×

Χρησιμοποιούμε cookies για να βελτιώσουμε τη λειτουργία του LingQ. Επισκέπτοντας τον ιστότοπο, συμφωνείς στην cookie policy.


image

LO-teria - Małgorzata Karolina Piekarska, MAMA I MATKA

MAMA I MATKA

– Mamo, to jak? Masz czas? – spytał Maciek. Kolejny dzień czekał na to, aż mama znajdzie chwilę na poważną rozmowę. Nie chodziło o taką sobie zwykłą sprawę do omówienia. To było coś więcej. Chciał wybrać się pod namiot. Oczywiście z Małgosią, ale nie tylko. Mieli też jechać Biały Michał, Ewka, Aleks i Aśka Grabowicz. Maciek chciał namówić Wojtka z Kamilą, ale bezskutecznie. Wyjeżdżali gdzieś za granicę. Tym razem z rodzicami Wojtka.

– A jak długa ta chwila? – Janina Adamska oderwała wzrok znad rozłożonych papierów.

Jej pokój, w którym stało wielkie biurko, był mocno zagracony. Papiery walały się po podłodze, a malutki okrągły stolik, który teoretycznie służył do tego, by siąść przy nim z przyjaciółką i plotkować, zawalały sterty gazet. Maciek wiedział, co to znaczy. Koniec miesiąca, początek wakacji, czyli mama liczy finanse. Bo u niego w domu, inaczej niż w domach kolegów, to mama zajmowała się domowym budżetem. Ojczym był wiecznie w rozjazdach.

– No… trochę by się przydało…

– Kłopoty ze świadectwem?

– Nie… bez przesady – odparł Maciek. Poza trzema trójami: z matmy, fizyki i polskiego świadectwo prezentowało się całkiem nieźle.

– No?

– Mama spojrzała wyczekująco.

– Ale to nie jest na taką rozmowę w locie…

– A kto leci? Przecież ja siedzę.

Zaśmiali się oboje.

– No dobra. – Maciek usiadł na krześle przy okrągłym stoliku i odsunął dłonią papiery.

– Chciałbym pojechać pod namiot.

– A mamy jakiś namiot?

– No… na pawlaczu jest taki wielki.

– A z kim chcesz jechać?

– Z Białym Michałem, Aleksem, Ewką, Aśką Grabowicz i Małgosią.

– A co na to jej rodzice?

Maciek westchnął. Małgosia była jedyną z całej paczki, która jeszcze ze swoimi rodzicami nie rozmawiała. I tej jej rozmowy z rodzicami Maciek bał się najbardziej.

– A gdzie chcecie jechać?

– Do Świnoujścia.

– Czemu akurat tam?

– Jakiś festiwal tam jest w lipcu, więc będzie co robić, poza tym ponoć najczystsze plaże… To co?

– Poczekajmy, jak wróci Piotr, dobrze?

– Mama, ale co ma Piotr do tego? Przecież nie jest moim ojcem. Czemu zawsze to on ma decydować o moim życiu?

– Po pierwsze nie o życiu, a jedynie o wakacjach, poza tym nie powiedziałam, że on ma zdecydować. Wyjazd pod namiot to także koszty. Musimy ustalić, ile ci damy pieniędzy, jak to rozwiążemy… I tak dalej.

To „i tak dalej” trochę Maćka uspokoiło. Ale tylko trochę.

* * *

Teraz Maciek wspominał i tamtą rozmowę z mamą, i jeszcze jedną. Z Piotrem. Czekał na Małgosię. Nie chciała, by po nią przyszedł do domu. Nie chciała też przyjść do niego. Wolała spotkać się na Kępie. Zaproponował herbaciarnię. Nie dalej jak tydzień temu był tu z Piotrem, żeby uczcić założenie własnego konta w banku. Poszli tylko we dwóch na superlody i… poważną rozmowę. Na samą myśl o tym, co powiedział Piotr, Maciek rumienił się aż po czubek blond włosów, które nie dalej jak tydzień temu znów ściął na jeża.

Mama załatwiła mu założenie konta, przelała pierwsze pieniądze i palnęła kazanie o wydatkach. Piotr był inny. W sprawy finansowe się nie wtrącał, choć powiedział, że dobrze by było, gdyby w czasie wakacji Maciek nie tylko wydawał, ale i zarobił parę groszy. Za to w relacje damsko-męskie, owszem, Piotr lubił się wtrącać.

Przy stoliku stojącym na środku herbaciarni wręczył Maćkowi małe kwadratowe pudełeczko z drewna i powiedział: „Pamiętaj! To jest najtańsze! Żebyś nie okazał się idiotą”. Maciek otworzył paczuszkę. W śmiesznym pudełeczku leżała malutka tekturowa, kwadratowa koperta z napisem. „Media Markt. Nie dla idiotów”. Otworzył. W kopercie było plastikowe, prawie przezroczyste opakowanie. Prześwitywało przez nie sporych rozmiarów kółko. Zawartość zdradzał drobny napis „Unimil”.

– No co ty… – zaczął, ale ojczym przerwał natychmiast.

– Nie no, co ty, tylko tak! I żebyś nie ważył się nigdy wstydzić iść do apteki po kolejne.

– Ale…

– Żadne ale! Noś w portfelu, miej zawsze pod ręką i ucz się odpowiedzialności…

– To znaczy, że ty z mamą…

– No… no… ty sobie za dużo nie pozwalaj! Co ja z twoją mamą, to nie twój interes. No?

Jakie chcesz lody?

Maciek czerwony na twarzy, zarówno wtedy, jak i teraz, wspominał tę rozmowę. Ale ten Piotr jest. Maciek, owszem, wiele razy myślał o tym. Właściwie nie wiele, ale tysiące, setki tysięcy razy! Przed snem wyobrażał sobie, jak to będzie, ale… Małgosia? No przecież nie może pierwszej nocy pod namiotem wyjąć z kurtki czy portfela gumy… Co ona sobie pomyśli? Chciałby, żeby to wszystko zdarzyło się spontanicznie, jak wtedy z pocałunkiem. Albo żeby Małgosia sama…

– Jestem – odezwał się tuż nad jego głową znajomy głos.

Podniósł wzrok.

– Płakałaś – bardziej stwierdził, niż spytał. Czerwone oczy z daleka wyglądały na zapuchnięte od płaczu.

– Maciek… co ja w domu mam – westchnęła Małgosia.

– W związku z wyjazdem?

– O wyjeździe nawet nie rozmawiałam.

– Dlaczego?

– Z mamą jest coś nie tak. Każe mi całe dnie siedzieć w domu.

– A to czemu? Przecież jest superpogoda…

– Tak, ale ona ciągle mówi, że są niebezpieczne czasy i w ogóle…

– Ona w życiu nie zgodzi się na ten wyjazd.

– Ty wiesz, co dzisiaj chciała zrobić?

– No?

– Nie… nawet nie mogę ci powiedzieć.

– No mów!

– Wstydzę się. Głupio mi. To żenujące.

– O, rany! No mów!

– Ale przysięgnij, że nikomu nie powiesz…

– Małgo, czy ja jestem baba?

– Przysięgnij!

– Wiesz co? To mi nie mów. Jak mam przysięgać, to bez sensu. Może ci będzie lżej, jak tego nikomu nie powiesz. Nawet mnie.

Małgosia spuściła głowę. Chętnie by się komuś zwierzyła. Ale Kamili boi się. Wstydzi. Ewce nie powie, bo Ewka przerobi to na sto kawałów o babie u lekarza. Bo właśnie do lekarza chciała zabrać ją mama. Do ginekologa. Sprawdzić, czy jest dziewicą. Małgosi na samo wspomnienie ohydnej rozmowy z matką łzy same napłynęły do oczu.

– Małgo… – zaczął Maciek i umilkł. Wyjął z kieszeni paczkę chusteczek i zdjąwszy Małgosi okulary, zaczął je spokojnie wycierać. – To co? Zamawiamy coś? – spytał po chwili.

– Nie mam forsy – szepnęła Małgosia.

– A czy ktoś się ciebie o to pyta? W końcu to ja wybrałem herbaciarnię. Ty chciałaś jordanek.

Lody były wyśmienite. Małgosia chętnie zjadłaby jeszcze jedną i jeszcze jedną porcję, byle nie wracać do domu. Nie po tym, co przeszła przed południem. Ale w końcu do domu przyjść trzeba. Trzymając się za ręce, wlekli się noga za nogą Walecznych.

– Niefajny ten nowy dom – powiedział Maciek.

– A moim zdaniem fajny. Tylko trochę za wysoki.

– Chciałabyś w nim mieszkać?

– Pewnie. Nie musiałabym się wyprowadzać z Kępy. Wybrałabym sobie to mieszkanie na samej górze. O tam! – Pokazała palcem okno z prawej strony.

– Tam mielibyśmy salon… – powiedział Maciek i przyciągnąwszy ją ku sobie, pocałował.

– A co wy tak na ulicy, bezwstydy! – rozległ się tuż za nimi czyjś głos. Jak na komendę odskoczyli od siebie i spojrzeli w bok. Przed nimi stała starsza pani z burym kundlem na smyczy. – Co to za porządki! Co za wychowanie! Za moich czasów to…

Maciek już chciał coś powiedzieć, ale Małgosia pociągnęła go za rękę. Po chwili stali już przed drzwiami jej klatki.

– Nie zaprosisz?

– Ale mama…

– Daj spokój. – Głos Maćka był stanowczy. – Twoja mama mnie zna. Jakby co, to przecież się z nią dogadam.

* * *

W mieszkaniu panował mrok. Z sypialni dochodziło chrapanie. Znak, że ojciec Małgosi śpi. W końcu była niedziela. Z dużego pokoju dochodził odgłos grającego telewizora. Małgosia położyła palec na ustach. Spojrzał na nią zdziwiony.

– Przecież i tak będzie słychać, jak gadamy.

– Włączę radio – szepnęła.

Maciek jak zwykle pierwsze kroki skierował do półki z książkami.

– Masz coś fajnego? – spytał, biorąc do ręki spory tom o szarym grzbiecie. Zajrzał do środka. Rozmowy z katem. Widział to i u siebie w domu. Mama mówiła, że świetne. Może przeczyta?

– Same fajne, ale przecież już widziałeś je tyle razy.

– No ale może coś odkryłaś…

– Tak, Amerykę. I to rok temu.

Zaśmiali się. W tym momencie drzwi pokoju uchyliły się i stanęła w nich mama Małgosi.

– Dzień dobry – powiedział Maciek.

– Dzień dobry – odparła mama Małgosi i przyjrzała mu się uważnie.

Maciek miał wrażenie, że uśmiechnęła się, i dlatego zdecydował. Sam poprosi ją o zgodę na wyjazd Małgosi pod namiot.

Ale to był błąd. Afera, jaka wybuchła, przerosła wszystko, co kiedykolwiek Maciek sobie wyobrażał. Słów, jakie padły pod jego adresem, nie powstydziłby się niejeden menel spod budki z piwem. Maciek stał jak porażony. Małgosia płakała, a jej mama krzyczała:

– Ty gnoju! Jak śmiesz! Bezczelny! Zabiję cię! Chcesz skrzywdzić jedyne moje dziecko! Niedoczekanie twoje! Zabiję! Zatłukę!

Podbiegła do Maćka i wyrwawszy mu z rąk książkę, zaczęła okładać go po głowie.

Zbudzony krzykami ojciec Małgosi wpadł do pokoju. Próbował odciągnąć żonę od Maćka, który skulony klęczał na dywanie i odbierał ciosy. Jednak w mamę Małgosi jakby diabeł wstąpił. Kopała Maćka i lała na oślep. To dlatego pan Henryk zdecydował się wezwać pogotowie.


MAMA I MATKA

– Mamo, to jak? - Mom, how? Masz czas? You have time? – spytał Maciek. Kolejny dzień czekał na to, aż mama znajdzie chwilę na poważną rozmowę. The next day waited for Mom to find a moment for a serious conversation. Nie chodziło o taką sobie zwykłą sprawę do omówienia. It was not a mere matter to discuss. Обсуждать это было необычно. To było coś więcej. Chciał wybrać się pod namiot. Oczywiście z Małgosią, ale nie tylko. Mieli też jechać Biały Michał, Ewka, Aleks i Aśka Grabowicz. Maciek chciał namówić Wojtka z Kamilą, ale bezskutecznie. Wyjeżdżali gdzieś za granicę. Tym razem z rodzicami Wojtka.

– A jak długa ta chwila? – Janina Adamska oderwała wzrok znad rozłożonych papierów.

Jej pokój, w którym stało wielkie biurko, był mocno zagracony. Ее комната с большим письменным столом была сильно загромождена. Papiery walały się po podłodze, a malutki okrągły stolik, który teoretycznie służył do tego, by siąść przy nim z przyjaciółką i plotkować, zawalały sterty gazet. Бумаги были разбросаны по полу, а крохотный круглый столик, за которым, по идее, можно было посидеть с другом и посплетничать, был завален стопками газет. Maciek wiedział, co to znaczy. Maciek knew what it meant. Koniec miesiąca, początek wakacji, czyli mama liczy finanse. The end of the month, the beginning of summer holidays, i.e. mom is counting finances. Bo u niego w domu, inaczej niż w domach kolegów, to mama zajmowała się domowym budżetem. Ojczym był wiecznie w rozjazdach.

– No… trochę by się przydało…

– Kłopoty ze świadectwem? – Проблемы с сертификатом?

– Nie… bez przesady – odparł Maciek. - No ... without exaggeration - said Maciek. Poza trzema trójami: z matmy, fizyki i polskiego świadectwo prezentowało się całkiem nieźle.

– No? - Well?

– Mama spojrzała wyczekująco. Mom looked expectantly.

– Ale to nie jest na taką rozmowę w locie… - But this is not for such an in-flight conversation ... «Но это не для разговора в полете…»

– A kto leci? - Who's on? Przecież ja siedzę.

Zaśmiali się oboje.

– No dobra. - OK. – Maciek usiadł na krześle przy okrągłym stoliku i odsunął dłonią papiery. Maciek sat down on a chair at a round table and pushed the papers with his hand.

– Chciałbym pojechać pod namiot. - I'd like to go camping.

– A mamy jakiś namiot?

– No… na pawlaczu jest taki wielki. - Well ... it's so big in the storage space.

– A z kim chcesz jechać? - Who do you want to go with?

– Z Białym Michałem, Aleksem, Ewką, Aśką Grabowicz i Małgosią. - With White Michał, Aleks, Ewka, Aśka Grabowicz and Małgosia.

– A co na to jej rodzice? - How about her parents?

Maciek westchnął. Maciek sighed. Małgosia była jedyną z całej paczki, która jeszcze ze swoimi rodzicami nie rozmawiała. Małgosia was the only one from the whole group who hadn't spoken to her parents yet. Малгося была единственной из всей стаи, кто еще не разговаривал с родителями. I tej jej rozmowy z rodzicami Maciek bał się najbardziej. And Maciek was most afraid of her conversation with her parents.

– A gdzie chcecie jechać? - Where do you want to go?

– Do Świnoujścia. - To Świnoujście.

– Czemu akurat tam? - Why exactly there?

– Jakiś festiwal tam jest w lipcu, więc będzie co robić, poza tym ponoć najczystsze plaże… To co? - Some festival is there in July, so there will be something to do, besides supposedly the cleanest beaches ... So what?

– Poczekajmy, jak wróci Piotr, dobrze?

– Mama, ale co ma Piotr do tego? Przecież nie jest moim ojcem. He's not my father, after all. Czemu zawsze to on ma decydować o moim życiu? Why should he always decide about my life?

– Po pierwsze nie o życiu, a jedynie o wakacjach, poza tym nie powiedziałam, że on ma zdecydować. - First of all, not about life, but only about vacation, and besides, I didn't say that he should decide. Wyjazd pod namiot to także koszty. A camping trip is also a cost. Musimy ustalić, ile ci damy pieniędzy, jak to rozwiążemy… I tak dalej. Нам нужно выяснить, сколько денег мы собираемся дать вам, как мы собираемся решить эту проблему... И так далее.

To „i tak dalej” trochę Maćka uspokoiło. Ale tylko trochę. But only a little.

* * * * * *

Teraz Maciek wspominał i tamtą rozmowę z mamą, i jeszcze jedną. Z Piotrem. Czekał na Małgosię. Nie chciała, by po nią przyszedł do domu. Nie chciała też przyjść do niego. She also did not want to come to him. Wolała spotkać się na Kępie. Zaproponował herbaciarnię. Nie dalej jak tydzień temu był tu z Piotrem, żeby uczcić założenie własnego konta w banku. Буквально неделю назад он был здесь с Петром, чтобы отпраздновать открытие собственного банковского счета. Poszli tylko we dwóch na superlody i… poważną rozmowę. Просто они вдвоем пошли за супермороженым и... серьезным разговором. Na samą myśl o tym, co powiedział Piotr, Maciek rumienił się aż po czubek blond włosów, które nie dalej jak tydzień temu znów ściął na jeża. При мысли о том, что сказал Петр, Мачек покраснел до кончиков своих светлых волос, которые он подстриг неделю назад.

Mama załatwiła mu założenie konta, przelała pierwsze pieniądze i palnęła kazanie o wydatkach. Piotr był inny. W sprawy finansowe się nie wtrącał, choć powiedział, że dobrze by było, gdyby w czasie wakacji Maciek nie tylko wydawał, ale i zarobił parę groszy. Za to w relacje damsko-męskie, owszem, Piotr lubił się wtrącać. On the other hand, Piotr liked to interfere in male-female relations.

Przy stoliku stojącym na środku herbaciarni wręczył Maćkowi małe kwadratowe pudełeczko z drewna i powiedział: „Pamiętaj! At the table in the middle of the teahouse, he handed Maciek a small square wooden box and said: “Remember! To jest najtańsze! Żebyś nie okazał się idiotą”. So that you don't turn out to be an idiot. " Maciek otworzył paczuszkę. Maciek opened the package. W śmiesznym pudełeczku leżała malutka tekturowa, kwadratowa koperta z napisem. In a funny box there was a tiny cardboard, square envelope with the inscription on it. „Media Markt. Media Markt. Nie dla idiotów”. Not for idiots". Otworzył. Он открыл. W kopercie było plastikowe, prawie przezroczyste opakowanie. Внутри конверта была пластиковая, почти прозрачная обертка. Prześwitywało przez nie sporych rozmiarów kółko. There was a large circle showing through it. Сквозь него был виден большой круг. Zawartość zdradzał drobny napis „Unimil”. The contents showed a small inscription "Unimil". Содержимое выдавала мелкая надпись «Унимил».

– No co ty… – zaczął, ale ojczym przerwał natychmiast. "What are you ..." he began, but his stepfather broke off immediately.

– Nie no, co ty, tylko tak! - No, what are you, just like that! I żebyś nie ważył się nigdy wstydzić iść do apteki po kolejne. And so that you would never be ashamed to go to the pharmacy for more.

– Ale…

– Żadne ale! Noś w portfelu, miej zawsze pod ręką i ucz się odpowiedzialności… Carry it in your wallet, keep it on hand and learn to be responsible ...

– To znaczy, że ty z mamą… - It means that you and your mom ...

– No… no… ty sobie za dużo nie pozwalaj! "Well ... well ... you don't let yourself go too much! Co ja z twoją mamą, to nie twój interes. What I do with your mom is none of your business. No? Well?

Jakie chcesz lody? What kind of ice cream do you want?

Maciek czerwony na twarzy, zarówno wtedy, jak i teraz, wspominał tę rozmowę. Maciek red in the face, both then and now, recalled this conversation. Ale ten Piotr jest. But this Peter is. Maciek, owszem, wiele razy myślał o tym. Maciek, yes, he had thought about it many times. Właściwie nie wiele, ale tysiące, setki tysięcy razy! Not many, actually, but thousands, hundreds of thousands of times! Przed snem wyobrażał sobie, jak to będzie, ale… Małgosia? No przecież nie może pierwszej nocy pod namiotem wyjąć z kurtki czy portfela gumy… Co ona sobie pomyśli? Well, she can't take the rubber out of her jacket or wallet the first night in the tent ... What will she think? Chciałby, żeby to wszystko zdarzyło się spontanicznie, jak wtedy z pocałunkiem. He would like it all to happen spontaneously, like it did then with the kiss. Albo żeby Małgosia sama…

– Jestem – odezwał się tuż nad jego głową znajomy głos. "I am," a familiar voice said just above his head.

Podniósł wzrok. He looked up.

– Płakałaś – bardziej stwierdził, niż spytał. "You were crying," he said, more than he asked. Czerwone oczy z daleka wyglądały na zapuchnięte od płaczu. The red eyes looked puffy from crying from a distance.

– Maciek… co ja w domu mam – westchnęła Małgosia. "Maciek ... what do I have at home?" Gretel sighed.

– W związku z wyjazdem? - In connection with the departure?

– O wyjeździe nawet nie rozmawiałam. - I haven't even talked about leaving.

– Dlaczego? - Why?

– Z mamą jest coś nie tak. - There's something wrong with mom. Każe mi całe dnie siedzieć w domu. He makes me stay home all day.

– A to czemu? - So why? Przecież jest superpogoda…

– Tak, ale ona ciągle mówi, że są niebezpieczne czasy i w ogóle…

– Ona w życiu nie zgodzi się na ten wyjazd.

– Ty wiesz, co dzisiaj chciała zrobić? - You know what she wanted to do today?

– No?

– Nie… nawet nie mogę ci powiedzieć. "No ... I can't even tell you."

– No mów!

– Wstydzę się. Głupio mi. To żenujące.

– O, rany! No mów!

– Ale przysięgnij, że nikomu nie powiesz…

– Małgo, czy ja jestem baba?

– Przysięgnij!

– Wiesz co? - You know what? To mi nie mów. Jak mam przysięgać, to bez sensu. Może ci będzie lżej, jak tego nikomu nie powiesz. Nawet mnie.

Małgosia spuściła głowę. Chętnie by się komuś zwierzyła. Ale Kamili boi się. Wstydzi. Ewce nie powie, bo Ewka przerobi to na sto kawałów o babie u lekarza. Ewka will not tell, because Ewka will turn it into a hundred jokes about a woman at the doctor's. Bo właśnie do lekarza chciała zabrać ją mama. Because it was the doctor that my mother wanted to take her. Do ginekologa. To the gynecologist. Sprawdzić, czy jest dziewicą. See if she is a virgin. Małgosi na samo wspomnienie ohydnej rozmowy z matką łzy same napłynęły do oczu.

– Małgo… – zaczął Maciek i umilkł. Wyjął z kieszeni paczkę chusteczek i zdjąwszy Małgosi okulary, zaczął je spokojnie wycierać. – To co? Zamawiamy coś? – spytał po chwili.

– Nie mam forsy – szepnęła Małgosia. "I don't have money," whispered Gretel.

– A czy ktoś się ciebie o to pyta? - Anyone asking you about it? W końcu to ja wybrałem herbaciarnię. After all, I chose the teahouse. Ty chciałaś jordanek.

Lody były wyśmienite. Мороженое было изысканным. Małgosia chętnie zjadłaby jeszcze jedną i jeszcze jedną porcję, byle nie wracać do domu. Nie po tym, co przeszła przed południem. Ale w końcu do domu przyjść trzeba. Trzymając się za ręce, wlekli się noga za nogą Walecznych.

– Niefajny ten nowy dom – powiedział Maciek.

– A moim zdaniem fajny. Tylko trochę za wysoki. Just a little too tall.

– Chciałabyś w nim mieszkać?

– Pewnie. Nie musiałabym się wyprowadzać z Kępy. Wybrałabym sobie to mieszkanie na samej górze. O tam! – Pokazała palcem okno z prawej strony.

– Tam mielibyśmy salon… – powiedział Maciek i przyciągnąwszy ją ku sobie, pocałował.

– A co wy tak na ulicy, bezwstydy! – rozległ się tuż za nimi czyjś głos. A voice said right behind them. Jak na komendę odskoczyli od siebie i spojrzeli w bok. As if on command, they jumped away from each other and looked to the side. Przed nimi stała starsza pani z burym kundlem na smyczy. Before them stood an old lady with a bully mongrel on a leash. – Co to za porządki! "Что это за порядок!" Co za wychowanie! Какое воспитание! Za moich czasów to…

Maciek już chciał coś powiedzieć, ale Małgosia pociągnęła go za rękę. Po chwili stali już przed drzwiami jej klatki. After a while they were standing in front of her cage door.

– Nie zaprosisz? - Won't you invite?

– Ale mama… - But mom ...

– Daj spokój. - Come on. – Głos Maćka był stanowczy. - Maciek's voice was firm. – Twoja mama mnie zna. Jakby co, to przecież się z nią dogadam. After all, I'll get along with her.

* * *

W mieszkaniu panował mrok. Z sypialni dochodziło chrapanie. Znak, że ojciec Małgosi śpi. W końcu była niedziela. Z dużego pokoju dochodził odgłos grającego telewizora. Małgosia położyła palec na ustach. Spojrzał na nią zdziwiony.

– Przecież i tak będzie słychać, jak gadamy.

– Włączę radio – szepnęła.

Maciek jak zwykle pierwsze kroki skierował do półki z książkami. As usual, Maciek directed his first steps to the bookshelf.

– Masz coś fajnego? – spytał, biorąc do ręki spory tom o szarym grzbiecie. — спросил он, беря большой том с серым корешком. Zajrzał do środka. He looked inside. Rozmowy z katem. Conversations with the executioner. Widział to i u siebie w domu. He saw it at home as well. Mama mówiła, że świetne. Mom said it was great. Może przeczyta? Maybe he will read?

– Same fajne, ale przecież już widziałeś je tyle razy. "Nice, but you've seen them so many times before."

– No ale może coś odkryłaś… - But maybe you discovered something ...

– Tak, Amerykę. - Yes, America. I to rok temu.

Zaśmiali się. W tym momencie drzwi pokoju uchyliły się i stanęła w nich mama Małgosi.

– Dzień dobry – powiedział Maciek.

– Dzień dobry – odparła mama Małgosi i przyjrzała mu się uważnie.

Maciek miał wrażenie, że uśmiechnęła się, i dlatego zdecydował. Sam poprosi ją o zgodę na wyjazd Małgosi pod namiot.

Ale to był błąd. Afera, jaka wybuchła, przerosła wszystko, co kiedykolwiek Maciek sobie wyobrażał. Słów, jakie padły pod jego adresem, nie powstydziłby się niejeden menel spod budki z piwem. The words that were said about him would not be ashamed of many bastards from under a beer booth. Maciek stał jak porażony. Maciek was stunned. Małgosia płakała, a jej mama krzyczała: Małgosia was crying and her mother was screaming:

– Ty gnoju! Jak śmiesz! Bezczelny! Zabiję cię! Chcesz skrzywdzić jedyne moje dziecko! Niedoczekanie twoje! Zabiję! Zatłukę!

Podbiegła do Maćka i wyrwawszy mu z rąk książkę, zaczęła okładać go po głowie. She ran to Maciek and, having torn the book from his hands, started hitting him on the head.

Zbudzony krzykami ojciec Małgosi wpadł do pokoju. Awakened by screams, Małgosia's father rushed into the room. Próbował odciągnąć żonę od Maćka, który skulony klęczał na dywanie i odbierał ciosy. He tried to drag his wife away from Maciek, who crouched on the carpet and took the blows. Jednak w mamę Małgosi jakby diabeł wstąpił. However, it was as if the devil had entered Małgosia's mother. Kopała Maćka i lała na oślep. She kicked Maciek and poured blindly. Она пнула Мачека и налила вслепую. To dlatego pan Henryk zdecydował się wezwać pogotowie. This is why Mr. Henryk decided to call an ambulance. Вот почему мистер Хенрик решил вызвать скорую помощь.