SYLWESTER
Już od połowy grudnia część II a żyła sylwestrem. Wszystko dlatego, że Kinga miała robić imprezę. Jak zdołała poinformować Ewę, swoją najbliższą przyjaciółkę, rodziców w sylwestra w domu nie będzie, tylko starszy brat – licealista. Jemu wolno zaprosić dziesięć osób i jej tyle samo. Informacja o starszym bracie obecnym w czasie imprezy zelektryzowała wszystkich. Przystojny Kuba stanowił nieosiągalny obiekt westchnień każdej gimnazjalistki, która kiedykolwiek przyszła do Kingi. Chłopcy też zazdrościli jej starszego brata. Po pierwsze był sportowcem, a po drugie tym sportem, który uprawiał, była… szermierka! Człowieka w żelaznej masce z Leonardem DiCaprio w roli głównej oglądali chyba wszyscy chłopcy z klasy. A może w sylwestra będzie można choć dotknąć floretu?
* * *
Ten sylwester od samego początku wyglądał inaczej, niż wszyscy sobie zaplanowali. Po pierwsze Kamila z Olkiem nie przyszli. Czekano cierpliwie do godziny dwudziestej na pojawienie się pary, ale kiedy Małgosia powiedziała, że Kamila z Olkiem spędzają sylwestra ze swoimi rodzicami, wszyscy poczuli się rozczarowani. I nawet wiadomość, że może po północy wpadną z życzeniami, nie poprawiła im humoru. Do kręgu rozczarowanych dołączyła po chwili Kaśka. Była załamana – Kuba ani nikt z jego towarzystwa nie zwracał na nią uwagi. A przecież włożyła obcisłą bluzkę podkreślającą największe w klasie krągłości, i najkrótszą spódnicę świata. Niestety – towarzystwo w mieszkaniu Kingi od razu podzieliło się na dwa obozy. Gimnazjalistów, którzy dostali wprawdzie we władanie duży pokój, ale i tak byli niezadowoleni. I licealistów, którzy zajęli kuchnię, ale wydawali się najszczęśliwsi pod słońcem. Zwłaszcza że stanowczo zabronili wchodzić tam małolatom.
Kaśka kilka razy próbowała przemknąć się do kuchni, ale za każdym razem drzwi się otwierały, pojawiała się ruda głowa jakiejś wymalowanej dziewczyny, która informowała ją:
– Spadaj, malutka. Nic tu po tobie.
Czarny Michał siedział w fotelu i patrzył w sufit. Kolejny raz zastanawiał się, po co tu przyszedł. Na co liczył? Przecież nawet gdyby Kamila się pojawiła, to nie sama, ale z tym swoim durnowatym Olkiem. A zresztą… po co się uparł na tę Kamilę. Sam nie wiedział. Zupełnie bez sensu – powinien zostać w domu. Właściwie wszyscy byli mu tutaj obcy. Koledzy niby z klasy, a jakby dalecy. Mimo woli zaczął wsłuchiwać się w dochodzące z kuchni odgłosy. Po chwili wstał z fotela i skierował się w stronę obozu licealistów.
– Nie bądźcie świniami, dajcie piwa – poprosił, zamykając za sobą drzwi. – Inaczej zanudzę się z tymi małolatami.
* * *
W dużym pokoju nikt nie zauważył zniknięcia Czarnego Michała. Koło magnetofonu rozgorzała kłótnia – to Aleks z Białym Michałem walczyli o rolę pierwszego didżeja II a. Kinga słuchała wróżb Ewy, która z nudów zaczęła rozkładać na stole karty. Tylko Małgosia z Maćkiem nie przerywali tańca. Aleks z Michałem, odpędzeni od wieży stereo, zniknęli w pokoju Kuby, z którego po chwili zaczęły dochodzić odgłosy walki. Oznaczały one ni mniej, ni więcej to, że chłopcy znaleźli floret Kuby.
– Spytaj Kingę, gdzie ma jakąś igłę i nici – szepnął Kaśce do ucha Aleks. – Tylko delikatnie.
– Co przeskrobałeś? – spytała Kaśka, a nie uzyskawszy odpowiedzi, skierowała się do pokoju Kuby. – Rany! – jęknęła, ujrzawszy, że zasłona w oknie jest rozdarta na pół. – Człowieku! Pół sylwestra spędzimy na zszywaniu tego. Lepiej przyznaj się do zniszczenia i po prostu odkup.
– To nie ja – obruszył się Aleks. – To Michał.
– A kto kazał ci chować się za zasłoną?
– Trzeba będzie poinformować Kingę – mruknął Biały Michał, ale Kaśka pokręciła głową.
– Raczej Kubę – powiedziała. – To jego pokój, jego floret i jego zasłona.
– Tylko kto to zrobi? – spytał Aleks.
– Ja – zaofiarowała się Kaśka, zadowolona, że wreszcie jest pretekst, by wejść do licealnego świata, który tego dnia przybrał rozmiary całkiem sporej kuchni.
Bez namysłu skierowała swe kroki w stronę drzwi, za którymi jakiś czas temu zniknął Czarny Michał.
* * *
Kiedy Michał zamknął za sobą drzwi i poprosił o piwo, nikt nie zaprotestował. Towarzystwo było tak zajęte sobą, że zupełnie zapomniało o świecie gimnazjalistów, który mieścił się po drugiej stronie przedpokoju. W wyciągniętej ręce Michała już po chwili wylądowała otwarta butelka – nawet nie spostrzegł, kto mu ją podał. Z piwem w ręku stanął, opierając się o kuchenkę, i obserwował ludzi. Najbardziej jego wzrok przykuła całująca się para. Zachowywali się tak, jakby świat dookoła nie istniał. Przez chwilę wyobrażał sobie siebie na miejscu chłopaka. Tylko że dziewczyna z jego marzeń miała zupełnie inne włosy.
„Czy Kamila całuje się z Olkiem?” – pomyślał i chcąc odpędzić wizję Kamili w objęciach tego głupka, pociągnął kolejny łyk piwa. Nie pomogło. Z każdym łykiem całująca się para na jego oczach zmieniała się w Kamilę i Olka. Nawet nie spostrzegł, że tuż koło niego stanęła drobna dziewczyna.
– Jestem Elwira – przedstawiła się i wyciągnęła do niego rękę.
Michał się nie odezwał. Pogrążony we własnych myślach, powoli kończył piwo. Elwira obserwowała go już od dłuższego czasu. Smagły, przystojny i małomówny brunet zaczynał interesować ją coraz bardziej. Jako jedyny nie palił, był tajemniczy, bo zjawił się nie wiadomo skąd. Na pewno fajniejszy od Kuby, który zaprosił ją tutaj, a teraz ani razu do niej nie podszedł.
Michał opróżnił butelkę, a Elwira podała mu usłużnie drugą. Wziął ją bez słowa. Nawet nie zauważył, że dziewczyna przysunęła się znacznie bliżej.
– Fajny jesteś – powiedziała.
Nie zareagował. Może dlatego, że w tym momencie do kuchni wparowała Kaśka? Chciała wykorzystać wypadek z zasłonami do tego, by wkręcić się do grona licealistów. Na widok dziewczyny tulącej się do pijącego piwo Czarnego Michała zaniemówiła.
– Co się stało, dziecinko? – spytała Elwira lekceważącym tonem, mierząc przy tym Kaśkę pogardliwym wzrokiem.
Kaśka wzruszyła ramionami, choć ton, jakim mówiła Elwira, zbił ją z tropu. Dotychczas to przecież ona, Kaśka, odzywała się w ten sposób do innych dziewczyn.
– Nie twój interes – syknęła, rozglądając się w poszukiwaniu Kuby, a przy okazji taksując spojrzeniem wszystkich zgromadzonych w kuchni chłopaków.
„Najfajniejszy jak zwykle zajęty” – pomyślała, spoglądając na parę, która nie przestawała się całować. Wreszcie dotarła do Kuby, ale zanim zdążyła powiedzieć mu cokolwiek, ktoś krzyknął:
– Za pięć minut północ! Otwierać szampana!
Poruszenie, jakie nastąpiło w ciągu tych kilku minut, sprawiło, że nagle dwa światy się wymieszały. Ktoś włączył telewizor – jakby tylko tam można było zobaczyć, jak stary rok ustępuje miejsca nowemu. Wszyscy skupili się przed ekranem. Z miejsca nie ruszyła się tylko zakochana para, Elwira wpatrzona w Czarnego Michała i on sam. Stał ciągle w tym samym miejscu i zastanawiał się, co go podkusiło, by przyjść tutaj na sylwestra.
Po północy do drzwi Kingi zapukała Kamila z Olkiem.
– Michał znowu strasznie się upił – Małgosia poinformowała przyjaciółkę. – Śpi gdzieś w mieszkaniu.
– Może to i dobrze – stwierdziła Kamila. – Przynajmniej nie dojdzie do głupich sytuacji. A skoro śpi, to na chwilę zostaniemy. Tylko pójdę złożyć wszystkim życzenia.
To powiedziawszy, skierowała swe kroki najpierw do kuchni, a potem do pokoju Kuby. Nie weszła jednak. Przez szparę w drzwiach widziała, jak Elwira otula Michała kocem, potem przygląda się śpiącemu, aż w końcu całuje lekko w policzek. Kamila po raz pierwszy w życiu poczuła w sercu aż tak silne ukłucie zazdrości. Cofnęła się do korytarza, a z kuchni dobiegł ją głos Aleksa, który bratu Kingi oburzonym głosem opowiadał o tym, jak mimo protestów z jego strony Michał wziął do ręki floret i rozdarł zasłonę w sypialni.
„Kretyn” – pomyślała. O Michale oczywiście, a nie o Aleksie, bo o tym, jak naprawdę wyglądała akcja z floretem, nie miała bladego pojęcia.