×

Wir verwenden Cookies, um LingQ zu verbessern. Mit dem Besuch der Seite erklärst du dich einverstanden mit unseren Cookie-Richtlinien.

image

Tajemnicza wyprawa Tomka - Alfred Szklarski, Syberyjski Legion Wolnych Polaków (2)

Syberyjski Legion Wolnych Polaków (2)

Tomek stał przy otwartym oknie. Zasłuchany w takt miarowo wybijany przez koła wagonu, z uwagą obserwował charakterystyczny krajobraz Zabajkala[96]. Wokół rozpościerały się łańcuchy gór, których grzbiety nie miały wyraźnie zaznaczonej grani, lecz stanowiły masywne, szerokie i płaskie działy wodne różnej rozciągłości z kopulastymi wierzchołkami, zaledwie wznoszącymi się nad ich poziomem. Nieliczne stosunkowo wyniosłości zasługiwały na nazwę grzbietów górskich. Od czasu do czasu wśród gęstej sieci długich, lesistych dolin o łagodnych zboczach ukazywały się wyspy stepu. W krainie zabajkalskiej syberyjska tajga stykała się ze stepami mongolskimi, które dolinami otwartymi od południa przenikały tutaj dwoma wielkimi klinami: selengińskim na zachodzie oraz arguńsko-onońskim na wschodzie. Krajobrazy stepowe ze zbiorowiskami charakterystycznej roślinności na kamienistych stokach południowych wciskały się w królestwo tajgi daleko na północ, prawie do granic Jakucji; natomiast w kierunku południowym tajga jako omszały las wybiegała aż do rzeki Ingoda, a nawet sięgała suchych stepów południowego Zabajkala.

[96] Zabajkale wraz z Przybajkalem i terenami przyległymi na północy stanowią swoisty, wyraźnie wyodrębniony obszar geograficzny. Na północy i na zachodzie opada on wysoką, stromą skarpą ku Wyżynie Środkowosyberyjskiej, na południowym zachodzie oddziela go od Sajanu Wschodniego wąski i głęboki tunkiński rów tektoniczny, a na południu i południowym wschodzie obszar ten rozpościera się do granicy państwowej z Mongolią i Chinami. Jedynie na wschodzie granica jest nie tak wyraźnie określona; przebiega tam wzdłuż działu wodnego pomiędzy Olokmą i Zeją. Administracyjnie Zabajkale i Przybajkale należą do Buriacji, obwodów czytyńskiego i irkuckiego oraz do Jakucji.

Tomek odziedziczył po ojcu zamiłowania przyrodnicze, toteż dokładnie przyglądał się gatunkom roślin i zwierząt, właściwym tajdze syberyjskiej, i równocześnie mongolskim stepom regionów amursko-ussuryjskich oraz wysokogórskich.

Zainteresowania geograficzne ustąpiły w końcu miejsca w myślach młodzieńca tragicznym dla Polaków wspomnieniom, związanym z południowymi krańcami Bajkału, zwanego przez Buriatów Świętym Morzem. Pod wpływem nagłego wzruszenia odwrócił się do swych przyjaciół.

– Stąd niedaleko już do Miszychy nad Bajkałem – odezwał się po polsku, zaraz jednak umilkł, uzmysłowiwszy sobie, że nie są sami.

Oprócz Smugi, wygodnie leżącego na baranicach rozesłanych na ławce, i drzemiącego bosmana, w przedziale znajdował się zastępca naczelnego inżyniera. Jechał do generała-gubernatora do Czyty w sprawach związanych z budową nowej linii kolejowej. Był to starszy mężczyzna o bujnym, siwym zaroście. Sotnik Tucholski przedstawił go jako Stanisława Krasuckiego. Tomek zmieszał się, napotkawszy jego badawczy wzrok. Bosman, wyrwany z drzemki słowami przyjaciela, otworzył oczy i zapytał po rosyjsku:

– Co mówiłeś?

– Powiedziałem, że stąd niedaleko już do Bajkału – powtórzył Tomek w tym samym języku, wdzięczny bosmanowi za zachowanie przytomności umysłu.

– Ani mnie to ziębi, ani grzeje! – burknął marynarz, wzruszając ramionami. – Ważny sobie znalazłeś powód do budzenia człowieka!

– Niech pan się nie oburza na swego młodego towarzysza. Dla Polaków Bajkał jest swego rodzaju pamiątką narodową[97] – naraz odezwał się inżynier Krasucki.

[97] W 1866 r. pod Miszychą na południowym brzegu Bajkału polscy zesłańcy pod dowództwem Gustawa Szaramowicza stoczyli nierówną walkę z wojskiem rosyjskim. Wkrótce po stłumieniu powstania w miejscu potyczki miejscowi Rosjanie postawili katolicki krzyż z napisem: Tu są pogrzebani zbuntowani polscy powstańcy, zabici podczas strzelaniny 28 czerwca 1866 r. Mogiłą opiekował się jeden z powstańców, ale po jego śmierci uległa ona zniszczeniu. W tym samym miejscu, w stulecie polskiego zrywu, obelisk postawiła młodzież komsomolska. W 1972 r. obelisk ten został wpisany do rejestru pomników w ZSRR jako pomnik rewolucyjnego ruchu zesłanych na Syberii. Także on nie przetrwał w surowym klimacie. Po raz trzeci miejsce starcia pod Miszychą zostało upamiętnione w 2001 r. z inicjatywy Stowarzyszenia Kultury Polskiej „Nadzieja” w Ułan-Ude i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Odsłonięto wówczas pomnik-krzyż z tablicą z dwujęzycznym napisem: Pamięci zesłańców polskich uczestników powstania nad Bajkałem poległych w walce z żołnierzami carskiej Rosji 12 lipca 1886 r. Śpijcie spokojnie, bohaterowie. Pamiętamy o Was.

– A to dlaczego? – z głupia frant zapytał bosman.

– Kilkadziesiąt lat temu grupa polskich więźniów wznieciła powstanie nad brzegami tego jeziora. Na tak desperacki krok nigdy nie zdobyli się zesłańcy innych narodowości. Toteż każdy Polak, przebywając w pobliżu Bajkału, choćby w myślach wspomina bohaterów pogrzebanych w tajdze pod Miszychą i tych zabitych w Irkucku!

– Toś pan także Polak? Jakie to licho skłoniło cię do zamieszkania na Syberii? – bezceremonialnie indagował rubaszny bosman.

– Najpierw przebywałem tu wiele lat jako zesłaniec. Potem, po ukończeniu w Petersburgu studiów inżynieryjnych, przybyłem tutaj w poszukiwaniu lepszego zarobku. Na Syberii spędziłem już niemal czterdzieści lat.

– Czy pan stale pracuje przy budowach linii kolejowych? – zagadnął Tomek.

– A jakże! – przytaknął inżynier. – Ubzdurałem sobie, że dzięki budowie kolei zsyłki stają się nieco lżejsze dla naszych rodaków.

– Nie ulega wątpliwości, że rozumowanie pana nie jest pozbawione pewnych podstaw – wtrącił Smuga. – Czyżby pan tutaj przebywał podczas polskiego powstania nad Bajkałem?

– Nie, na Zabajkalu znalazłem się kilka lat później, lecz mimo to jeszcze wtedy często się tu wspominało tragedię Polaków.

– W takim razie wiele musiał pan się nasłuchać ciekawych szczegółów o tym powstaniu – zauważył bosman.

– Dla Polaków to raczej bolesne historie, proszę pana – odparł Krasucki.

– Pan Brol od wielu lat odbywa z nami wyprawy łowieckie – pośpiesznie wyjaśnił Smuga. – Chociaż jest Niemcem, sympatyzuje z Polakami. Mówi nawet nieźle po polsku.

– Ha, skoro tak, to przestańmy wykręcać sobie języki ruszczyzną – zaproponował Krasucki.

– Masz pan rację – zawtórował bosman. – Sotnik Tucholski już pewno kima w najlepsze ze swoimi Kozakami, bo chunchuzi w łykach nie mogą dać drapaka z pędzącego pociągu. Pogadajmy więc o tym i owym. Ciekaw jestem, kto zaplanował powstanie nad Bajkałem?

– Trudno powiedzieć, kto pierwszy rzucił myśl zbiorowej ucieczki z Sybiru – odpowiedział Krasucki. – Przecież prawie wszyscy polscy zesłańcy zawsze pragnęli odzyskać wolność, naśladując śmiałą ucieczkę Beniowskiego. Po powstaniu styczniowym wśród zesłanych Polaków znajdowało się wielu studentów, artystów, byłych oficerów i dzielnych rzemieślników warszawskiego proletariatu, wziętych do niewoli wprost z pola bitwy. Nawet jeszcze podczas wędrówki na Sybir w uszach ich brzmiał szczęk oręża. Każda iskra mogła spowodować wybuch…

– W pewnych kołach projekt zbiorowej ucieczki z Syberii przypisywano Jarosławowi Dąbrowskiemu, późniejszemu generałowi Komuny Paryskiej[98] – zauważył Smuga.

[98] Komuna Paryska – pierwszy w historii rząd klasy robotniczej, utworzony w Paryżu w marcu 1871 r. przez powstanie ludowe przeciwko rządowi Thiersa. Pod przewagą wojsk francuskiej burżuazji Komuna Paryska upadła po dwóch miesiącach. Po stronie Komuny walczyło wielu Polaków z generałami Jarosławem Dąbrowskim oraz Walerym Wróblewskim na czele.

– Kto wie, może i tak było – potwierdził Krasucki. – Właśnie w roku tysiąc osiemset sześćdziesiątym czwartym znajdował się w moskiewskim więzieniu Kałamażny Dwór. Wtedy też mówiło się o tym, aby w jednym ustalonym dniu wszystkie partie zesłańców, rozrzucone na długim szlaku od Warszawy po Ural, rozbroiły swe konwoje i gromadnie powracały na ziemie polskie tam, gdzie jeszcze trwały walki powstańcze. Dąbrowski z pomocą polskich i rosyjskich rewolucjonistów[99] zdołał zbiec z łaźni więziennej. Wtedy niektórzy Polacy zaczęli układać znacznie śmielsze plany. Na przykład uwięziony w Krasnojarsku Paweł Lewandowski, były naczelnik powstańczej żandarmerii w Warszawie, zamierzał wraz z rosyjskim rewolucjonistą Mikołajem Serno-Sołowiewiczem wzniecić rewolucję demokratyczną w Rosji, a nawet oderwać od niej Syberię, która miała stanowić samodzielne państwo – Swobodosławię[100].

[99] Zagibałow, Jermołow, Iszutin i inni.

[100] Plan oderwania Syberii od Rosji w latach 1848 i 1861 podobno znajdował poparcie ówczesnego generała-gubernatora Syberii Wschodniej, Mikołaja Murawiowa Amurskiego. W 1864 r. w Irkucku rozlepiano odezwy, które zaczynały się od słów: „Niech żyją Zjednoczone Sybirskie Stany!''. Autorem tej odezwy był profesor irkuckiego gimnazjum, Szczukin.

– To były naprawdę śmiałe plany – zdumiał się Tomek.

– Niestety, władze rosyjskie przechwyciły nici spisku – ciągnął Krasucki. – Sołowiewicz został nagle wywieziony i zmarł w drodze do Jakucka, zabierając do grobu tajemnicę wspólnie z Polakami przygotowywanej rewolucji.

Polacy nie zarzucili planów ucieczki. Teraz głównym ogniskiem spisku stał się Irkuck, gdzie podczas zimowego natłoku w więzieniach zmarło ponad stu więźniów. Rej wodził tam Narcyz Celiński, były uczestnik powstania w tysiąc osiemset czterdziestym ósmym roku w Księstwie Poznańskim i w Galicji, a potem kapitan sztabowy inżynierii na Kaukazie oraz powstaniec tysiąc osiemset sześćdziesiątego trzeciego roku. Jego plan zbrojnej ucieczki odrzucał porozumienie z rewolucjonistami rosyjskimi.

Władze, powiadomione o wrzeniu wśród polskich zesłańców, postanowiły wywieźć bardziej niespokojnych do budowy drogi krugobajkalskiej, wytyczonej wzdłuż południowego wybrzeża Bajkału. Początkowo zesłańcy z radością przyjęli ten projekt. Umożliwiał on więźniom pobyt na świeżym powietrzu oraz mógł ułatwić planowaną ucieczkę. Celiński proponował przedrzeć się znad Bajkału przez stepy kirgiskie do Buchary, gdzie w owym czasie wojska rosyjskie walczyły z tamtejszym emirem.

– Wydaje mi się, że projekt nie był niemożliwy do wykonania – wtrącił Smuga.

– Ma pan rację, plan mógł się powieść, gdyby nie zaistniały nieprzewidziane przeszkody. Otóż w końcu maja roku tysiąc osiemset sześćdziesiątego szóstego wysłano pierwszą grupę więźniów do Kułtuku na południowym cyplu jeziora, około stu kilometrów od Irkucka. Drugą, razem z Celińskim, skierowano o siedemdziesiąt kilometrów dalej do Murinu. Wtedy właśnie nieoczekiwanie nadeszła wiadomość o manifeście amnestyjnym cara, który z okazji nieudanego zamachu Karakazowa na jego życie łagodził więźniom ciężkie kary o połowę, a mniejsze zamieniał na osiedlenie na Syberii. Władze w Irkucku wstrzymały dalsze wysyłki nad Bajkał, aby podzielić zesłańców na grupy według nowych kar. Amnestia znacznie poprawiła nastroje zesłańców, część z nich zaniechała nawet zamiaru ucieczki.

Ostatecznie około siedmiuset zesłańców wysłano do budowy drogi[101]. Panowały tam fatalne warunki. Stałe silne prądy powietrzne nad Bajkałem powodowały częste burze. Wskutek znacznej różnicy temperatur powietrza nad jeziorem i nad lądem z wąwozów wiały typowe bryzy, zwane tam chołodami, szczególnie odczuwane jesienią. Padały deszcze, a źle odżywiani więźniowie pracowali od piątej rano do szóstej wieczorem i musieli sami budować szałasy mieszkalne.

[101] Droga miała okrążać jezioro na linii: Murin–Śnieżna–Muszynka–Lichanowa– –Posolsk.

Do jeziora wpadało wiele rzek, oddzielonych od siebie pasmami skalistych gór, przez które trzeba się było przebijać. Dwustumetrowe skalne bloki zwisały wprost nad brzegiem. Na wiosnę, gdy woda zrywała mosty, ustawała wszelka komunikacja. Więźniowie wykuwali w skałach tunele, karczowali pnie, ścinali drzewa, kopali ziemię oraz przygotowywali materiał do budowy mostów. Czuli się przy tym całkowicie oderwani od cywilizowanego świata. Wprawdzie wolno im było raz na kwartał pisać listy do rodzin, lecz z domów prawie nie otrzymywali korespondencji.

W poszczególnych grupach zesłańców, rozmieszczonych wzdłuż linii wybrzeża, trwała ostra agitacja za ucieczką. Gustaw Szarmowicz głosił, że mają do wyboru albo „zdechnąć jak bydło przy ciężkiej pracy”, albo się uwolnić, a w razie niepowodzenia zginąć z honorem, walcząc o swą wolność z bronią w ręku. Niestety, wśród zesłańców nie było jednomyślności. Znaleźli się nawet zdrajcy. Wówczas Celiński, upatrzony na wodza powstania ze względu na swą przeszłość bojową, nie chcąc zaprzepaścić okazji, rzucił w Murinie rozkaz rozpoczęcia walki. Stało się to na początku lipca, w nocy z piątku na sobotę.

W kilku miejscowościach usłuchano rozkazu. Szarmowicz w Listwiance oraz Arcimowicz w Kułtuku rozbroili straże. Ruszyli wzdłuż Bajkału, aby się połączyć z Celińskim. Jako straż przednią wysłali Leopolda Eljaszewicza na czele osiemdziesięciu kawalerzystów. Jego adiutantem był Edward Wroński, gimnazjalista z Wrocławia, który naprawdę nazywał się Skonieczny. Eljaszewicz w drodze do Miszychy napotkał dowódcę straży wojskowej, pułkownika Czerniajewa, i inżyniera Szaca, kierownika robót. Wziął obydwu do niewoli. W zamian za skonfiskowane rządowe pieniądze dał im kwit z podpisem: Syberyjski Legion Wolnych Polaków, ujawniając tym samym nazwę polskiej organizacji wojskowej.

Eljaszewicz połączył się z naczelnym wodzem, Celińskim, ten zaś, nie mogąc zbyt długo czekać na nadejście Szarmowicza z piechotą, polecił mu natychmiast zająć Posolsk. Eljaszewicz natknął się na rosyjski oddział dowodzony przez porucznika Kerna. Kilku powstańców padło w starciu, wielu dostało się do niewoli. Eljaszewicz, zaskoczony przybyciem do Posolska majora Rika z posiłkami, cofnął się do Miszychy, dokąd teraz również dotarł Szarmowicz z dwustoma źle uzbrojonymi piechurami. W takich warunkach przyjęcie decydującej bitwy było bardzo niebezpieczne. Celiński radził powrócić do nie zajętego przez Rosjan Kułtuku, aby stamtąd dojść do najbliżej położonej granicy chińskiej. Jego plan został odrzucony, albowiem sądzono, że Rosjanie już obsadzili południowe brzegi jeziora. Celiński zrzekł się dowództwa, które objął Szarmowicz.

Rosyjskie władze w Irkucku szybko zostały powiadomione o wybuchu powstania i energicznie mobilizowały swe siły do przeciwuderzenia. Szerząc fałszywe wieści, że zbuntowani więźniowie zamierzają wymordować tak Rosjan, jak i rdzennych mieszkańców Syberii, podburzały krajowców. Za każdego schwytanego powstańca wyznaczyły nagrodę. W ten sposób, oprócz rosyjskiego wojska, przeciwko garstce zesłanych Polaków ruszyła ludność: buriacka, tunguska, mongolska i chińska. Powstańcy zostali otoczeni.

Celiński na czele małego oddziału odłączył się od głównych sił, zamierzając przekroczyć granicę chińską. Szarmowicz natomiast, mając tylko stu pięćdziesięciu ludzi, przyjął decydującą bitwę pod Miszychą. Jego żołnierze po wystrzelaniu nabojów rzucali się do walki wręcz, by w końcu także ujść w tajgę. Podzieleni na małe grupy usiłowali się przedostać do Chin lub Mongolii. Zmęczeni oraz wyczerpani głodem wpadali w ręce wojska rosyjskiego lub krajowców.

– Biedacy, czyż nie zdawali sobie sprawy, że muszą przegrać nierówną walkę? – wtrącił Tomek, ciężko wzdychając.

– Co uczyniono z wziętymi do niewoli? – rzucił pytanie bosman.

Krasucki zmarszczył krzaczaste brwi, jakby coś sobie przypomniał, po czym rzekł:

– Obydwaj panowie znajdziecie najlepszą odpowiedź w wierszu napisanym przez jednego z poetów ku pamięci polskich powstańców nad Bajkałem[102]. Posłuchajcie, proszę:

Lepsza nam kula niźli takie życie!

Rzekli, powstali, rozbroili zbirów!

A gdy broń mieli, to w pierwszym zachwycie

Błysnęła ku nim ziemia łez i kirów.

Potem pustynia, skąd nie ma wychodu –

Bój, gdzie szczęśliwsi giną, męki głodu –

I znów dawne pęta. Sąd otwarty…

Dla katów spisy żeru… Czy słyszycie?

Padł strzał – i drugi – i trzeci – i czwarty!

[102] Fragment wiersza: Na zgon rozstrzelanych w Irkucku, napisanego przez Kornela Ujejskiego, autora utworów patriotycznych, który żył w latach 1823–1897.

Bosman wydobył z kieszeni kraciastą chustkę. Hałaśliwie zaczął wycierać nos, Tomek natomiast odwrócił twarz do okna, kryjąc w ten sposób łzy cisnące mu się do oczu. Smuga wpił badawczy wzrok w Krasuckiego, jakby chciał przeniknąć jego najskrytsze myśli. Po dłuższej chwili milczenia nabił fajkę tytoniem i rzekł:

– Carat nieraz już stosował metodę szczucia jednych ujarzmionych narodów przeciwko drugim. Czynią to również z niemałym powodzeniem i inne państwa prowadzące zaborczą politykę. Jednak w przypadku polskich powstańców nad Bajkałem kłamstwa carskich urzędników mogły być dość szybko zdemaskowane. Przecież nieszczęśni skazańcy pragnęli jedynie odzyskać własną wolność!

– Niezawodnie ma pan rację! Nawet mieszkańcy Irkucka patrzyli na ich tragedię ze szczerym współczuciem. Podczas rozprawy sądowej wyszła na jaw haniebna rola rządu carskiego, niesłusznie obwiniającego polskich więźniów o zamiar wymordowania Rosjan na Syberii – przyznał Krasucki.

– Z wiersza wynika, że rozstrzelano czterech powstańców – wtrącił bosman. – A co stało się z resztą?

– Z siedmiu skazanych na karę śmierci ostatecznie rozstrzelano czterech przywódców: Szarmowicza, Celińskiego, Reinera i Kotkowskiego. Około czterystu zasądzono na wieczną bądź długoletnią katorgę lub nadzór policyjny.

– W jaki sposób wykonano wyroki śmierci? – zapytał Tomek.

– Pamiętna egzekucja odbyła się niedaleko rzeki Angara, u podnóża dzikich gór, na przedmieściu Uszakówka. Mimo że dzień był mroźny i mglisty, za rogatką Jakucką zgromadziło się wielu mieszkańców Irkucka. Brakło tylko Polaków przebywających w mieście. Władze zabroniły im pokazywania się na ulicach przez kilka dni. Gospodarzy domów uczyniono odpowiedzialnymi za swoich lokatorów.

– A to dranie! – oburzył się bosman.

– Znalazł się jednak ktoś, kto naruszył surowy zakaz. Polak, Bolesław Olszewski, w przebraniu syberyjskiego chłopa przekradł się na plac kaźni. On właśnie później opowiedział mi, jak się to wszystko odbyło – mówił dalej inżynier. – Czterech Polaków szło na śmierć jak przystało bohaterom. Towarzyszył im ksiądz irkucki, Polak zesłany na Sybir, Krzysztof Szwermicki. Szarmowicz widząc, że księdzu drżą dłonie, rzekł: „Ojcze, zamiast nam dodać otuchy, aby śmiało przyjąć śmierć z rąk tych niewolników caryzmu, aby im pokazać, że za wolność Polak umie umierać, ty sam upadasz i pociechy potrzebujesz, bo drży ci ręka, którą masz nas błogosławić! Bądź dobrej myśli, polski kapłanie, módl się nie za nas, ale za przyszłość Polski! Dla nas jest obojętne, czy zginiemy na własnej ziemi za jej wolność, czy nas zamordują na wygnaniu! Idea, co nam w życiu przyświecała, nie zginie”[103].

[103] Z pracy Władysława Jewsiewickiego: Na syberyjskim zesłaniu, PWN, 1959.

Szarmowicz pożegnał się ze współtowarzyszami niedoli. Stanął przy słupie wkopanym w ziemię. Gdy włożono mu śmiertelną koszulę, rzucił czapkę w górę i umarł z okrzykiem: Jeszcze Polska nie zginęła…

Jego czapka upadła w pobliżu rosyjskiego pułkownika. Ten odtrącił ją nogą. Wtedy z tłumu zebranego na placu rozległy się okrzyki: „Padlec!”[104]. Przy warkocie bębnów grzmiały salwy egzekucyjne…

[104] Padlec – podlec.

Krasucki zamilkł wzruszony.

Smuga pierwszy ocknął się z zadumy. Wytrząsnął popiół z wygasłej fajki. Spojrzał w okno wagonu. Świt różowił się w dali. A więc cała noc minęła na koszmarnych wspomnieniach.

– Już świta, zbliżamy się do Nerczyńska[105] – powiedział.

[105] Nerczyńsk leży nad rzeką Nercza w południowo-wschodniej części Syberii, znany z rynków futrzarskiego, herbacianego i bydlęcego. Założony jako fort w 1658 r., stanowił przez dwa wieki najdalej wysunięty na Dalekim Wschodzie posterunek rosyjski.

Słowa Smugi wyrwały Tomka z zamyślenia. Znów spojrzał w okno. W jasnoczerwonych odblaskach poranka wokół rozpościerał się pagórkowaty krajobraz, bardzo przypominający martwą pustynię. W niektórych miejscach monotonię dzikiej krainy zakłócały erozyjne doliny poprzeczne, wąskie i głębokie o wysokich, stromych, kamienistych zboczach, bądź też ponure wąwozy porosłe skarłowaciałymi krzewami. Od czasu do czasu wśród zawiłej sieci suchych wądołów i dolin pojawiały się, okolone lasostepem sosnowym, wyspy stepów trawiasto-zielnych, tworzących mieszaninę roślin stepowych i łąkowych. Krzewiły się na nich: wiechlina, strzęplica oraz turzyca stepowa, ostnica włosowata, driakiew Fischera i targanek dauryjski.

Widok wysp stepowych[106] przyprawił Tomka o zupełnie zrozumiałe podniecenie. Zbliżali się do celu wyprawy – Nerczyńska! Niepewność, nadzieja i podstępny strach na przemian wkradały się do serca młodzieńca. Narazili się na tyle trudów i niebezpieczeństw, by dotrzeć do dalekiego miejsca zesłania Zbyszka! Czy uda się im teraz uprowadzić go stamtąd? Jakby szukając odpowiedzi na dręczące go pytanie, Tomek mimo woli spojrzał na swych przyjaciół. Smuga pykał z krótkiej fajeczki i leniwym wzrokiem śledził kłęby dymu unoszące się w powietrzu, bosman natomiast opuścił głowę na piersi, drzemiąc w najlepsze. Krasucki, przypadkowy towarzysz podróży, przeglądał jakieś notatki. Tomek rozchmurzył się i odetchnął z ulgą. Ryzykowna wyprawa musi przecież osiągnąć zamierzony cel, skoro przewodzą jej tak rozważni i nieustraszeni ludzie jak Smuga, ojciec i bosman!

[106] Najbardziej charakterystyczne na Zabajkalu stepy wyspowe to: Nerczyński, Jerawiński, Barguziński i Olchoński.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

Syberyjski Legion Wolnych Polaków (2) Sibirische Legion der Freien Polen (2)

Tomek stał przy otwartym oknie. Zasłuchany w takt miarowo wybijany przez koła wagonu, z uwagą obserwował charakterystyczny krajobraz Zabajkala[96]. Wokół rozpościerały się łańcuchy gór, których grzbiety nie miały wyraźnie zaznaczonej grani, lecz stanowiły masywne, szerokie i płaskie działy wodne różnej rozciągłości z kopulastymi wierzchołkami, zaledwie wznoszącymi się nad ich poziomem. Nieliczne stosunkowo wyniosłości zasługiwały na nazwę grzbietów górskich. Od czasu do czasu wśród gęstej sieci długich, lesistych dolin o łagodnych zboczach ukazywały się wyspy stepu. W krainie zabajkalskiej syberyjska tajga stykała się ze stepami mongolskimi, które dolinami otwartymi od południa przenikały tutaj dwoma wielkimi klinami: selengińskim na zachodzie oraz arguńsko-onońskim na wschodzie. Krajobrazy stepowe ze zbiorowiskami charakterystycznej roślinności na kamienistych stokach południowych wciskały się w królestwo tajgi daleko na północ, prawie do granic Jakucji; natomiast w kierunku południowym tajga jako omszały las wybiegała aż do rzeki Ingoda, a nawet sięgała suchych stepów południowego Zabajkala.

[96] Zabajkale wraz z Przybajkalem i terenami przyległymi na północy stanowią swoisty, wyraźnie wyodrębniony obszar geograficzny. Na północy i na zachodzie opada on wysoką, stromą skarpą ku Wyżynie Środkowosyberyjskiej, na południowym zachodzie oddziela go od Sajanu Wschodniego wąski i głęboki tunkiński rów tektoniczny, a na południu i południowym wschodzie obszar ten rozpościera się do granicy państwowej z Mongolią i Chinami. Jedynie na wschodzie granica jest nie tak wyraźnie określona; przebiega tam wzdłuż działu wodnego pomiędzy Olokmą i Zeją. Administracyjnie Zabajkale i Przybajkale należą do Buriacji, obwodów czytyńskiego i irkuckiego oraz do Jakucji.

Tomek odziedziczył po ojcu zamiłowania przyrodnicze, toteż dokładnie przyglądał się gatunkom roślin i zwierząt, właściwym tajdze syberyjskiej, i równocześnie mongolskim stepom regionów amursko-ussuryjskich oraz wysokogórskich.

Zainteresowania geograficzne ustąpiły w końcu miejsca w myślach młodzieńca tragicznym dla Polaków wspomnieniom, związanym z południowymi krańcami Bajkału, zwanego przez Buriatów Świętym Morzem. Pod wpływem nagłego wzruszenia odwrócił się do swych przyjaciół.

– Stąd niedaleko już do Miszychy nad Bajkałem – odezwał się po polsku, zaraz jednak umilkł, uzmysłowiwszy sobie, że nie są sami.

Oprócz Smugi, wygodnie leżącego na baranicach rozesłanych na ławce, i drzemiącego bosmana, w przedziale znajdował się zastępca naczelnego inżyniera. Jechał do generała-gubernatora do Czyty w sprawach związanych z budową nowej linii kolejowej. Był to starszy mężczyzna o bujnym, siwym zaroście. Sotnik Tucholski przedstawił go jako Stanisława Krasuckiego. Tomek zmieszał się, napotkawszy jego badawczy wzrok. Bosman, wyrwany z drzemki słowami przyjaciela, otworzył oczy i zapytał po rosyjsku:

– Co mówiłeś?

– Powiedziałem, że stąd niedaleko już do Bajkału – powtórzył Tomek w tym samym języku, wdzięczny bosmanowi za zachowanie przytomności umysłu.

– Ani mnie to ziębi, ani grzeje! – burknął marynarz, wzruszając ramionami. – Ważny sobie znalazłeś powód do budzenia człowieka!

– Niech pan się nie oburza na swego młodego towarzysza. Dla Polaków Bajkał jest swego rodzaju pamiątką narodową[97] – naraz odezwał się inżynier Krasucki.

[97] W 1866 r. pod Miszychą na południowym brzegu Bajkału polscy zesłańcy pod dowództwem Gustawa Szaramowicza stoczyli nierówną walkę z wojskiem rosyjskim. Wkrótce po stłumieniu powstania w miejscu potyczki miejscowi Rosjanie postawili katolicki krzyż z napisem: Tu są pogrzebani zbuntowani polscy powstańcy, zabici podczas strzelaniny 28 czerwca 1866 r. Mogiłą opiekował się jeden z powstańców, ale po jego śmierci uległa ona zniszczeniu. W tym samym miejscu, w stulecie polskiego zrywu, obelisk postawiła młodzież komsomolska. W 1972 r. obelisk ten został wpisany do rejestru pomników w ZSRR jako pomnik rewolucyjnego ruchu zesłanych na Syberii. Także on nie przetrwał w surowym klimacie. Po raz trzeci miejsce starcia pod Miszychą zostało upamiętnione w 2001 r. z inicjatywy Stowarzyszenia Kultury Polskiej „Nadzieja” w Ułan-Ude i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Odsłonięto wówczas pomnik-krzyż z tablicą z dwujęzycznym napisem: Pamięci zesłańców polskich uczestników powstania nad Bajkałem poległych w walce z żołnierzami carskiej Rosji 12 lipca 1886 r. Śpijcie spokojnie, bohaterowie. Pamiętamy o Was.

– A to dlaczego? – z głupia frant zapytał bosman.

– Kilkadziesiąt lat temu grupa polskich więźniów wznieciła powstanie nad brzegami tego jeziora. Na tak desperacki krok nigdy nie zdobyli się zesłańcy innych narodowości. Toteż każdy Polak, przebywając w pobliżu Bajkału, choćby w myślach wspomina bohaterów pogrzebanych w tajdze pod Miszychą i tych zabitych w Irkucku!

– Toś pan także Polak? Jakie to licho skłoniło cię do zamieszkania na Syberii? – bezceremonialnie indagował rubaszny bosman.

– Najpierw przebywałem tu wiele lat jako zesłaniec. Potem, po ukończeniu w Petersburgu studiów inżynieryjnych, przybyłem tutaj w poszukiwaniu lepszego zarobku. Na Syberii spędziłem już niemal czterdzieści lat.

– Czy pan stale pracuje przy budowach linii kolejowych? – zagadnął Tomek.

– A jakże! – przytaknął inżynier. – Ubzdurałem sobie, że dzięki budowie kolei zsyłki stają się nieco lżejsze dla naszych rodaków. ||||||||||легшими|||

– Nie ulega wątpliwości, że rozumowanie pana nie jest pozbawione pewnych podstaw – wtrącił Smuga. – Czyżby pan tutaj przebywał podczas polskiego powstania nad Bajkałem?

– Nie, na Zabajkalu znalazłem się kilka lat później, lecz mimo to jeszcze wtedy często się tu wspominało tragedię Polaków.

– W takim razie wiele musiał pan się nasłuchać ciekawych szczegółów o tym powstaniu – zauważył bosman.

– Dla Polaków to raczej bolesne historie, proszę pana – odparł Krasucki.

– Pan Brol od wielu lat odbywa z nami wyprawy łowieckie – pośpiesznie wyjaśnił Smuga. – Chociaż jest Niemcem, sympatyzuje z Polakami. Mówi nawet nieźle po polsku.

– Ha, skoro tak, to przestańmy wykręcać sobie języki ruszczyzną – zaproponował Krasucki.

– Masz pan rację – zawtórował bosman. – Sotnik Tucholski już pewno kima w najlepsze ze swoimi Kozakami, bo chunchuzi w łykach nie mogą dać drapaka z pędzącego pociągu. Pogadajmy więc o tym i owym. Ciekaw jestem, kto zaplanował powstanie nad Bajkałem?

– Trudno powiedzieć, kto pierwszy rzucił myśl zbiorowej ucieczki z Sybiru – odpowiedział Krasucki. – Przecież prawie wszyscy polscy zesłańcy zawsze pragnęli odzyskać wolność, naśladując śmiałą ucieczkę Beniowskiego. Po powstaniu styczniowym wśród zesłanych Polaków znajdowało się wielu studentów, artystów, byłych oficerów i dzielnych rzemieślników warszawskiego proletariatu, wziętych do niewoli wprost z pola bitwy. Nawet jeszcze podczas wędrówki na Sybir w uszach ich brzmiał szczęk oręża. Każda iskra mogła spowodować wybuch…

– W pewnych kołach projekt zbiorowej ucieczki z Syberii przypisywano Jarosławowi Dąbrowskiemu, późniejszemu generałowi Komuny Paryskiej[98] – zauważył Smuga.

[98] Komuna Paryska – pierwszy w historii rząd klasy robotniczej, utworzony w Paryżu w marcu 1871 r. przez powstanie ludowe przeciwko rządowi Thiersa. Pod przewagą wojsk francuskiej burżuazji Komuna Paryska upadła po dwóch miesiącach. Po stronie Komuny walczyło wielu Polaków z generałami Jarosławem Dąbrowskim oraz Walerym Wróblewskim na czele.

– Kto wie, może i tak było – potwierdził Krasucki. – Właśnie w roku tysiąc osiemset sześćdziesiątym czwartym znajdował się w moskiewskim więzieniu Kałamażny Dwór. Wtedy też mówiło się o tym, aby w jednym ustalonym dniu wszystkie partie zesłańców, rozrzucone na długim szlaku od Warszawy po Ural, rozbroiły swe konwoje i gromadnie powracały na ziemie polskie tam, gdzie jeszcze trwały walki powstańcze. Dąbrowski z pomocą polskich i rosyjskich rewolucjonistów[99] zdołał zbiec z łaźni więziennej. Wtedy niektórzy Polacy zaczęli układać znacznie śmielsze plany. Na przykład uwięziony w Krasnojarsku Paweł Lewandowski, były naczelnik powstańczej żandarmerii w Warszawie, zamierzał wraz z rosyjskim rewolucjonistą Mikołajem Serno-Sołowiewiczem wzniecić rewolucję demokratyczną w Rosji, a nawet oderwać od niej Syberię, która miała stanowić samodzielne państwo – Swobodosławię[100].

[99] Zagibałow, Jermołow, Iszutin i inni.

[100] Plan oderwania Syberii od Rosji w latach 1848 i 1861 podobno znajdował poparcie ówczesnego generała-gubernatora Syberii Wschodniej, Mikołaja Murawiowa Amurskiego. W 1864 r. w Irkucku rozlepiano odezwy, które zaczynały się od słów: „Niech żyją Zjednoczone Sybirskie Stany!''. Autorem tej odezwy był profesor irkuckiego gimnazjum, Szczukin.

– To były naprawdę śmiałe plany – zdumiał się Tomek.

– Niestety, władze rosyjskie przechwyciły nici spisku – ciągnął Krasucki. – Sołowiewicz został nagle wywieziony i zmarł w drodze do Jakucka, zabierając do grobu tajemnicę wspólnie z Polakami przygotowywanej rewolucji.

Polacy nie zarzucili planów ucieczki. Teraz głównym ogniskiem spisku stał się Irkuck, gdzie podczas zimowego natłoku w więzieniach zmarło ponad stu więźniów. Rej wodził tam Narcyz Celiński, były uczestnik powstania w tysiąc osiemset czterdziestym ósmym roku w Księstwie Poznańskim i w Galicji, a potem kapitan sztabowy inżynierii na Kaukazie oraz powstaniec tysiąc osiemset sześćdziesiątego trzeciego roku. Jego plan zbrojnej ucieczki odrzucał porozumienie z rewolucjonistami rosyjskimi.

Władze, powiadomione o wrzeniu wśród polskich zesłańców, postanowiły wywieźć bardziej niespokojnych do budowy drogi krugobajkalskiej, wytyczonej wzdłuż południowego wybrzeża Bajkału. Początkowo zesłańcy z radością przyjęli ten projekt. Umożliwiał on więźniom pobyt na świeżym powietrzu oraz mógł ułatwić planowaną ucieczkę. Celiński proponował przedrzeć się znad Bajkału przez stepy kirgiskie do Buchary, gdzie w owym czasie wojska rosyjskie walczyły z tamtejszym emirem. |||||||||||||тому|||||||

– Wydaje mi się, że projekt nie był niemożliwy do wykonania – wtrącił Smuga.

– Ma pan rację, plan mógł się powieść, gdyby nie zaistniały nieprzewidziane przeszkody. Otóż w końcu maja roku tysiąc osiemset sześćdziesiątego szóstego wysłano pierwszą grupę więźniów do Kułtuku na południowym cyplu jeziora, około stu kilometrów od Irkucka. Drugą, razem z Celińskim, skierowano o siedemdziesiąt kilometrów dalej do Murinu. Wtedy właśnie nieoczekiwanie nadeszła wiadomość o manifeście amnestyjnym cara, który z okazji nieudanego zamachu Karakazowa na jego życie łagodził więźniom ciężkie kary o połowę, a mniejsze zamieniał na osiedlenie na Syberii. Władze w Irkucku wstrzymały dalsze wysyłki nad Bajkał, aby podzielić zesłańców na grupy według nowych kar. Amnestia znacznie poprawiła nastroje zesłańców, część z nich zaniechała nawet zamiaru ucieczki. ||||||||відмовилася|||

Ostatecznie około siedmiuset zesłańców wysłano do budowy drogi[101]. Panowały tam fatalne warunki. Stałe silne prądy powietrzne nad Bajkałem powodowały częste burze. Wskutek znacznej różnicy temperatur powietrza nad jeziorem i nad lądem z wąwozów wiały typowe bryzy, zwane tam chołodami, szczególnie odczuwane jesienią. Padały deszcze, a źle odżywiani więźniowie pracowali od piątej rano do szóstej wieczorem i musieli sami budować szałasy mieszkalne.

[101] Droga miała okrążać jezioro na linii: Murin–Śnieżna–Muszynka–Lichanowa– –Posolsk.

Do jeziora wpadało wiele rzek, oddzielonych od siebie pasmami skalistych gór, przez które trzeba się było przebijać. Dwustumetrowe skalne bloki zwisały wprost nad brzegiem. Na wiosnę, gdy woda zrywała mosty, ustawała wszelka komunikacja. Więźniowie wykuwali w skałach tunele, karczowali pnie, ścinali drzewa, kopali ziemię oraz przygotowywali materiał do budowy mostów. Czuli się przy tym całkowicie oderwani od cywilizowanego świata. Wprawdzie wolno im było raz na kwartał pisać listy do rodzin, lecz z domów prawie nie otrzymywali korespondencji.

W poszczególnych grupach zesłańców, rozmieszczonych wzdłuż linii wybrzeża, trwała ostra agitacja za ucieczką. Gustaw Szarmowicz głosił, że mają do wyboru albo „zdechnąć jak bydło przy ciężkiej pracy”, albo się uwolnić, a w razie niepowodzenia zginąć z honorem, walcząc o swą wolność z bronią w ręku. Niestety, wśród zesłańców nie było jednomyślności. Znaleźli się nawet zdrajcy. Wówczas Celiński, upatrzony na wodza powstania ze względu na swą przeszłość bojową, nie chcąc zaprzepaścić okazji, rzucił w Murinie rozkaz rozpoczęcia walki. Stało się to na początku lipca, w nocy z piątku na sobotę.

W kilku miejscowościach usłuchano rozkazu. Szarmowicz w Listwiance oraz Arcimowicz w Kułtuku rozbroili straże. Ruszyli wzdłuż Bajkału, aby się połączyć z Celińskim. Jako straż przednią wysłali Leopolda Eljaszewicza na czele osiemdziesięciu kawalerzystów. Jego adiutantem był Edward Wroński, gimnazjalista z Wrocławia, który naprawdę nazywał się Skonieczny. Eljaszewicz w drodze do Miszychy napotkał dowódcę straży wojskowej, pułkownika Czerniajewa, i inżyniera Szaca, kierownika robót. Wziął obydwu do niewoli. W zamian za skonfiskowane rządowe pieniądze dał im kwit z podpisem: Syberyjski Legion Wolnych Polaków, ujawniając tym samym nazwę polskiej organizacji wojskowej.

Eljaszewicz połączył się z naczelnym wodzem, Celińskim, ten zaś, nie mogąc zbyt długo czekać na nadejście Szarmowicza z piechotą, polecił mu natychmiast zająć Posolsk. Eljaszewicz natknął się na rosyjski oddział dowodzony przez porucznika Kerna. Kilku powstańców padło w starciu, wielu dostało się do niewoli. Eljaszewicz, zaskoczony przybyciem do Posolska majora Rika z posiłkami, cofnął się do Miszychy, dokąd teraz również dotarł Szarmowicz z dwustoma źle uzbrojonymi piechurami. W takich warunkach przyjęcie decydującej bitwy było bardzo niebezpieczne. Celiński radził powrócić do nie zajętego przez Rosjan Kułtuku, aby stamtąd dojść do najbliżej położonej granicy chińskiej. Jego plan został odrzucony, albowiem sądzono, że Rosjanie już obsadzili południowe brzegi jeziora. Celiński zrzekł się dowództwa, które objął Szarmowicz.

Rosyjskie władze w Irkucku szybko zostały powiadomione o wybuchu powstania i energicznie mobilizowały swe siły do przeciwuderzenia. Szerząc fałszywe wieści, że zbuntowani więźniowie zamierzają wymordować tak Rosjan, jak i rdzennych mieszkańców Syberii, podburzały krajowców. Za każdego schwytanego powstańca wyznaczyły nagrodę. W ten sposób, oprócz rosyjskiego wojska, przeciwko garstce zesłanych Polaków ruszyła ludność: buriacka, tunguska, mongolska i chińska. Powstańcy zostali otoczeni.

Celiński na czele małego oddziału odłączył się od głównych sił, zamierzając przekroczyć granicę chińską. Szarmowicz natomiast, mając tylko stu pięćdziesięciu ludzi, przyjął decydującą bitwę pod Miszychą. Jego żołnierze po wystrzelaniu nabojów rzucali się do walki wręcz, by w końcu także ujść w tajgę. Podzieleni na małe grupy usiłowali się przedostać do Chin lub Mongolii. Zmęczeni oraz wyczerpani głodem wpadali w ręce wojska rosyjskiego lub krajowców.

– Biedacy, czyż nie zdawali sobie sprawy, że muszą przegrać nierówną walkę? – wtrącił Tomek, ciężko wzdychając.

– Co uczyniono z wziętymi do niewoli? – rzucił pytanie bosman.

Krasucki zmarszczył krzaczaste brwi, jakby coś sobie przypomniał, po czym rzekł:

– Obydwaj panowie znajdziecie najlepszą odpowiedź w wierszu napisanym przez jednego z poetów ku pamięci polskich powstańców nad Bajkałem[102]. Posłuchajcie, proszę:

Lepsza nam kula niźli takie życie!

Rzekli, powstali, rozbroili zbirów!

A gdy broń mieli, to w pierwszym zachwycie

Błysnęła ku nim ziemia łez i kirów. ||||||плащі скорботи

Potem pustynia, skąd nie ma wychodu –

Bój, gdzie szczęśliwsi giną, męki głodu –

I znów dawne pęta. Sąd otwarty…

Dla katów spisy żeru… Czy słyszycie?

Padł strzał – i drugi – i trzeci – i czwarty!

[102] Fragment wiersza: Na zgon rozstrzelanych w Irkucku, napisanego przez Kornela Ujejskiego, autora utworów patriotycznych, który żył w latach 1823–1897.

Bosman wydobył z kieszeni kraciastą chustkę. Hałaśliwie zaczął wycierać nos, Tomek natomiast odwrócił twarz do okna, kryjąc w ten sposób łzy cisnące mu się do oczu. Smuga wpił badawczy wzrok w Krasuckiego, jakby chciał przeniknąć jego najskrytsze myśli. Po dłuższej chwili milczenia nabił fajkę tytoniem i rzekł:

– Carat nieraz już stosował metodę szczucia jednych ujarzmionych narodów przeciwko drugim. Czynią to również z niemałym powodzeniem i inne państwa prowadzące zaborczą politykę. Jednak w przypadku polskich powstańców nad Bajkałem kłamstwa carskich urzędników mogły być dość szybko zdemaskowane. Przecież nieszczęśni skazańcy pragnęli jedynie odzyskać własną wolność!

– Niezawodnie ma pan rację! Безсумнівно||| Nawet mieszkańcy Irkucka patrzyli na ich tragedię ze szczerym współczuciem. Podczas rozprawy sądowej wyszła na jaw haniebna rola rządu carskiego, niesłusznie obwiniającego polskich więźniów o zamiar wymordowania Rosjan na Syberii – przyznał Krasucki. ||||||||||неправомірно|||||||||||

– Z wiersza wynika, że rozstrzelano czterech powstańców – wtrącił bosman. – A co stało się z resztą?

– Z siedmiu skazanych na karę śmierci ostatecznie rozstrzelano czterech przywódców: Szarmowicza, Celińskiego, Reinera i Kotkowskiego. Około czterystu zasądzono na wieczną bądź długoletnią katorgę lub nadzór policyjny.

– W jaki sposób wykonano wyroki śmierci? – zapytał Tomek.

– Pamiętna egzekucja odbyła się niedaleko rzeki Angara, u podnóża dzikich gór, na przedmieściu Uszakówka. Mimo że dzień był mroźny i mglisty, za rogatką Jakucką zgromadziło się wielu mieszkańców Irkucka. Brakło tylko Polaków przebywających w mieście. Władze zabroniły im pokazywania się na ulicach przez kilka dni. Gospodarzy domów uczyniono odpowiedzialnymi za swoich lokatorów.

– A to dranie! – oburzył się bosman.

– Znalazł się jednak ktoś, kto naruszył surowy zakaz. Polak, Bolesław Olszewski, w przebraniu syberyjskiego chłopa przekradł się na plac kaźni. On właśnie później opowiedział mi, jak się to wszystko odbyło – mówił dalej inżynier. – Czterech Polaków szło na śmierć jak przystało bohaterom. Towarzyszył im ksiądz irkucki, Polak zesłany na Sybir, Krzysztof Szwermicki. Szarmowicz widząc, że księdzu drżą dłonie, rzekł: „Ojcze, zamiast nam dodać otuchy, aby śmiało przyjąć śmierć z rąk tych niewolników caryzmu, aby im pokazać, że za wolność Polak umie umierać, ty sam upadasz i pociechy potrzebujesz, bo drży ci ręka, którą masz nas błogosławić! Bądź dobrej myśli, polski kapłanie, módl się nie za nas, ale za przyszłość Polski! Dla nas jest obojętne, czy zginiemy na własnej ziemi za jej wolność, czy nas zamordują na wygnaniu! Idea, co nam w życiu przyświecała, nie zginie”[103].

[103] Z pracy Władysława Jewsiewickiego: Na syberyjskim zesłaniu, PWN, 1959.

Szarmowicz pożegnał się ze współtowarzyszami niedoli. Stanął przy słupie wkopanym w ziemię. Gdy włożono mu śmiertelną koszulę, rzucił czapkę w górę i umarł z okrzykiem: Jeszcze Polska nie zginęła…

Jego czapka upadła w pobliżu rosyjskiego pułkownika. Ten odtrącił ją nogą. Wtedy z tłumu zebranego na placu rozległy się okrzyki: „Padlec!”[104]. Przy warkocie bębnów grzmiały salwy egzekucyjne…

[104] Padlec – podlec.

Krasucki zamilkł wzruszony.

Smuga pierwszy ocknął się z zadumy. Wytrząsnął popiół z wygasłej fajki. Spojrzał w okno wagonu. Świt różowił się w dali. A więc cała noc minęła na koszmarnych wspomnieniach.

– Już świta, zbliżamy się do Nerczyńska[105] – powiedział.

[105] Nerczyńsk leży nad rzeką Nercza w południowo-wschodniej części Syberii, znany z rynków futrzarskiego, herbacianego i bydlęcego. Założony jako fort w 1658 r., stanowił przez dwa wieki najdalej wysunięty na Dalekim Wschodzie posterunek rosyjski.

Słowa Smugi wyrwały Tomka z zamyślenia. |||Томка|| Znów spojrzał w okno. W jasnoczerwonych odblaskach poranka wokół rozpościerał się pagórkowaty krajobraz, bardzo przypominający martwą pustynię. W niektórych miejscach monotonię dzikiej krainy zakłócały erozyjne doliny poprzeczne, wąskie i głębokie o wysokich, stromych, kamienistych zboczach, bądź też ponure wąwozy porosłe skarłowaciałymi krzewami. |||||||||||||||||||||каньйони||| Od czasu do czasu wśród zawiłej sieci suchych wądołów i dolin pojawiały się, okolone lasostepem sosnowym, wyspy stepów trawiasto-zielnych, tworzących mieszaninę roślin stepowych i łąkowych. Krzewiły się na nich: wiechlina, strzęplica oraz turzyca stepowa, ostnica włosowata, driakiew Fischera i targanek dauryjski.

Widok wysp stepowych[106] przyprawił Tomka o zupełnie zrozumiałe podniecenie. Zbliżali się do celu wyprawy – Nerczyńska! Niepewność, nadzieja i podstępny strach na przemian wkradały się do serca młodzieńca. Narazili się na tyle trudów i niebezpieczeństw, by dotrzeć do dalekiego miejsca zesłania Zbyszka! Czy uda się im teraz uprowadzić go stamtąd? Jakby szukając odpowiedzi na dręczące go pytanie, Tomek mimo woli spojrzał na swych przyjaciół. Smuga pykał z krótkiej fajeczki i leniwym wzrokiem śledził kłęby dymu unoszące się w powietrzu, bosman natomiast opuścił głowę na piersi, drzemiąc w najlepsze. Krasucki, przypadkowy towarzysz podróży, przeglądał jakieś notatki. Tomek rozchmurzył się i odetchnął z ulgą. Ryzykowna wyprawa musi przecież osiągnąć zamierzony cel, skoro przewodzą jej tak rozważni i nieustraszeni ludzie jak Smuga, ojciec i bosman!

[106] Najbardziej charakterystyczne na Zabajkalu stepy wyspowe to: Nerczyński, Jerawiński, Barguziński i Olchoński.