×

Χρησιμοποιούμε cookies για να βελτιώσουμε τη λειτουργία του LingQ. Επισκέπτοντας τον ιστότοπο, συμφωνείς στην πολιτική για τα cookies.


image

"Doktor Piotr" - Stefan Żeromski, "Doktor Piotr" - 3

"Doktor Piotr" - 3

— Ja to wszystko straciłem — szepce pan Dominik ściskając sobie skronie — i straciłem na zawsze!

Głos starości woła na mnie o ducha i krew, a ja jestem jak rzeźbiarz, od którego żądają w terminie skończonego posągu, podczas gdy on, prócz idealnego w duszy obrazu, nie ma ani garści gliny. Osiemnastoletniego wyrostka puściłem bez grosza, samopas za granicę… cóż dziwnego, że wyrósł na obcego mym wyobrażeniom, na nowożytnego człowieka? Czymże ja go przyciągnę? Miłością, śmiertelną tęsknotą?… Co nas łączy? Nazwisko chyba, które on po nowomodnemu lekceważy sobie. To nowoczesny człowiek: uczyni ze sobą, co chce i jak chce. Za moich czasów syn był w ręku ojca, słuchał go i czcił, nie miał prawa opuścić pod groźbą surowego wyroku naszych ludzi, nie zasmucił ojca, bo wisiało nad nim twarde i mocne, niepisane prawo.

Teraz ono rozwiązane leży, odkąd zniknął nasz obyczaj szlachecki. Synowie nasi odeszli w świat… Szukają nowej prawdy. Spieszą po twardym gościńcu, w skwarze i znużeniu — zdaje im się bowiem, że na najbliższym wzgórzu tej drogi leży nie tylko ten skarb, ale i szczęście ducha. Nas wstrzymywała w biegu mądrość rodzicielska, pokazując, że ta nadzieja czczym jest mamidłem. Ich nic nie wstrzyma, toteż w duszach ich nie ma „miękkich włókien” czułości. Słabych i nikczemnych mieli ojców. Ach! wielka nasza wina!… ale czyż nasza tylko? My, członkowie szeroko rozpostartej rodziny szlacheckiej, stanowiliśmy odrębną społeczność, byliśmy cennym zbożem, rosnącym na pocie tłumu jak na nawozie.

Czy nie tworzyliśmy postępu, nie piastowali cywilizacji, nie rozwijali prawidłowo naszej myśli? Duch czasu wsiał nas w gminy, jakby ktoś ćwierć dorodnego żyta wsiał w pole nędznej wyki. Rozbiliśmy się na jednostki, zwyrodnieli i zgoła znikli. Cóż z tego, że ja przystosowałem się, że poszedłem na służbę do pierwszego lepszego bękarta losu, do syna jakiegoś przekupnia, do parweniusza, który rozmaitymi protekcjami, stypendiami z lewej ręki, pokornym całowaniem mankietów doszedł do dyplomu inżyniera i możności zgarniania pieniędzy na torach kolejowych? Co z tego, że wyłamałem ze stawów moje harde myślenie z takim trudem, jakbym wyłamywał kości, że nauczyłem się zginać kark i pracować jak ostatni z moich niegdyś parobków? Co z tego, że zdławiwszy w sobie obrzydzenie wsiadłem na karuzelę pojęć nowoczesnych? Nie przestałem być sobą i nie zostałem mieszczuchem. Co stokroć gorsza, nie rozumiem mego syna, nigdy nie będę jego przyjacielem, nigdy nie będę godnym jego współczucia, jego, co jest jedyną na całym szerokim świecie istotą z mojej krwi.

I nic się już nie zdarzy w tym plugawym życiu oprócz jednego wypadku godnego uwagi, oprócz śmierci. Piotruś pojedzie do Anglii. To znaczy, że gdy ja będę umierał, gdy ktoś litościwy wezwie go telegraficznie, on, przy największym pośpiechu, może przyjechać nazajutrz po moim pogrzebie. Po mojej nędznej śmierci… Nigdy już nie pomacam rękami jego włosów ani nie usłyszę głosu. Zapomniałem, jak on mówi, i nie mogę sobie przypomnieć tego dźwięku. Ciągle się w czyjejś mowie odzywa, krąży mi koło uszu i ciągle zawodzi. Nigdy nie obejmę oczami jego postaci, jego męskich, szerokich ramion. Taki był wtedy chuderlawy, mizerny tego wieczora, kiedym go odprowadzał nie przeczuwając, że na zawsze. Do końca będę nasłuchiwał, wyczekiwał jak głupi do ostatniej minuty życia — nadaremnie. W tej chwili stary szlachcic czuje znowu w sobie mroźne powiewy obawy.

— On zupełnie o mnie zapomni — szepce zbielałymi wargami.

— Ani razu o mnie nie pomyśli… Ale co… nie pomyśli! On dobrowolnie, umyślnie zerwie, przestanie pisywać, zaprze się. Ogarną mu umysł jakieś wyobrażenia. „Co to jest ojcostwo?” — zada sobie pytanie jakiś filozof nowoczesny. Nagromadzi dowodów i wykaże z oczywistością nieodpartą, że ojcostwo to złudzenie uczuć, to pewien nawyk moralny, który dla takich a takich przyczyn wytrzebić by z dusz warto. Może nawet… o, rozpaczy!… będzie miał słuszność! Nie będzie wcale podły ani głupi, tylko wykształcony. Nikt go za to nie skarze, nikt nawet nie obwini. Jakież jest na to prawo? — Trzeba się ratować — mówi starzec załamując ręce.

Zimny pot spływa mu z czoła, serce uderza twardym, głośnym, powolnym tętnem.

Za pomocą siły ducha, mocnej a cienkiej, jakiejś jaźni nagle skupionej i wyłamanej z głębi istoty moralnej, stara się zbadać swój rozum, podniecić go, wyćwiczyć i wyostrzyć do walki z sofizmatami syna. — Ja cię nauczę, błaźnie, ja ci wytłumaczę, ja cię przekonam, że łżesz — mówi głuchym i twardym głosem.

Bolesny, natężony, bezowocny paroksyzm poznania podpowiada mu zdania cudaczne i plugawe.

Starzec chwyta je i pomija, szuka innych i znowu tropi coraz nikczemniejsze myśli synowskie, zupełnie tak, jak ogar tropi ślady sarny podczas zamieci śniegowej, gdy wicher je zwiewa. — Chemia ma swoje psie figle… Dlatego leci na koniec świata.

Cóż znaczy stary jakiś dziad, któremu los odbierał po kolei wszystko, aż do ostatniej szmaty odzieży i ostatniego złudzenia! Wszystkimi potęgami ojcowskiego serca klnie tę naukę.

Jakaś umiejętność, coś, czego nie można ani zniweczyć, ani nawet nienawidzić — porwało chłopca jak śmierć. — Oddaj mi go!

— skamle. — Wypożycz na jeden dzień cały. Więcej nie chcę. Gdzieś nieskończenie daleko, w zaspach śniegu rozlega się świst przelatującego pociągu, nagły, przeszywający jak wołanie na pomoc.

Potem nastaje znowu cisza głęboka. Blask księżycowego światła z wolna się przysuwa do łóżka starca, który zwinąwszy się w kłębek miota się, płacze w tym ciemnym kącie i mruczy monotonną, żałosną swoją skargę.

"Doktor Piotr" - 3 "Dr. Peter" - 3 "Доктор Питер" - 3

— Ja to wszystko straciłem — szepce pan Dominik ściskając sobie skronie — i straciłem na zawsze! |||||||se tenant||tempes|||| - J'ai tout perdu - murmure M. Dominik en se tenant les tempes - et je l'ai perdu pour toujours !

Głos starości woła na mnie o ducha i krew, a ja jestem jak rzeźbiarz, od którego żądają w terminie skończonego posągu, podczas gdy on, prócz idealnego w duszy obrazu, nie ma ani garści gliny. |||||||||||||sculpteur|||exigent||||statue finie||||sauf||||||||poignée d'argile| La voix de la vieillesse m'appelle à l'esprit et au sang, et je suis comme un sculpteur à qui l'on demande une statue terminée dans les délais, alors qu'il n'a, en plus de l'image parfaite dans son âme, aucune poignée d'argile. Osiemnastoletniego wyrostka puściłem bez grosza, samopas za granicę… cóż dziwnego, że wyrósł na obcego mym wyobrażeniom, na nowożytnego człowieka? |||||à la dérive||||||a grandi||||à mes idées||moderne| J'ai laissé partir un jeune homme de dix-huit ans sans un sou, errant à l'étranger... rien d'étonnant qu'il soit devenu étranger à mes idées, un homme moderne. Czymże ja go przyciągnę? Miłością, śmiertelną tęsknotą?… Co nas łączy? Nazwisko chyba, które on po nowomodnemu lekceważy sobie. Le nom de famille qu'il ignore probablement, qu'il dédaigne à la mode moderne. To nowoczesny człowiek: uczyni ze sobą, co chce i jak chce. C'est un homme moderne : il fait ce qu'il veut, comme il veut. Za moich czasów syn był w ręku ojca, słuchał go i czcił, nie miał prawa opuścić pod groźbą surowego wyroku naszych ludzi, nie zasmucił ojca, bo wisiało nad nim twarde i mocne, niepisane prawo. |||||||||||honorait||||||||jugement sévère||||attristait|||planait||||||non écrit| De mon temps, le fils était entre les mains du père, l'écoutait et le respectait, n'avait pas le droit de partir sous peine du jugement sévère de notre peuple, ne attristait pas son père, car il subsistait au-dessus de lui une loi dure et forte mais non écrite.

Teraz ono rozwiązane leży, odkąd zniknął nasz obyczaj szlachecki. |||||||coutume noble| Maintenant il repose en paix, depuis que notre coutume noble a disparu. Synowie nasi odeszli w świat… Szukają nowej prawdy. ||sont partis||||| Nos fils sont partis dans le monde... Ils cherchent une nouvelle vérité. Spieszą po twardym gościńcu, w skwarze i znużeniu — zdaje im się bowiem, że na najbliższym wzgórzu tej drogi leży nie tylko ten skarb, ale i szczęście ducha. |||||la chaleur||fatigue|il semble|||||||colline||||||||||| Ils se dépêchent sur la route durcie, sous la chaleur et la fatigue - car il leur semble que sur la prochaine colline de ce chemin se trouve non seulement ce trésor, mais aussi le bonheur de l'esprit. Nas wstrzymywała w biegu mądrość rodzicielska, pokazując, że ta nadzieja czczym jest mamidłem. |retenait|||||||||vain||leurre illusoire La sagesse parentale nous a arrêtés en cours, montrant que cet espoir est une chimère. Ich nic nie wstrzyma, toteż w duszach ich nie ma „miękkich włókien” czułości. ||||||||||||tendresse Rien ne les arrête, donc il n'y a pas de "fibres douces" de sensibilité dans leurs âmes. Słabych i nikczemnych mieli ojców. ||méprisables|| Ils avaient des pères faibles et vils. Ach! wielka nasza wina!… ale czyż nasza tylko? c'est notre grande faute!... mais est-ce seulement la nôtre? My, członkowie szeroko rozpostartej rodziny szlacheckiej, stanowiliśmy odrębną społeczność, byliśmy cennym zbożem, rosnącym na pocie tłumu jak na nawozie. |||||||distinct|||précieux|blé précieux|croissant||sueur du peuple||||sur le fumier Nous, membres d'une vaste famille noble, formions une communauté distincte, nous étions une précieuse récolte poussant grâce à la sueur de la foule comme un engrais.

Czy nie tworzyliśmy postępu, nie piastowali cywilizacji, nie rozwijali prawidłowo naszej myśli? ||||||||développaient|correctement|| N'avons-nous pas contribué au progrès, préservé la civilisation, développé correctement notre pensée? Duch czasu wsiał nas w gminy, jakby ktoś ćwierć dorodnego żyta wsiał w pole nędznej wyki. ||a semé||||||quart de mesure|de blé mûr|seigle||||pauvre vesce|vesce misérable L'esprit du temps nous a semés dans des communautés, comme si quelqu'un avait semé un quart de blé vigoureux dans le champ d'un champignon misérable. Rozbiliśmy się na jednostki, zwyrodnieli i zgoła znikli. ||||dégénérés||tout à fait|ont disparu complètement Nous nous sommes brisés en individus, nous nous sommes dégénérés et avons complètement disparu. Cóż z tego, że ja przystosowałem się, że poszedłem na służbę do pierwszego lepszego bękarta losu, do syna jakiegoś przekupnia, do parweniusza, który rozmaitymi protekcjami, stypendiami z lewej ręki, pokornym całowaniem mankietów doszedł do dyplomu inżyniera i możności zgarniania pieniędzy na torach kolejowych? |||||je me suis adapté|||||||||bâtard du destin|||||marchand de rue||parvenu|||||||||||||||||amasser|||sur les rails|chemins de fer Qu'importe si je me suis adapté, si j'ai accepté de travailler au service du premier rebut du destin, du fils d'un corrupteur, du parvenu qui, grâce à diverses protections, bourses de la main gauche, en baisant humblement les manchettes a obtenu un diplôme d'ingénieur et la possibilité de gagner de l'argent sur les rails du chemin de fer? Co z tego, że wyłamałem ze stawów moje harde myślenie z takim trudem, jakbym wyłamywał kości, że nauczyłem się zginać kark i pracować jak ostatni z moich niegdyś parobków? ||||j'ai brisé||articulations||pensée fière||||||||||||||||||||valets Qu'importe que j'aie brisé mes pensées dures de mes articulations avec autant de difficulté, comme si je brisais des os, que j'ai appris à plier le cou et à travailler comme le dernier de mes anciens valets ? Co z tego, że zdławiwszy w sobie obrzydzenie wsiadłem na karuzelę pojęć nowoczesnych? ||||ayant réprimé|||||||concepts modernes| Qu'importe que, étouffant le dégoût en moi, je sois monté sur le carrousel des concepts modernes ? Nie przestałem być sobą i nie zostałem mieszczuchem. |||||||citadin Je n'ai pas cessé d'être moi-même et je ne suis pas devenu un bourgeois. Co stokroć gorsza, nie rozumiem mego syna, nigdy nie będę jego przyjacielem, nigdy nie będę godnym jego współczucia, jego, co jest jedyną na całym szerokim świecie istotą z mojej krwi. |cent fois||||||||||||||digne de|||||||||||||| Cent fois pire, je ne comprends pas mon fils, je ne serai jamais son ami, je ne mériterai jamais sa compassion, lui, qui est la seule personne de mon sang dans le vaste monde entier.

I nic się już nie zdarzy w tym plugawym życiu oprócz jednego wypadku godnego uwagi, oprócz śmierci. Et il n'y aura plus rien qui se produira dans cette vie immonde, sauf un accident digne d'attention, sauf la mort. Piotruś pojedzie do Anglii. Piotr partira pour l'Angleterre. To znaczy, że gdy ja będę umierał, gdy ktoś litościwy wezwie go telegraficznie, on, przy największym pośpiechu, może przyjechać nazajutrz po moim pogrzebie. ||||||||||||||||précipitation|||||| Cela signifie que lorsque je mourrai, si quelqu'un de compatissant l'appelle par télégraphe, il pourra, dans la plus grande précipitation, venir dès le lendemain de mes funérailles. Po mojej nędznej śmierci… Nigdy już nie pomacam rękami jego włosów ani nie usłyszę głosu. |||||||touche||||||| Après ma mort misérable... Je ne caresserai plus jamais ses cheveux de mes mains ni n'entendrai sa voix. Zapomniałem, jak on mówi, i nie mogę sobie przypomnieć tego dźwięku. J'ai oublié comment il parle, et je ne peux pas me rappeler ce son. Ciągle się w czyjejś mowie odzywa, krąży mi koło uszu i ciągle zawodzi. Il résonne constamment dans la parole de quelqu'un, tourbillonne autour de mes oreilles et continue de décevoir. Nigdy nie obejmę oczami jego postaci, jego męskich, szerokich ramion. ||ne verrai jamais||||||| Je ne pourrai jamais embrasser des yeux sa silhouette, ses larges épaules masculines. Taki był wtedy chuderlawy, mizerny tego wieczora, kiedym go odprowadzał nie przeczuwając, że na zawsze. |||||||||raccompagné||ne pressentant pas||| Il était si maigre et misérable ce soir-là, lorsque je l'ai escorté sans pressentir que c'était pour toujours. Do końca będę nasłuchiwał, wyczekiwał jak głupi do ostatniej minuty życia — nadaremnie. Jusqu'à la fin j'écouterai, j'attendrai comme un fou jusqu'à la dernière minute de ma vie - en vain. W tej chwili stary szlachcic czuje znowu w sobie mroźne powiewy obawy. En ce moment, le vieux noble ressent à nouveau en lui les souffles froids de la peur.

— On zupełnie o mnie zapomni — szepce zbielałymi wargami. ||||||lèvres blanches|lèvres pâles - Il m'oubliera complètement - murmure-t-il avec des lèvres devenues blanches.

— Ani razu o mnie nie pomyśli… Ale co… nie pomyśli! On dobrowolnie, umyślnie zerwie, przestanie pisywać, zaprze się. ||||||se reniera| Il rompra volontairement, délibérément, cessera d'écrire, se reniera. Ogarną mu umysł jakieś wyobrażenia. Envahiront||||des imaginations Des idées envahiront son esprit. „Co to jest ojcostwo?” — zada sobie pytanie jakiś filozof nowoczesny. "Qu'est-ce que la paternité?" ​​- se demandera un philosophe moderne. Nagromadzi dowodów i wykaże z oczywistością nieodpartą, że ojcostwo to złudzenie uczuć, to pewien nawyk moralny, który dla takich a takich przyczyn wytrzebić by z dusz warto. |||||évidence incontestable|irrésistible||||illusion|sentiments|||habitude morale||||||||extirper|||| Il rassemblera des preuves et démontrera de manière irréfutable que la paternité est une illusion sentimentale, une habitude morale qui devrait être éradiquée des âmes pour telle ou telle raison. Może nawet… o, rozpaczy!… będzie miał słuszność! Peut-être même... oh, désespoir !... il aura raison ! Nie będzie wcale podły ani głupi, tylko wykształcony. |||méchant|||| Il ne sera pas du tout vile ni stupide, mais éduqué. Nikt go za to nie skarze, nikt nawet nie obwini. Jakież jest na to prawo? — Trzeba się ratować — mówi starzec załamując ręce. — Il faut se sauver — dit le vieil homme en se tenant la tête entre les mains.

Zimny pot spływa mu z czoła, serce uderza twardym, głośnym, powolnym tętnem. |sueur froide||||||bat||||battement lent Une sueur froide lui coule du front, son cœur bat fort, bruyamment, avec un rythme lent.

Za pomocą siły ducha, mocnej a cienkiej, jakiejś jaźni nagle skupionej i wyłamanej z głębi istoty moralnej, stara się zbadać swój rozum, podniecić go, wyćwiczyć i wyostrzyć do walki z sofizmatami syna. ||||||fine||soi-même||concentrée soudainement||arrachée||||||||||exciter||entraîner||aiguiser||||| À l'aide de la force de l'esprit, forte mais subtile, d'une certaine âme soudain concentrée et arrachée des profondeurs de son être moral, il essaie d'explorer sa raison, de l'exciter, de l'entraîner et de l'aiguiser pour lutter contre les sophismes de son fils. — Ja cię nauczę, błaźnie, ja ci wytłumaczę, ja cię przekonam, że łżesz — mówi głuchym i twardym głosem. |||||||||||tu mens||||| — Je vais t'apprendre, bouffon, je vais t'expliquer, je vais te convaincre que tu mens — dit-il d'une voix sourde et dure.

Bolesny, natężony, bezowocny paroksyzm poznania podpowiada mu zdania cudaczne i plugawe. |intense|inutile||connaissance||||étranges et obscènes||obscènes Douloureux, intense, stérile paroxysme de la connaissance lui souffle des phrases étranges et odieuses.

Starzec chwyta je i pomija, szuka innych i znowu tropi coraz nikczemniejsze myśli synowskie, zupełnie tak, jak ogar tropi ślady sarny podczas zamieci śniegowej, gdy wicher je zwiewa. ||||ignore|||||||plus viles||filiales||||chien de chasse|piste les traces||biches||tempête de neige|||vent violent||emporte par le vent Le vieil homme les saisit et les ignore, cherchant d'autres et traquant à nouveau des pensées de plus en plus viles filiales, tout comme un chien traque les traces d'une biche pendant une tempête de neige, lorsque le vent les emporte. — Chemia ma swoje psie figle… Dlatego leci na koniec świata. La chimie a ses propres caprices... C'est pourquoi elle s'envole vers la fin du monde.

Cóż znaczy stary jakiś dziad, któremu los odbierał po kolei wszystko, aż do ostatniej szmaty odzieży i ostatniego złudzenia! ||||||||||||||chiffon||||illusion Qu'est-ce qu'un vieux bonhomme pour qui le destin a pris tout, jusqu'au dernier lambeau de vêtement et la dernière illusion ! Wszystkimi potęgami ojcowskiego serca klnie tę naukę. ||||maudit|| De toutes les forces de son cœur de père, il maudit cet enseignement.

Jakaś umiejętność, coś, czego nie można ani zniweczyć, ani nawet nienawidzić — porwało chłopca jak śmierć. |compétence||||||anéantir||||||| Une capacité, quelque chose que l'on ne peut ni annihiler ni même haïr - a saisi le garçon comme la mort. — Oddaj mi go! - Rends-le moi!

— skamle. - il gémit. — Wypożycz na jeden dzień cały. Loue|||| — Empruntez pour une journée entière. Więcej nie chcę. Je n'en veux plus. Gdzieś nieskończenie daleko, w zaspach śniegu rozlega się świst przelatującego pociągu, nagły, przeszywający jak wołanie na pomoc. |||||||||passant en trombe|||perçant||appel à l'aide|| Quelque part, très loin, dans les congères de neige, retentit le sifflement d'un train qui passe, soudain, perçant comme un appel à l'aide.

Potem nastaje znowu cisza głęboka. Blask księżycowego światła z wolna się przysuwa do łóżka starca, który zwinąwszy się w kłębek miota się, płacze w tym ciemnym kącie i mruczy monotonną, żałosną swoją skargę. ||||||s'approche de|||||s'étant recroquevillé||||se débat||||||coin sombre||murmure||||plainte plaintive La lueur de la lumière lunaire glisse lentement vers le lit du vieil homme, qui se recroqueville en boule, se tortille, pleure dans ce coin sombre et murmure sa plainte monotone et pitoyable.