TAJEMNICA
– Skąd znasz Maćka?
– spytała Kamila Olka.
Nurtowało ją to od chwili, gdy wyszło na jaw, że chłopcy się znają. Małgosia bezskutecznie próbowała wyciągnąć od Maćka cokolwiek na temat jego relacji z chłopakiem Kamili. Dlatego tę drażliwą sprawę Kamila wzięła na siebie. Dość szybko okazało się, że wyciągnięcie czegokolwiek od Olka też nastręcza pewne trudności… Najpierw Kamila zamiast odpowiedzi usłyszała:
– Napiłbym się herbaty. Chcesz? – zapytał i nie patrząc jej w oczy, ruszył do kuchni.
Siedzieli u niej w domu. Było piątkowe popołudnie i mieli robić prezent dla Małgosi. Dziewczyna zaprosiła ich na sobotę na urodziny. Kamila wpadła na pomysł, że kupi przyjaciółce książkę, a ponieważ takie prezenty ze sklepu są za mało osobiste, zrobią dla niej z Olkiem z masy papierowej aniołki do powieszenia na ścianę. Jeden będzie podobny do Maćka, a drugi do Małgosi. Formując pierwszą figurkę, zapytała jeszcze raz:
– Skąd znasz Maćka?
Ale w tym momencie Olek poszedł do kuchni po cukier.
Kamila jeszcze kilka razy próbowała się dowiedzieć, ale bezskutecznie. Potem wyleciało jej to z głowy. Zdziwiona obserwowała, jak Olek z wielką wprawą lepi z masy malutkie oczka i formuje za pomocą zapałki włosy.
– Gdzie się tego nauczyłeś? – spytała z podziwem.
– Nie wiem – odparł. – Pierwszy raz to robię.
Wieczorem zadzwoniła Małgosia. Okazało się, że ona również wypytywała Maćka o znajomość z Olkiem. Bez rezultatów. Chłopak milczał jak grób. Dziewczyny uznały, że jest w tym jakaś dziwna tajemnica i koniecznie muszą to zbadać.
* * *
Była piąta, gdy goście zaczęli się schodzić. Kinga przyniosła album z psami. Biały Michał i Aleks wręczyli Małgosi pokaźnych rozmiarów pudełko.
– Zrzuciliśmy się we dwóch! – zawołali chórem.
Gdy rozwinęła papier, jej oczom ukazało się pudło scrabbli.
Ewa przyniosła pudełko na biżuterię, co bardzo ucieszyło Maćka, który miał dla Małgosi prezent specjalny: srebrną broszkę w kształcie pieska z bursztynowym oczkiem.
– A ja mam coś do pudełka – powiedział, wręczając Małgosi prezent, i choć całą drogę powtarzał sobie: „Kwiaty łodygami do dołu, baranie! Łodygami”, to jednak podając Małgosi paczuszkę z broszką, podetknął jej pod nos kolczaste łodygi czerwonych róż. Pocałować Małgosi nie śmiał, więc tylko wpadł w swój stały żartobliwy ton i wykrzyknął:
– Całuję twoją dłoń, madame. – I schyliwszy się do jej ręki, cmoknął kilka razy tak głośno, że aż Kinga, wieszająca kurtkę, podskoczyła, krzycząc przy tym na cały głos: „Jezu!”.
Kamila z Olkiem przyszli jako ostatni. Zrobione przez nich aniołki wywołały okrzyki zachwytu wszystkich gości. Kinga z Ewą gratulowały Kamili dzieła i ta jakoś nie mogła sprostować, że to praca bardziej Olka niż jej. Wprawdzie ona malowała aniołki, ale to, że naprawdę przypominały Małgosię i Maćka, wcale nie było jej zasługą.
Małgosia, zachwycona prezentem, zawołała Maćka, bo chłopiec, zajęty puszczaniem płyt, jako jedyny nie widział zbiegowiska wokół aniołków od Kamili i Olka. Kiedy zobaczył, co tak zachwyciło Małgosię, aż zaniemówił.
– Mamy chyba do pogadania – mruknął do Olka.
– Nie podobają ci się? – spytała Małgosia. – To przecież my. Jak żywi.
– Widzę – odparł Maciek. – Znam nawet autora.
– Właśnie – podchwyciła temat Małgosia. – Czy moglibyście w końcu powiedzieć, skąd się znacie?
Chłopcy spojrzeli na siebie i nastała krępująca cisza.
– Czy moglibyście wyjaśnić, o co chodzi? – Kamila stanęła obok Małgosi. – Czujemy się jak idiotki. Coś wisi w powietrzu, a my nie wiemy co.
– Może byliście razem w przedszkolu? – spytała Kinga.
– A może na kolonii? – To pytanie zadała Ewa.
Chłopcy nadal milczeli.
– Panowie! Zachowujecie się tak, jakbyście w przeszłości razem napadali na kioski – powiedział Aleks, co wszystkich bardzo rozśmieszyło.
I tylko Olek z Maćkiem w ogóle się nie śmieli. Między chłopcami narastało jakieś napięcie. Po chwili obaj znikli w łazience.
– Weź wreszcie rozwiąż mi język, bo widzisz, co się dzieje – poprosił Olka Maciek, gdy zamknęli drzwi.
– Nie mogę – bronił się Olek. – No przecież nie przyznam się jej, że znamy się z ceramiki.
– Zupełnie nie mogę tego zrozumieć. Dlaczego?
– Bo to jest niemęskie zajęcie – odparł Olek i naprężył muskuły przed łazienkowym lustrem.
– Dzięki, stary! Ja na te niemęskie zajęcia chodzę do dziś! – Maciek podniósł głos. – Na tych niemęskich zajęciach zrobiłem dla Małgosi z gliny superramkę do zdjęć! W kształcie psa! Chcę jej to dać za kilka dni. Jak wywołam nasze wspólne zdjęcie. Zamierzam je zrobić tu, na imieninach. Nie wiem, co niemęskiego widzisz w ceramice! Od kiedy poszedłeś do gimnazjum, nie ma cię na zajęciach. Słyszę teraz, że plujesz na nie, a jednak robisz z Kamilą aniołki według nauk pani Joanny. Jednocześnie zabraniasz mi mówić, skąd się znamy. I to ma być fair? To ma być po męsku?
– No bo jak to wygląda?
– Co jak wygląda?
– Facet robiący dzbanuszki.
– Kurde! Ja ci zaraz przywalę! – Maciek zaciskał pięści w złości. – Ja nie robię dzbanuszków! Nigdy nie robiłem żadnych dzbanuszków! Tobie też nikt nie kazał. Proponowali ci robienie bokserów? Nie chciałeś! Proponowali zapaśników? Nie chciałeś! Ty sam chciałeś robić dzbanuszki! Sam robiłeś gliniane kogutki! Trzy lata łaziłeś ze mną na te zajęcia i nie przeszkadzało ci to! Ba, nawet dobrze się bawiłeś! Dlatego zupełnie nie rozumiem, co ci przeszkadza wyjaśnić ludziom, że znamy się z ceramiki?
– Bo to niemęskie zajęcie – powtórzył z uporem Olek.
– Wiesz co? Specjalnie dla ciebie mogę powiedzieć, że znamy się z boksu! Że byłem twoim workiem treningowym, a ponieważ dostałem parę razy w łeb, dlatego mam czasem takie głupie pomysły – warknął Maciek i obrażony szarpnął za klamkę.
– Nie wiem, czy ceramika to męskie, czy niemęskie zajęcie, ale figurki dla Małgosi całkiem ci się udały – dobiegł ich głos Kamili. Dziewczyna leżała na podłodze i rozcierała sobie na głowie guza. Najwyraźniej podsłuchiwała! Olek zrobił się czerwony. Wiedział już, że jego tajemnica się wydała. I poczuł się winny, że okłamał Kamilę. Oj, by odzyskać jej zaufanie, będzie musiał opowiedzieć wszystko. I o lekcjach ceramiki, i o wielkiej przemianie z kujona w muskularnego supermana… Tylko czy zechce go wysłuchać? W końcu kto raz skłamie, temu już się nie ufa.
Olek powlókł się do pokoju, w którym towarzystwo tańczyło, Maciek robił Małgosi zdjęcia, a Kamila stała i po raz setny oglądała aniołki, które okazały się nie pierwszym dziełem Olka.