Latające samochody już za rogiem
21 października 2015 roku za nami, a my wciąż nie mamy latających samochodów. Ale czy na pewno? O tym 29. odcinek Świata w trzy minuty. A na końcu – krótka zapowiedź konkursu, jakiego w polskich podkastach jeszcze nie było. Zapraszam! Latający samochód jest czymś, o czym marzą futuryści i wizjonerzy, a przeciwko czemu połączyły siły technologia i władze lotnicze. Zdefiniujmy, czego chcemy: samochodu, który potrafi latać, czy osobistego środka transportu, który może zastąpić samochód. większość z nas myśli o czymś w rodzaju samochodu z rozkładanymi lub dołączanymi skrzydłami. Tak też przez lata myśleli inżynierowie. Pierwsze pojazdy tego typu były tak naprawdę samolotami lub wiatrakowcami, które przy okazji miały napęd kołowy i od biedy mogły poruszać się po drogach. Wśród ciekawych przykładów jest pionier z 1936 roku, amerykański AC-35, który – choć wzbił się w powietrze oraz trochę pojeździł, nie wyszedł poza fazę prototypu. Niedługo później wystartował Arrowbile, pierwszy samochód ze skrzydłami. Latający 190 km/h i jeżdżący – po demontażu skrzydeł i śmigła – 110 km/h pojazd został wyprodukowany w pięciu egzemplarzach. Część z „latających samochodów” ciągnęła skrzydła na przyczepce za sobą, część miała rozkładane i na ulicy była bardzo długimi samochodami. Żaden z nich nie osiągnął komercyjnego sukcesu. Ale prace wciąż trwają. Wśród nich skrzyżowanie paralotni z samochodem typu Buggy (przykładem jest SkyCar – który ma już pełno zamówień, ale miał spore problemy z władzami lotniczymi, nie do końca też spełniał obietnice producentów). Wśród droższych propozycji będzie najsłynniejsza do tej pory amerykańska Terrafugia – samochodo-samolot ze składanymi skrzydłami. Lata, w tej chwili twórcy są na etapie trzeciego prototypu. najciekawszy jest AeroMobil – słowacki projekt, rozwijany od początku lat 90., który zaczyna przypominać futurystyczny samochód, który potrafi też latać. Szeroki na nieco ponad 2m, długi na 6, osiąga 160km/h na drodze i 200 w powietrzu. Na ziemi pali 8 na setkę, a w powietrzu 16 litrów benzyny na godzinę lotu. Problemy? łączy wady samochodów i samolotów powolne na ziemi, nieidealne w powietrzu problemy z wagą dwumiejscowe zwykle wymagają pasa startowego i licencji pilota Duże koszty utrzymania – ze względów wagowych, jeden silnik na ziemię i powietrze. Wymaga przeglądów co 50 godzin i odbudowy co 2.5 tys h pracy. Czyli jakiś trzech miesiącach działania non-stop. A to koszt parudziesięciu tysięcy zł. Więc pewnie skończy jako zabawka dla bogatych. Ale za to jaka zabawka… Drugie podejście do latającego samochodu: odpuszczamy łączenie funkcji auta i samolotu, robimy latający pojazd dla każdego. Czyli próbujemy zbudować maszynę pionowego startu i lądowania, o stosunkowo zwartej konstrukcji, możliwie prostej w pilotażu, która dostarczy nas spod naszego domu na podwórko znajomych na drugim końcu kraju. Pierwsze podejścia do “osobistej maszyny latającej” to były maleńkie samoloty. Latały, ale to nie było to. Nowe podejścia – to wciąż głównie nielatające prototypy. Mamy Moller M400 Skycar z czterema wentylatorami, ale nie lata. Mamy Xplorair, też słabo z przemieszczaniem się w powietrzu. Twórcy Terrafugi pracują nad TF-X, który ma być pojazdem autonomicznym. Słowem kluczowym jest, oczywiście, “ma być”. Lotnictwo ma już ponad 100 lat, a pilotaż nie jest dostępny dla każdego. Więc chyba docelowe rozwiązanie do transportu powietrznego to pojazdy autonomiczne, niewymagające od użytkowników żadnych umiejętności. I chyba w końcu się ich doczekamy – odpowiednie technologie powstają przy okazji… dronów, które od paru lat robią furorę. Na targach lotniczych we Frihdrieschafen można było zobaczyć Volvocoptera, pasażerską maszynę z 18 śmigłami. Sterowanie jest proste – góra, dół, lewo, prawo, obrót. Ma już zgodę na loty – jako samolot ultralekki – bo tak było prościej. Gdy już udowodni swoją zdolność do sensownego przemieszczania ludzi, będzie można popracować nad przepisami pozwalającymi na pełną samodzielność maszyny. A wtedy być może zobaczymy powietrznego Ubera. Źródła: Licencja podkastu: CC BY-NC-ND. Jeśli chcesz go wykorzystać w celach niedozwolonych taką licencją, zapraszam do kontaktu.