KŁÓTNIA
Dzień po pobiciu Kamila nie pojawiła się w szkole. Niby nic poważnego się jej nie stało, ale… Zadrapania na twarzy i siniaki z pewnością przyciągnęłyby pytające spojrzenia ciekawskich. Mama bez mrugnięcia okiem zgodziła się, by córka do końca tygodnia została w domu – II a wyjątkowo w tym tygodniu nie miała żadnej klasówki.
Jeszcze tego samego dnia, po powrocie od Olka, dziewczyna kilkakrotnie próbowała skontaktować się z Małgosią. Jej komórka jednak nie odpowiadała, a rodzice poinformowali, że poszła gdzieś z Maćkiem. Kamila poczuła się tak strasznie opuszczona. Myślała o słowach Olka: „Ja… ja się zdenerwowałem. Ja… gdybym tam był, to przecież wiesz… Nikt by cię nie tknął”. Cały czas brzmiały jej w uszach. I znów ogarnęły ją mieszane uczucia. A… Michał? Czy gdyby on był przy niej, też by się jej nic nie stało? Ta myśl nie dawała Kamili spokoju.
„Trzeba zawiadomić kogoś, że mnie jutro nie będzie” – pomyślała, biorąc do rąk słuchawkę telefoniczną i wykręcając numer Kingi. Za nic na świecie nie przyznałaby się przed nikim, że najbardziej zależy jej na tym, by o wypadku dowiedziała się pewna osoba. Gdy miała grypę, nie dzwoniła do nikogo. Ale teraz… Tak bardzo oczekiwała współczucia, że zrobiłaby wszystko, by wiadomość o pobiciu dotarła do Czarnego Michała. A jako pośrednika wybrała nie kogo innego jak jego sympatię – Kingę.
– Tylko nikomu nie mów – uprzedziła Kingę, prosząc ją o usprawiedliwienie nieobecności przed panią Czajką. Lecz na myśli miała coś wręcz przeciwnego: „Powiedz wszystkim, a zwłaszcza Michałowi!”. Ale Kinga nigdy nie była plotkarą, dlatego myślenie, że podzieli się sensacją z kimkolwiek, a zwłaszcza z Czarnym Michałem, było błędem.
Jednak Czarny Michał o wszystkim się dowiedział. Wprawdzie dopiero następnego dnia, ale jednak…
Rano w szatni usłyszał, jak Małgosia pytała Maćka:
– Idziesz ze mną dzisiaj do Kamili?
– A co? Znowu chora?
– Tak jakby… Pojechała do Olka i pobili ją jacyś ludzie w autobusie.
– Żartujesz! – Maciek aż przerwał sznurowanie tenisówek.
– Ani trochę – zaprzeczyła Małgosia.
– I kiedy przyjdzie do szkoły?
– Najpewniej po weekendzie, kiedy zadrapania z twarzy i siniaki znikną. To co, idziesz dziś ze mną do niej?
– Jasne – odpowiedział Maciek.
Oboje wyszli z szatni, nie zauważywszy Michała, który tuż przed boksem ich klasy siedział na ławce mocno poruszony. Kamila pobita! Rany! Gdy nadeszła Kinga, natychmiast podzielił się z nią informacją. Nie była zaskoczona. Przecież wiedziała o tym od samej Kamili.
– I nic nie powiedziałaś? – zdziwił się Michał.
– Prosiła, by nikomu nic nie mówić – odparła Kinga i wzruszyła ramionami. Coś jednak nakazało jej przyjrzeć się uważnie twarzy Michała. „Czemu go to tak obchodzi?” – pomyślała zaniepokojona.
Michał kilkakrotnie wracał myślami do Kamili i jej wypadku. Jakże chciałby znać szczegóły. Może do niej zadzwonić? Może odwiedzić? Na przerwie wypytywał Kingę, co dokładnie Kamila jej powiedziała. Wyglądało na to, że niewiele. Pobicie nastąpiło w autobusie. Ale w jakim i gdzie? Z rozmowy Małgosi i Maćka wywnioskował, że jechała wtedy do Olka. Tylko gdzie mieszka Olek? Tego Michał nie wiedział.
Po lekcjach był umówiony z Kingą – mieli u niej w domu razem uczyć się geografii. Miał już wychodzić z domu, kiedy zadzwonił telefon. Mama.
– Wrócę dziś o wiele później. Mam prośbę, byś nie ruszał się z domu, bo ma przyjść jeden pan i coś dla mnie przynieść.
– Ale miałem się z Kingą uczyć…
– To zadzwoń do niej, niech przyjdzie do ciebie. Aha! W szufladzie mojego biurka jest dla ciebie prezent.
Mama odłożyła słuchawkę. Gdy po chwili dzwonił do Kingi, by poprosić ją, aby do niego przyszła, miał wrażenie, że dziewczyna jest na niego o coś obrażona. Ale o co? Na razie nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Podszedł do biurka mamy, otworzył szufladę i… oniemiał. Komórka! Więc jednak! Mama zdecydowała się mu oddać. I to nową! Na pudełku była karteczka: Za piątkę z historii – mama. Do przyjścia Kingi miał półtorej godziny. Wyciągnął atlas, położył na biurku i zajął się telefonem. „Najpierw wpiszę numery…” – mruknął do siebie.
* * *
Kinga stała przed lustrem. „Czy ja mu się naprawdę podobam?” – pytała samą siebie. Z lustra patrzyła na nią długowłosa, pucułowata dziewczyna. Kingi ten widok nie zachwycał. Policzki za tłuste, a włosy zbyt poskręcane – ale nie loki, tylko raczej kołtuny. Nie… ktoś taki na pewno nie może podobać się takiemu przystojniakowi jak Michał. Kinga nie po raz pierwszy wątpiła w szczerość jego uczuć. „On się mną bawi, by grać na nerwach Kamili”. W końcu to, jak dziś przejął się jej wypadkiem, było najlepszym dowodem, że ciągle się interesuje tą dziewczyną. Ale ona mu pokaże, że jest bardziej interesująca niż Kamila, która sama nie wie, czego chce. Kiedyś Michała nie chciała, a teraz co rusz strzela okiem w jego stronę. A ten telefon do niej? Żeby niby nikomu nie mówiła? Taaa. Nikomu. A pewnie marzyła, by ona, Kinga, powiedziała właśnie Michałowi. Może nawet myślała, że na tę wieść Michał pobiegnie ją pielęgnować. O nie!
Kinga zdawała sobie sprawę, że zazdrość to paskudne uczucie, ale… nie mogła się mu nie poddać. Jeszcze nigdy nie spędziła aż tyle czasu przed lustrem przed spotkaniem z Michałem. Przymierzała kolejną bluzkę i po raz kolejny czesała włosy, zastanawiając się, czy lepiej je rozpuścić czy upiąć. Nie mogła się zdecydować. Pewnie dlatego, że nigdy nie spytała Michała, z jakimi włosami lubi ją najbardziej.
* * *
To, że dostał komórkę, było dobrym pretekstem, by zadzwonić do Kamili. Powie jej o komórce i przy okazji dopyta się o szczegóły wypadku. Wystukał numer komórki Kamili, ale po chwili zmienił zamiar. „Co ja jej powiem?” – pomyślał i zrezygnował.
Zresztą zaraz przyszła Kinga. Warkocz francuski, podmalowane rzęsy. Michała uwadze nic nie umknęło! Ależ ona wygląda!
– O! – zawołała na widok komórki.
– No! – odparł Michał i zapadła cisza. Dopiero po chwili skomentował: – A to ci wymiana zdań!
Nie było siły – oboje ryknęli śmiechem. Michał pokazał jej karteczkę od mamy.
– Wiesz… teraz, jak dzięki tobie lepiej się uczę, mama już nie jest taka ostra.
– Atlas naszykowałeś? – spytała Kinga.
– Tak. Leży na biurku.
Weszli do pokoju Michała. Kinga usiadła przy biurku, a Michał poszedł do kuchni po herbatę. Komórkę położył na blacie. Kinga nawet nie zastanawiała się nad tym, co robi, tylko sięgnęła po aparat. Ostatnio wybierane numery… KAMILA. Wszystko zaczęło się jej układać w logiczną całość. „Ze mną jest, bo teraz ma lepsze stopnie – myślała. – Ale w ogóle to w głowie mu Kamila. Do niej dzwoni jako pierwszej! Nie do mnie! I jak się martwił tym jej wypadkiem. Ja pewnie mogłabym nawet umrzeć…”.
Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęły jej lecieć łzy.
– Co się stało?
– Ty masz mnie w… w… duuu… …uuupie – wychlipała Kinga.
– Co takiego?! – Michał postawił kubki z herbatą na biurku. Patrzył na nią, oczekując wyjaśnień, ale… Kinga tylko szlochała. Żeby jeszcze coś wytłumaczyła. A ona nic.
– Kingus… – Podszedł, żeby wierzchem dłoni obetrzeć łzy, które rozmazały jej tusz na rzęsach.
Ale Kinga odtrąciła jego rękę i… wybiegła jak szalona z mieszkania. Michał został sam w pokoju, zaskoczony tak jak nigdy wcześniej. Zadzwoni do niej. Albo wyśle esemesa. Ale gdzie jest aparat? Na biurku nie ma, pod biurkiem też nie. Zadzwonił ze stacjonarnego. Ale w domu nigdzie nie było słychać melodyjki, którą ustawił sobie jako dzwonek. Czyżby… Kinga? Zanalizował wszystko, co się stało. I nic z tego nie zrozumiał. Szybko zatrzasnął drzwi i zbiegł po schodach.
* * *
Kinga wiedziała, że Michał przyjdzie. W końcu po to wzięła jego komórkę. By był pretekst do spotkania. By pokazał, na czym mu naprawdę zależy. Kinga nie pomyślała, że z tego może wyniknąć, że Michałowi zależy na komórce. Że może nie trzeba było nic zabierać. Wiedziała, że to, co zrobiła, jest nieładne. Sama nigdy by tego nie pochwaliła, ale teraz… i zazdrość ją oślepiła, i babska ciekawość. Do kogo jeszcze Michał dzwonił? Położyła głowę na biurku i szlochała. I właśnie w takim stanie zastał ją Michał.
– O co ci chodzi? Po co wzięłaś mój telefon? Co ja ci zrobiłem? – Michał jednym tchem wyrzucał z siebie te pytania. – I dlaczego mówisz, że mam cię w dupie?
Kinga za nic w świecie nie przyznałaby się przed Michałem do tego, że jest zazdrosna o Kamilę. Ale Michał sam się domyślił – patrzył na swój telefon i zobaczył na liście ostatnich połączeń imię KAMILA.
– To o ten telefon ci chodzi, głuptasku? – powiedział Michał, nieporadnie głaszcząc ją po włosach. Milczeli przez chwilę, po czym Michał zaczął rozplatać jej warkocz. – Cały dzień dziś myślałem o tym Olku. Jak on to musiał przeżyć. Idzie do niego dziewczyna i przychodzi pobita. Dobrze, że ty masz do mnie blisko, no i że nasze osiedle jest takie spokojne. I wolę cię z rozpuszczonymi włosami, wiesz?