WYPRACOWANIE
– Ciekawe, kim jest Hindus – powiedziała Małgosia do Kamili, gdy ta zdała jej relację z podsłuchanej na ulicy rozmowy.
Siedziały u Kamili i bawiły się z Płatkiem, choć przecież miały robić coś innego – pisać wypracowanie, które zadała pani Czajka.
– Nie mam pojęcia – odparła Małgosia po chwili milczenia.
– Może ktoś, kogo poznał w czasie ferii? – zgadywała Kamila.
– Możliwe… – Małgosia najwyraźniej chciała zmienić temat, bo po chwili spytała: – A jak ty się bawiłaś na nartach?
– Fajnie – odparła szybko Kamila i jeszcze szybciej umilkła.
W sumie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Bawiła się dobrze. Tak dobrze jak w wakacje. W ferie Olek wydawał jej się inny niż w Warszawie. Może dlatego, że na feriach nie było Czarnego Michała? Chłopaka, który dziwnym trafem zajmował w jej głowie coraz więcej miejsca? Kamila za nic w świecie nie przyznałaby się nawet przed Małgosią, że istnienie zakochanego w niej Czarnego Michała bardzo jej pasowało.
– A ty? – spytała przyjaciółkę.
– Też fajnie – odparła. – Ale wiesz… ani razu nie udało mi się pokonać Maćka w scrabblach. On powinien pojechać na jakieś mistrzostwa.
– Przecież to kwestia wprawy.
– Wiem – westchnęła Małgosia. – Tylko czy ja go w ogóle dogonię?
– A czemu tak ci na tym zależy?
– Chciałabym w czymkolwiek być lepsza od niego.
Przez chwilę milczały. Wreszcie Kamila spytała:
– Czy wiesz już, co napiszesz w wypracowaniu?
– Nie – odparła Małgosia, a po chwili spytała: – Czy w takim wypracowaniu trzeba napisać prawdę?
– Nie sądzę – powiedziała Kamila. – Przecież nikt tego nie sprawdzi.
– To mam już pomysł! – Małgosia uśmiechnęła się do własnych myśli, a potem szybko pożegnała się z przyjaciółką i pobiegła do domu pisać.
* * *
Pani Czajka należała do tych polonistek, które lubiły zadawać wypracowania na wolny temat. Często mawiała klasie, że wypracowania piszą nie po to, by wykazać się znajomością lektury, ale by nauczyć się formułować wypowiedzi. Tym razem temat wypracowania brzmiał: Dzień ferii, który zmienił wszystko. Klasa aż jęknęła, gdy przeczytała go na tablicy. Na napisanie dostali jeden dzień.
Następnego dnia na początku lekcji wychowawczyni powiedziała, że najpierw zajmą się pracą domową. Jak zwykle wybrała trzy osoby, które swoje wypracowania miały przeczytać na głos. Niektórzy z uczniów uważali ich za szczęściarzy – bo ich interpunkcja i ortografia nie były brane pod uwagę, ale z drugiej strony głośne czytanie zazwyczaj bezlitośnie obnażało wszelkie błędy stylistyczne. A te pani Czajka tępiła najbardziej.
Pierwsza wypracowanie miała przeczytać Kinga. Ale ku zdumieniu klasy było niezbyt składne. Czytała powoli, lekko dukając, jakby samej siebie nie mogła odcyfrować. Napisała o tym, że pewnego dnia ktoś, kogo uważała za niefajnego, okazał się fajny, a ktoś, o kim myślała, że jest fajny, okazał się nic niewart.
Po Kindze wypracowanie czytała Ewa. Z humorem opisała swój dzień na stoku, kiedy po raz pierwszy zjechała z góry na nartach i się nie wywróciła. Ostatnią wytypowaną była Małgosia. Opisała dzień, w którym trzy razy z rzędu ograła w scrabble przyjaciela, mimo że w tej grze był mistrzem Polski. Kamila aż dusiła się ze śmiechu. Chichocząc, wysłała Maćkowi kartkę z napisem: „Jak się czujesz, mięczaku?”. Jednak Maciek nie zdążył jej odpowiedzieć, gdyż w klasie wybuchło zamieszanie. Gdy Małgosia skończyła czytać, pani Czajka poinformowała, jakie stopnie otrzymali.
– Małgosia szóstkę. Za kompozycję i psychologicznie prawdziwe opisanie własnych myśli. Ewa czwórkę za humor, bo, niestety, w wypracowaniu znalazło się kilka błędów stylistycznych. Ile razy mówiłam wam, że nie mówi się „tydzień czasu”?! Wiadomo, że czasu. A poza tym, kochana, skąd ty wzięłaś sformułowanie „ponieważ gdyż”? Albo „ponieważ”, albo „gdyż”! No i wreszcie Kinga. Stawiam ci trójkę. Nie wiem, co ci się stało. To najmniej składna praca, jaką kiedykolwiek napisałaś.
Kinga wstała i spuściwszy głowę, słuchała pani Czajki, która mówiła, że jest zdumiona i że trochę jej przykro. Nie siadła nawet wtedy, gdy nauczycielka dodała:
– A po dzwonku proszę, by dyżurny zebrał zeszyty, a te trzy osoby, które czytały wypracowanie, podeszły, to wpiszę im stopnie. Kinga! Dlaczego nie siadasz? – spytała, bo dopiero teraz zwróciła uwagę na stojącą w ławce dziewczynkę.
– Bo ja… bo ja… bo z tym wypracowaniem… – próbowała się tłumaczyć, po czym wybuchnęła płaczem.
Wszyscy w klasie wiedzieli, że dla Kingi nawet czwórka była czymś gorszym niż dla innych dwója. A tu trója! Pierwsza trója Kingi w gimnazjum! Teraz stała w ławce i chlipała, nie mogąc złapać tchu. Pani Czajka popatrzyła na nią ze zdumieniem i powiedziała:
– Nie mogę traktować cię wyjątkowo, Kingo. Muszę ci tę trójkę wstawić. Ale znasz moje zasady. Jak napiszesz to wypracowanie drugi raz, trójka pójdzie w niepamięć. A teraz podaj zeszyt.
Jednak Kinga, zamiast ruszyć się z miejsca, ryknęła jeszcze głośniej. Łzy jak groch kapały jej na blat ławki. Wychowawczyni podeszła, by wziąć zeszyt. Ale Kinga trzymała go kurczowo i nie wypuszczała z rąk. Na oczach klasy rozegrała się groteskowa scena, w której w pewnym momencie wychowawczyni i uczennica zaczęły szarpać zeszyt. Po chwili pani Czajka krzyknęła:
– Co się z tobą dzieje! Uspokój się! Dlaczego nie chcesz dać mi zeszytu?
– Bo ja… – zachlipała Kinga – bo ja nie napisałam tego wypracowania. Czytałam je z pustej kartki… – zawyła Kinga. – Ale błagam. Niech pani mi jedynki nie wstawia.
W klasie zrobiło się cicho. Tego jeszcze w II a nie było! Kinga nie odrobiła lekcji?
Pani Czajka stała na środku klasy z zeszytem, który Kinga wreszcie wypuściła ze swych rąk, i zdumiona patrzyła na pustą kartkę. Po chwili zaczęła się śmiać. Jej śmiech był coraz głośniejszy. Przechodził w chichot, wreszcie nauczycielka dostała czkawki. A po chwili, ciągle chichocząc, powiedziała klasie:
– Jak sobie przypomnę, z jaką powagą przewracała te kartki…
Teraz cała klasa skręcała się ze śmiechu.
– Kingo – powiedziała pani Czajka. – Jedynki ci nie wstawię, bo wypracowanie przeczytałaś. Niestety, za oszustwo musi być kara. Przedstawisz mi jutro na piśmie odpowiedź na pytanie, dlaczego nie napisałaś tego wypracowania. Mam nadzieję, że tłumaczenie będzie takie, że uda ci się usprawiedliwić brak pracy. A żeby to zdarzenie nie stało się precedensem, od dziś, gdy będziecie mieli zadawane wypracowania, będę na początku lekcji sprawdzała zeszyty. A teraz oddajcie je dyżurnemu.
Kinga usiadła. Klasa do końca lekcji rechotała. Z ostatniej ławki dał się słyszeć głos Aleksa:
– A jak udawała, że samej siebie nie może odczytać.
– Kinga! Ty idź do szkoły aktorskiej! – krzyknął Biały Michał.
Kinga jednak milczała, siedząc w ławce ze spuszczoną głową.
* * *
Małgosia z Maćkiem wracali ze szkoły sami. Szli w milczeniu, które bardzo ciążyło Małgosi. Czuła się głupio ze swoim wypracowaniem, które zmyśliła. Pisząc je, nie myślała, że przyjdzie jej czytać na głos. Wreszcie spytała:
– Gniewasz się?
– Za co?
– Za wypracowanie… – szepnęła, nie patrząc Maćkowi w oczy. – Że zmyśliłam.
– Nie – odparł i zatrzymał ją na środku chodnika. – Podobało mi się – mówił. Stali naprzeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy. – Dzięki temu wiem, jak bardzo ci na mnie zależy. Bo skoro tak bardzo obchodzi cię, czy wygrasz… – Maciek nachylił się, by ją pocałować, ale w tym momencie Małgosia drgnęła i odwróciła głowę, bo za blokiem dał się słyszeć znajomy głos:
– …ingus! Poczekaj!
– Odczep się!
– Czy ktoś wołał „Hindus”? – spytała Małgosia.
– Nie wiem – mruknął Maciek, zły trochę, że z pocałunku nic nie wyszło, ale powtórzyć próby już nie śmiał.
Zwłaszcza że Małgosia nie zauważyła chyba jego gestu. Szła obok zamyślona, a jej uwagę zajmował teraz ów głos słyszany za blokiem. I to nie ten, który wołał: „Poczekaj!”, ale ten drugi. Czy to nie był głos…?