×

Wir verwenden Cookies, um LingQ zu verbessern. Mit dem Besuch der Seite erklärst du dich einverstanden mit unseren Cookie-Richtlinien.


image

Kamila Rowińska, Kim są moi mentorzy? Jak planuję swój czas? - wywiad (2)

Kim są moi mentorzy? Jak planuję swój czas? - wywiad (2)

wszystko, co zrobiłam. Momentalnie wyciągam wnioski z tego, co robię -

ja albo mój zespół. To pierwsza rzecz.

Druga: przede wszystkim jeżdżę na szkolenia

do zagranicznych trenerów,

moim ulubionym, za którym płaczę, bo prawie wszystkie szkolenia skończyłam,

jest Blair Singer.

To osoba, od której dużo się uczę, ponieważ odpowiada mi nie tylko ze względu na wiedzę,

ale też ze względu na wartości, które wyznaje. Pewnie niedługo znajdę nowego mentora

i będę jeszcze więcej się uczyć...

- Ilu mentorów miałaś w ciągu swojej kariery zawodowej?

- Takich największych: śp. Steven Covey,

jego najbardziej cenię, potem był moment,

kiedy byłam bardzo zafascynowana Brianem Tracey'm,

w październiku będę miała przyjemność wystąpić koło niego,

więc to niesamowita przygoda, tak zakręcić...

- Od uczennicy do partnerki na scenie? - Od kogoś, kto kiedyś był 1 z 1000

na sali i słuchał... Jeżeli chodzi o Tony'ego Robbinsa,

to bardzo mi odpowiada, ale mogę go tylko słuchać,

bo na jego eventach trochę się męczę,

później przyszedł czas na Blaira Singera

i tych panów,

którzy współpracują z Sachs Resources

i ponieważ za miesiąc wyprowadzam się za granicę...

- No właśnie, ubiegłaś moje pytanie, natomiast, jak wygląda twój kalendarz?

Kiedy poczytałem, jak ty to robisz, to powiem szczerze, że cię podziwiam,

bo wydawało mi się, że jestem dość sprawny,

ale tak jak ty zarządzasz kalendarzem,

czy to jest wrodzone czy wyuczone?

- Pierwszy kalendarz miałam na pewno,

jak miałam 15 lat. Miałam wtedy terminarz

i zapisywałam różne rzeczy,

natomiast każdą wolną chwilę poświęcam na to,

żeby robić rzeczy z mojej listy wartości.

Po pierwsze, ustalam wartości,

czyli co jest dla mnie najważniejsze w życiu,

potem z tych wartości... dla mnie akurat najważniejsze jest zdrowie,

rodzina, miłość, te wszystkie pochodne

i rozwój osobisty i zawodowy.

To są te 3 rzeczy. Zdrowie jest najważniejsze,

więc nie mogę się obejść bez uprawiania sportu,

albo, że będę jadła jakieś śmieci,

bo tak trzeba, nie ma takiej opcji,

to jest na pierwszym miejscu.

Druga rzecz, jeśli rodzina jest dla mnie bardzo ważna,

to wiadomo, że wszystkie wydarzenia rodzinne będę wpisywała do kalendarza w pierwszej kolejności

mam już zaplanowane wszystko: wakacje, wyjazdy we dwoje z mężem, wyjazdy z dziećmi,

wszystkie rodzinne wydarzenia mam ustalone przynajmniej pół roku wcześniej,

a więc wiem, co będę robić w lutym,

na to nakłada się później

wszystko co jest związane z rozwojem. Potrafię sobie zaplanować,

że np. za rok pojadę na szkolenie, wszystko planuję szybciej.

Bardzo koncentruję się na tym, żeby te wszystkie działania

były albo związane z wysokimi wartościami

albo wysoką stawką godzinową,

więc jeżeli robię biznes, to zajmuję się tylko i wyłącznie tym,

co daje wysoką stawkę godzinową.

Przykład: znam autorów, którzy też mają swoje książki

i sami obsługują własny sklep internetowy.

Tzn., że przyjmują zamówienia, liżą znaczki i idą na pocztę.

Oni dziwią się, że nigdy nie są w stanie iść o krok dalej,

mnóstwo jest właścicieli firm, którzy nie chcą zatrudnić asystenta,

nie chcą oddać nikomu chociaż kawałka kompetencji,

bo twierdzą, że wszyscy są idiotami i na pewno sobie nie poradzą...

- Nie delegują... - Tak, nie delegują zadań

i cały czas kręcą się wokół siebie. Ja bardzo mocno deleguję zadania,

mam taki zespół, któremu naprawdę mogę zaufać,

siedzi tutaj Marta z Poznania,

która bardzo dobrze wywiązuje się ze wszystkich obowiązków,

w związku z czym mogę być spokojna, że nawet jeśli mieszkam w Brukseli,

to wszystko w Polsce... - Co do tej Brukseli. Przeprowadzasz się za miesiąc, skąd taki pomysł?

Co tam cię ciągnie albo co cię wypycha z Polski?

- Nic mnie nie wypycha z Polski,

ponieważ powiedziałam, że jedną z wartości jest dla mnie rodzina, a drugą rozwój osobisty,

jeszcze jedną wartością jest dla mnie piękno.

Piękno w kontekście tego, co mnie otacza,

architektura, sztuka, tego typu rzeczy.

Bruksela urzekła zarówno mnie jak i mojego męża,

jeżeli chodzi o architekturę i kulturę miejsca,

o energię, która w tym miejscu panuje, o język, który cały czas tam się słyszy, czyli francuski,

pomimo tego, że jeszcze nie znam francuskiego,

ale jak powiedziałam: jeszcze, w związku z czym nauczę się go.

Uwielbiam rzucać się na głęboką wodę, czegokolwiek chcę,

w związku z czym pomyśleliśmy, że to będzie świetna okazja dla dzieci,

jeżeli będą mogły być dwujęzyczne,

bo chociaż mój syn chodzi do szkoły polsko-angielskiej

ma tam hiszpański i korepetycje z francuskiego w domu,

to ciągle nie jest to.

Pomyśleliśmy, że w takim razie ja będę mogła się rozwinąć, wejść na rynek międzynarodowy,

z Brukseli mam 2 godz. pociągiem do Londynu,

gdzie też prowadzę szkolenia, więc wbrew pozorom będzie łatwiej,

- Środek Europy... przeprowadzasz się na długo, na stałe...?

- Słowa "na stałe" nie używam,

zobaczę, jeżeli nam się tam spodoba,

to na 3-5 lat. - Powiedz, z czego jesteś dumna,

jakbyś spojrzała wstecz na twoje doświadczenia zawodowe i życiowe.

- Najbardziej dumna jestem z tego,

że jestem mamą, ponieważ uważam, że to największe wyzwanie,

z jakim można się spotkać,

- Nie będziesz dziadkiem, ale będziesz babcią... - Jak będę babcią, to już w ogóle...

Chociaż mój starszy syn powiedział, że będzie singlem,

ale tylko dlatego, że młodszy jest dosyć ruchliwy,

i starszy pyta mnie, jak ja to wytrzymuję.

Mówię mu, że sam kiedyś zobaczy, a on na to, że będzie singlem.

Śmiejemy się. Ten starszy ma 10 lat.

Najbardziej dumna jestem z tego, że jestem mamą,

bo to jest taka rola, do której nie można się przygotować, wbrew pozorom

i nie jest związana z jakimiś szczególnymi gratyfikacjami zewnętrznymi, itd.,

zrobić pieniądze, zbudować firmę, to jest proste,

wystarczy po prostu skoncentrować się.

- A o czym marzysz? - Nie mam marzeń. Mam tylko cele.

Co mi się marzy, to robię. Teraz moim celem jest przede wszystkim

zainstalować się w Brukseli, to się już dzieje,

później pomóc moim dzieciom poczuć się tam dobrze,

a dalej realizować

swoje cele, zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii...

- A czym się frustrujesz? Są takie rzeczy, które czasami...

Zauważ, że mówię po coveyowsku, nie "Co cię frustruje?", tylko "Czym się frustujesz?".

- Jest właściwie jedna rzecz,

na którą zwracam uwagę, kiedy obserwuję innych ludzi,

to jest to, że względem siebie,

nie wykorzystują swojego potencjału, nisko się cenią,

ciągle się oceniają, ciągle myślą, że nie dadzą rady,

że nie mogą pewnych rzeczy zrobić, chociaż ja w nich widzę,

że mają większy potencjał, niż oni zdają sobie sprawę.

Patrząc na nich z boku widzę ten potencjał, a oni go nie widzą.

Wciąż sobie umniejszają, to takie polskie,

więc to mnie tak najbardziej gdzieś tam z boku dotyka i to obserwuję,

czyli to, że ludzie żyją na swoje 30-40%,

a naprawdę mogliby więcej. Jest też taka inna rzecz,

która gdzieśtam mi doskwiera, kiedy ludzie oceniają innych.

Prowadzę zajęcia z asertywności

i jest taki moment na szkoleniu, kiedy mówię "Żyj i pozwól żyć innym",

żeby zostawić innych ludzi, przestać ich ciągle oceniać,

mówić, co oni powinni robić, jacy oni powinni być.

Ciągle się tego uczę, żeby przestać oceniać kogokolwiek,

jeśli ktoś wybiera taką, a nie inną drogę

lub chce żyć tak, a nie inaczej, uczę się tego, by to akceptować,

nie nadawać temu jakieś barwy. To jest życie tej osoby,

ona będzie musiała ponieść konsekwencje, przyjąć odpowiedzialność za to, co robi,

do tego chciałabym zachęcić też innych.

- Jedno z twoich marzeń, o których piszesz w "Kobiecie niezależnej",

to żeby we wszystkich szkołach na całym świecie uczono asertywności.

Czy idą za tym jakieś działania, czy to tylko takie marzenie?

- To jest marzenie,

dlatego piszę książkę nt. asertywności,

żeby dać innym ludziom możliwość nauczenia się tego,

przy czym nie asertywności w kontekście mówienia "nie",

bo to w ogóle nie jest asertywność.

Mam na myśli wyrażanie swoich uczuć bez intencji ranienia innych ludzi.

Ludzie w Polsce, jak prowadzę szkolenia z asertywności,

nie porozumiewają się ze sobą uczuciami, tylko ocenami

albo interpretacją cudzych zachowań,

domysłami, kręceniem sobie "filmów", że ktoś na nich spojrzał

i że to na pewno coś znaczy.

To strasznie przeszkadza. I w sprzedaży, i w zarządzaniu zespołem.

Ciągle obserwuję to, że ludziom brakuje tej asertywności.

Dlatego zarówno związki,

jak i np. współpraca z dziećmi,

jak również praca w zespole nie zawsze się układa.

- Będziemy powoli zbliżali się do końca, jeszcze ostatnie pytanie.

Co będzie miarą twojego życia?

To może pytanie z górnej półki, już rozmawialiśmy o takich rzeczach...

- Jesteśmy na spotkaniu z górnej półki, prawda? - Tak jest!

- Miarą mojego życia jest osiąganie sukcesu,

a osiąganie sukcesu to jest dla mnie

osiąganie maksymalnej efektywności w tych wartościach,

które są dla mnie ważne. Jeśli ważne jest dla mnie

zdrowie, miłość, rodzina, rozwój, piękno, odpowiedzialność,

to dla mnie miarą mojego życia będzie to,

jeżeli w każdej z tych dziedzin będę osiągała jak najlepszy wynik.

Wiem, że to jest zawiłe.

- Kiedy przeczytałem tę książkę i pewnie przeczytam ją ze 2 razy,

z tyłu zrobiłem sobie notatki, bo kocham robić notatki,

zaginać rogi, odnajdywać najciekawsze rzeczy...

- Podglądałam, że telewizor jest twoim pochłaniaczem czasu...

- No patrz... też się cieszę, że tutaj będziemy mieli

Anię Urbańską, jedną z osób, z którymi robiłaś wywiad

na mojej akademii w październiku,

cieszę się, bo sporo jest interesujących kobiet,

które będą naszymi rozmówczyniami,

dziękuję ci za przyjęcie zaproszenia, że tym ludziom,

których część jest po raz pierwszy, część jest stałymi sympatykami,

chcą się rozwijać, chcą osiągać szczyty, myślę, że ich zainspirowałaś

i zachęciłaś do tego, żeby nie poprzestawali na tym, co mają,

tylko żeby rzeczywiście mierzyli się ze swoim potencjałem i osiągali mistrzostwo,

a nie byli tylko na poziomie wystarczającym,

Bardzo dziękuję, a was zachęcam do kupowania książek,

otrzymania dedykacji, ja dostałem bardzo ładną dedykację,

z życzeniami samych inspirujących ludzi na swojej drodze,

Bardzo dziękuję i życzę miłych dalszych rozmów w kuluarach

i miłych dedykacji. Dziękuję!

- Dziękuję bardzo.

NAPISY DLA NIESŁYSZĄCYCH: Anna Sacha / Sławomir Stępski (www.napisyplus.pl)

x

Kim są moi mentorzy? Jak planuję swój czas? - wywiad (2) Wer sind meine Mentoren? Wie plane ich meine Zeit? - Vorstellungsgespräch (2) Who are my mentors? How do I plan my time? - interview (2) Хто мої ментори? Як мені планувати свій час? - інтерв'ю (2)

wszystko, co zrobiłam. Momentalnie wyciągam wnioski z tego, co robię -

ja albo mój zespół. To pierwsza rzecz.

Druga: przede wszystkim jeżdżę na szkolenia

do zagranicznych trenerów,

moim ulubionym, za którym płaczę, bo prawie wszystkie szkolenia skończyłam,

jest Blair Singer.

To osoba, od której dużo się uczę, ponieważ odpowiada mi nie tylko ze względu na wiedzę,

ale też ze względu na wartości, które wyznaje. Pewnie niedługo znajdę nowego mentora

i będę jeszcze więcej się uczyć...

- Ilu mentorów miałaś w ciągu swojej kariery zawodowej?

- Takich największych: śp. Steven Covey,

jego najbardziej cenię, potem był moment,

kiedy byłam bardzo zafascynowana Brianem Tracey'm,

w październiku będę miała przyjemność wystąpić koło niego,

więc to niesamowita przygoda, tak zakręcić...

- Od uczennicy do partnerki na scenie? - Od kogoś, kto kiedyś był 1 z 1000

na sali i słuchał... Jeżeli chodzi o Tony'ego Robbinsa,

to bardzo mi odpowiada, ale mogę go tylko słuchać,

bo na jego eventach trochę się męczę,

później przyszedł czas na Blaira Singera

i tych panów,

którzy współpracują z Sachs Resources

i ponieważ za miesiąc wyprowadzam się za granicę...

- No właśnie, ubiegłaś moje pytanie, natomiast, jak wygląda twój kalendarz?

Kiedy poczytałem, jak ty to robisz, to powiem szczerze, że cię podziwiam,

bo wydawało mi się, że jestem dość sprawny,

ale tak jak ty zarządzasz kalendarzem,

czy to jest wrodzone czy wyuczone?

- Pierwszy kalendarz miałam na pewno,

jak miałam 15 lat. Miałam wtedy terminarz

i zapisywałam różne rzeczy,

natomiast każdą wolną chwilę poświęcam na to,

żeby robić rzeczy z mojej listy wartości.

Po pierwsze, ustalam wartości,

czyli co jest dla mnie najważniejsze w życiu,

potem z tych wartości... dla mnie akurat najważniejsze jest zdrowie,

rodzina, miłość, te wszystkie pochodne

i rozwój osobisty i zawodowy.

To są te 3 rzeczy. Zdrowie jest najważniejsze,

więc nie mogę się obejść bez uprawiania sportu,

albo, że będę jadła jakieś śmieci,

bo tak trzeba, nie ma takiej opcji,

to jest na pierwszym miejscu.

Druga rzecz, jeśli rodzina jest dla mnie bardzo ważna,

to wiadomo, że wszystkie wydarzenia rodzinne będę wpisywała do kalendarza w pierwszej kolejności

mam już zaplanowane wszystko: wakacje, wyjazdy we dwoje z mężem, wyjazdy z dziećmi,

wszystkie rodzinne wydarzenia mam ustalone przynajmniej pół roku wcześniej,

a więc wiem, co będę robić w lutym,

na to nakłada się później

wszystko co jest związane z rozwojem. Potrafię sobie zaplanować,

że np. za rok pojadę na szkolenie, wszystko planuję szybciej.

Bardzo koncentruję się na tym, żeby te wszystkie działania

były albo związane z wysokimi wartościami

albo wysoką stawką godzinową,

więc jeżeli robię biznes, to zajmuję się tylko i wyłącznie tym,

co daje wysoką stawkę godzinową.

Przykład: znam autorów, którzy też mają swoje książki

i sami obsługują własny sklep internetowy.

Tzn., że przyjmują zamówienia, liżą znaczki i idą na pocztę.

Oni dziwią się, że nigdy nie są w stanie iść o krok dalej,

mnóstwo jest właścicieli firm, którzy nie chcą zatrudnić asystenta,

nie chcą oddać nikomu chociaż kawałka kompetencji,

bo twierdzą, że wszyscy są idiotami i na pewno sobie nie poradzą...

- Nie delegują... - Tak, nie delegują zadań

i cały czas kręcą się wokół siebie. Ja bardzo mocno deleguję zadania,

mam taki zespół, któremu naprawdę mogę zaufać,

siedzi tutaj Marta z Poznania,

która bardzo dobrze wywiązuje się ze wszystkich obowiązków,

w związku z czym mogę być spokojna, że nawet jeśli mieszkam w Brukseli,

to wszystko w Polsce... - Co do tej Brukseli. Przeprowadzasz się za miesiąc, skąd taki pomysł?

Co tam cię ciągnie albo co cię wypycha z Polski?

- Nic mnie nie wypycha z Polski,

ponieważ powiedziałam, że jedną z wartości jest dla mnie rodzina, a drugą rozwój osobisty,

jeszcze jedną wartością jest dla mnie piękno.

Piękno w kontekście tego, co mnie otacza,

architektura, sztuka, tego typu rzeczy.

Bruksela urzekła zarówno mnie jak i mojego męża,

jeżeli chodzi o architekturę i kulturę miejsca,

o energię, która w tym miejscu panuje, o język, który cały czas tam się słyszy, czyli francuski,

pomimo tego, że jeszcze nie znam francuskiego,

ale jak powiedziałam: jeszcze, w związku z czym nauczę się go.

Uwielbiam rzucać się na głęboką wodę, czegokolwiek chcę,

w związku z czym pomyśleliśmy, że to będzie świetna okazja dla dzieci,

jeżeli będą mogły być dwujęzyczne,

bo chociaż mój syn chodzi do szkoły polsko-angielskiej

ma tam hiszpański i korepetycje z francuskiego w domu,

to ciągle nie jest to.

Pomyśleliśmy, że w takim razie ja będę mogła się rozwinąć, wejść na rynek międzynarodowy,

z Brukseli mam 2 godz. pociągiem do Londynu,

gdzie też prowadzę szkolenia, więc wbrew pozorom będzie łatwiej,

- Środek Europy... przeprowadzasz się na długo, na stałe...?

- Słowa "na stałe" nie używam,

zobaczę, jeżeli nam się tam spodoba,

to na 3-5 lat. - Powiedz, z czego jesteś dumna,

jakbyś spojrzała wstecz na twoje doświadczenia zawodowe i życiowe.

- Najbardziej dumna jestem z tego,

że jestem mamą, ponieważ uważam, że to największe wyzwanie,

z jakim można się spotkać,

- Nie będziesz dziadkiem, ale będziesz babcią... - Jak będę babcią, to już w ogóle...

Chociaż mój starszy syn powiedział, że będzie singlem,

ale tylko dlatego, że młodszy jest dosyć ruchliwy,

i starszy pyta mnie, jak ja to wytrzymuję.

Mówię mu, że sam kiedyś zobaczy, a on na to, że będzie singlem.

Śmiejemy się. Ten starszy ma 10 lat.

Najbardziej dumna jestem z tego, że jestem mamą,

bo to jest taka rola, do której nie można się przygotować, wbrew pozorom

i nie jest związana z jakimiś szczególnymi gratyfikacjami zewnętrznymi, itd.,

zrobić pieniądze, zbudować firmę, to jest proste,

wystarczy po prostu skoncentrować się.

- A o czym marzysz? - Nie mam marzeń. Mam tylko cele.

Co mi się marzy, to robię. Teraz moim celem jest przede wszystkim

zainstalować się w Brukseli, to się już dzieje,

później pomóc moim dzieciom poczuć się tam dobrze,

a dalej realizować

swoje cele, zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii...

- A czym się frustrujesz? Są takie rzeczy, które czasami...

Zauważ, że mówię po coveyowsku, nie "Co cię frustruje?", tylko "Czym się frustujesz?".

- Jest właściwie jedna rzecz,

na którą zwracam uwagę, kiedy obserwuję innych ludzi,

to jest to, że względem siebie,

nie wykorzystują swojego potencjału, nisko się cenią,

ciągle się oceniają, ciągle myślą, że nie dadzą rady,

że nie mogą pewnych rzeczy zrobić, chociaż ja w nich widzę,

że mają większy potencjał, niż oni zdają sobie sprawę.

Patrząc na nich z boku widzę ten potencjał, a oni go nie widzą.

Wciąż sobie umniejszają, to takie polskie,

więc to mnie tak najbardziej gdzieś tam z boku dotyka i to obserwuję,

czyli to, że ludzie żyją na swoje 30-40%,

a naprawdę mogliby więcej. Jest też taka inna rzecz,

która gdzieśtam mi doskwiera, kiedy ludzie oceniają innych.

Prowadzę zajęcia z asertywności

i jest taki moment na szkoleniu, kiedy mówię "Żyj i pozwól żyć innym",

żeby zostawić innych ludzi, przestać ich ciągle oceniać,

mówić, co oni powinni robić, jacy oni powinni być.

Ciągle się tego uczę, żeby przestać oceniać kogokolwiek,

jeśli ktoś wybiera taką, a nie inną drogę

lub chce żyć tak, a nie inaczej, uczę się tego, by to akceptować,

nie nadawać temu jakieś barwy. To jest życie tej osoby,

ona będzie musiała ponieść konsekwencje, przyjąć odpowiedzialność za to, co robi,

do tego chciałabym zachęcić też innych.

- Jedno z twoich marzeń, o których piszesz w "Kobiecie niezależnej",

to żeby we wszystkich szkołach na całym świecie uczono asertywności.

Czy idą za tym jakieś działania, czy to tylko takie marzenie?

- To jest marzenie,

dlatego piszę książkę nt. asertywności,

żeby dać innym ludziom możliwość nauczenia się tego,

przy czym nie asertywności w kontekście mówienia "nie",

bo to w ogóle nie jest asertywność.

Mam na myśli wyrażanie swoich uczuć bez intencji ranienia innych ludzi.

Ludzie w Polsce, jak prowadzę szkolenia z asertywności,

nie porozumiewają się ze sobą uczuciami, tylko ocenami

albo interpretacją cudzych zachowań,

domysłami, kręceniem sobie "filmów", że ktoś na nich spojrzał

i że to na pewno coś znaczy.

To strasznie przeszkadza. I w sprzedaży, i w zarządzaniu zespołem.

Ciągle obserwuję to, że ludziom brakuje tej asertywności.

Dlatego zarówno związki,

jak i np. współpraca z dziećmi,

jak również praca w zespole nie zawsze się układa.

- Będziemy powoli zbliżali się do końca, jeszcze ostatnie pytanie.

Co będzie miarą twojego życia?

To może pytanie z górnej półki, już rozmawialiśmy o takich rzeczach...

- Jesteśmy na spotkaniu z górnej półki, prawda? - Tak jest!

- Miarą mojego życia jest osiąganie sukcesu,

a osiąganie sukcesu to jest dla mnie

osiąganie maksymalnej efektywności w tych wartościach,

które są dla mnie ważne. Jeśli ważne jest dla mnie

zdrowie, miłość, rodzina, rozwój, piękno, odpowiedzialność,

to dla mnie miarą mojego życia będzie to,

jeżeli w każdej z tych dziedzin będę osiągała jak najlepszy wynik.

Wiem, że to jest zawiłe.

- Kiedy przeczytałem tę książkę i pewnie przeczytam ją ze 2 razy,

z tyłu zrobiłem sobie notatki, bo kocham robić notatki,

zaginać rogi, odnajdywać najciekawsze rzeczy...

- Podglądałam, że telewizor jest twoim pochłaniaczem czasu...

- No patrz... też się cieszę, że tutaj będziemy mieli

Anię Urbańską, jedną z osób, z którymi robiłaś wywiad

na mojej akademii w październiku,

cieszę się, bo sporo jest interesujących kobiet,

które będą naszymi rozmówczyniami,

dziękuję ci za przyjęcie zaproszenia, że tym ludziom,

których część jest po raz pierwszy, część jest stałymi sympatykami,

chcą się rozwijać, chcą osiągać szczyty, myślę, że ich zainspirowałaś

i zachęciłaś do tego, żeby nie poprzestawali na tym, co mają,

tylko żeby rzeczywiście mierzyli się ze swoim potencjałem i osiągali mistrzostwo,

a nie byli tylko na poziomie wystarczającym,

Bardzo dziękuję, a was zachęcam do kupowania książek,

otrzymania dedykacji, ja dostałem bardzo ładną dedykację,

z życzeniami samych inspirujących ludzi na swojej drodze,

Bardzo dziękuję i życzę miłych dalszych rozmów w kuluarach

i miłych dedykacji. Dziękuję!

- Dziękuję bardzo.

NAPISY DLA NIESŁYSZĄCYCH: Anna Sacha / Sławomir Stępski (www.napisyplus.pl)

x