×

Wir verwenden Cookies, um LingQ zu verbessern. Mit dem Besuch der Seite erklärst du dich einverstanden mit unseren Cookie-Richtlinien.


image

Bolesław Prus "Lalka", Tom I, ROZDZIAŁ PIERWSZY: JAK WYGLĄDA FIRMA J. MINCEL I S. WOKULSKI PRZEZ SZKŁO BUTELEK

ROZDZIAŁ PIERWSZY: JAK WYGLĄDA FIRMA J. MINCEL I S. WOKULSKI PRZEZ SZKŁO BUTELEK

ROZDZIAŁ PIERWSZY JAK WYGLĄDA FIRMA J. MINCEL I S. WOKULSKI PRZEZ SZKŁO BUTELEK?

W początkach roku 1878, kiedy świat polityczny zajmował się pokojem san-stefańskim, wyborem nowego papieża albo szansami europejskiej wojny, warszawscy kupcy tudzież inteligencja pewnej okolicy Krakowskiego Przedmieścia niemniej gorąco interesowała się przyszłością galanteryjnego sklepu pod firmą J. Mincel i S. Wokulski.

W renomowanej jadłodajni, gdzie na wieczorną przekąskę zbierali się właściciele składów bielizny i składów win, fabrykanci powozów i kapeluszy, poważni ojcowie rodzin utrzymujący się z własnych funduszów i posiadacze kamienic bez zajęcia, równie dużo mówiono o uzbrojeniach Anglii, jak o firmie J. Mincel i S. Wokulski. Zatopieni w kłębach dymu cygar i pochyleni nad butelkami z ciemnego szkła, obywatele tej dzielnicy jedni zakładali się o wygranę lub przegranę Anglii, drudzy o bankructwo Wokulskiego; jedni nazywali geniuszem Bismarcka, drudzy - awanturnikiem Wokulskiego; jedni krytykowali postępowanie prezydenta MacMahona, inni twierdzili, że Wokulski jest zdecydowanym wariatem, jeżeli nie czymś gorszym...

Pan Deklewski, fabrykant powozów, który majątek i stanowisko zawdzięczał wytrwałej pracy w jednym fachu, tudzież radca Węgrowicz, który od dwudziestu lat był członkiem - opiekunem jednego i tego samego Towarzystwa Dobroczynności, znali S. Wokulskiego najdawniej i najgłośniej przepowiadali mu ruinę. - Na ruinie bowiem i niewypłacalności - mówił pan Deklewski - musi skończyć człowiek, który nie pilnuje się jednego fachu i nie umie uszanować darów łaskawej fortuny. - Zaś radca Węgrowicz po każdej również głębokiej sentencji swego przyjaciela dodawał:

- Wariat! wariat!... Awanturnik!... Józiu, przynieś no jeszcze piwa. A która to butelka?

- Szósta, panie radco. Służę piorunem!... - odpowiadał Józio.

- Już szósta?... Jak ten czas leci!...

Wariat! Wariat! - mruczał radca Węgrowicz.

Dla osób posilających się w tej co radca jadłodajni, dla jej właściciela, subiektów i chłopców przyczyny klęsk mających paść na S. Wokulskiego i jego sklep galanteryjny były tak jasne jak gazowe płomyki oświetlające zakład. Przyczyny te tkwiły w niespokojnym charakterze, w awanturniczym życiu, zresztą w najświeższym postępku człowieka, który mając w ręku pewny kawałek chleba i możność uczęszczania do tej oto tak przyzwoitej restauracji, dobrowolnie wyrzekł się restauracji, sklep zostawił na Opatrzności boskiej, a sam z całą gotówką odziedziczoną po żonie pojechał na turecką wojnę robić majątek.

- A może go i zrobi... Dostawy dla wojska to gruby interes - wtrącił pan Szprot, ajent handlowy, który bywał tu rzadkim gościem.

- Nic nie zrobi - odparł pan Deklewski - a tymczasem porządny sklep diabli wezmą. Na dostawach bogacą się tylko Żydzi i Niemcy; nasi do tego nie mają głowy.

- A może Wokulski ma głowę?

- Wariat! wariat!... - mruknął radca. - Podaj no, Józiu, piwa. Która to?...

- Siódma buteleczka, panie radco. Służę piorunem!

- Już siódma?... Jak ten czas leci, jak ten czas leci...

Ajent handlowy, który z obowiązków stanowiska potrzebował mieć o kupcach wiadomości wszechstronne i wyczerpujące, przeniósł swoją butelkę i szklankę do stołu radcy i topiąc słodkie wejrzenie w jego załzawionych oczach, spytał zniżonym głosem:

- Przepraszam, ale... dlaczego pan radca nazywa Wokulskiego wariatem?... Może mogę służyć cygarkiem... Ja trochę znam Wokulskiego. Zawsze wydawał mi się człowiekiem skrytym i dumnym. W kupcu skrytość jest wielką zaletą, duma wadą. Ale żeby Wokulski zdradzał skłonności do wariacji, tegom nie spostrzegł.

Radca przyjął cygaro bez szczególnych oznak wdzięczności. Jego rumiana twarz, otoczona pękami siwych włosów nad czołem, na brodzie i na policzkach, była w tej chwili podobna do krwawnika oprawionego w srebro.

- Nazywam go - odparł, powoli ogryzając i zapalając cygaro - nazywam go wariatem, gdyż go znam lat... Zaczekaj pan... Piętnaście...siedmnaście... ośmnaście... Było to w roku 1860... Jadaliśmy wtedy u Hopfera. Znałeś pan Hopfera?...

- Phi!...

- Otóż Wokulski był wtedy u Hopfera subiektem i miał już ze dwadzieścia parę lat.

- W handlu win i delikatesów?

- Tak. I jak dziś Józio, tak on wówczas podawał mi piwo, zrazy nelsońskie...

- I z tej branży przerzucił się do galanterii? - wtrącił ajent.

- Zaczekaj pan - przerwał radca. - Przerzucił się, ale nie do galanterii, tylko do Szkoły Przygotowawczej, a potem do Szkoły Głównej, rozumie pan?... Zachciało mu się być uczonym!...

Ajent począł chwiać głową w sposób oznaczający zdziwienie.

- Istna heca - rzekł. - I skąd mu to przyszło?

- No skąd! Zwyczajnie - stosunki z Akademią Medyczną, ze Szkołą Sztuk Pięknych... Wtedy wszystkim paliło się we łbach, a on nie chciał być gorszym od innych. W dzień służył gościom przy bufecie i prowadził rachunki, a w nocy uczył się...

- Licha musiała to być usługa.

- Taka jak innych - odparł radca, niechętnie machając ręką.-Tylko że przy posłudze był, bestia, niemiły; na najniewinniejsze słówko marszczył się jak zbój... Rozumie się, używaliśmy na nim, co wlazło, a on najgorzej gniewał się, jeżeli nazwał go kto "panem konsyliarzem". Raz tak zwymyślał gościa, że mało obaj nie porwali się za czuby.

- Naturalnie, handel cierpiał na tym...

- Wcale nie! Bo kiedy po Warszawie rozeszła się wieść, że subiekt Hopfera chce wstąpić do Szkoły Przygotowawczej, tłumy zaczęły tam przychodzić na śniadanie. Osobliwie roiła się studenteria.

- I poszedł też do Szkoły Przygotowawczej?

- Poszedł i nawet zdał egzamin do Szkoły Głównej. No, ale co pan powiesz - ciągnął radca uderzając ajenta w kolano - że zamiast wytrwać przy nauce do końca, niespełna w rok rzucił szkołę...

- Cóż robił?

- Otóż, co... Gotował wraz z innymi piwo, które do dziś dnia pijemy, i sam w rezultacie oparł się aż gdzieś koło Irkucka.

- Heca, panie! - westchnął ajent handlowy.

- Nie koniec na tym... W roku 1870 wrócił do Warszawy z niewielkim fundusikiem. Przez pół roku szukał zajęcia, z daleka omijając handle korzenne, których po dziś dzień nienawidzi, aż nareszcie przy protekcji swego dzisiejszego dysponenta, Rzeckiego, wkręcił się do sklepu Minclowej, która akurat została wdową, i - w rok potem ożenił się z babą grubo starszą od niego.

- To nie było głupie - wtrącił ajent.

- Zapewne. Jednym zamachem zdobył sobie byt i warsztat, na którym mógł spokojnie pracować do końca życia. Ale też miał on krzyż Pański z babą!

- One to umieją...

- Jeszcze jak! - prawił radca. - Patrz pan jednakże, co to znaczy szczęście. Półtora roku temu baba objadła się czegoś i umarła, a Wokulski po czteroletniej katordze został wolny jak ptaszek, z zasobnym sklepem i trzydziestu tysiącami rubli w gotowiźnie, na którą pracowały dwa pokolenia Minclów.

- Ma szczęście.

- Miał - poprawił radca - ale go nie uszanował. Inny na jego miejscu ożeniłby się z jaką uczciwą panienką i żyłby w dostatkach; bo co to, panie, dziś znaczy sklep z reputacją i w doskonałym punkcie!... Ten jednak, wariat, rzucił wszystko i pojechał robić interesa na wojnie. Milionów mu się zachciało czy kiego diabła!

- Może je będzie miał - odezwał się ajent.

- Ehe! - żachnął się radca. - Daj no, Józiu, piwa. Myślisz pan, że w Turcji znajdzie jeszcze bogatszą babę aniżeli nieboszczka Minclowa?.. Józiu!...

- Służę piorunem!... Jedzie ósma...

- Ósma? - powtórzył radca - to być nie może. Zaraz... Przedtem była szósta, potem siódma... - mruczał zasłaniając twarz dłonią.- Może być, że ósma. Jak ten czas leci!...

Mimo posępne wróżby ludzi trzeźwo patrzących na rzeczy sklep galanteryjny pod firmą J. Mincel i S. Wokulski nie tylko nie upadał, ale nawet robił dobre interesa. Publiczność, zaciekawiona pogłoskami o bankructwie, coraz liczniej odwiedzała magazyn, od chwili zaś kiedy Wokulski opuścił Warszawę, zaczęli zgłaszać się po towary kupcy rosyjscy. Zamówienia mnożyły się, kredyt za granicą istniał, weksle były płacone regularnie, a sklep roił się gośćmi, którym ledwo mogli wydołać trzej subiekci: jeden mizerny blondyn, wyglądający, jakby co godzinę umierał na suchoty, drugi szatyn z brodą filozofa a ruchami księcia i trzeci elegant, który nosił zabójcze dla płci pięknej wąsiki, pachnąc przy tym jak laboratorium chemiczne.

Ani jednak ciekawość ogółu, ani fizyczne i duchowe zalety trzech subiektów, ani .nawet ustalona reputacja sklepu może nie uchroniłaby go od upadku, gdyby nie zawiadował nim czterdziestoletni pracownik firmy, przyjaciel i zastępca Wokulskiego, pan Ignacy Rzecki.

ROZDZIAŁ PIERWSZY: JAK WYGLĄDA FIRMA J. MINCEL I S. WOKULSKI PRZEZ SZKŁO BUTELEK KAPITEL EINS: WIE J. MINCEL UND S. WOKULSKI DURCH DAS GLAS SCHAUEN CHAPTER ONE: WHAT THE COMPANY OF J. MINCEL AND S. WOKULSKI THROUGH THE BOTTLE GLASS CHAPITRE PREMIER : COMMENT J. MINCEL ET S. WOKULSKI À TRAVERS LE VERRE DE LA BOUTEILLE РОЗДІЛ ПЕРШИЙ: ЯК ВИГЛЯДАЄ КОМПАНІЯ Я. МІНСЕЛЯ ТА С. ВОКУЛЬСЬКИ КРИЗИ СКЛО ПЛЯШКИ

ROZDZIAŁ PIERWSZY JAK WYGLĄDA FIRMA J. MINCEL I S. WOKULSKI PRZEZ SZKŁO BUTELEK? CHAPTER ONE HOW DOES THE COMPANY OF J. MINCEL AND S. WOKULSKI THROUGH THE BOTTLE GLASS? РОЗДІЛ ПЕРШИЙ ЯК Й. МІНСЕЛЬ ТА С. ВОКУЛЬСЬКІ ДИВИЛЯТЬСЯ КРІЗЬ СКЛО ПЛЯШКИ?

W początkach roku 1878, kiedy świat polityczny zajmował się pokojem san-stefańskim, wyborem nowego papieża albo szansami europejskiej wojny, warszawscy kupcy tudzież inteligencja pewnej okolicy Krakowskiego Przedmieścia niemniej gorąco interesowała się przyszłością galanteryjnego sklepu pod firmą J. Mincel i S. Wokulski. ||||||"was occupied"||||||||||||||"as well as"|||||||||||fancy goods|||||||| At the beginning of 1878, when the political world was preoccupied with the San-Stefan peace, the election of a new pope or the chances of a European war, Warsaw merchants or the intelligentsia of a certain area of Krakowskie Przedmieście Street were no less keenly interested in the future of a gallantry store under the firm of J. Mincel and S. Wokulski. Au début de l'année 1878, alors que le monde politique était préoccupé par la paix de Saint-Stephan, l'élection d'un nouveau pape ou les risques d'une guerre européenne, les commerçants de Varsovie et l'intelligentsia d'un certain quartier de Krakowskie Przedmieście s'intéressaient non moins vivement à l'avenir de la mercerie de J. Mincel et S. Wokulski. На початку 1878 року, коли політичний світ був стурбований Сан-Стефанським миром, обранням нового папи чи шансами європейської війни, варшавські купці та інтелігенція певного району Краківського передмістя були однаково гостро зацікавився майбутнім галантерейного магазину під іменем Я. Мінцеля та С. Вокульського.

W renomowanej jadłodajni, gdzie na wieczorną przekąskę zbierali się właściciele składów bielizny i składów win, fabrykanci powozów i kapeluszy, poważni ojcowie rodzin utrzymujący się z własnych funduszów i posiadacze kamienic bez zajęcia, równie dużo mówiono o uzbrojeniach Anglii, jak o firmie J. Mincel i S. Wokulski. In the renowned eatery, where owners of linen warehouses and wine depots, carriage and hat manufacturers, serious fathers of families living off their own funds and owners of tenements without occupation gathered for an evening snack, there was as much talk about the armaments of England as the company of J. Mincel and S. Wokulski. Dans ce restaurant réputé, où les propriétaires de dépôts de linge et de vin, les fabricants de voitures et de chapeaux, les pères de famille sérieux vivant de leurs propres deniers et les propriétaires d'immeubles inoccupés se retrouvent pour le goûter du soir, on parle autant des armements de l'Angleterre que de l'entreprise de J. Mincel et de S. Wokulski. У знаменитій забігайлівці, де збиралися на вечірню закуску власники крамниць з білизни та вина, колісники та капелюшники, серйозні самодіяльні батьки та домовласники, про зброю Англії говорили стільки ж, скільки про Дж. Мінцеля та С. Вокульського. Zatopieni w kłębach dymu cygar i pochyleni nad butelkami z ciemnego szkła, obywatele tej dzielnicy jedni zakładali się o wygranę lub przegranę Anglii, drudzy o bankructwo Wokulskiego; jedni nazywali geniuszem Bismarcka, drudzy - awanturnikiem Wokulskiego; jedni krytykowali postępowanie prezydenta MacMahona, inni twierdzili, że Wokulski jest zdecydowanym wariatem, jeżeli nie czymś gorszym... Submerged in clouds of cigar smoke and bent over bottles of dark glass, the citizens of the district were some betting on England's winning or losing, others on Wokulski's bankruptcy; some calling Bismarck a genius, others calling Wokulski a troublemaker; some criticizing President MacMahon's conduct, others saying that Wokulski was a definite madman, if not something worse.... Immergés dans des nuages de fumée de cigare et penchés sur des bouteilles de verre sombre, les citoyens du quartier pariaient les uns sur la victoire ou la défaite de l'Angleterre, les autres sur la faillite de Wokulski ; certains qualifiaient Bismarck de génie, d'autres de fauteur de troubles ; certains critiquaient la conduite du président MacMahon, d'autres disaient que Wokulski était un fou invétéré, voire quelque chose de pire.....

Pan Deklewski, fabrykant powozów, który majątek i stanowisko zawdzięczał wytrwałej pracy w jednym fachu, tudzież radca Węgrowicz, który od dwudziestu lat był członkiem - opiekunem jednego i tego samego Towarzystwa Dobroczynności, znali S. Wokulskiego najdawniej i najgłośniej przepowiadali mu ruinę. ||||||||||||||"as well as"|||||||||||||||||||||||| Mr. Deklewski, a carriage manufacturer, who owed his fortune and position to his persistent work in one trade, as well as counselor Węgrowicz, who had been a member-guardian of one and the same Charity Society for twenty years, knew S. Wokulski the longest and predicted his ruin the loudest. M. Deklewski, fabricant de voitures qui a dû sa fortune et sa position à son travail persistant dans un seul métier, et le conseiller Węgrowicz, qui a été pendant vingt ans membre et mécène d'une seule et même société de bienfaisance, connaissaient S. Wokulski depuis le plus longtemps et ont prédit sa ruine le plus bruyamment. - Na ruinie bowiem i niewypłacalności - mówił pan Deklewski - musi skończyć człowiek, który nie pilnuje się jednego fachu i nie umie uszanować darów łaskawej fortuny. - For on ruin and insolvency," said Mr. Deklewski, "must end a man who does not guard himself by one trade and does not know how to respect the gifts of gracious fortune. - Car la ruine et l'insolvabilité, dit M. Deklewski, sont le lot de l'homme qui ne se protège pas par un seul métier et qui ne sait pas respecter les dons d'une bonne fortune. - Zaś radca Węgrowicz po każdej również głębokiej sentencji swego przyjaciela dodawał: - And Counselor Wegrowicz added after each also profound sentence of his friend: - Et le conseiller Węgrowicz ajoutait après chaque phrase également profonde de son ami :

- Wariat! - Crazy! wariat!... crazy!... Awanturnik!... Józiu, przynieś no jeszcze piwa. Józiu, bring some more beer. A która to butelka? And which bottle is it?

- Szósta, panie radco. - Sixth, Counselor. Służę piorunem!... I serve with lightning!!! - odpowiadał Józio. - replied Jozio.

- Już szósta?... - Six o'clock already?... Jak ten czas leci!... How time flies!...

Wariat! Crazy! Wariat! - mruczał radca Węgrowicz.

Dla osób posilających się w tej co radca jadłodajni, dla jej właściciela, subiektów i chłopców przyczyny klęsk mających paść na S. Wokulskiego i jego sklep galanteryjny były tak jasne jak gazowe płomyki oświetlające zakład. For those dining in what was a councilor's eatery, for its owner, the subiects and the boys, the reasons for the disasters about to fall on S. Wokulski and his plating store were as clear as the gas flames illuminating the establishment. Pour ceux qui dînaient dans ce qui était un restaurant de conseillers, pour le propriétaire, les subiects et les garçons, les raisons des désastres qui allaient s'abattre sur S. Wokulski et sa mercerie étaient aussi claires que les flammes du gaz qui illuminaient l'établissement. Wokulski et sa mercerie étaient aussi claires que les flammes de gaz qui éclairaient l'établissement. Przyczyny te tkwiły w niespokojnym charakterze, w awanturniczym życiu, zresztą w najświeższym postępku człowieka, który mając w ręku pewny kawałek chleba i możność uczęszczania do tej oto tak przyzwoitej restauracji, dobrowolnie wyrzekł się restauracji, sklep zostawił na Opatrzności boskiej, a sam z całą gotówką odziedziczoną po żonie pojechał na turecką wojnę robić majątek. The reasons lay in a restless character, in an adventurous life, moreover, in the most recent progress of a man who, having in his hand a sure piece of bread and the opportunity to attend this oh-so-decent restaurant, voluntarily renounced the restaurant, left the store to divine providence, and himself with all the cash inherited from his wife went to the Turkish war to make a fortune. Les raisons en sont dans son caractère inquiet, dans sa vie aventureuse, d'ailleurs dans la conduite toute récente d'un homme qui, ayant en main un morceau de pain sûr et l'occasion de fréquenter ce restaurant oh combien décent, renonça volontairement au restaurant, laissa la boutique à la divine providence, et lui-même, avec tout l'argent liquide hérité de sa femme, partit à la guerre de Turquie pour y faire fortune.

- A może go i zrobi... Dostawy dla wojska to gruby interes - wtrącił pan Szprot, ajent handlowy, który bywał tu rzadkim gościem. ||||||||||||||commercial agent|||||| - Or maybe he will make one, too... Supplies for the army are a fat business," interjected Mr. Sprot, a commercial aide who was a rare visitor here.

- Nic nie zrobi - odparł pan Deklewski - a tymczasem porządny sklep diabli wezmą. - Nothing will do," replied Mr. Deklewski, "and in the meantime a decent store will go to hell. - Il ne fera rien", a répondu M. Deklewski, "et pendant ce temps, un magasin décent ira au diable". Na dostawach bogacą się tylko Żydzi i Niemcy; nasi do tego nie mają głowy. Only Jews and Germans are getting rich on supplies; ours don't have the head for it. Seuls les Juifs et les Allemands s'enrichissent grâce aux fournitures ; les nôtres n'ont pas la tête à cela.

- A może Wokulski ma głowę? - Or does Wokulski have a head?

- Wariat! - Crazy! wariat!... crazy!... - mruknął radca. - muttered the counselor. - Podaj no, Józiu, piwa. - Pass the beers, Józiu. Która to?... Which one is it?...

- Siódma buteleczka, panie radco. - Seventh bottle, counselor. Służę piorunem! I serve with lightning!

- Już siódma?... - Seven o'clock already?... Jak ten czas leci, jak ten czas leci... How the time flies, how the time flies.... Le temps passe vite, le temps passe vite....

Ajent handlowy, który z obowiązków stanowiska potrzebował mieć o kupcach wiadomości wszechstronne i wyczerpujące, przeniósł swoją butelkę i szklankę do stołu radcy i topiąc słodkie wejrzenie w jego załzawionych oczach, spytał zniżonym głosem: The merchant's aide, who, from the duties of his position, needed to have comprehensive and exhaustive news about the merchants, moved his bottle and glass to the counselor's table and, melting the sweet look in his heartbroken eyes, asked in a downcast voice: L'assistant du marchand, qui, de par ses fonctions, se devait d'avoir des informations complètes et exhaustives sur les marchands, déplaça sa bouteille et son verre sur la table du conseiller et, noyant un doux regard dans les yeux brisés de ce dernier, demanda d'une voix abattue :

- Przepraszam, ale... dlaczego pan radca nazywa Wokulskiego wariatem?... - Excuse me, but... why does the counselor call Wokulski a madman?.... Może mogę służyć cygarkiem... Ja trochę znam Wokulskiego. Maybe I can serve a cigar... I kind of know Wokulski. Je peux peut-être servir un cigare... Je connais un peu Wokulski. Zawsze wydawał mi się człowiekiem skrytym i dumnym. He always seemed to me a secretive and proud man. W kupcu skrytość jest wielką zaletą, duma wadą. In a merchant, stealthiness is a great advantage, pride a disadvantage. Chez un marchand, la discrétion est une grande vertu, la fierté un inconvénient. Ale żeby Wokulski zdradzał skłonności do wariacji, tegom nie spostrzegł. But for Wokulski to betray a penchant for variation, I didn't notice. Mais que Wokulski trahisse une tendance à la variation, je ne l'ai pas remarqué.

Radca przyjął cygaro bez szczególnych oznak wdzięczności. The counselor accepted the cigar without any particular sign of gratitude. Le conseiller accepte le cigare sans signe particulier de gratitude. Jego rumiana twarz, otoczona pękami siwych włosów nad czołem, na brodzie i na policzkach, była w tej chwili podobna do krwawnika oprawionego w srebro. ||||||||||||||||||||yarrow flower||| His flushed face, surrounded by bundles of gray hair above his forehead, on his chin and on his cheeks, was at this moment similar to a yarrow framed in silver. Son visage rougi, entouré de faisceaux de cheveux gris au-dessus du front, sur le menton et sur les joues, était en ce moment comme un millefeuille encadré d'argent.

- Nazywam go - odparł, powoli ogryzając i zapalając cygaro - nazywam go wariatem, gdyż go znam lat... Zaczekaj pan... Piętnaście...siedmnaście... ośmnaście... Było to w roku 1860... Jadaliśmy wtedy u Hopfera. - Je l'appelle, répondit-il en prenant lentement une bouchée et en allumant son cigare, je l'appelle un fou parce que je le connais depuis des années.... Attendez, monsieur... Quinze...dix-sept.... dix-huit... C'était en 1860... Nous mangions alors au Hopfer's. Znałeś pan Hopfera?... Did you know Hopfer?....

- Phi!...

- Otóż Wokulski był wtedy u Hopfera subiektem i miał już ze dwadzieścia parę lat. - Well, at the time Wokulski was a sub-editor at Hopfer's and was already in his twenties. - Wokulski était à l'époque sous-rédacteur à Hopfer's et avait déjà une vingtaine d'années.

- W handlu win i delikatesów? - In the wine and deli trade?

- Tak. I jak dziś Józio, tak on wówczas podawał mi piwo, zrazy nelsońskie... |||||||||||Nelson-style And like Jozio today, he served me beer at the time, nelson scions.... Et comme Józio aujourd'hui, il me servait de la bière à l'époque, nelson scions....

- I z tej branży przerzucił się do galanterii? - And from this industry he switched to gallantry? - Et de cette industrie, il est passé à la galanterie ? - wtrącił ajent. - interjected the aide.

- Zaczekaj pan - przerwał radca. - Przerzucił się, ale nie do galanterii, tylko do Szkoły Przygotowawczej, a potem do Szkoły Głównej, rozumie pan?... - He switched, but not to the gallantry, but to the Preparatory School, and then to the Main School, you understand.... - Il est passé, non pas à la galanterie, mais à l'école préparatoire, puis à l'école principale, vous comprenez..... Zachciało mu się być uczonym!... He craved to be a scholar!.... Il voulait devenir scientifique !....

Ajent począł chwiać głową w sposób oznaczający zdziwienie. The aide began to shake his head in a way that signified surprise. L'assistant commence à secouer la tête en signe de surprise.

- Istna heca - rzekł. - A real hoot," he said. - I skąd mu to przyszło? - And where did it come from?

- No skąd! - Well from where! Zwyczajnie - stosunki z Akademią Medyczną, ze Szkołą Sztuk Pięknych... Wtedy wszystkim paliło się we łbach, a on nie chciał być gorszym od innych. Ordinarily - relations with the Medical Academy, with the School of Fine Arts.... Back then, everyone was burning in their heads, and he didn't want to be inferior to others. Ordinairement - relations avec l'Académie de Médecine, avec l'Ecole des Beaux-Arts.... A l'époque, tout le monde était en feu, et il ne voulait pas être inférieur aux autres. W dzień służył gościom przy bufecie i prowadził rachunki, a w nocy uczył się... During the day he served guests at the buffet and kept accounts, and at night he studied... Le jour, il sert les clients au buffet et tient les comptes, tandis que la nuit, il étudie...

- Licha musiała to być usługa. - Lousy service it must have been. - Le service a dû être médiocre.

- Taka jak innych - odparł radca, niechętnie machając ręką.-Tylko że przy posłudze był, bestia, niemiły; na najniewinniejsze słówko marszczył się jak zbój... Rozumie się, używaliśmy na nim, co wlazło, a on najgorzej gniewał się, jeżeli nazwał go kto "panem konsyliarzem". - Such as others," replied the counselor, reluctantly waving his hand.Only that at the service he was, beast, unpleasant; at the most innocent word he frowned like a thug.... It goes without saying, we used what we could on him, and he was angriest if anyone called him "Mr. Consigliere." - La même chose que les autres, répondit le conseiller en agitant la main à regret, sauf qu'il était, bête, désagréable au service ; au moindre mot, il fronçait les sourcils comme un brigand.... Il va sans dire que nous employions sur lui tout ce que nous pouvions, et qu'il était très fâché qu'on l'appelât "Monsieur le Consigliere". Raz tak zwymyślał gościa, że mało obaj nie porwali się za czuby. Once he so scolded a guest that they almost both snatched at the chumps.

- Naturalnie, handel cierpiał na tym... - Naturally, trade has suffered....

- Wcale nie! - Not at all! Bo kiedy po Warszawie rozeszła się wieść, że subiekt Hopfera chce wstąpić do Szkoły Przygotowawczej, tłumy zaczęły tam przychodzić na śniadanie. Because when word spread around Warsaw that Hopfer's subiect wanted to join the Preparatory School, crowds started coming there for breakfast. En effet, lorsque la rumeur s'est répandue à Varsovie que le sujet de Hopfer voulait rejoindre l'école préparatoire, des foules ont commencé à s'y rendre pour le petit-déjeuner. Osobliwie roiła się studenteria. Peculiarly swarmed the student body.

- I poszedł też do Szkoły Przygotowawczej? - And he also went to the Preparatory School?

- Poszedł i nawet zdał egzamin do Szkoły Głównej. - He went and even passed the exam to the Central School. No, ale co pan powiesz - ciągnął radca uderzając ajenta w kolano - że zamiast wytrwać przy nauce do końca, niespełna w rok rzucił szkołę... Well, but what do you say," the counselor continued, slapping the aide's knee, "that instead of persevering with his studies until the end, he dropped out of school in less than a year.... Eh bien, mais que dites-vous, continua le conseiller en donnant une tape sur le genou de l'assistant, qu'au lieu de persévérer dans ses études jusqu'au bout, il a abandonné l'école en moins d'un an....

- Cóż robił? - What was he doing?

- Otóż, co... Gotował wraz z innymi piwo, które do dziś dnia pijemy, i sam w rezultacie oparł się aż gdzieś koło Irkucka. - Well, what ... He cooked beer with others, which we still drink to this day, and as a result, he himself resisted until somewhere near Irkutsk.

- Heca, panie! - Heca, ladies! - westchnął ajent handlowy. - sighed the sales associate.

- Nie koniec na tym... W roku 1870 wrócił do Warszawy z niewielkim fundusikiem. - It didn't stop there... In 1870, he returned to Warsaw with a small foundation. Przez pół roku szukał zajęcia, z daleka omijając handle korzenne, których po dziś dzień nienawidzi, aż nareszcie przy protekcji swego dzisiejszego dysponenta, Rzeckiego, wkręcił się do sklepu Minclowej, która akurat została wdową, i - w rok potem ożenił się z babą grubo starszą od niego. For six months he searched for an occupation, shunning the spice handle, which he hates to this day, until finally, with the patronage of his present disposer, Rzecki, he screwed his way into the store of Minclowa, who just happened to be a widow, and - a year later he married a woman who was much older than him. Pendant six mois, il a cherché du travail, évitant le commerce des épices, qu'il déteste encore aujourd'hui, jusqu'à ce que, sous le patronage de son propriétaire actuel, Rzecki, il entre dans la boutique de Minclowa, qui se trouvait être une veuve, et - un an plus tard - épouse une femme beaucoup plus âgée que lui.

- To nie było głupie - wtrącił ajent. - It wasn't stupid," the aide interjected.

- Zapewne. - Probably. Jednym zamachem zdobył sobie byt i warsztat, na którym mógł spokojnie pracować do końca życia. In one fell swoop, he won himself an existence and a workshop on which he could work peacefully for the rest of his life. D'un seul coup, il s'est offert une existence et un atelier sur lequel il pourra travailler sereinement jusqu'à la fin de ses jours. Ale też miał on krzyż Pański z babą! But it also had the Lord's cross with a baba!

- One to umieją... - They know how to...

- Jeszcze jak! - How else! - prawił radca. - Patrz pan jednakże, co to znaczy szczęście. - See, however, what happiness means. Półtora roku temu baba objadła się czegoś i umarła, a Wokulski po czteroletniej katordze został wolny jak ptaszek, z zasobnym sklepem i trzydziestu tysiącami rubli w gotowiźnie, na którą pracowały dwa pokolenia Minclów. ||||||||||||||||||||||||||in cash|||||| A year and a half ago, the grandmother overeated something and died, and Wokulski was left free as a bird after a four-year imprisonment, with an abundant store and thirty thousand rubles in ready money, for which two generations of the Mincl family had worked. Il y a un an et demi, la grand-mère avait fait un excès de table et était morte, et Wokulski s'était retrouvé libre comme l'air après quatre ans d'emprisonnement, avec un magasin prospère et trente mille roubles d'argent liquide, pour lesquels deux générations de Minclas avaient travaillé.

- Ma szczęście. - He's lucky.

- Miał - poprawił radca - ale go nie uszanował. - He had," the counselor corrected, "but did not respect him. Inny na jego miejscu ożeniłby się z jaką uczciwą panienką i żyłby w dostatkach; bo co to, panie, dziś znaczy sklep z reputacją i w doskonałym punkcie!... Another, in his place, would have married some fair maiden and lived in abundance; for what, my lord, is a store of reputation and in excellent point today!.... Un autre, à sa place, aurait épousé quelque belle jeune fille et vécu dans l'abondance ; car, monsieur, c'est un magasin de réputation et en excellente position aujourd'hui !.... Ten jednak, wariat, rzucił wszystko i pojechał robić interesa na wojnie. This one, however, a madman, dropped everything and went to do business in the war. Milionów mu się zachciało czy kiego diabła! Millions he wanted or what the hell!

- Może je będzie miał - odezwał się ajent. - Maybe he will have them," the affiant spoke up. - Peut-être qu'il les aura", a déclaré l'assistant.

- Ehe! - Ehe! - żachnął się radca. huffed|| - grieved the counselor. - Daj no, Józiu, piwa. - Let's have a beer, Józiu. Myślisz pan, że w Turcji znajdzie jeszcze bogatszą babę aniżeli nieboszczka Minclowa?.. Do you think you will find an even richer grandmother in Turkey than the late Minclova...? Józiu!... Józiu !...

- Służę piorunem!... - I serve with lightning!!! Jedzie ósma... Eight is going...

- Ósma? - powtórzył radca - to być nie może. - repeated the counselor - it can't be. Zaraz... Przedtem była szósta, potem siódma... - mruczał zasłaniając twarz dłonią.- Może być, że ósma. Wait a minute... Before that it was six, then seven.... - he muttered while covering his face with his hand.It could be that the eighth. Jak ten czas leci!... How time flies!...

Mimo posępne wróżby ludzi trzeźwo patrzących na rzeczy sklep galanteryjny pod firmą J. Mincel i S. Wokulski nie tylko nie upadał, ale nawet robił dobre interesa. Despite the gloomy omens of people soberly looking at things, the haberdashery store under the firm of J. Mincel and S. Wokulski not only did not fail, but even did good business. Malgré les sombres prédictions des personnes à l'esprit sobre, la mercerie de J. Mincel et S. Wokulski n'a non seulement pas fait faillite, mais elle a même fait de bonnes affaires. Publiczność, zaciekawiona pogłoskami o bankructwie, coraz liczniej odwiedzała magazyn, od chwili zaś kiedy Wokulski opuścił Warszawę, zaczęli zgłaszać się po towary kupcy rosyjscy. The public, curious about the rumors of bankruptcy, visited the warehouse in increasing numbers, and since Wokulski left Warsaw, Russian merchants began coming forward to buy goods. Zamówienia mnożyły się, kredyt za granicą istniał, weksle były płacone regularnie, a sklep roił się gośćmi, którym ledwo mogli wydołać trzej subiekci: jeden mizerny blondyn, wyglądający, jakby co godzinę umierał na suchoty, drugi szatyn z brodą filozofa a ruchami księcia i trzeci elegant, który nosił zabójcze dla płci pięknej wąsiki, pachnąc przy tym jak laboratorium chemiczne. |||||||||||||||||||||||||||||||consumption|||||||||||||||||||||||| Orders multiplied, credit abroad existed, promissory notes were paid regularly, and the store swarmed with visitors who could barely be catered to by the three subs: one miserable blonde man who looked as if he was dying of dry heaves every hour, a second gray-haired man with the beard of a philosopher and the movements of a prince, and a third elegant man who wore a sex-killing mustache while smelling like a chemical laboratory. Les commandes se multiplient, les crédits à l'étranger existent, les factures sont payées régulièrement et la boutique grouille de visiteurs que trois sous-rédacteurs peuvent à peine satisfaire : un blond misérable qui semble mourir de consomption d'heure en heure, un deuxième homme aux cheveux gris avec une barbe de philosophe et des mouvements de prince, et un troisième homme élégant qui porte une moustache qui tue le sexe tout en sentant le laboratoire de chimie.

Ani jednak ciekawość ogółu, ani fizyczne i duchowe zalety trzech subiektów, ani .nawet ustalona reputacja sklepu może nie uchroniłaby go od upadku, gdyby nie zawiadował nim czterdziestoletni pracownik firmy, przyjaciel i zastępca Wokulskiego, pan Ignacy Rzecki. However, neither the curiosity of the general public, nor the physical and spiritual qualities of the three subiects, nor .even the established reputation of the store might have saved it from collapse had it not been overseen by a forty-year-old employee of the company, Wokulski's friend and deputy, Mr. Ignacy Rzecki.