×

Wir verwenden Cookies, um LingQ zu verbessern. Mit dem Besuch der Seite erklärst du dich einverstanden mit unseren Cookie-Richtlinien.

image

Bolesław Prus "Lalka", Tom I, ROZDZIAŁ PIĄTY: DEMOKRATYZACJA PANA I MARZENIA PANNY Z TOWARZYSTWA

ROZDZIAŁ PIĄTY: DEMOKRATYZACJA PANA I MARZENIA PANNY Z TOWARZYSTWA

Pan Tomasz Łęcki z jedyną córką Izabelą i kuzynką panną Florentyną nie mieszkał we własnej kamienicy, lecz wynajmował lokal, złożony z ośmiu pokojów, w stronie Alei Ujazdowskiej.

Miał tam salon o trzech oknach, gabinet własny, gabinet córki, sypialnią dla siebie, sypialnią dla córki, pokój stołowy, pokój dla panny Florentyny i garderobę, nie licząc kuchni i mieszkania dla służby, składającej się ze starego kamerdynera Mikołaja, jego żony, która była kucharką, i panny służącej, Anusi. Mieszkanie posiadało wielkie zalety.

Było suche, ciepłe, obszerne, widne. Miało marmurowe schody, gaz, dzwonki elektryczne i wodociągi. Każdy pokój w miarę potrzeby łączył się z innymi lub tworzył zamkniętą w sobie całość. Sprzętów wreszcie miało liczbę dostateczną, ani za mało, ani za wiele, a każdy odznaczał się raczej wygodną prostotą aniżeli skaczącymi do oczu ozdobami. Kredens budził w widzu uczucie pewności, że z niego nie zginą srebra; łóżko przywodziło na myśl bezpieczny spoczynek dobrze zasłużonych; stół można było obciążyć, na krześle usiąść bez obawy załamania się, na fotelu marzyć. Kto tu wszedł, miał swobodę ruchu; nie potrzebował lękać się, że mu coś zastąpi drogę lub że on coś zepsuje.

Czekając na gospodarza nie nudził się, otaczały go bowiem rzeczy, które warto było oglądać. Zarazem widok przedmiotów, wyrobionych nie wczoraj i mogących służyć kilku pokoleniom, nastrajał go na jakiś ton uroczysty. Na tym poważnym tle dobrze zarysowywali się jego mieszkańcy.

Pan Tomasz Łęcki był to sześćdziesięciokilkoletni człowiek, niewysoki, pełnej tuszy, krwisty.

Nosił nieduże wąsy białe i do góry podczesane włosy, tej samej barwy. Miał siwe, rozumne oczy, postawę wyprostowaną, chodził ostro. Na ulicy ustępowano mu z drogi - a ludzie prości mówili: oto musi być pan z panów. Istotnie, pan Łęcki liczył w swoim rodzie całe szeregi senatorów.

Ojciec jego jeszcze posiadał miliony, a on sam za młodu krocie. Później jednak część majątku pochłonęły zdarzenia polityczne, resztę - podróże po Europie i wysokie stosunki. Pan Tomasz bywał bowiem przed rokiem 1870 na dworze francuskim, następnie na wiedeńskim i włoskim. Wiktor Emanuel, oczarowany pięknością jego córki, zaszczycał go swoją przyjaźnią i nawet chciał mu nadać tytuł hrabiego. Nie dziw, że pan Tomasz po śmierci wielkiego króla przez dwa miesiące nosił na kapeluszu krepę. Od paru lat pan Tomasz nie ruszał się z Warszawy, za mało mając już pieniędzy, ażeby błyszczeć na dworach.

Za to jego mieszkanie stało się ogniskiem eleganckiego świata i było nim aż do czasu rozejścia się pogłosek, że pan Tomasz postradał nie tylko swój majątek, ale nawet posag panny Izabeli. Pierwsi cofnęli się epuzerowie, za nimi damy mające brzydkie córki, z pozostałą zaś resztą zerwał sam pan Tomasz i ograniczył swoje znajomości wyłącznie do stosunków z familią.

Lecz gdy i tu zauważył zniżenie się uczuciowej temperatury, zupełnie wycofał się z towarzystwa, a nawet ku zgorszeniu wielu szanownych osób, jako właściciel domu w Warszawie, wpisał się do Resursy Kupieckiej. Chciano go tam zrobić prezesem, ale nie zgodził się. Tylko jego córka bywała u sędziwej hrabiny Karolowej i paru jej przyjaciółek, co znowu dało początek pogłosce, że pan Tomasz jeszcze posiada majątek i że zerwał z towarzystwem w części przez dziwactwo, w części dla poznania rzeczywistych przyjaciół i wybrania córce męża, który by ją kochał dla niej samej, nie dla posagu.

Więc znowu dokoła panny Łęckiej począł zbierać się tłum wielbicieli, a na stoliku w jej salonie stosy biletów wizytowych.

Gości jednak nie przyjmowano, co zresztą między nimi nie wywołało zbyt wielkiego oburzenia, ponieważ rozeszła się trzecia z kolei pogłoska, że Łęckiemu licytują kamienicę. Tym razem w towarzystwie powstał zamęt.

Jedni twierdzili, że pan Tomasz jest zdeklarowanym bankrutem, drudzy gotowi byli przysiąc, że zataił majątek, aby zapewnić szczęście jedynaczce. Kandydaci do małżeństwa i ich rodziny znaleźli się w dręczącej niepewności. Ażeby więc nic nie ryzykować i nic nie stracić, składali hołdy pannie Izabeli nie angażując się zbytecznie i po cichu rzucali w jej domu swoje karty, prosząc Boga, ażeby ich czasem nie zaproszono przed wyklarowaniem się sytuacji. O rewizytach ze strony pana Tomasza nie było mowy.

Usprawiedliwiano go ekscentrycznością i smutkiem po Wiktorze Emanuelu. Tymczasem pan Tomasz w dzień spacerował po Alejach, a wieczorem grywał w wista w resursie.

Fizjognomia jego była zawsze tak spokojna, a postawa tak dumna, że wielbiciele jego córki zupełnie potracili głowy. Rozważniejsi czekali, ale śmielsi poczęli znowu darzyć ją powłóczystymi spojrzeniami, cichym westchnieniem lub drżącym uściskiem ręki, na co panna odpowiadała lodowatą, a niekiedy pogardliwą obojętnością. Panna Izabela była niepospolicie piękną kobietą.

Wszystko w niej było oryginalne i doskonałe. Wzrost więcej niż średni, bardzo kształtna figura, bujne włosy blond z odcieniem popielatym, nosek prosty, usta trochę odchylone, zęby perłowe, ręce i stopy modelowe. Szczególne wrażenie robiły jej oczy, niekiedy ciemne i rozmarzone, niekiedy pełne iskier wesołości, czasem jasnoniebieskie i zimne jak lód. Uderzająca była gra jej fizjognomii.

Kiedy mówiła, mówiły jej usta, brwi, nozdrza, ręce, cała postawa, a nade wszystko oczy, którymi zdawało się, że chce przelać swoją duszę w słuchacza. Kiedy słuchała, zdawało się, że chce wypić duszę z opowiadającego. Jej oczy umiały tulić, pieścić, płakać bez łez, palić i mrozić. Niekiedy można było myśleć, że rozmarzona otoczy kogoś rękoma i oprze mu głowę na ramieniu; lecz gdy szczęśliwy topniał z rozkoszy, nagle wykonywała jakiś ruch, który mówił, że schwycić jej niepodobna, gdyż albo wymknie się, albo odepchnie, albo po prostu każe lokajowi wyprowadzić wielbiciela za drzwi... Ciekawym zjawiskiem była dusza panny Izabeli.

Gdyby ją kto szczerze zapytał: czym jest świat, a czym ona sama ?

niezawodnie odpowiedziałaby, że świat jest zaczarowanym ogrodem, napełnionym czarodziejskimi zamkami, a ona - boginią czy nimfą uwięzioną w formy cielesne. Panna Izabela od kolebki żyła w świecie pięknym i nie tylko nadludzkim, ale - nadnaturalnym.

Sypiała w puchach, odziewała się w jedwabie i hafty, siadała na rzeźbionych i wyściełanych hebanach lub palisandrach, piła z kryształów, jadała ze sreber i porcelany kosztownej jak złoto. Dla niej nie istniały pory roku, tylko wiekuista wiosna, pełna łagodnego światła, żywych kwiatów i woni.

Nie istniały pory dnia, gdyż nieraz przez całe miesiące kładła się spać o ósmej rano, a jadała obiad o drugiej po północy. Nie istniały różnice położeń jeograficznych, gdyż w Paryżu, Wiedniu, Rzymie, Berlinie czy Londynie znajdowali się ci sami ludzie, te same obyczaje, te same sprzęty, a nawet te same potrawy: zupy z wodorostów Oceanu Spokojnego, ostrygi z Morza Północnego, ryby z Atlantyku albo z Morza Śródziemnego, zwierzyna ze wszystkich krajów, owoce ze wszystkich części świata. Dla niej nie istniała nawet siła ciężkości, gdyż krzesła jej podsuwano, talerze podawano, ją samą na ulicy wieziono, na schody wprowadzano, na góry wnoszono. Woalka chroniła ją od wiatru, kareta od deszczu, sobole od zimna, parasolka i rękawiczki od słońca.

I tak żyła z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, wyższa nad ludzi, a nawet nad prawa natury. Dwa razy spotkała ją straszna burza, raz w Alpach, drugi - na Morzu Śródziemnym. Truchleli najodważniejsi, ale panna Izabela ze śmiechem przysłuchiwała się łoskotowi druzgotanych skał i trzeszczeniu okrętu, ani przypuszczając możliwości niebezpieczeństwa. Natura urządziła dla niej piękne widowisko z piorunów, kamieni i morskiego odmętu, jak w innym czasie pokazała jej księżyc nad Jeziorem Genewskim albo nad wodospadem Renu rozdarła chmury, które zakrywały słońce. To samo przecie robią co dzień maszyniści teatrów i nawet w zdenerwowanych damach nie wywołują obawy. Ten świat wiecznej wiosny, gdzie szeleściły jedwabie, rosły tylko rzeźbione drzewa, a glina pokrywała się artystycznymi malowidłami, ten świat miał swoją specjalną ludność.

Właściwymi jego mieszkańcami były księżniczki i książęta, hrabianki i hrabiowie tudzież bardzo stara i majętna szlachta obojej płci. Znajdowały się tam jeszcze damy zamężne i panowie żonaci w charakterze gospodarzy domów, matrony strzegące wykwintnego obejścia i dobrych obyczajów i starzy panowie, którzy zasiadali na pierwszych miejscach przy stole, oświadczali młodzież, błogosławili ją i grywali w karty. Byli też biskupi, wizerunki Boga na ziemi, wysocy urzędnicy, których obecność zabezpieczała świat od nieporządków społecznych i trzęsienia ziemi, a nareszcie dzieci, małe cherubiny, zesłane z nieba po to, ażeby starsi mogli urządzać kinderbale. Wśród stałej ludności zaczarowanego świata ukazywał się od czasu do czasu zwykły śmiertelnik, który na skrzydłach reputacji potrafił wzbić się aż do szczytów Olimpu.

Zwykle bywał nim jakiś inżynier, który łączył oceany albo wiercił czy też budował Alpy. Był jakiś kapitan, który w walce z dzikimi stracił swoją kompanię, a sam okryty ranami ocalał dzięki miłości murzyńskiej księżniczki. Był podróżnik, który podobno odkrył nową część świata, rozbił się z okrętem na bezludnej wyspie i bodaj czy nie kosztował ludzkiego mięsa. Bywali tam wreszcie sławni malarze, a nade wszystko natchnieni poeci, którzy w sztambuchach hrabianek pisywali ładne wiersze, mogli kochać się bez nadziei i uwieczniać wdzięki swoich okrutnych bogiń naprzód w gazetach, a następnie w oddzielnych tomikach, drukowanych na welinowym papierze.

Cała ta ludność, między którą ostrożnie przesuwali się wygalonowani lokaje, damy do towarzystwa, ubogie kuzynki i łaknący wyższych posad kuzyni, cała ta ludność obchodziła wieczne święto.

Od południa składano sobie i oddawano wizyty i rewizyty albo zjeżdżano się w magazynach.

Ku wieczorowi bawiono się przed obiadem, w czasie obiadu i po obiedzie. Potem jechano na koncert lub do teatru, ażeby tam zobaczyć inny sztuczny świat, gdzie bohaterowie rzadko kiedy jedzą i pracują, ale za to wciąż gadają sami do siebie- gdzie niewierność kobiet staje się źródłem wielkich katastrof i gdzie kochanek, zabity przez męża w piątym akcie, na drugi dzień zmartwychwstaje w pierwszym akcie, ażeby popełniać te same błędy i gadać do siebie nie będąc słyszanym przez osoby obok stojące. Po wyjściu z teatru znowu zbierano się w salonach, gdzie służba roznosiła zimne i gorące napoje, najęci artyści śpiewali, młode mężatki słuchały opowiadań porąbanego kapitana o murzyńskiej księżniczce, panny rozmawiały z poetami o powinowactwie dusz, starsi panowie wykładali inżynierom swoje poglądy na inżynierią, a damy w średnim wieku półsłówkami i spojrzeniami walczyły między sobą o podróżnika, który jadł ludzkie mięso. Potem zasiadano do kolacji, gdzie usta jadły, żołądki trawiły, a buciki rozmawiały o uczuciach lodowatych serc i marzeniach głów niezawrotnych. A potem - rozjeżdżano się, ażeby w śnie rzeczywistym nabrać sił do snu życia. Poza tym czarodziejskim był jeszcze inny świat - zwyczajny.

O jego istnieniu wiedziała panna Izabela i nawet lubiła mu się przypatrywać z okna karety, wagonu albo z własnego mieszkania.

W takich ramach i z takiej odległości wydawał on się jej malowniczym i nawet sympatycznym. Widywała rolników powoli orzących ziemię - duże fury ciągnione przez chudą szkapę - roznosicieli owoców i jarzyn - starca, który tłukł kamienie na szosie - posłańców idących gdzieś z pośpiechem - ładne i natrętne kwiaciarki - rodzinę złożoną z ojca, bardzo otyłej matki i czworga dzieci, parami trzymających się za ręce - eleganta niższej sfery, który jechał dorożką i rozpierał się w sposób bardzo zabawny - czasem pogrzeb. I mówiła sobie, że tamten świat, choć niższy, jest ładny; jest nawet ładniejszy od obrazów rodzajowych, gdyż porusza się i zmienia co chwilę. I jeszcze wiedziała panna Izabela, że jak w oranżeriach rosną kwiaty, a w winnicach winogrona, tak w tamtym, niższym świecie wyrastają rzeczy jej potrzebne.

Stamtąd pochodzi jej wierny Mikołaj i Anusia, tam robią rzeźbione fotele, porcelanę, kryształy i firanki, tam rodzą się froterzy, tapicerowie, ogrodnicy i panny szyjące suknie. Będąc raz w magazynie kazała zaprowadzić się do szwalni i bardzo ciekawym wydał się jej widok kilkudziesięciu pracownic, które krajały; fastrygowały i układały na formach fałdy ubrań. Była pewna, że robi im to wielką przyjemność, ponieważ te panny, które brały jej miarę albo przymierzały suknie, były zawsze uśmiechnięte i bardzo zainteresowane tym, ażeby strój leżał na niej dobrze. I jeszcze wiedziała panna Izabela, że na tamtym, zwyczajnym świecie trafiają się ludzie nieszczęśliwi.

Więc każdemu ubogiemu, o ile spotkał ją, kazała dawać po kilka złotych ; raz spotkawszy mizerną matkę z bladym jak wosk dzieckiem przy piersi oddała jej bransoletę, a brudne, żebrzące dzieci obdarzała cukierkami i całowała z pobożnym uczuciem. Zdawało się jej, że w którymś z tych biedaków, a może w każdym, jest utajony Chrystus, który zastąpił jej drogę, ażeby dać okazję do spełnienia dobrego czynu. W ogóle dla ludzi z niższego świata miała serce życzliwe.

Przychodziły jej na myśl słowa Pisma Świętego: "W pocie czoła pracować będziesz." Widocznie popełnili oni jakiś ciężki grzech, skoro skazano ich na pracę; ależ tacy jak ona aniołowie nie mogli nie ubolewać nad ich losem. Tacy jak ona, dla której największą pracą było dotknięcie elektrycznego dzwonka albo wydanie rozkazu. Raz tylko niższy świat zrobił na niej potężne wrażenie.

Pewnego dnia, we Francji, zwiedzała fabrykę żelazną.

Zjeżdżając z góry, w okolicy pełnej lasów i łąk, pod szafirowym niebem zobaczyła otchłań wypełnioną obłokami czarnych dymów i białych par i usłyszała głuchy łoskot, zgrzyt i sapanie machin. Potem widziała piece, jak wieże średniowiecznych zamków, dyszące płomieniami - potężne koła, które obracały się z szybkością błyskawic - wielkie rusztowania, które same toczyły się po szynach - strumienie rozpalonego do białości żelaza i półnagich robotników, jak spiżowe posągi, o ponurych wejrzeniach. Ponad tym wszystkim - krwawa łuna, warczenie kół, jęki miechów, grzmot młotów i niecierpliwe oddechy kotłów, a pod stopami dreszcz wylęknionej ziemi. Wtedy zdało się jej, że z wyżyn szczęśliwego Olimpu zstąpiła do beznadziejnej otchłani Wulkana, gdzie cyklopowie kują pioruny mogące zdruzgotać sam Olimp.

Przyszły jej na myśl legendy o zbuntowanych olbrzymach, o końcu tego pięknego świata, w którym przebywała, i pierwszy raz w życiu ją, boginię, przed którą gięli się marszałkowie i senatorzy, zdjęła trwoga. - To są straszni ludzie, papo... - szepnęła do ojca.

Ojciec milczał, tylko mocniej przycisnął jej ramię.

- Ale kobietom oni nic złego nie zrobią ?

- Tak, nawet oni - odpowiedział pan Tomasz.

W tej chwili pannę Izabelę ogarnął wstyd na myśl, że troszczyła się tylko o kobiety.

Więc szybko dodała: - A jeżeli nam, to i wam nie zrobią nic złego...

Ale pan Tomasz uśmiechnął się i potrząsnął głową.

W owym czasie dużo mówiono o zbliżającym się końcu starego świata, a pan Tomasz głęboko odczuwał to, z wielkimi trudnościami wydobywając pieniądze od swoich pełnomocników. Odwiedziny fabryki stanowiły ważną epokę w życiu panny Izabeli.

Z religijną czcią czytywała ona poezje swego dalekiego kuzyna, Zygmunta, i zdawało się jej, że dziś znalazła ilustrację do Nieboskiej komedii. Odtąd często marzyła o zmroku, że na górze kąpiącej się w słońcu, skąd zjeżdżał jej powóz do fabryki, stoją Okopy Św. Trójcy, a w tej dolinie zasnutej dymami i parą było obozowisko zbuntowanych demokratów, gotowych lada chwila ruszyć do szturmu i zburzyć jej piękny świat. Teraz dopiero zrozumiała, jak gorąco kocha tę swoją duchową ojczyznę, gdzie kryształowe pająki zastępują słońce, dywany - ziemię, posągi i kolumny - drzewa.

Tę drugą ojczyznę, która ogarnia arystokrację wszystkich narodów, wykwintność wszystkich czasów i najpiękniejsze zdobycze cywilizacji. I to wszystko miałoby runąć, umrzeć albo rozpierzchnąć się!...

Rycerska młodzież, która śpiewa z takim uczuciem, tańczy z wdziękiem, pojedynkuje się z uśmiechem albo skacze na środku jeziora w wodę za zgubionym kwiatkiem ?... Mają zginąć te ukochane przyjaciółki, które okrywały ją tyloma pieszczotami albo siedząc u jej nóg opowiadały jej tyle drobnych tajemnic, albo oddalone od niej pisywały takie długie, bardzo długie listy, w których tkliwe uczucia mieszały się z nader wątpliwą ortografią ? A ta dobra służba, która ze swymi panami postępuje tak, jakby zaprzysięgała im dozgonną miłość, wierność i posłuszeństwo?

A te modystki, które zawsze witają ją z uśmiechem i tak pamiętają o najdrobniejszym szczególe jej tualety, tak dokładnie wiedzą o jej triumfach ? A te piękne konie, którym jaskółka mogłaby zazdrościć lotu, a te psy mądre i przywiązane jak ludzie, a te ogrody, gdzie ręka ludzka powznosiła pagórki, wylewała strumienie, modelowała drzewa ?... I to wszystko miałoby kiedyś zniknąć ?... Od tych rozmyślań przybył pannie Izabeli na twarz nowy wyraz łagodnego smutku, który ją robił jeszcze piękniejszą.

Mówiono, że już zupełnie dojrzała. Rozumiejąc, że wielki świat jest wyższym światem, panna Izabela dowiedziała się powoli, że do tych wyżyn wzbić się można i stale na nich przebywać tylko za pomocą dwóch skrzydeł : urodzenia i majątku.

Urodzenie zaś i majątek są przywiązane do pewnych wybranych familii, jak kwiat i owoc pomarańczy do pomarańczowego drzewa. Bardzo też jest możliwym, że dobry Bóg widząc dwie dusze z pięknymi nazwiskami, połączone węzłem sakramentu, pomnaża ich dochody i zsyła im na wychowanie aniołka, który w dalszym ciągu podtrzymuje sławę rodów swoimi cnotami, dobrym ułożeniem i pięknością. Stąd wynika obowiązek oględnego zawierania małżeństw, na czym najlepiej znają się stare damy i sędziwi panowie. Wszystko znaczy trafny dobór nazwisk i majątków. Miłość bowiem, nie ta szalona, o jakiej marzą poeci, ale prawdziwie chrześcijańska, zjawia się dopiero po sakramencie i najzupełniej wystarcza, ażeby żona umiała pięknie prezentować się w domu, a mąż z powagą asystować jej w świecie. Tak było dawniej i było dobrze, według zgodnej opinii wszystkich matron.

Dziś zapomniano o tym i jest źle : mnożą się mezalianse i upadają wielkie rodziny. " I nie ma szczęścia w małżeństwach" - dodawała po cichu panna Izabela, której młode mężatki opowiedziały niejeden sekret domowy.

Dzięki nawet tym opowiadaniom nabrała dużego wstrętu do małżeństwa i lekkiej wzgardy dla mężczyzn.

Mąż w szlafroku, który ziewa przy żonie, całuje ją mając pełne usta dymu z cygar, często odzywa się: "A dajże mi spokój" , albo po prostu : "Głupia jesteś!...

- ten mąż, który robi hałasy w domu za nowy kapelusz, a za domem wydaje pieniądze na ekwipaże dla aktorek - to wcale nieciekawe stworzenie : Co najgorsze, że każdy z nich przed ślubem był gorącym wielbicielem, mizerniał nie widząc długo swej pani, rumienił się, kiedy ją spotkał, a nawet niejeden obiecywał zastrzelić się z miłości. Toteż mając lat ośmnaście, panna Izabela tyranizowała mężczyzn chłodem.

Kiedy Wiktor Emanuel raz pocałował ją w rękę, uprosiła ojca, że tego samego dnia wyjechali z Rzymu. W Paryżu oświadczył się jej pewien bogaty hrabia francuski, odpowiedziała mu, że jest Polką i za cudzoziemca nie wyjdzie. Podolskiego magnata odepchnęła zdaniem, że odda swoją rękę tylko temu, kogo pokocha, a na co się jeszcze nie zanosi, a oświadczyny jakiegoś amerykańskiego milionera zbyła wybuchem śmiechu. Takie postępowanie na kilka lat wytworzyło dokoła panny pustkę.

Podziwiano ją i wielbiono, ale z daleka; nikt bowiem nie chciał narażać się na szyderczą odmowę. Po przejściu pierwszego niesmaku panna Izabela zrozumiała, że małżeństwo trzeba przyjąć takim, jakie jest.

Była już zdecydowana wyjść za mąż, pod tym wszakże warunkiem, aby przyszły towarzysz - podobał się jej, miał piękne nazwisko i odpowiedni majątek. Rzeczywiście, trafiali się jej ludzie piękni, majętni i utytułowani; na nieszczęście jednak, żaden nie łączył w sobie wszystkich trzech warunków, więc - znowu upłynęło kilka lat. Nagle rozeszły się wieści o złym stanie interesów pana Tomasza i - z całego legionu konkurentów - zostało pannie Izabeli tylko dwu poważnych : pewien baron i pewien marszałek, bogaci, ale starzy.

Teraz spostrzegła panna Izabela, że w wielkim świecie usuwa jej się grunt pod nogami, więc zdecydowała się obniżyć skalę wymagań.

Ale że baron i marszałek, pomimo swoich majątków budzili w niej niepokonaną odrazę, więc odkładała stanowczą decyzję z dnia na dzień. Tymczasem pan Tomasz zerwał z towarzystwem. Marszałek nie mogąc się doczekać odpowiedzi wyjechał na wieś, strapiony baron za granicę i - panna Izabela pozostała kompletnie samą. Wprawdzie wiedziała, że każdy z nich wróci na pierwsze zawołanie, ale - którego tu wybrać ?... jak przytłumić wstręt ?... Nade wszystko zaś, czy podobna robić z siebie taką ofiarę mając niejaką pewność, że kiedyś odzyska majątek, i wiedząc, że wówczas znowu będzie mogła wybierać. Tym razem już wybierze, poznawszy, jak ciężko jej żyć poza towarzystwem salonów... Jedna rzecz w wysokim stopniu ułatwiała jej wyjście za mąż dla stanowiska.

Oto panna Izabela nigdy. nie była zakochaną. Przyczyniał się do tego jej chłodny temperament, wiara, że małżeństwo obejdzie się bez poetycznych dodatków, nareszcie miłość idealna, najdziwniejsza, o jakiej słyszano. Raz zobaczyła w pewnej galerii rzeźb posąg Apollina, który na niej zrobił tak silne wrażenie, że kupiła piękną jego kopię i ustawiła w swoim gabinecie.

Przypatrywała mu się całymi godzinami, myślała o nim i... kto wie, ile pocałunków ogrzało ręce i nogi marmurowego bóstwa ?... I stał się cud: pieszczony przez kochającą kobietę głaz ożył. A kiedy pewnej nocy zapłakana usnęła, nieśmiertelny zstąpił ze swego piedestału i przyszedł do niej w laurowym wieńcu na głowie, jaśniejący mistycznym blaskiem. Siadł na krawędzi jej łóżka, długo patrzył na nią oczyma, z których przeglądała wieczność, a potem objął ją w potężnym uścisku i pocałunkami białych ust ocierał łzy i chłodził jej gorączkę.

Odtąd nawiedzał ją coraz częściej i omdlewającej w jego objęciach szeptał on, bóg światła, tajemnice nieba i ziemi, jakich dotychczas nie wypowiedziano w śmiertelnym języku.

A przez miłość dla niej sprawił jeszcze większy cud, gdyż w swym boskim obliczu kolejno ukazywał jej wypiększone rysy tych ludzi, którzy kiedykolwiek zrobili na niej wrażenie. Raz był podobnym do odmłodzonego jenerała-bohatera, który wygrał bitwę i z wyżyn swego siodła patrzył na śmierć kilku tysięcy walecznych.

Drugi raz przypominał twarzą najsławniejszego tenora, któremu kobiety rzucały kwiaty pod nogi, a mężczyźni wyprzęgali konie z powozu. Inny raz był wesołym i pięknym księciem krwi jednego z najstarszych domów panujących ; inny raz dzielnym strażakiem, który za wydobycie trzech osób z płomieni na piątym piętrze dostał legię honorową ; inny raz był wielkim rysownikiem, który przytłaczał świat bogactwem swojej fantazji, a inny raz weneckim gondolierem albo cyrkowym atletą nadzwyczajnej urody i siły. Każdy z tych ludzi przez pewien czas zaprzątał tajemne myśli panny Izabeli, każdemu poświęcała najcichsze westchnienia rozumiejąc, że dla tych czy innych powodów kochać go nie może, i - każdy z nich za sprawą bóstwa ukazywał się w jego postaci, w półrzeczywistych marzeniach.

A od tych widzeń oczy panny Izabeli przybrały nowy wyraz- jakiegoś nadziemskiego zamyślenia. Niekiedy spoglądały one gdzieś ponad ludzi i poza świat; a gdy jeszcze jej popielate włosy na czole ułożyły się tak dziwnie, jakby je rozwiał tajemniczy podmuch, patrzącym zdawało się, że widzą anioła albo świętą. Przed rokiem w jednej z takich chwil zobaczył pannę Izabelę Wokulski.

Odtąd serce jego nie zaznało spokoju. Prawie w tym samym czasie pan Tomasz zerwał z towarzystwem i na znak swoich rewolucyjnych usposobień zapisał się do Resursy Kupieckiej.

Tam z pomiatanymi niegdyś garbarzami, szczotkarzami i dystylatorami grywał w wista, głosząc na prawo i na lewo, że arystokracja nie powinna zasklepiać się w wyłączności, ale przodować oświeconemu mieszczaństwu, a przez nie narodowi. Za co wywzajemniając się, dumni dziś garbarze, szczotkarze i dystylatorzy raczyli przyznawać, że pan Tomasz jest jedynym arystokratą, który pojął swe obowiązki względem kraju i spełnia je sumiennie. Mogli byli dodać: spełnia co dzień od dziewiątej wieczór do północy. I kiedy w ten sposób pan Tomasz dźwigał jarzmo stanowiska, panna Izabela trawiła się w samotności i ciszy swego pięknego lokalu.

Nieraz Mikołaj już twardo drzemał w fotelu, panna Florentyna, zatkawszy sobie uszy watą, na dobre spała, a do pokoju panny Izabeli sen jeszcze nie zapukał, odpędzany przez wspomnienia. Wtedy zrywała się z łóżka i odziana w lekki szlafroczek całymi godzinami chodziła po salonie, gdzie dywan głuszył jej kroki i tylko tyle było światła, ile go rzucały dwie skąpe latarnie uliczne. Chodziła, a w ogromnym pokoju tłoczyły się jej smutne myśli i widziadła osób, które tu kiedyś bywały.

Tu drzemie stara księżna; tu dwie hrabiny informują się u prałata: czy można dziecko ochrzcić wodą różaną? Tu rój młodzieży zwraca ku niej tęskne spojrzenia albo udanym chłodem usiłuje podniecić w niej ciekawość; a tam girlanda panien, które pieszczą ją wzrokiem, podziwiają albo jej zazdroszczą. Pełno świateł, szelestów, rozmów, których większa część, jak motyle około kwiatów, krążyły około jej piękności. Gdzie ona się znalazła, tam obok niej wszystko bladło; inne kobiety były jej tłem, a mężczyźni niewolnikami. I to wszystko przeszło!...

I dziś w tym salonie - chłodno; ciemno i pusto... Jest tylko ona i niewidzialny pająk smutku, który zawsze zasnuwa szarą siecią te miejsca, gdzie byliśmy szczęśliwi i skąd szczęście uciekło. Już uciekło!... Panna Izabela wyłamywała sobie palce, ażeby pohamować się od łez, których wstyd jej było nawet w pustce i w nocy. Wszyscy ją opuścili, z wyjątkiem - hrabiny Karolowej, która kiedy wezbrał jej zły humor, przychodziła tu i szeroko zasiadłszy na kanapie, prawiła wśród westchnień :

- Tak, droga Belciu, musisz przyznać, że popełniłaś kilka błędów nie do darowania.

Nie mówię o Wiktorze Emanuelu, bo tamto był przelotny kaprys króla - trochę liberalnego i zresztą bardzo zadłużonego. Na takie stosunki trzeba mieć więcej - nie powiem: taktu, ale - doświadczenia - ciągnęła hrabina, skromnie spuszczając powieki. - Ale wypuścić czy - jeżeli chcesz - odrzucić hrabiego Saint-Auguste, to już daruj!.. Człowiek młody, majętny, bardzo dobrze, i jeszcze z taką karierą!... Teraz właśnie przewodniczy jednej deputacji do Ojca świętego i zapewne dostanie specjalne błogosławieństwo dla całej rodziny, no - a hrabia Chambord nazywa go cher cousin... Ach, Boże! - Myślę, ciociu, że martwić się tym już za późno - wtrąciła panna Izabela.

- Alboż ja chcę cię martwić, biedne dziecko!

I bez tego czekają cię ciosy, które ukoić może tylko głęboka wiara. Zapewne wiesz, że ojciec stracił wszystko, nawet resztę twego posagu ? - Cóż ja na to poradzę ?

- A jednak ty tylko możesz radzić i powinnaś - mówiła hrabina z naciskiem.

- Marszałek nie jest wprawdzie Adonisem, no - ale... Gdyby nasze obowiązki były do spełnienia łatwe, nie istniałaby zasługa. Zresztą, mój Boże, któż nam broni mieć na dnie duszy jakiś ideał, o którym myśl osładza najcięższe chwile ? Na koniec, mogę cię zapewnić, że położenie pięknej kobiety, mającej starego męża, nie należy do najgorszych. Wszyscy interesują się nią, mówią o niej, składają hołdy jej poświęceniu, a znowu stary mąż jest mniej wymagający od męża w średnim wieku... - Ach, ciociu...

- Tylko bez egzaltacji, Belciu!

Nie masz lat szesnastu i na życie musisz patrzeć serio. Nie można przecie dla jakiejś idiosynkrazji poświęcić bytu ojca, a choćby Flory i waszej służby. Wreszcie pomyśl, ile ty, przy twym szlachetnym serduszku, mogłabyś zrobić dobrego rozporządzając znacznym majątkiem. - Ależ, ciociu, marszałek jest obrzydliwy.

Jemu nie żony trzeba, ale niańki, która by mu ocierała usta. - Nie upieram się przy marszałku, więc baron...

- Baron jeszcze starszy, farbuje się, różuje i ma jakieś plamy na rękach.

Hrabina podniosła się z kanapy.

- Nie nalegam, moja droga, nie jestem swatką, to należy do pani Meliton.

Zwracam tylko uwagę, że nad ojcem wisi katastrofa. - Mamy przecie kamienicę.

- Którą sprzedają najdalej po św.

Janie, tak że nawet twoja suma spadnie. - Jak to - dom, który kosztował sto tysięcy, sprzedadzą za sześćdziesiąt ?...

- Bo on niewart więcej, bo ojciec za dużo wydał.

Wiem to od budowniczego, który oglądał go z polecenia Krzeszowskiej. - Więc w ostateczności mamy serwis... srebra... - wybuchnęła panna Izabela załamując ręce.

Hrabina ucałowała ją kilkakrotnie.

- Drogie, kochane dziecko - mówiła łkając - że też właśnie ja muszę tak ranić ci serce!...

Słuchaj więc... Ojciec ma jeszcze długi wekslowe, jakieś parę tysięcy rubli. Otóż te długi... uważasz... te długi ktoś skupił... kilka dni temu, w końcu marca. Domyślamy się, że to zrobiła Krzeszowska... - Cóż za nikczemność!

- szepnęła panna Izabela. - Ale mniejsza o nią... Na pokrycie paru tysięcy rubli wystarczy mój serwis i srebra. - Są one warte bez porównania więcej, ale - kto dziś kupi rzeczy tak kosztowne ?

- W każdym razie spróbuję - mówiła rozgorączkowana panna Izabela.

-- Poproszę panią Meliton, ona mi to ułatwi... - Zastanów się jednak, czy nie szkoda tak pięknych pamiątek.

Panna Izabela roześmiała się.

- Ach, ciociu... Więc mam wahać się pomiędzy sprzedaniem siebie i serwisu ?...

Bo na to, ażeby zabierano nam meble, nigdy nie pozwolę... Ach, ta Krzeszowska... to wykupywanie weksli... co za ohyda! - No, może to jeszcze nie ona.

- Więc chyba znalazł się jakiś nowy nieprzyjaciel, gorszy od niej.

- Może to ciotka Honorata - uspokajała ją hrabina - czy ja wiem ?

Może chce dopomóc Tomaszowi, ale zawieszając nad nim groźbę. Lecz bądź zdrowa, moje kochane dziecię, adieu... Na tym skończyła się rozmowa w języku polskim, gęsto ozdobionym francuszczyzną, co robiło go podobnym do ludzkiej twarzy okrytej wysypką.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

ROZDZIAŁ PIĄTY: DEMOKRATYZACJA PANA I MARZENIA PANNY Z TOWARZYSTWA CHAPTER FIVE: THE DEMOCRATIZATION OF THE MASTER AND THE DREAMS OF THE SOCIETY MAIDEN CHAPITRE CINQ : DÉMOCRATISATION DU MAÎTRE ET RÊVES DE LA JEUNE FILLE DE LA SOCIÉTÉ

Pan Tomasz Łęcki z jedyną córką Izabelą i kuzynką panną Florentyną nie mieszkał we własnej kamienicy, lecz wynajmował lokal, złożony z ośmiu pokojów, w stronie Alei Ujazdowskiej.

Miał tam salon o trzech oknach, gabinet własny, gabinet córki, sypialnią dla siebie, sypialnią dla córki, pokój stołowy, pokój dla panny Florentyny i garderobę, nie licząc kuchni i mieszkania dla służby, składającej się ze starego kamerdynera Mikołaja, jego żony, która była kucharką, i panny służącej, Anusi. Il y avait un salon avec trois fenêtres, son propre bureau, le bureau de sa fille, une chambre pour lui, une chambre pour sa fille, une salle de table, une chambre pour Mlle Florentine et un dressing, sans compter la cuisine et l'appartement des domestiques, composé du vieux majordome Nicolas, de sa femme, qui était la cuisinière, et de la femme de chambre Anusi. Mieszkanie posiadało wielkie zalety. |||переваги L'appartement présentait de grands avantages.

Było suche, ciepłe, obszerne, widne. Il était sec, chaud, spacieux et aéré. Miało marmurowe schody, gaz, dzwonki elektryczne i wodociągi. Każdy pokój w miarę potrzeby łączył się z innymi lub tworzył zamkniętą w sobie całość. Chaque pièce fusionne avec les autres selon les besoins ou forme une unité autonome. Sprzętów wreszcie miało liczbę dostateczną, ani za mało, ani za wiele, a każdy odznaczał się raczej wygodną prostotą aniżeli skaczącymi do oczu ozdobami. Enfin, les équipements sont en nombre suffisant, ni trop ni trop peu, et se caractérisent par une simplicité confortable plutôt que par une ornementation tape-à-l'œil. Kredens budził w widzu uczucie pewności, że z niego nie zginą srebra; łóżko przywodziło na myśl bezpieczny spoczynek dobrze zasłużonych; stół można było obciążyć, na krześle usiąść bez obawy załamania się, na fotelu marzyć. Le buffet évoquait la certitude que l'argenterie n'y périrait pas ; le lit rappelait le repos sûr d'une vie bien gagnée ; la table pouvait être lestée, on pouvait s'asseoir sur la chaise sans craindre qu'elle ne s'effondre, on pouvait rêver du fauteuil. Kto tu wszedł, miał swobodę ruchu; nie potrzebował lękać się, że mu coś zastąpi drogę lub że on coś zepsuje. Celui qui entrait ici était libre de ses mouvements ; il n'avait pas à craindre que quelque chose remplace son chemin ou qu'il casse quelque chose.

Czekając na gospodarza nie nudził się, otaczały go bowiem rzeczy, które warto było oglądać. En attendant son hôte, il ne s'ennuie pas, car il est entouré de choses à voir. Zarazem widok przedmiotów, wyrobionych nie wczoraj i mogących służyć kilku pokoleniom, nastrajał go na jakiś ton uroczysty. En même temps, la vue d'objets, fabriqués pas hier et capables de servir plusieurs générations, l'a mis sur un ton de fête. Na tym poważnym tle dobrze zarysowywali się jego mieszkańcy.

Pan Tomasz Łęcki był to sześćdziesięciokilkoletni człowiek, niewysoki, pełnej tuszy, krwisty.

Nosił nieduże wąsy białe i do góry podczesane włosy, tej samej barwy. Miał siwe, rozumne oczy, postawę wyprostowaną, chodził ostro. Na ulicy ustępowano mu z drogi - a ludzie prości mówili: oto musi być pan z panów. Dans la rue, on lui cédait le passage - et les gens simples disaient : voilà bien un gentleman parmi les gentlemen. Istotnie, pan Łęcki liczył w swoim rodzie całe szeregi senatorów.

Ojciec jego jeszcze posiadał miliony, a on sam za młodu krocie. Później jednak część majątku pochłonęły zdarzenia polityczne, resztę - podróże po Europie i wysokie stosunki. Pan Tomasz bywał bowiem przed rokiem 1870 na dworze francuskim, następnie na wiedeńskim i włoskim. Wiktor Emanuel, oczarowany pięknością jego córki, zaszczycał go swoją przyjaźnią i nawet chciał mu nadać tytuł hrabiego. Nie dziw, że pan Tomasz po śmierci wielkiego króla przez dwa miesiące nosił na kapeluszu krepę. Od paru lat pan Tomasz nie ruszał się z Warszawy, za mało mając już pieniędzy, ażeby błyszczeć na dworach. Pendant plusieurs années, M. Tomasz n'a pas bougé de Varsovie, n'ayant déjà pas assez d'argent pour briller sur les courts.

Za to jego mieszkanie stało się ogniskiem eleganckiego świata i było nim aż do czasu rozejścia się pogłosek, że pan Tomasz postradał nie tylko swój majątek, ale nawet posag panny Izabeli. ||||||||||||||||||||||||||||посаг|| Pierwsi cofnęli się epuzerowie, za nimi damy mające brzydkie córki, z pozostałą zaś resztą zerwał sam pan Tomasz i ograniczył swoje znajomości wyłącznie do stosunków z familią. Les premiers à battre en retraite furent les épaulettes, suivies par les dames qui avaient des filles laides, tandis que les autres rompirent avec M. Thomas lui-même et limitèrent leurs relations à celles de sa famille.

Lecz gdy i tu zauważył zniżenie się uczuciowej temperatury, zupełnie wycofał się z towarzystwa, a nawet ku zgorszeniu wielu szanownych osób, jako właściciel domu w Warszawie, wpisał się do Resursy Kupieckiej. Mais lorsque, là aussi, il constate une baisse de la température émotionnelle, il se retire complètement de la société et s'inscrit même, au mépris de nombreuses personnes respectables, en tant que propriétaire d'une maison à Varsovie, à la Resursa des marchands. Chciano go tam zrobić prezesem, ale nie zgodził się. Ils voulaient l'y faire présider, mais il a refusé. Tylko jego córka bywała u sędziwej hrabiny Karolowej i paru jej przyjaciółek, co znowu dało początek pogłosce, że pan Tomasz jeszcze posiada majątek i że zerwał z towarzystwem w części przez dziwactwo, w części dla poznania rzeczywistych przyjaciół i wybrania córce męża, który by ją kochał dla niej samej, nie dla posagu. Seule sa fille fréquente la vieille comtesse Charles et quelques-unes de ses amies, ce qui relance la rumeur selon laquelle M. Thomas possède toujours un domaine et qu'il a rompu avec la société en partie par excentricité, en partie pour rencontrer de vrais amis et pour choisir à sa fille un mari qui l'aimera pour elle-même et non pour une dot.

Więc znowu dokoła panny Łęckiej począł zbierać się tłum wielbicieli, a na stoliku w jej salonie stosy biletów wizytowych. Ainsi, une fois de plus, une foule d'admirateurs a commencé à se rassembler autour de Mlle Łęcka, et sur la table de son salon, des piles de billets de visite.

Gości jednak nie przyjmowano, co zresztą między nimi nie wywołało zbyt wielkiego oburzenia, ponieważ rozeszła się trzecia z kolei pogłoska, że Łęckiemu licytują kamienicę. Les invités n'ont cependant pas été reçus, ce qui, soit dit en passant, n'a pas suscité trop d'indignation parmi eux, car la troisième rumeur s'est répandue selon laquelle Łęcki était en train de vendre l'immeuble aux enchères. Tym razem w towarzystwie powstał zamęt. Cette fois, la confusion s'est installée dans l'entreprise.

Jedni twierdzili, że pan Tomasz jest zdeklarowanym bankrutem, drudzy gotowi byli przysiąc, że zataił majątek, aby zapewnić szczęście jedynaczce. Certains ont affirmé que M. Thomas était un failli déclaré, d'autres étaient prêts à jurer qu'il avait dissimulé ses biens pour assurer le bonheur de son unique enfant. Kandydaci do małżeństwa i ich rodziny znaleźli się w dręczącej niepewności. Les candidats au mariage et leurs familles se sont retrouvés dans une incertitude tourmentée. Ażeby więc nic nie ryzykować i nic nie stracić, składali hołdy pannie Izabeli nie angażując się zbytecznie i po cichu rzucali w jej domu swoje karty, prosząc Boga, ażeby ich czasem nie zaproszono przed wyklarowaniem się sytuacji. Alors, pour ne rien risquer ni perdre, ils rendirent hommage à Mlle Isabella sans trop s'impliquer et jetèrent discrètement leurs cartes dans sa maison, demandant à Dieu qu'ils ne soient parfois pas invités à entrer avant que la situation ne soit clarifiée. O rewizytach ze strony pana Tomasza nie było mowy.

Usprawiedliwiano go ekscentrycznością i smutkiem po Wiktorze Emanuelu. Il se justifie par son excentricité et sa tristesse pour Victor Emmanuel. Tymczasem pan Tomasz w dzień spacerował po Alejach, a wieczorem grywał w wista w resursie. Pendant ce temps, M. Tomasz se promenait le long de l'avenue pendant la journée et jouait au whist dans le resursa le soir.

Fizjognomia jego była zawsze tak spokojna, a postawa tak dumna, że wielbiciele jego córki zupełnie potracili głowy. Sa physionomie était toujours si calme et sa posture si fière que les admirateurs de sa fille en perdaient la tête. Rozważniejsi czekali, ale śmielsi poczęli znowu darzyć ją powłóczystymi spojrzeniami, cichym westchnieniem lub drżącym uściskiem ręki, na co panna odpowiadała lodowatą, a niekiedy pogardliwą obojętnością. Les plus prudentes attendaient, mais les plus audacieuses recommençaient à lui adresser un regard fuyant, un soupir silencieux ou une poignée de main tremblante, auxquels la jeune fille répondait par une indifférence glaciale et parfois méprisante. Panna Izabela była niepospolicie piękną kobietą. |||незвичайно||

Wszystko w niej było oryginalne i doskonałe. Wzrost więcej niż średni, bardzo kształtna figura, bujne włosy blond z odcieniem popielatym, nosek prosty, usta trochę odchylone, zęby perłowe, ręce i stopy modelowe. Szczególne wrażenie robiły jej oczy, niekiedy ciemne i rozmarzone, niekiedy pełne iskier wesołości, czasem jasnoniebieskie i zimne jak lód. |||||||||іноді||||||||| Ses yeux étaient particulièrement impressionnants, tantôt sombres et rêveurs, tantôt pleins d'étincelles de gaieté, tantôt d'un bleu éclatant et froids comme de la glace. Uderzająca była gra jej fizjognomii. L'espièglerie de sa physionomie est frappante.

Kiedy mówiła, mówiły jej usta, brwi, nozdrza, ręce, cała postawa, a nade wszystko oczy, którymi zdawało się, że chce przelać swoją duszę w słuchacza. Kiedy słuchała, zdawało się, że chce wypić duszę z opowiadającego. Jej oczy umiały tulić, pieścić, płakać bez łez, palić i mrozić. Niekiedy można było myśleć, że rozmarzona otoczy kogoś rękoma i oprze mu głowę na ramieniu; lecz gdy szczęśliwy topniał z rozkoszy, nagle wykonywała jakiś ruch, który mówił, że schwycić jej niepodobna, gdyż albo wymknie się, albo odepchnie, albo po prostu każe lokajowi wyprowadzić wielbiciela za drzwi... Parfois, on aurait pu croire qu'elle entourait langoureusement quelqu'un de ses bras et qu'elle posait sa tête sur son épaule ; mais lorsque l'heureux élu fondait de plaisir, elle faisait soudain un mouvement qui indiquait qu'il était impossible de la rattraper, car elle s'éclipsait, le repoussait ou ordonnait simplement au majordome de conduire l'admirateur hors de la porte..... Ciekawym zjawiskiem była dusza panny Izabeli. L'âme de Mlle Isabella était un phénomène intéressant.

Gdyby ją kto szczerze zapytał: czym jest świat, a czym ona sama ? Si quelqu'un lui demandait franchement : qu'est-ce que le monde et qu'est-ce qu'elle ?

niezawodnie odpowiedziałaby, że świat jest zaczarowanym ogrodem, napełnionym czarodziejskimi zamkami, a ona - boginią czy nimfą uwięzioną w formy cielesne. elle répondra immanquablement que le monde est un jardin enchanté, rempli de châteaux magiques, et qu'elle est une déesse ou une nymphe piégée dans des formes corporelles. Panna Izabela od kolebki żyła w świecie pięknym i nie tylko nadludzkim, ale - nadnaturalnym. Dès le berceau, Mlle Isabella a vécu dans un monde magnifique et non seulement surhumain, mais aussi surnaturel.

Sypiała w puchach, odziewała się w jedwabie i hafty, siadała na rzeźbionych i wyściełanych hebanach lub palisandrach, piła z kryształów, jadała ze sreber i porcelany kosztownej jak złoto. Dla niej nie istniały pory roku, tylko wiekuista wiosna, pełna łagodnego światła, żywych kwiatów i woni. |||||||||||||||аромату Pour elle, il n'y a pas de saisons, il n'y a que l'éternel printemps, plein de lumière douce, de fleurs éclatantes et de parfums.

Nie istniały pory dnia, gdyż nieraz przez całe miesiące kładła się spać o ósmej rano, a jadała obiad o drugiej po północy. L'heure n'existe pas, car parfois, pendant des mois, elle se couchait à huit heures du matin et dînait à minuit deux. Nie istniały różnice położeń jeograficznych, gdyż w Paryżu, Wiedniu, Rzymie, Berlinie czy Londynie znajdowali się ci sami ludzie, te same obyczaje, te same sprzęty, a nawet te same potrawy: zupy z wodorostów Oceanu Spokojnego, ostrygi z Morza Północnego, ryby z Atlantyku albo z Morza Śródziemnego, zwierzyna ze wszystkich krajów, owoce ze wszystkich części świata. Il n'y a pas de différences géographiques, car Paris, Vienne, Rome, Berlin ou Londres ont les mêmes habitants, les mêmes coutumes, les mêmes équipements et même la même nourriture : soupes de l'océan Pacifique, huîtres de la mer du Nord, poissons de l'Atlantique ou de la Méditerranée, gibier de tous les pays, fruits de toutes les parties du monde. Dla niej nie istniała nawet siła ciężkości, gdyż krzesła jej podsuwano, talerze podawano, ją samą na ulicy wieziono, na schody wprowadzano, na góry wnoszono. Pour elle, la gravité n'existait même pas, puisqu'on lui donnait des chaises et des assiettes et qu'on la portait dans la rue, dans les escaliers. Woalka chroniła ją od wiatru, kareta od deszczu, sobole od zimna, parasolka i rękawiczki od słońca.

I tak żyła z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, wyższa nad ludzi, a nawet nad prawa natury. C'est ainsi qu'elle a vécu de jour en jour, de mois en mois, d'année en année, plus haut que les hommes et même que les lois de la nature. Dwa razy spotkała ją straszna burza, raz w Alpach, drugi - na Morzu Śródziemnym. Truchleli najodważniejsi, ale panna Izabela ze śmiechem przysłuchiwała się łoskotowi druzgotanych skał i trzeszczeniu okrętu, ani przypuszczając możliwości niebezpieczeństwa. Les plus courageux tremblaient, mais Mlle Isabella riait en écoutant le grondement des rochers et le craquement du bateau, sans penser à un quelconque danger. Natura urządziła dla niej piękne widowisko z piorunów, kamieni i morskiego odmętu, jak w innym czasie pokazała jej księżyc nad Jeziorem Genewskim albo nad wodospadem Renu rozdarła chmury, które zakrywały słońce. La nature lui a offert un beau spectacle avec des éclairs, des pierres et des embruns, comme à d'autres moments elle lui a montré la lune sur le lac Léman ou sur les chutes du Rhin, elle a déchiré les nuages qui couvraient le soleil. To samo przecie robią co dzień maszyniści teatrów i nawet w zdenerwowanych damach nie wywołują obawy. Après tout, c'est ce que les conducteurs de trains de théâtre font tous les jours, et même chez les dames nerveuses, ils n'évoquent pas la peur. Ten świat wiecznej wiosny, gdzie szeleściły jedwabie, rosły tylko rzeźbione drzewa, a glina pokrywała się artystycznymi malowidłami, ten świat miał swoją specjalną ludność. Ce monde de l'éternel printemps, où les soies bruissent, où seuls les arbres sculptés poussent et où l'argile est recouverte de peintures artistiques, ce monde avait ses propres habitants.

Właściwymi jego mieszkańcami były księżniczki i książęta, hrabianki i hrabiowie tudzież bardzo stara i majętna szlachta obojej płci. Ses habitants actuels étaient des princesses et des ducs, des comtes et des comtesses, ainsi que des nobles très âgés et riches des deux sexes. Znajdowały się tam jeszcze damy zamężne i panowie żonaci w charakterze gospodarzy domów, matrony strzegące wykwintnego obejścia i dobrych obyczajów i starzy panowie, którzy zasiadali na pierwszych miejscach przy stole, oświadczali młodzież, błogosławili ją i grywali w karty. Il y avait encore des dames et des messieurs mariés en tant que maîtres de maison, des matrones garantes de l'exquise basse-cour et des bonnes manières, et de vieux messieurs qui, assis en bout de table, déclaraient les jeunes gens, les bénissaient et jouaient aux cartes. Byli też biskupi, wizerunki Boga na ziemi, wysocy urzędnicy, których obecność zabezpieczała świat od nieporządków społecznych i trzęsienia ziemi, a nareszcie dzieci, małe cherubiny, zesłane z nieba po to, ażeby starsi mogli urządzać kinderbale. Il y avait aussi les évêques, images de Dieu sur terre, hauts fonctionnaires dont la présence préservait le monde des désordres sociaux et des tremblements de terre, et enfin les enfants, petits chérubins, envoyés du ciel pour que les anciens puissent organiser des fêtes plus gentilles. Wśród stałej ludności zaczarowanego świata ukazywał się od czasu do czasu zwykły śmiertelnik, który na skrzydłach reputacji potrafił wzbić się aż do szczytów Olimpu. Parmi la population permanente du monde enchanté, un simple mortel apparaissait de temps à autre qui, sur les ailes de la réputation, était capable de s'élever jusqu'aux hauteurs de l'Olympe.

Zwykle bywał nim jakiś inżynier, który łączył oceany albo wiercił czy też budował Alpy. Il était généralement suivi par un ingénieur qui reliait les océans ou creusait ou construisait les Alpes. Był jakiś kapitan, który w walce z dzikimi stracił swoją kompanię, a sam okryty ranami ocalał dzięki miłości murzyńskiej księżniczki. Il y avait un capitaine qui a perdu sa compagnie dans un combat avec des sauvages, mais lui-même a échappé grâce à l'amour d'une princesse noire, malgré ses blessures. Był podróżnik, który podobno odkrył nową część świata, rozbił się z okrętem na bezludnej wyspie i bodaj czy nie kosztował ludzkiego mięsa. Il y avait un explorateur qui aurait découvert une nouvelle partie du monde, s'est échoué avec son navire sur une île déserte et aurait peut-être même goûté de la chair humaine. Bywali tam wreszcie sławni malarze, a nade wszystko natchnieni poeci, którzy w sztambuchach hrabianek pisywali ładne wiersze, mogli kochać się bez nadziei i uwieczniać wdzięki swoich okrutnych bogiń naprzód w gazetach, a następnie w oddzielnych tomikach, drukowanych na welinowym papierze. Il y avait enfin des peintres célèbres, et surtout des poètes inspirés, qui écrivaient de jolis vers dans les cahiers des comtesses, pouvaient s'aimer sans espoir et immortaliser les charmes de leurs cruelles déesses d'abord dans les journaux, puis dans des recueils séparés, imprimés sur du papier vélin.

Cała ta ludność, między którą ostrożnie przesuwali się wygalonowani lokaje, damy do towarzystwa, ubogie kuzynki i łaknący wyższych posad kuzyni, cała ta ludność obchodziła wieczne święto. Toute cette foule, parmi laquelle se déplaçaient prudemment des laquais pommadés, des dames de compagnie, des cousines pauvres et des cousins avide de postes supérieurs, toute cette foule célébrait une fête éternelle.

Od południa składano sobie i oddawano wizyty i rewizyty albo zjeżdżano się w magazynach. Au sud, on se rendait visite mutuellement ou on se réunissait dans les magasins.

Ku wieczorowi bawiono się przed obiadem, w czasie obiadu i po obiedzie. Au soir, on s'amusait avant le dîner, pendant le dîner et après le dîner. Potem jechano na koncert lub do teatru, ażeby tam zobaczyć inny sztuczny świat, gdzie bohaterowie rzadko kiedy jedzą i pracują, ale za to wciąż gadają sami do siebie- gdzie niewierność kobiet staje się źródłem wielkich katastrof i gdzie kochanek, zabity przez męża w piątym akcie, na drugi dzień zmartwychwstaje w pierwszym akcie, ażeby popełniać te same błędy i gadać do siebie nie będąc słyszanym przez osoby obok stojące. |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||день|||||||||||||||||||| Ensuite, on se rendait à un concert ou au théâtre pour y voir un autre monde artificiel, où les héros mangent et travaillent rarement, mais parlent constamment seuls - où l'infidélité des femmes devient la source de grandes catastrophes et où l'amant tué par le mari à l'acte cinq ressuscite le lendemain à l'acte un pour commettre les mêmes erreurs et parler seul sans être entendu par les personnes à côté. Po wyjściu z teatru znowu zbierano się w salonach, gdzie służba roznosiła zimne i gorące napoje, najęci artyści śpiewali, młode mężatki słuchały opowiadań porąbanego kapitana o murzyńskiej księżniczce, panny rozmawiały z poetami o powinowactwie dusz, starsi panowie wykładali inżynierom swoje poglądy na inżynierią, a damy w średnim wieku półsłówkami i spojrzeniami walczyły między sobą o podróżnika, który jadł ludzkie mięso. Après être sortis du théâtre, on se rassemblait de nouveau dans les salons, où le personnel servait des boissons chaudes et froides, des artistes engagés chantaient, de jeunes femmes mariées écoutaient les récits du capitaine décapité sur une princesse mauresque, des jeunes filles parlaient avec des poètes de l'affinité des âmes, des hommes plus âgés exposaient leurs opinions sur l'ingénierie aux ingénieurs, et des dames d'âge moyen se disputaient en insinuations et en regards un voyageur qui mangeait de la chair humaine. Potem zasiadano do kolacji, gdzie usta jadły, żołądki trawiły, a buciki rozmawiały o uczuciach lodowatych serc i marzeniach głów niezawrotnych. A potem - rozjeżdżano się, ażeby w śnie rzeczywistym nabrać sił do snu życia. Et puis - ils se dispersaient pour prendre des forces dans le sommeil réel pour le sommeil de la vie. Poza tym czarodziejskim był jeszcze inny świat - zwyczajny. En dehors de ce monde magique, il y avait encore un autre monde - ordinaire.

O jego istnieniu wiedziała panna Izabela i nawet lubiła mu się przypatrywać z okna karety, wagonu albo z własnego mieszkania. Mademoiselle Izabela en avait connaissance et aimait même le regarder par la fenêtre de sa calèche, de son wagon ou de son propre appartement.

W takich ramach i z takiej odległości wydawał on się jej malowniczym i nawet sympatycznym. Dans de tels cadres et à une telle distance, il lui semblait pittoresque et même sympathique. Widywała rolników powoli orzących ziemię - duże fury ciągnione przez chudą szkapę - roznosicieli owoców i jarzyn - starca, który tłukł kamienie na szosie - posłańców idących gdzieś z pośpiechem - ładne i natrętne kwiaciarki - rodzinę złożoną z ojca, bardzo otyłej matki i czworga dzieci, parami trzymających się za ręce - eleganta niższej sfery, który jechał dorożką i rozpierał się w sposób bardzo zabawny - czasem pogrzeb. |||||||||||||||||||||||||||||||||||товстій|||||||||||||||||||||||| Elle voyait des agriculteurs labourer lentement la terre - de grands chariots tirés par un cheval maigre - des marchands de fruits et légumes - un vieil homme qui cassait des pierres sur la route - des messagers pressés - de jolies et insistantes fleuristes - une famille composée d'un père, d'une mère très obèse et de quatre enfants se tenant par la main par paires - un homme élégant de la classe inférieure, qui roulait en calèche et se pavanait de manière très amusante - parfois un enterrement. I mówiła sobie, że tamten świat, choć niższy, jest ładny; jest nawet ładniejszy od obrazów rodzajowych, gdyż porusza się i zmienia co chwilę. Et elle se disait que ce monde-là, bien que plus bas, était joli; il était même plus joli que les scènes de genre, car il se déplace et change à chaque instant. I jeszcze wiedziała panna Izabela, że jak w oranżeriach rosną kwiaty, a w winnicach winogrona, tak w tamtym, niższym świecie wyrastają rzeczy jej potrzebne. Et Miss Isabelle savait aussi que comme les fleurs poussent dans les serres et les raisins dans les vignes, de même, dans ce monde inférieur, poussent les choses dont elle a besoin.

Stamtąd pochodzi jej wierny Mikołaj i Anusia, tam robią rzeźbione fotele, porcelanę, kryształy i firanki, tam rodzą się froterzy, tapicerowie, ogrodnicy i panny szyjące suknie. C'est de là que vient son fidèle Nicolas et Anoushka, là où l'on fabrique des fauteuils sculptés, de la porcelaine, du cristal et des rideaux, là où naissent les frotteurs, les tapissiers, les jardiniers et les couturières. Będąc raz w magazynie kazała zaprowadzić się do szwalni i bardzo ciekawym wydał się jej widok kilkudziesięciu pracownic, które krajały; fastrygowały i układały na formach fałdy ubrań. Une fois dans un entrepôt, elle a demandé à visiter l'atelier de couture et elle a été très intéressée par la vue de dizaines d'ouvrières coupant, assemblant et pliant des vêtements sur des formes. Była pewna, że robi im to wielką przyjemność, ponieważ te panny, które brały jej miarę albo przymierzały suknie, były zawsze uśmiechnięte i bardzo zainteresowane tym, ażeby strój leżał na niej dobrze. Elle était sûre que cela leur faisait grand plaisir, car ces demoiselles qui prenaient ses mesures ou essayaient des robes étaient toujours souriantes et très intéressées à ce que la tenue lui aille bien. I jeszcze wiedziała panna Izabela, że na tamtym, zwyczajnym świecie trafiają się ludzie nieszczęśliwi. Et la demoiselle Isabelle savait aussi que dans ce monde ordinaire, on rencontre des gens malheureux.

Więc każdemu ubogiemu, o ile spotkał ją, kazała dawać po kilka złotych ; raz spotkawszy mizerną matkę z bladym jak wosk dzieckiem przy piersi oddała jej bransoletę, a brudne, żebrzące dzieci obdarzała cukierkami i całowała z pobożnym uczuciem. Donc, à chaque pauvre qu'elle rencontrait, elle lui faisait donner quelques pièces d'or ; ayant croisé une pauvre mère avec un enfant pâle comme de la cire au sein, elle lui donna un bracelet, et elle gâtait les enfants sales et mendiants de bonbons en les embrassant avec un sentiment pieux. Zdawało się jej, że w którymś z tych biedaków, a może w każdym, jest utajony Chrystus, który zastąpił jej drogę, ażeby dać okazję do spełnienia dobrego czynu. Elle avait l'impression que dans l'un de ces pauvres, ou peut-être dans chacun d'eux, se cachait le Christ, remplaçant son chemin pour lui donner l'occasion d'accomplir une bonne action. W ogóle dla ludzi z niższego świata miała serce życzliwe. En général, elle avait un cœur bienveillant pour les gens du bas monde.

Przychodziły jej na myśl słowa Pisma Świętego: "W pocie czoła pracować będziesz." Les paroles de l'Écriture sainte lui venaient à l'esprit : "Tu travailleras à la sueur de ton front." Widocznie popełnili oni jakiś ciężki grzech, skoro skazano ich na pracę; ależ tacy jak ona aniołowie nie mogli nie ubolewać nad ich losem. Ils ont clairement commis un péché grave, puisqu'ils ont été condamnés au travail; mais des anges comme eux ne pouvaient pas ne pas compatir à leur sort. Tacy jak ona, dla której największą pracą było dotknięcie elektrycznego dzwonka albo wydanie rozkazu. Des personnes comme elle, pour qui le plus grand travail était de toucher la sonnette électrique ou de donner un ordre. Raz tylko niższy świat zrobił na niej potężne wrażenie. Une seule fois, le monde inférieur lui a fait une forte impression.

Pewnego dnia, we Francji, zwiedzała fabrykę żelazną. Un jour, en France, elle visitait une usine sidérurgique.

Zjeżdżając z góry, w okolicy pełnej lasów i łąk, pod szafirowym niebem zobaczyła otchłań wypełnioną obłokami czarnych dymów i białych par i usłyszała głuchy łoskot, zgrzyt i sapanie machin. En descendant de la montagne, dans une région pleine de forêts et de prés, sous un ciel saphir, elle aperçut un abîme rempli de nuages noirs et de vapeurs blanches et entendit un grondement sourd, des grincements et des halètements de machines. Potem widziała piece, jak wieże średniowiecznych zamków, dyszące płomieniami - potężne koła, które obracały się z szybkością błyskawic - wielkie rusztowania, które same toczyły się po szynach - strumienie rozpalonego do białości żelaza i półnagich robotników, jak spiżowe posągi, o ponurych wejrzeniach. Ensuite, elle vit des fours ressemblant à des tours de châteaux médiévaux, crachant des flammes - des roues puissantes tournoyant à la vitesse de l'éclair - de grandes échafaudages se déplaçant eux-mêmes sur des rails - des flux de fer chauffé à blanc et d'ouvriers à moitié nus, tels des statues de bronze, au regard sombre. Ponad tym wszystkim - krwawa łuna, warczenie kół, jęki miechów, grzmot młotów i niecierpliwe oddechy kotłów, a pod stopami dreszcz wylęknionej ziemi. Au-dessus de tout cela, la lueur sanglante, le ronronnement des roues, les gémissements des soufflets, le tonnerre des marteaux et le souffle impatient des chaudières, et sous les pieds, le tremblement de la terre assiégée. Wtedy zdało się jej, że z wyżyn szczęśliwego Olimpu zstąpiła do beznadziejnej otchłani Wulkana, gdzie cyklopowie kują pioruny mogące zdruzgotać sam Olimp. Il lui sembla alors que, des hauteurs de l'Olympe heureux, elle était descendue dans l'abîme sans espoir de Vulcain, où les Cyclopes forgent des éclairs qui pourraient écraser l'Olympe lui-même.

Przyszły jej na myśl legendy o zbuntowanych olbrzymach, o końcu tego pięknego świata, w którym przebywała, i pierwszy raz w życiu ją, boginię, przed którą gięli się marszałkowie i senatorzy, zdjęła trwoga. Des légendes de géants rebelles lui revinrent à l'esprit, de la fin de ce beau monde dans lequel elle se trouvait, et pour la première fois de sa vie, elle, déesse devant laquelle se pliaient maréchaux et sénateurs, fut déconcertée. - To są straszni ludzie, papo... - szepnęła do ojca.

Ojciec milczał, tylko mocniej przycisnął jej ramię. Son père reste silencieux, se contentant de lui serrer l'épaule plus fort.

- Ale kobietom oni nic złego nie zrobią ? - Mais pour les femmes, elles ne font rien de mal ?

- Tak, nawet oni - odpowiedział pan Tomasz.

W tej chwili pannę Izabelę ogarnął wstyd na myśl, że troszczyła się tylko o kobiety. À ce moment-là, Mlle Isabella est submergée par la honte à l'idée qu'elle ne s'intéresse qu'aux femmes.

Więc szybko dodała: - A jeżeli nam, to i wam nie zrobią nic złego... - Et si c'est à nous qu'ils s'adressent, ils ne vous feront aucun mal non plus....

Ale pan Tomasz uśmiechnął się i potrząsnął głową. Mais M. Thomas sourit et secoue la tête.

W owym czasie dużo mówiono o zbliżającym się końcu starego świata, a pan Tomasz głęboko odczuwał to, z wielkimi trudnościami wydobywając pieniądze od swoich pełnomocników. À l'époque, on parlait beaucoup de la fin imminente de l'ancien monde, et M. Thomas le ressentait profondément, ayant beaucoup de mal à soutirer de l'argent à ses mandataires. Odwiedziny fabryki stanowiły ważną epokę w życiu panny Izabeli. La visite de l'usine a marqué une étape importante dans la vie de Mlle Isabella.

Z religijną czcią czytywała ona poezje swego dalekiego kuzyna, Zygmunta, i zdawało się jej, że dziś znalazła ilustrację do Nieboskiej komedii. Elle avait lu les poèmes de son lointain cousin Sigismond avec un respect religieux, et il lui semblait qu'elle avait trouvé aujourd'hui une illustration de la Comédie céleste. Odtąd często marzyła o zmroku, że na górze kąpiącej się w słońcu, skąd zjeżdżał jej powóz do fabryki, stoją Okopy Św. Désormais, elle rêvait souvent, au crépuscule, que sur la montagne baignée de soleil, d'où sa voiture descendait vers l'usine, se dressaient les tranchées de Saint-Jean. Trójcy, a w tej dolinie zasnutej dymami i parą było obozowisko zbuntowanych demokratów, gotowych lada chwila ruszyć do szturmu i zburzyć jej piękny świat. Trinity, et dans cette vallée striée de fumée et de vapeur se trouvait un campement de démocrates rebelles, prêts à tout moment à prendre d'assaut et à démolir son beau monde. Teraz dopiero zrozumiała, jak gorąco kocha tę swoją duchową ojczyznę, gdzie kryształowe pająki zastępują słońce, dywany - ziemię, posągi i kolumny - drzewa. |||||||||||||||килимами||||| Ce n'est que maintenant qu'elle réalise à quel point elle aime sa patrie spirituelle, où les araignées de cristal remplacent le soleil, les tapis la terre, les statues et les colonnes les arbres.

Tę drugą ojczyznę, która ogarnia arystokrację wszystkich narodów, wykwintność wszystkich czasów i najpiękniejsze zdobycze cywilizacji. Cette seconde patrie, qui englobe l'aristocratie de toutes les nations, le raffinement de toutes les époques et les plus belles réalisations de la civilisation. I to wszystko miałoby runąć, umrzeć albo rozpierzchnąć się!... Et tout s'effondrerait, mourrait ou se désintégrerait !....

Rycerska młodzież, która śpiewa z takim uczuciem, tańczy z wdziękiem, pojedynkuje się z uśmiechem albo skacze na środku jeziora w wodę za zgubionym kwiatkiem ?... Un jeune chevaleresque qui chante avec tant d'émotion, danse avec grâce, se bat en duel avec le sourire ou saute au milieu d'un lac dans l'eau à la recherche d'une fleur perdue... .... Mają zginąć te ukochane przyjaciółki, które okrywały ją tyloma pieszczotami albo siedząc u jej nóg opowiadały jej tyle drobnych tajemnic, albo oddalone od niej pisywały takie długie, bardzo długie listy, w których tkliwe uczucia mieszały się z nader wątpliwą ortografią ? Ces amis bien-aimés, qui la couvraient de tant de caresses, ou qui s'asseyaient à ses pieds et lui confiaient tant de petits secrets, ou qui, loin d'elle, écrivaient de si longues, très longues lettres dans lesquelles les sentiments tendres se mêlaient à une orthographe extrêmement douteuse, doivent-ils périr ? A ta dobra służba, która ze swymi panami postępuje tak, jakby zaprzysięgała im dozgonną miłość, wierność i posłuszeństwo? Et ces bons serviteurs qui agissent avec leurs maîtres comme s'ils leur avaient juré amour, fidélité et obéissance ?

A te modystki, które zawsze witają ją z uśmiechem i tak pamiętają o najdrobniejszym szczególe jej tualety, tak dokładnie wiedzą o jej triumfach ? Et ces fashionistas qui l'accueillent toujours avec le sourire et sont si attentives au moindre détail de son tualet, si conscientes de ses triomphes ? A te piękne konie, którym jaskółka mogłaby zazdrościć lotu, a te psy mądre i przywiązane jak ludzie, a te ogrody, gdzie ręka ludzka powznosiła pagórki, wylewała strumienie, modelowała drzewa ?... Et ces beaux chevaux, dont une hirondelle pourrait envier le vol, et ces chiens sages et attachés comme des humains, et ces jardins où la main de l'homme a élevé des collines, versé des ruisseaux, modelé des arbres... .... I to wszystko miałoby kiedyś zniknąć ?... Od tych rozmyślań przybył pannie Izabeli na twarz nowy wyraz łagodnego smutku, który ją robił jeszcze piękniejszą. A partir de ces réflexions, une nouvelle expression de douce tristesse est apparue sur le visage de Mlle Isabella, la rendant encore plus belle.

Mówiono, że już zupełnie dojrzała. On a dit qu'elle avait déjà mûri complètement. Rozumiejąc, że wielki świat jest wyższym światem, panna Izabela dowiedziała się powoli, że do tych wyżyn wzbić się można i stale na nich przebywać tylko za pomocą dwóch skrzydeł : urodzenia i majątku. Comprenant que le grand monde est un monde supérieur, Mlle Isabella apprend peu à peu que l'on ne peut accéder à ces hauteurs et y rester durablement qu'avec l'aide de deux ailes : la naissance et la fortune.

Urodzenie zaś i majątek są przywiązane do pewnych wybranych familii, jak kwiat i owoc pomarańczy do pomarańczowego drzewa. À leur tour, la naissance et la richesse sont attachées à certaines familles choisies, comme la fleur et le fruit d'une orange à un oranger. Bardzo też jest możliwym, że dobry Bóg widząc dwie dusze z pięknymi nazwiskami, połączone węzłem sakramentu, pomnaża ich dochody i zsyła im na wychowanie aniołka, który w dalszym ciągu podtrzymuje sławę rodów swoimi cnotami, dobrym ułożeniem i pięknością. Il est aussi très possible que le bon Dieu, voyant deux âmes aux beaux noms unies par le nœud du sacrement, multiplie leurs revenus et les envoie élever un ange, qui continue à soutenir la renommée des familles par ses vertus, son bon alignement et sa beauté. Stąd wynika obowiązek oględnego zawierania małżeństw, na czym najlepiej znają się stare damy i sędziwi panowie. D'où l'obligation de se marier avec soin, ce que les vieilles dames et les vieux messieurs savent faire le mieux. Wszystko znaczy trafny dobór nazwisk i majątków. Tout se traduit par une sélection judicieuse des noms et des domaines. Miłość bowiem, nie ta szalona, o jakiej marzą poeci, ale prawdziwie chrześcijańska, zjawia się dopiero po sakramencie i najzupełniej wystarcza, ażeby żona umiała pięknie prezentować się w domu, a mąż z powagą asystować jej w świecie. Car l'amour, non pas l'amour fou dont rêvent les poètes, mais le véritable amour chrétien, ne vient qu'après le sacrement et suffit pour qu'une femme puisse se présenter magnifiquement à la maison et qu'un mari l'assiste dignement dans le monde. Tak było dawniej i było dobrze, według zgodnej opinii wszystkich matron. C'était comme ça avant et c'était bien, de l'avis unanime de toutes les matrones.

Dziś zapomniano o tym i jest źle : mnożą się mezalianse i upadają wielkie rodziny. " I nie ma szczęścia w małżeństwach" - dodawała po cichu panna Izabela, której młode mężatki opowiedziały niejeden sekret domowy. "Et il n'y a pas de bonheur dans les mariages", ajouta tranquillement Mlle Isabella, à qui les jeunes femmes mariées confiaient plus d'un secret de famille.

Dzięki nawet tym opowiadaniom nabrała dużego wstrętu do małżeństwa i lekkiej wzgardy dla mężczyzn. Même à travers ces histoires, elle a acquis une forte aversion pour le mariage et un léger dédain pour les hommes.

Mąż w szlafroku, który ziewa przy żonie, całuje ją mając pełne usta dymu z cygar, często odzywa się: "A dajże mi spokój" , albo po prostu : "Głupia jesteś!... Un mari en robe de chambre qui bâille devant sa femme en l'embrassant la bouche pleine de fumée de cigare, dit souvent : "Laisse-moi tranquille", ou simplement : "Tu es stupide !....

- ten mąż, który robi hałasy w domu za nowy kapelusz, a za domem wydaje pieniądze na ekwipaże dla aktorek - to wcale nieciekawe stworzenie : Co najgorsze, że każdy z nich przed ślubem był gorącym wielbicielem, mizerniał nie widząc długo swej pani, rumienił się, kiedy ją spotkał, a nawet niejeden obiecywał zastrzelić się z miłości. - ce mari qui fait du bruit dans la maison pour un nouveau chapeau, et qui dépense de l'argent derrière la maison pour des équipements d'actrices - n'est pas du tout une créature intéressante : Le pire, c'est que chacun d'eux était un fervent admirateur avant le mariage, s'évanouissant longtemps sans voir sa maîtresse, rougissant quand il la rencontrait, et même plus d'un promettant de se tuer pour l'amour. Toteż mając lat ośmnaście, panna Izabela tyranizowała mężczyzn chłodem. Ainsi, à l'âge de dix-huit ans, Mlle Isabella tyrannise les hommes avec sang-froid.

Kiedy Wiktor Emanuel raz pocałował ją w rękę, uprosiła ojca, że tego samego dnia wyjechali z Rzymu. Lorsque Victor Emmanuel lui a baisé la main une fois, elle a insisté auprès de son père pour qu'ils quittent Rome le même jour. W Paryżu oświadczył się jej pewien bogaty hrabia francuski, odpowiedziała mu, że jest Polką i za cudzoziemca nie wyjdzie. À Paris, un riche comte français la demande en mariage ; elle répond qu'elle est polonaise et qu'elle n'épousera pas un étranger. Podolskiego magnata odepchnęła zdaniem, że odda swoją rękę tylko temu, kogo pokocha, a na co się jeszcze nie zanosi, a oświadczyny jakiegoś amerykańskiego milionera zbyła wybuchem śmiechu. Elle a écarté le magnat Podolski en disant qu'elle ne donnerait sa main qu'à quelqu'un qu'elle aime, ce qui n'était pas encore probable, et a écarté la proposition d'un millionnaire américain en éclatant de rire. Takie postępowanie na kilka lat wytworzyło dokoła panny pustkę. Ce comportement a créé un vide autour de la jeune fille pendant plusieurs années.

Podziwiano ją i wielbiono, ale z daleka; nikt bowiem nie chciał narażać się na szyderczą odmowę. Elle était admirée et adorée, mais de loin, car personne ne voulait s'exposer à un rejet moqueur. Po przejściu pierwszego niesmaku panna Izabela zrozumiała, że małżeństwo trzeba przyjąć takim, jakie jest. Après avoir surmonté son dégoût initial, Mlle Isabella a compris que le mariage doit être accepté tel qu'il est.

Była już zdecydowana wyjść za mąż, pod tym wszakże warunkiem, aby przyszły towarzysz - podobał się jej, miał piękne nazwisko i odpowiedni majątek. Elle est déjà décidée à se marier, à condition toutefois que son futur compagnon - qu'elle aime bien - ait un beau nom de famille et une fortune convenable. Rzeczywiście, trafiali się jej ludzie piękni, majętni i utytułowani; na nieszczęście jednak, żaden nie łączył w sobie wszystkich trzech warunków, więc - znowu upłynęło kilka lat. En effet, elle s'est retrouvée avec des gens beaux, riches et titrés ; malheureusement, aucun d'entre eux ne réunissait ces trois conditions, de sorte que - à nouveau - plusieurs années se sont écoulées. Nagle rozeszły się wieści o złym stanie interesów pana Tomasza i - z całego legionu konkurentów - zostało pannie Izabeli tylko dwu poważnych : pewien baron i pewien marszałek, bogaci, ale starzy. Soudain, la rumeur se répand sur le mauvais état des affaires de M. Thomas et, parmi toute une légion de concurrents, il n'en reste plus que deux sérieux pour Mlle Isabella : un certain baron et un certain maréchal, riche mais vieux.

Teraz spostrzegła panna Izabela, że w wielkim świecie usuwa jej się grunt pod nogami, więc zdecydowała się obniżyć skalę wymagań. Mlle Isabella, sentant qu'elle perdait du terrain dans le grand monde, a décidé d'abaisser le niveau de ses exigences.

Ale że baron i marszałek, pomimo swoich majątków budzili w niej niepokonaną odrazę, więc odkładała stanowczą decyzję z dnia na dzień. Mais que le baron et le maréchal, malgré leur fortune, suscitent en elle un dégoût invincible, et elle repousse de jour en jour une décision ferme. Tymczasem pan Tomasz zerwał z towarzystwem. Entre-temps, M. Thomas s'est détaché de l'entreprise. Marszałek nie mogąc się doczekać odpowiedzi wyjechał na wieś, strapiony baron za granicę i - panna Izabela pozostała kompletnie samą. Le maréchal, incapable d'attendre une réponse, partit à la campagne, le baron affligé à l'étranger et Mlle Isabella resta complètement seule. Wprawdzie wiedziała, że każdy z nich wróci na pierwsze zawołanie, ale - którego tu wybrać ?... Certes, elle savait que chacun d'entre eux reviendrait au premier appel, mais lequel choisir ? jak przytłumić wstręt ?... Nade wszystko zaś, czy podobna robić z siebie taką ofiarę mając niejaką pewność, że kiedyś odzyska majątek, i wiedząc, że wówczas znowu będzie mogła wybierać. Surtout, doit-elle faire un tel sacrifice d'elle-même avec la certitude qu'un jour elle retrouvera sa fortune, et en sachant qu'elle pourra alors choisir à nouveau ? Tym razem już wybierze, poznawszy, jak ciężko jej żyć poza towarzystwem salonów... |||||||||||салонів Cette fois-ci, elle aura déjà choisi, ayant appris à ses dépens qu'elle vit en dehors de la compagnie des salons.... Jedna rzecz w wysokim stopniu ułatwiała jej wyjście za mąż dla stanowiska. Une chose lui a permis de se marier très facilement pour la position qu'elle occupait.

Oto panna Izabela nigdy. Voici Mlle Isabella ever. nie była zakochaną. Przyczyniał się do tego jej chłodny temperament, wiara, że małżeństwo obejdzie się bez poetycznych dodatków, nareszcie miłość idealna, najdziwniejsza, o jakiej słyszano. Son tempérament froid, sa conviction que le mariage se passerait d'ajouts poétiques et, enfin, un amour parfait, le plus étrange dont on ait jamais entendu parler, y ont contribué. Raz zobaczyła w pewnej galerii rzeźb posąg Apollina, który na niej zrobił tak silne wrażenie, że kupiła piękną jego kopię i ustawiła w swoim gabinecie. ||||||||||||||||||||||||кабінеті

Przypatrywała mu się całymi godzinami, myślała o nim i... kto wie, ile pocałunków ogrzało ręce i nogi marmurowego bóstwa ?... Elle l'a contemplé pendant des heures, a pensé à lui et ... qui sait combien de baisers ont réchauffé les mains et les pieds de la divinité de marbre .... I stał się cud: pieszczony przez kochającą kobietę głaz ożył. Et un miracle se produit : caressé par une femme aimante, le rocher reprend vie. A kiedy pewnej nocy zapłakana usnęła, nieśmiertelny zstąpił ze swego piedestału i przyszedł do niej w laurowym wieńcu na głowie, jaśniejący mistycznym blaskiem. Et lorsqu'une nuit, pleurant, elle s'endormit, l'Immortel descendit de son piédestal et vint à elle, une couronne de laurier sur la tête, brillant d'un éclat mystique. Siadł na krawędzi jej łóżka, długo patrzył na nią oczyma, z których przeglądała wieczność, a potem objął ją w potężnym uścisku i pocałunkami białych ust ocierał łzy i chłodził jej gorączkę. Il s'est assis sur le bord de son lit, l'a regardée longuement avec des yeux où elle a cherché l'éternité, puis l'a étreinte avec force et, avec des baisers aux lèvres blanches, a essuyé ses larmes et refroidi sa fièvre.

Odtąd nawiedzał ją coraz częściej i omdlewającej w jego objęciach szeptał on, bóg światła, tajemnice nieba i ziemi, jakich dotychczas nie wypowiedziano w śmiertelnym języku. Dès lors, il la hante de plus en plus fréquemment et, s'évanouissant dans son étreinte, lui, le dieu de la lumière, lui murmure les mystères du ciel et de la terre jusqu'alors inexprimés dans le langage des mortels.

A przez miłość dla niej sprawił jeszcze większy cud, gdyż w swym boskim obliczu kolejno ukazywał jej wypiększone rysy tych ludzi, którzy kiedykolwiek zrobili na niej wrażenie. Et par son amour pour elle, il fit un miracle encore plus grand, car dans son visage divin, il lui montra successivement les traits embellis des personnes qui l'avaient toujours impressionnée. Raz był podobnym do odmłodzonego jenerała-bohatera, który wygrał bitwę i z wyżyn swego siodła patrzył na śmierć kilku tysięcy walecznych. À une occasion, il a été comparé à un héros général rajeuni qui avait gagné une bataille et vu plusieurs milliers de braves mourir du haut de sa selle.

Drugi raz przypominał twarzą najsławniejszego tenora, któremu kobiety rzucały kwiaty pod nogi, a mężczyźni wyprzęgali konie z powozu. La seconde fois, il ressemblait au visage du plus célèbre ténor, à qui les femmes jetaient des fleurs à ses pieds et les hommes dételaient leurs chevaux. Inny raz był wesołym i pięknym księciem krwi jednego z najstarszych domów panujących ; inny raz dzielnym strażakiem, który za wydobycie trzech osób z płomieni na piątym piętrze dostał legię honorową ; inny raz był wielkim rysownikiem, który przytłaczał świat bogactwem swojej fantazji, a inny raz weneckim gondolierem albo cyrkowym atletą nadzwyczajnej urody i siły. Une autre fois, c'était un prince joyeux et beau, issu du sang d'une des plus anciennes maisons régnantes ; une autre fois, c'était un pompier courageux qui reçut une légion d'honneur pour avoir extrait trois personnes des flammes au cinquième étage ; une autre fois, c'était un grand dessinateur qui subjuguait le monde par la richesse de son imagination, et une autre fois, c'était un gondolier vénitien ou un athlète de cirque d'une beauté et d'une force extraordinaires. Każdy z tych ludzi przez pewien czas zaprzątał tajemne myśli panny Izabeli, każdemu poświęcała najcichsze westchnienia rozumiejąc, że dla tych czy innych powodów kochać go nie może, i - każdy z nich za sprawą bóstwa ukazywał się w jego postaci, w półrzeczywistych marzeniach. Chacun de ces hommes avait pendant un certain temps occupé les pensées secrètes de Mlle Isabella, à chacun elle consacrait les soupirs les plus silencieux, comprenant que pour une raison ou une autre elle ne pouvait pas l'aimer, et - chacun d'eux, par l'intermédiaire d'une divinité, apparaissait sous sa forme, dans des rêves semi-réels.

A od tych widzeń oczy panny Izabeli przybrały nowy wyraz- jakiegoś nadziemskiego zamyślenia. Et de ces visions, les yeux de la demoiselle Isabelle prirent une nouvelle expression - une sorte de méditation céleste. Niekiedy spoglądały one gdzieś ponad ludzi i poza świat; a gdy jeszcze jej popielate włosy na czole ułożyły się tak dziwnie, jakby je rozwiał tajemniczy podmuch, patrzącym zdawało się, że widzą anioła albo świętą. Parfois, ils regardaient au-delà des gens et du monde; et quand ses cheveux cendrés sur son front se disposaient si étrangement, comme s'ils étaient séparés par un souffle mystérieux, ceux qui regardaient semblaient voir un ange ou une sainte. Przed rokiem w jednej z takich chwil zobaczył pannę Izabelę Wokulski. Il y a un an, dans l'un de ces moments, Wokulski a vu demoiselle Isabelle.

Odtąd serce jego nie zaznało spokoju. Prawie w tym samym czasie pan Tomasz zerwał z towarzystwem i na znak swoich rewolucyjnych usposobień zapisał się do Resursy Kupieckiej. Presque en même temps, M. Tomasz a rompu avec la société et, pour marquer ses dispositions révolutionnaires, s'est inscrit à la Resursa Kupieckiej.

Tam z pomiatanymi niegdyś garbarzami, szczotkarzami i dystylatorami grywał w wista, głosząc na prawo i na lewo, że arystokracja nie powinna zasklepiać się w wyłączności, ale przodować oświeconemu mieszczaństwu, a przez nie narodowi. |||||||дистиляторами||||||||||||||||||||||||| Là, il jouait au whist avec d'anciens cordonniers, brossiers et distillateurs autrefois malmenés, proclamant à tout va que l'aristocratie ne devrait pas se confiner à l'exclusivité, mais devrait guider l'avant-garde de la bourgeoisie éclairée, et par elle le peuple. Za co wywzajemniając się, dumni dziś garbarze, szczotkarze i dystylatorzy raczyli przyznawać, że pan Tomasz jest jedynym arystokratą, który pojął swe obowiązki względem kraju i spełnia je sumiennie. En échange, les fiers cordonniers, brossiers et distillateurs d'aujourd'hui étaient fiers de reconnaître que M. Tomasz était le seul aristocrate à avoir compris ses devoirs envers le pays et à les remplir consciencieusement. Mogli byli dodać: spełnia co dzień od dziewiątej wieczór do północy. Ils auraient pu ajouter : travaille tous les jours de neuf heures du soir à minuit. I kiedy w ten sposób pan Tomasz dźwigał jarzmo stanowiska, panna Izabela trawiła się w samotności i ciszy swego pięknego lokalu. Et pendant que M. Tomasz assumait les responsabilités, Mlle Izabela se languissait dans la solitude et le silence de son bel appartement.

Nieraz Mikołaj już twardo drzemał w fotelu, panna Florentyna, zatkawszy sobie uszy watą, na dobre spała, a do pokoju panny Izabeli sen jeszcze nie zapukał, odpędzany przez wspomnienia. Parfois Nicolas sommeillait déjà profondément dans son fauteuil, Mlle Florentyna, se bouchant les oreilles avec du coton, dormait paisiblement, tandis que le sommeil n'avait pas encore frappé à la porte de la chambre de Mlle Izabela, chassé par les souvenirs. Wtedy zrywała się z łóżka i odziana w lekki szlafroczek całymi godzinami chodziła po salonie, gdzie dywan głuszył jej kroki i tylko tyle było światła, ile go rzucały dwie skąpe latarnie uliczne. Alors elle se levait du lit et, vêtue d'un léger peignoir, elle marchait pendant des heures dans le salon, où le tapis amortissait ses pas et où seule la lumière des deux maigres lanternes de rue se faisait voir. Chodziła, a w ogromnym pokoju tłoczyły się jej smutne myśli i widziadła osób, które tu kiedyś bywały. Elle marchait, et dans la grande salle ses pensées sombres s'entassaient ainsi que les fantômes des personnes qui autrefois fréquentaient ces lieux.

Tu drzemie stara księżna; tu dwie hrabiny informują się u prałata: czy można dziecko ochrzcić wodą różaną? Ici repose une vieille princesse; ici deux comtesses se renseignent auprès du prélat: Peut-on baptiser un enfant avec de l'eau de rose? Tu rój młodzieży zwraca ku niej tęskne spojrzenia albo udanym chłodem usiłuje podniecić w niej ciekawość; a tam girlanda panien, które pieszczą ją wzrokiem, podziwiają albo jej zazdroszczą. Ici, un essaim de jeunesse se tourne vers elle avec des regards pleins de nostalgie, ou tente de susciter sa curiosité avec une fausse indifférence réussie ; là-bas, une guirlande de jeunes filles qui la câlinent du regard, l'admirent ou lui envient. Pełno świateł, szelestów, rozmów, których większa część, jak motyle około kwiatów, krążyły około jej piękności. Il y a plein de lumières, de chuchotements, de conversations, dont la plupart, comme des papillons autour des fleurs, gravitaient autour de sa beauté. Gdzie ona się znalazła, tam obok niej wszystko bladło; inne kobiety były jej tłem, a mężczyźni niewolnikami. Là où elle se trouvait, tout à côté d'elle, tout s'effaçait ; les autres femmes étaient son arrière-plan, et les hommes ses esclaves. I to wszystko przeszło!...

I dziś w tym salonie - chłodno; ciemno i pusto... Jest tylko ona i niewidzialny pająk smutku, który zawsze zasnuwa szarą siecią te miejsca, gdzie byliśmy szczęśliwi i skąd szczęście uciekło. Et aujourd'hui dans ce salon - il fait froid ; sombre et vide... Il n'y a que elle et une araignée invisible de tristesse, qui recouvre toujours de sa toile grise ces endroits où nous étions heureux et d'où le bonheur s'est enfui. Już uciekło!... Il s'est déjà enfui !... Panna Izabela wyłamywała sobie palce, ażeby pohamować się od łez, których wstyd jej było nawet w pustce i w nocy. Mademoiselle Isabelle se mordait les doigts pour retenir ses larmes, dont elle avait honte même dans le vide et la nuit. Wszyscy ją opuścili, z wyjątkiem - hrabiny Karolowej, która kiedy wezbrał jej zły humor, przychodziła tu i szeroko zasiadłszy na kanapie, prawiła wśród westchnień : ||||||||||||||||||||говорила|| Tous l'avaient quittée, à l'exception de la comtesse Karolowa, qui, quand son humeur était mauvaise, venait ici et, s'asseyant largement sur le canapé, déclarait en soupirant :

- Tak, droga Belciu, musisz przyznać, że popełniłaś kilka błędów nie do darowania. - Oui, chère Belciu, tu dois admettre que tu as commis quelques erreurs impardonnables.

Nie mówię o Wiktorze Emanuelu, bo tamto był przelotny kaprys króla - trochę liberalnego i zresztą bardzo zadłużonego. Je ne parle pas de Victor Emmanuel, car c'était un caprice passager du roi - un peu libéral et d'ailleurs très endetté. Na takie stosunki trzeba mieć więcej - nie powiem: taktu, ale - doświadczenia - ciągnęła hrabina, skromnie spuszczając powieki. Pour de telles relations, il faut avoir plus - je ne dirai pas: de tact, mais - de l'expérience - tirait la comtesse, baissant modestement les paupières. - Ale wypuścić czy - jeżeli chcesz - odrzucić hrabiego Saint-Auguste, to już daruj!.. - Mais libérer ou - si vous voulez - rejeter le comte Saint-Auguste, c'est déjà trop!.. Człowiek młody, majętny, bardzo dobrze, i jeszcze z taką karierą!... Un homme jeune, riche, très bien, et en plus avec une telle carrière!... Teraz właśnie przewodniczy jednej deputacji do Ojca świętego i zapewne dostanie specjalne błogosławieństwo dla całej rodziny, no - a hrabia Chambord nazywa go cher cousin... Ach, Boże! Maintenant, il préside justement une délégation au Saint-Père et recevra certainement une bénédiction spéciale pour toute la famille, eh bien - et le comte de Chambord l'appelle cher cousin... Ah, mon Dieu! - Myślę, ciociu, że martwić się tym już za późno - wtrąciła panna Izabela. - Je pense, ma tante, qu'il est trop tard pour s'en soucier - a interrompu mademoiselle Isabelle.

- Alboż ja chcę cię martwić, biedne dziecko! - Je ne veux pas te tourmenter, pauvre enfant!

I bez tego czekają cię ciosy, które ukoić może tylko głęboka wiara. Et même ainsi, tu devras affronter des coups que seule une profonde foi pourra apaiser. Zapewne wiesz, że ojciec stracił wszystko, nawet resztę twego posagu ? Tu sais sans doute que ton père a tout perdu, même le reste de ta dot ? - Cóż ja na to poradzę ? - Que puis-je y faire ?

- A jednak ty tylko możesz radzić i powinnaś - mówiła hrabina z naciskiem. - Pourtant, c'est toi seule qui peut conseiller et tu devrais le faire - a déclaré la comtesse avec insistance.

- Marszałek nie jest wprawdzie Adonisem, no - ale... Gdyby nasze obowiązki były do spełnienia łatwe, nie istniałaby zasługa. ||||||||||||||||заслуга - Le maréchal n'est pas un Adonis, certes - mais... Si nos devoirs étaient faciles à accomplir, il n'y aurait pas de mérite. Zresztą, mój Boże, któż nam broni mieć na dnie duszy jakiś ideał, o którym myśl osładza najcięższe chwile ? D'ailleurs, mon Dieu, qui nous empêche d'avoir au fond de notre âme un idéal qui adoucit les moments les plus difficiles ? Na koniec, mogę cię zapewnić, że położenie pięknej kobiety, mającej starego męża, nie należy do najgorszych. Enfin, je peux vous assurer que la situation d'une belle femme ayant un vieux mari n'est pas parmi les pires. Wszyscy interesują się nią, mówią o niej, składają hołdy jej poświęceniu, a znowu stary mąż jest mniej wymagający od męża w średnim wieku... Tout le monde s'intéresse à elle, parle d'elle, rend hommage à son dévouement, alors que le vieux mari est moins exigeant qu'un mari d'âge moyen... - Ach, ciociu... - Oh, ma tante...

- Tylko bez egzaltacji, Belciu! ||екзальтації|

Nie masz lat szesnastu i na życie musisz patrzeć serio. Tu n'as pas seize ans et tu dois regarder la vie sérieusement. Nie można przecie dla jakiejś idiosynkrazji poświęcić bytu ojca, a choćby Flory i waszej służby. On ne peut pas sacrifier la vie d'un père pour une idiosyncrasie, même pas pour Flora et votre service. Wreszcie pomyśl, ile ty, przy twym szlachetnym serduszku, mogłabyś zrobić dobrego rozporządzając znacznym majątkiem. Enfin, pensez à tout le bien que vous pourriez faire en gérant une grande fortune, avec votre noble cœur. - Ależ, ciociu, marszałek jest obrzydliwy.

Jemu nie żony trzeba, ale niańki, która by mu ocierała usta. Ce n'est pas une femme qu'il lui faut, mais une nourrice pour lui essuyer la bouche. - Nie upieram się przy marszałku, więc baron... - Je ne m'obstine pas avec le maréchal, alors baron...

- Baron jeszcze starszy, farbuje się, różuje i ma jakieś plamy na rękach. - Le baron est encore plus âgé, se maquille, rougit et a des taches sur les mains.

Hrabina podniosła się z kanapy.

- Nie nalegam, moja droga, nie jestem swatką, to należy do pani Meliton. - Je ne force pas, ma chère, je ne suis pas marieuse, c'est à Madame Meliton de s'en occuper.

Zwracam tylko uwagę, że nad ojcem wisi katastrofa. Je souligne simplement que la catastrophe plane sur le père. - Mamy przecie kamienicę. - Nous avons quand même un immeuble.

- Którą sprzedają najdalej po św.

Janie, tak że nawet twoja suma spadnie. - Jak to - dom, który kosztował sto tysięcy, sprzedadzą za sześćdziesiąt ?...

- Bo on niewart więcej, bo ojciec za dużo wydał. - Parce qu'il n'en vaut plus la peine, car le père a dépensé trop.

Wiem to od budowniczego, który oglądał go z polecenia Krzeszowskiej. Je le sais de l'entrepreneur qui l'a observé sur demande de Krzeszowska. - Więc w ostateczności mamy serwis... srebra... - wybuchnęła panna Izabela załamując ręce. - Donc en dernier recours, nous avons le service... en argent... - s'exclama la demoiselle Isabelle en se désespérant.

Hrabina ucałowała ją kilkakrotnie. Графиня|||

- Drogie, kochane dziecko - mówiła łkając - że też właśnie ja muszę tak ranić ci serce!... - Mon cher, mon cher enfant - elle a dit en pleurant - comment ai-je pu blesser ainsi ton cœur !...

Słuchaj więc... Ojciec ma jeszcze długi wekslowe, jakieś parę tysięcy rubli. Écoute donc... Mon père a encore des dettes à régler, quelques milliers de roubles. Otóż te długi... uważasz... te długi ktoś skupił... kilka dni temu, w końcu marca. Eh bien, ces dettes... tu penses... quelqu'un les a rachetées... il y a quelques jours, fin mars. Domyślamy się, że to zrobiła Krzeszowska... - Cóż za nikczemność! - Quelle vilenie!

- szepnęła panna Izabela. - murmura Mademoiselle Isabelle. - Ale mniejsza o nią... Na pokrycie paru tysięcy rubli wystarczy mój serwis i srebra. - Mais peu importe... Mon service et mes objets en argent suffisent pour couvrir quelques milliers de roubles. - Są one warte bez porównania więcej, ale - kto dziś kupi rzeczy tak kosztowne ? - Ils valent bien plus que tout, mais - qui achète aujourd'hui des choses si coûteuses ?

- W każdym razie spróbuję - mówiła rozgorączkowana panna Izabela. - Je vais essayer de toute façon - disait la fiévreuse demoiselle Isabelle.

-- Poproszę panią Meliton, ona mi to ułatwi... -- Je demanderai à Madame Meliton, elle m'aidera avec ça... - Zastanów się jednak, czy nie szkoda tak pięknych pamiątek. - Réfléchis cependant si ce n'est pas dommage pour de si belles reliques.

Panna Izabela roześmiała się. Mademoiselle Izabela rit.

- Ach, ciociu... Więc mam wahać się pomiędzy sprzedaniem siebie i serwisu ?... - Ah, ma tante... Donc je devrais hésiter entre me vendre et me mettre en vente ?...

Bo na to, ażeby zabierano nam meble, nigdy nie pozwolę... Ach, ta Krzeszowska... to wykupywanie weksli... co za ohyda! Car pour ce qui est de nous prendre des meubles, je ne laisserai jamais faire... Ah, cette Krzeszowska... ce rachat de traites... quelle horreur ! - No, może to jeszcze nie ona. - Eh bien, peut-être que ce n'est pas encore elle.

- Więc chyba znalazł się jakiś nowy nieprzyjaciel, gorszy od niej. - Alors il semble qu'un nouvel ennemi se soit trouvé, pire qu'elle.

- Może to ciotka Honorata - uspokajała ją hrabina - czy ja wiem ? - Peut-être que c'est tante Honorata - la comtesse la rassurait - qui sait ?

Może chce dopomóc Tomaszowi, ale zawieszając nad nim groźbę. Peut-être qu'elle veut aider Tomasz, mais en suspendant une menace au-dessus de sa tête. Lecz bądź zdrowa, moje kochane dziecię, adieu... Mais sois en bonne santé, mon cher enfant, adieu... Na tym skończyła się rozmowa w języku polskim, gęsto ozdobionym francuszczyzną, co robiło go podobnym do ludzkiej twarzy okrytej wysypką. La conversation en polonais s'est arrêtée là, dense en français, ce qui la rendait similaire à un visage humain couvert d'une éruption cutanée.