Jak szukać życia poza Ziemią?
Od kiedy potrafimy wysłać sondy na sąsiednie planety, próbujemy ustalić, czy na Marsie jest życie. Tymczasem czytamy, że naukowcy sprawdzają możliwość istnienia życia na planetach poza układem słonecznym. Jak to robią? O tym 47 odcinek Świata w trzy minuty. Mars. Czerwona planeta. Obiekt obserwacji i marzeń o życiu pozaziemskich. Aktualny dystans między Ziemią a Marsem to jakieś 60 milionów kilometrów. Światło z Ziemi na Marsa biegnie jakieś 200 sekund – ciut więcej niż trzy minuty. Naukowcy od lat próbują zbadać, czy na Marsie kiedykolwiek było życie. Obecna wersja głosi, że prawdopodobnie kiedyś żyło tam coś w rodzaju mikrobów, ale pewności jeszcze nie ma. Tymczasem czytam właśnie o próbach zbadania, czy na planecie Wolf 1061c w gwiazdozbiorze Wężownika znajdziemy ślady życia. To zaskakujące z dwóch powodów: po pierwsze, dopiero co nauczyliśmy się wyszukiwać planety poza układem słonecznym (istotne rozróżnienie – wyszukiwać, nie obserwować! ), po drugie – między nami a Wolfem jest jakieś 14 lat świetlnych przestrzeni. Czyli mamy tam nieco dalej niż na Marsa. Porywanie się z motyką na Słońce? A może po prostu niedokładne nagłówki doniesień prasowych? Jak właściwie się sprawdza, czy na danej egzoplanecie – czyli planecie poza układem słonecznym – miało szansę powstać życie? Pierwsza rzecz – musimy zorientować się, jakiego życia szukamy. Jako ziemio-centryczni mieszkańcy kosmosu, zakładamy oczywiście, że szukamy struktur podobnych do ziemskich. Niekoniecznie ludzi – zadowolimy się bakteriami. Ale czegoś, co żyje w klimacie podobnym do naszego. No więc prosto – szukamy planety o warunkach pogodowych zbliżonych do naszych. Odrzucamy Wenus, gdzie jest ponad 470 stopni Celcjusza, odrzucamy Marsa, gdzie wcięło atmosferę… Białko ścina się przy 42 stopniach, to łatwo odrzucić cieplejsze planety. Czy na pewno? No nie. Są na przykład organizmy hipertermofilne, które żyją w wodach, których temperatura przekracza 100 stopni Celcjusza i nie gotuje się tylko ze względu na jej wysokie ciśnienie. Jako mieszkańcy Ziemi, nie wyobrażamy sobie życia bez wody. Więc szukamy czegoś, gdzie występuje lub mogła występować woda. Szukamy też w miarę stabilnego klimatu – planeta, w której mroźna zima przechodzi błyskawicznie w wenusjańskie lato nie jest zbyt przyjazna życiu takiemu, jakie znamy. Podsumowując – nie szukamy śladów życia, szukamy planety na której takie życie może występować. A że rozrzut warunków mamy dość spory, nie musimy szukać dokładnego klona Ziemi. Jednak jak znaleźć taką planetę, skoro większość egzoplanet to wyłącznie mrugnięcia na czujnikach, a nie coś, co możemy dokładnie obejrzeć przez teleskop? O tym, jak znaleźć niewidzialną gołym okiem planetę zrobię jeszcze materiał, teraz przyjmijmy na wiarę, że potrafimy to zrobić. Kolejnym krokiem jest sprawdzenie, jak jasna jest gwiazda, koło której dana planeta krąży, i obliczenie, gdzie wokół niej jest strefa zdatna do zamieszkania. W Układzie Słonecznym, Wenus czy Merkury krążą za blisko – Merkury jest zupełnie wysuszony, Wenus została ugotowana przez silny efekt cieplarniany, Mars jest już zbyt wyziębiony i woda na nim zamarzła – no i nie ma na nim atmosfery, ale to inna sprawa. Teraz zostaje już tylko sprawdzić, czy badana przez nas planeta znajduje się w miejscu, które wyliczenia wskażą za względnie niezabójcze – i mamy możliwość trafienia na nagłówki gazet jako odkrywcy potencjalnego pozaziemskiego życia. W przypadku Wolf 1061c naukowcy zastrzegają, że jest ona bardzo blisko wewnętrznej części “strefy zamieszkania” i warunki na niej mogą przypominać wenusjańskie. Jej orbita podlega większym wahaniom niż orbita Ziemi, ale nie policzono jeszcze, jak to dokładnie wpływa na jej klimat. Niezależnie od tego, co na niej znajdziemy, 14 lat świetlnych to jednak dość spory dystans jak na dzisiejsze możliwości techniczne. Choć uważni słuchacze pewnie pamiętają, że w kwietniu opowiadałem o projekcie potężnego skrócenia podróży międzygwiezdnych. Źródła: on iTuneson Androidvia RSS