×

Usamos cookies para ayudar a mejorar LingQ. Al visitar este sitio, aceptas nuestras politicas de cookie.


image

7 metrów pod ziemią, Połamane kończyny, śmierć głodowa, przypadki kanibalizmu – 7 metrów pod ziemią

Połamane kończyny, śmierć głodowa, przypadki kanibalizmu – 7 metrów pod ziemią

Kury całe swoje życie spędzają w ciasnych klatkach,

pozbawione dostępu do

naturalnego światła dziennego.

Taki kurczak żyje tylko sześć tygodni. Po sześciu tygodniach

mniej więcej jest już po prostu gotowy do uboju.

Polska jest trzecim największym producentem

futer na świecie. To jest bardzo

niechlubne miejsce na niechlubnym podium.

Jesteś aktywistką Stowarzyszenia Otwarte Klatki

i starasz się między innymi uświadamiać na temat tego,

jak wygląda

chów klatkowy kur znoszących jaja.

Jak on wygląda?

Jaja z chowu klatkowego

to są jaja oznaczone numerem 3.

Na każdym jajku,

jeżeli kupujemy jajka, idziemy do sklepu,

no to na każdym jajku jest pieczątka i ta

liczba z przodu, trójka...

To jest pierwsza cyfra z lewej?

Tak, dokładnie. Ona nas informuje

jakby właśnie o pochodzeniu tych jajek,

czyli numerek 3 oznacza, że to są jajka z chowu klatkowego.

Co to w praktyce oznacza?

Oznacza to, że kury całe swoje życie

spędzają w ciasnych klatkach, pozbawione

dostępu do naturalnego światła dziennego.

Mają sztuczny cykl świetlny,

który jest regulowany przez człowieka.

Kury są zamknięte po kilka sztuk w ciasnej

klatce, nie mają możliwości grzebania,

nie mają możliwości swobodnego przemieszczania

się. Całe swoje życie,

które trwa około półtora, dwa lata,

mimo że kura w naturze mogłaby żyć 10 lat.

Całe swoje życie spędzają właśnie w tej klatce, nie widzą

nic innego poza tą klatką,

no a ich jakby rola jest zredukowana do znoszenia

jak największej ilości jaj. No i tak w skrócie wygląda

właśnie życie kury w chowie klatkowym.

Czyli te kury w ciągu całego swojego życia nigdy nie

wychodzą na zewnątrz?

Nigdy nie wychodzą na zewnątrz, nigdy nie widzą

światła, nigdy nie mają możliwości grzebać

w ziemi, co jest taką naturalną też potrzebą

kury. Gdzieś, gdzie możemy zaobserwować

kury jeszcze na wsi czy

jak ktoś ma rodzinę na wsi, babcię, ciocię,

no to widzimy, że kury bardzo często grzebią w ziemi.

No niestety w chowie klatkowym są

absolutnie pozbawione tej możliwości

i całe

swoje życie, no, jest zredukowane właśnie do

tej ciasnej klatki.

Brzmi to fatalnie. Jak dużo jest takich hodowli w Polsce?

Farm jest

kilka tysięcy. Mamy

bardzo dużą produkcję.

No a fermy takie klatkowe dominują

jakby, tych ferm jest najwięcej, najwięcej jest właśnie jajek pochodzących

z chowu klatkowego. Także,

no zdecydowana większość

kur właśnie żyje w tym systemie i

można między bajki włożyć właśnie,

jak gdzieś tam

myślimy sobie właśnie o jajkach,

że to są jajka od tej szczęśliwej kury,

nawet jeżeli idziemy do sklepu, widzimy opakowanie

od jajek i tam często jest na obrazku właśnie kura,

która sobie

właśnie grzebie w ziemi, słoneczko świeci

i tak dalej, no to jakby można to włożyć między bajki, bo

rzeczywistość

jest taka, że te kury nigdy nie zobaczą ani tego słońca,

ani tej ziemi,

tylko ich życie zostanie zredukowane właśnie do klatki.

W zasadzie można powiedzieć, ze kury

to są maszynki do znoszenia jaj.

Na szczęście są jeszcze inne jajka, z dwójką, z jedynką,

czy takie jajka są

znacznie lepsze, czy być może warunki,

w jakich kury je znoszą, wcale nie są

o wiele lepsze?

Są też jajka zerówki, które są jakby

najbardziej tutaj

w sposób etyczny pozyskiwane. To są jajka

z chowu ekologicznego.

I jak to wygląda?

Generalnie każda tutaj forma tej przemysłowej hodowli, bo tutaj

jakby ten problem się zaczyna, że to jest przemysłowa

hodowla zwierząt, która koncentruje bardzo

dużo zwierząt na bardzo ograniczonej powierzchni,

no i jakby w hodowli przemysłowej z założenia,

założeniem jest po prostu zysk jak największy,

w jak najkrótszym czasie, jak najmniejszym

kosztem. Jakby tutaj zwierzęta są tylko takim

środkiem do pozyskania tego celu

i wiadomo, że

są one w tym momencie bardzo przedmiotowo

traktowane, więc każdy rodzaj

produktu, który pochodzi z tego

chowu przemysłowego zwierząt, będzie

okupiony cierpieniem zwierząt. Natomiast my jako konsumenci

mamy też prawo wybierać

i jednak to cierpienie tych zwierząt redukować.

Na pewno jajka z tych chowów

alternatywnych będą lepsze niż

z chowu klatkowego.

Hodowla kur na jajka to jest jeden problem. Mamy jednocześnie

hodowlę kurczaków na mięso.

Jak to wygląda?

Tak. Kurczaki hodowane na

mięso to są tak zwane brojlery.

To jest zupełnie inny rodzaj zwierzęcia, tak jak

sobie mówimy o kurze, no kura kurze

nierówna, jak się okazuje, bo kury, które znoszą jajka,

a kury, które są

hodowane na mięso, to można powiedzieć, że to są

zupełnie inne zwierzęta, mimo że to kura i to kura.

Kurczaki,

które są hodowane na mięso, czyli te tak zwane brojlery,

to są rasy bardzo szybko rosnące,

które bardzo gwałtownie nabierają

na masie i tak naprawdę już

po sześciu tygodniach mamy gotowy produkt,

który jest przeznaczony tak naprawdę do ubicia.

To nie jest naturalny przyrost - 6 tygodni?

Nie jest. To jest trudno

opisać, to jest

tak duży przyrost, że tym zwierzętom bardzo często

łamią się nogi.

One nie są po prostu w stanie

utrzymać ciężaru ciała na

nogach. No bo jakby też

najbardziej takim pożądanym produktem

w przypadku kurczaka jest ta pierś z kurczaka, to jest

taki produkt bardzo lubiany też przez

konsumentów do jedzenia, ta pierś z kurczaka.

Żeby te piersi z kurcząt były

duże i żeby ta masa tego też była duża,

jest bardzo duży przyrost tutaj

u kurczaków.

No i zwierzęta często nie są w stanie

utrzymać się na nogach, więc bardzo często

w momencie, kiedy już usiądą, nie są w stanie się podnieść.

Nawet do tego stopnia?

Tak.

Często też łamią im się nogi, a często

przewracają się na plecy i wtedy już

nie są w stanie się podnieść. No i

często umierają z głodu, z pragnienia, bo

nie są w stanie już

stanąć po prostu na nogi.

A jeżeli w kurniku mamy

np. 100 tys. kurcząt naraz, no to

ileś tych kurcząt po prostu upadnie i to jest

po prostu wliczone w produkcję tego taniego

mięsa, no bo to jest po prostu koszt taniego mięsa.

A jak wygląda sam ubój?

Sam ubój...

Koszmar tego uboju zaczyna się

tak naprawdę w momencie

załadunku i transportu zwierząt, bo sam załadunek

też jest taki bardzo urazogenny.

Zwierzęta są łapane w

dużym pośpiechu, w takiej bardzo nerwowej atmosferze.

Bo tutaj oczywiście też liczy się czas.

Często wtedy dochodzi do

różnych urazów i zwierzęta

często ranne, na przykład

z połamanymi nogami czy skrzydłami są

transportowane, czasami ten transport jest wielogodzinny.

W zależności od

pogody - czy jest upał,

czy jest zimno, no to też te zwierzęta oczywiście

te warunki atmosferyczne muszą znosić.

Następnie następuje

rozładunek w ubojni, w przypadku

kurczaków ubój odbywa się przez

dekapitację, czyli no obcięcie głów, poderżnięcie gardła. Te zwierzęta

powinny wcześniej oczywiście być ogłuszone, bo tego

wymaga polskie prawo, natomiast...

W jaki sposób?

Powinny być ogłuszone prądem,

natomiast...

Ponieważ to wszystko też się odbywa w

dużym pośpiechu, w nerwowej atmosferze,

no i oczywiście w tej całej

przemysłowej otoczce tego wszystkiego,

że tutaj liczy się czas,

czas to pieniądz, więc no

zdarza się, że to ogłuszenie jest bardzo niedokładne

i zwierzęta przy pełnej świadomości są zabijane.

Zastanawiam się, w jaki sposób

no chociażby ja jako konsument mogę jakoś wpłynąć na tę sytuację,

żeby to nie wyglądało

tak, jak opowiadasz, żeby skala

tego nieszczęścia była mniejsza. W przypadku jajek sprawa

wydaje się prostsza,

a co w przypadku mięsa?

W przypadku mięsa jest troszeczkę trudnej,

bo tutaj w jajkach już mamy tą wskazówkę w postaci

tego numerka na jajkach,

więc tutaj już sobie możemy...

Mamy już jakąś tam podpowiedź.

W przypadku mięsa nie mamy.

Nie mamy oznaczeń,

czy mięso jest z tego lepszego, czy gorszego chowu.

Co prawda, producenci stosują różne

sztuczki, triki...

Na przykład?

Często mamy "kurczak z chowu zagrodowego", natomiast w Polsce to

nie istnieje.

Czyli to tylko nazwa?

Tak.

Która w zasadzie mija się zupełnie z rzeczywistością.

Wszystkie kurczaki, które

możemy kupić w sklepie są z tego chowu przemysłowego.

I no niestety...

Jakimś tam na pewno wyborem jest

stopniowe ograniczanie spożycia mięsa.

To jest też coraz bardziej taki popularny trend,

który realnie może się przyczynić do

poprawy dobrostanu zwierząt.

Bo my jako konsumenci mamy

wpływ na to, co się dzieje ze zwierzętami.

I ograniczając, robiąc sobie jeden dzień w tygodniu,

bez mięsa lub jeden posiłek. Wiadomo,

tutaj każdy mierzy siły na zamiary,

bo nie wszyscy są w stanie z dnia na dzień zrezygnować z jedzenia mięsa.

To jest bardzo trudne i ja też jestem realistką,

i wiem, że ludzie po prostu to mięso będą jedli, ale na pewno

mogą ograniczać spożycie mięsa

i w ten sposób mają realny wpływ

na los zwierząt.

Ja mam takie poczucie, że świadomość na temat tych warunków chowu jest coraz większa

i kiedy ludzie słyszą o tym, jak wygląda

chociażby chów klatkowy,

no to bardzo często i chętnie deklarują, że

takich jajek kupować nie będą. A czy wy jako

organizacja macie wiedzę, jak to wygląda w rzeczywistości?

Czyli jakie jajka my, Polacy,

kupujemy najczęściej?

Ciągle najczęściej kupowanymi jajkami

są jajka z chowu klatkowego, ponieważ one są

najtańsze

i też są najbardziej dostępne. Natomiast

to się będzie zmieniało, to już się zaczyna zmieniać,

bo ludzie zaczynają mieć coraz większą

świadomość i też chcą wiedzieć, co jedzą, bo

to też się przekłada na ich zdrowie, na walory smakowe

i też ludzie są coraz bardziej jednak świadomi też

tego, jak wygląda produkcja żywności

i produkcja zwierzęca, więc coraz większą popularnością

cieszą się faktycznie te systemy alternatywne.

I mamy nadzieję,

że w przeciągu kilku lat ta sytuacja znacząco się

zmieni i tutaj warto

też podkreślić, że coraz więcej sieci sklepów handlowych

rezygnuje z jajek z chowu

klatkowego, więc chów klatkowy,

w mojej ocenie chów klatkowy za parę lat zniknie z Polski. Jest taka nadzieja.

Jest taka nadzieja. To jest praca też ludzi, organizacji,

no, ludzi, którym zależy na

lepszym losie zwierząt, więc taki nasz codzienny wybór

ma znaczenie.

No najwięcej zależy od konsumentów, przy okazji apelujemy.

Wy jako organizacja wytoczyliście także

"wojnę", powiedzmy to w cudzysłowie,

branży futrzarskiej.

Na ile to jest duży problem w Polsce?

Polska jest trzecim

największym producentem futer na świecie.

Na świecie?

Na świecie. To jest bardzo niechlubne miejsce na niechlubnym podium,

ponieważ przemysł futrzarski jest wyjątkowo

okrutny.

Warto też podkreślić, że Polki, Polacy,

nie kupują futer i tak naprawdę wszystko,

co jest u nas wyprodukowane, idzie na eksport.

Więc to nie jest produkt,

który zostaje też w Polsce, którym

polski też konsument jest zainteresowany, bo to jest

znikomy procent.

Powiedziałaś, że taka hodowla jest wyjątkowo okrutna.

Jak ona wygląda?

Na fermie, w ogóle w Polsce na fermach,

na futra hoduje się przede wszystkim norki.

I tych zwierząt hodowanych jest

zdecydowanie najwięcej. Hodowane są także

lisy i jenoty.

Wszystkie z tych zwierząt to są

drapieżniki, to są dzikie zwierzęta. To są zwierzęta,

które są też hodowane w systemie klatkowym,

czyli mamy dzikiego drapieżnika, który

w naturze przemierza tysiące kilometrów,

który ma bardzo duże terytorium,

na fermie futrzarskiej te zwierzęta są zamknięte

w ciasnych klatkach na metalowym podłożu.

Nie mają możliwości

dotykania łapami ziemi.

Lisów naturalną taką potrzebą

behawioralną jest kopanie w ziemi,

one całe swoje życie spędzają na

zadrutowanej, metalowej klatce.

Podobnie norki. Naturalną potrzebą

norek jest pływanie. To są zwierzęta

wodno-lądowe. Natomiast oczywiście na

fermach nie mają żadnego dostępu do wody,

więc zwierzęta, które są zamknięte w tak ciasnych klatkach,

w takich złych warunkach, tak naprawdę

zapadają na choroby. I to nie są tylko choroby,

urazy fizyczne, które też są

w przypadku takiej hodowli oczywiste, bo to są często

urazy kończyn,

wzajemne pogryzienia, kanibalizm,

bo te zwierzęta też są stłoczone na bardzo małej powierzchni.

Ale to są też choroby psychiczne, te zwierzęta po prostu

wariują na tak małej powierzchni, zapadają na

choroby typu stereotypia, czyli takie

powtarzanie bezsensownych ruchów, odbijanie się od

klatki do klatki, od kraty do kraty. To jest

wyjątkowo przykry widok.

No tak, ale jednocześnie przedstawiciele branży futrzarskiej

przekonują, że tym zwierzętom wcale się

w tych hodowlach krzywda nie dzieje,

że mają się dobrze, że są pod opieką.

Skąd wy macie tę wiedzę, skąd pewność, że

faktycznie warunki są tak fatalne?

Przez lata dokumentujemy

warunki na fermach futrzarskich w Polsce,

pokazywaliśmy wielokrotnie, jak to wygląda.

Pokazywaliśmy różne formy

cyklu też hodowli zwierząt na futra,

czyli od, można powiedzieć, narodzin, aż do

uboju.

I pokazywaliśmy, że tak naprawdę od samego

początku, aż od narodzin,

to krótkie życie, bo życie zwierząt hodowanych na futra

jest krótkie, bo one żyją tylko około

sześciu, siedmiu miesięcy. To

jest sześć, siedem miesięcy

naprawdę takiego skrajnego cierpienia

i w każdym momencie tego cyklu te zwierzęta naprawdę bardzo cierpią,

są zamknięte na bardzo, bardzo ciasnej powierzchni,

w bardzo złych warunkach i jakby

nie ma humanitarnej

hodowli zwierząt na futro. Te warunki

na fermach wyglądają bardzo różnie,

ale koniec końców problemy, z którymi

spotykałam się na takiej fermie są bardzo podobne, czyli właśnie te

wszystkie

choroby, urazy,

zdarza się, że jest kanibalizm, co

też udokumentowaliśmy, że zwierzęta

nawzajem się zagryzały.

W jaki sposób udaje wam się pozyskać tę wiedzę,

w jaki sposób to obserwujecie? Zgaduję, że

właściciele hodowli niechętnie was

zapraszają

do siebie.

No jakby właścicielom ferm futrzarskich, hodowcom

zwierząt futerkowych oczywiście nie zależy na

pokazywaniu prawdy. Oni pokazują

produkt finalny, czyli piękne futro,

a cała jakby droga

do pozyskania tego pięknego

futra jest oczywiście szczelnie

ukrywana, bo to jest

jakby nie na rękę, żeby pokazać właśnie

sposób, w jaki futra się pozyskuje.

My przeprowadzaliśmy

na fermach futrzarskich w Polsce kilkukrotnie

śledztwa.

Pokazywaliśmy właśnie, w jaki sposób

te zwierzęta są hodowane, w jaki sposób są

zabijane, bo pokazywaliśmy też

właśnie jak wygląda ubój lisów.

Czyli widzieliście to na własne oczy.

Tak. My te materiały publikujemy,

one były też publikowane

tak naprawdę we wszystkich najważniejszych mediach w Polsce,

co też pozwoliło tak naprawdę

wzbudzić tę debatę publiczną na temat

zakazu hodowli zwierząt na futra w Polsce, co

badania też pokazują, że Polacy, Polki chcą takiego

zakazu.

Jeśli ktoś przegapił i chciałby przekonać się

na własne oczy, jak wyglądają takie hodowle,

gdzie może zobaczyć te filmy?

Te wszystkie publikacje są dostępne na

stronie internetowej, także mamy

też kanał na YouTube'ie.

Stowarzyszenie Otwarte Klatki.

Tak. Tam publikujemy też śledztwa, więc każdy, kto byłby

ciekawy, kto chciałby z tą prawdą się zmierzyć,

może w łatwy sposób

zobaczyć. Te materiały są cały czas dostępne.

Okej. Bogna. Wielkie dzięki za

masę pożytecznych informacji, dziękuję za rozmowę.

Dzięki.

Połamane kończyny, śmierć głodowa, przypadki kanibalizmu – 7 metrów pod ziemią

Kury całe swoje życie spędzają w ciasnych klatkach,

pozbawione dostępu do

naturalnego światła dziennego.

Taki kurczak żyje tylko sześć tygodni. Po sześciu tygodniach

mniej więcej jest już po prostu gotowy do uboju.

Polska jest trzecim największym producentem

futer na świecie. To jest bardzo

niechlubne miejsce na niechlubnym podium.

Jesteś aktywistką Stowarzyszenia Otwarte Klatki

i starasz się między innymi uświadamiać na temat tego,

jak wygląda

chów klatkowy kur znoszących jaja.

Jak on wygląda?

Jaja z chowu klatkowego

to są jaja oznaczone numerem 3.

Na każdym jajku,

jeżeli kupujemy jajka, idziemy do sklepu,

no to na każdym jajku jest pieczątka i ta

liczba z przodu, trójka...

To jest pierwsza cyfra z lewej?

Tak, dokładnie. Ona nas informuje

jakby właśnie o pochodzeniu tych jajek,

czyli numerek 3 oznacza, że to są jajka z chowu klatkowego.

Co to w praktyce oznacza?

Oznacza to, że kury całe swoje życie

spędzają w ciasnych klatkach, pozbawione

dostępu do naturalnego światła dziennego.

Mają sztuczny cykl świetlny,

który jest regulowany przez człowieka.

Kury są zamknięte po kilka sztuk w ciasnej

klatce, nie mają możliwości grzebania,

nie mają możliwości swobodnego przemieszczania

się. Całe swoje życie,

które trwa około półtora, dwa lata,

mimo że kura w naturze mogłaby żyć 10 lat.

Całe swoje życie spędzają właśnie w tej klatce, nie widzą

nic innego poza tą klatką,

no a ich jakby rola jest zredukowana do znoszenia

jak największej ilości jaj. No i tak w skrócie wygląda

właśnie życie kury w chowie klatkowym.

Czyli te kury w ciągu całego swojego życia nigdy nie

wychodzą na zewnątrz?

Nigdy nie wychodzą na zewnątrz, nigdy nie widzą

światła, nigdy nie mają możliwości grzebać

w ziemi, co jest taką naturalną też potrzebą

kury. Gdzieś, gdzie możemy zaobserwować

kury jeszcze na wsi czy

jak ktoś ma rodzinę na wsi, babcię, ciocię,

no to widzimy, że kury bardzo często grzebią w ziemi.

No niestety w chowie klatkowym są

absolutnie pozbawione tej możliwości

i całe

swoje życie, no, jest zredukowane właśnie do

tej ciasnej klatki.

Brzmi to fatalnie. Jak dużo jest takich hodowli w Polsce?

Farm jest

kilka tysięcy. Mamy

bardzo dużą produkcję.

No a fermy takie klatkowe dominują

jakby, tych ferm jest najwięcej, najwięcej jest właśnie jajek pochodzących

z chowu klatkowego. Także,

no zdecydowana większość

kur właśnie żyje w tym systemie i

można między bajki włożyć właśnie,

jak gdzieś tam

myślimy sobie właśnie o jajkach,

że to są jajka od tej szczęśliwej kury,

nawet jeżeli idziemy do sklepu, widzimy opakowanie

od jajek i tam często jest na obrazku właśnie kura,

która sobie

właśnie grzebie w ziemi, słoneczko świeci

i tak dalej, no to jakby można to włożyć między bajki, bo

rzeczywistość

jest taka, że te kury nigdy nie zobaczą ani tego słońca,

ani tej ziemi,

tylko ich życie zostanie zredukowane właśnie do klatki.

W zasadzie można powiedzieć, ze kury

to są maszynki do znoszenia jaj.

Na szczęście są jeszcze inne jajka, z dwójką, z jedynką,

czy takie jajka są

znacznie lepsze, czy być może warunki,

w jakich kury je znoszą, wcale nie są

o wiele lepsze?

Są też jajka zerówki, które są jakby

najbardziej tutaj

w sposób etyczny pozyskiwane. To są jajka

z chowu ekologicznego.

I jak to wygląda?

Generalnie każda tutaj forma tej przemysłowej hodowli, bo tutaj

jakby ten problem się zaczyna, że to jest przemysłowa

hodowla zwierząt, która koncentruje bardzo

dużo zwierząt na bardzo ograniczonej powierzchni,

no i jakby w hodowli przemysłowej z założenia,

założeniem jest po prostu zysk jak największy,

w jak najkrótszym czasie, jak najmniejszym

kosztem. Jakby tutaj zwierzęta są tylko takim

środkiem do pozyskania tego celu

i wiadomo, że

są one w tym momencie bardzo przedmiotowo

traktowane, więc każdy rodzaj

produktu, który pochodzi z tego

chowu przemysłowego zwierząt, będzie

okupiony cierpieniem zwierząt. Natomiast my jako konsumenci

mamy też prawo wybierać

i jednak to cierpienie tych zwierząt redukować.

Na pewno jajka z tych chowów

alternatywnych będą lepsze niż

z chowu klatkowego.

Hodowla kur na jajka to jest jeden problem. Mamy jednocześnie

hodowlę kurczaków na mięso.

Jak to wygląda?

Tak. Kurczaki hodowane na

mięso to są tak zwane brojlery.

To jest zupełnie inny rodzaj zwierzęcia, tak jak

sobie mówimy o kurze, no kura kurze

nierówna, jak się okazuje, bo kury, które znoszą jajka,

a kury, które są

hodowane na mięso, to można powiedzieć, że to są

zupełnie inne zwierzęta, mimo że to kura i to kura.

Kurczaki,

które są hodowane na mięso, czyli te tak zwane brojlery,

to są rasy bardzo szybko rosnące,

które bardzo gwałtownie nabierają

na masie i tak naprawdę już

po sześciu tygodniach mamy gotowy produkt,

który jest przeznaczony tak naprawdę do ubicia.

To nie jest naturalny przyrost - 6 tygodni?

Nie jest. To jest trudno

opisać, to jest

tak duży przyrost, że tym zwierzętom bardzo często

łamią się nogi.

One nie są po prostu w stanie

utrzymać ciężaru ciała na

nogach. No bo jakby też

najbardziej takim pożądanym produktem

w przypadku kurczaka jest ta pierś z kurczaka, to jest

taki produkt bardzo lubiany też przez

konsumentów do jedzenia, ta pierś z kurczaka.

Żeby te piersi z kurcząt były

duże i żeby ta masa tego też była duża,

jest bardzo duży przyrost tutaj

u kurczaków.

No i zwierzęta często nie są w stanie

utrzymać się na nogach, więc bardzo często

w momencie, kiedy już usiądą, nie są w stanie się podnieść.

Nawet do tego stopnia?

Tak.

Często też łamią im się nogi, a często

przewracają się na plecy i wtedy już

nie są w stanie się podnieść. No i

często umierają z głodu, z pragnienia, bo

nie są w stanie już

stanąć po prostu na nogi.

A jeżeli w kurniku mamy

np. 100 tys. kurcząt naraz, no to

ileś tych kurcząt po prostu upadnie i to jest

po prostu wliczone w produkcję tego taniego

mięsa, no bo to jest po prostu koszt taniego mięsa.

A jak wygląda sam ubój?

Sam ubój...

Koszmar tego uboju zaczyna się

tak naprawdę w momencie

załadunku i transportu zwierząt, bo sam załadunek

też jest taki bardzo urazogenny.

Zwierzęta są łapane w

dużym pośpiechu, w takiej bardzo nerwowej atmosferze.

Bo tutaj oczywiście też liczy się czas.

Często wtedy dochodzi do

różnych urazów i zwierzęta

często ranne, na przykład

z połamanymi nogami czy skrzydłami są

transportowane, czasami ten transport jest wielogodzinny.

W zależności od

pogody - czy jest upał,

czy jest zimno, no to też te zwierzęta oczywiście

te warunki atmosferyczne muszą znosić.

Następnie następuje

rozładunek w ubojni, w przypadku

kurczaków ubój odbywa się przez

dekapitację, czyli no obcięcie głów, poderżnięcie gardła. Te zwierzęta

powinny wcześniej oczywiście być ogłuszone, bo tego

wymaga polskie prawo, natomiast...

W jaki sposób?

Powinny być ogłuszone prądem,

natomiast...

Ponieważ to wszystko też się odbywa w

dużym pośpiechu, w nerwowej atmosferze,

no i oczywiście w tej całej

przemysłowej otoczce tego wszystkiego,

że tutaj liczy się czas,

czas to pieniądz, więc no

zdarza się, że to ogłuszenie jest bardzo niedokładne

i zwierzęta przy pełnej świadomości są zabijane.

Zastanawiam się, w jaki sposób

no chociażby ja jako konsument mogę jakoś wpłynąć na tę sytuację,

żeby to nie wyglądało

tak, jak opowiadasz, żeby skala

tego nieszczęścia była mniejsza. W przypadku jajek sprawa

wydaje się prostsza,

a co w przypadku mięsa?

W przypadku mięsa jest troszeczkę trudnej,

bo tutaj w jajkach już mamy tą wskazówkę w postaci

tego numerka na jajkach,

więc tutaj już sobie możemy...

Mamy już jakąś tam podpowiedź.

W przypadku mięsa nie mamy.

Nie mamy oznaczeń,

czy mięso jest z tego lepszego, czy gorszego chowu.

Co prawda, producenci stosują różne

sztuczki, triki...

Na przykład?

Często mamy "kurczak z chowu zagrodowego", natomiast w Polsce to

nie istnieje.

Czyli to tylko nazwa?

Tak.

Która w zasadzie mija się zupełnie z rzeczywistością.

Wszystkie kurczaki, które

możemy kupić w sklepie są z tego chowu przemysłowego.

I no niestety...

Jakimś tam na pewno wyborem jest

stopniowe ograniczanie spożycia mięsa.

To jest też coraz bardziej taki popularny trend,

który realnie może się przyczynić do

poprawy dobrostanu zwierząt.

Bo my jako konsumenci mamy

wpływ na to, co się dzieje ze zwierzętami.

I ograniczając, robiąc sobie jeden dzień w tygodniu,

bez mięsa lub jeden posiłek. Wiadomo,

tutaj każdy mierzy siły na zamiary,

bo nie wszyscy są w stanie z dnia na dzień zrezygnować z jedzenia mięsa.

To jest bardzo trudne i ja też jestem realistką,

i wiem, że ludzie po prostu to mięso będą jedli, ale na pewno

mogą ograniczać spożycie mięsa

i w ten sposób mają realny wpływ

na los zwierząt.

Ja mam takie poczucie, że świadomość na temat tych warunków chowu jest coraz większa

i kiedy ludzie słyszą o tym, jak wygląda

chociażby chów klatkowy,

no to bardzo często i chętnie deklarują, że

takich jajek kupować nie będą. A czy wy jako

organizacja macie wiedzę, jak to wygląda w rzeczywistości?

Czyli jakie jajka my, Polacy,

kupujemy najczęściej?

Ciągle najczęściej kupowanymi jajkami

są jajka z chowu klatkowego, ponieważ one są

najtańsze

i też są najbardziej dostępne. Natomiast

to się będzie zmieniało, to już się zaczyna zmieniać,

bo ludzie zaczynają mieć coraz większą

świadomość i też chcą wiedzieć, co jedzą, bo

to też się przekłada na ich zdrowie, na walory smakowe

i też ludzie są coraz bardziej jednak świadomi też

tego, jak wygląda produkcja żywności

i produkcja zwierzęca, więc coraz większą popularnością

cieszą się faktycznie te systemy alternatywne.

I mamy nadzieję,

że w przeciągu kilku lat ta sytuacja znacząco się

zmieni i tutaj warto

też podkreślić, że coraz więcej sieci sklepów handlowych

rezygnuje z jajek z chowu

klatkowego, więc chów klatkowy,

w mojej ocenie chów klatkowy za parę lat zniknie z Polski. Jest taka nadzieja.

Jest taka nadzieja. To jest praca też ludzi, organizacji,

no, ludzi, którym zależy na

lepszym losie zwierząt, więc taki nasz codzienny wybór

ma znaczenie.

No najwięcej zależy od konsumentów, przy okazji apelujemy.

Wy jako organizacja wytoczyliście także

"wojnę", powiedzmy to w cudzysłowie,

branży futrzarskiej.

Na ile to jest duży problem w Polsce?

Polska jest trzecim

największym producentem futer na świecie.

Na świecie?

Na świecie. To jest bardzo niechlubne miejsce na niechlubnym podium,

ponieważ przemysł futrzarski jest wyjątkowo

okrutny.

Warto też podkreślić, że Polki, Polacy,

nie kupują futer i tak naprawdę wszystko,

co jest u nas wyprodukowane, idzie na eksport.

Więc to nie jest produkt,

który zostaje też w Polsce, którym

polski też konsument jest zainteresowany, bo to jest

znikomy procent.

Powiedziałaś, że taka hodowla jest wyjątkowo okrutna.

Jak ona wygląda?

Na fermie, w ogóle w Polsce na fermach,

na futra hoduje się przede wszystkim norki.

I tych zwierząt hodowanych jest

zdecydowanie najwięcej. Hodowane są także

lisy i jenoty.

Wszystkie z tych zwierząt to są

drapieżniki, to są dzikie zwierzęta. To są zwierzęta,

które są też hodowane w systemie klatkowym,

czyli mamy dzikiego drapieżnika, który

w naturze przemierza tysiące kilometrów,

który ma bardzo duże terytorium,

na fermie futrzarskiej te zwierzęta są zamknięte

w ciasnych klatkach na metalowym podłożu.

Nie mają możliwości

dotykania łapami ziemi.

Lisów naturalną taką potrzebą

behawioralną jest kopanie w ziemi,

one całe swoje życie spędzają na

zadrutowanej, metalowej klatce.

Podobnie norki. Naturalną potrzebą

norek jest pływanie. To są zwierzęta

wodno-lądowe. Natomiast oczywiście na

fermach nie mają żadnego dostępu do wody,

więc zwierzęta, które są zamknięte w tak ciasnych klatkach,

w takich złych warunkach, tak naprawdę

zapadają na choroby. I to nie są tylko choroby,

urazy fizyczne, które też są

w przypadku takiej hodowli oczywiste, bo to są często

urazy kończyn,

wzajemne pogryzienia, kanibalizm,

bo te zwierzęta też są stłoczone na bardzo małej powierzchni.

Ale to są też choroby psychiczne, te zwierzęta po prostu

wariują na tak małej powierzchni, zapadają na

choroby typu stereotypia, czyli takie

powtarzanie bezsensownych ruchów, odbijanie się od

klatki do klatki, od kraty do kraty. To jest

wyjątkowo przykry widok.

No tak, ale jednocześnie przedstawiciele branży futrzarskiej

przekonują, że tym zwierzętom wcale się

w tych hodowlach krzywda nie dzieje,

że mają się dobrze, że są pod opieką.

Skąd wy macie tę wiedzę, skąd pewność, że

faktycznie warunki są tak fatalne?

Przez lata dokumentujemy

warunki na fermach futrzarskich w Polsce,

pokazywaliśmy wielokrotnie, jak to wygląda.

Pokazywaliśmy różne formy

cyklu też hodowli zwierząt na futra,

czyli od, można powiedzieć, narodzin, aż do

uboju.

I pokazywaliśmy, że tak naprawdę od samego

początku, aż od narodzin,

to krótkie życie, bo życie zwierząt hodowanych na futra

jest krótkie, bo one żyją tylko około

sześciu, siedmiu miesięcy. To

jest sześć, siedem miesięcy

naprawdę takiego skrajnego cierpienia

i w każdym momencie tego cyklu te zwierzęta naprawdę bardzo cierpią,

są zamknięte na bardzo, bardzo ciasnej powierzchni,

w bardzo złych warunkach i jakby

nie ma humanitarnej

hodowli zwierząt na futro. Te warunki

na fermach wyglądają bardzo różnie,

ale koniec końców problemy, z którymi

spotykałam się na takiej fermie są bardzo podobne, czyli właśnie te

wszystkie

choroby, urazy,

zdarza się, że jest kanibalizm, co

też udokumentowaliśmy, że zwierzęta

nawzajem się zagryzały.

W jaki sposób udaje wam się pozyskać tę wiedzę,

w jaki sposób to obserwujecie? Zgaduję, że

właściciele hodowli niechętnie was

zapraszają

do siebie.

No jakby właścicielom ferm futrzarskich, hodowcom

zwierząt futerkowych oczywiście nie zależy na

pokazywaniu prawdy. Oni pokazują

produkt finalny, czyli piękne futro,

a cała jakby droga

do pozyskania tego pięknego

futra jest oczywiście szczelnie

ukrywana, bo to jest

jakby nie na rękę, żeby pokazać właśnie

sposób, w jaki futra się pozyskuje.

My przeprowadzaliśmy

na fermach futrzarskich w Polsce kilkukrotnie

śledztwa.

Pokazywaliśmy właśnie, w jaki sposób

te zwierzęta są hodowane, w jaki sposób są

zabijane, bo pokazywaliśmy też

właśnie jak wygląda ubój lisów.

Czyli widzieliście to na własne oczy.

Tak. My te materiały publikujemy,

one były też publikowane

tak naprawdę we wszystkich najważniejszych mediach w Polsce,

co też pozwoliło tak naprawdę

wzbudzić tę debatę publiczną na temat

zakazu hodowli zwierząt na futra w Polsce, co

badania też pokazują, że Polacy, Polki chcą takiego

zakazu.

Jeśli ktoś przegapił i chciałby przekonać się

na własne oczy, jak wyglądają takie hodowle,

gdzie może zobaczyć te filmy?

Te wszystkie publikacje są dostępne na

stronie internetowej, także mamy

też kanał na YouTube'ie.

Stowarzyszenie Otwarte Klatki.

Tak. Tam publikujemy też śledztwa, więc każdy, kto byłby

ciekawy, kto chciałby z tą prawdą się zmierzyć,

może w łatwy sposób

zobaczyć. Te materiały są cały czas dostępne.

Okej. Bogna. Wielkie dzięki za

masę pożytecznych informacji, dziękuję za rozmowę.

Dzięki.