A Ty wiesz, gdzie wyrzucić SKORUPKI PO JAJKACH? – „7 metrów dla Ziemi” #2 (2)
Czy to jakaś taka symboliczna różnica?
W moim przypadku nie była bardzo znacząca,
ale też pewnie dlatego, że
ja już wcześniej starałem się uważać na takie rzeczy i byłem
świadomy.
Albo oszukiwałeś.
Nie, ale... wiesz co? Nie bardzo się dało.
Z tym detoksem.
Nie, właśnie nie.
Oczywiście mógłbym zrobić więcej na pewno.
Bo to nie jest takie łatwe.
Wszystko, kiedy się pójdzie do sklepu, do supermarketu,
to przecież na pewno sam to zauważasz,
chociaż moim zdaniem, my przestajemy to zauważać,
ile tam jest tego jednorazowego plastiku.
Ile tam jest tych torebeczek, które
bierzemy. I jeszcze w pandemii.
Podczas epidemii koronawirusa to się pogłębiło, bo
tym bardziej ze względów bezpieczeństwa,
że każdy artykuł jest pakowany w ten jednorazowy plastik.
I do tego rękawiczki.
No właśnie.
Ale nawet przed epidemią
to było potwornie widoczne i to nie tylko w naszym kraju, bo
pamiętam taki widok z supermarketu we Włoszech, gdzie
się tam znalazłem ze dwa lata temu.
Wszedłem tam i mnie tak wygięło, bo było chyba gorzej niż u nas, naprawdę.
Więcej plastiku, tak?
Tak. I to jest niesamowite, więc teraz to jest wyzwanie,
żeby unikać... Robiąc choćby zakupy,
że idziesz tam ze swoimi torbami na zakupy, które
nawet jeśli to jest torba plastikowa, to ty jej używasz ileś tam razy.
To jest ważne, przepraszam, że ci wchodzę w zdanie, ale
to jest też ważne, właśnie to podejście, że
nie zawsze plastikowa torba jest zła.
Ona będzie dobra, jeśli będziesz jej używał przez
długi, długi czas.
Zgadza się. I nie będziesz w ten sposób przyczyniał się do zaśmiecania.
Ale przerwałem ci.
Kontynuuję wątek zakupowy.
Więc to jest wyzwanie, ale możliwe do zrealizowania. Po pierwsze
pójść z własnymi opakowaniami, a po drugie
nie pakować każdego produktu w oddzielne opakowanie.
No ale są też produkty już opakowane w te plastiki jednorazowe, więc
teraz wyzwanie polega na tym, żeby
zaopatrywać się w te artykuły, które są dostępne,
które kupisz bez tych plastików już podanych
w sklepie.
Ale to wymaga czasu, zaangażowania.
Tak, ale wiesz. Otworzyły mi się klapki w oczach
i zacząłem to realizować. Do tego dochodzą kosmetyki.
Kosmetyki, czyli np. zacząłem używać szczoteczki, która ma drewnianą
rączkę. Zacząłem używać past do zębów, które
są naturalne.
Zacząłem używać... Teraz można dalej w to pójść,
środki higieny osobistej, ale też
środki do czyszczenia w kuchni czy w łazience.
Naczynia, płyn do naczyń.
Kompleksowo podszedłeś do tematu.
Tak. Rafale, są w Warszawie, prawdopodobnie nie tylko w Warszawie, są
już takie miejsca, takie sklepy, gdzie możesz kupować artykuły na wagę.
Czyli chodzisz ze swoimi opakowaniami, ze swoimi torbami,
na wagę pan czy pani ci tam waży czy orzechy, czy kaszę, czy
mąkę, czy ryż,
czy, nie wiem, być może nawet makaron,
różnego rodzaju artykuły i sobie w ten sposób dokupujesz.
To by było idealne, czyli żebyśmy mieli
naczynia, z którymi sami przychodzimy po artykuły i sami sobie uzupełniamy.
Tylko że daleka jest do tego droga.
Ja widziałem pewne próby w dużych sieciach handlowych,
ale może skala jest za duża?
To wolno postępuje niestety.
Ale powiedz mi, czy te wszystkie zmiany nawyków, o których wspomniałeś,
czyli to, że zupełnie inaczej zacząłeś robić zakupy, to,
że zacząłeś zwracać uwagę na te kosmetyki,
na ich skład,
finalnie co to dało? Jaki był ten efekt? Ta zmiana była, mówisz, niewielka.
Nie zdemotywowało cię to?
Nie, zupełnie mnie nie zdemotywowało, bo
może efekt, ta różnica była niewielka, ale
jestem przekonany, że na dłuższą metę ta różnica mogłaby być
większa. To po pierwsze, a po drugie
zostały mi te nawyki w większości. Może
mógłbym robić więcej w tej sprawie. W niektórych rzeczach
czasami odpuszczam
przez pośpiech, przez wygodę.
Czasami, wiesz, to są takie... przyznaję się tutaj
bez bicia, no, że zdarza mi się pójść na zakupy
bez własnej torby. Bo na przykład są to zakupy, które robię odruchowo.
No mi też się zdarza.
I oczywiście zawsze wtedy sobie myślę: co za wtopa,
jestem beznadziejny.
Beznadziejny. Powinienem mieć pod ręką
po prostu zestaw toreb np. w samochodzie
i ja niby je mam...
Ja zawsze wożę, ja zawsze wożę w bagażniku.
No ale kiedy idę do spożywczaka, to oczywiście
z buta, nie samochodem.
Ale powiem ci, że ja czasem biorę po prostu w ręce.
Ja też.
I to też niestety budzi jakieś zdziwienie.
I czasami jest tak, że ekspedientka na siłę wpycha
te foliówki.
Ale od pewnego momentu się stawiam
i po prostu nie biorę.
Co jednak wymaga pewnej asertywności. A jakie ty masz podejście,
czy ty jakoś próbujesz zmieniać swoje otoczenie,
czy sobie odpuszczasz i bierzesz? Szczerze powiedz.
Czasami niestety odpuszczam.
Z pośpiechu, z wygodnictwa, ale często robię tak jak ty robisz.
Że proszę, żeby mi nie pakował/a, że może ma
papierowe opakowanie albo, jeśli to jest możliwe, tak jak ty,
biorę do ręki jednej, do ręki drugiej,
chowam nawet w kieszenie,
jakoś tam docieram do miejsca docelowego.
Także to może być groteskowy widok, ale warto.
A jakie są twoje największe grzechy ekologiczne?
Jeden. Żeby nie przesadzać.
Nie jestem weganinem.
Ale w dużym stopniu dzięki mojej córce, która nie je mięsa od wielu lat,
jest młodą osobą, a już od wielu lat nie je mięsa, ona
mi dała bardzo do myślenia i spowodowała
dobrą tendencję, to znaczy ja jestem gdzieś w połowie drogi.
I zdecydowanie jem mniej mięsa,
niż jadłem wcześniej.
Chociaż wcześniej właściwie też powinienem był ograniczać jedzenie mięsa z zupełnie innych powodów.
Chodzi o poziom cholesterolu.
W każdym razie tak, to jest...
Ale to jest chyba coś cudownego, że, zobacz, w twoim przypadku
to córka ciebie do tego zmotywowała.
Ja jestem w podobnym miejscu, wydaje mi się, że jakby
jest wola, jest siła walki, no ale jeszcze
nie w stu procentach.
Ale wróćmy do tej córki.
Tak.
Bo to też jest coś takiego, co, mam wrażenie,
jest symptomatyczne. Że to młode pokolenie
jest chyba najbardziej świadome.
Popraw mnie, jeśli się mylę.
Jesteś o kilka lat jednak starszy ode mnie.
Czy to nie jest tak, że ty wśród swoich rówieśników jesteś jednak jakimś odludkiem?
Wyjątkiem?
Nie myślałem o tym w ten sposób. Pewnie gdybym się teraz nad tym zastanowił, to
by się okazało, że tak. Chociaż
coraz częściej spotykam osoby z mojego pokolenia,
które też praktykują coś podobnego, że
takie powolne, stopniowe ograniczanie,
odchodzenie, przerzucanie się,
na razie może jedną nogą, ale
już z tendencją pójścia w tamtą stronę.
Myślą o tym, pamiętają, to w ogóle jest jakiś temat.
Znowu nie mam dowodów ani badań, prawdopodobnie
gdybyśmy mieli jakieś badania, okazałoby się, że w większych miastach
to jest łatwiejsze w ogóle niż gdzieś
w Polsce w ogóle.
Bo są pewne przyzwyczajenia. Zdarza mi się jechać gdzieś
w Polskę, w różne miejsca, spotykać różnych ludzi,
którzy mnie częstują, może teraz w pandemii mniej, ale tak w ogóle to się
zdarza i okazuje się, że
niekoniecznie tam jest sytuacja taka łatwa
dla osoby, która chce unikać mięsa.
Ale też, to też zauważam,
pojawiają się takie sytuacje, których wcześniej nie było, że np.
jest catering, jest jakiś event...
I jest jakaś opcja, tak?
I jest opcja.
A wcześniej by mogło nie być.
A jak nie ma opcji, to wtedy
też nie tylko ja, ale też inne osoby
się dziwią.
Jak to nie ma opcji?
To takie oczywiste.
No tak.
Tu też mi się otwiera kolejny temat pod tytułem gluten,
gdzie jednak mam takie poczucie, że w Polsce
nie dość wystarczająco myśli się i dba o osoby, które
glutenu jeść nie mogą.
Ale też mam jednocześnie poczucie, że coś
tam powoli się zmienia. Ten
wybór, może nie podczas cateringu, ale w sklepach
jest coraz większy.
Może jakoś tak globalnie nasza świadomość jest coraz większa.
No właśnie. Zobacz, w wielu sklepach jest tak, że masz produkty
bez glutenu, bez laktozy,
produkty wege, produkty eko, bio
i tak dalej.
Było tak 20 lat temu? Bez szans, nie?
Nie.
Wspomniałeś o swoim cyklu ekologicznym
na kanale.
"Ty śmieciu" - tak się nazywa. Kto wymyślał tytuł?
Katarzyna Michniewska, muszę od razu powiedzieć. To ona
wymyśliła. I ja miałem pewne opory
na zasadzie takiej, czy to nie jest za ostre.
Ale z drugiej strony
przekonało mnie to, że może właśnie dobrze, że ma być ostro,
że ma być rzucające się w oczy i w uszy,
trochę może szokujące.
No zgodnie właśnie z tą zasadą, o której mówiłeś, żeby
jednak jakoś tę uwagę zbudować.
Wspomniałem o tym cyklu, bo oczywiście z chęcią sobie przeglądałem te odcinki.
I znalazłem jeden, do którego chcę się odnieść.
Z 6 kwietnia 2020 roku.
Nieprzypadkowo wymieniam tę datę,
za chwilę do niej wrócę. To był odcinek, w którym ty powiedziałeś,
przyznałeś się do tego publicznie,
miliony osób, które wyświetliły to wideo,
może nie miliony, ale
setki tysięcy usłyszały,
że Maciej Orłoś ma problem z przyporządkowaniem poszczególnych odpadów
do odpowiednich pojemników.
I zobacz, to był szósty kwietnia
2020.
Kilkanaście miesięcy jesteśmy później zaledwie i ciekaw jestem,
czy dzisiaj, po pierwsze, ciągle masz ten sam kłopot
i czy w ogóle dzisiaj zdecydowałbyś się, żeby
o tym mówić otwarcie publicznie.
Ja tylko chciałem powiedzieć, że ten odcinek, który masz na myśli,
to on był zrealizowany jednak oczko wcześniej, typu
rok wcześniej.
A, w ten sposób.
Tylko trafił na mój kanał wtedy
najwyraźniej, właśnie w kwietniu.
Czyli to dwa lata temu było?
Czyli to było dwa lata temu.
Moja świadomość wzrosła również dzięki temu, że
współrealizowałem program "Ty śmieciu", ale
też dlatego, że zmieniłem miejsce zamieszkania.
Wcześniej mieszkałem, można powiedzieć, w bloku,
a po drodze zdarzyło mi się przeniesienie i teraz mam,
można powiedzieć, fragment domu,
no ale w każdym razie odrębnego domu.
I jakie to ma znaczenie?
Ma znaczenie takie, że łatwiej jest o segregację
odpadów, myślę, że potwierdziliby to
włodarze różnych miejsc w Polsce,
nawet nie myślę, bo wiem, bo robiliśmy też odcinek na ten temat,
że jak masz oddzielny dom, oddzielne gospodarstwo domowe,
masz tam określone zasady, których się musisz trzymać, bo
te zasady są podporządkowane twojemu domowi
wolnostojącemu.
Ale chodzi o taką odpowiedzialność, że będzie wiadomo
kto tutaj namieszał?
Tak, będzie wiadomo
i to jest przyporządkowane i płacisz za to ty
jako mieszkaniec tego właśnie konkretnego adresu.
No tak, w bloku właściwie ciężko dojść.
Tak, w bloku się robi problem, bo to już zależy od spółdzielni,
od administracji, z tym jest różnie. Nawet tu, w Warszawie,
tam, gdzie mieszkałem wcześniej,
to z tą segregacją w tym bloku,
było naprawdę słabo.
Ja byłem aż zdziwiony. Bo wiem, że są takie
spółdzielnie, są takie, wiesz, miejsca,
gdzie mamy bloki, czy nowsze, czy starsze,
gdzie zarządcy o to bardzo dbają.
I jest zapewnione miejsce i zapewnione są
te pojemniki bardzo dobrze opisane
i właściwie trudno było nie segregować. Ale niestety
jest wiele takich miejsc, w których się o to nie dba,
ludzie wrzucają jak popadnie,
a potem co z tym zrobić? Co ma z tym zrobić firma,
która odpowiada za wywóz odpadów?
Jest kłopot.
Dochodzi też chyba argument dotyczący
przestrzeni. Być może tak jest, że jednak
czy to w domu wolnostojącym, czy to w bliźniaku,
bez znaczenia, zazwyczaj pewnie jest więcej tej przestrzeni,
powierzchni, gdzie można też pomieścić te wszystkie kontenery,
kubły na śmieci.
Tak, zgadza się.
Myślę, że w ciasnych mieszkaniach jest to duże wyzwanie dla wielu osób.
Ale to, chociaż też o tym mówiliśmy w cyklu "Ty śmieciu"
chyba nie raz nawet, że to nie może być usprawiedliwienie.
To znaczy, że ktoś mówi, że ma za mało miejsca.
No, można to sobie zorganizować, bo
co masz? Plastik, metal,
no to jeden, prawda?
Drugi to masz bio,
no to dopiero dwa
i zmieszane. To są trzy.
A papier i szkło możesz sobie co pewien czas gdzieś tam sobie wygospodarować.
Gdzieś na boczku, nie?
Tak, na boku, więc
to nie jest... Gdyby było tych tzw. frakcji dużo więcej,
no to rzeczywiście.
Ale problem z miejscem pojawia się również w tych komórkach,
przestrzeniach wydzielanych
w budynkach mieszkalnych, gdzie mieszka po kilkaset lokatorów,
wiele rodzin,
że często te pomieszczenia w budynkach budowanych ileś tam lat do tyłu,
one są niewystarczająco duże.
I tak było też w moim przypadku.
I to się zaczyna nie mieścić, potem wchodzisz,
nie możesz tam kroku zrobić, nie możesz dojść do tego pojemnika,
gdzie masz wrzucić ten, załóżmy, plastik.
Ja spotkałem się z sytuacją, że szedłem wyrzucić śmieci