×

Utilizziamo i cookies per contribuire a migliorare LingQ. Visitando il sito, acconsenti alla nostra politica dei cookie.

image

Wyspa skarbów - Robert Louis Stevenson, XXVIII. W obozie nieprzyjacielskim

XXVIII. W obozie nieprzyjacielskim

Część szósta. Kapitan Silver

XXVIII. W obozie nieprzyjacielskim

Czerwony blask gorejącej głowni oświecając wnętrze twierdzy pozwolił mi osądzić, że sprawdziły się najgorsze moje przypuszczenia. Piraci zawładnęli domem i zapasami; stała tu jak poprzednio beczka koniaku, gdzie indziej zaś wędlina i chleb, co zaś dziesięciokrotnie powiększało moje przerażenie, nie było ani śladu jakiegokolwiek jeńca. Mogłem jedynie przypuszczać, że wszyscy zginęli, a serce gorzko mi wyrzucało, że mnie tu nie było, by zginąć wraz z nimi.

Było tam wszystkiego sześciu rozbójników, bo poza tym ani jeden z nich nie pozostał już przy życiu. Pięciu z nich stało na nogach, a byli czerwoni i opuchnięci, znienacka wybici z pierwszego, pijackiego snu. Szósty uniósł się tylko na łokciach: był trupioblady, a nasiąkła krwią opaska dokoła jego głowy świadczyła, że niedawno został raniony, a znacznie później go opatrzono. Przypomniałem sobie człowieka, który otrzymał postrzał podczas wielkiego starcia i zbiegł pomiędzy drzewa; nie wątpiłem, że to ten sam.

Papuga usiadła na ramieniu Długiego Johna czyszcząc sobie pióra. Sam jej właściciel, jak odniosłem wrażenie, wydawał się nieco bledszy i poważniejszy niż zazwyczaj go widywałem. Odziany był jeszcze w piękny garnitur z grubego sukna, w którym sprawował swe poselstwo, ale to jego ubranie wyglądało teraz znacznie gorzej, powalane gliną i porozdzierane na cierniach leśnych.

— Ho! ho! — odezwał się — to Jim Hawkins! Niech mnie piorun spali! Złapał się ptaszek, zdaje się, hę? No, chodź, pogawędzimy sobie po przyjacielsku.

To rzekłszy usiadł okrakiem na beczce wódki i począł nabijać fajkę.

— Pozwól no tu łuczywo, Dicku — przemówił, a gdy miał już dość światła, dodał:

— Wystarczy, chłopcze, zatknij tę szczapę w stos drzewa, a wy, mości panowie, usiądźcie! — nie macie potrzeby stać przed panem Hawkinsem; on wam to daruje, bądźcie tego pewni. A więc, Jimie — tu wyjął z ust fajkę — jesteś tu! Sprawiłeś nader miłą niespodziankę biednemu staremu Johnowi. Poznałem, że jesteś sprytny, już wtedy, gdy pierwszy raz spojrzałem na ciebie, ale to, co tu widzę, przechodzi wszelkie moje oczekiwania.

Na wszystko to, jak łatwo się domyślić, nie dawałem żadnej odpowiedzi. Oni ustawili mnie plecami do ściany i stałem tak, patrząc Silverowi w twarz z wielką na oko odwagą, lecz z czarną rozpaczą w sercu.

Silver z wielką powagą pociągnął kilkakroć z fajki, a potem mówił znowu:

— Widzisz, Jimie, ponieważ jesteś tu, dam ci jedną radę: zawsze cię lubiłem, tak jest, lubiłem jako dzielnego chłopca i jako mój własny obraz z czasów, gdy byłem sam młody i piękny. Zawsze chciałem, żebyś się do nas przyłączył, wziął swoją część i umarł jako wielki pan… a teraz, mój ptasiu, będziesz musiał. Kapitan Smollet jest doskonałym marynarzem, jak o tym przekonywałem się z każdym dniem, ale ma twardą rękę i lubi karność. „Obowiązek to obowiązek” — powiada — i ma słuszność. Teraz ty uciekłeś od kapitana. Sam doktor ma z tobą na pieńku; powiadał: „Niewdzięczny nicpoń”, kiedy wspominał ciebie. Krótko mówiąc, cała historia tak się mniej więcej przedstawia: nie możesz już wracać tam, gdzie byś chciał, bo oni ciebie nie chcą. Zanim więc wyruszysz z trzecią drużyną okrętową na własną już rękę, a może sam jeden, musisz najpierw zawrzeć sojusz z kapitanem Silverem.

Jak dotąd, wszystko przedstawiało się dobrze. Zatern moi druhowie żyli, a choć częściowo wierzyłem w prawdziwość zapewnień Silvera, że grupa z kajuty była na mnie rozjątrzona za oddalenie się, jednakże to, co usłyszałem, raczej mnie pocieszyło, niż przygnębiło.

— Nie wspomnę ci już o tym, że jesteś w naszych rękach — mówił dalej Silver — chociaż mamy cię w garści, możesz być tego pewny! Będę starał się przemówić ci do rozumu; nigdy nie widziałem, żeby coś dobrego wyszło z pogróżek. Jeżeli ci się podoba służba u nas, to dobrze, przystań do mnie! A jeżeli nie, to masz, Jimie, prawo szczerze odmówić. Z całą chęcią cię słucham, kamracie. Niech mnie piorun trzaśnie, jeżeli kiedy jakikolwiek żeglarz był bardziej uprzejmy ode mnie!

— Czy mam odpowiedzieć na to wszystko! — zapytałem bardzo drżącym głosem. Mimo całego szyderstwa jego gadaniny czułem grozę śmierci, która wisiała nade mną, i policzki mi gorzały, a serce biło boleśnie w piersiach.

— Chłopcze — odparł Silver — nikt cię nie nagli. Zastanów się. Nikt z nas nie pogania cię, żebyś się śpieszył, przyjacielu. Czas płynie tak miło w twoim towarzystwie, sam widzisz.

— Dobrze — odpowiedziałem nabierając nieco śmiałości. — Jeżeli mam wybierać, oświadczam, że mam prawo przekonać się, co i jak się to stało, skądeście wy tu się wzięli i gdzie są moi przyjaciele.

— Co i jak się stało? — powtórzył jeden ze zbójców mruknąwszy coś pod nosem. — Ależ on się ucieszy, kiedy się o tym dowie!

— Może będziesz trzymał język za zębami, póki do ciebie nie gadają, mój przyjacielu! — krzyknął Silver opryskliwie na niego, następnie zaś tonem uprzejmym jak przedtem odpowiedział mi:

— Wczoraj rano, panie Hawkins, w porze psiej warugi przybył do nas doktor Livesey z białą chorągwią i prawi: „Kapitanie Silver, jesteście zdradzeni. Okręt odpłynął”. Otóż my akurat wtedy wzięliśmy się do kieliszka i przepijając do siebie śpiewaliśmy sobie. Nie przeczę, że tak było. Dość, że nikt z nas nie miał się na baczności. W pewnej chwili patrzymy, aż tu, do pioruna! stary okręt gdzieś odpłynął. Nigdy w życiu nie widziałem podobnego zbaranienia pomiędzy żeglarską gromadą, a powiadam ci, że sam najgorzej zbaraniałem. „Dobrze — mówi doktor — zawrzyjmy układ”. Zawarłem więc z nimi układ i oto my teraz jesteśmy tutaj panami placu. Zapasy, wódka, warownia, opał, który mieliście dowcip narąbać, słowem cały — że tak powiem — rozkoszny statek od najwyższych wiązań aż po kil do nas teraz należy. Oni zaś gdzieś drapnęli i sam nie wiem, gdzie teraz przebywają.

Pociągnął znów spokojnie z fajki.

— A żebyś sobie nie myślał — ciągnął dalej — że o tobie była umowa w układzie, to powiem ci, jakie były ostatnie słowa: „Ilu was mam przepuścić? — zapytałem. — „Czterech — odpowiedział doktor — czterech, z których jeden raniony. Co zaś się tyczy tego chłopca, to nie wiem, gdzie on się podziewa, więc do diabła z nim (tak powiedział). Nie troszczę się o niego. Już nam obrzydł”. Takie były jego słowa.

— Czy to wszystko?

— Tak, to wszystko, co miałeś usłyszeć, mój synku — odrzekł Silver.

— A teraz, czy mam wybierać?

— A teraz masz wybierać, a jakże! — oświadczył Silver.

— Dobrze — odrzekłem — nie jestem tak głupi, żebym nie wiedział dobrze, czego się mogę spodziewać. Niech się stanie, co się stać może najgorszego, mało mnie to wzrusza. Zbyt wiele razy oglądałem śmierć, odkąd poznałem się z tobą. Mam ci jednak kilka rzeczy do powiedzenia (w tej chwili byłem bardzo podniecony), przede wszystkim zaś to: wpadłeś teraz w ciężkie opały, straciłeś okręt, skarb i ludzi, całe twoje przedsięwzięcie poszło na marne. Może chcesz wiedzieć, kto tego wszystkiego dokonał? Odpowiem ci — to ja! Ja to byłem w beczce od jabłek tej nocy, kiedyśmy ujrzeli ląd, i słyszałem ciebie, Johnie, i ciebie, Dicku Johnsonie, i Handsa, który teraz leży na dnie morza, a zanim przeszła godzina, zameldowałem każde słowo, któreście mówili. Ja to również odciąłem cumę szonera i ja pozabijałem ludzi, których zostawiliście na pokładzie, i ja zaprowadziłem okręt tam, gdzie ani ty, ani żaden z was już go nigdy nie zobaczy. Mogę śmiać się z was, bo od początku byłem w tej sprawie górą i nie boję się was więcej niż muchy. Zabij mnie, Johnie Silverze, albo oszczędź, jak ci się podoba. Ale powiem ci jedną rzecz, nie więcej: jeżeli mnie oszczędzicie, wtedy to, co przeszło, będzie wam zapomniane, a kiedy zaniechacie rozbojów, wtedy, kamraci, ocalę kogo będę mógł spośród was! Do was należy wybór. Zabijajcie bliźnich i samym sobie wyrządzajcie szkodę albo też oszczędźcie mnie, a pozyskacie świadka, który ocali was od szubienicy!

Przerwałem, gdyż powiadam wam, zabrakło mi tchu w piersi. Ku memu zdziwieniu, żaden z nich się nie poruszył, lecz siedzieli wlepiwszy we mnie oczy jak trzoda owiec. A gdy jeszcze się tak gapili, podjąłem znów:

— A teraz, panie Silver, ponieważ uważam cię za najlepszego człowieka w tej oto gromadzie, więc jeżeli moja sprawa przyjmie najgorszy obrót, będę cię prosił, żebyś był łaskaw powiadomić doktora.

— Będę o tym pamiętał — rzekł Silver z tak dziwnym odcieniem głosu, że jak mi życie miłe, nie mogłem rozstrzygnąć, czy śmiał się z mej prośby, czy też był życzliwie nastrojony moją odwagą.

— Jedno mam jeszcze do dodania — zawołał stary marynarz o mahoniowej twarzy, nazwiskiem Morgan, którego widziałem niegdyś w karczmie Długiego Johna koło bulwarów w Bristolu. — To on poznał Czarnego Psa.

— Dobrze, słuchaj jeszcze — dodał kucharz okrętowy. — Ja ci powiem jeszcze coś innego, do pioruna! To jest ten sam chłopak, który wycyganił mapę od Billa Bonesa. Słowem, rozbiliśmy się na Jimie Hawkinsie, i to we wszystkim.

— Więc niech ginie! — rzekł Morgan zakląwszy i wyciągając nóż podskoczył raźnie, jakby miał dwadzieścia lat.

— Wara! — krzyknął Silver. — Kimże ty jesteś, Tomie Morganie? Może sądzisz, że ty jesteś tu kapitanem, co? Nauczę cię moresu, do kroćset! Spróbuj okazać się nieposłuszny, a pójdziesz tam, gdzie już wielu tęgich ludzi poszło przed tobą, od pierwszego do ostatniego, w ciągu tych trzydziestu lat. Jedni skończyli na rejach, inni zrzuceni za burtę do morza, a wszyscy poszli rybom na żer! Jeszcze nie było takiego człowieka, który by śmiał skakać mi do oczu i dobrze na tym wyszedł, możesz być tego pewny, Tomie Morganie!

Morgan stanął jak wryty, lecz wśród innych wszczęło się głuche szemranie.

— Tom ma słuszność — rzekł jeden.

— Już dość długo gnębił mnie jeden tyran — dodał drugi. — Niech mnie powieszą, jeżeli ty masz mnie jeszcze gnębić, Johnie Silverze.

— Czy który z was, mości panowie, życzy sobie mieć ze mną do czynienia? — ryknął Silver wychylając się daleko w przód ze swej beczki i trzymając w prawej ręce jeszcze żarzącą się fajkę. — Powiedzcie wyraźnie, o co wam idzie, nie jesteście chyba niemi, jak sądzę. Ten, który czegoś żąda, dostanie, co mu się należy. Tyle lat żyję na świecie, a jakaś tam kufa rumu będzie mi pod koniec życia stawać okoniem? Znacie na to sposób; jesteście przecie, jak się wam wydaje, „panami szczęścia”. Dobrze; jestem gotów! Kto się ośmiela, niech weźmie kordelas do ręki, a zobaczę kolor jego gnatów i bebechów, zanim ta fajka będzie próżna.

Nikt się nie ruszał, nikt nie odpowiadał.

— Tacy to jesteście? — mówił znów Silver wkładając fajkę do ust. — Oho! aż miło na was patrzeć, no, no! Do walki żaden z was się nie pali. Ale może rozumiecie angielszczyznę króla Jerzego? Jestem waszym kapitanem z wyboru. Jestem waszym kapitanem, gdyż na wiele mil morskich wokoło jestem najlepszym marynarzem. Nie chcecie walczyć, jak przystało na „panów szczęścia”, więc do pioruna, macie słuchać, a jakże! Ten chłopak niezmiernie przypadł mi do serca. Nigdy nie widziałem lepszego chłopca nad niego! Jest on bardziej mężczyzną aniżeli dwóch takich jak wy, szczury przebrzydłe! A to wam jeszcze powiadam: niech no ujrzę, że ktoś z was tknie go choć palcem! Tyle wam powiadam, a jakże!…

Nastąpiła długa chwila ciszy. Stałem przy ścianie wyprostowany jak struna. Serce biło we mnie jak młot kowalski, lecz w głębi mej duszy świtać począł promyk nadziei. Silver oparł się o ścianę, założywszy ręce i trzymając fajkę w kącie ust, tak spokojnie, jak gdyby znajdował się w kościele, lecz oko jego błądziło wciąż, ukradkiem spoglądając z ukosa na niesfornych towarzyszy. Oni ze swej strony coraz bardziej skupiali się w najdalszym kącie warowni, a cichy szept ich rozmowy rozbrzmiewał nieprzerwanie w mym uchu jak szmer potoku. Jeden po drugim podnosił oczy, a czerwony blask głowni padał przelotnie na ich nerwowe twarze; spoglądali jednak nie na mnie, lecz na Silvera.

— Zdaje mi się, że macie dużo do powiedzenia — zauważył Silver, splunąwszy daleko przed siebie. — Wyśpiewajcie wszystko, niech no usłyszę, albo dajcie sobie spokój.

— Przepraszam, mości panie — odparł jeden z nich. — Zanadto samowolnie sobie poczynasz w stosunku do naszych spraw; może będziesz łaskaw być ostrożniejszy na przyszłość. Ci oto ludzie są niezadowoleni; ci oto ludzie nie pozwolą, ażeby im w kaszę dmuchać; ci oto ludzie mają prawa na równi z innymi załogami, powiem ci otwarcie, a według naszych własnych praw, jak sądzę, możemy z sobą porozmawiać. Przepraszam cię, panie (uznając cię na razie za kapitana), lecz domagam się swego prawa i wychodzę na naradę.

I złożywszy przesadny ukłon marynarski ów drab, rosły mężczyzna lat trzydziestu pięciu, o chorowitym wyglądzie i żółtawych oczach, ruszył spokojnie do drzwi i zniknął poza domem. Reszta poszła kolejno za jego przykładem, a każdy przechodząc oddawał ukłon i mówił coś na swoje usprawiedliwienie.

— Według prawa — rzekł jeden.

— Narada kasztelu! — oznajmił Morgan.

I tak bez żadnych uwag wymaszerowali wszyscy jeden za drugim, zostawiając Silvera i mnie samych przy łuczywie.

Kucharz wyjął naraz fajkę z ust.

— Popatrz no, Jimie Hawkinsie — odezwał się spokojnie, ledwo dosłyszalnym szeptem — byłeś już o pół piędzi od śmierci i co gorsza od tortur. Oni mają zamiar mnie obalić, lecz zakarbuj sobie w pamięci, ja będę stał przy tobie, cokolwiek nas spotka! Nie miałem takiego zamiaru, nie… aż dopiero, kiedy ty przemówiłeś. Byłem prawie zrozpaczony, że straciłem tak wiele i że zostałem zmuszony do układów. Ale widzę, że z ciebie zuch nie lada! Powiedziałem sobie: Johnie, stań przy Hawkinsie, a Hawkins stanie przy tobie! Ty jesteś, Johnie, ostatnią jego kartą, a on twoją, do jasnego pioruna! Wet za wet, powiadam sobie. Ocalisz swego świadka, a on ocali twoją szyję!

Zacząłem jak przez mgłę domyślać się, o co chodzi.

— Myślisz, że wszystko stracone? — zagadnąłem.

— Tak, u licha, tak myślę! — odpowiedział. — Okręt stracony, to i szyja stracona. Taki jest sens wszystkiego. Kiedy spojrzałem na zatokę, Jimie Hawkinsie, i nie zobaczyłem statku, to choć jestem wytrzymały, jednak upadłem na duchu. Co się zaś tyczy tej zgrai i jej narad, wierzaj mi, że są to sami głupcy i tchórze. Uratuję ci życie, o ile stanie się wszystko, co w mej mocy. Lecz pamiętaj, Jimie, że płacić trzeba pięknym za nadobne! Ty musisz uratować Długiego Johna od szubienicy.

Byłem oszołomiony; tak beznadziejne wydawało się to, o co prosił — on, stary korsarz, a do tego herszt bandy!

— Uczynię, co będzie w mej mocy! — odpowiedziałem.

— To mi układ! — krzyknął Długi John. — Mówisz śmiało i… do pioruna, mam szczęście!

Pokusztykał do żagwi zatkniętej w stos drzewa i zapalił znów fajkę.

— Chciej mnie zrozumieć, Jimie — odezwał się powracając. — Mam ja głowę na karku… tak, mam. Jestem teraz po stronie dziedzica. Wiem, że ukryłeś okręt gdzieś w bezpiecznym miejscu. Jak tego dokazałeś, nie wiem, ale wiem, że okręt jest bezpieczny. Jestem pewny, że Hands i O'Brien okazali się skończonymi głupcami. Nigdy nie miałem wielkiego mniemania o żadnym z nich. Teraz uważaj. Nie będę o nic pytał ani nie pozwolę innym pytać. Wiem, gdzie się ta gra kończy, tak, wiem i znam chłopca, który jest wielkim chwatem. Tym chłopcem jesteś ty! Ty i ja możemy razem zdziałać mnóstwo dobrego!

Utoczył nieco koniaku z beczki do cynowego kubka.

— Nie skosztujesz, druhu? — zapytał, a gdy odmówiłem, rzekł:

— Dobrze, a więc wypiję sam, Jimie. Potrzebuję pomocnika, gdyż mam kłopot nie lada. A skoro mowa o kłopocie, powiedz mi, Jimie, czemu ten doktor dał mi mapę?

Na twarzy mojej odbiło się tak szczere zdumienie, że Silver widział daremność dalszych pytań.

— No tak… w każdym razie to zrobił — rzekł. — Ale niewątpliwie coś się w tym kryje, Jimie, coś w tym się kryje złego czy dobrego.

I łyknął znów gorzałki potrząsając wielką siwą głową jak człowiek, który jest przygotowany na najgorsze.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

XXVIII. W obozie nieprzyjacielskim XXVIII(1)||| XXVIII. In the enemy camp XXVIII. В лагере противника XXVIII. У ворожому таборі

Część szósta. Kapitan Silver

XXVIII. W obozie nieprzyjacielskim

Czerwony blask gorejącej głowni oświecając wnętrze twierdzy pozwolił mi osądzić, że sprawdziły się najgorsze moje przypuszczenia. |||голови|||||||||||| Червоне сяйво палаючої головешки, що освітлювало внутрішні приміщення фортеці, дозволило мені зрозуміти, що мої найгірші припущення справдилися. Piraci zawładnęli domem i zapasami; stała tu jak poprzednio beczka koniaku, gdzie indziej zaś wędlina i chleb, co zaś dziesięciokrotnie powiększało moje przerażenie, nie było ani śladu jakiegokolwiek jeńca. |заволоділи|||||||||||||ковбаса||||||||||||||в'язня Пірати заволоділи будинком і запасами; тут, як і раніше, стояла бочка з коньяком, в іншому місці - холодне м'ясо і хліб, і, що посилило мій жах удесятеро, не було жодного сліду полоненого. Mogłem jedynie przypuszczać, że wszyscy zginęli, a serce gorzko mi wyrzucało, że mnie tu nie było, by zginąć wraz z nimi. Я міг лише припустити, що вони всі загинули, і моє серце гірко докоряло мені за те, що я не був тут, щоб померти разом з ними.

Było tam wszystkiego sześciu rozbójników, bo poza tym ani jeden z nich nie pozostał już przy życiu. Там були всі шестеро розбійників, бо крім них не залишилося жодного живого. Pięciu z nich stało na nogach, a byli czerwoni i opuchnięci, znienacka wybici z pierwszego, pijackiego snu. ||||||||||опухлі||вибиті|||| П'ятеро з них стояли на ногах, червоні та опухлі, раптово вибиті з першого, п'яного сну. Szósty uniósł się tylko na łokciach: był trupioblady, a nasiąkła krwią opaska dokoła jego głowy świadczyła, że niedawno został raniony, a znacznie później go opatrzono. |||||||||вбрала||пов'язка|||||||||||||оперували Шостий піднявся лише на ліктях: він був трупний, а просякнута кров'ю пов'язка на голові свідчила про те, що він був недавно поранений і набагато пізніше лікувався. Przypomniałem sobie człowieka, który otrzymał postrzał podczas wielkiego starcia i zbiegł pomiędzy drzewa; nie wątpiłem, że to ten sam. |||||||||||||не||||| Я згадав чоловіка, який отримав поранення під час великої сутички і втік між деревами; я не сумнівався, що це був той самий чоловік.

Papuga usiadła na ramieniu Długiego Johna czyszcząc sobie pióra. Папуга сидів на плечі Довгого Джона і чистив йому пір'я. Sam jej właściciel, jak odniosłem wrażenie, wydawał się nieco bledszy i poważniejszy niż zazwyczaj go widywałem. |||||||||||||зазвичай|| Сам її власник, як мені здалося, був трохи блідішим і серйознішим, ніж я зазвичай його бачив. Odziany był jeszcze w piękny garnitur z grubego sukna, w którym sprawował swe poselstwo, ale to jego ubranie wyglądało teraz znacznie gorzej, powalane gliną i porozdzierane na cierniach leśnych. |||||||||||виконував||посольство|||||||||повалене|||||тернях| Він все ще був одягнений у гарний костюм з грубої тканини, в якому він служив, але саме його одяг тепер виглядав набагато гірше, побитий глиною і подертий на лісових колючках.

— Ho! ho! — odezwał się — to Jim Hawkins! Niech mnie piorun spali! Нехай мене спалить блискавка! Złapał się ptaszek, zdaje się, hę? Здається, пташка зачепилася, так? No, chodź, pogawędzimy sobie po przyjacielsku. Ходімо, поспілкуємося по-дружньому.

To rzekłszy usiadł okrakiem na beczce wódki i począł nabijać fajkę. |||верхи|||||почав|| Сказавши це, він сів на бочку з горілкою і почав набивати люльку.

— Pozwól no tu łuczywo, Dicku — przemówił, a gdy miał już dość światła, dodał: |||дрова||||||||| - Давай вклонимося тут, Діку, - сказав він, а коли світло стало достатньо, додав: - Давай вклонимося, Діку:

— Wystarczy, chłopcze, zatknij tę szczapę w stos drzewa, a wy, mości panowie, usiądźcie! ||||дровину|||||||| - Досить, хлопче, встромляй цю колоду в купу дров, а ви, мілорди, сідайте! — nie macie potrzeby stać przed panem Hawkinsem; on wam to daruje, bądźcie tego pewni. ||||||Гокінсом||||||| - Вам не потрібно стояти перед паном Хокінсом, він сам дасть вам його, будьте певні. A więc, Jimie — tu wyjął z ust fajkę — jesteś tu! Отже, Джиме, - тут він вийняв люльку з рота, - ти тут! Sprawiłeś nader miłą niespodziankę biednemu staremu Johnowi. Ви зробили бідолашному старому Джону дуже приємний сюрприз. Poznałem, że jesteś sprytny, już wtedy, gdy pierwszy raz spojrzałem na ciebie, ale to, co tu widzę, przechodzi wszelkie moje oczekiwania. Я зрозумів, що ви розумні, коли вперше побачив вас, але те, що я бачу тут, перевершує всі мої очікування.

Na wszystko to, jak łatwo się domyślić, nie dawałem żadnej odpowiedzi. На все це, як ви можете легко здогадатися, я не дав жодної відповіді. Oni ustawili mnie plecami do ściany i stałem tak, patrząc Silverowi w twarz z wielką na oko odwagą, lecz z czarną rozpaczą w sercu. Вони поставили мене спиною до стіни, і я стояв так, дивлячись Сільверу в обличчя з великою відвагою в очах, але з чорним відчаєм у серці.

Silver z wielką powagą pociągnął kilkakroć z fajki, a potem mówił znowu: Сільвер кілька разів з великою урочистістю затягся люлькою, а потім знову заговорив:

— Widzisz, Jimie, ponieważ jesteś tu, dam ci jedną radę: zawsze cię lubiłem, tak jest, lubiłem jako dzielnego chłopca i jako mój własny obraz z czasów, gdy byłem sam młody i piękny. - Бачиш, Джиме, оскільки ти вже тут, я дам тобі одну пораду: ти мені завжди подобався, саме так, подобався як хоробрий хлопчик і як мій власний образ з тих часів, коли я сама була молодою і красивою. Zawsze chciałem, żebyś się do nas przyłączył, wziął swoją część i umarł jako wielki pan… a teraz, mój ptasiu, będziesz musiał. Я завжди хотів, щоб ти приєднався до нас, взяв свою частку і помер великим лордом... і тепер, моя пташко, тобі доведеться це зробити. Kapitan Smollet jest doskonałym marynarzem, jak o tym przekonywałem się z każdym dniem, ale ma twardą rękę i lubi karność. |||||||||||кожним|||||||| Капітан Смоллет - відмінний моряк, в чому я переконуюся з кожним днем, але у нього тверда рука і він любить дисципліну. „Obowiązek to obowiązek” — powiada — i ma słuszność. "Обов'язок є обов'язок", - каже він, і він має рацію. Teraz ty uciekłeś od kapitana. Тепер ви втекли від капітана. Sam doktor ma z tobą na pieńku; powiadał: „Niewdzięczny nicpoń”, kiedy wspominał ciebie. ||||||pieńku|казав||недолугий||| Сам лікар має на тебе зуб, він казав, що ти йому не подобаєшся: "Невдячний заклятий ворог", коли згадував про тебе. Krótko mówiąc, cała historia tak się mniej więcej przedstawia: nie możesz już wracać tam, gdzie byś chciał, bo oni ciebie nie chcą. Коротше кажучи, вся історія виглядає приблизно так: ви більше не можете повернутися туди, де хотіли б бути, тому що ви їм не потрібні. Zanim więc wyruszysz z trzecią drużyną okrętową na własną już rękę, a może sam jeden, musisz najpierw zawrzeć sojusz z kapitanem Silverem. Отже, перш ніж ви вирушите з командою третього корабля самостійно, або, можливо, наодинці, ви повинні спочатку укласти союз з капітаном Сільвером.

Jak dotąd, wszystko przedstawiało się dobrze. Поки що все складається добре. Zatern moi druhowie żyli, a choć częściowo wierzyłem w prawdziwość zapewnień Silvera, że grupa z kajuty była na mnie rozjątrzona za oddalenie się, jednakże to, co usłyszałem, raczej mnie pocieszyło, niż przygnębiło. Затерн|||||||||||||||||||розгніваною|||||||||||| Зате мої товариші по службі були живі, і хоча я частково вірив у правдивість тверджень Сільвера про те, що група з хатини розлютилася на мене за те, що я пішов, однак те, що я почув, скоріше втішило мене, ніж пригнітило.

— Nie wspomnę ci już o tym, że jesteś w naszych rękach — mówił dalej Silver — chociaż mamy cię w garści, możesz być tego pewny! - "Я не буду казати тобі, що ти в наших руках, - продовжував Сільвер, - хоча ти в наших руках, можеш бути впевнений у цьому! Będę starał się przemówić ci do rozumu; nigdy nie widziałem, żeby coś dobrego wyszło z pogróżek. |||||||||||||||погроз Я спробую вас напоумити, бо ніколи не бачив, щоб з погроз виходило щось путнє. Jeżeli ci się podoba służba u nas, to dobrze, przystań do mnie! Якщо вам подобається служити з нами, приєднуйтесь! A jeżeli nie, to masz, Jimie, prawo szczerze odmówić. А якщо ні, то ви, Джиме, маєте право щиро сказати "ні". Z całą chęcią cię słucham, kamracie. Я з радістю вислухаю вас, друзі. Niech mnie piorun trzaśnie, jeżeli kiedy jakikolwiek żeglarz był bardziej uprzejmy ode mnie! Нехай мене вдарить блискавка, якщо коли-небудь який-небудь моряк був більш ввічливим, ніж я!

— Czy mam odpowiedzieć na to wszystko! - Чи повинен я на все це відповідати! — zapytałem bardzo drżącym głosem. - Я запитала дуже тремтячим голосом. Mimo całego szyderstwa jego gadaniny czułem grozę śmierci, która wisiała nade mną, i policzki mi gorzały, a serce biło boleśnie w piersiach. Незважаючи на всі його глузування, я відчував жах смерті, що нависав наді мною, і мої щоки ставали гарячими, а серце болісно билося в грудях.

— Chłopcze — odparł Silver — nikt cię nie nagli. - Хлопче, - відповів Сільвер, - ніхто на тебе не тисне. Zastanów się. Подумай. Nikt z nas nie pogania cię, żebyś się śpieszył, przyjacielu. ||||поспішати||||| Ніхто з нас не змушує тебе поспішати, мій друже. Czas płynie tak miło w twoim towarzystwie, sam widzisz. У вашій компанії час минає так приємно, що ви самі можете в цьому переконатися.

— Dobrze — odpowiedziałem nabierając nieco śmiałości. - Добре, - відповів я, набравшись сміливості. — Jeżeli mam wybierać, oświadczam, że mam prawo przekonać się, co i jak się to stało, skądeście wy tu się wzięli i gdzie są moi przyjaciele. |||||||||||||||звідки||||взяли||||| - Якщо мені доведеться вибирати, я заявляю, що маю право дізнатися, що і як сталося, звідки ти прийшов і де мої друзі.

— Co i jak się stało? - Що і як сталося? — powtórzył jeden ze zbójców mruknąwszy coś pod nosem. - повторив один із грабіжників, бурмочучи щось собі під ніс. — Ależ on się ucieszy, kiedy się o tym dowie! - Як же він зрадіє, коли почує про це!

— Może będziesz trzymał język za zębami, póki do ciebie nie gadają, mój przyjacielu! - Чому б тобі не притримати язика, поки з тобою не заговорять, друже! — krzyknął Silver opryskliwie na niego, następnie zaś tonem uprzejmym jak przedtem odpowiedział mi: ||досить різко|||||||||| - з осудом вигукнув Сільвер, а потім таким же ввічливим тоном, як і раніше, відповів мені:

— Wczoraj rano, panie Hawkins, w porze psiej warugi przybył do nas doktor Livesey z białą chorągwią i prawi: „Kapitanie Silver, jesteście zdradzeni. ||||||псів|варугі||||||||||каже||||зраджені - Вчора вранці, містере Хокінс, в час собачого свистка, доктор Лівсі прийшов до нас з білим прапором і проповідував: "Капітане Сільвер, вас зрадили. Okręt odpłynął”. Корабель відплив". Otóż my akurat wtedy wzięliśmy się do kieliszka i przepijając do siebie śpiewaliśmy sobie. |||||||склянки|||||| Ну, ми тоді взялися за келихи і співали собі під ніс, поки пили. Nie przeczę, że tak było. Я не заперечую, що це було так. Dość, że nikt z nas nie miał się na baczności. Досить сказати, що ніхто з нас не був насторожі. W pewnej chwili patrzymy, aż tu, do pioruna! У якийсь момент ми дивимося, аж до цього місця, на блискавку! stary okręt gdzieś odpłynął. старий корабель кудись поплив. Nigdy w życiu nie widziałem podobnego zbaranienia pomiędzy żeglarską gromadą, a powiadam ci, że sam najgorzej zbaraniałem. ||||||збентеження||||||||||забаранів Ніколи в житті я не бачив такого богохульства серед вітрильників, і скажу вам, що я сам богохульствував найгірше. „Dobrze — mówi doktor — zawrzyjmy układ”. "Гаразд, - каже лікар, - давайте домовимося. Zawarłem więc z nimi układ i oto my teraz jesteśmy tutaj panami placu. Тож я домовився з ними, і ось ми тепер господарі площі. Zapasy, wódka, warownia, opał, który mieliście dowcip narąbać, słowem cały — że tak powiem — rozkoszny statek od najwyższych wiązań aż po kil do nas teraz należy. |||дрова|||жарт|нарубати||||||||||зв'язків||||||| Припаси, горілка, фортеця, паливо, яке ви додумалися порубати, одним словом, весь, так би мовити, чудовий корабель від верхньої обв'язки до кіля тепер належить нам. Oni zaś gdzieś drapnęli i sam nie wiem, gdzie teraz przebywają. |||драпнули||||||| Вони десь подряпалися, і я не знаю, де вони зараз.

Pociągnął znów spokojnie z fajki. Він знову неквапливо затягся люлькою.

— A żebyś sobie nie myślał — ciągnął dalej — że o tobie była umowa w układzie, to powiem ci, jakie były ostatnie słowa: „Ilu was mam przepuścić? - І щоб ви не подумали, - продовжував він, - що ви були предметом угоди, я скажу вам, якими були останні слова: "Скільки вас я маю пропустити? — zapytałem. — „Czterech — odpowiedział doktor — czterech, z których jeden raniony. - "Чотири, - відповів лікар, - чотири, один з яких поранений. Co zaś się tyczy tego chłopca, to nie wiem, gdzie on się podziewa, więc do diabła z nim (tak powiedział). Щодо того хлопця, то я не знаю, куди він ходить, тож хай йому грець (так він сказав). Nie troszczę się o niego. Мені на нього начхати. Już nam obrzydł”. Нас вже нудить від цього". Takie były jego słowa.

— Czy to wszystko? - Це все?

— Tak, to wszystko, co miałeś usłyszeć, mój synku — odrzekł Silver. - Так, це все, що ти мав почути, сину мій, - відповів Сільвер.

— A teraz, czy mam wybierać? - Тож, чи варто мені обирати?

— A teraz masz wybierać, a jakże! - І тепер ви можете обирати, що і як! — oświadczył Silver. - заявив Сільвер.

— Dobrze — odrzekłem — nie jestem tak głupi, żebym nie wiedział dobrze, czego się mogę spodziewać. - Ну, - відповів я, - я не настільки дурний, щоб не знати, чого очікувати. Niech się stanie, co się stać może najgorszego, mało mnie to wzrusza. Нехай трапляється найгірше, мене це мало хвилює. Zbyt wiele razy oglądałem śmierć, odkąd poznałem się z tobą. Відтоді, як ми зустрілися, я занадто багато разів бачив смерть. Mam ci jednak kilka rzeczy do powiedzenia (w tej chwili byłem bardzo podniecony), przede wszystkim zaś to: wpadłeś teraz w ciężkie opały, straciłeś okręt, skarb i ludzi, całe twoje przedsięwzięcie poszło na marne. |||||||||||||||||впав||||неприємності||||||||||| Однак я маю сказати вам кілька речей (я був дуже схвильований в той момент), і перш за все ось що: у вас настали важкі часи, ви втратили свій корабель, свій скарб і своїх людей, вся ваша затія виявилася марною. Może chcesz wiedzieć, kto tego wszystkiego dokonał? Можливо, ви хочете знати, хто все це зробив? Odpowiem ci — to ja! Відповідаю - це я! Ja to byłem w beczce od jabłek tej nocy, kiedyśmy ujrzeli ląd, i słyszałem ciebie, Johnie, i ciebie, Dicku Johnsonie, i Handsa, który teraz leży na dnie morza, a zanim przeszła godzina, zameldowałem każde słowo, któreście mówili. |||||||||||||||||||Джонсоне|||||||||||||доповів|||| Я був у бочці з-під яблук тієї ночі, коли ми побачили землю, і почув, як ти, Джоне, Дік Джонсон і Гендс лежать на дні моря, і не минуло й години, як я переказав вам кожне слово, яке ви сказали. Ja to również odciąłem cumę szonera i ja pozabijałem ludzi, których zostawiliście na pokładzie, i ja zaprowadziłem okręt tam, gdzie ani ty, ani żaden z was już go nigdy nie zobaczy. |||відрізав||||||||||||||||||||||||||| Я також був тим, хто відрізав швартові "Шонера", я був тим, хто вбив людей, яких ви залишили на борту, і я був тим, хто відвів корабель туди, де ні ви, ні будь-хто з вас більше ніколи його не побачить. Mogę śmiać się z was, bo od początku byłem w tej sprawie górą i nie boję się was więcej niż muchy. Я можу сміятися з вас, тому що я був на вершині цього питання з самого початку, і я боюся вас не більше, ніж мух. Zabij mnie, Johnie Silverze, albo oszczędź, jak ci się podoba. |||||пощади|||| Убий мене, Джоне Сільвер, або пощади, як хочеш. Ale powiem ci jedną rzecz, nie więcej: jeżeli mnie oszczędzicie, wtedy to, co przeszło, będzie wam zapomniane, a kiedy zaniechacie rozbojów, wtedy, kamraci, ocalę kogo będę mógł spośród was! |||||||||||||||||||зупините||||||||| Але скажу вам одне, не більше: якщо ви мене пощадите, то те, що минуло, забудеться для вас, і коли ви відмовитеся від грабежів, тоді, товариші, я врятую, кого зможу, з-поміж вас! Do was należy wybór. Вибір за вами. Zabijajcie bliźnich i samym sobie wyrządzajcie szkodę albo też oszczędźcie mnie, a pozyskacie świadka, który ocali was od szubienicy! ||||||||||||||||||виселиця Вбийте своїх побратимів і зашкодьте собі, або ж пощадіть мене, і ви отримаєте свідка, який врятує вас від шибениці!

Przerwałem, gdyż powiadam wam, zabrakło mi tchu w piersi. Я зробив паузу, бо, кажу вам, у мене перехопило подих у грудях. Ku memu zdziwieniu, żaden z nich się nie poruszył, lecz siedzieli wlepiwszy we mnie oczy jak trzoda owiec. |||||||||||впившись|||||stado| На мій подив, жоден з них не поворухнувся, а сидів і дивився на мене, як отара овець. A gdy jeszcze się tak gapili, podjąłem znów: |||||дивилися|| І поки вони так дивилися, я знову підняв слухавку:

— A teraz, panie Silver, ponieważ uważam cię za najlepszego człowieka w tej oto gromadzie, więc jeżeli moja sprawa przyjmie najgorszy obrót, będę cię prosił, żebyś był łaskaw powiadomić doktora. - Тепер, пане Сільвер, оскільки я вважаю вас найкращою людиною в цій компанії, то якщо мій стан погіршиться, я попрошу вас бути люб'язним і повідомити про це лікаря.

— Będę o tym pamiętał — rzekł Silver z tak dziwnym odcieniem głosu, że jak mi życie miłe, nie mogłem rozstrzygnąć, czy śmiał się z mej prośby, czy też był życzliwie nastrojony moją odwagą. |||||||||відтінком|||||||||вирішити||||||||||||| - Я це запам'ятаю, - сказав Сільвер таким дивним тоном, що я не міг зрозуміти, чи то він сміється з мого прохання, чи то співчуває моїй зухвалості.

— Jedno mam jeszcze do dodania — zawołał stary marynarz o mahoniowej twarzy, nazwiskiem Morgan, którego widziałem niegdyś w karczmie Długiego Johna koło bulwarów w Bristolu. |||||||||магонієвого|||||||||||||| - "Я маю додати ще одну річ", - вигукнув старий моряк з обличчям червоного дерева на ім'я Морган, якого я одного разу побачив у готелі "Лонг Джон" біля брістольських бульварів. — To on poznał Czarnego Psa. - Саме він познайомився з Чорним Псом.

— Dobrze, słuchaj jeszcze — dodał kucharz okrętowy. - Що ж, слухайте далі, - додав корабельний кухар. — Ja ci powiem jeszcze coś innego, do pioruna! - Я скажу вам ще дещо, до блискавки! To jest ten sam chłopak, który wycyganił mapę od Billa Bonesa. Це той самий хлопець, який викрав карту у Білла Боунса. Słowem, rozbiliśmy się na Jimie Hawkinsie, i to we wszystkim. Одним словом, ми розбилися об Джима Хокінса, причому в усьому.

— Więc niech ginie! - Тож нехай він помре! — rzekł Morgan zakląwszy i wyciągając nóż podskoczył raźnie, jakby miał dwadzieścia lat. - вилаявся Морган і, витягнувши ножа, зухвало підскочив, наче йому було двадцять років.

— Wara! - Варо! — krzyknął Silver. — Kimże ty jesteś, Tomie Morganie? - Хто ви, Том Морган? Może sądzisz, że ty jesteś tu kapitanem, co? Може, ти думаєш, що ти тут капітан? Nauczę cię moresu, do kroćset! ||манерам|| Я навчу тебе моралі, трясця твоїй матері! Spróbuj okazać się nieposłuszny, a pójdziesz tam, gdzie już wielu tęgich ludzi poszło przed tobą, od pierwszego do ostatniego, w ciągu tych trzydziestu lat. Спробуй виявити непослух, і ти підеш туди, куди за ці тридцять років вже пішло багато тупих людей, від першого до останнього. Jedni skończyli na rejach, inni zrzuceni za burtę do morza, a wszyscy poszli rybom na żer! |||реях||скинуті||||||||||досвід Хтось опинився на віжках, когось викинули за борт у море, і всі пішли годувати риб! Jeszcze nie było takiego człowieka, który by śmiał skakać mi do oczu i dobrze na tym wyszedł, możesz być tego pewny, Tomie Morganie! Ще не було чоловіка, який би наважився стрибнути мені в очі і зробити це добре, можеш бути впевнений в цьому, Том Морган!

Morgan stanął jak wryty, lecz wśród innych wszczęło się głuche szemranie. |||||||всередині|||шепіт Морган стояв так, ніби його застали зненацька, але серед інших зчинився оглушливий гомін.

— Tom ma słuszność — rzekł jeden. - Том має рацію, - сказав один.

— Już dość długo gnębił mnie jeden tyran — dodał drugi. |||гнобив||||| - Мене досить довго пригнічував один хуліган", - додала інша. — Niech mnie powieszą, jeżeli ty masz mnie jeszcze gnębić, Johnie Silverze. - Нехай мене повісять, якщо ти й надалі будеш мене гнобити, Джоне Сільвер.

— Czy który z was, mości panowie, życzy sobie mieć ze mną do czynienia? - Хтось із вас, панове, хоче мати зі мною справу? — ryknął Silver wychylając się daleko w przód ze swej beczki i trzymając w prawej ręce jeszcze żarzącą się fajkę. ||||||||||||||||палаючу|| - заревів Сільвер, нахилившись далеко вперед від своєї бочки і тримаючи в правій руці все ще палаючу люльку. — Powiedzcie wyraźnie, o co wam idzie, nie jesteście chyba niemi, jak sądzę. - Дайте зрозуміти, що ви маєте на увазі, ви ж не глухий, я думаю. Ten, który czegoś żąda, dostanie, co mu się należy. Той, хто чогось вимагає, отримає те, на що заслуговує. Tyle lat żyję na świecie, a jakaś tam kufa rumu będzie mi pod koniec życia stawać okoniem? ||||||||куфа|||||||| Я стільки років прожив на світі, і якась ромова муфта збирається протистояти мені наприкінці життя? Znacie na to sposób; jesteście przecie, jak się wam wydaje, „panami szczęścia”. Ви знаєте, як це зробити, адже ви, зрештою, як ви думаєте, "господарі щастя". Dobrze; jestem gotów! Добре, я готовий! Kto się ośmiela, niech weźmie kordelas do ręki, a zobaczę kolor jego gnatów i bebechów, zanim ta fajka będzie próżna. ||||||||||||костей||кишок||||| Хто наважиться, нехай візьме в руку сокиру, і я побачу колір його мошок і кишок, перш ніж ця люлька виявиться марною.

Nikt się nie ruszał, nikt nie odpowiadał. Ніхто не рухався, ніхто не відповідав.

— Tacy to jesteście? - Це те, ким ви є? — mówił znów Silver wkładając fajkę do ust. - сказав Сільвер, знову засовуючи люльку до рота. — Oho! aż miło na was patrzeć, no, no! На тебе так приємно дивитися, ну-ну! Do walki żaden z was się nie pali. Ніхто з вас не хоче битися. Ale może rozumiecie angielszczyznę króla Jerzego? ||розумієте|англійську|| Але, можливо, ви розумієте англійську короля Георга? Jestem waszym kapitanem z wyboru. Я ваш капітан. Jestem waszym kapitanem, gdyż na wiele mil morskich wokoło jestem najlepszym marynarzem. ||капітаном||||||||| Я ваш капітан, бо на багато морських миль навколо я найкращий моряк. Nie chcecie walczyć, jak przystało na „panów szczęścia”, więc do pioruna, macie słuchać, a jakże! Ви не хочете воювати, як і належить "джентльменам удачі", тож блискавці ви повинні підкоритися, і ще й як! Ten chłopak niezmiernie przypadł mi do serca. Цей хлопчик дуже запав мені в душу. Nigdy nie widziałem lepszego chłopca nad niego! Я ніколи не бачив кращого хлопчика, ніж він! Jest on bardziej mężczyzną aniżeli dwóch takich jak wy, szczury przebrzydłe! Він більше чоловік, ніж двоє таких, як ви, потворні щури! A to wam jeszcze powiadam: niech no ujrzę, że ktoś z was tknie go choć palcem! І це кажу вам: Нехай хоч один із вас доторкнеться до Нього пальцем! Tyle wam powiadam, a jakże!… Ось що я вам скажу і як! ....

Nastąpiła długa chwila ciszy. Настала довга хвилина мовчання. Stałem przy ścianie wyprostowany jak struna. Я стояла біля стіни, пряма, як струна. Serce biło we mnie jak młot kowalski, lecz w głębi mej duszy świtać począł promyk nadziei. ||||||ковальський||||||світити||| Серце билося всередині мене, як кувалда, але в глибині душі зароджувався проблиск надії. Silver oparł się o ścianę, założywszy ręce i trzymając fajkę w kącie ust, tak spokojnie, jak gdyby znajdował się w kościele, lecz oko jego błądziło wciąż, ukradkiem spoglądając z ukosa na niesfornych towarzyszy. ||||||||||||||||||||||||блукало|||||||непослухнятих| Сільвер притулився до стіни, піднявши руки і тримаючи люльку в куточку рота, спокійно, наче в церкві, але його погляд продовжував блукати, крадькома поглядаючи вниз на своїх непокірних супутників. Oni ze swej strony coraz bardziej skupiali się w najdalszym kącie warowni, a cichy szept ich rozmowy rozbrzmiewał nieprzerwanie w mym uchu jak szmer potoku. Вони, зі свого боку, все більше скупчувалися в найдальшому кутку фортеці, і тихий шепіт їхньої розмови безперервно лунав у моєму вусі, наче дзюрчання струмка. Jeden po drugim podnosił oczy, a czerwony blask głowni padał przelotnie na ich nerwowe twarze; spoglądali jednak nie na mnie, lecz na Silvera. Один за одним вони піднімали очі, і червоний відблиск голови мимохіть падав на їхні знервовані обличчя; вони дивилися, однак, не на мене, а на Сільвера.

— Zdaje mi się, że macie dużo do powiedzenia — zauważył Silver, splunąwszy daleko przed siebie. - Мені здається, тобі є що сказати, - зауважив Сільвер, сплюнувши далеко вперед. — Wyśpiewajcie wszystko, niech no usłyszę, albo dajcie sobie spokój. - Заспівайте все це, дайте мені почути, або дайте відпочити.

— Przepraszam, mości panie — odparł jeden z nich. - Вибачте, мілорди, - відповів один з них. — Zanadto samowolnie sobie poczynasz w stosunku do naszych spraw; może będziesz łaskaw być ostrożniejszy na przyszłość. - Ви занадто поблажливо ставилися до наших справ; можливо, ви будете настільки ласкаві, що в майбутньому будете більш обережними. Ci oto ludzie są niezadowoleni; ci oto ludzie nie pozwolą, ażeby im w kaszę dmuchać; ci oto ludzie mają prawa na równi z innymi załogami, powiem ci otwarcie, a według naszych własnych praw, jak sądzę, możemy z sobą porozmawiać. |||||||||||||кашу|||||||||||екіпажами|||||||||||||| Це люди, які незадоволені; це люди, які не дозволять собі дути в обличчя; це люди, які мають права нарівні з іншими екіпажами, скажу вам відверто, і за своїми законами, я думаю, ми можемо розмовляти один з одним. Przepraszam cię, panie (uznając cię na razie za kapitana), lecz domagam się swego prawa i wychodzę na naradę. Я перепрошую вас, мілорде (поки що визнаючи вас капітаном), але я заявляю про своє право і виходжу на нараду.

I złożywszy przesadny ukłon marynarski ów drab, rosły mężczyzna lat trzydziestu pięciu, o chorowitym wyglądzie i żółtawych oczach, ruszył spokojnie do drzwi i zniknął poza domem. І, зробивши перебільшений морський уклін, цей сухорлявий кремезний чоловік років тридцяти п'яти, з хворобливим виглядом і жовтуватими очима, спокійно рушив до дверей і зник за будинком. Reszta poszła kolejno za jego przykładem, a każdy przechodząc oddawał ukłon i mówił coś na swoje usprawiedliwienie. Решта наслідували його приклад один за одним, кожен, хто проходив повз, кивав головою і говорив щось на своє виправдання.

— Według prawa — rzekł jeden. - За законом", - сказав один.

— Narada kasztelu! - Консультація Кастелла! — oznajmił Morgan. - оголосив Морган.

I tak bez żadnych uwag wymaszerowali wszyscy jeden za drugim, zostawiając Silvera i mnie samych przy łuczywie. |||||вимарширували|||||||||||дрова І ось, без жодних коментарів, вони пішли один за одним, залишивши нас із Сільвер на стрільбищі наодинці.

Kucharz wyjął naraz fajkę z ust. Кухар одразу ж вийняв люльку з рота.

— Popatrz no, Jimie Hawkinsie — odezwał się spokojnie, ledwo dosłyszalnym szeptem — byłeś już o pół piędzi od śmierci i co gorsza od tortur. - "Поглянь на себе, Джиме Гокінсе, - сказав він спокійно, ледь чутним шепотом, - ти вже був за півп'яти від смерті, а ще гірше - від тортур". Oni mają zamiar mnie obalić, lecz zakarbuj sobie w pamięci, ja będę stał przy tobie, cokolwiek nas spotka! Вони збираються скинути мене, але підбадьорюй себе, я буду поруч з тобою, з чим би ми не зіткнулися! Nie miałem takiego zamiaru, nie… aż dopiero, kiedy ty przemówiłeś. Я не мав наміру цього робити, ні... поки ви не заговорили. Byłem prawie zrozpaczony, że straciłem tak wiele i że zostałem zmuszony do układów. ||розпачений|||||||||| Я був майже в розпачі від того, що так багато втратив і що мене змусили укладати угоди. Ale widzę, że z ciebie zuch nie lada! |||||молодець|| Але я бачу, що ти справжній шибайголова! Powiedziałem sobie: Johnie, stań przy Hawkinsie, a Hawkins stanie przy tobie! Я сказав собі: "Джон, підтримай Хокінса, і Хокінс підтримає тебе! Ty jesteś, Johnie, ostatnią jego kartą, a on twoją, do jasnego pioruna! Ви, Джоне, його остання карта, а він - ваша, їй-богу! Wet za wet, powiadam sobie. веселий|||| Ветеринар за ветеринара, кажу я собі. Ocalisz swego świadka, a on ocali twoją szyję! Врятуй свого свідка, і він врятує твою шию!

Zacząłem jak przez mgłę domyślać się, o co chodzi. Я почав здогадуватися, ніби крізь туман, про що йдеться.

— Myślisz, że wszystko stracone? - Думаєте, що все втрачено? — zagadnąłem. - Я спантеличився.

— Tak, u licha, tak myślę! - Так, їй-богу, саме так я і думаю! — odpowiedział. — Okręt stracony, to i szyja stracona. - Втрачений корабель - це втрачена шия. Taki jest sens wszystkiego. У цьому сенс усього. Kiedy spojrzałem na zatokę, Jimie Hawkinsie, i nie zobaczyłem statku, to choć jestem wytrzymały, jednak upadłem na duchu. Коли я, Джим Хокінс, подивився на бухту і не побачив корабля, я, хоч і стійкий, але все ж таки впав духом. Co się zaś tyczy tej zgrai i jej narad, wierzaj mi, że są to sami głupcy i tchórze. |||||||||||||||||труси Що стосується цієї банди і їхніх зустрічей, повірте мені, вони всі дурні і боягузи. Uratuję ci życie, o ile stanie się wszystko, co w mej mocy. Я буду рятувати твоє життя, поки в моїх силах робити все можливе. Lecz pamiętaj, Jimie, że płacić trzeba pięknym za nadobne! ||||||||красивих Але пам'ятай, Джиме, ти повинен платити за те, що отримуєш! Ty musisz uratować Długiego Johna od szubienicy. Ви повинні врятувати Довгого Джона від шибениці.

Byłem oszołomiony; tak beznadziejne wydawało się to, o co prosił — on, stary korsarz, a do tego herszt bandy! ||||||||||||||||глава| Я був приголомшений: те, про що він просив, здавалося таким безнадійним - він, старий буканьєр, та ще й ватажок банди!

— Uczynię, co będzie w mej mocy! - Я зроблю все можливе! — odpowiedziałem.

— To mi układ! - Для мене це дуже добре! — krzyknął Długi John. - крикнув Довгий Джон. — Mówisz śmiało i… do pioruna, mam szczęście! - Ви говорите сміливо і... до блискавки, мені пощастило!

Pokusztykał do żagwi zatkniętej w stos drzewa i zapalił znów fajkę. ||дровина|||||||| Він покакав у вітрило, встромлене в купу дров, і знову запалив люльку.

— Chciej mnie zrozumieć, Jimie — odezwał się powracając. - Хочеш мене зрозуміти, Джиме, - відповів він. — Mam ja głowę na karku… tak, mam. - У мене є голова на плечах... так, є. Jestem teraz po stronie dziedzica. Зараз я на боці спадкоємця. Wiem, że ukryłeś okręt gdzieś w bezpiecznym miejscu. Я знаю, що ви сховали корабель у безпечному місці. Jak tego dokazałeś, nie wiem, ale wiem, że okręt jest bezpieczny. ||доказав|||||||| Як вам це вдалося, я не знаю, але я знаю, що корабель у безпеці. Jestem pewny, że Hands i O’Brien okazali się skończonymi głupcami. Я впевнений, що Хендс і О'Брайен виявилися досвідченими дурнями. Nigdy nie miałem wielkiego mniemania o żadnym z nich. Я ніколи не був високої думки про жодного з них. Teraz uważaj. Стережися. Nie będę o nic pytał ani nie pozwolę innym pytać. Я нічого не проситиму і не дозволятиму іншим просити. Wiem, gdzie się ta gra kończy, tak, wiem i znam chłopca, który jest wielkim chwatem. ||||||||||||||хлопцем Я знаю, чим закінчується ця гра, так, я знаю, і я знаю хлопчика, який дуже любить хвалитися. Tym chłopcem jesteś ty! Цей хлопчик - ти! Ty i ja możemy razem zdziałać mnóstwo dobrego! Ми з тобою можемо зробити багато хорошого разом!

Utoczył nieco koniaku z beczki do cynowego kubka. налив||коньяку||||олов'яного| Він відцідив трохи коньяку з бочки в бляшану чашку.

— Nie skosztujesz, druhu? - Хочеш спробувати, Дрю? — zapytał, a gdy odmówiłem, rzekł: - Він запитав, а коли я відмовився, сказав:

— Dobrze, a więc wypiję sam, Jimie. - Гаразд, тоді я вип'ю сам, Джиме. Potrzebuję pomocnika, gdyż mam kłopot nie lada. Мені потрібен помічник, бо в мене великі проблеми. A skoro mowa o kłopocie, powiedz mi, Jimie, czemu ten doktor dał mi mapę? ||||проблемі||||||||| До речі, про неприємності, скажи мені, Джиме, чому цей лікар дав мені карту?

Na twarzy mojej odbiło się tak szczere zdumienie, że Silver widział daremność dalszych pytań. На моєму обличчі відбилося таке щире здивування, що Сільвер побачив марність подальших запитань.

— No tak… w każdym razie to zrobił — rzekł. - Ну, так... у всякому разі, він це зробив", - сказав він. — Ale niewątpliwie coś się w tym kryje, Jimie, coś w tym się kryje złego czy dobrego. - Але, безсумнівно, Джиме, в цьому є щось погане і щось хороше.

I łyknął znów gorzałki potrząsając wielką siwą głową jak człowiek, który jest przygotowany na najgorsze. І він знову зробив ковток випивки, хитаючи великою сивою головою, як людина, що готується до найгіршого.