×

Mes naudojame slapukus, kad padėtume pagerinti LingQ. Apsilankę avetainėje Jūs sutinkate su mūsų slapukų politika.

image

Don Kichot z La Manchy - Miguel de Cervantes, Księga trzecia, Rozdział II

Księga trzecia, Rozdział II

Rozdział II

O tym, co się przytrafiło Don Kichotowi w gospodzie, która mu się zamkiem wydała.

Gospodarz nader się zdziwił, ujrzawszy człowieka jadącego na ośle, tyłem do uszu zwierzęcia, i zapytał Sancha, co mu dolega. Sancho odpowiedział, że to mała rzecz, małe wstrząśnięcie w całym ciele, spowodowane upadkiem z góry. Żona gospodarza, niewiasta miłosierna, co się rzadko zdarza w tym rzemiośle, zaledwo ujrzała Don Kichota, natychmiast postanowiła przynieść mu ulgę i wzięła do pomocy młodą córkę swoją, dzieweczkę wcale niczego. Służyła w tej gospodzie także młoda Asturyjka, twarzy nieco za szerokiej, nosa zaklęsłego, trochę zezowata na jedno oko, na drugie prawie ślepa, ale gibka a wysmukła kibić szczodrze wynagradzała brak innych wdzięków. Wzrostu miała trzy stopy, a barki tak jej obciążały ciało, że z trudnością spoglądała do góry. Przyjemna ta służąca, pomogła córce gospodarza do opatrzenia Don Kichota i urządziły mu obydwie wcale nieszczególne łóżko w jakimś kącie, co według wszelkiego prawdopodobieństwa, był dotychczas składem słomy. W tymże samym miejscu, opodal od Don Kichota, mulnik jakiś usłał sobie łoże z der, którymi przykrywał muły i w każdym razie lepiej mu było niż naszemu bohaterowi, którego łoże stanowiły dwie nierówne ławy, na tych trzy czy cztery źle spojone tarcice, a na nich materac twardy jak deska i prześcieradło, które raczej wziąć można było za skórę niż za płótno. Skoro tylko położono Don Kichota w to niegodziwe łoże, gospodyni z córką oblepiły go plastrami od stóp do głów, przy świetle lampy, którą trzymała w nadobnej dłoni Maritornes, tak było na imię przyjemnej Asturyjce. Gospodyni, widząc go w tylu miejscach poturbowanego, zawołała:

— Przebóg! — toćże to raczej podobne do uderzeń niż do upadku.

— A jednak to nie są razy — rzekł Sancho — tylko skała była bardzo kończata i każda jej spiczastość pozostawiła siniak. Zresztą prosiłbym pani o zachowanie kilku gałganków, dadzą się wkrótce użyć, bo mnie także w krzyżu nieco dolega.

— Więc także spadłeś? — zagadnęła gospodyni.

— Nie spadłem — odrzekł Sancho — ale przestraszony upadkiem pana mojego, poczułem coś tak dziwnego w ciele, że mi się zdaje, jakby mi tysiąc kijów wsypano.

— Nie dziwię się temu — wtrąciła córka — często mi się śni, że spadam z wieży na dół, a nie mogę nigdy upaść na ziemię. Skoro się obudzę, tak znużona i zbita się czuję, jakbym naprawdę spadła.

— Otóż to właśnie — dodał Sancho — to prawie to samo, cała tylko różnica w tym, że mi się nie śniło i że będąc na jawie jak teraz, czuję się poturbowanym nie mniej od pana swojego.

— Jak się nazywa wasz pan? — zagadnęła Maritornes.

— Don Kichot z Manchy — odrzekł Sancho — błędny rycerz, jeden z najdzielniejszych, jakich kiedykolwiek widziano.

— Błędny rycerz! — zapytała Asturyjka. — Co to znaczy?

— Niedawno widać jesteś na świecie — odparł Sancho. — Dowiedz się, kochana siostro, że błędny rycerz jest to rzecz, która zawsze ma nadzieję zostać cesarzem lub też dostać kije; dziś najnieszczęśliwszy z ludzi, obdarza nazajutrz giermka swojego trzema lub czterema królestwami.

— Skądże, będąc giermkiem tak wielkiego pana — wtrąciła gospodyni — nie masz przynajmniej hrabstwa jakiego, bo z miny nie patrzysz na to.

— Nie od razu miasto się buduje — rzekł Sancho — nie ma miesiąca, jak szukamy przygód i jeszcze ich nie znaleźliśmy, chyba takie, co to często szuka się czego innego, a znajduje się co innego. Ale mówiąc prawdę, skoro się jaśnie pan Don Kichot wyleczy z ran swoich, a ja od moich nie zostanę kaleką, nie pomieniałbym nadziei moich za najlepsze hrabstwo w Hiszpanii.

Don Kichot, który uważnie słuchał tej rozmowy, uważał za właściwe wmieszać się do niej; podnosząc się więc, jak mógł najlepiej, ujął wdzięcznie rękę gospodyni i rzekł do niej:

— Wierzaj mi, piękna damo, nie jesteś nieszczęśliwą, że miałaś sposobność przyjąć mnie w zamku swoim. Więcej pani nie powiem, bo nie wypada nigdy chwalić samego siebie, ale wierny mój giermek objaśni ci, kim jestem. Dodam tylko, że zachowam pamięć łaskawości pani aż do końca życia i nie uronię żadnej sposobności, w której bym wdzięczność moją mógł ci okazać. Gdyby się nie było podobało niebu — dodał, miłosiernie przyglądając się Asturyjce — że miłość mnie do praw swoich przykuła i gdyby oczy lubej niewdzięcznicy nie były odniosły tryumfu nad moją wolnością, chętnie bym ją poświęcił u stóp tej pięknej panny.

Gospodyni, córka jej i Maritornes, zdziwione i nie rozumiejąc się na takim sposobie mówienia, domyślały się jednak, że to były komplementy i ofiary grzeczności, przyglądały się więc milcząc i sobie, i Don Kichotowi, jak człowiekowi w dziwnym jakimś rodzaju. Podziękowały mu jednak za te grzeczności, jak w karczmie mogły umieć najlepiej, i pokornie skłoniwszy się, odeszły. Maritornes zabrała się do opatrzenia Sancha, który tego nie mniej od pana swojego potrzebował.

Mulnik, o którym wspomniałem, i Asturyjka ułożyli sobie, że się w nocy obaczą, ona mu przyrzekła, że skoro tylko goście odejdą, a pan i pani usną, przyjdzie go odwiedzić. Mówią, że dziewczyna ta słowna zawsze była w tych razach, choćby nawet dała słowo bez świadków w piwnicy; to też miała się słusznie za coś lepszego i mniemała, że nie ubliżyła sobie, zostawszy służącą w karczmie, gdyż (jak zawsze mówiła) zubożenie jej rodziców doprowadziło ją do stanu tego. W dziwnym apartamencie owym stało naprzód niegodziwe i biedne łóżko Don Kichota, a Sancho posłał sobie obok na wiązce sitowia, przykrył się kołdrą, która wyglądała jakby była z kanwy, nie z wełny. Trochę naprzód wysunięte było legowisko mulnika, złożone, jak już powiedziałem, z juk i der dwóch mułów, a miał ich dwunastu wszystkich, spasłych, tęgich, bo to był jeden z bogatych owych mulników z Arevalo, jak twierdzi autor tej historii, który o nim, jako o dobrym znajomym, szczegółową robi wzmiankę, bo mówią podobno, że byli krewniacy. Bądź co bądź, Cyd Hamed Benengeli był dokładnym historykiem, ponieważ przytacza nawet takie szczegóły, co na pozór nie zdają się mieć ważności i od niego to właśnie historycy (powieściopisarze) powinni by się nauczyć nie zaniedbywać niczego i szczegółowiej pisać, zamiast pobudzania ciekawości czytelnika, tak, że często to, o czym by się najwięcej chciało wiedzieć, zawiśnie na końcu ich pióra przez złośliwość lub niewiadomość! Bądź po tysiąckroć sławion autorze *Tablanta Ricamonta* i ty, co napisałeś Czyny Hrabiego Tomillas; wyście nie zapomnieli o najdrobniejszej okoliczności.

Wracamy do mulnika. Mulnik więc, dawszy sieczki mułom, rozciągnął się na derach, oczekując niecierpliwie punktualnej Maritornes. Sanchowi, mimo szczerej chęci do snu, ból boków sen odejmował, Don Kichot także z bólu oczy miał jak zając otwarte. Cicho było w karczmie, a światło błyszczało tylko z latarni wiszącej w bramie. Spokojność ta i natłok szumnych myśli, których rycerzowi naszemu dostarczały ciągle rozliczne wypadki przez niego czytane, wyrodziły mu w głowie najdziwaczniejsze z przypuszczeń. Uroił sobie, że znajduje się w sławnym jakimś zamku (nie było karczmy której by nie robił tego zaszczytu), i że córka gospodarza, to jest władcy zamku, ujęta dobrą jego miną i składnością, obiecała mu, zręcznie wydostawszy się z komnat swoich, parę chwil z nim przepędzić. Urojenie to dręczyło go jakby rzeczywistość i nabawiało niepokojem o szwank, na jaki wierność jego narażoną być może. Przyrzekł sobie nareszcie w sercu nie popełnić żadnej niewierności kochanej Dulcynei, chociażby sama królowa Ginewra z wierną swą Kintaujoną błagać go o to miały. Gdy tak błądził w marzeniach, słowna Asturyjka właśnie dotrzymywała obietnicy i boso, w koszuli, z rozczochranymi włosami, wchodzi, stąpając powoli i szukając łóżka mulnika. Don Kichot, mając słuch natężony, usłyszał jej wejście, czy też zgadł, że ktoś wszedł, i podnosząc się na łóżku, mimo plastrów i bólu boków, wyciągnął ramiona do mniemanej panny. Asturyjka szła powoli, żeby nie zrobić hałasu, i macała rękoma wokoło, żeby się o co nie potknąć; mimo jednak całej ostrożności, wpadła w objęcia Don Kichota, który, uchwyciwszy ją za rękę i przyciągając do siebie, posadził na łóżku. Zgrzebna koszula jej nie wyprowadziła z błędu rycerza. Szklane bransoletki, które miała na ręku, wziął za drogie kamienie; włosy jej, bardzo podobne do włosia, wydawały się mu jedwabnymi splotami, a biorąc oddech jej, w którym czuć było starą sałatę i zimne mięsiwo, za przyjemną mieszaninę najdelikatniejszych woni, wyobraził sobie nadobną tę nimfę zupełnie taką, jak to malują w książkach, które czytał, piękne panny, odwiedzające cichaczem chorych lub rannych kochanków. Słowem, upór biednego szlachcica tak był mocny, że nieczuły na mnóstwo szczegółów, od których by mdłości jednego chyba tylko mulnika nie porwały, mniemał trzymać w objęciu boginię piękności. Zachwycony tylu wdziękami i ściskając nieporównaną Maritornes, jakby ją chciał udusić, świetny rycerz szepnął jej cichutko miłosnym głosem: „Czego bym nie dał za to, ach! czego bym nie dał, piękna księżniczko, gdybym widział się w stanie ocenienia łaski, jaką mi wyświadczasz, i mógł oczyścić się przed panią z zarzutu niecnej niewdzięczności. Umieram wprawdzie ze wstydu, ale poprzysiągłem stałą miłość moją nieporównanej Dulcynei z Tobozo; ona jest jedyną panią serca mego i najtajniejszych myśli moich; nie mogę więc krzywoprzysięstwem okupić tego niebiańskiego szczęścia”.

Podczas tej przemowy Maritornes najokropniej się przelękła, przekonawszy się, że jest w objęciach Don Kichota i robiła, co mogła, żeby się z nich wydostać, nie słuchając tego, co jej prawił. Uczciwy mulnik znów, któremu niecierpliwość spać nie dozwalała, przeczuł i poczuł swą nimfę skoro tylko weszła, a nadstawiwszy ucha i uchwyciwszy coś z przemowy rycerza naszego, posądził niewinną Asturyjkę, że mu nie dotrzymała słowa, dlatego chyba, iż nie tylko jemu dać je musiała. Nie poprzestając na tym, podżegany zazdrością, zbliżył się po cichu do łóżka Don Kichota i zaczął się pilnie przysłuchiwać. Przekonawszy się, że wierną jego Maritornes gwałtem przytrzymał, myślał tylko jak się zemścić za niegodny ten postępek; podniósł rękę i mierząc ku licu niefortunnego rycerza, tak pięścią dziarsko zdzielił go po szczękach, że krew buchnęła natychmiast, a Benegeli nawet zaręcza, że wskoczył na niego i szerokimi łapami w podkutych trzewikach przebiegł mu kilka razy po ciele od stóp do głów. Łóżko, którego fundamenty nie były w najlepszym stanie, nie wytrzymało tego obciążenia runęło pod ciężarem mulnika. — Hałas obudził gospodarza, który domyślił się, że to musi być jakiś figiel Maritornesy, bo wołał na nią na całe gardło kilka razy, a nie odezwała się ani razu. Zapalił więc latarnie, żeby się udać tam, gdzie słyszał hałas — Asturyjka słysząc, że idzie, a znając go dobrze skryła się w łóżko Sancha, który spał, i w kłębek się przy nim zwinęła. Gospodarz wszedł, klnąc po karczemnemu.

— Gdzie jesteś, klempo? — zawołał — bo to z pewnością twoje sztuki, bazarnico!

Jednocześnie Sancho na wpół obudziwszy się i czując na sobie cały ten ciężar, który go dusił, myślał, że to sen jaki dręczy go jeszcze i zaczął walić pięściami na wszystkie strony. Razy te spadały na Maritornes po większej części — ta, straciwszy nareszcie cierpliwość i nie bacząc już na miejsce, gdzie się znajdowała, myślała tylko o wywzajemnieniu, palnęła Sancha tyle razy w żywot i w twarz twardą pięścią, że obudził się nareszcie zupełnie. Nie wiedząc, za co go tak tuzowano, podniósł się na łóżku i uchwyciwszy silnie Maritornes, rozpoczął z nią najpocieszniejszą walkę. Mulnik, zobaczywszy przy świetle straszne położenie drogiej swojej Maritornes, puścił Don Kichota, a pobiegł jej na pomoc; gospodarz znów, obeznawszy się już z miejscowością, pobiegł także, ale w celu skarcenia Asturyjki, którą uważał za główną sprężynę całego tego nieporządku. Mulnik walił Sancha, Sancho młócił Maritornes, Maritornes prała Sancha, a gospodarz tłukł Maritornes — a wszystko to szło tak żwawo i gracko, jakby się obawiali, żeby im czasu nie zabrakło, nareszcie latarnia zgasła, a ciemność powiększyła jeszcze zażartość bójki — żaden z walczących nie uniósł ani całej koszuli, ani której bądź części ciała nieobrażonej. — Przypadkiem znajdował się w gospodzie pachołek rządowy, z tych, co to ich nazywają starą konfraternią toledańską. Obudziwszy się na hałas walki, wpadł z prętem w ręku i z pudełkiem blaszanym, gdzie oznaka godności jego, ale nic a nic nie dojrzawszy w ciemności, zawołał: „Milczeć wszyscy w imię sprawiedliwości i świętej Hermandady”. Przypadkiem natrafił ręką na nieszczęsnego Don Kichota, który leżał rozciągnięty na zwaliskach łóżka, bez przytomności, z głową zwieszoną. Ująwszy go za brodę, nie przestawał krzyczeć: „Na pomoc władzy!” Ale nie dostrzegając żadnej oznaki życia w tym, którego trzymał, nie wątpił, że to musi być trup człowieka, którego inni przytomni zamordowali — zaczął więc krzyczeć jeszcze głośniej: „Zamykajcie drzwi gospody, zważać, żeby mi nikt nie wyszedł, tu człowieka zabito!” Głos ten przeraził walczących i prócz tego, co każdy już dostał, sprawa pozostała w zawieszeniu i w tym stanie, w jakim ją zszedł pachołek. Gospodarz z wolna zemknął do stancji, mulnik na legowisko, a podrapana Maritornes wlazła w brudne łóżko swoje. Co zaś do Don Kichota i Sancha, ci, którzy nie mogli się poruszyć, pozostali na miejscu, a pachołek puścił brodę rycerza naszego i poszedł po światło, żeby ująć winnych. Gospodarz jednak odchodząc, naumyślnie zagasił latarnię w bramie — pachołek więc zmuszony był rozdmuchać ogień w kominie, ale tak go tam było niewiele, że dmuchał przez godzinę, nim zdołał zapalić latarnie.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

Księga trzecia, Rozdział II

Rozdział II

O tym, co się przytrafiło Don Kichotowi w gospodzie, która mu się zamkiem wydała. ||||сталося||||гостинці|||||

Gospodarz nader się zdziwił, ujrzawszy człowieka jadącego na ośle, tyłem do uszu zwierzęcia, i zapytał Sancha, co mu dolega. |дуже|||побачивши||||||||тварини||||||долає Sancho odpowiedział, że to mała rzecz, małe wstrząśnięcie w całym ciele, spowodowane upadkiem z góry. |||||||тремтіння|||||падінням|| Żona gospodarza, niewiasta miłosierna, co się rzadko zdarza w tym rzemiośle, zaledwo ujrzała Don Kichota, natychmiast postanowiła przynieść mu ulgę i wzięła do pomocy młodą córkę swoją, dzieweczkę wcale niczego. ||жінка|милосердна|||||||||увиділа||||вирішила|||полегшення||||||||дівчинку|| Służyła w tej gospodzie także młoda Asturyjka, twarzy nieco za szerokiej, nosa zaklęsłego, trochę zezowata na jedno oko, na drugie prawie ślepa, ale gibka a wysmukła kibić szczodrze wynagradzała brak innych wdzięków. |||гостинці|||Астурійка||||||з запалим носом||косоока|||||||сліпа||гнучка||струнка|талія|щедро|винагороджувала|||привабливостей Wzrostu miała trzy stopy, a barki tak jej obciążały ciało, że z trudnością spoglądała do góry. зросту|||||плечі|||обтяжували||||||| Przyjemna ta służąca, pomogła córce gospodarza do opatrzenia Don Kichota i urządziły mu obydwie wcale nieszczególne łóżko w jakimś kącie, co według wszelkiego prawdopodobieństwa, był dotychczas składem słomy. ||служниця||дочці|||оправлення||||влаштували||||недосить хороше||||куточку||||ймовірності||досі|| W tymże samym miejscu, opodal od Don Kichota, mulnik jakiś usłał sobie łoże z der, którymi przykrywał muły i w każdym razie lepiej mu było niż naszemu bohaterowi, którego łoże stanowiły dwie nierówne ławy, na tych trzy czy cztery źle spojone tarcice, a na nich materac twardy jak deska i prześcieradło, które raczej wziąć można było za skórę niż za płótno. ||||поруч||||||уславив||ліжко||дерев'яних дошок|||мулів||||||||||||ліжко||||лави|||||||сполучені|дошки||||матрац|||дошки||простирадло|||||||||| Skoro tylko położono Don Kichota w to niegodziwe łoże, gospodyni z córką oblepiły go plastrami od stóp do głów, przy świetle lampy, którą trzymała w nadobnej dłoni Maritornes, tak było na imię przyjemnej Asturyjce. ||поклали|||||негідне|ліжко||||||пластирями||||голови|||||||гарній||Марітурнес||||||Астурійці Gospodyni, widząc go w tylu miejscach poturbowanego, zawołała: ||||||потурбованого|

— Przebóg! Боже! — toćże to raczej podobne do uderzeń niż do upadku. адже|||||ударів|||падіння

— A jednak to nie są razy — rzekł Sancho — tylko skała była bardzo kończata i każda jej spiczastość pozostawiła siniak. |||||удари|||||||кінчата||||колючість|залишила| Zresztą prosiłbym pani o zachowanie kilku gałganków, dadzą się wkrótce użyć, bo mnie także w krzyżu nieco dolega. ||||||лоскутів|||||||||хребті||болить

— Więc także spadłeś? — zagadnęła gospodyni. запитала|

— Nie spadłem — odrzekł Sancho — ale przestraszony upadkiem pana mojego, poczułem coś tak dziwnego w ciele, że mi się zdaje, jakby mi tysiąc kijów wsypano. |||||переляканий|падінням|||||||||||||||||влили

— Nie dziwię się temu — wtrąciła córka — często mi się śni, że spadam z wieży na dół, a nie mogę nigdy upaść na ziemię. ||||втрутила|||||||||вежі||||||||| Skoro się obudzę, tak znużona i zbita się czuję, jakbym naprawdę spadła. ||||втомлена||збита|||||

— Otóż to właśnie — dodał Sancho — to prawie to samo, cała tylko różnica w tym, że mi się nie śniło i że będąc na jawie jak teraz, czuję się poturbowanym nie mniej od pana swojego. отже|||||||||||||||||||||||наяву||||||||||

— Jak się nazywa wasz pan? — zagadnęła Maritornes. загадала|

— Don Kichot z Manchy — odrzekł Sancho — błędny rycerz, jeden z najdzielniejszych, jakich kiedykolwiek widziano. ||||||||||найдужчих|||бачили

— Błędny rycerz! — zapytała Asturyjka. — Co to znaczy?

— Niedawno widać jesteś na świecie — odparł Sancho. — Dowiedz się, kochana siostro, że błędny rycerz jest to rzecz, która zawsze ma nadzieję zostać cesarzem lub też dostać kije; dziś najnieszczęśliwszy z ludzi, obdarza nazajutrz giermka swojego trzema lub czterema królestwami. |||||||||||||||імператором||||палиці||найнещасніший|||обдарує|||||||королівствами

— Skądże, będąc giermkiem tak wielkiego pana — wtrąciła gospodyni — nie masz przynajmniej hrabstwa jakiego, bo z miny nie patrzysz na to. ||дворянином||||втрутила|||||графства||||||дивишся||

— Nie od razu miasto się buduje — rzekł Sancho — nie ma miesiąca, jak szukamy przygód i jeszcze ich nie znaleźliśmy, chyba takie, co to często szuka się czego innego, a znajduje się co innego. Ale mówiąc prawdę, skoro się jaśnie pan Don Kichot wyleczy z ran swoich, a ja od moich nie zostanę kaleką, nie pomieniałbym nadziei moich za najlepsze hrabstwo w Hiszpanii. |||||||||||||||||||||поміняв би|||||графство||

Don Kichot, który uważnie słuchał tej rozmowy, uważał za właściwe wmieszać się do niej; podnosząc się więc, jak mógł najlepiej, ujął wdzięcznie rękę gospodyni i rzekł do niej: |||||||||правильним|||||піднімаючись||||||взяв|||||||

— Wierzaj mi, piękna damo, nie jesteś nieszczęśliwą, że miałaś sposobność przyjąć mnie w zamku swoim. вірь мені||||||нещасливою|||||||| Więcej pani nie powiem, bo nie wypada nigdy chwalić samego siebie, ale wierny mój giermek objaśni ci, kim jestem. ||||||пристойно||хвалити|||||||пояснить||| Dodam tylko, że zachowam pamięć łaskawości pani aż do końca życia i nie uronię żadnej sposobności, w której bym wdzięczność moją mógł ci okazać. |||збережу||||||||||уроню|||||||||| Gdyby się nie było podobało niebu — dodał, miłosiernie przyglądając się Asturyjce — że miłość mnie do praw swoich przykuła i gdyby oczy lubej niewdzięcznicy nie były odniosły tryumfu nad moją wolnością, chętnie bym ją poświęcił u stóp tej pięknej panny. ||||||||приплющуючи||||||||||||||невдячниці|||відносили||||||||по́святив|||||

Gospodyni, córka jej i Maritornes, zdziwione i nie rozumiejąc się na takim sposobie mówienia, domyślały się jednak, że to były komplementy i ofiary grzeczności, przyglądały się więc milcząc i sobie, i Don Kichotowi, jak człowiekowi w dziwnym jakimś rodzaju. |||||здивовані|||||||||додумувалися|||||||||ввічливості|приглядалися|||мовчки||||||||||| Podziękowały mu jednak za te grzeczności, jak w karczmie mogły umieć najlepiej, i pokornie skłoniwszy się, odeszły. Подякували|||||ввічливості|||корчмі||||||схиливши|| Maritornes zabrała się do opatrzenia Sancha, który tego nie mniej od pana swojego potrzebował. ||||опікування|||||||||

Mulnik, o którym wspomniałem, i Asturyjka ułożyli sobie, że się w nocy obaczą, ona mu przyrzekła, że skoro tylko goście odejdą, a pan i pani usną, przyjdzie go odwiedzić. ||||||влаштували||||||побачать|||пообіцяла|||||підуть|||||||| Mówią, że dziewczyna ta słowna zawsze była w tych razach, choćby nawet dała słowo bez świadków w piwnicy; to też miała się słusznie za coś lepszego i mniemała, że nie ubliżyła sobie, zostawszy służącą w karczmie, gdyż (jak zawsze mówiła) zubożenie jej rodziców doprowadziło ją do stanu tego. |||||||||справах||||||||||||||||||думала|||образила||залишившись|||карчмі|||||убожіння|||допровадило|||| W dziwnym apartamencie owym stało naprzód niegodziwe i biedne łóżko Don Kichota, a Sancho posłał sobie obok na wiązce sitowia, przykrył się kołdrą, która wyglądała jakby była z kanwy, nie z wełny. |||тим||уперед|негідне||||||||||||снопі|осоки|накрився||ковдрою||||||полотна|||вовни Trochę naprzód wysunięte było legowisko mulnika, złożone, jak już powiedziałem, z juk i der dwóch mułów, a miał ich dwunastu wszystkich, spasłych, tęgich, bo to był jeden z bogatych owych mulników z Arevalo, jak twierdzi autor tej historii, który o nim, jako o dobrym znajomym, szczegółową robi wzmiankę, bo mówią podobno, że byli krewniacy. ||висунуте||ліжко|||||||||||||||||поголів'я|товстих||||||багатих||мулників||Аревало|||||||||||||||згадку|||мовляв|||мулників Bądź co bądź, Cyd Hamed Benengeli był dokładnym historykiem, ponieważ przytacza nawet takie szczegóły, co na pozór nie zdają się mieć ważności i od niego to właśnie historycy (powieściopisarze) powinni by się nauczyć nie zaniedbywać niczego i szczegółowiej pisać, zamiast pobudzania ciekawości czytelnika, tak, że często to, o czym by się najwięcej chciało wiedzieć, zawiśnie na końcu ich pióra przez złośliwość lub niewiadomość! |||||||точним|||наводить|||деталі|||||здаються|||важливості|||||||романістів||||||зневажати|||докладніше|||підбурювання||читача||||||||||||завісити||||||злість||невідомість Bądź po tysiąckroć sławion autorze *Tablanta Ricamonta* i ty, co napisałeś Czyny Hrabiego Tomillas; wyście nie zapomnieli o najdrobniejszej okoliczności. ||тисячу разів|славлений||Табланта|Рікамонта||||||Графа|Томіллас|ви||||найдрібнішій|

Wracamy do mulnika. Mulnik więc, dawszy sieczki mułom, rozciągnął się na derach, oczekując niecierpliwie punktualnej Maritornes. |||січки|мулом|розтягнувся|||дерев'ях|очікуючи||пунктуальної| Sanchowi, mimo szczerej chęci do snu, ból boków sen odejmował, Don Kichot także z bólu oczy miał jak zając otwarte. ||щирої|бажання||||||віднімав|||||||||заяць| Cicho było w karczmie, a światło błyszczało tylko z latarni wiszącej w bramie. ||||||блищало|||ліхтаря||| Spokojność ta i natłok szumnych myśli, których rycerzowi naszemu dostarczały ciągle rozliczne wypadki przez niego czytane, wyrodziły mu w głowie najdziwaczniejsze z przypuszczeń. |||натиск|гучних|||||доставляли|постійно||||||вивели||||найдивніші|| Uroił sobie, że znajduje się w sławnym jakimś zamku (nie było karczmy której by nie robił tego zaszczytu), i że córka gospodarza, to jest władcy zamku, ujęta dobrą jego miną i składnością, obiecała mu, zręcznie wydostawszy się z komnat swoich, parę chwil z nim przepędzić. Уроїв|||||||||||||||||честі|||||||||вражена|||||добрими манерами|||вміло|вибравшись|||кімнат||||||прогнати Urojenie to dręczyło go jakby rzeczywistość i nabawiało niepokojem o szwank, na jaki wierność jego narażoną być może. Уявлення||докучало|||реальність||наражало|тривогою||збої|||||під загрозою|| Przyrzekł sobie nareszcie w sercu nie popełnić żadnej niewierności kochanej Dulcynei, chociażby sama królowa Ginewra z wierną swą Kintaujoną błagać go o to miały. пообіцяв||||||вчинити||невірності||||||Гінева||||Кінтауйона||||| Gdy tak błądził w marzeniach, słowna Asturyjka właśnie dotrzymywała obietnicy i boso, w koszuli, z rozczochranymi włosami, wchodzi, stąpając powoli i szukając łóżka mulnika. ||блукав||мріях|||||||босоніж||||розпатланим|||||||| Don Kichot, mając słuch natężony, usłyszał jej wejście, czy też zgadł, że ktoś wszedł, i podnosząc się na łóżku, mimo plastrów i bólu boków, wyciągnął ramiona do mniemanej panny. ||||прислухаючись|||вхід|||вгадав||||||||||пластирів|||||руки||вважаємої| Asturyjka szła powoli, żeby nie zrobić hałasu, i macała rękoma wokoło, żeby się o co nie potknąć; mimo jednak całej ostrożności, wpadła w objęcia Don Kichota, który, uchwyciwszy ją za rękę i przyciągając do siebie, posadził na łóżku. ||||||||доторкалася||||||||спіткнутися|||||впала||||||вхопивши|||||||||| Zgrzebna koszula jej nie wyprowadziła z błędu rycerza. Груба|сорочка|||вивела||помилки| Szklane bransoletki, które miała na ręku, wziął za drogie kamienie; włosy jej, bardzo podobne do włosia, wydawały się mu jedwabnymi splotami, a biorąc oddech jej, w którym czuć było starą sałatę i zimne mięsiwo, za przyjemną mieszaninę najdelikatniejszych woni, wyobraził sobie nadobną tę nimfę zupełnie taką, jak to malują w książkach, które czytał, piękne panny, odwiedzające cichaczem chorych lub rannych kochanków. |браслети||||||||||||||волосся|здавалися|||шовковими|косами|||дихання||||||стару|салат|||м'ясо|||мікс||вона|уявив||надобну||нимфу|||||малюють||||||||тихцем|||| Słowem, upór biednego szlachcica tak był mocny, że nieczuły na mnóstwo szczegółów, od których by mdłości jednego chyba tylko mulnika nie porwały, mniemał trzymać w objęciu boginię piękności. |упертість|||||||недосяжний||безліч|||||нудота||||||порвали|мав|||обіймах|богиню| Zachwycony tylu wdziękami i ściskając nieporównaną Maritornes, jakby ją chciał udusić, świetny rycerz szepnął jej cichutko miłosnym głosem: „Czego bym nie dał za to, ach! Захоплений||принадами|||неспівмірну||||||чудовий||||тихенько||||||||| czego bym nie dał, piękna księżniczko, gdybym widział się w stanie ocenienia łaski, jaką mi wyświadczasz, i mógł oczyścić się przed panią z zarzutu niecnej niewdzięczności. |||||принцесо||||||оцінювання|благодіти|||виявляєш|||очистити|||||звинувачення|підлої| Umieram wprawdzie ze wstydu, ale poprzysiągłem stałą miłość moją nieporównanej Dulcynei z Tobozo; ona jest jedyną panią serca mego i najtajniejszych myśli moich; nie mogę więc krzywoprzysięstwem okupić tego niebiańskiego szczęścia”. |||||поприсягнув|постійну|||незрівнянній|||Тобозо||||||||найтаємніших||||||кривоприсягою|||небесного|

Podczas tej przemowy Maritornes najokropniej się przelękła, przekonawszy się, że jest w objęciach Don Kichota i robiła, co mogła, żeby się z nich wydostać, nie słuchając tego, co jej prawił. ||||найжахливіше||перелякалася|||||||||||||||||вибратися||||||пояснював Uczciwy mulnik znów, któremu niecierpliwość spać nie dozwalała, przeczuł i poczuł swą nimfę skoro tylko weszła, a nadstawiwszy ucha i uchwyciwszy coś z przemowy rycerza naszego, posądził niewinną Asturyjkę, że mu nie dotrzymała słowa, dlatego chyba, iż nie tylko jemu dać je musiała. Чесний||||нетерпіння|||дозволяла|передчувствував|||||||||підставивши||||||промови|||підозрював|невинну|Асту||||дотримала|||||||||| Nie poprzestając na tym, podżegany zazdrością, zbliżył się po cichu do łóżka Don Kichota i zaczął się pilnie przysłuchiwać. |припиняючи|||підбурюваний||||||||||||||прислухатися Przekonawszy się, że wierną jego Maritornes gwałtem przytrzymał, myślał tylko jak się zemścić za niegodny ten postępek; podniósł rękę i mierząc ku licu niefortunnego rycerza, tak pięścią dziarsko zdzielił go po szczękach, że krew buchnęła natychmiast, a Benegeli nawet zaręcza, że wskoczył na niego i szerokimi łapami w podkutych trzewikach przebiegł mu kilka razy po ciele od stóp do głów. ||||||силою||||||виплатити||||вчинок||||прицілюючись||обличчю||||кулаком|сміливо|здивив|||щелепах|||бухнула|||Бенегелі||запевняє|||||||||подкованих|черевиках||||рази|||||| Łóżko, którego fundamenty nie były w najlepszym stanie, nie wytrzymało tego obciążenia runęło pod ciężarem mulnika. ||фундаменту|||||||||вантажу|||вагою| — Hałas obudził gospodarza, który domyślił się, że to musi być jakiś figiel Maritornesy, bo wołał na nią na całe gardło kilka razy, a nie odezwała się ani razu. |||||||||||жарт|Маріторнеси|||||||||разів|||||| Zapalił więc latarnie, żeby się udać tam, gdzie słyszał hałas — Asturyjka słysząc, że idzie, a znając go dobrze skryła się w łóżko Sancha, który spał, i w kłębek się przy nim zwinęła. ||ліхтарі|||||||||||||||||||||||||клубок||||згорнулася Gospodarz wszedł, klnąc po karczemnemu. ||лаючи||карчемному

— Gdzie jesteś, klempo? ||клямпо — zawołał — bo to z pewnością twoje sztuki, bazarnico! ||||||речі|базарнице

Jednocześnie Sancho na wpół obudziwszy się i czując na sobie cały ten ciężar, który go dusił, myślał, że to sen jaki dręczy go jeszcze i zaczął walić pięściami na wszystkie strony. ||||обудившись|||||||||||душив||||||досі||||||кулаками||| Razy te spadały na Maritornes po większej części — ta, straciwszy nareszcie cierpliwość i nie bacząc już na miejsce, gdzie się znajdowała, myślała tylko o wywzajemnieniu, palnęła Sancha tyle razy w żywot i w twarz twardą pięścią, że obudził się nareszcie zupełnie. ||падали||||||||||||не звертаючи уваги||||||||||взаємності|вдарила|||||житті|||||п fists||||| Nie wiedząc, za co go tak tuzowano, podniósł się na łóżku i uchwyciwszy silnie Maritornes, rozpoczął z nią najpocieszniejszą walkę. ||||||tuzowano||||||||||||найпотішнішу| Mulnik, zobaczywszy przy świetle straszne położenie drogiej swojej Maritornes, puścił Don Kichota, a pobiegł jej na pomoc; gospodarz znów, obeznawszy się już z miejscowością, pobiegł także, ale w celu skarcenia Asturyjki, którą uważał za główną sprężynę całego tego nieporządku. ||||||дорогій|||||||||||||ознайомившись||||||||||скарження|Астурійки|||||пружину|||непорядку Mulnik walił Sancha, Sancho młócił Maritornes, Maritornes prała Sancha, a gospodarz tłukł Maritornes — a wszystko to szło tak żwawo i gracko, jakby się obawiali, żeby im czasu nie zabrakło, nareszcie latarnia zgasła, a ciemność powiększyła jeszcze zażartość bójki — żaden z walczących nie uniósł ani całej koszuli, ani której bądź części ciała nieobrażonej. |бив|||молотив|||прала||||бив|||||||пружно||весело|||||||||||згасла|||поправила||жваво||||борців||підняв|||||||||неображеної — Przypadkiem znajdował się w gospodzie pachołek rządowy, z tych, co to ich nazywają starą konfraternią toledańską. ||||гостині|пахолок|||||||||конфратрією|толедською Obudziwszy się na hałas walki, wpadł z prętem w ręku i z pudełkiem blaszanym, gdzie oznaka godności jego, ale nic a nic nie dojrzawszy w ciemności, zawołał: „Milczeć wszyscy w imię sprawiedliwości i świętej Hermandady”. |||||впав||паличкою|||||коробкою|металевим||ознака|гідності|||||||дослухавшись||||Мовчати|||||||Германди Przypadkiem natrafił ręką na nieszczęsnego Don Kichota, który leżał rozciągnięty na zwaliskach łóżka, bez przytomności, z głową zwieszoną. |натрапив||||||||простягнутим||руїнах||||||опущеною Ująwszy go za brodę, nie przestawał krzyczeć: „Na pomoc władzy!” Ale nie dostrzegając żadnej oznaki życia w tym, którego trzymał, nie wątpił, że to musi być trup człowieka, którego inni przytomni zamordowali — zaczął więc krzyczeć jeszcze głośniej: „Zamykajcie drzwi gospody, zważać, żeby mi nikt nie wyszedł, tu człowieka zabito!” Głos ten przeraził walczących i prócz tego, co każdy już dostał, sprawa pozostała w zawieszeniu i w tym stanie, w jakim ją zszedł pachołek. Взявши|||бороду||переставав||||влади|||помічаючи||ознаки|||||||сумнівався||||||||||||||||Закривайте||господи|важити|||||||||||перелякав||||||||||||висить||||||||зійшов| Gospodarz z wolna zemknął do stancji, mulnik na legowisko, a podrapana Maritornes wlazła w brudne łóżko swoje. ||вільно|зайшов||станції|||||подряпана||влізла|||| Co zaś do Don Kichota i Sancha, ci, którzy nie mogli się poruszyć, pozostali na miejscu, a pachołek puścił brodę rycerza naszego i poszedł po światło, żeby ująć winnych. ||||||||||||порушитися|||||||||||||||взяти| Gospodarz jednak odchodząc, naumyślnie zagasił latarnię w bramie — pachołek więc zmuszony był rozdmuchać ogień w kominie, ale tak go tam było niewiele, że dmuchał przez godzinę, nim zdołał zapalić latarnie. ||відходячи|навіть|загасив|ліхтар|||||||роздмухати|||||||||||дмухав|||||запалити|ліхтарню