ZAPACH LAWENDY
– Nie życzę sobie, żeby więcej tu przychodził! – krzyknęła mama Kamili, trzaskając drzwiami od jej pokoju. Po chwili jednak otworzyła je z powrotem, wsunęła głowę i powiedziała: – Oczywiście ja na pewno zadzwonię do jego rodziców i powiem, co myślę na temat zachowania ich syna.
– Ale mamo! – krzyknęła Kamila, jednak drzwi więcej się nie otworzyły.
* * *
Wszystko zaczęło się rano. Była sobota, a Kamila poprzedniego dnia zachorowała. Jeszcze w piątek wieczorem mieli z Wojtkiem iść na imprezę, ale Kamila dostała temperatury. Wezwany znajomy lekarz stwierdził, że ma leżeć. Antybiotyków nie przepisał.
– Jak teraz dam antybiotyk, to całą zimę będzie chorować. Niech leży. Najpierw zobaczmy, co dokładnie jej jest.
Kamila padła. Opatulona leżała pod kołdrą i próbowała oglądać film z Morganem Freemanem. Ale nic z niego nie rozumiała. W głowie jej huczało. Wysłała do Wojtka esemesa, że jest chora. Oddzwonił, ale nie miała siły rozmawiać. Usłyszała tylko, że wpadnie jutro. Wpadł.
– Jak się czujesz? – spytał, przysuwając fotel do łóżka Kamili.
– Wiesz… całkiem nieźle. Naprawdę! – powiedziała i poprawiła włosy. Głupio tak przyjmować ukochanego w łóżku. Nie wygląda się wtedy za dobrze. Choć… Kamila czuła się o wiele lepiej niż poprzedniego wieczora. Temperatura spadła. – Poszedłeś wczoraj? – spytała.
– No przecież mówiłem ci, że bez ciebie nie idę, bo nie chcę.
– Kiedy mówiłeś? – zdziwiła się Kamila.
– No wczoraj! Kiedy zadzwoniłem do ciebie na komórkę.
– No to do mnie nie dotarło. I co w końcu robiłeś?
– Oglądałem film.
– Na DVD?
– Nie… W telewizji.
– Jakiś fajny? – zainteresowała się Kamila.
Wojtek wzruszył ramionami.
– Kolekcjoner. Taki thriller sensacyjny o facecie, co porywa laski i więzi gdzieś w lesie.
– Z Freemanem?
– Yhm… – mruknął Wojtek i spojrzał na zegarek. Była jedenasta.
– Spieszysz się? – spytała Kamila.
– Nie. Sprawdzam tylko, która godzina, bo o drugiej na HBO jest fajny film i moglibyśmy obejrzeć razem.
Kamila nie zdążyła jednak spytać jaki. W drzwiach stanęła mama i powiedziała, że oboje z ojcem jadą poszukać nowej kanapy do salonu, a babcia z Kubą idą na duże zakupy do Alberta.
– Jak wrócą? – spytała Kamila.
– Zostawiam babci swój samochód – odparła mama, a Kamila wytrzeszczyła oczy. – Nie patrz tak! W końcu babcia ma prawo jazdy, więc sobie poradzi.
Ale Kamili nie chodziło o babcię, w której talent kierowcy nigdy nie wątpiła, lecz o to, że mamy samochód miał dopiero miesiąc, i fakt, że zdecydowała się go komukolwiek pożyczyć, był zastanawiający. Nowiutka srebrna toyota yaris była przez nią minimum raz w tygodniu myta, a tu mają się nią przejechać i babcia, i Kuba, który na pewno naciągnie babcię na rogala z makiem, a potem nakruszy nim na tapicerkę. Co jest grane? Kamila spojrzała na mamę, która marszcząc brwi, tak jakby się nad czymś zastanawiała, stała w progu pokoju i patrzyła bezmyślnie w przestrzeń.
– Aha! Jakbyś chciała coś jeść, to kanapki są pod kloszem na stole w kuchni. A ty, Wojtku, w razie czego zrobisz herbaty?
Wojtek skinął głową. W tym momencie, korzystając z okazji, do pokoju wślizgnął się Płatek i wskoczywszy na łóżko, wepchnął się bezczelnie pod kołdrę. Próbował ułożyć się tuż koło głowy, ale chyba odstraszył go zapach lawendowych perfum, bo po chwili wcisnął się w nogi. Mama Kamili pokręciła głową z dezaprobatą. Najwyraźniej jednak nie chciała kłótni, bo nic nie powiedziała, tylko wyszła z pokoju. Po chwili Kamila z Wojtkiem usłyszeli trzask zamykanych drzwi, a potem nastała cisza.
– Wiesz co… – zaczął Wojtek. – Jakoś nie mogę przestać myśleć o Staśku. Wiem, że krótko go znałem w porównaniu z tobą czy Maćkiem, ale… nie mogę zrozumieć.
– Czemu się powiesił?
– Właśnie.
– Nie rozmawiałeś z Maćkiem?
– Próbowałem, ale ucina rozmowę. Widziałaś ten artykuł w „Życiu Warszawy”?
– Nie wiem, czy w „Życiu”, ale jakiś widziałam. Że niby z kolegą miał zatarg.
– No właśnie… chciałem z Maćkiem pogadać o tym, ale coś mu się stało. Tak jakby się zaciął.
– Tomek podobno coś wie.
– No, ale z Tomkiem to ja się jakoś tak średnio…
– Z plotek wynika, że Stasiek zrobił dziecko jakiejś panience, ale nie swojej. Że bał się, że sprawa się wyda i co powie matka.
– Ale z jakich plotek?
– Ojej! Wojtek! No Łucja, ta z III b, powiedziała, że jakiejś Patrycji, znajomej jej znajomej czy coś w ten deseń, zrobił dziecko Stasiek z Saskiej Kępy, uczeń szkoły katolickiej.
– Basta. To brzmi jak tania sensacja.
– No ale dwa plus dwa to na razie równa się cztery, prawda? Do szkoły katolickiej chodzi tylko jeden Stasiek z Saskiej Kępy. Nasz.
– Chodził – przerwał Wojtek, a Kamila się zasępiła.
Chodził. Dopiero teraz powoli do niej zaczynało docierać, że to, co ją tak emocjonowało, czyli ciąża jakiejś nieznanej bliżej Patrycji, to początek czyjegoś dramatu. Dramatu Staśka. A… sama Patrycja? Co z nią? No i czemu Maciek ma być temu winien? O co prosił go Stasiek? Czego Maciek mu odmówił?
– Jak myślisz? – spytała Wojtka, dzieląc się z nim swoimi myślami.
– Nie wiem… – odparł. – Wiesz… zastanawiałem się nad tym. Oglądałem ostatnio taki film w „Starym Kinie…”.
– W „Starym Kinie”? – Kamila spojrzała na Wojtka ze zdziwieniem połączonym z niesmakiem. Jak ktoś może oglądać stare kino? Ani tam efektów, ani kolorów… i tylko tani melodramat.
– No wiesz… – zmieszał się Wojtek. – Są filmy, które trzeba znać. Zwłaszcza jak się chce być aktorem.
– No tak… – przyznała Kamila i zamilkła. – I co z tym filmem? – spytała po chwili.
– W tym filmie… to kobieta się truła.
– Chyba mam nadal temperaturę, bo nie rozumiem.
– No, chodzi mi o to, że w tym filmie jedna z bohaterek zaszła w niechcianą ciążę i się truła. A Stasiek… w końcu to nie jego ciąża, więc…
– Więc co?
– No nie wiem… Nie rozumiem, czemu się powiesił.
– Może czuł wielką odpowiedzialność? – spytała Kamila.
– Odpowiedzialność? – Wojtek spojrzał na nią i aż zamrugał. – Jakby czuł odpowiedzialność, toby się nie wieszał.
– Nie rozumiem.
– Oj, Kamila! Co byś sobie pomyślała, gdybyś całe życie chowała się bez ojca i nagle się dowiedziała, że popełnił samobójstwo, bo dowiedział się, że masz się urodzić? Pomyślałabyś: „Ale odpowiedzialny facet! Powiesił się!”? No chyba żartujesz!
– Fakt… – odparła Kamila. – Wiesz… jakoś nie pomyślałam. Jakoś… wyobraźni mi chyba brakuje.
– Ja mam jej aż nadto. Kiedy wyobrażam sobie, co teraz czuje ta dziewczyna.
– Staśka? Czy ta Patrycja?
– Obie. No i jego matka.
– No, matka to o wszystko obwinia podobno Maćka i nie dopuszcza do siebie informacji o ciąży, problemach z dziewczynami i tak dalej. Ona podobno, ale to niesprawdzona informacja, powiedziała Staśkowi jeszcze rok temu, że ma się uczyć, a nie zajmować dziewczynami, bo na dziewczyny będzie miał czas.
– Ale nadal nie rozumiem, czemu to zrobił. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście.
– Jakie? – spytała Kamila.
– Nie wiem… właśnie próbuję to sobie wyobrazić.
– Czy ty to robisz, bo uważasz, że ci się to przyda?
– Co?
– No takie wczuwanie się w czyjąś rolę?
– Co ci jest? – spytał Wojtek i przysunął się bliżej Kamili.
– Nie wiem – odparła. – Czuję jakąś taką bezradność. Ten Stasiek… I Małgosia… Ech… głupio mi. Zadzwoniłam do niej z wielką sensacją, że Stasiek zrobił dziecko, a ona chciała powiedzieć coś ważnego. Nie dałam jej dojść do słowa… i walnęłam tę swoją sensację jak słoń w sklepie z porcelaną. Bo Małgosia chciała mi powiedzieć właśnie o tym, że Stasiek nie żyje. I…
– Pokłóciłyście się?
– Nie… nie wiem zresztą. Rozłączyła się i potem jak zadzwoniłam, to jej tata twierdził, że wyszła do Ewy. Dzwoniłam na komórkę, ale nie odbierała. Wysłałam esemesa z pytaniem o pogrzeb, ale odpowiedziała, że nic nie wie. Myślisz, że to możliwe? – spytała Kamila i nieoczekiwanie dla samej siebie się rozpłakała.
Wojtek usiadł na skraju łóżka.
– Matko! Czemu płaczesz? – spytał i pogłaskał Kamilę po włosach. Mimowolnie dotknął rozpalonego czoła.
– Rany! Ty masz temperaturę! Przyniosę ci herbaty.
– Nie… Potem… Teraz przytul! – poprosiła Kamila.
Wojtek objął ją ramieniem i wtulił głowę w szyję. Owiał go słodki i ciepły zapach lawendy. Wziął twarz Kamili w swoje dłonie i zajrzał jej w oczy. Błyszczały od gorączki. Przysunął się jeszcze bliżej i pocałował lekko w usta.
– Zarazisz się… – szepnęła.
– Najwyżej – odparł również szeptem i zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem.
Nie myśleli o tym, co dzieje się wokoło. Nie usłyszeli ani szczęku otwieranego zamka w drzwiach wejściowych, ani wołania rodziców Kamili. Mama weszła do pokoju w chwili, gdy jedna ręka Wojtka delikatnie dotykała jej lewej piersi.
– Co tu się dzieje?! Proszę, żebyś natychmiast stąd wyszedł!
– Mamo, ale…
– Nie ma żadnego mamo i żadnego ale!
– Ale…
Wojtek otworzył usta i chciał coś powiedzieć. Że Kamila, że to jest poważne, ale ujrzawszy wyraz twarzy jej mamy, porwał leżącą na podłodze kurtkę i poszedł do drzwi. Skorzystawszy z tego, że mama Kamili nie patrzyła w jego kierunku, tylko przemierzając wielkimi krokami pokój wykrzykiwała różne słowa, szepnął bezgłośnie do Kamili:
– Kocham cię.
I wyszedł z pokoju. Do drzwi odprowadził go tylko Płatek, którego przepłoszyły wrzaski.
„Czemu jej mama tak się wścieka? – zastanawiał się, wracając do domu. – W końcu to była tylko ręka. Tylko dotknął na chwilę jej sutka, i to przez koszulę! Przecież bywało już, że dotykał obu i to bez koszuli. Na przykład w wakacje… A tu nagle afera! Ale… Może u Staśka też tak się zaczęło?” – pomyślał i westchnął. Bzdura! Tylko jak tu teraz rozmawiać z mamą Kamili? No i czy samemu powiedzieć o tym starym? Czy czekać, aż dowiedzą się o tym od niej? Zerknął na zegarek. Za pół godziny zaczynał się film, który tak bardzo chciał zobaczyć z Kamilą. Zakochany bez pamięci. To o nim? W końcu zapomniał się, ale nie do tego stopnia co Stasiek.