Ile zarabia żołnierz LEGII CUDZOZIEMSKIEJ? – 7 metrów pod ziemią
Cześć, tu Rafał Gębura.
Jeśli jesteś głodny historii, po których nic
już nie będzie takie samo, polecam Ci moją książkę.
Zajrzyj na:
i zamów swój egzemplarz. Tymczasem
zapraszam na wywiad.
Legioniści są po prostu żołnierzami wojska
francuskiego.
Nie jesteśmy płatnymi zabójcami ani mordercami.
Czy zginęli moi koledzy? Tak, zginęli.
Numery telefonów musiałem skasować, bo ich już nie było.
Przez ponad 17 lat byłeś żołnierzem Legii
Cudzoziemskiej. O żołnierzach Legii
mówi się niekiedy, że to
pozbawieni uczuć najemnicy
gotowi zabijać dla pieniędzy.
Jak wygląda rzeczywistość?
To, że legioniści zabijają dla pieniędzy, to nie jest prawda.
Legioniści są zwykłymi żołnierzami
wojska francuskiego. Są częścią wojska
francuskiego. Są częścią
sił NATO.
Także to nie jest prawda.
Jak wyglądają misje, na jakie wyjeżdżacie?
Co tam się dzieje, jakie są wasze zadania?
Podam tutaj przykład
wojny w Bałkanach,
Sarajewo, rok 1995,
gdzie naszym zadaniem było po prostu
przebywanie i odbywanie patroli
jako siły ONZ-u
- niebieskie hełmy, niebieskie berety.
To były takie siły,
żeby przeciwstawić się i jednym,
i drugim, czyli Bośniakom i Serbom.
A jak to się w ogóle stało, że
stałeś się żołnierzem Legii?
Jak udało ci się tam dostać?
To było tak: są lata
90.
Mając 18-19 lat, z chłopakami...
Nadszedł taki czas, że trzeba było myśleć już
o wojsku.
I mieliśmy taki pomysł,
dlaczego nie spróbować czegoś innego
niż polskie wojsko?
I u nas,
w mojej okolicy, było już takich
kilku kolegów, którzy
doświadczyli tego,
tej przygody.
Czyli ktoś już był w Legii?
W Legii Cudzoziemskiej, tak.
I udało nam się od nich
uzyskać
po prostu informacje, jak się tam dostać i gdzie jechać,
co powiedzieć. Tylko tyle nam było potrzeba po prostu.
I gdzie trzeba było jechać, co powiedzieć?
Było to dokładnie tak: "Jedźcie do Paryża,
weźmiecie taksówkę, w taksówce
taksówkarzowi powiecie, że... "Je voudrais m'engager à la légion étrangère"
i powiedzcie mu, żeby was zawiózł
do Fort de Nogent.
Czyli dostałeś dokładne wytyczne.
Tak,
tak się stało.
Doszło to do skutku. Pojechaliśmy we dwóch do Legii
autokarem, do Paryża na Plac de la Concorde.
Na Placu de la Concorde
poszliśmy do taksówki,
taksówkarzowi powiedzieliśmy takim
łamanym francuskim, gdzie chcemy
jechać. No i zawiózł nas taksówkarz do
Fort de Nogent. I tak się zaczęła przygoda w Legii Cudzoziemskiej.
Czy łatwo było się dostać do Legii?
Czy łatwo się dostać...
Jeżeli spełnia się ich kryteria, to tak,
dlaczego nie? Można spróbować. Każdy może spróbować.
Czy jest jakiś egzamin, jakieś testy, jakieś ćwiczenia?
Na początku
tak, są jakieś tam śmieszne (można powiedzieć "śmieszne"), lekkie testy sprawnościowe,
no i tak zwane "gestapo", o których wszyscy mówią.
"Gestapo", czyli normalna rzecz, gdzie pytają
po co i dlaczego, i jaka jest twoja motywacja.
Czyli to jest taki wywiad, tak?
Taki wywiad, tak.
Pytają dlaczego, po co i czy czegoś człowiek nie ukrywa
i tak dalej. No i jakieś tam
czasem niezrozumiałe mogą być testy
psychotechniczne.
Chodzi tutaj o psychikę
człowieka.
Mówi się
dosyć często o Legii w tym kontekście, że
jej żołnierze dostają niezły
wycisk, jeśli chodzi o jakieś ćwiczenia,
zadania. Jakie były twoje doświadczenia?
Czy dostawałeś tam wycisk?
Czy nie było tak źle?
Na początku, można
powiedzieć, że taki był nacisk
psychiczny z powodu braku
języka, nieznajomości języka.
Taki nacisk psychiczny.
Potem... Fizycznie
będąc w miarę wysportowanym,
także fizycznie nie było to dla mnie problemem.
Czy w jakiś sposób uczyliście się tego
języka, czy musieliście sami po prostu
podsłuchiwać, uczyć się słów, czy być może mieliście
jakieś lekcje? Tak, zdarzało się też, że były
takie wojskowe lekcje języka
i samemu też trzeba było
dużo się starać dla
własnego dobra. Żeby człowiek lepiej
się przystosował, trzeba było się uczyć samemu
i dla
swojej kariery po prostu, dla swojej przyszłości.
Po jakim czasie mniej więcej załapałeś
język francuski?
Język francuski jest językiem dosyć trudnym.
Z doświadczenia o tym wiem. Ale tak
po dwóch-trzech latach człowiek już
się czuje
w miarę...
panuje nad językiem,
włada tym językiem.
Problemem i zaletą, tzn...
Było tak, że na początku mojej kariery w Legii
było dużo Polaków i problemem było, że
pomiędzy kolegami rozmawialiśmy
w języku polskim.
Po polsku.
Tak, gdzie był na przykład
jeden Argentyńczyk czy
ktoś, kto włada językiem hiszpańskim,
który nie mógł rozmawiać ze swoimi kolegami
w języku hiszpańskim...
Także on szybciej się tego języka uczył.
Dla nas Polaków, było nas dużo, także rozmawialiśmy po polsku.
Tak było po prostu ciężej się nauczyć.
Czy sam fakt, że w skład Legii
Cudzoziemskiej wchodzą
żołnierze z całego świata, mieszanka
ludzi, czy to jest zaleta, czy w większym
stopniu wada?
Powiedziałbym, że to jest takie
bogactwo, że to jest armia stworzona
z...
Armia z całego świata.
Czyli jadąc na jakiś konflikt
w każde miejsce na Ziemi, czyli znajdzie się
jakiś człowiek, który zna tę kulturę czy pochodzi stamtąd
i tak dalej. Czyli to jest taka
zaleta raczej.
Ta wielokulturowość jest
taką rzeczą, która wyróżnia Legię
Cudzoziemską. Jaka jest
jeszcze jej specyfika, czym ona się różni
od innych armii, od innych jednostek?
Legia różni się od innych
armii tym, że jest tam
ogromna dyscyplina. Wielka dyscyplina,
gotowość
- Legia jest gotowa
po prostu rzucić się
w ciągu kilku godzin,
wysłać ludzi na jakiś teatr, na jakąś operację, na jakąś misję.
Czyli na wypadek jakiegoś konfliktu
wy byliście w gotowości?
Tak, w ciągu kilku godzin,
kilkunastu godzin
jest gotowa wyrzucić, wysłać
tam ludzi.
Innym aspektem jest też to, że
dowództwo, że kadra jest zawsze z przodu.
Po prostu
dajemy przykład. Najpierw
my pokonujemy jakąś przeszkodę, a potem
wojsko za nami.
Aha, czyli dowódca idzie jako pierwszy?
Dowódca pierwszy, potem wszyscy za nim.
Dając przykład, bo pokazujemy
to, że
my jesteśmy sami w stanie pokonać tę
przeszkodę i tak dalej, jesteśmy w stanie to zrobić
i dlatego wszyscy mają to zrobić
to, co ja zrobiłem jako dowódca.
Kiedy ty stawałeś się członkiem Legii,
tobie zmieniono nazwisko.
Czemu to miało służyć?
To służy temu po prostu, żeby...
Legia to jest taka wymiana
dwustronna. Legia
ukrywała mnie,
Legia chroniła tym samym siebie.
Już tłumaczę. Chodzi o to, że
ja, mając...
Na moim przykładzie, nie byłem w polskiej
armii.
Zmienili mi nazwisko
po to tylko, żeby
mnie uchronić od tego
i Legia tym samym się kryje,
że mnie tutaj po prostu nie ma. To jest taka wymiana
dwustronna, czyli ja nie mogę
powiedzieć nikomu jak się
w cywilu nazywałem i po prostu Legia
też mnie tym samym sposobem ukrywała.
Czy ty mogłeś opowiadać
znajomym, rodzinie, że ty jesteś członkiem Legii,
czy ty musiałeś utrzymywać to w tajemnicy?
Bo twoja obecność w Legii była nielegalna.
Tak, oczywiście, w tych czasach była nielegalna.
Teraz tak:
najbliższa rodzina wiedziała,
gdzie jestem, ale
wiedzieli, ale... Tolerowali to
po prostu.
Czy miałeś kiedyś jakiekolwiek
nieprzyjemności z tego tytułu,
że służysz tam nielegalnie?
Tak, przychodzi mi tutaj na myśl taka sytuacja,
kiedy już w roku
2000,
mając już obywatelstwo francuskie,
prawdziwe,
czyli
jadąc już jako podoficer
swoim nowym samochodem, zatrzymują mnie
na polskiej granicy, przy wjeździe do Polski
i mówi mi pan celnik, że
"jest pan poszukiwany listem gończym za
nieodbycie służby wojskowej w Polsce".
Okej.
I skończyło się to tak, że
po prostu w ciągu siedmiu dni miałem być przed
prokuratorem w Nowym Dworze Mazowieckim,
gdzie miałem odbyć moją służbę wojskową
i tam trwało to cały
tydzień, po prostu przez cały tydzień
byłem transportowany przez...
Czyli zostałeś aresztowany?
Zostałem aresztowany
i przez cały tydzień
transportowali mnie do Nowego Dworu
Mazowieckiego, gdzie po prostu
byłem w kolejny czwartek
przed panią prokurator,
której wszystko wytłumaczyłem
i po prostu pani powiedziała mi,
że "tutaj mamy poważniejsze sprawy niż wojsko,
tutaj się strzelają po Warszawie i że
oddamy panu paszport i
stawi się pan na sprawę, będzie sprawa,
którą ustawimy za 2 miesiące.
Czyli odbyła się jakaś sprawa.
Tak, po dwóch miesiącach
przyjechałem na sprawę do sądu, która się odbyła...
Sąd
ukarał mnie karą pieniężną i
tak się ta sprawa wojskowa
zakończyła.
Okej. Służyłeś w Legii przez ponad
17 lat.
W jakich misjach w tym czasie uczestniczyłeś?
Tak kolejno będę wymieniał.
Zaczęło się...
Pierwsza misja, na której byłem to był
rok 1995, Sarajewo.
4-miesięczna misja. Potem rok 1996 -
też misja w Sarajewie,
Rajlovac. Rok 1997 to był
Mostar.
Potem w 1997 i 1998 byłem rok
w Gujanie Francuskiej na pobycie (tzw. "syżur").
Rok 1999 -
4-miesięczna misja w Dżibuti.
Rok 2001 -
4-miesięczna misja w Dżibuti ponownie,
rok 2002 -
4-miesięczna misja
w Gujanie Francuskiej, w Kourou, w 3REI.
Czyli cała masa tych różnych miejsc.
Jak często ty wyjeżdżałeś?
W ciągu tych 17,5 roku
prawie 5 lat byłem poza
Francją.
To kawał czasu. Czy tego
rodzaju służba pozwoliła ci założyć rodzinę?
Nie było to łatwe. Życie legionisty to jest
takie życie bardziej kawalerskie, no, ale
życie...
po prostu tak się potoczyło, że
związałem się,
założyłem rodzinę i po prostu
tak już jest.
Czy była jakaś cena,
jaką musiałeś płacić, mając na uwadze
to życie rodzinne?
Cena za bycie członkiem Legii Cudzoziemskiej.
Bardzo ciężko, można powiedzieć, że
było bardzo ciężko, jeżeli już
ma się tą...
założy się, żyje się z drugą osobą
- bardzo ciężkie są te rozstania. Można powiedzieć, że
te rozstania wzmacniają, ale
przez pewien okres
te rozstania wzmacniają, ale też mogą
wszytko zepsuć, mogą wszystko zabrać.
Łącznie nie było cię w domu przez 5 lat...
Tak.
Trzeba to po prostu dobrze dozować i
to jest taki équilibre,
takie...
Jeżeli w domu jest dobrze, to będzie też dobrze w pracy,
jeżeli w pracy jest dobrze, to też będzie w domu dobrze.
50/50.
Wymieniłeś różne misje, w jakich uczestniczyłeś.
Nie będę oczywiście wypytywał cię o wszystkie, ale może możesz
opowiedzieć o jakiejś szczególnej dla ciebie?
Co tam się działo, jak ona przebiegała,
jakie były twoje zadania?
Można tutaj przypomnieć... Najbardziej taka misja,
gdzie
mogłem stracić życie,
to była misja ta pokojowa właśnie, w siłach ONZ,
w Jugosławii.
Czyli lata 90.?
Rok 1995,
gdzie znajdujemy się na punkcie kontrolnym.
Punkt kontrolny to jest droga
kontrolowana przez Serbów, droga, która prowadzi
z lotniska do miasta. I tam naszym zadaniem było
po prostu zapobieganie temu, żeby
żołnierze serbscy nie zabierali po prostu
z tych konwojów, nie rabowali w biały dzień.
Rabowali te konwoje i naszą
misją było np. zapobieganie temu, żeby
nie brali tego, nie zabierali tych rzeczy
i tak dalej, tego wyposażenia z tej logistyki,
z tych konwojów logistycznych.
Po prostu...
Można powiedzieć w pewnym sensie, że ci
żołnierze serbscy to byli
czasami nasi koledzy - piliśmy z nimi kawę,
rozmawialiśmy jak koledzy
w języku słowiańskim, łatwo się
szło z nimi dogadać. No, ale niestety -
oni mieli swoje rozkazy, my swoje i
była taka sytuacja napięta, że
zamknęli nas przez 48 godzin na tym punkcie,
zaminowali drogi
i po prostu czuliśmy, że
coś się dzieje.
Nawet pojawił się tam sam tak zwany,
dobrze znany Radovan Karadžić,
który teraz odbywa karę
za ludobójstwo.
Także decyzja
tam
zależała już od
dowództwa, od generałów.
Czy to był moment, kiedy obawiałeś się o własne
bezpieczeństwo, o własne życie?
Jaka to była sytuacja?
Tak, to było takie... Z kolegami
rozmawialiśmy, że to jest takie napięcie, że
zginąć to nie jest problem, tylko
chodziło o to, że to będzie bolało bardzo...
Będzie to boleć rodzinę, że
rodzina będzie przez to cierpieć. Dla nas to nie było...
Jesteśmy i nas nie ma, po prostu,
to nie problem. Tylko że chodziło o
tę kwestię rodzinną.
Czyli w tamtej sytuacji myśleliście o swoich bliskich.
Tak, bo
po prostu
do naszej świadomości doszło, że
prawdopodobnie
nas za chwile może już tutaj nie być.
Po prostu zginiemy.
A czy byłeś świadkiem sytuacji, kiedy -
no, właśnie - twoi koledzy z Legii ginęli?
Na szczęście nie miałem takiego
doświadczenia, w sensie...
takim, że obok mnie,
że na moich oczach giną koledzy.
Na jednej misji młody żołnierz, kolega
popełnił po prostu samobójstwo.
Nie wiem, czy to było
z powodów swoich własnych, prywatnych, czy
jakąś presję na nim wywierała
kadra,
ale po prostu odebrał sobie życie.
Czy zginęli moi koledzy? Tak, zginęli
koledzy, z którymi
dużo dzieliłem. Po prostu zginęli, nie wrócili
z Afganistanu, na przykład:
kapitan Dupin, El Gharrafi, Simeonov. Koledzy, z którymi
byłem zżyty po prostu.
Miałem numery telefonów, musiałem
skasować, bo ich już nie było.
Już nie wrócili.
Czy podczas misji jest czas na jakąś refleksję?
Na co, żeby nad tym się zastanowić, pomyśleć?
Czy
zadania nie pozwalają na to, aby
oddać się zadumie?
Nie, lepiej o tym nie myśleć.
Trzeba być pozytywnie nastawionym i nie
myśleć o tym. Na pewno gdzieś tam...
Nie da się tego absolutnie wykasować,
ale jeżeli mamy o tym myśleć,
to lepiej już na tę misję nie jechać.
Po prostu trzeba być pozytywnie
i dobrze do tego przygotowanym, pozytywnie nastawionym.
Wolałeś wyjeżdżać na misje czy wolałeś,
kiedy
cała jednostka znajdowała się
we Francji, byliście na miejscu? Który czas był ciekawszy?
Na pewno każdy legionista
to potwierdzi, że
tylko czeka, żeby wyjechać na jakąś
misję, na jakiś teatr. Jest dużo ciekawiej i czasami
nawet
łatwiej jest. Po prostu są tak
ciężkie czasami przygotowania we Francji na terenie,
poligony są tak ciężkie, że
łatwiejsze są te misje niż...
Niż same przygotowania.
Niż same przygotowania, tak.
To jak wyglądają takie przygotowania?
No, po prostu jest takie
zmęczenie, człowiek jest tak zmęczony.
Wysiłek, marsze, strzelanie. Człowiek jest niewyspany
Jest taka presja. Człowiek
po prostu nie ma czasu myśleć
nad głupotami.
Żołnierze Legii Cudzoziemskiej
dostają pieniądze za swoją służbę.
Jak duże są to kwoty i czy
one mogą być motywacją dla
osób?
Na pewno jeżeli ktoś
angażuje się do Legii po to,
żeby zarobić ogromne pieniądze, to się myli z celem, bo
tam nie ma dużych pieniędzy. Są to normalne pieniądze.
Dla przykładu powiem, że początkujący
żołnierz, czyli legionista
zarabia 1000-1100 euro.
Jest to taka najniższa francuska krajowa.
Potem, taki podoficer już,
podoficer sierżant, będzie zarabiał
1400-1500 euro.
Ja, na moim przykładzie,
odchodząc jako adjutant zarabiałem
2200-2400 euro na miesiąc.
Potem, wyjeżdżając na misje -
podam tutaj przykład zwykłego żołnierza -
zwykły żołnierz we Francji będzie zarabiał 1000 euro,
wyjeżdżając na misję, na misji będzie
zarabiał 2500 euro,
czyli 1,5 raza...
Okej.
Czyli misje są dużo
bardziej opłacalne z tego
finansowego względu.
Tak, dlatego każdy będzie chciał...
Każdy legionista będzie chciał wyjeżdżać
na te misje.
Po 17 latach służby odszedłeś na emeryturę.
Czym się dzisiaj zajmujesz?
Pracuję w policji.
Po prostu zdecydowaliśmy z żoną zostać
we Francji i od sześciu lat
pracuję w policji, w Grenoble.
Jeśli dobrze liczę, to większość
swojego życia spędziłeś we Francji.
Bardziej czujesz się dziś Polakiem czy
Francuzem jednak?
Czuję się i Polakiem, i Francuzem.
Po prostu
staram się reprezentować
Polskę we Francji, Polskę za granicą.
Swoją osobą reprezentuję
ludziom, którzy nie mają pojęcia
o Polsce, jacy są Polacy. Polak
to nie tylko hydraulik i pijak,
jaką mają w większości wyobraźnię o Polakach.
Po prostu jestem
dumny z tego, że mogę reprezentować Polskę
za granicą, szczególnie we Francji.
Dziękuję ci za rozmowę i dziękuję również za
to, że specjalnie dla nas przyleciałeś do Polski.
Dzięki.