PODSŁUCHANE
– Albo wstydzisz się i nie chcesz, by świat się o tym dowiedział, albo chcesz ją odzyskać – przez niedomknięte drzwi od dużego pokoju Maciek usłyszał mamę.
– Ja już sama nie wiem… – odpowiedział znajomy żeński głos.
Maciek zajrzał do środka. Przy stole siedziała kobieta. Maciek przez chwilę szukał w pamięci, gdzie też on wcześniej ją widział. Na próżno.
– Dzień dobry – przywitał się.
– Dzień dobry – odparła kobieta i się rozpłakała. Dopiero teraz ją poznał. To była matka Kaśki. W ciągu ostatnich trzech miesięcy zmieniła się nie do poznania: poszarzała, schudła i posiwiała. – Nikomu nie mówiłeś? – spytała drżącym głosem.
– Tylko Małgosia wie – odparł Maciek. – Ale ona nikomu nie powiedziała – dodał szybko, a pochwyciwszy spojrzenie swojej mamy, wyszedł z pokoju. Jednak nie poszedł do siebie, ale przyczajony w przedpokoju koło wieszaka przysunął ucho w kierunku drzwi.
– Ty, Elka, zasłaniasz się wstydem, a to właśnie trzeba inaczej – mówiła jego mama. – Zgłosiłaś na policję, ale sama widzisz, że to za mało. Ile razy mam ci mówić, żebyś poszła do Itaki. Oni zajmują się szukaniem osób zaginionych. Nie ma już czasu na wstyd. Jej nie ma kolejny miesiąc. Ona może być już za granicą, a ty tak jakbyś leżała z założonymi rękami!
– Jak możesz tak mówić! – Mama Kaśki nie kryła oburzenia. – Przecież nawet u jasnowidza byłam.
– Jasnowidza? To jest wywalanie forsy w błoto! Pomógł coś? Ty się zgłoś do stowarzyszenia Itaka! Do programu Zaginieni idź! A nie będziesz ciężko zarobioną przez Krzyśka forsę trwoniła na jasnowidzów. I co ci ten jasnowidz powiedział?
– Że żyje.
– Oczywiście, że żyje! Tylko nie ma bladego pojęcia, że jej szukasz. Może nawet myśli, że cieszysz się, że nie ma jej w domu.
– No co ty! Janka!
– Przecież sama mówiłaś, że masz z nią same kłopoty! Że się nie uczy. Że ciągle jej mówisz, że będzie nikim…
– No, ale dostała komputer…
– Tu nie chodzi o to, co dostała. Tu chodzi o to, czego nie miała.
– Więc twierdzisz, że ja jestem złą matką?
– Nic takiego nie twierdzę. Ja sama z Maćkiem mam kłopoty. A to klnie w szkole, a to bierze udział w jakimś rozwalaniu szafy… Mnie chodzi o to, że Kaśka nie wie, że ją kochasz. Teraz nie wie, że płaczesz, i pewnie świetnie się bawi!
– Nieprawda! Ją ten facet omamił!
– Wierzysz w to, w co wygodnie ci wierzyć…
Maciek usłyszał kroki zmierzające w stronę drzwi. Szybko umknął do siebie. Dalszego ciągu rozmowy już nie słyszał.
* * *
– Masz gościa. – Mama Małgosi stanęła w progu. W jej głosie dało się wyczuć niezadowolenie, choć gościem był nie Maciek, ale Kamila. – Jest już późno, więc nie siedźcie długo.
– Oczywiście – szepnęła Kamila i spojrzała z niepokojem na mamę przyjaciółki. Kiedyś mama Małgosi wydawała się inna. Ale od przeszło roku zachowywała się coraz dziwniej. Była niemiła i oschła. I to dla każdego.
Kamila wpadła niezapowiedziana. Wszystko przez tę rozmowę telefoniczną, którą nagle kazał jej przerwać tata. Powiedział, że czeka na faks i linia nie może być blokowana. Kamila zdecydowała się pobiec do Małgosi. Choć jeszcze pół godziny temu miała chęć już nigdy, przenigdy nie odezwać się do przyjaciółki…
* * *
Zaczęło się właśnie od telefonu. A raczej od programu telewizyjnego. Nie oglądała go od początku. Wojtek zadzwonił prawie pod koniec. Sam też go od początku nie widział. Do niego zadzwonił Aleks, który sam ponoć usłyszał o programie od Białego Michała, do którego z kolei zadzwoniła Natalia. W każdym razie prawie połowa uczniów dawnej klasy pani Czajki włączyła o tej samej porze telewizory, by zobaczyć na ekranie twarz matki Kaśki. Inną twarz niż ta, jaką pamiętali z czasów, gdy chodzili razem do jednej klasy. Elegancka kobieta postarzała się. Oczy, niby umalowane jak kiedyś, straciły jednak dawny blask.
– Widziałaś go? – Małgosia usłyszała w słuchawce głos Kamili.
– Kogo?
– Nie kogo, tylko co. Program.
– Jaki?
– No, o Kaśce.
– A co, znalazła się? – spytała Małgosia i zaraz pożałowała swojego pytania. Przecież o tym, że Kaśka zaginęła, obiecała nikomu nie mówić. Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza.
– To ty wiedziałaś, że zaginęła?!! Pytanie, którego Małgosia się obawiała, padło. Kamila zadała je takim tonem, że Małgosi zrobiło się nieprzyjemnie.
– No wiesz… ja… – mruknęła i zamilkła.
– Co „ty”? – spytała Kamila, a w jej głosie czuć było i gniew, i rozgoryczenie.
– Obiecałam, że nikomu nie powiem.
– Nawet mnie?
– Nawet tobie. To była prośba jej rodziców.
– Mówili ci?
– Maćkowi mówili. Kiedy był u niej i grzebał w jej komputerze.
– To on odkrył te listy? – spytała Kamila już nieco spokojniej, ale Małgosia wiedziała, że przyjaciółce jest przykro.
– A co? W ogóle skąd wiesz o Kaśce? O listach?
– No właśnie z programu.
– Jakiego programu?
– O zaginionych. Nie oglądałaś?
– Nie.
– Pokazywano zdjęcia Kaśki, jej listy i blog. Podobno wyszła z domu jeszcze w październiku…
– No – przytaknęła Małgosia. – Dokładnie tak było. Maciek biegał do jej rodziców uruchamiać komputer.
– Przecież od tamtej pory minęło tyle czasu…
– No.
– Przestań z tym „no”.
– Kiedy nie wiem, co mam mówić.
– Kamila! Natychmiast kończ! – Surowy ton taty sprawił, że Kamila szybko pożegnała się z Małgosią. Zresztą ich rozmowa telefoniczna jakoś nie bardzo się kleiła. To dlatego Kamila zdecydowała się pobiec do przyjaciółki.
Wprawdzie mama próbowała oponować, używając argumentu babci, że „jutro też jest dzień i to na dodatek sobota”, ale w końcu machnęła ręką. Wiedziała, że przez ostatnie tygodnie dziewczyny nie miały czasu się spotkać. Koniec semestru zrobił swoje. Każda siedziała w domu i się uczyła. Dawne codzienne spotkania zastąpiły e-maile. Jednak w nich nie poruszały wszystkich tematów.
* * *
Teraz siedziały w ciasnym Małgosinym pokoiku i rozmawiały o Kaśce.
– W tym programie mówili, że poznała kogoś przez internet i że to z nim najprawdopodobniej uciekła – relacjonowała Kamila.
– No bo tak było. Czytałam tego jej bloga. Poznała jakiegoś Andrzeja o podwójnym obywatelstwie…
– I nic nie mówiłaś?
– No wiesz… po pierwsze obiecałam, a po drugie potem z głowy mi to wszystko wypadło. Szkoła, Łocha, Marcin… Sylwester…
– Nie chcę gadać o sylwestrze. – Kamila potrząsnęła głową. – Wojtek miał taką awanturę, że nawet nie chcę o tym myśleć.
– No dobra, my zresztą tego nie widzieliśmy…
– I dobrze – ucięła Kamila.
– No a w szkole afera z szafą…
– Z szafą?
– Tak. Szkoda gadać. – Małgosia machnęła ręką. – Łocha dostała takiego szału, że zwołała specjalne zebranie i wzywano do szkoły rodziców.
– Bo?
– Chłopcy rozwalili szafę.
Kamila musiała mieć dość dziwną minę, bo Małgosia ze szczegółami opowiedziała o ostatnich tygodniach w szkole.
– Jedno, co dobre, to to, że na bank w przyszłym roku Łocha nie będzie nas uczyć – zakończyła.
– A to czemu?
– Tak się rodzice zbuntowali, że pod koniec semestru zajmuje się bzdurami, że już nie ma przebacz. Podobno Aśki Grabowicz matka najgłośniej krzyczała…
– Daj spokój! Czym jest szafa w porównaniu ze zniknięciem Kaśki? Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć? – pytała Kamila coraz bardziej rozgorączkowana.
– No… mówiłam ci, że Maciek prosił, żebym nikomu nie mówiła. Sam obiecał to jej rodzicom. Co też musiało się stać, że zdecydowali się na udział w tym programie?
– Jak to co? Cztery miesiące Kaśki w domu nie ma.
– Wiesz… ja czasem też mam ochotę uciec. Bo mama jest ostatnio naprawdę okropna, ale jak pomyślę, co by przeżywała, to… Czy bardzo się gniewasz? – spytała Kamilę.
– W sumie nie… Tylko trochę mi przykro.
– Wiesz, jak ja się męczyłam na początku?
– Z czym?
– Z tym, że nie mogę ci powiedzieć – odparła Małgosia i przypomniała sobie swoją korespondencję z Pawłem. W końcu wbrew obietnicy danej Maćkowi o zniknięciu Kaśki komuś jednak powiedziała. Ale siedzący po drugiej stronie oceanu Paweł był w tych sprawach jak studnia.
– Tak się męczyłaś, że w końcu zapomniałaś – rzuciła z goryczą Kamila.
– Oj, sorry, ale teraz to już chyba i tak nieważne. W końcu widziałaś program.
– Ale nie cały. Wiem tylko tyle, ile i ty powiedziałaś. Że facet to jakiś Polak mieszkający na stałe w Niemczech. No i to, że policja podejrzewa, że Kaśka opuściła granice Polski, bo zabrała z domu paszport.
– Rany! – Małgosia aż jęknęła, bo to, że Kaśki może nie być w kraju, nie przyszło jej do głowy.
Tej nocy po wyjściu Kamili długo nie mogła zasnąć. Do Maćka zadzwoniła z samego rana.
– Oglądałeś program o Kaśce?
– Tak. Nawet dzwoniłem do ciebie na komórkę, ale miałaś wyłączoną.
– Trzeba było zadzwonić na domowy.
– No wiesz… Po ostatnich akcjach twojej mamy…
– Słuchaj, bo nie pytałam cię wtedy. – Małgosia nie chciała rozmawiać o swojej mamie. – Czytałam Kaśki bloga, ale co było w tych listach?
– On pisał jej, że żona go nie rozumie, że się nad nim znęca. Że musi harować na jej głupie zachcianki. Że w życiu nie spotkał tak niezwykłej osoby jak Kaśka.
– No i co w tym głupiego?
– No wiesz? – Głos Maćka wyrażał najszczersze zdumienie. – Przez tyle lat znajomości nie zauważyłem w Kaśce nic prawdziwie niezwykłego poza bezdenną głupotą. A to, że poszła gdzieś z tym facetem, to najlepszy dowód, że jest tak, jak mówię. Przecież to wiadomo, że jak facet jest starszy od niej kilka lat, to powie jej wszystko, co ona chce usłyszeć, byleby ją… No wiesz, co mam na myśli.
– A skąd ty jesteś taki mądry? Co?
– Oj! Po pierwsze sam jestem facetem…
– Aaa! Ładnie! Czyli jak mi mówisz coś miłego, to w jednym celu? Tak?
– Małgo, daj spokój!
– No, żartuję. Ale wiesz co? Najpierw to mama Kaśki nie pozwalała nikomu mówić o tym, że Kaśka zwiała z domu, a potem właśnie o tym informuje całą Polskę. Ty wiesz, jaka Kamila była na mnie wściekła, kiedy okazało się, że ja od początku wiedziałam?
– Wyobrażam sobie.
– Nie wyobrażasz.
– No, zgoda. Nie wyobrażam.
– Naprawdę myślisz, że ten program coś pomoże?
– Moja mama twierdzi, że tak. W końcu to ona namówiła mamę Kaśki, żeby w nim wystąpiła.
* * *
– Nie wiem, co teraz robić. – Maciek tak jak kilka dni wcześniej usłyszał przez niedomknięte drzwi damski głos.
Tym razem bez trudu poznał mamę Kaśki. Była nadal zdenerwowana, ale jakby mniej. Już miał wejść do pokoju i się przywitać, kiedy coś go tknęło. Podobnie jak te kilka dni wcześniej, tak i teraz przycupnął przy wieszaku w przedpokoju.
– Nie mogę do niej trafić – mówiła mama Kaśki. – Nie wiem, co robić. Wiesz, że musiałam pójść z nią do ginekologa? Jakie upokorzenie! Badanie, czy nie jest w ciąży… Musieliśmy zrobić badania na HIV. Ona z tym facetem żyła jak… ja z mężem! Jeździła z nim po Polsce, po hotelach. Jaki ten świat podły. W tych hotelach widzieli faceta z nastolatką i nic. Rozumiesz? Nic! Nie reagowali!
– Może myśleli, że to jego córka…
– Bez przesady! Aż tak stary to on nie jest! Nie mógłby być jej ojcem.
– A mówiła, dlaczego to zrobiła?
– Powiedziała, że ja jej nie rozumiem, że oboje z Krzyśkiem nie wiemy, czego potrzebuje. Że jej rówieśnicy są głupi i że tylko dorośli ją rozumieją, ale nie my… Wiesz… tymczasem ona sama… No… wiesz… Ona jest głupia. Przecież teraz będzie powtarzała klasę! Ja wczoraj byłam w kuratorium. Pytałam, czy można coś zrobić, by nie powtarzała…
– Daj spokój! To nie jest najważniejsze!
– Tak mówisz, bo Maciek się dobrze uczy.
– Bez przesady! Wcale nie jest takim orłem.
– Ale w sumie masz rację… Szkoła pół biedy. Wiesz, że ja się cały czas boję, czy ona tylko z tym facetem? Może on ją do czegoś zmuszał? Przecież to jeszcze dziecko…
– Przecież gdyby ją zmuszał, toby jej nie puścił. A skoro wróciła…
– Wróciła. Bo zobaczyła mnie w telewizji. Rozumiesz? Tak powiedziała. Zobaczyła, że ja płaczę, i jej się głupio zrobiło. Nie myślała, że ja rozpaczam!
– No widzisz! A nie mówiłam? Zrobić ci jeszcze herbaty?
Maciek nie zdążył odskoczyć, kiedy w przedpokoju pojawiła się mama z tacą. Spostrzegłszy jedynaka przy wieszaku, zgromiła go wzrokiem i położywszy palec na ustach, ruchem głowy wskazała kuchnię.
– Idź przywitać się z mamą Kaśki – powiedziała szeptem. – Ale pamiętaj: jeżeli komukolwiek powtórzysz tę rozmowę, to cię obedrę ze skóry!
– Możesz być spokojna. Nikomu nie powtórzę – odparł Maciek.
Kiedy po kilku minutach zamykał drzwi do swojego pokoju, wiedział jedno: o tym, co podsłuchał, nie powie nawet Małgosi. Z taką tajemnicą, z której nie można zwierzyć się Kamili, byłoby jej znacznie ciężej. Bo tego, że Małgosia jakiekolwiek sekrety powierza mieszkającemu w Nowym Jorku chłopakowi, Maciek nie wiedział. Zresztą o tym, że ten cały Paweł w ogóle istnieje, zapomniał niemal na śmierć.