TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (2)
wcale żeśmy się lepiej nie zachowali.
Mianowicie: przyjechali ci rodzice i...
Pamiętam, że był szpital i jakoś tak po drugiej stronie
była kostnica.
I rodzice po prostu przyjechali, żeby pozabierać ciała swoich dzieci.
I myśmy stali. I ktoś dał hasło,
że idą ci rodzice tam. I my szturmem
po prostu, jak... Wiesz, to było naprawdę...
Człowiek się zachowuje jak debil.
Jakieś takie pospolite ruszenie. Inni biegną,
kurwa, to ja też będę biec.
No i ruszyliśmy tam. I pamiętam, że
szli ci rodzice. Wiesz, oni przed chwilą widzieli swoje
dzieci, które nie żyją.
W tej kostnicy, tak?
W tej kostnicy. tak. I oni wychodzili z tej kostnicy.
I my z tymi kamerami, wiesz, z tym wszystkim,
ci ludzie załamani, te matki
blade, wiesz, po prostu ten...
No i mój kolega - pytanie życia.
Ustawił mikrofon:
"Jak się pani teraz czuje?"
Ja w tym momencie, wiesz co,
jakby mi ktoś bejsbolem w łeb, ja mówię:
"Boże, co my robimy?", ja mówię: "co my robimy?".
I ta kobieta, wiesz, z takim jakimś,
wiesz, ona tak na nas spojrzała,
że mi się aż zimno zrobiło.
I ja mówię do operatora: "weź,
out - mówię - idziemy,
idziemy stąd, chodź, nie kręć tego".
Myśmy tego nie puścili.
Ja myślę, że takie sytuacje uczą więcej
niż 5 lat studiów.
Oczywiście, że tak, więc wiesz. Ale mi było
tak z tym źle, wiesz, tak się czułam taka
wewnętrznie, "Boże,
Wojtacha, jak ty mogłaś takie coś zrobić?". Wiesz,
ja wiem, jak wyglądają wizyty
w kostnicy, jak
się idzie zobaczyć swojego
bliskiego, swoją bliską osobę. Ja wiem,
jak to jest. I wiesz, jakby mi wyskoczył jakiś pajac,
wiesz, z kamerą, z pytaniem, jak ja się czuję,
to znaczy ja to bym inaczej zareagowała, to inna sprawa.
Domyślam się.
Ale zachowaliśmy się wtedy strasznie. I to jest,
pomimo tego, że minęło tyle lat, to ja to cały czas pamiętam.
Na wojnie
ty jesteś w swojej roli,
jesteś po to, żeby
obserwować tę rzeczywistość, później
ją opowiadać.
Ale jesteś oczywiście
człowiekiem, który ma emocje,
no i doświadczasz tego
cierpienia ludzkiego, obserwujesz.
Pewnie ludzie,
których spotykasz,
zwracają się do ciebie po pomoc,
proszą o jedzenie,
może o pieniądze.
Też.
Zdarzało ci się wychodzić z roli dziennikarza i próbować zmieniać świat, pomagać?
Oczywiście, że tak, wiesz,
ja się zawsze
wzbraniałam, i moi koledzy tak samo,
przed dawaniem pieniędzy, wiesz? Bo to
jest jednak niekoniecznie,
tak? Natomiast wiesz, no,
nie wyobrażam sobie, żebym nie dała
jedzenia. Myśmy na przykład byli kiedyś
w takiej sytuacji, że mieliśmy
jakieś tam zapasy jedzenia
na wyjazd, ale okazało się, że
tam "lokalsi" - to akurat było
w Strefie Gazy, nie mieli
jedzenia, no i myśmy tak rozdawali
to jedzenie, że potem siedzieliśmy i
tutaj się zastanawialiśmy, co my teraz będziemy jeść.
Czy nam zostanie.
No tam jakieś zupki chińskie nam zostały,
a do powrotu do Izraela był
jeszcze kawałek. Więc tutaj
sobie nie wyobrażam, żeby się, wiesz...
Czyli człowiek się angażuje emocjonalnie?
Oczywiście, że tak.
Nie da się odciąć całkowicie?
Nie, to jest niemożliwe. Wiesz, ja, jak słyszę jakieś takie czasami, wiesz, nie wiem,
takie akademickie dyskusje,
że
to jest może nieprofesjonalne,
że jednak się nie powinno
angażować itd., no to,
wiesz co, to weź kamerę
i jedź tam, tak? Czy mikrofon,
czy aparat fotograficzny,
jedź i bądź
z tymi ludźmi...
I odmów im jedzenia.
I odmów im jedzenia. Gdzie oni ci opowiadają swoje historie,
gdzie oni cię zapraszają często do siebie do domu
jakkolwiek by ten dom nie wyglądał, tak?
Obojętnie, czy to jest lepianka, tak? Czy
to jest dom, czy to są gruzy,
bo czasami jeszcze tak jest.
To jednak trudno jest ci się
nie zaangażować.
Oczywiście, że trzeba uważać, bo
pamiętaj, że na wojnie też jest,
to jest taka bardzo czarna strona
tej ludzkiej natury,
że ludzie zaczynają,
próbują tobą też manipulować.
Nie do końca ci mówią prawdę o
wszystkich rzeczach. Próbują cię wpuścić
w jakiś tam kanał, tak? Więc oczywiście
trzeba tę czujność
operacyjną zachować.
Natomiast
trudno jest czasami nie
ulec temu,
jak ty to mówisz, wyjścia
z roli. Chociaż ja tego nigdy nie traktowałam, wiesz,
tego zawodu jako rolę,
tylko jako,
raz, że przede wszystkim moją pasję ogromną
i takie,
takie coś, że ja
uważam, że powinno
się jeździć, że powinno się robić, że powinno się
pokazywać, że to jest misja.
I ja wiem, że to brzmi
górnolotnie i ktoś może powiedzieć:
"tratatata, misja, kasę żeście robili",
bo to już nie raz usłyszałam, tak?
Oczywiście, że dostawałam pieniądze
za swoją pracę.
No a Zdzisiek, jak gdzieś podłogi kładzie,
to co? Robi to pro publico bono?
Tak, żeby było ładnie? No nie, tak?
Wykonuje jakąś pracę, to się dostaje za to
pieniądze, natomiast
my byliśmy naprawdę bardzo zaangażowani, wiesz,
i gdyby nie... Bo ja zawsze,
wiesz, powtarzam taką rzecz, że
ludzie, obojętnie gdzie
pojedziesz - czy to jest Irak, czy to jest
Strefa Gazy, czy to jest Afganistan, czy to jest
Czad, czy to, obojętnie,
to ludzie czują,
kiedy ty jesteś zaangażowany. I oni są
skłonni się wtedy bardziej przed tobą otworzyć.
Kiedy widzą to zaangażowanie?
Tak, to zaangażowanie. Bo wyczuwają,
że ty przyjechałeś tylko po to, żeby
nakręcić tę wojnę, wracasz
i tak generalnie, to masz ich w dupie.
Temat jak temat.
Temat jak temat. Dzisiaj taki, jutro będzie inny.
Ty pamiętasz dzisiaj, czemu ty w ogóle zostałaś
korespondentką wojenną?
To był przypadek czy marzenie?
Nie, to, wiesz co, raczej takiego zawodu
się nie zaczyna przez przypadek wykonywać, to
się podejmuje taką decyzję...
Może wiesz, nie miał kto jechać, wysłali ciebie.
Nie, nie, to było wprost przeciwnie,
ja robiłam wszystko, żeby pojechać.
To było takie,
wiesz, wręcz, jakieś takie
natarczywe i upierdliwe z mojej strony, bo ja chodziłam
i tych szefów tak za rękaw targałam,
że "ja chcę jechać, ja chcę jechać".
A żeńska płeć ci pomogła czy przeszkadzała?
Na początku przeszkadzała, i to bardzo, bardzo.
Ja ten czas, te początki,
bardzo źle wspominam.
Jako takie,
taką udrękę, która była
związana z tym, że,
wiesz, oczywiście, ja byłam młodą dziennikarką
i zawsze strach
taką młodą, niedoświadczoną osobę wysłać.
Natomiast, wiesz, no, każdy
kiedyś był młodym,
niedoświadczonym dziennikarzem.
Kiedyś trzeba zacząć.
W jakiś sposób to doświadczenie trzeba zdobyć,
no, bynajmniej nie czytając książki na temat
korespondencji wojennej czy wojen w ogóle.
Ale
wracając do płci,
to mi to przeszkadzało, to znaczy
to było takie, wiesz,
"baba", wiesz, "młoda dupa",
"pojedzie, a to zaraz ją zgwałcą,
a to jej łeb obetną", wiesz, to
było jakby takie, wiesz, ja się buntowałam przeciwko
temu, że oni jakby założyli
już od razu, że mi się stanie
krzywda.
i to było po prostu takie irytujące, że
"ale jak?", że "dajcie mi szansę",
tak? Że
ostatecznie, jeżeli coś się stanie, to mnie.
No, oczywiście
będziecie mieć problem, bo będzie trzeba trupa sprowadzić,
no, faktycznie.
No i kwestia odpowiedzialności. A powiedz, a na
samej wojnie, czy płeć
ci częściej pomagała czy przeszkadzała?
Czasami pomagała, bo mitem
jest to, że na przykład w krajach
arabskich ta
płeć, to, że
dziennikarz jest kobietą,
że przeszkadza.
Ja przyznam szczerze, że
zdarzały się sytuacje,
kiedy
na przykład
ktoś tam nie chciał ze mną rozmawiać z uwagi na to
właśnie, że jestem kobietą. Ale częściej
podchodzili z zaciekawieniem.
Że...
dziennikarka,
że biała,
że w spodniach.
Ja, w takie rejony, jak jeździliśmy tam,
bardziej takie radykalne,
to ja zakładałam chustkę na głowę.
Szanuję ich kulturę,
to nie przeszkadzało w żaden sposób.
Że dziennikarka, że z operatorem
mężczyzną, że
ja mu coś każę robić i on to robi.
Wydaje polecenia.
Po prostu ja wydaję polecenia, a on to robi, wiesz, bez szemrania.
Często pytali,
wiesz...
Oczywiście, że
gdybym się dostała w ręce talibów,
to nie byłoby wesoło, tak?
I nie byłoby: "A co tam u ciebie?
Może pogadamy i mi opowiesz, co tam słychać
w Warszawie", tak?
"Kawkę, herbatkę", tak? No oczywiście,
że by tak nie było. Natomiast, mówię,
ja nie odczułam nigdy
w taki drastyczny, zły
sposób tego, że
jestem kobietą. Natomiast
w bazach wojskowych z kolei,
no to ja już miałam w ogóle, mnie chłopaki wszędzie
wysyłali, żebym ja coś załatwiała.
Bo wiesz, generalnie większość jest facetów
w bazie wojskowej, którzy siedzą tam czwarty czy piąty
miesiąc, tak? Nagle
przylatuje młoda dziennikarka.
No to słuchaj...
Nie ma problemu.
Wszystko do załatwienia.
Ale wspomniałaś też o gwałtach, wydawcy
obawiali się takich sytuacji.
Ty doświadczyłaś
zbliżonej sytuacji.
W Gruzji. Możesz o tym opowiedzieć?
Wiesz co, to bardzo
taka, no, niemiła,
nie muszę tego mówić, no mi się nic nie stało.
To było tak, że my byliśmy na tym
osławionym placu Stalina,
bo tam stał wóz
transmisyjny, więc myśmy...
Tam, gdzie te bomby spadały?
Tak, tak, gdzie później te bomby spadły. Pomimo że tam spadły,
to myśmy tam dalej przyjeżdżali, bo tam był wóz
transmisyjny.
Więc pamiętam, że tam
staliśmy obok tego wozu, bo ja byłam między
jednym a drugim live'em, tak?
I...
podjechała
ciężarówka, z której wysiedli
faceci, którzy
mieli twarze na czarno pomalowane,
w czarnych mundurach,
z długą bronią,
z długą, krótką. Było widać, że oni z lasu
wracają. I że to jest Specnaz,
że to nie jest takie, wiesz, regularne wojsko.
No i nas zobaczyli.
I ich jakiś tam
komendant, nie wiem kto,
jak mnie zobaczył,
ja mówię: "ja pierdolę".
No i
"cześć-cześć", że dziennikarze, tutaj
tego, a ja już tak boczkiem,
boczkiem, ja widziałam, oni
jeszcze podpici, wiesz, no to...
niekoniecznie chciało mi się z nimi gadać.
No i pamiętam, że
ten gość mnie chwycił
jakoś tak wpół,
bardzo silny,
i jakoś tak się tutaj
wtulił we mnie, pocałował mnie
i mówi: "jak ja dawno
nie czułem zapachu kobiety", wiesz?
I ja pamiętam, poczułam, mówię: "Boże", ale wiesz,
aż mi się nogi zaczęły trząść, ja się tak zaczęłam, wiesz,
bać, pomimo że przecież, wiesz,
byli moi koledzy. No ale co zrobisz, jak tu
masz dwudziestu pięciu facetów
z bronią, wiesz, no to
jakby mnie chcieli zabrać, to by mnie zabrali, zrobiliby ze mną
co by chcieli.
No i pamiętam, że ja go kopnęłam, odepchnęłam i
on do mnie, pamiętam, mówi: "co, nie chcesz
komandosa, nie podobam ci się?".
Ja pamiętam, że pobiegłam do samochodu
i myśmy tam w samochodzie zawsze wódkę
mieli
z tyłu. No i
pamiętam, że tą flaszkę otworzyłam
i z gwinta. Bo on mnie jeszcze w usta
pocałował. Smród, wiesz, taki
spocony facet, wiesz, po
iluś tam dniach, jak on leżał w tym lesie,
wiesz, no masakra.
I pamiętam, że tą wódę
z gwinciora zaczęłam pić, no i
Lewan mnie przyczaił, który był takim moim...
Twój kierowca.
Mój kierowca, tak, był takim moim aniołem stróżem. No i wiesz,
do mnie: "co się stało?". Ja mu mówię,
że tamten kurwa gość...
Jak Lewan do niego podleciał i go zaczął
napierdzielać, ja mówię "Boże",
tu Specnaz,
wiesz, Lewan. No ja tam
mówię: "Lewan, dobra, zostaw, wiesz, tam nie tego",
no i skończyło się tak, że
panowie mi podarowali ze Specnazu kamizelkę
kuloodporną i hełm.
Kamizelki już nie mam, ponieważ ta kamizelka
to była taka na nich bardziej szyta,
ona mi sięgała dotąd.
Nie mojego rozmiaru zdecydowanie.
A hełm mam do dzisiaj,
specnazowski, tak,
w prezencie.
Czyli szczęśliwie skończyło się...
Wszystko się skończyło dobrze, tak, ale wiesz, sytuacja już nawet na tym poziomie takiego
w zasadzie, no, incydentu,
można to nazwać, już była taka,
wiesz, straszna, i ja pamiętam, że
jak wróciliśmy do hotelu, to ja od razu pod
prysznic, bo ja czułam zapach tego człowieka, wiesz,
to było takie...
Taką szczególną sytuacją,
myślę sobie,
być może, z całą pewnością,
była ta, kiedy twój samochód został
ostrzelany, kiedy jechaliście
do Osetii. Zgadza się?
Mhm.
No właśnie. Jedziesz samochodem i
strzelają, czyli scena...
Norma.
...jaką być może znamy z wielu filmów, ale ty to przeżyłaś.
Mhm.
Co się dzieje z człowiekiem w takiej sytuacji?
Wiesz co, mi jest bardzo trudno powiedzieć,
co się wtedy czuje i co się myśli, bo to jest...
to się dzieje nagle,
no bo przecież nikt ci wcześniej nie
mówi, że będziesz pod ostrzałem.
Bardzo dużo w takich sytuacjach zależy od kierowcy.
Bo jeżeli
kierowca spanikuje
i wiesz, nie wiem,
puści kierownicę i ten,
prawda jest taka, że po prostu trzeba
wiać.
Jak najszybciej.
Wiesz, no to jest huk.
Lecą szyby.
Później czujesz.
Mhm.
Że się nogi trzęsły, pamiętam.