„Biliśmy, porywaliśmy, okaleczaliśmy”. WYZNANIE byłego GANGSTERA – 7 m... (1)
Ciebie mógłbym połamać, zabić, pokaleczyć.
Powiem Ci uczciwie, nie miałbym żadnych wyrzutów sumienia.
W środowisku przestępczym jest jedna podstawowa zasada, o której wiem dzisiaj.
Nie ma żadnych zasad, tam nikt nie ma zasad.
Nie ma przyjaźni, nie ma kolegów..
Nie ma nawet znajomych, tak?
To jest stado chorych, psychopatycznych zabójców,
którzy polują jeden na drugiego.
Wtedy nie używało się jeszcze broni palnej, ale wiesz, maczety,
kije bejsbolowe, no biło się ludzi, masakrowało się. Ja powiem ci tyle ludzi,
co ja zbiłem kiedyś, to... Ja... mi się to po nocach śni.
Zrobiłem bardzo dużo złego w życiu, mam ogromne wyrzuty sumienia,
ale wiem jedno.
Że nie zabiłem nigdy porządnego człowieka.
Jeden z najgroźniejszych gangsterów został zatrzymany,
był ścigany listem gończym. Jak ustaliła Polska Agencja Prasowa,
zatrzymany to *tu pada imię i pierwsza litera nazwiska*
zatrzymany to *tu pada imię i pierwsza litera nazwiska*.
Mężczyzna został zatrzymany w Opolu na moście.
To o tobie.
Pamiętasz to zatrzymanie?
Pamiętam, bardzo dobrze.
To był maj
2003 roku.
Szedłem ze swojego mieszkania, które tam wynajmowałem.
Szedłem do rynku w Opolu na obiad. Chodziłem tam codziennie,
tą samą trasą.
Pamiętam jak dziś.
Wtedy policja jeździła po cywilnemu,
takimi volkswagenami.
Jak już szedłem na piechotę, nawet pamiętam jak byłem ubrany - miałem białe spodnie,
brązowe adidasy i białą koszulkę.
Pamiętam, że mijały mnie radiowozy po cywilnemu,
i mi się policjanci przyglądali. Już czułem, że jest coś nie tak.
Czemu wybrali most?
Bo jak już byłem gdzieś w połowie wysokości tego mostu
na przód tego mostu zajechały trzy czy cztery busy antyterrorystów,
za mną wjechały wjechały trzy czy cztery busy antyterrorystów,
zaczęli strzelać - tam dwu czy trzykrotnie strzelono w powietrze,
i policja... biegli do mnie - "kładź się" - z wymierzoną bronią w moją stronę,
pamiętam jak dziś - pierwsze, co przyszło mi do głowy,
to żeby z tego mostu skoczyć do wody.
Ale od razu sobie uzmysłowiłem, że to są młode, sprawne chłopaki, że daleko bym nie odpłynął.
Położyłem się, rzucili się na mnie w pięciu, sześciu,
paru gdzieś sobie mnie lekko kopnęło w twarz,
pamiętam tylko tyle, że złapali mnie jak ścierkę
i wrzucili mnie do busa.
Co wtedy myślałeś?
No że koniec.
Nikt, kto się nie ukrywał kilka lat, nie zrozumie, w jakim psychicznie stanie jest człowiek.
Ja wpadłem w tym czasie w alkoholizm.
Zacząłem brać dużo narkotyków.
Trwoniłem pieniądze.
Marzyłem o momencie, kiedy mnie złapią.
Parokrotnie myślałem nawet o tym, żeby samemu zgłosić się na policję.
Tak samo czuło kilku moich kolegów, którzy także się ukrywali.
Pamiętam jak dziś, że jak oni mnie już złapali,
to później dotransportowali mnie do komendy i siedziałem na tak zwanym dołku.
48h. Miałem dobry humor. Ja miałem dobry humor.
Bo wiedziałem - skończył się mój koszmar.
Jak to się stało, że Ty się wciągnąłeś w świat przestępczy? Jak to się zaczęło u Ciebie?
Zaczynałem chyba tak, jak wszyscy gangsterzy z tamtego okresu.
To był przełom 80...?
80 i 90 lat.
Pochodzę z bardzo biednej rodziny robotniczej.
W domu rządził ojciec alkoholik, socjopata, psychopata.
Bardzo zły człowiek.
Wszyscy moi koledzy z którymi wtedy trenowałem, których znałem, mieli takich ojców.
Nasi rodzice byli robolami, wszyscy robole pili.
Była bieda, nas było kilkoro,
praktycznie utrzymywała nas tylko mama ze swojej pensji, która też bardzo ciężko pracowała.
Brat... brat interesował się muzyką, moja siostra
w wieku 15 lat wyszła na chwilę z domu i wróciła po kilku latach w ciąży.
Ja od dziecka, pamiętam, zacząłem trenować sporty walki.
Od chyba 9 roku trenowałem sporty walki, zaczęło się od judo.
Pamiętam jak dziś, byliśmy na obozie sportowym,
nasz trener
zaprowadził nas całą grupą do kina, postawił nam kino,
na film "Wejście smoka" z Brucem Lee.
Obejrzałem ten film i pamiętam, że połowa naszych zawodników z klubu od razu zapisała się na karate. Ja trenowałem dalej judo i karate.
Później trenowałem w tych różnych klubach sportowych sporty walki.
I do tych klubów przychodzili nas starsi koledzy, którzy pracowali wtedy jako ochroniarze na dyskotekach.
My chodziliśmy w jednych portkach, jednych butach, głodni, a oni, ci bramkarze, przyjeżdżali zachodnimi, luksusowymi samochodami.
W drogich, firmowych ciuchach i nam opowiadali, co się dzieje.
Ile zarabiają na tych dyskotekach, jakie panny przychodzą,
my wszyscy byliśmy w nich wpatrzeni jak w bogów.
Imponowali Wam?
Tak, imponowali nam potwornie.
Każdy chciał jeździć dobrych samochodem. Ja np. pierwszy raz usłyszałem od swojego trenera karate
o wideo.
Ja nie wiedziałem, co to jest wideo.
Bo on mi opowiadał, że ma w domu wideo i oczywiście telewizor miał kolorowy.
I ja pamiętam jak dziś: dopóki ja nie kupiłem - będąc już gangsterem - kolorowy telewizor,
i pamiętam jak dziś - w domu mieliśmy czarno-biały telewizor, który nazywał się Libra, pamiętam to jak dziś.
No i my młodzi chłopcy, pamiętam, to jak przychodziliśmy tak jak dzisiaj, jak dzisiaj może nie, ale jak ludzie chodzili do kościoła,
to wielu młodych chłopaków przychodziło na treningi, żeby słuchać tych starszych kolegów jak są bramkarzami.
W każdym klubie sportowym było wielu chłopaków, którzy stoją na tych bramkach na dyskotekach.
Też chciałeś stać?
Marzyłem o tym, marzyłem o tym, chciałem zasmakować tego luksusu, co moi koledzy, moi trenerzy,
moi wszyscy trenerzy stali w klubach nocnych na dyskotekach.
No i nadarzyła się taka okazja,
pamiętam zaproponował mi to mój kolega,
który pracował w jednym z klubów,
żebym tam przychodził pomóc im,
pracowałem na czarno oczywiście, tak?
Oni zarabiali takie pieniądze, że ich było stać zatrudnić kilku bramkarzy w tym mnie.
No i to była pierwsza moja praca,
jaką [niezrozumiałe]
Średnia pensja była między 10 a 15 tysięcy złotych. Ja to pamiętam jak dziś.
Oni mi płacili noc w noc po 30-40 tysięcy złotych.
Jak to możliwe, że to były tak duże pieniądze?
Wszyscy kradli.
To był lokal państwowy,
bramkarze mieli układ. Oficjalnie zarządzał kierownik sali lokalem, tak.
Który pilnował barmanów, kelnerów i bramkarzy.
I szatniarzy, bo szatniarz też zarabiał wtedy takie pieniądze.
Sprzedawało się oficjalnie
sto biletów, wchodziło 800 osób.
Szło się po pracy do kierownika,
dawało się mu 10 000zł i on był szczęśliwy.
On od każdego kelnera dostał po 10 tys złotych i od każdego barmana.
Ja na tej bramce wykazałem się kilka razy, po prostu bardzo często się biłem,
i na moje szczęście,
zawsze wygrywałem te walki. One były takie
dość pokazowe, tak?
Przyjeżdżali głównie - głównie, to był koniec lat 80,
wtedy namiętnie kradło się samochody,
pamiętam, bo w mojej obecności,
w mojej obecności wypisywali w dyskotece dowody rejestracyjne długopisem.
Często z błędem ortograficznym.
Wtedy pamiętam, że wszyscy w moim mieście jeździli nowymi audikami, porszakami, mercedesami,
wszystkie były kradzione.
W wydziałach komunikacji załatwiało się wszystkie formalności długopisem.
Nie było komputerów itd., itd.
I teraz tak jak mówię, ci złodzieje przychodzili do nas na dyskoteki,
bardzo było, mnóstwo grup przestępczych - pekin.
Tam było po 5-6 ludzi.
I ktoś Cię upatrzył?
Dokładnie.
Bo bardzo często ci złodzieje między sobą po alkoholu się bili.
Ja bardzo często wkraczałem między nich i ich godziłem.
Przychodzili do mnie złodzieje samochodowi z jednej ekipy i mówili - słuchaj, masz 300$ - to były niebotyczne pieniądze,
pensja była 15$.
Polska pensja wynosiła ok. 15$.
Ja dostawałem 300$, żeby np. dać komuś w zęby.
Przychodzili do mnie z 2 ekipy i dawali mi 500$, żebym uderzył kogoś w zęby.
Ale najczęściej to się kończyło tak, że brałem od jednych i od drugich
i ich godziłem.
To były początki, a co działo się później?
A później się działo tak, że jak już kilka lat stałem na tych bramkach, byłem osobą znaną
no miałem opinię bardzo złego człowieka,
opinię człowieka, który się dobrze bije,
ja się biłem po 3-4 razy dziennie.
Ręce połamane, golenie połamane,
noże, kastety, potem doszły do tego pistolety, tak...
I każdy ma ciśnienie. Ja lubiłem się bić.
I wygrywałem te walki, tak?
Moje nazwisko już tam w środowisku przestępczym było znane,
z tymi bramkarzami się znaliśmy,
no i potem była ta złota era dla przestępczości zorganizowanej,
początek lat 90, tak.
Czyli prywatyzacja, już nie było państwowych, dyskoteki były prywatne,
większość tych dyskotek otwierało moich byłych kolegów złodziei,
którzy majątki zarabiali na kradzionych samochodach.
I wtedy się zaczęło. Pierwsze agencje towarzyskie,
pierwsze kluby, w sensie tych klubów było znacznie więcej, tak,
no tych złodziei samochodowych to już wtedy była plaga, plaga.
Do lokali, w których ja pracowałem, przychodziło dosłownie po 300-400 złodziei.
I oni zostawiali takie pieniądze, że głowa boli.
Znaliśmy się z tych bramek,
znaliśmy się z tych klubów sportowych,
no i tak żeśmy sobie wpadali na takie pomysły, jak: słuchaj, jak oni kradną, tak
jak go opodatkujemy, to przecież on nie pójdzie na policję i nie powie, żeśmy my do niego przyszli, bo on kradnie, tak.
Co to znaczy: jak go opodatkujemy?
Chcieliśmy, żeby podzielił się z nami pieniędzmi, które ukradł
i tak samo agencje towarzyskie, tak samo kluby, itd., itd.
Czyli co: haracz?
To się nazywa haracz, ja uważam, że to było jakieś takie dzielenie się pieniążkami, tak, myślę, że to jest takie uczciwe w tym przypadku.
I co jeśli nie chcieli płacić?
Łomot, łamanie kości, kalectwo.
Tzn. płacili wszyscy, powiem więcej, później już nie było trzeba haraczów
żadnych wymyślać, ponieważ
w moim mieście, gdzie ja mieszkałem, tak, było mnóstwo
agencji towarzyskich, mnóstwo klubów i teraz to jest bardzo ważne: wśród tych złodziei zaczęła się plaga narkotyków,
wszyscy ćpali, wiesz,
codziennie pijesz, codziennie ćpasz, jesteś agresywny, chodzili po tych klubach,
dziewczyny bili, poniewierali, często dochodziło do gwałtów i sami właściciele tych lokali przychodzili do nas po ochronę.
Zaczęły się walki między grupami przestępczymi - bo to też jest bardzo ważne.
Zaczęło się wszystko od złodziei samochodów i od bramkarzy
między tymi grupami samochodowymi,
wtedy w tamtych czasach wystarczyło, że złodziej do złodzieja powiedział
"ty frajerze" i za to się zabiło.
Nie daj boże ktoś powiedział, że jest konfidentem.
Nie daj boże jakaś plotka się pojawiła,
że ktoś współpracował z policją czy milicją,
to był pozamiatany. Dzisiaj to wiem,
że wszyscy wtedy rozmawiali z milicją, bo ja też rozmawiałem.
I dzisiaj to wiem, że wszyscy byli informatorami milicji czy policji.
Na czym to polegało?
Ja Ci powiem z mojego punktu widzenia.
Jaki był układ?
Układ był taki: zawsze finansowy,
skąd ja osobiście znałem szychy w policji czy wymiarze sprawiedliwości,
więc ja wywodziłem się z jakiegoś tam podwórka, z mojego podwórka paru chłopaków poszło do milicji czy policji,
trenowałem w klubach, które też były milicyjne czy policyjne.
Połowa tych chłopaków szła potem pracować do antyterrorki.
Druga połowa do wydziału kryminalnego czy dochodzeniowego.
Paru moich kolegów ze szkoły,
dwóch trzech zostawało policjantami.
Od dziecka żeśmy się lubieli.
Potem przychodziły, żeśmy dorastali.
Ja często w tych klubach sportowych
w tych salach gdzie trenowałem, poznawałem policjantów.
Którzy dzisiaj - dzisiaj, piastują bardzo wysokie stopnie w policji.
Bardzo wysokie.
Chcieli się dogadywać z przestępcami?
Zawsze to było tak: jak ja miałem 20 kilka lat podjeżdżałem pod salę treningową
Mercedesem S klasy,
miałem półkilogramowy łańcuch ze złota, złoty zegarek, oczywiście wszystko kradzione, żeby było jasne, tak.
Tzn. Mercedes był kupiony.
Cło było załatwione na lewo, bo wtedy się płaciło ogromne koszta.
To ci nawet milicjanci, którzy tam przychodzili, to im szczęki opadały.
Bardzo często się zdarzało tak, że tym milicjantom postawiłem obiad,
niektórym pożyczałem pieniążki
i byłem też zainteresowany tym, gdzie oni pracują,
jeden mówi, ja pracuję na tym komisariacie, jestem tu dzielnicowym.
Drugi mi mówił wiesz, ja pracuję tam, pracuję w kryminalnym.
Takie kontakty gdzieś tam zostawały.
Jakie Ty miałeś korzyści z tych kontaktów, co one Ci dawały?
Takie miałem korzyści, że jak miałem klops,
biliśmy, katowaliśmy, okaleczaliśmy ludzi bez... raz że żadnych wyrzutów sumienia,
wtedy jeszcze nie używało się broni palnej, ale wiesz,
maczety, kije bejsbolowe,
no biło się ludzi, masakrowało się ludzi, ja powiem Ci, tyle ludzi, ile ja zbiłem kiedyś ludzi, to mi się po nocach śni. Zdarzało się czasami, że
któryś z tych poszedł na policję, tak.
I wtedy co, dzwoniło się, dostawaliśmy cynk
albo wzywał nas jakiś policjant, mówił słuchaj pobiłeś gościa
facet ma nos połamany, rękę połamaną,
i wtedy co się robiło,
weź to zrób, żebyśmy się dogadali jakoś.
No i z reguły dawało się pieniążki, jakiś telefon komórkowy, o czym oni nawet nie wiedzieli, jakąś kasetę wideo, tak to wyglądało.
Czasami sprawę się załatwiało za skrzynkę wódki.
I tak żeśmy się poznawali.
Znałem kilku policjantów, którzy
którzy nigdy nie odmawiali mi pomocy.
Jeżeli miałem jakiekolwiek problemy z prawem.
Oni też, nawet operacyjni,
dla nich pozyskać taką osobę jak ja,