PRAWDA
– Jak mogłeś! Jak mogłeś! – Ciosy pięści spadały na jego głowę, twarz i ramiona.
Stał nieruchomo. Kinga waliła na oślep, wyjąc tak, że Michał był przerażony. W duchu modlił się, żeby wybaczyła, i po raz kolejny analizował wydarzenia ostatnich tygodni. A zwłaszcza to, co miało miejsce w ciągu dnia w szkole.
* * *
– Unikasz mnie – powiedziała, stając w drzwiach klasy.
Akurat trwała duża przerwa i większość osób poszła na obiad. W pełnej map, globusów i atlasów sali do geografii zostali tylko Michał, Kamila, Wojtek i jeszcze kilka osób zajętych powtarzaniem materiału. Zaraz po przerwie miała być klasówka.
– To nie tak – odparł. – Napisałem ci zresztą.
– Masz na myśli ten esemes wtedy? – spytała, patrząc z politowaniem.
– A co? – Michał nie chciał patrzeć Klaudii w oczy.
– Nic – odparła, wzruszając ramionami. – Ale nie jesteś w porządku.
– Tak… – Michał pokiwał smętnie głową, wolno cedząc słowa. – Tylko w stosunku do kogo? – Odwrócił głowę i spojrzał w okno, za którym widać było boisko z grającymi w piłkę pierwszoklasistami.
– No wiesz… – Klaudia zrobiła krok w jego kierunku. – Przyszedłeś wtedy do mnie…
– Nie wypieram się, ale…
– Dziwne byłoby, gdybyś się wypierał. Szkoda tylko, że uznałeś, że można potem przejść nad wszystkim do porządku dziennego.
– O co ci chodzi? Nie powiedziałaś mi kiedyś, że kot, który siedzi koło jednej dziury, zdechnie z głodu? Twoje słowa, o ile się nie mylę.
– Tak, ale… – zaczęła Klaudia i gwałtownie urwała.
Zapadła cisza. Słychać było tylko szmer rozmów tych, którzy przygotowywali się do klasówki.
– Myślałam, że jesteś inny.
– Inny niż kto?
– Niż mój ojciec – odparła Klaudia.
– Na pewno jestem inny.
– Nie. Tak jak i on, tak i ty jesteś tylko zwykłym dzieciorobem.
– Nie powiesz mi, że jesteś w ciąży – zaniepokoił się Michał. – Przecież wtedy…
– Spoko. W ciąży nie, ale chodzi mi o fakt, że wtedy…
– Napisałem ci, że to była pomyłka – przerwał Michał.
– Pomyłka… – Głos Klaudii zmatowiał. – Napisałeś to… fakt… gówniane zdanie…
– Przepraszam. – Michał po raz pierwszy w trakcie tej rozmowy odwrócił się w jej stronę i spojrzał jej w oczy. – Wiem, że sprawiło ci to przykrość, ale… taka jest prawda. Musisz ją zaakceptować.
– Prawda? – spytała Klaudia kpiąco. – A ta twoja niunia zna tę prawdę?
– Zna – odparł Michał i znów odwrócił głowę. Poczuł, że płoną mu policzki. Od kilku miesięcy nie zamienił z Kingą nawet słowa na temat Klaudii, więc tym bardziej nie powiedział jej o tym, co stało się w sumie nie tak dawno.
– I co?
– Nic. – Wzruszył ramionami. – A co byś chciała?
– Nic. – Tym razem ramionami wzruszyła Klaudia. – Tylko tak myślę, że albo bardzo cię kocha, albo jest głupia. A może jedno i drugie? Gdybym dowiedziała się, że mój chłopak z inną… – urwała, wyczuwając na sobie czyjeś spojrzenie. Obok stała Kamila. – Co się gapisz? – Klaudia była wyraźnie wściekła.
– Nic. Trudno nie patrzeć, jak się słyszy wrzaski.
– Nie wrzeszczę.
– Wrzeszczysz – stwierdziła spokojnie Kamila.
– Nawet jeżeli, to nie twój zasrany interes.
– Jak dotyczy moich przyjaciół, to mój – odparła Kamila.
– Przyjaciół?! – prychnęła Klaudia. – Nie wiedziałam, że to bydlę ma przyjaciół – rzuciła przez ramię i wyszła z klasy. Była już za drzwiami, gdy Michała dobiegł jej głos: – A tę twoją niunię osobiście spytam, czy wie, co zrobiłeś!
– O co chodzi? – spytała Kamila, ale Michał tylko westchnął. Nigdy nie był skory do zwierzeń, a już na pewno nie w takich sprawach. – Nie chcesz mi powiedzieć? – ciągnęła.
– Nie tobie, tylko w ogóle – odparł Michał. – A czuję, że będę musiał. Dlaczego dziewczyny, gdy ktoś ich nie chce, to robią strasznie głupie rzeczy?
– Masz na myśli tę… – Kamila wykonała ruch ręką, bo usilnie starała się znaleźć określenie, które pasowałoby do Klaudii. – Kurewkę? – spytała, gdy po chwili znalazła słowo, którego szukała.
– Czemu tak o niej mówisz?
– I tak łagodnie – odparła Kamila. – Posłuchaj innych.
– Nie chcę.
– Szkoda. Czasem warto.
– A co mówią?
– Że każdy ją może mieć… Michał! Co ty?! – zawołała Kamila, widząc, że Michał czerwieni się i patrzy w ziemię. – Nie mów, że i ty z nią.
Michał milczał.
– O Boże! – Kamila aż jęknęła, widząc jego minę. – Więc i ty… A Kinga? Wie o tym?
– Daj spokój!
– Michał! Ty zwariowałeś chyba!
– Daj spokój!
– głos Michała brzmiał ostrzej niż poprzednio.
– Daję… – Kamila podniosła ręce w geście poddania. – Nie wtrącam się, tylko… ta kretynka nie da ci spokoju. Zrujnuje ci życie z Kingą. Miej to na uwadze.
Michał chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie odezwał się dzwonek.
* * *
Skąd wiesz, że ona mi zrujnuje życie? Michał − Kamila znalazła w swojej skrzynce takiego maila. Kłuł ją w oczy. Co odpowiedzieć? Przecież tak naprawdę tylko domyślała się, co zaszło między nim a Klaudią. Musiało to być coś poważnego, choć najwyraźniej jednorazowego. Przynajmniej ze strony Michała.
„Co za głupek” – pomyślała, po raz kolejny zastanawiając się, dlaczego Michał nie wyciągnął żadnych wniosków z tamtego pobicia. Przecież cała szkoła trąbiła, że to zemsta Klaudii. I co mu odpisać? W starym notesie odnalazła numer stacjonarny. Zadzwoniła.
– Halo – usłyszała metaliczny głos, którego brzmienie ją przeraziło. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to musiała być mama Michała.
– Dzień dobry, mówi Kamila, czy zastałam…
– Halo? – tym razem po drugiej stronie odezwał się Michał.
Najwyraźniej mama błyskawicznie oddała mu słuchawkę.
– Nie chce mi się pisać – wyjaśniła. – Wyjdziesz? Muszę wyprowadzić psa, więc…
– Będę za dziesięć minut pod twoją klatką – przerwał jej Michał i odłożył słuchawkę.
Nie minęło nawet pięć, gdy przez okno zobaczyła, jak biegnie w stronę jej bloku. Zeszła po schodach. Płatek plątał się u jej nóg, podskakując z radości.
– No? – wydyszał Michał, kiedy otworzyła drzwi klatki, i spojrzał na nią wyczekująco.
– Chodźmy do Skaryszaka – zaproponowała. – Po drodze ci opowiem.
– Lepiej na działki – odparł Michał, który od czasu pobicia nie bywał w parku.
– Okej – zgodziła się Kamila i pociągnąwszy za sobą Płatka, zaczęła mówić: – Słyszałam kiedyś, jak Ewelina mówiła, że… ale ty to pewnie wiesz… że za tymi twoimi pobiciami to stoi Klaudia.
– Jakimi pobiciami?
– Tymi wtedy.
Michał odwrócił głowę. Na ten temat nie chciał rozmawiać. Z nikim.
– To nie ma znaczenia – mruknął.
– Może i nie ma, ale… – Kamila zawiesiła głos.
– Ale co?
– Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
– Nie będę nic obiecywał. Ja od ciebie takiej obietnicy nie żądam, bo uważam, że to oczywiste, że o tej rozmowie nie wie nikt poza tobą. Wojtek też nie – podkreślił. Skinęła głową. – I Małgosia też nie.
– Luz – rzuciła Kamila trochę rozczarowana, bo chętnie przekazałaby Małgosi sensację o Michale i Klaudii. Zresztą prawie już jej wysyłała esemesa, ale przerwała jej babcia, pytając, czy chce chłodnik.
– To mów! – naglił Michał.
– No… Ewelina… wiesz która… mówiła, ale błagam cię, bo ja… podsłuchiwałam. – Kamila za nic w świecie nie przyznałaby się przed nikim, że po akcji z bransoletkami zaczęła Ewelinę śledzić, a nawet podsłuchiwać w toalecie jej rozmowy. Bo co z tego, że Ewelina wtedy przyszła przeprosić? Zadra pozostała. I usunąć ją mogło tylko coś, co skompromitowałoby Ewelinę. A w toalecie można było dowiedzieć się wielu rzeczy. Czasem naprawdę dziwnych, niestety żadna z nich nie nadawała się do ośmieszenia Eweliny.
– No mów! – ponaglił Michał.
– Ewelina opowiadała, że w szkole jest taka laska, która owija sobie facetów dookoła palca. Przebiera w nich jak w ulęgałkach, a jak któryś jej nie chce, to niszczy. Jak ktoś się w niej kocha, to też niszczy.
– I to ma być Klaudia?
– Nie przerywaj! Imię padło. Klaudia.
Ewelina powiedziała, że to laska z pierwszej klasy, która nie ma żadnych zahamowań. Ponoć matka założyła jej spiralę, by w ciążę nie zaszła. Było to po tym, jak zastała ją w łóżku ze swoim facetem. A to podobno miało miejsce w trzeciej gimnazjalnej! Masz pojęcie? Ona zrobiła to ponoć po to, by pokazać matce, że każdy facet to świnia. – Oczy Michała zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Ale Kamila ciągnęła: – Kojarzysz takiego drobnego kolesia z maturalnej? Kochał się w niej… Ty nawet nie wiesz, co z nim zrobiła. Ewelina mówiła, że Klaudia wrobiła go w jakąś kradzież w sklepie. Gdzieś z nim poszła i podrzuciła mu coś do kieszeni, i na niego było. A jak się wypierał i chciał, żeby się do wszystkiego przyznała, to nasłała na niego kolesi, by go pobili. Tego dryblasa, co był wtedy na sylwestrze u Wojtka, pamiętasz? – Michał milczał. Kogo jak kogo, ale tego bydlaka nie zapomni nigdy. – W każdym razie dryblas go pobił i jeszcze jakichś zbirów nasłał – ciągnęła Kamila. – A ostatnio znalazła sobie jakąś inną ofiarę. W biologicznej jest taki Rafał, kojarzysz? Już chodzi na jej pasku.
– Wiesz co… brazylijski serial mi opowiadasz. – Michał stanął na środku alejki biegnącej wzdłuż kanałku przecinającego na pół działkowy teren.
– Mogę nie mówić – burknęła Kamila.
– Przepraszam – szepnął.
– Luz – odparła Kamila. – W sumie mam u ciebie dług za tamto z bransoletkami. Byłeś wtedy jedyną osobą w klasie, która nie myślała, że jestem naciągaczką.
– Uważasz, że powinienem powiedzieć Kindze?
– Jak ty jej nie powiesz, to ona to zrobi. A może już u niej była? Wcale bym się nie zdziwiła.
– To ja lecę – rzucił Michał.
– Do Kingi?
– Yhm – mruknął i puścił się biegiem w kierunku Międzynarodowej.
* * *
– Kinga… – zaczął, chodząc nerwowo po jej pokoju.
– Siądź – powiedziała, zbierając zeszyty ze stolika.
– Nie mogę. Zrobiłem coś bardzo złego.
– Co?
– Kocham cię – powiedział i odwrócił wzrok od okna. – Wierzysz mi?
– Czemu raptem mi to mówisz…?
– Bo… to było wtedy, gdy wybiegłem od ciebie, co dzwonili ze szpitala, że mój ojciec… A ty tak jakbyś nie chciała mnie zrozumieć. Upiłem się. Byłem u Klaudii i… ale to nie miało dla mnie znaczenia. Zaraz potem żałowałem… Rozumiesz?
– Jak mogłeś?! – krzyknęła Kinga i z całej siły uderzyła go w twarz.
Nie zareagował. Ciosy spadały jeden po drugim. Na twarz, ramiona, głowę.
– Jak mogłeś?! Jak mogłeś?! – wrzeszczała Kinga tak głośno, że aż otworzyły się drzwi pokoju i stanął w nich Kuba.
– Nie jesteś sama w tym mieszkaniu… – zaczął, ale ujrzawszy wyraz twarzy siostry, wycofał się do siebie.
– Chciałem ci powiedzieć prawdę. Ja wiem, Kinguś, ja codziennie płacę za to najwyższą karę, bo myślę o tym, że zachowałem się gorzej niż mój ojciec. To jest dla mnie tak okropne, że…
– Ty bydlaku! Ty! – Kinga nie przestawała tłuc Michała, aż schwycił ją za przeguby dłoni. Chciał pocałować w usta, ale zmienił zamiar. Ukląkł i przycisnął obie jej dłonie do ust obolałych od zadanych przez jej pięści ciosów. Chciała je wyrwać, ale nie pozwolił.
– Wybaczysz?
– Nie wiem – odparła cicho, a łzy wielkie jak groch spływały jej po policzkach.
– Chciałem, byś znała prawdę. Nie mógłbym dalej żyć w kłamstwie – szepnął i jeszcze mocniej schwyciwszy jej dłonie, przyłożył je do czoła. Jakby w ten sposób chciał odsunąć od siebie myśli, że gdyby nie strach przed szantażem Klaudii, nigdy by się Kindze nie przyznał do tego, co stało się wtedy, gdy umarł ten człowiek.