SUBLOKATOR (2)
– Ale patelnię to się oddaje umytą, a nie kładzie pod drzwiami z zaschniętą jajecznicą – usłyszał czyjś głos.
Był ranek i większość osób już siedziała na zajęciach. Aleks tego dnia szedł na jedenastą, więc jeszcze spokojnie pił kawę i jadł bułkę maślaną. Wstał od stołu i otworzył drzwi.
W korytarzu stała dziewczyna. Aleks nie zapamiętał jeszcze jej imienia – wiedział tylko, że mieszka z chłopakiem w pokoju obok. Pierwszego wieczora przedstawiali się sobie. Wypili nawet po piwie, ale jej imię zapomniał.
W akademiku jedna łazienka była na dwa pokoje. I właśnie z pokojem, w którym mieszkała dziewczyna, jego pokój dzielił łazienkę i minikuchenkę usytuowaną we wspólnym przedpokoiku.
– Ale… ja w ogóle poza kubkiem i talerzykiem to żadnych naczyń nie używam – odparł Aleks.
– Okej. To popytam w innych pokojach, myślałam, że to Ludwik pożyczał.
– Tego nie wiem. Może on pożyczał – odparł Aleks. – Nie zwróciłem uwagi, co Ludwik robił rano.
– No i wiesz… te sery to trzeba zabrać z łazienki.
– Jakie sery? – Aleks był zdumiony.
Jedzenie trzymał w lodówce w pokoju. Już na samym początku usłyszał, że w akademiku dobrze jest mieć własną lodówkę, więc rodzice kupili mu malutką chłodziarkę. Ludwik ochoczo wrzucił do niej swoje rzeczy, nie pytając o zgodę. Aleks jednak nie zaprotestował. I tak trzymał tam tylko mleko. W pokoju miał jeszcze kawę, herbatę, cukier i miód. Butelkę syropu malinowego, płatki śniadaniowe i cytrynę zamierzał kupić dziś. Nie przewidywał obżerania się w akademiku. Raczej planował żywić się w barach. Na weekendy i tak miał wracać do Warszawy do Aśki, która co prawda obiecała go odwiedzić, ale trzeba było to jakoś zgrać z wyjazdem Ludwika do domu. Na to jednak na razie się nie zanosiło. W każdym razie na pewno sery, o których mówiła dziewczyna, nie były Aleksa. Rzucił więc wyjaśniająco:
– Jak widzisz, jem bułkę. Żadnych serów nie kupowałem.
Dziewczyna ryknęła śmiechem.
– Chodzi mi o śmierdzące skarpety. Wali z nich serem, więc sery.
– Nie mam śmierdzących skarpet – obruszył się Aleks.
– No to może twój sublokator. Mamy wspólną łazienkę, a sery na pewno nie są Bartka. Moje też nie, bo męskie. Na pewno kogoś, kto ma zamiast stóp płetwy wielorybie. Jak nie są twoje, to pewnie jego. Jak mu tam, bo zapomniałam?
– Ludwik – odparł Aleks i postanowił skorzystać z okazji, by spytać o jej imię. – A tobie?
– Sylwia.
– Ja jestem Aleks.
– Super! To weź, Aleks, i zabierz te sery Ludwika. Okej?
– Ja? Mam zabrać jego skarpety? – Aleks był zdumiony.
Sylwia wzruszyła ramionami. Szybko zniknęła za drzwiami, ale po chwili wróciła. W ręce obleczonej w gumową rękawicę trzymała skarpety.
– Które wyro jest Ludwika? – spytała.
Gdy zdumiony ruchem głowy pokazał stojące na wprost drzwi niepościelone łóżko, Sylwia rzuciła na nie skarpety i wyszła.
„Dobrze, że dojadłem maślankę” – pomyślał Aleks, patrząc na skarpety Ludwika. Ich zapach, który trudno było nazwać przyjemnym, odebrał mu apetyt. Kawy już nie dopił.
Historia ze skarpetami była pierwszą, kiedy okazało się, że życie z sublokatorem w jednym pokoju, i to nawet tak sympatycznym i szczerym jak Ludwik, nie należy do sielskich. Tego dnia łóżko nie zostało bowiem przez niego sprzątnięte. Wręcz przeciwnie.
Wieczorem ze zdumieniem Aleks zauważył, że Ludwik położył się w nim tak, jak stał. Skarpety wrzucił pod poduszkę. Po chwili jednak, zapewne z powodu owej osobliwej woni, usunął je spod poduszki i wrzucił pod łóżko.
– Nie lepiej wyprać? – spytał Aleks, ale Ludwik mruknął tylko coś pod nosem.
Niestety następnego dnia Ludwik również nie pościelił łóżka. Nie zajął się również śmierdzącymi skarpetami. I tak nadszedł piątek, kiedy Aleks pojechał do domu.
Po powrocie z Warszawy sytuacja w pokoju się nie zmieniła. Aleks napomknął nieśmiało, czy Ludwik nie mógłby wyprać skarpet, do których w ciągu tych kilku dni dołączyła kolejna para plus jeszcze jakieś majtki i koszulka. Ludwik mruknął coś pod nosem i poszedł do łazienki. Po chwili wrócił zadowolony z siebie i oznajmiwszy, że pranie zostało namoczone walnął się na niepościelonym łóżku, by czytać jakieś notatki. Aleks nie pojmował, czemu kumpel nie chce skorzystać z pralni, w której stały pralki, ale postanowił się nie wtrącać. Zresztą Ludwik czytał, więc nie chciał mu przeszkadzać, a on sam poszedł do biblioteki, zabierając ze sobą laptopa. Nie był więc świadkiem awantury, którą zrobiła Ludwikowi Sylwia. Awantury o namoczone w misce pranie, zostawione przez Ludwika pod prysznicem.
Za to dwa dni później nie ominęła go już awantura o smród z miski, gdyż namoczone pranie nadal stało w łazience, tyle że w misce za sedesem. Wkurzona Sylwia wniosła miskę do ich pokoju i postawiła pod stołem.
– No nie… – zaoponował Aleks. – Ja tu też mieszkam! Stary! Wypad z tym praniem! Wypierz sobie to w pralce i tyle.
– Szczerze? – spytał Ludwik, patrząc na Aleksa raczej pustym wzrokiem. – Kompletnie nie wiem jak.
– Nie wiesz jak? W domu nie pierzesz?
– W domu matka pierze, matka sprząta…
– Co ty ze wsi jesteś, że pralki nie umiesz obsłużyć? – zirytował się Aleks i nagle uświadomił sobie, jakie popełnił faux pas.
Ludwik był ze wsi. Przecież sam mu to powiedział, a teraz spokojnie powtórzył po raz kolejny, wyjaśniając przy tym, że są zajęcia męskie i damskie.
– Męskie to pojechać ciągnikiem w pole – stwierdził – a damskie to odkurzanie i pranie.
– Stary, ale tu jest miasto! Tu nie masz pola! Nie masz ciągnika, a ty na dodatek nie masz też dziewczyny, która by za ciebie uprała – grzmiał Aleks, który nie mógł sobie wyobrazić siebie, dającego Aśce do prania swoje skarpetki. A przecież jego nawet w połowie tak nie śmierdziały, jak te Ludwika. Chłopak chyba nosił jedną parę przez kilka dni. – Musisz sam swoje rzeczy uprać. Jak ty funkcjonowałeś rok temu?
– Normalnie. − Ludwik nie rozumiał oburzenia Aleksa. Najwyraźniej w swoim zachowaniu nie widział niczego niestosownego.
– A jak ten koleś, z którym mieszkałeś w ubiegłym roku, to znosił?
Ludwik jednak nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami i zrobił minę, która oznaczała: „O co ci właściwie chodzi? Te brudne łachy to takie wielkie halo?”. Ta mina trochę rozśmieszyła, a trochę rozzłościła Aleksa. Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z informacją, że za pół godziny będzie wolna pralnia.
– Pójdę z tobą i pokażę ci, jak obsłużyć pralkę. Tylko wiesz co? Weź z tej cholernej miski wylej ten śmierdzący płyn do kibla, bo ja się za moment zrzygam.
* * *
– Stary! Ja ciebie błagam! Czy ty nie mógłbyś choć raz pościelić swojego łóżka? – spytał Ludwika.
– A co ci do mojego łóżka? – Ludwik był wyraźnie zdziwiony. – Przecież masz swoje – odparł i wyrzuciwszy z plecaka jakieś rzeczy na posłanie, zaczął spokojnie ten plecak wytrzepywać nad pościelą. Aleks dopiero teraz pojął, że te wszystkie momenty, kiedy on ścielił łóżko za Ludwika i myślał, że ten dobry przykład sprawi, że kumpel sam po sobie posprząta, to była para w gwizdek. Ludwik nie zrozumiał.
– No tak, ale to naprawdę nieprzyjemnie uczyć się w takim burdelu.
– To się ucz w cichaczu – stwierdził Ludwik i tradycyjnie wzruszył ramionami. – Ja nie mam czasu na sprzątnie – dodał jeszcze, zabierając ze sobą wytrzepany plecak, do którego wrzucił kilka drobiazgów, choć kilka innych, jak na przykład długopis, spadło na podłogę i potoczyło się pod łóżko.
Ale Ludwik już tego nie zauważył. Wybiegł, trzaskając drzwiami. Aleks był załamany. Zwłaszcza że tego dnia umówił się, że w akademiku odwiedzą go Kacper z Michaliną i Karoliną. Przyszli dosłownie kwadrans po wyjściu Ludwika.
– Ale masz tu meksyk – zauważył Kacper, ujrzawszy niezaścielone łóżko, które właściwie przypominało barłóg. Kołdra wypadała z poszwy, prześcieradło było skotłowane, a na środku leżały znowu brudne ubrania i kilka papierków po gumie do żucia.
– To nie moje – wyjaśnił Aleks i gestem zaprosił na swoje łóżko przykryte brązową narzutą.
Cała trójka siadła. Zaczęli omawiać ostatnie zajęcia. Jednak po chwili Karolina przerwała dysputę i zdenerwowana wstała:
– Ja się psychicznie męczę w tym pokoju. Jak ty możesz tu siedzieć? – spytała, wskazując ręką na łóżko Ludwika.
– A co mam zrobić? Mam po nim sprzątać? Kilka razy to zrobiłem. Nie zrozumiał.
– Nie zrozumiał? – zdziwiła się Karolina. – Czego nie zrozumiał? Że się ścieli łóżko?
– Dwa razy mu pościeliłem. Nawet nie podziękował. On nawet nie wie, że się sprząta – wyjaśnił Aleks z rezygnacją. – Tylko ja odkurzam w tym pokoju − dodał, a gdy opowiedział historię o skarpetkach i pralce, to nawet Kacprowi opadła szczęka.
– Ja tam sam piorę – stwierdził.
– Ja nawet sam zaszywam dziury – dodał Aleks. − Lata spędzone w harcerstwie się przydały. Natomiast do Ludwika nie mam już siły.
– Wiecie co? – odezwała się Karolina. – Chodźmy do jakieś knajpy.
– Podobno Hell's Kitchen jest fajne – powiedział Aleks. – Tylko wiecie… taniej jest wypić piwo w akademiku.
– Może i taniej, ale ja chyba nie dam rady siedzieć koło brudnych gaci. – Karolina wstała z łóżka.
– Ja pierniczę! To on znów zostawił gdzieś na wierzchu gacie?
Karolina zachichotała.
– Ty to tak mówisz, jakby to była tragedia.
– A nie jest? – spytał Aleks. – Wy przyszliście przed chwilą i już chcecie spadać, a ja tu mieszkam!
– Wiem, co trzeba zrobić! – powiedziała milcząca dotąd Malwina. – Trzeba kupić folię malarską i ilekroć wyjdzie z pokoju, a nie sprzątnie, tylekroć przykrywać mu łóżko tą folią.
– Myślisz, że to coś da? – spytał Aleks bez nadziei w głosie. – Będę musiał codziennie korzystać z folii.
– To kup za pamięci ze dwie lub nawet trzy – poprosił Kacper, patrząc na łóżko Ludwika, a po chwili sięgnął w jego kierunku i wyciągnął coś, co wystawało spod kołdry. – Ja pierniczę! Gacie z nartą! – Powiedział zdumiony, unosząc w dwóch palcach brudne męskie bokserki.
– Fuj! – skrzywiła się Karolina. – Zrzygam się! Chodźmy stąd!
– Na folii naklej kartkę z napisem „remont” – zaproponowała Malwina, gdy Aleks zamykał drzwi. – Ta folia to twoja ostatnia nadzieja.
* * *
„Wszystko ma swoje plusy i minusy” – pomyślał Aleks, wchodząc do sklepu z farbami. Życie na stancjach wspominał jako koszmarne, ale przynajmniej w pokoju mieszkał sam. Tu miał Ludwika i choć fajnie się z nim gadało, bo był sympatyczny i inteligentny, to ilekroć Aleks myślał o przyszłej żonie Ludwika, tylekroć już jej współczuł.
„Będziesz ty się z nim, dziewczyno, miała” – westchnął. Jednak folię malarską kupił. Uznał, że to ostatnia nadzieja. Nie wiedział jednak, że czeka go jeszcze kilka takich zakupów. A prawdziwą lekcją porządku dla Ludwika okaże się dopiero naklejenie na niej karteczki z napisem: „wieczny remont” i wsadzenie pod folię wszystkich śmieci, które Ludwik rozrzucał po pokoju.