GÓWNO (1)
– To jakiś koszmar – stwierdził Olek, gdy za Kamilą zamknęły się drzwi wyjściowe.
– No – przytaknął Michał.
Kiedyś obaj pewnie by za nią pobiegli. Teraz nie zrobił tego żaden, choć serce Olka wręcz się wyrywało. Michał chyba to wyczuł, bo ostrzegł:
– Nawet nie próbuj! Na nią działa tylko olewanie. Taka już jest.
Kto jak kto, ale Olek wiedział to doskonale.
* * *
Stanęła w domu przed lustrem w łazience i spojrzała na swoje odbicie. W dole słyszała odgłosy zabawy rodziców i ich gości.
– Bez sensu – szepnęła. – Ja naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje.
Zmyła makijaż. Znów spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Czy twarz, która na nią patrzyła, wyrażała rzeczywisty smutek? Czy może było tak, jak powiedział Michał. Jak on to ujął? Chciała przypomnieć sobie dokładne brzmienie jego słów i jednocześnie w ogóle nie pamiętać, że padły. Wzięła parę głębokich oddechów i wyszła z łazienki. W pokoju spojrzała na stojące na regale zdjęcie długowłosego chłopaka.
– Los tak chciał? – spytała samą siebie. – A czego chce teraz?
Zasłoniła fotografię ręką, jakby nie chciała, by osoba ze zdjęcia ją widziała. Wróciła do łazienki i przemywszy twarz mleczkiem, zaczęła spokojnie ponownie nakładać sylwestrowy makijaż. Gdy skończyła, spytała swoje odbicie:
– Wyglądam jak milion dolarów?
* * *
W tym roku Olek po raz pierwszy zdecydował się wyprawić sylwestra u siebie. Zaprosić znajomych z klasy i z treningów, i wszystkich, którzy mu jeszcze przyjdą do głowy. Długo zastanawiał się, jak postąpić z Kamilą. Zapraszać czy nie? Doszedł do wniosku, że zrobi to tak, by nie myślała, że mu zależy. Zaprosi ją od niechcenia. Przy okazji.
Okazja jednak się nie nadarzała. Przecież już nie jeździli razem do szkoły. Wielkimi krokami zbliżało się natomiast Boże Narodzenie. Jednak ich relacje nie poprawiły się ani na jotę. Po prostu w ogóle się nie widywali. Olek już sam nie wiedział, czy czekać na święta, czy nie. Od kilku lat spędzali je razem na wyjazdach. Że w tym roku tak się nie stanie, wiedział od dawna. Mama jeszcze w andrzejki poinformowała, że zostają w domu, bo… w maju najmłodszych członków rodziny będzie już nie dwoje, lecz troje. Prosiła też, by o tym, że spodziewa się dziecka, nie mówić nikomu:
– Nawet Kamili – dodała z naciskiem.
Rozmawiali w kuchni, gdzie mama wyjmowała ze zmywarki naczynia.
– Nie mam nawet takiej możliwości – obruszył się. – Wiesz przecież, że teraz ona sama jeździ do szkoły.
– Przecież tego chciałeś. – Mama pokręciła głową jakby z niedowierzaniem i zaczęła ustawiać czyste talerzyki, filiżanki i szklanki w szafkach. – Ale gdybyś przypadkiem… – zaczęła mama.
– Nie będzie przypadku – przerwał jej i wściekły wyszedł z kuchni.
To wtedy podjął decyzję. Jeśli do sylwestra nie spotka Kamili i nie będzie miał możliwości osobiście, tak jakby od niechcenia zaprosić jej na sylwestra − to trudno.
Wiadomość o ciąży mamy zaskoczyła go, ale w związku z tym w jego głowie kołatała mu tylko jedna myśl. Rodzice są ze sobą tak długo, że skoro decydują się na kolejne dziecko, to znaczy, że po prostu się kochają.
– Pozazdrościć! – mruknął pod nosem i wspiął się na schody prowadzące do jego pokoju.
* * *
Olek czekał na gości. W domu oprócz niego byli tylko Malwina i Kuba – brat Kamili. Rodzice poszli do rodziców Kamili. Mama długo szykowała się do wyjścia. Raz po raz oglądała się w lustrze i pytała, czy na pewno nie widać, że jest w ciąży.
– Oj, mama! – Olek spojrzał na matkę z politowaniem. – Włożyłaś taką sukienkę, że nawet jakbyś wsadziła pod nią piłkę plażową, to nikt by się nie domyślił, że coś tam masz. Poza tym po co ta tajemnica? I tak za jakiś czas się wyda.
– Tak. Ale nie chcę, by mama Kamili już teraz wiedziała, że jestem w ciąży.
– To wy się przyjaźnicie czy nie? – spytał Olek.
– Też się nad tym czasem zastanawiam – odparła mama, przymierzając kolejny wisior.
Wreszcie po godzinie wcześniejszych przygotowań zabrała się do makijażu, a mniej więcej koło dwudziestej wyszła z domu, ciągnąc za sobą ojca.
– Olek! Tylko pamiętaj! Nie upij się i opiekuj się małymi – rzuciła na odchodne. – Kuba ma u nas spać. Do pokoju Malwiny wstawiłam rozkładany fotel.
– Okej – odparł, myśląc o tym, że Malwina i Kuba nie są tacy mali, bo dziesięć lat to już całkiem poważny wiek. Udał, że nie usłyszał uwagi o pijaństwie.
Goście zaczęli schodzić się już koło dwudziestej. Zgodnie z umową każdy coś przyniósł. Ktoś wino, ktoś ciasto, ktoś wódkę, a jeszcze ktoś dwa litry coli i czipsy. Wśród gości nie zabrakło Maćka z Małgosią. Ponieważ Olek powiedział, że Maciek może zabrać ze sobą kogoś jeszcze, towarzyszyli im Czarny Michał z Kingą. Wyprawa z Warszawy do Kiełpina, zwłaszcza zimą, nie należała do łatwych, a przyjazd czterech osób znacznie obniżył koszty taksówki. Poza tym Maciek nie chciał iść na imprezę sam z Małgosią. Gdyby przyszli tylko we dwójkę, musiałby cały czas się nią zajmować, a chciał też choć trochę pogadać z przyjacielem, którego dawno nie widział. Właśnie dlatego zdecydował, że wybiorą się tu, a nie do Aleksa.
– Kamila będzie? – upewnił się Michał, wieszając kurtkę w szafie w przedpokoju.
– Zapowiedziała się – przytaknął Olek bez entuzjazmu.
Cóż… Kamila o sylwestrze u Olka dowiedziała się od Michała. Po prostu zagadnął ją na szkolnej przerwie, czy też tam będzie, bo on z Kingą się wybiera. Stanęła jak wryta. Tego, że o sylwestrze u Olka, który mieszka w domu obok, dowie się od Michała mieszkającego na drugim końcu miasta, po prostu się nie spodziewała. Cóż to? Olek jej nie zaprosił? Kiedy potem analizowała ostatnie tygodnie, doszła do wniosku, że jednak zachowywała się jak kretynka i na miejscu Olka wcale by siebie nie zaprosiła. Z drugiej strony… spędzać sylwestra samotnie? I to po takich przejściach? Czy Wojtek życzyłby sobie, by czekając na Nowy Rok, siedziała sama i patrzyła w gwiazdy? Chyba nie. Dlatego postanowiła, że po powrocie do domu zadzwoni do Olka. Rozmowa była krótka. Kamila po prostu spytała:
– Słyszałam, że organizujesz sylwestra? Mam nadzieję, że będę mogła wpaść złożyć życzenia?
– Oczywiście. Zawsze jesteś u mnie mile widziana – odparł zaskoczony Olek. Nie zdążył jednak nic więcej powiedzieć, bo Kamila się rozłączyła.
Teraz, gdy goście się schodzili, zaczął po raz kolejny się zastanawiać, czy Kamila przyjdzie dopiero na samo składanie życzeń, czy wcześniej. Może Małgosia coś wie? Jednak nie miał śmiałości pytać.
Małgosia zaczęła sama.
– Gdzie ta Kamila? – zainteresowała się, siadając na wysokim stołku przy bufecie.
– Ba! – odparł filozoficznie Olek i chcąc zmienić temat, spytał: – Podać ci coś?
– Może sok grejpfrutowy – odparła Małgosia i jakby nie zauważając, że Olek nie chce rozmawiać o Kamili, ciągnęła temat:
– Dzwoniłeś do niej?
– Nie.
– To ja zadzwonię…
– Chcesz, to dzwoń. Tylko wiesz… – Olek się zawahał. Mówić czy nie?
– Co? – spytała Małgosia, podnosząc wzrok znad wyjętej z kieszeni komórki.
– Nie chciałbym, żeby ona myślała, że to ja prosiłem cię o telefon.
– Nie martw się – odparła Małgosia i znalazłszy wśród kontaktów Kamilę, nacisnęła zieloną słuchawkę.
– Za ile będziesz? – spytała po prostu.
– Beznadziejna sprawa, co? – mruknął Michał, stając koło Olka.
– Z czym?
– Z tobą i Kamilą.
Przez chwilę milczeli. Olek odezwał się dopiero po chwili:
– Beznadziejna. Nie umiem przestać o niej myśleć – powiedział, wlewając do szklanki gin, tonik i sok grejpfrutowy. – Chcesz trochę?
Michał pokręcił głową.
– Nie.
– A widząc zdziwione spojrzenie Olka, dodał: – Jakoś nie mam ochoty. Wiesz… na Kamilę jest metoda. Zacznij interesować się inną. Zdziwisz się, jak to doskonale działa.
– U ciebie nie zadziałało – powiedział Olek.
– Zadziałało. Tylko ja tą inną zainteresowałem się naprawdę, a nie na złość Kamili.
– Nie mam się kim zainteresować.
– Towar zawsze się znajdzie – odparł Michał. – Choćby ta. – Ruchem głowy wskazał tańczącą dziewczynę. Chciał jeszcze coś dodać, ale podeszła do niego Kinga i wyciągnęła go na parkiet.
Gdy przyszła Kamila, tańce trwały w najlepsze. Na parkiecie w salonie królowała Tatiana, koleżanka z klasy Olka. To ją miał na myśli Michał, mówiąc o towarze. Tatiana była wysportowana, gibka i niezmordowana w tańcu. Gdy Kamila stanęła na progu pokoju, ta akurat wirowała z Olkiem w parze i to trzeci raz z rzędu. Właściwie od dwóch godzin nie robiła nic innego. Kilka innych dziewczyn próbowało jej dotrzymać kroku, ale nie dorównywały jej na parkiecie talentem.