„Mówili mi: Ty MUSISZ być GRACZEM” – 7 metrów pod ziemią
W internecie nikt mnie nie wyzywał, w internecie
czułem się bezpieczny. Nie chciałem wracać do świata,
w którym byłem
tym rudym frajerem ze szkoły. Wolałem
poświęcić ten czas po prostu na granie.
Wmawiałem sobie, że uczą mnie angielskiego, rozwijają
wyobraźnię, strategiczne myślenie, cuda na kiju,
Minus? Jestem samotny.
Chwalimy się jako gracze, że komunikujemy się w internecie
z całym światem. Problem polega na tym, że my komunikujemy się za pomocą klawiatury.
Gracze jak stoją w kółeczku,
to mają ręce złożone i patrzą w ziemię.
Patrzymy w ziemię, rozmawiamy, mówimy pod nosem.
Ja sobie zdałem sprawę, że jestem uzależniony, w momencie kiedy
miałem 18 lat, był okres osiemnastek klasowy,
ja okres 18 przesiedziałem w domu.
Będąc nastolatkiem uzależniłeś się od gier komputerowych.
Ile czasu im poświęcałeś?
Trudno to zmierzyć godzinowo, bo poświęcałem
tyle czasu, ile tylko miałem, na zasadzie
jeśli kończyłem lekcje o 14,
szybki obiad i siadamy do komputera
i ile fabryka dała.
Czy jesteś w stanie ocenić czas, kiedy
przemieniłeś się z takiego przeciętnego użytkownika w nałogowca?
To było mniej więcej jak miałem 13 lat.
Tak gdzieś sobie liczę, w momencie, kiedy
weszło stałe łącze, rewolucja stałego internetu,
poznałem wtedy rozgrywkę z innymi ludźmi, mogłem się z nimi
porównać, mogłem poznać
nowych znajomych w internecie.
I mam wrażenie, że to przede wszystkim zdecydowało o tym, że
wniknąłem w świat gier komputerowych,
też dlatego, że nie dogadywałem się z ludźmi w szkole,
spotykałem się z szykanowaniem w szkole, przede wszystkim dlatego, że mam rude włosy,
a w internecie nikt mnie nie wyzywał,
w internecie czułem się bezpieczny,
w internecie mogłem być kimś zresztą, mogłem osiągnąć
różne cele,
mogłem... dobrze mi szło.
Jak się poświęca dużo godzin, to jest się w tym dobrym,
więc nie chciałem wracać do świata, w którym byłem tym takim
rudym frajerem ze szkoły,
więc wolałem poświęcić ten czas po prostu na granie.
Rezygnowałeś z kontaktów towarzyskim, z kolegów, z przyjaciół?
Powiem ci, że niejednokrotnie tak sobie myślałem, czy wyjść w ogóle do znajomych,
bo muszę się ubrać,
umyć, zrobić,
pojechać, parę godzin spędzić, potem wrócić, ciekawe jak wrócić, o której godzinie...
Komputer był prostszy.
To było po prostu prostsze.
Przynajmniej do czasu. Też sobie często wmawiałem, że
ci ludzie są głupsi na pewno, oni się nie znają na grach komputerowych, więc po co mam w ogóle do nich iść,
bardzo szybko sobie tłumaczyłem te zachowania.
W co grałeś?
Dużo gier było. Grałem na pewno w World of Warcraft, który wciągnął mnie niesamowicie,
wiele, wiele godzin, tysiące godzin spędzonych w WoWie,
tysiące godzin i tysiące złotych, bo też gra jest płatna.
Wyjaśnimy, ona polega na?
Trudno powiedzieć na czym polega tak naprawdę, bo polega na
stworzeniu swojej postaci, swojego awatara,
zdobywanie kolejnych poziomów doświadczenia poprzez wykonywania zadań, zabijanie potworków
i chodzenie wspólnie ze znajomymi na bossów, na rajdy, żeby
zdobyć lepsze przedmioty, wbić jeszcze wyższy poziom i w ten sposób iść na jeszcze trudniejsze potworki.
I tak w kółko.
Pytam co to było i na czym polegało, ponieważ zastanawiam się jakie mechanizmy sprawiają, że człowiek się uzależnia od tego.
Czy jesteś w stanie to ocenić z dystansu?
Przede wszystkim natychmiastowy sukces.
Bardzo szybko dostajemy gratyfikacje
wbiłeś nowy poziom, dostałeś nowy ekwipunek, jesteś super, jesteś kimś,
znajdujesz ludzi, którzy dążą do tego samego,
wołają cię na rajdy, bo jesteś jakąś osobą, np. leczysz ludzi, więc wołają potrzebujemy leczniczego, potrzebujemy
ciebie właśnie w tym momencie,
stąd bardzo szybko, zwłaszcza z takiego socjologicznego punktu widzenia,
bardzo szybko wciąga,
dodatkowo hazard, który świetnie się rozwija w tym momencie w tytułach takich jak
CS, takich jak FIFA, hazard skrzynkowy, mogę zapłacić 5zł za pojedynczą skrzynkę z przedmiotami,
a mogę zapłacić złotówkę przykładowo za losowe przedmioty.
Mam wtedy jak jednoręki bandyta, większą szansę, że, teoretycznie przynajmniej większą szansę, że
wygram coś niesamowitego.
Bardzo częstym mechanizmem jest wciąganie znajomych.
To już bardzo często gry przeglądarkowe w to wchodzą, na zasadzie: masz trzy życia,
jak skończą ci się te życia, bo przegrasz, w jakiejkolwiek grze,
masz trzy wyjścia, pierwsze wyjście to jest
poczekać, po prostu poczekać,
ale nie chcemy czekać, chcę grać już,
drugie wyjście, kupić za prawdziwe pieniądze dodatkowe życie,
jeżeli nie jestem jeszcze tak wciągnięty:
zaprosić znajomego do gry.
To są bardzo często mechanizmy tych Facebookowych gierek, gdzie widzimy jak znajomi ileś razy z kolei zapraszają nas do gry...
To już wiadomo dlaczego?
Wiadomo dlaczego. Jak to się ładnie mówi...
jeżeli chodzi o narkotyki: pierwsza działka jest za darmo.
Angażowałeś w to dużo pieniędzy? Jakie to mogły być kwoty?
Czy symbolicznie?
Pre-paid do WoWa, czyli pozwolenia na to, żeby grać w WoWa miesięcznie, to jest koszt 80zł.
Plus minus.
Grałem 3-4 lata.
To już się zbiera parę ładnych tysięcy, jak dzisiaj patrzę na to ze skali
modelarstwa, bo jestem modelarzem, więc jakbym przełożył to na ilość modeli, które bym kupił,
na sprzęt, to można ładny aparat kupić fotograficzny,
samochód już można za to kupić.
Ja poświęcałem po to, żeby pograć,
to też jest bardzo często taki mechanizm uzależnieniowy,
bo działa wtedy syndrom człowieka, który przychodzi do restauracji.
Kupiłem już jedzenie, więc teraz muszę zjeść, bo już jest zapłacone.
Choćbym padł, bo już jestem pełny to i tak zjem, bo zapłaciłem.
I niejednokrotnie łapałem się na tym, że
już zapłaciłem, nie chce mi się grać, ale zapłaciłem,
więc szkoda, żeby się zmarnowało.
Więc wykorzystać ile tylko się da, bo jeżeli nie gram,
to marnuje swoje pieniądze.
Czy miałeś takie momenty, takie prześwity, przebłyski, kiedy orientowałeś się, że
no to chyba poszło ciut za daleko.
Były prześwity.
Jakie to były sytuacje?
Najczęściej były to sytuacje, kiedy
chciałem zajmować się swoimi pasjami,
pisać np. i
myślałem, co mi przeszkadza w tym pisaniu, że
nie siedzę przy pisaniu i bałem się, że
będę grał za dużo na kompie, niejednokrotnie taka lampka się zapalała, że
za dużo gram na kompie i dlatego mogę nie pisać,
że nie wypali mi ten pomysł, bo jednak
będę wracał do komputera.
I w momencie jak się pojawiała ta lampka coraz częściej i coraz częściej,
zacząłem się zastanawiać czy to nie jest problem jakiś, że boję się, że będę za dużo grał.
I wtedy dopiero zacząłem myśleć nad tym, że
kurcze może to jednak jest problem, że może odetnę sobie ten komputer na parę miesięcy,
spróbuję, że będę wtedy pisał, miałem takie plany, że
odetnę się od gier komputerowych i napiszę powieść,
to pewnie napiszę w wakacje w dwa miesiące od razu.
Ale podejmowałeś takie próby czy?
Próbowałem, nie wytrzymałem dwóch, trzech dni.
Człowiek nie jest w stanie wytrzymać, ja byłem przerażony własną reakcją organizmu, bo
nic mnie nie cieszyło nagle, próbowałem pisać,
nie byłem w stanie się skupić, rzucam, bo pół strony tekstu zapisane, rzucam,
będę czytał - czytam sobie dwie strony, trzy, nie mogę się skoncentrować, rzucam,
zaczynasz chodzić po mieszkaniu po prostu, na spacer wychodzę,
zacząłem chodzić na siłownię specjalnie po to, żeby
wyciągnąć, na zajęcia dodatkowe, na kluby zainteresowań na studiach,
na chór poszedłem, chociaż nigdy nie śpiewałem,
tylko po to, żeby nie siedzieć po prostu przy tym komputerze.
Wracałeś do niego z poczuciem porażki, czy to było jednak szczęście, że wracasz?
Trochę tak. Zadziwiające jest to, że pomimo że
wepchnąłem się w masę zajęć, od chóru, żeglarstwa, po nie wiem,
na dziennikarstwo zacząłem chodzić,
to mimo tego i tak znalazła się godzina, żeby pograć.
Czasami nawet kończyło mi się paliwo, bym powiedział, że
okej, teraz mógłbym sobie pisać, mógłbym się zająć modelarstwem czy czymkolwiek innym,
ale nie mam siły już, nie mam weny, koncentracji, czegokolwiek,
coś muszę porobić. Też zdałem sobie sprawę, że jest coś takiego, jak
alkoholicy nazywają to piciem na sucho.
Czyli jak nie mogę napić się alkoholu,
to będę patrzył, jak inni piją.
Będę patrzył na ten alkohol w sklepie jak jest na półce.
Robiłeś podobnie? Patrzyłeś na innych?
Przeglądałem internet. Masowo.
Kilka godzin dziennie. Jak nie gram, ale nadal siedzę przy komputerze.
Siedziałem, przeglądałem wszystkie strony internetowe, agregacyjne, od demotywatorów, po kwejki,
wszystko po kolei.
Dużo oglądałem trailerów gier, dużo oglądałem jak inni grają,
już jest takie picie na sucho tak naprawdę.
Zamiast ja grać - patrzę jak ktoś inny gra.
To jest oczywiście w jakimś stopniu rozrywka,
ale też mam wrażenie, że dzięki temu wiele streamerów się wybiło,
wielu gamingowców na tym się wybiło,
na tym, że kiedy dzieciakom rodzice zabrali komputer, dostęp do komputera, to mógł patrzeć na telefonie, na tablecie
jak ta gra wygląda. To już było takie troszeczkę picie na sucho.
Powiedziałeś na czym polega to podobieństwo tego uzależnienia od np. uzależnienia od alkoholu,
a czy są jakieś różnice, które dostrzegasz?
Przede wszystkim brak patologicznych zachowań.
To nie jest tak, że z alkoholikiem jest łatwo, alkoholik się awanturuje, wsiada w samochód i rozbija samochód na drzewie i możemy powiedzieć, że
Problem jest ewidentny.
Problem jest ewidentny, z narkomanem to samo, widzimy, że są jakieś ślady, zmiany zachowań momentalne,
z graczem tego nie ma.
On siedzi przy komputerze, po prostu siedzi przy komputerze,
tak jak właściwie większość społeczeństwa,
zresztą nie wiadomo, czy on gra czy faktycznie pracuje, zresztą gracze bardzo często się tym tłumaczą,
ja sam wiem, że ja pracuje jeszcze przy okazji na komputerze,
chociaż tej pracy było 10%.
Nie ma takich patologicznych zachowań, te zachowania są mniejsze,
brak kontaktu z drugą osobą, nie potrafi się rozmawiać po prostu,
albo braki w takim typowym zachowaniu, żeby
ubrać się ładnie, kiedy wychodzę gdzieś na miasto, taki standard po prostu życiowy,
załatwienie czegoś na mieście, pójście do urzędu,
to są największe wypaczenia można powiedzieć, które są małe w porównaniu z rozbiciem samochodu na drzewie.
I miałeś problem z podobnymi rzeczami? Pójściem do urzędu, patrzeniem w oczy?
Miałem duży problem z tym.
Spotkałem gościa na imprezie studenckiej,
zacząłem sam siebie wyrzucać do klubu studenckiego, żeby być wśród ludzi, nawet sam sobie tłumaczyłem, że wbijam poziom
uspołecznienia się i spotkałem człowieka,
kompletnie pijanego, ja też za trzeźwy nie byłem, kompletnie pijanego, który
powiedział nagle do mnie: ty musisz być graczem.
Bo nie patrzysz ludziom w oczy.
Zamurowało mnie kompletnie, wytrzeźwiałem momentalnie, wyszedłem z tego klubu,
myślałem o tym całą drogę do domu i jeszcze parę tygodni na przód,
zacząłem myśleć czy ja faktycznie się tak zachowuje i zacząłem obserwować swoich kolegów graczy.
Gracze jak stoją w kółeczku, to mają ręce złożone i patrzą w ziemię.
Patrzymy w ziemię i rozmawiamy, mówimy pod nosem do siebie,
dlatego gracze mają problem w kontakcie z dziewczyną np.,
kiedy trzeba z dziewczyną rozmawiać, spojrzeć w jej oczy, uśmiechnąć się, to już jest nie do zrobienia po prostu, nie do przeskoczenia,
bo trening czyni mistrza, jak nie mam treningu w rozmowie, to tego nie potrafię.
Też miałeś taki problem? Miałeś dziewczynę, spotykałeś się z kimś czy...?
Miałem straszne problemy, żeby poznać dziewczynę.
Próbowałem swoich sił głównie na czatach internetowych, dlatego, że bałem się w ogóle podejść,
też jest takie zamknięte kółko znajomych graczy,
którzy nie mają koleżanek.
Nie pójdziemy do klubu, bo wstydzimy się, boimy się pójść do klubu, więc zostajemy w swoim zamkniętym gronie i koło się zamyka.
Jeżeli poznawałem jakieś dziewczyny, w chórze czy na modelarstwie,
to bałem się z nimi rozmawiać, jak już o czymś mówiłem, to też pod nosem,
gdzieś tam do siebie bardziej, niż do tej dziewczyny,
złapanie za rękę wykracza poza skalę, żeby zaproponować coś takiego w ogóle.
Jak myślisz, z czego to wynika?
Człowiek staje się aspołeczny, ale dlaczego?
Bo nie rozmawia.
Chwalimy się jako gracze, że komunikujemy się w internecie z całym światem,
problem polega na tym, że my komunikujemy się za pomocą klawiatury.
Łatwiej jest napisać coś, niż wypowiedzieć.
W momencie kiedy mogę gadać z ludźmi na całym świecie pisząc,
ale kiedy będę musiał porozmawiać na żywo, a nie mam tego doświadczenia w rozmowie w ogóle,
to sobie nie poradzę, to sobie totalnie nie poradzę, to świetnie widać teraz w społeczeństwie naszym, niestety. Ja to obserwuje już tak bardziej
bo sam jestem spaczony z tego powodu,
chodzimy na zakupy tylko do supermarketu.
Bo nie muszę tam rozmawiać, biorę sobie koszyk i wszystko wkładam do koszyka.
Mamy aplikację, żeby umówić się do lekarza, żeby zamówić pizzę, bo problemem jest zadzwonić i powiedzieć "dzień dobry, ja poproszę średnią hawajską".
A wyobraźmy sobie, ja obserwuje dzieciaki z pierwszych klas podstawówki,
boję się co będzie za 10 lat.
Dziewczyny wtedy nie miałeś, a czy miałeś jakieś osoby wokół siebie, które próbowały cię z tego wyciągnąć?
W jaki sposób, jeśli tak?
Wiesz co, na pewno rodzice próbowali.
Rodzice próbowali, zawsze mi powtarzali, że lepiej wyłączyć ten komputer, robić coś innego.
Ale rodziców to się raczej nie słucha, a co oni tam mogą wiedzieć, oni nie znają komputera, nie znają
nie znają tej technologii, oni sami siedzą przed telewizorem, więc ja inaczej, tak sobie zawsze tłumaczyłem, lepiej spędzam ten czas.
A czy były jakieś argumenty, które gdzieś jednak do Ciebie dochodziły?
Ja dopóki się nie przekonałem też w liceum troszeczkę,
że stałem się aspołeczny, że marnuję czas, który mógłbym przeznaczyć na swoje pasje,
to dopiero gdzieś to mnie ubodło.
Wcześniej nie było na to szansy.
Wiesz, dopiero na studiach współlokator pokazał mi, który był graczem, ale jednocześnie
i spotykał się z dziewczynami, i na imprezy chodził, i na siłownię chodził,
ogarniał swoje życie ogólnie rzecz biorąc. Pokazał mi, że
można być graczem, być pasjonatą, a jednocześnie można mieć życie.
Ja sobie zdałem sprawę, że jestem uzależniony w momencie, kiedy
miałem 18 lat, był okres 18stek klasowy, a ja okres 18stek przesiedziałem w domu.
Nie chodziłem na 18stki, nie zaprasza się zresztą człowieka, który nie rozmawia z ludźmi na przerwie, nie spotyka się z tymi ludźmi.
Więc spotkałem się na tych 18stkach z kolegami, dosłownie paroma, których miałem,
ale 18stki to były raczej imprezy cało klasowe. Ja ominąłem to.
Czy to był dla ciebie jakiś moment przełomowy? Te 18stki?
To był cios, ja sobie wtedy pomyślałem, że lubię gry komputerowe, lubię świat gier komputerowych, lubię w ogóle fantastykę, więc to też
przedłużało mi się, ale nie chce być samotny.
Najzwyczajniej w świecie nie chce być samotny, to mnie tak skierowało, to był taki 1 mocny argument, że
okej, lubię gry, okej, wmawiałem sobie, że uczą mnie angielskiego, rozwijają wyobraźnię, strategiczne myślenie, cuda na kiju,
minus? Jestem samotny.
Mimo wszystko.
W jaki sposób udało ci się z tego wyjść?
Zacząłem wrzucać się w te różne zajęcia, zacząłem wychodzić do ludzi,
zmuszać się, samemu się zmuszać, żeby wyjść,
szukałem literatury źródłowej, szukałem literatury na temat uzależnienia od gier,
nie ma tego po prostu.
Ubodło mnie to strasznie, że nie ma artykułów, że nie ma graczy, którzy mówią na ten temat,
że stracili masę czasu i czują, że jest w tym coś złego.
Zagraniczne, z USA były, dało się tam coś znaleźć, były już patologiczne sytuacje, że
ojciec nie chciał pojechać na poród własnego dziecka, bo chciał jeszcze sobie pograć w WoWa.
I niemalże pobił się z pielęgniarką, bo wyrywała mu laptop z ręki.
A Ty miałeś podobne sytuacje w życiu, że ktoś cię o coś prosił, że miałeś coś ważnego zrobić,
ale ty jednak wolałeś zostać przy monitorze?
Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że nie. Nie miałem na szczęście jakichś ataków agresji albo czegoś podobnego,
bo też słyszałem, że są ataki agresji wśród graczy.
To mnie na szczęście ominęło. Czy kogoś zawiodłem? Pewnie tak.
Pewnie niejednokrotnie powiedziałem, że teraz nie mogę, może później, teraz jestem bardzo zajęty.
A się okazywało, że wcale nie jestem.
Podejrzewam, że na pewno zawiodłem niejedną osobę.
Mówisz o sobie, że byłeś uzależniony od gier komputerowych.
Natomiast jest cała masa osób, które grają i pewnie nie czują się uzależnione.
Ja się z tym w ogóle spotkałem, jak zacząłem rozmawiać ze znajomymi, że
słuchajcie, to jest chyba problem jakiś, że może warto coś zrobić w tym kierunku, to ograniczyć,
zacząłem pisać poradnik na ten temat, to w ogóle usłyszałem, że
nie powinienem czegoś takiego pisać, bo to jest czyste science-fiction, nie ma czegoś takiego, jak uzależnienie od gier komputerowych.
Ścierałem się masę razy z graczami,
że jak ja w ogóle mogę mówić o uzależnieniu od gier komputerowych, skoro
tego problemu nie ma. To, że on sobie pogra, nie oznacza, że jest uzależniony.
Niejednokrotnie niestety coś takiego usłyszałem, że
tego problemy zwyczajnie w świecie nie ma.
Ja pytam o to, bo zastanawiam się jak ocenić, kiedy faktycznie
mamy z tym problem, czy ty masz jakąś receptę, sposób na to, na jakąś taką szybką autodiagnozę?
Wiesz co, na zasadzie przede wszystkim czy realizujesz swoje pasje po prostu?
Nie na zasadzie czy jesteś dobrym człowiekiem, czy w życiu żyjesz okej,
że masz pracę i w ogóle, bo jest masa osób, które mają pracę
tak jak uczniowie, uczą się w szkole, masz pracę, chodzisz 8 godzin, wracasz do domu,
i siedzisz na kompie ile fabryka dała do północy, wstajesz o 6 do pracy, wracasz, znowu komputer.
Więc to, że masz pracę, nie znaczy, że nie masz problemu.
Czy realizujesz swoje pasje?
Masz jakąś pasję, chcesz zostać gitarzystą, nauczyć się grać na gitarze - czy faktycznie się uczysz na tej gitarze grać?
Czy przekładasz cały czas, bo nie masz weny, nie masz natchnienia, cierpliwości i okazuje się, że jednego chwytu gitarowego uczysz się pół roku.
To jest taki fajny sposób odpowiedzenia sobie, czy mam już z tym problem?
Ja zawsze dzieciakom na spotkaniach polecam challange weekendowy.
Na weekend odciąć się, nie od komputera, komputer jest do pracy, to jakbyśmy powiedzieli - ale ja muszę pracować przy komputerze,
okej, ale nie graj.
Nie korzystaj z Facebooka, nie korzystaj ze Snapchata,
i nagle się okazuje, że weekend bez tych kilku rzeczy jest nie do przetrwania.
Brzmi jak wyzwanie, myślę, że nikomu nie zaszkodzi je podjąć.
Dzięki uprzejmie za ciekawą rozmowę.
Dzięki bardzo.