×

Χρησιμοποιούμε cookies για να βελτιώσουμε τη λειτουργία του LingQ. Επισκέπτοντας τον ιστότοπο, συμφωνείς στην cookie policy.


image

7 metrów pod ziemią, Ile straciłem? COVID-19 rujnuje biznes – 7 metrów pod ziemią

Ile straciłem? COVID-19 rujnuje biznes – 7 metrów pod ziemią

Dziś moim gościem jest jedna z tych osób, którym

koronawirus doszczętnie zniszczył biznes.

Na łączach Hubert Pleskot, branża turystyczna.

Cześć, witam wszystkich.

Cześć Hubert.

Wytłumacz, proszę, najprościej mówiąc, czym ty się zajmujesz.

Prowadzę działalność podróżniczą, nie lubię tego

nazywać biurem podróży, bo ja jestem czymś

nowocześniejszym, przynajmniej w moim odczuciu.

Organizuję ludziom wakacje

dookoła świata, szyję je na miarę,

ale moim głównym miejscem zarobku

jest Dubaj, gdzie zarządzam wieloma apartamentami, świadczę dziesiątki usług

i zarabiam po prostu na tym, że ktoś chce pojechać na wycieczkę na Safari,

ktoś chce wynająć właśnie mieszkanie na pięć dni

albo ktoś chce zwiedzić Abu Dhabi.

Niestety, na ten moment nie jest to możliwe.

To jest taki jeden, ten podstawowy, główny

segment twojej działalności, ale jest jeszcze jeden.

Tak jest. Zajmuję się w dużej mierze...

Prowadzę grupę podróżniczą,

zajmującą się promocjami lotniczymi,

z czego też zarabiam, z kliknięć. Niestety,

obecnie nie ma możliwości

zarabiania w ten sposób.

Szycia wakacji na miarę

nie ma również możliwości. Wyszukiwania biletów na zamówienie -

nie ma żadnej możliwości. Wynajmu,

żadnych apartamentów w żadnym z krajów, w którym działamy,

również nie ma możliwości. Więc po prostu jestem na ten moment

uziemiony, bez możliwości zarobku.

Do zera praktycznie wszystko zostało

zniwelowane.

To powiedz, proszę, jak wyglądała, jak prosperowała

Twoja firma

zanim to wszystko się wydarzyło. Jak wyglądała

sytuacja w lutym, jak wyglądał u Ciebie początek marca?

Bez zmian, bez zmian. Wszystko

rosło w najlepsze. Wszystko będę podawał głównie na przykładzie Dubaju,

bo tam się skupiam głównie.

Sezon w Dubaju, szczyt sezonu jest zimą,

odwrotnie np. do Europy, więc dla mnie

to był okres,

w którym mogłem zarobić na kolejne miesiące

tej tzw. posuchy. Wszystko

rosło z miesiąca na miesiąc, od listopada

do lutego, do końca

lutego. Luty był najlepszym miesiącem

w skal ostatniego całego roku. Wszystko rosło.

Marzec zapowiadał się również bardzo dobrze do 10 marca.

Czy możesz powiedzieć, jak wyglądały

Twoje obroty miesięczne, jaka to była skala?

To można już liczyć w setkach tysięcy.

Niestety, w obecnej chwili,

przez te dwa tygodnie, od kiedy ogłoszono

zamknięcie granic, spadło to do

zera, dosłownie. Przez ostatnie

trzy tygodnie nie zarobiłem

ani złotówki i sytuacja jest dramatyczna.

Ja staram się pozytywnie myśleć, że to szybko minie,

ale obecnie jestem pozbawiony pracy i możliwości.

O to, jak wygląda dokładnie twoja dzisiejsza sytuacja, za chwilę

będę cię dopytywał, ale powiedz jeszcze:

kiedy na świecie i w Polsce pojawiały się pierwsze informacje

dotyczące koronawirusa,

te które przychodziły do nas z Chin,

czy to był dla Ciebie jakikolwiek,

choć najmniejszy, powód do niepokoju?

Czy ty w ogóle myślałeś

o tym, że to, co się dzieje na świecie,

może mieć jakikolwiek wpływ

na twój biznes? Czy pojawiały się takie myśli?

Myśli o tym, co się obecnie dzieje, że nie możemy

spokojnie pospacerować nie przychodziły

w najgorszych koszmarach.

Oczywiście, baliśmy się.

W styczniu oraz w lutym byłem w Dubaju razem

ze swoimi grupami wyjazdowymi.

Już dochodziły do mnie te sygnały, że ludzie boją się

przylecieć, rezygnują krok po kroku.

Coś się działo.

Ale wiesz, w porównaniu do tego,

co jest teraz, to był 1 proc. Obsługujemy ludzi z całego świata,

mamy bardzo dużo Chińczyków jako gości

i z Chin mieliśmy kilka anulacji, ale wiesz

przy 350 rezerwacjach w skali,

to nie miało większego znaczenia.

Mieliśmy to z tyłu głowy, ale nikt nie myślał

o tym, że nie będziemy w stanie

zarabiać, funkcjonować jako firma,

bo wszystko rosło,

oczywiście były spadki, bo niższy sezon,

ale nikt nie spodziewał się totalnego zera,

takiego, jak obecnie jest.

Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o tym, że jednak

ta epidemia może mieć wpływ na twój biznes? Jaki to był czas?

Wiesz, to wszystko, co teraz się dzieje,

jest takie bardzo dynamiczne, z dnia na dzień się zmienia,

więc nawet ciężko określić...

Kilka dni na pewno

przed zamknięciem granic Polski, gdzie ludzie

już masowo do mnie pisali, odwoływanie, przekładanie

atrakcji, wynajmów itd.

I tak jak to się zdarzało normalnie dwa razy na miesiąc,

tak teraz dwa razy na godzinę, trzy razy na godzinę

i coraz więcej, i coraz więcej. I teraz po prostu

wszystkie rezerwacje, które miałem,

nawet, jeżeli ktoś wynajął coś na styczeń 2021,

to i tak ta osoba skontaktowała się, żeby zapytać, więc już

tak naprawdę każdy klient jest

już doinformowany

w tej sytuacji i ja niestety

jestem podwójnie zestresowany,

bo mam z tyłu głowy,

że nawet klienci, którzy mieli przyjechać za rok prawdopodobnie

mogą zmienić swoje zdanie.

Powiedziałeś chwilę temu, że

twoja obecna sytuacja wygląda

tak, że te przychody właściwie nie istnieją.

Co z twoim biznesem? W jakiej ty jesteś sytuacji? Co z ludźmi,

z którymi współpracujesz?

Sytuacja... Sytuacja jest tragiczna.

Na szczęście mam bardzo fajnych

pracowników

i biznes partnerów za granicą,

więc w miarę się dogadujemy,

np. że opóźniona będzie pensja albo

zasady w tym stylu. Ale np. w tym Dubaju,

nieszczęsnym na ten moment,

mamy kilkanaście osób do sprzątania,

cztery osoby do meldowania ludzi, do

renowania apartamentów,

ogólnie do zarządzania tym

całym biznesem na miejscu, do logistyki.

Obecnie żadna z tych osób nie ma

nic do roboty, poza

odświeżeniem apartamentu raz na kilka dni, żeby

był po prostu świeży.

Na ten moment

zdecydowaliśmy się, że apartamenty, które mamy puste

damy pracownikom, którzy nie będą mieli pieniędzy

na opłacenie swoich mieszkań, więc przynajmniej za darmo mogą

pomieszkać.

My za te apartamenty nadal musimy zapłacić, ale jeżeli to potrwa

miesiąc dłużej,

no to po prostu nie ma innej możliwości niż zwolnienie

ludzi i przeczekanie

jako firma - działalność jednoosobowa.

Jest dużo osób, które chcą wyegzekwować pieniądze

jak najszybciej, najlepiej z dnia na dzień,

i oczywiście są to klienci, którzy też w dużej mierze

są w porządku, ale nie wszyscy.

Okej, wywołałeś kolejny temat.

Klienci. No właśnie, jak oni

się zachowują, jak ludzie się zachowują w obliczu tej sytuacji?

Rozumiem, że na przykładzie

twojego biznesu sytuacja wygląda w ten sposób, że część osób

wykupiła już jakieś różne wycieczki

u ciebie, w twojej firmie.

Co teraz?

W obecnej sytuacji

jest kilka opcji do wyboru. Po pierwsze:

zwrot pieniędzy, oczywiście który

każdy by chciał dostać.

Druga opcja to jest voucher.

Trzecia opcja to po prostu przełożenie terminu

na jakiś inny, odległy. Ja daję ludziom opcję

zmiany do końca 2022 roku.

Duża część klientów

rozumie sytuację.

Ja osobiście uważam, że ludzie nie są źli,

po prostu są źli

ze stresu spowodowanego jakąś sytuacją,

która właśnie obecnie dzieje się na świecie.

Więc dużo agresywnych

wiadomości dostaję, dużo

telefonów. Telefony nawet przestałem odbierać

po kilku takich groźbach. Rozumiem...

Nawet w ten sposób?

Tak, tak. No wiesz...

Hubert, jak wyglądają te mniej przyjemne wiadomości, jakie otrzymujesz.

"Oddajesz pieniądze do pojutrze

albo dzwonię do skarbowego

i już więcej sobie nie podziałasz, cwaniaczku".

Albo: "Wrzuć sobie to w koszta".

"Mi oddaj pieniądze, a ty sobie wrzuć w koszta"

Po prostu chamskie odzywki

pod impulsem, pod wpływem tego impulsu.

Ja dlatego staram się odpisywać teraz trochę wolniej,

z chłodną głową. Po prostu to trzeba przeczekać,

każdego spotyka ta sama sytuacja.

Ja jako przedsiębiorca w branży turystycznej

jestem w ciężkiej sytuacji, ponieważ...

Wiesz,

jak masz płynność finansową, to ciągle inwestujesz te pieniądze.

Ja dopiero przez rok prowadziłem firmę, ona się rozwijała,

Jak rozwijasz firmę, to musisz dużo inwestować.

Ja przez...

pierwszy rok w firmie, nie zarabiałem tak praktycznie.

Oprócz tego, co sobie wydawałem na bieżące

jakieś jedzenie, loty, ubrania,

to wszystko inne inwestowałem.

Inwestowałem, dając jakimś popularnym osobom apartamenty.

Inwestowałem, organizując rejsy jachtem, kiedy

np. nie zebrała się minimalna liczba osób, to ja i tak organizowałem,

mimo że trzeba było dołożyć pieniądze.

I wiesz, nie myślałem, że spadnie mi to zera.

Wiedziałem, że spadnie o połowę w niskim sezonie, ale...

nie spodziewałem się takiego strzału.

Takiego, jak jest teraz.

Staram się, żeby te osoby

zrozumiały mnie, dlatego też daje im czas.

Spokojnie im odpisuje, staram się nie wchodzić

w dyskusje. Teraz dostaliśmy

od rządu taką możliwość

zwrotu pieniędzy po 180 dniach.

Po 180 dniach to, co się dzieje teraz, może się nadal dziać. Nie wiemy...

Chodzi o to, że

będziesz mógł zwrócić pieniądze

klientom dopiero po tych 180 dniach?

Tak, tak.

Czyli masz taki margines bezpieczeństwa.

Tak, że nasza umowa zerwana dzisiaj

zostaje zerwana za 180 dni

i od tamtego dnia mam jeszcze te 14 dni, więc finalnie...

W twoim przypadku to jest ratunek? To znacznie

poprawia twoją sytuację? Jak to się przekłada?

To jest tymczasowy ratunek.

Bo, tak jak mówiłem wcześniej, jeżeli to się przeciągnie

i przez pół roku nadal nie zarobimy ani grosza,

to to będzie po prostu gwóźdź do trumny,

nie ma żadnej firmy podróżniczej za pół roku.

Dlatego fajnym rozwiązaniem są

vouchery. W Niemczech, we Francji,

i jest kilka innych państw, w których -

nie doinformowałem się, ale na pewno są - gdzie

zwrot można otrzymać tylko w formie vouchera.

Voucher, który można wykorzystać na przestrzeni

roku, dwóch czy trzech.

Ja, tak jak mówiłem, do 2022.

Wydaje mi się, że to jest taka dobra

granica czasowa, że przez dwa lata na pewno,

jeżeli już się uspokoi, to będzie można zaplanować

kolejne wakacje. Linie lotnicze, z których ja korzystałem...

Obecnie ja powinienem być w Azji, podróżować

z grupami, które miały być ze mną

w Malezji, w Singapurze.

Kupiłem tam sobie ze 40-45 lotów

dla mnie, dla pracowników, którzy mieli zajmować się

ludźmi. I za te bilety

nie otrzymuję zwrotu, ja otrzymuję vouchery.

I to są właśnie firmy zagraniczne,

więc ja te pieniądze mam zamrożone. Kilkadziesiąt tysięcy,

których nie odzyskam fizycznie,

tylko będę je musiał wykorzystać, więc tak czy siak

muszę zorganizować na nowo te wyjazdy.

A jeśli zrezygnuje z nich

3/4 osób,

to ja zostanę tylko z tymi 40 biletami

i...

I tyle no.

Wspomniałeś o tym, że

te wiadomości, jakie otrzymujesz od klientów,

na szczęście część tych wiadomości, to nie są

miłe wiadomości. Jak to się odbija?

Na tobie, na twoim samopoczuciu, na twoim

zdrowiu psychicznym.

Ciężko. Ciężko, no. Jestem pozytywny,

staram się zawsze uśmiechać, ale...

często za uśmiechem stoi cierpienie.

Teraz te ostatnie kilka dni mam bardzo w porządku, bo ta pierwsza fala

była najgorsza, jak wszyscy wylali ten swój żal,

że też potracili pracę itd., nie mają na kogo

wylać, no to na kogoś, kto jest im winien jakieś pieniądze.

Ciężko, no... Żyję

z moją dziewczyną Martyną, więc idziemy przez to razem,

pracujemy razem, więc wspiera mnie też.

Ale nie jest łatwo, jak dostaniesz trzy wiadomości,

jeden zrobiony w Wordzie, w Paintcie poprzerabiany, jakieś pieczątki

niby od prawnika, drugi,

że mam czas do jutra albo pogadamy inaczej,

trzeci, że "cwaniaczku, już sobie nie podziałasz".

No każdy z nas jest człowiekiem.

Nie wyobrażam sobie pracy

osoby w dziale reklamacji w takiej firmie

dużej podróżniczej, bo to musi być duży problem.

Wspomniałeś o pomocy rządowej,

jaką trzymałeś. Na przykładzie twojej firmy,

to jest ten czas - 180 dni,

który być może pozwoli uratować ci skórę.

Czy uratuje - oczywiście się okaże.

No ale wiemy, przynajmniej z deklaracji,

że ta pomoc jest znacznie bardziej rozbudowana.

Jak to wygląda na przykładzie twojej firmy?

W jaki sposób państwo dzisiaj jest w stanie

ci pomóc? I przede wszystkim: na ile ta pomoc

faktycznie może uratować ci skórę?

Tak naprawdę pomoc,

w moim odczuciu, na ten moment jest żadna.

No minimalna. Minimalna, nie żadna.

Na przykładzie ZUS-u:

mogę nie zapłacić za pracowników

ZUS-u przez trzy miesiące. Fajnie,

lecz te pieniądze po prostu pozwolą mi

kupić jedzenie, nic więcej.

Za siebie muszę zapłacić, ponieważ

ktoś źle pomyślał.

Chyba od 16 tysięcy przychodu trzeba...

Tam jest 15 tysięcy z kawałkiem.

Tak, trzeba zapłacić. Ale ktoś nie przemyślał, że np. w mojej branży

ktoś za apartament za tydzień płaci 15 900,

a ja właścicielowi płacę 15 100

i zostaje mi 800 zł.

No to jest słabe rozwiązanie.

Według mnie ten czas 180 dni

z jednej strony jest fajnym czasem,

ale, tak jak gadaliśmy, że potem

może nas dobić. Fajnie, gdyby te 180 dni

były od momentu, kiedy oficjalnie zakończy się

ta pandemia, epidemia.

Tak na dobrą sprawę teraz też można

jakoś w łatwiejszy sposób,

bardziej ugodowy,

ubiegać się o kredyty.

Na pewno też będzie można się ubiegać o dotacje,

lecz ja, prowadząc swoją firmę, ogólnie

całe życie mam taką filozofię, że nigdy

nie żyję ponad stan, więc jeśli

nie mam tych swoich pieniędzy, to ja nie chcę się u nikogo innego

zadłużać, bo

równie dobrze za 5 lat może się powtórzyć

sytuacja z dzisiaj i będę

jeszcze większy problem miał, dlatego...

To są pieniądze, które jednak trzeba na koniec dnia oddać.

Tak. Nie są to moje pieniądze. Nie lubię zarządzać czyimiś

pieniędzmi,

udając, że są moje, wiec po prostu... Dla mnie na ten moment

większej pomocy nie ma. Po prostu przeczekujemy

teraz. Zobaczymy, co czas pokaże.

Czego na dziś obawiasz się w największym stopniu?

W największym stopniu...

W sumie ja się niczego nie obawiam, bo najgorsze - wydaje mi się - już się stało.

Ja po prostu będę musiał rozpocząć

z firmą od zera, więc te pieniądze,

które zainwestowałem, ten czas, który zainwestowałem...

Właśnie, pieniądze to pal licho, ale czas to jest praca

dzień w dzień od rana do wieczora. Wstajemy

o 8 godzinie, kończymy pracę o 23,

siedząc jeszcze w telefonie w łóżku, odpisując na ostatnie maile.

Więc najgorsze już się stało,

zaczynamy z firmą od zera, jak to wszystko ruszy na nowo.

Najgorzej, że ludzie

są bardzo podatni na

strach. Jak coś się wydarzy, to od razu chcą

wszystko anulować, więc teraz po prostu

będzie wielki problem z przekonaniem ludzi do

podróżowania gdziekolwiek.

I tego się najbardziej boję.

Bo ogólnie to jest moje zajęcie na co dzień,

że oprócz tego, że sobie zarabiam

w jeden czy drugi sposób, to prowadząc grupę rozmawiam z ludźmi

i staram się ich przekonywać, żeby spróbowali tego,

żeby sobie polecieli na jeden dzień tam, żeby się przełamać.

Teraz wydaje mi się, że będzie to stukrotnie

utrudnione, no ale...

Nie ma już odwrotu od tej sytuacji.

No tak. Czyli rozumiem, że tą największą obawą

jest sytuacja, w której

nawet, jeśli epidemia przeminie, ludzie jednak

nie będą chętni do tego, żeby wyjeżdżać.

Ale to jest coś takiego, co z pewnością

odbije się nie tylko na twojej firmie, ale

na całej branży turystycznej. Jak ty myślisz, jak ty

podejrzewasz, będąc wewnątrz

tego sektora, jak cała sytuacja, jak epidemia

przełoży się na branże turystyczne, na duże biura?

Oj... Dużym biurom to

współczuję, bardzo współczuję, bo

mają tysiące, może nawet

dziesiątki tysięcy pracowników,

sprzedają obecnie wycieczek za 500 zł dziennie

w skali całego kraju. No jest to

dramat. Ja jestem w trochę lepszej

sytuacji, bo ja sobie przeczekam sam,

zwolnię te kilkanaście osób,

niestety, jeśli będzie totalny dramat, ale...

Wielka firma, która obraca milionami

dziennie, tygodniowo, tylu pracowników...

Nie wyobrażam sobie po prostu, jeśli

to miałoby potrwać jeszcze te pół roku

i faktycznie to będzie tym gwoździem do trumny dla mnie,

nie wyobrażam sobie linii lotniczych,

wielkich biur podróży, wielkich hoteli.

Jak to będzie funkcjonowało?

To po prostu będzie,

wydaje mi się, że to stopniowo będzie, bardzo długo

rosło, bo np. z hotelu,

gdzie mają zatrudnione 500 osób

i upadnie totalnie, nie zatrudnią nagle

500 osób, tylko będzie to stopniowo rosło.

Linie lotnicze, grupa Lufthansa, to są

dziesiątki tysięcy pracowników. Czy inne linie, tanie linie...

Dziesiątki czy nawet setki tysięcy pracowników.

No po prostu będzie się wolno odbudowywało.

I teraz właśnie pytanie: czy to będzie

ultradrogie czy ultratanie.

Właśnie o to chcę zapytać.

Jak oceniasz? Jak szacujesz? Jak to wpłynie

na ceny? Czy to wycieczek, czy to właśnie biletów lotniczych,

kiedy to wszystko przeminie.

Nie wiem, nie wiem.

Takie samo pytanie mógłbym zadać

tobie, bo to jest po prostu wróżenie z fusów.

Bo z jednej strony

będziesz chciał zachęcić ludzi, żeby skorzystali

z tych lotów,

ale z drugiej strony, żeby odkuć się

za te poprzednie miesiące, tygodnie

nie będziesz w stanie, no właśnie.

Więc wydaje mi się, że

ta jakby podstawa np. w przypadku

biletów lotniczych podstawowy bilet będzie

utrzymany na tym samym poziomie,

ale linie lotnicze będą sobie manipulowały bagażem,

jedzeniem, że to będzie wzrastało, żeby nie wprost

rzucić bilety cztery razy droższe,

ale np. już bagaż będzie, żeby jednak jakoś odrobić.

No na przykładzie kilku hoteli,

z którymi jesteśmy zaznajomieni w Dubaju,

gdzie jak nie mamy miejsc u siebie, to odsyłamy tam

naszych gości,

oni podnieśli obecnie ceny trzykrotnie

do góry na sezon zimowy.

W tym roku też w Dubaju miało się odbywać Expo, o którym trąbią

już 10 lat. Kiedy tam byłem

pierwszy raz, to już słyszałem o Expo,

reklamy widziałem. To miała być taka

kulminacja w Dubaju i moment,

wielki boom dla gospodarki,

coraz więcej film miało przyjeżdżać, coraz więcej osób.

Z tego, co wiem, Expo prawdopodobnie też będzie przełożone

na kolejny rok. Nie ma innej możliwości.

Podobnie jak z olimpiadą w Japonii.

No właśnie.

Powiedz na koniec, czego byś sobie życzył,

mając na uwadze swój biznes,

aby jednak

stanąć na nogi jak najszybciej?

Życzę sobie po pierwsze wytrwałości,

a po drugie, najważniejsze według mnie,

fajnych klientów, którzy potrafią napisać:

"Cześć Hubert, jestem w słabej sytuacji,

jakbyś mógł to oddaj mi te pieniądze

w 3-4 ratach

co dwa miesiące. Wiem, w jakiej jesteś sytuacji".

"Cześć Hubert, a może jakiś voucher na 2-3 lata,

bo nie wiem, kiedy będę mógł skorzystać?

Wiem, że masz obecnie dramat, może

nie będę musiał z ciebie teraz zdzierać tego

wszystkiego". Wyrozumiałości

w każdej branży. Po prostu

niedziałania pod impulsem.

Abyśmy byli w tym wszystkim jednak ludźmi.

Ludźmi, tak, dokładnie.

Oby tak było. Hubert, wielkie dzięki

za rozmowę. Dziękuję za to wirtualne spotkanie.

Dzięki.


Ile straciłem? COVID-19 rujnuje biznes – 7 metrów pod ziemią

Dziś moim gościem jest jedna z tych osób, którym

koronawirus doszczętnie zniszczył biznes.

Na łączach Hubert Pleskot, branża turystyczna.

Cześć, witam wszystkich.

Cześć Hubert.

Wytłumacz, proszę, najprościej mówiąc, czym ty się zajmujesz.

Prowadzę działalność podróżniczą, nie lubię tego

nazywać biurem podróży, bo ja jestem czymś

nowocześniejszym, przynajmniej w moim odczuciu.

Organizuję ludziom wakacje

dookoła świata, szyję je na miarę,

ale moim głównym miejscem zarobku

jest Dubaj, gdzie zarządzam wieloma apartamentami, świadczę dziesiątki usług

i zarabiam po prostu na tym, że ktoś chce pojechać na wycieczkę na Safari,

ktoś chce wynająć właśnie mieszkanie na pięć dni

albo ktoś chce zwiedzić Abu Dhabi.

Niestety, na ten moment nie jest to możliwe.

To jest taki jeden, ten podstawowy, główny

segment twojej działalności, ale jest jeszcze jeden.

Tak jest. Zajmuję się w dużej mierze...

Prowadzę grupę podróżniczą,

zajmującą się promocjami lotniczymi,

z czego też zarabiam, z kliknięć. Niestety,

obecnie nie ma możliwości

zarabiania w ten sposób.

Szycia wakacji na miarę

nie ma również możliwości. Wyszukiwania biletów na zamówienie -

nie ma żadnej możliwości. Wynajmu,

żadnych apartamentów w żadnym z krajów, w którym działamy,

również nie ma możliwości. Więc po prostu jestem na ten moment

uziemiony, bez możliwości zarobku.

Do zera praktycznie wszystko zostało

zniwelowane.

To powiedz, proszę, jak wyglądała, jak prosperowała

Twoja firma

zanim to wszystko się wydarzyło. Jak wyglądała

sytuacja w lutym, jak wyglądał u Ciebie początek marca?

Bez zmian, bez zmian. Wszystko

rosło w najlepsze. Wszystko będę podawał głównie na przykładzie Dubaju,

bo tam się skupiam głównie.

Sezon w Dubaju, szczyt sezonu jest zimą,

odwrotnie np. do Europy, więc dla mnie

to był okres,

w którym mogłem zarobić na kolejne miesiące

tej tzw. posuchy. Wszystko

rosło z miesiąca na miesiąc, od listopada

do lutego, do końca

lutego. Luty był najlepszym miesiącem

w skal ostatniego całego roku. Wszystko rosło.

Marzec zapowiadał się również bardzo dobrze do 10 marca.

Czy możesz powiedzieć, jak wyglądały

Twoje obroty miesięczne, jaka to była skala?

To można już liczyć w setkach tysięcy.

Niestety, w obecnej chwili,

przez te dwa tygodnie, od kiedy ogłoszono

zamknięcie granic, spadło to do

zera, dosłownie. Przez ostatnie

trzy tygodnie nie zarobiłem

ani złotówki i sytuacja jest dramatyczna.

Ja staram się pozytywnie myśleć, że to szybko minie,

ale obecnie jestem pozbawiony pracy i możliwości.

O to, jak wygląda dokładnie twoja dzisiejsza sytuacja, za chwilę

będę cię dopytywał, ale powiedz jeszcze:

kiedy na świecie i w Polsce pojawiały się pierwsze informacje

dotyczące koronawirusa,

te które przychodziły do nas z Chin,

czy to był dla Ciebie jakikolwiek,

choć najmniejszy, powód do niepokoju?

Czy ty w ogóle myślałeś

o tym, że to, co się dzieje na świecie,

może mieć jakikolwiek wpływ

na twój biznes? Czy pojawiały się takie myśli?

Myśli o tym, co się obecnie dzieje, że nie możemy

spokojnie pospacerować nie przychodziły

w najgorszych koszmarach.

Oczywiście, baliśmy się.

W styczniu oraz w lutym byłem w Dubaju razem

ze swoimi grupami wyjazdowymi.

Już dochodziły do mnie te sygnały, że ludzie boją się

przylecieć, rezygnują krok po kroku.

Coś się działo.

Ale wiesz, w porównaniu do tego,

co jest teraz, to był 1 proc. Obsługujemy ludzi z całego świata,

mamy bardzo dużo Chińczyków jako gości

i z Chin mieliśmy kilka anulacji, ale wiesz

przy 350 rezerwacjach w skali,

to nie miało większego znaczenia.

Mieliśmy to z tyłu głowy, ale nikt nie myślał

o tym, że nie będziemy w stanie

zarabiać, funkcjonować jako firma,

bo wszystko rosło,

oczywiście były spadki, bo niższy sezon,

ale nikt nie spodziewał się totalnego zera,

takiego, jak obecnie jest.

Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o tym, że jednak

ta epidemia może mieć wpływ na twój biznes? Jaki to był czas?

Wiesz, to wszystko, co teraz się dzieje,

jest takie bardzo dynamiczne, z dnia na dzień się zmienia,

więc nawet ciężko określić...

Kilka dni na pewno

przed zamknięciem granic Polski, gdzie ludzie

już masowo do mnie pisali, odwoływanie, przekładanie

atrakcji, wynajmów itd.

I tak jak to się zdarzało normalnie dwa razy na miesiąc,

tak teraz dwa razy na godzinę, trzy razy na godzinę

i coraz więcej, i coraz więcej. I teraz po prostu

wszystkie rezerwacje, które miałem,

nawet, jeżeli ktoś wynajął coś na styczeń 2021,

to i tak ta osoba skontaktowała się, żeby zapytać, więc już

tak naprawdę każdy klient jest

już doinformowany

w tej sytuacji i ja niestety

jestem podwójnie zestresowany,

bo mam z tyłu głowy,

że nawet klienci, którzy mieli przyjechać za rok prawdopodobnie

mogą zmienić swoje zdanie.

Powiedziałeś chwilę temu, że

twoja obecna sytuacja wygląda

tak, że te przychody właściwie nie istnieją.

Co z twoim biznesem? W jakiej ty jesteś sytuacji? Co z ludźmi,

z którymi współpracujesz?

Sytuacja... Sytuacja jest tragiczna.

Na szczęście mam bardzo fajnych

pracowników

i biznes partnerów za granicą,

więc w miarę się dogadujemy,

np. że opóźniona będzie pensja albo

zasady w tym stylu. Ale np. w tym Dubaju,

nieszczęsnym na ten moment,

mamy kilkanaście osób do sprzątania,

cztery osoby do meldowania ludzi, do

renowania apartamentów,

ogólnie do zarządzania tym

całym biznesem na miejscu, do logistyki.

Obecnie żadna z tych osób nie ma

nic do roboty, poza

odświeżeniem apartamentu raz na kilka dni, żeby

był po prostu świeży.

Na ten moment

zdecydowaliśmy się, że apartamenty, które mamy puste

damy pracownikom, którzy nie będą mieli pieniędzy

na opłacenie swoich mieszkań, więc przynajmniej za darmo mogą

pomieszkać.

My za te apartamenty nadal musimy zapłacić, ale jeżeli to potrwa

miesiąc dłużej,

no to po prostu nie ma innej możliwości niż zwolnienie

ludzi i przeczekanie

jako firma - działalność jednoosobowa.

Jest dużo osób, które chcą wyegzekwować pieniądze

jak najszybciej, najlepiej z dnia na dzień,

i oczywiście są to klienci, którzy też w dużej mierze

są w porządku, ale nie wszyscy.

Okej, wywołałeś kolejny temat.

Klienci. No właśnie, jak oni

się zachowują, jak ludzie się zachowują w obliczu tej sytuacji?

Rozumiem, że na przykładzie

twojego biznesu sytuacja wygląda w ten sposób, że część osób

wykupiła już jakieś różne wycieczki

u ciebie, w twojej firmie.

Co teraz?

W obecnej sytuacji

jest kilka opcji do wyboru. Po pierwsze:

zwrot pieniędzy, oczywiście który

każdy by chciał dostać.

Druga opcja to jest voucher.

Trzecia opcja to po prostu przełożenie terminu

na jakiś inny, odległy. Ja daję ludziom opcję

zmiany do końca 2022 roku.

Duża część klientów

rozumie sytuację.

Ja osobiście uważam, że ludzie nie są źli,

po prostu są źli

ze stresu spowodowanego jakąś sytuacją,

która właśnie obecnie dzieje się na świecie.

Więc dużo agresywnych

wiadomości dostaję, dużo

telefonów. Telefony nawet przestałem odbierać

po kilku takich groźbach. Rozumiem...

Nawet w ten sposób?

Tak, tak. No wiesz...

Hubert, jak wyglądają te mniej przyjemne wiadomości, jakie otrzymujesz.

"Oddajesz pieniądze do pojutrze

albo dzwonię do skarbowego

i już więcej sobie nie podziałasz, cwaniaczku".

Albo: "Wrzuć sobie to w koszta".

"Mi oddaj pieniądze, a ty sobie wrzuć w koszta"

Po prostu chamskie odzywki

pod impulsem, pod wpływem tego impulsu.

Ja dlatego staram się odpisywać teraz trochę wolniej,

z chłodną głową. Po prostu to trzeba przeczekać,

każdego spotyka ta sama sytuacja.

Ja jako przedsiębiorca w branży turystycznej

jestem w ciężkiej sytuacji, ponieważ...

Wiesz,

jak masz płynność finansową, to ciągle inwestujesz te pieniądze.

Ja dopiero przez rok prowadziłem firmę, ona się rozwijała,

Jak rozwijasz firmę, to musisz dużo inwestować.

Ja przez...

pierwszy rok w firmie, nie zarabiałem tak praktycznie.

Oprócz tego, co sobie wydawałem na bieżące

jakieś jedzenie, loty, ubrania,

to wszystko inne inwestowałem.

Inwestowałem, dając jakimś popularnym osobom apartamenty.

Inwestowałem, organizując rejsy jachtem, kiedy

np. nie zebrała się minimalna liczba osób, to ja i tak organizowałem,

mimo że trzeba było dołożyć pieniądze.

I wiesz, nie myślałem, że spadnie mi to zera.

Wiedziałem, że spadnie o połowę w niskim sezonie, ale...

nie spodziewałem się takiego strzału.

Takiego, jak jest teraz.

Staram się, żeby te osoby

zrozumiały mnie, dlatego też daje im czas.

Spokojnie im odpisuje, staram się nie wchodzić

w dyskusje. Teraz dostaliśmy

od rządu taką możliwość

zwrotu pieniędzy po 180 dniach.

Po 180 dniach to, co się dzieje teraz, może się nadal dziać. Nie wiemy...

Chodzi o to, że

będziesz mógł zwrócić pieniądze

klientom dopiero po tych 180 dniach?

Tak, tak.

Czyli masz taki margines bezpieczeństwa.

Tak, że nasza umowa zerwana dzisiaj

zostaje zerwana za 180 dni

i od tamtego dnia mam jeszcze te 14 dni, więc finalnie...

W twoim przypadku to jest ratunek? To znacznie

poprawia twoją sytuację? Jak to się przekłada?

To jest tymczasowy ratunek.

Bo, tak jak mówiłem wcześniej, jeżeli to się przeciągnie

i przez pół roku nadal nie zarobimy ani grosza,

to to będzie po prostu gwóźdź do trumny,

nie ma żadnej firmy podróżniczej za pół roku.

Dlatego fajnym rozwiązaniem są

vouchery. W Niemczech, we Francji,

i jest kilka innych państw, w których -

nie doinformowałem się, ale na pewno są - gdzie

zwrot można otrzymać tylko w formie vouchera.

Voucher, który można wykorzystać na przestrzeni

roku, dwóch czy trzech.

Ja, tak jak mówiłem, do 2022.

Wydaje mi się, że to jest taka dobra

granica czasowa, że przez dwa lata na pewno,

jeżeli już się uspokoi, to będzie można zaplanować

kolejne wakacje. Linie lotnicze, z których ja korzystałem...

Obecnie ja powinienem być w Azji, podróżować

z grupami, które miały być ze mną

w Malezji, w Singapurze.

Kupiłem tam sobie ze 40-45 lotów

dla mnie, dla pracowników, którzy mieli zajmować się

ludźmi. I za te bilety

nie otrzymuję zwrotu, ja otrzymuję vouchery.

I to są właśnie firmy zagraniczne,

więc ja te pieniądze mam zamrożone. Kilkadziesiąt tysięcy,

których nie odzyskam fizycznie,

tylko będę je musiał wykorzystać, więc tak czy siak

muszę zorganizować na nowo te wyjazdy.

A jeśli zrezygnuje z nich

3/4 osób,

to ja zostanę tylko z tymi 40 biletami

i...

I tyle no.

Wspomniałeś o tym, że

te wiadomości, jakie otrzymujesz od klientów,

na szczęście część tych wiadomości, to nie są

miłe wiadomości. Jak to się odbija?

Na tobie, na twoim samopoczuciu, na twoim

zdrowiu psychicznym.

Ciężko. Ciężko, no. Jestem pozytywny,

staram się zawsze uśmiechać, ale...

często za uśmiechem stoi cierpienie.

Teraz te ostatnie kilka dni mam bardzo w porządku, bo ta pierwsza fala

była najgorsza, jak wszyscy wylali ten swój żal,

że też potracili pracę itd., nie mają na kogo

wylać, no to na kogoś, kto jest im winien jakieś pieniądze.

Ciężko, no... Żyję

z moją dziewczyną Martyną, więc idziemy przez to razem,

pracujemy razem, więc wspiera mnie też.

Ale nie jest łatwo, jak dostaniesz trzy wiadomości,

jeden zrobiony w Wordzie, w Paintcie poprzerabiany, jakieś pieczątki

niby od prawnika, drugi,

że mam czas do jutra albo pogadamy inaczej,

trzeci, że "cwaniaczku, już sobie nie podziałasz".

No każdy z nas jest człowiekiem.

Nie wyobrażam sobie pracy

osoby w dziale reklamacji w takiej firmie

dużej podróżniczej, bo to musi być duży problem.

Wspomniałeś o pomocy rządowej,

jaką trzymałeś. Na przykładzie twojej firmy,

to jest ten czas - 180 dni,

który być może pozwoli uratować ci skórę.

Czy uratuje - oczywiście się okaże.

No ale wiemy, przynajmniej z deklaracji,

że ta pomoc jest znacznie bardziej rozbudowana.

Jak to wygląda na przykładzie twojej firmy?

W jaki sposób państwo dzisiaj jest w stanie

ci pomóc? I przede wszystkim: na ile ta pomoc

faktycznie może uratować ci skórę?

Tak naprawdę pomoc,

w moim odczuciu, na ten moment jest żadna.

No minimalna. Minimalna, nie żadna.

Na przykładzie ZUS-u:

mogę nie zapłacić za pracowników

ZUS-u przez trzy miesiące. Fajnie,

lecz te pieniądze po prostu pozwolą mi

kupić jedzenie, nic więcej.

Za siebie muszę zapłacić, ponieważ

ktoś źle pomyślał.

Chyba od 16 tysięcy przychodu trzeba...

Tam jest 15 tysięcy z kawałkiem.

Tak, trzeba zapłacić. Ale ktoś nie przemyślał, że np. w mojej branży

ktoś za apartament za tydzień płaci 15 900,

a ja właścicielowi płacę 15 100

i zostaje mi 800 zł.

No to jest słabe rozwiązanie.

Według mnie ten czas 180 dni

z jednej strony jest fajnym czasem,

ale, tak jak gadaliśmy, że potem

może nas dobić. Fajnie, gdyby te 180 dni

były od momentu, kiedy oficjalnie zakończy się

ta pandemia, epidemia.

Tak na dobrą sprawę teraz też można

jakoś w łatwiejszy sposób,

bardziej ugodowy,

ubiegać się o kredyty.

Na pewno też będzie można się ubiegać o dotacje,

lecz ja, prowadząc swoją firmę, ogólnie

całe życie mam taką filozofię, że nigdy

nie żyję ponad stan, więc jeśli

nie mam tych swoich pieniędzy, to ja nie chcę się u nikogo innego

zadłużać, bo

równie dobrze za 5 lat może się powtórzyć

sytuacja z dzisiaj i będę

jeszcze większy problem miał, dlatego...

To są pieniądze, które jednak trzeba na koniec dnia oddać.

Tak. Nie są to moje pieniądze. Nie lubię zarządzać czyimiś

pieniędzmi,

udając, że są moje, wiec po prostu... Dla mnie na ten moment

większej pomocy nie ma. Po prostu przeczekujemy

teraz. Zobaczymy, co czas pokaże.

Czego na dziś obawiasz się w największym stopniu?

W największym stopniu...

W sumie ja się niczego nie obawiam, bo najgorsze - wydaje mi się - już się stało.

Ja po prostu będę musiał rozpocząć

z firmą od zera, więc te pieniądze,

które zainwestowałem, ten czas, który zainwestowałem...

Właśnie, pieniądze to pal licho, ale czas to jest praca

dzień w dzień od rana do wieczora. Wstajemy

o 8 godzinie, kończymy pracę o 23,

siedząc jeszcze w telefonie w łóżku, odpisując na ostatnie maile.

Więc najgorsze już się stało,

zaczynamy z firmą od zera, jak to wszystko ruszy na nowo.

Najgorzej, że ludzie

są bardzo podatni na

strach. Jak coś się wydarzy, to od razu chcą

wszystko anulować, więc teraz po prostu

będzie wielki problem z przekonaniem ludzi do

podróżowania gdziekolwiek.

I tego się najbardziej boję.

Bo ogólnie to jest moje zajęcie na co dzień,

że oprócz tego, że sobie zarabiam

w jeden czy drugi sposób, to prowadząc grupę rozmawiam z ludźmi

i staram się ich przekonywać, żeby spróbowali tego,

żeby sobie polecieli na jeden dzień tam, żeby się przełamać.

Teraz wydaje mi się, że będzie to stukrotnie

utrudnione, no ale...

Nie ma już odwrotu od tej sytuacji.

No tak. Czyli rozumiem, że tą największą obawą

jest sytuacja, w której

nawet, jeśli epidemia przeminie, ludzie jednak

nie będą chętni do tego, żeby wyjeżdżać.

Ale to jest coś takiego, co z pewnością

odbije się nie tylko na twojej firmie, ale

na całej branży turystycznej. Jak ty myślisz, jak ty

podejrzewasz, będąc wewnątrz

tego sektora, jak cała sytuacja, jak epidemia

przełoży się na branże turystyczne, na duże biura?

Oj... Dużym biurom to

współczuję, bardzo współczuję, bo

mają tysiące, może nawet

dziesiątki tysięcy pracowników,

sprzedają obecnie wycieczek za 500 zł dziennie

w skali całego kraju. No jest to

dramat. Ja jestem w trochę lepszej

sytuacji, bo ja sobie przeczekam sam,

zwolnię te kilkanaście osób,

niestety, jeśli będzie totalny dramat, ale...

Wielka firma, która obraca milionami

dziennie, tygodniowo, tylu pracowników...

Nie wyobrażam sobie po prostu, jeśli

to miałoby potrwać jeszcze te pół roku

i faktycznie to będzie tym gwoździem do trumny dla mnie,

nie wyobrażam sobie linii lotniczych,

wielkich biur podróży, wielkich hoteli.

Jak to będzie funkcjonowało?

To po prostu będzie,

wydaje mi się, że to stopniowo będzie, bardzo długo

rosło, bo np. z hotelu,

gdzie mają zatrudnione 500 osób

i upadnie totalnie, nie zatrudnią nagle

500 osób, tylko będzie to stopniowo rosło.

Linie lotnicze, grupa Lufthansa, to są

dziesiątki tysięcy pracowników. Czy inne linie, tanie linie...

Dziesiątki czy nawet setki tysięcy pracowników.

No po prostu będzie się wolno odbudowywało.

I teraz właśnie pytanie: czy to będzie

ultradrogie czy ultratanie.

Właśnie o to chcę zapytać.

Jak oceniasz? Jak szacujesz? Jak to wpłynie

na ceny? Czy to wycieczek, czy to właśnie biletów lotniczych,

kiedy to wszystko przeminie.

Nie wiem, nie wiem.

Takie samo pytanie mógłbym zadać

tobie, bo to jest po prostu wróżenie z fusów.

Bo z jednej strony

będziesz chciał zachęcić ludzi, żeby skorzystali

z tych lotów,

ale z drugiej strony, żeby odkuć się

za te poprzednie miesiące, tygodnie

nie będziesz w stanie, no właśnie.

Więc wydaje mi się, że

ta jakby podstawa np. w przypadku

biletów lotniczych podstawowy bilet będzie

utrzymany na tym samym poziomie,

ale linie lotnicze będą sobie manipulowały bagażem,

jedzeniem, że to będzie wzrastało, żeby nie wprost

rzucić bilety cztery razy droższe,

ale np. już bagaż będzie, żeby jednak jakoś odrobić.

No na przykładzie kilku hoteli,

z którymi jesteśmy zaznajomieni w Dubaju,

gdzie jak nie mamy miejsc u siebie, to odsyłamy tam

naszych gości,

oni podnieśli obecnie ceny trzykrotnie

do góry na sezon zimowy.

W tym roku też w Dubaju miało się odbywać Expo, o którym trąbią

już 10 lat. Kiedy tam byłem

pierwszy raz, to już słyszałem o Expo,

reklamy widziałem. To miała być taka

kulminacja w Dubaju i moment,

wielki boom dla gospodarki,

coraz więcej film miało przyjeżdżać, coraz więcej osób.

Z tego, co wiem, Expo prawdopodobnie też będzie przełożone

na kolejny rok. Nie ma innej możliwości.

Podobnie jak z olimpiadą w Japonii.

No właśnie.

Powiedz na koniec, czego byś sobie życzył,

mając na uwadze swój biznes,

aby jednak

stanąć na nogi jak najszybciej?

Życzę sobie po pierwsze wytrwałości,

a po drugie, najważniejsze według mnie,

fajnych klientów, którzy potrafią napisać:

"Cześć Hubert, jestem w słabej sytuacji,

jakbyś mógł to oddaj mi te pieniądze

w 3-4 ratach

co dwa miesiące. Wiem, w jakiej jesteś sytuacji".

"Cześć Hubert, a może jakiś voucher na 2-3 lata,

bo nie wiem, kiedy będę mógł skorzystać?

Wiem, że masz obecnie dramat, może

nie będę musiał z ciebie teraz zdzierać tego

wszystkiego". Wyrozumiałości

w każdej branży. Po prostu

niedziałania pod impulsem.

Abyśmy byli w tym wszystkim jednak ludźmi.

Ludźmi, tak, dokładnie.

Oby tak było. Hubert, wielkie dzięki

za rozmowę. Dziękuję za to wirtualne spotkanie.

Dzięki.