ANDRZEJKOWE KONFRONTACJE
– Co ci się stało?! – zawołał Michał.
Mama Klaudii wprowadziła go do ciasnego pokoiku, w którym na łóżku leżała Klaudia z ręcznikiem na głowie. Miała zapuchnięte oczy.
– Spadaj! – warknęła.
– Ale co ja zrobiłem? – spytał Michał.
Nie bardzo rozumiał. Przecież przyszedł zabrać ją na andrzejki.
Andrzejki, takie wspólne dla całej byłej klasy pani Czajki, wymyśliła Ewa. W końcu to ona uwielbiała wróżby i znała ich setki na różne okazje. I ona właśnie zdecydowała się zaprosić do siebie wszystkich. Zadzwoniła więc także do Czarnego Michała.
Nie chciał iść. Nie chciał spotkać się z Kingą. Niedawno jego, a teraz obcą. Bez sensu. Ale… kiedy usłyszał, że może przyjść z osobą towarzyszącą, zmienił zdanie. Pójdzie. Oczywiście z Klaudią.
Gdyby jakiś czas temu ktoś powiedział mu, że z tą dziwną dziewczyną umówi się na złość Kindze, popukałby się w czoło. Przecież mężczyźni nie robią takich rzeczy. Tak postępują dziewczyny. A on… to stuprocentowy facet. Bynajmniej nie dlatego, że od jakiegoś czasu musi się golić. Nie. On nie postępuje dziecinnie i irracjonalnie…
Ale teraz? Myślał o tym, że u Ewy zastanie Kingę, a on wparuje tam z Klaudią, która wygląda trochę inaczej niż Kinga, a jednak… Koledzy pytali go o tę ostrą panienkę z humanistycznej, bo czasem odprowadzał ją po szkole do domu, gadali razem na przerwach. Widać było, że z nią spędza więcej czasu niż z kimkolwiek z ludzi z własnej klasy.
Ze względu na ekstrawagancki ubiór Klaudia budziła zainteresowanie wielu. Michała też interesowała. Ale raczej nie tak jak innych. No i nie tak, jak kiedyś interesowała go Kinga. Z Klaudią fajnie się gadało, była wesoła, a poza tym nie zadawała pytań. A czego jak czego, ale wścibstwa Michał po prostu nie znosił. Więc przyjdzie z Klaudią. Niech Kinga nie myśli, że jest sam. Niech nie wie, że cierpi. Tego niech nikt nie wie. Tylko tyle i aż tyle.
„Pójdziesz ze mną do koleżanki na andrzejki?” – spytał Klaudię od niechcenia, kiedy znów nadziali się na siebie podczas przerwy.
Spotkali się nie przez przypadek. Michał dość często przechodził pod drzwiami klasy, do której chodziła Klaudia. A i Klaudia, wiedząc, że kręci się w okolicy, starała się być w pobliżu, chociaż sama przed sobą nie przyznałaby się, że w jakikolwiek sposób zależy jej na Michale. Ot, kolega, z którym spontanicznie poszła do kina, kiedy koleżanki tak po chamsku wystawiły ją wtedy do wiatru. Teraz też. Może gdzieś z nim pójść. Może być sobą. Nie chodzi o niego. A koleżanki? Niech zzielenieją z zazdrości. Nie jest na ich łasce.
Umówili się o czwartej. I dlatego teraz punktualnie o czwartej Michał pochylał się nad tapczanem, na którym leżała Klaudia i krzyczała, by się wynosił.
Nic z tego nie rozumiał. Na domiar złego do pokoju weszła jej mama i huknęła:
– Nie histeryzuj! To jest kara za twoje głupie pindrzenie się. Kolczyk, srolczyk i co? Tatuaż też chcesz? Tak? Gówno sobie, moja panno, wytatuuj! I to na czole! A właściwie teraz to możesz i na czaszce!
– Nic by się nie stało, gdybyś dała mi forsę, a poza tym czy ty nie rozumiesz, że mnie to potwornie boli?
– Doskonale rozumiem! Poparzenie drugiego stopnia zawsze boli! Ale masz to, na co zasłużyłaś! I mam więcej nie słyszeć twoich ryków.
To powiedziawszy, mama wyszła z pokoju. Wyjściu towarzyszyło dość mocne trzaśnięcie drzwiami. O! Mama Klaudii nie zwykła hamować emocji. A zwłaszcza wtedy, gdy córka po raz kolejny robiła coś tak głupiego.
– O co chodzi? Co ci się stało? – próbował dociekać Michał.
– Chcesz wiedzieć, co mi się stało?! Chcesz wiedzieć, co mi się stało?! – powtarzała z wściekłością Klaudia i sycząc z bólu, próbowała rozplątać turban. Ale szybko opuściła ręce i zacisnęła je w pięści.
– No co? – spytał Michał.
– Gówno! – odparowała Klaudia.
– Mam naprawdę iść?
– Tak! Wynoś się!
– Ale powiesz mi, co zrobiłem?
– Nic nie zrobiłeś, po prostu idź w cholerę! To ja coś zrobiłam… – syknęła Klaudia i odwróciła się do niego tyłem. Był już w przedpokoju, gdy go zawołała.
– Zaczekaj!
Stanął w progu, patrząc wyczekująco.
– Chcesz wiedzieć, co zrobiłam?
Michał wzruszył ramionami.
– To! – Klaudia jednym ruchem zdarła z głowy ręcznik. Kształtną czaszkę pokrywały resztki spalonych włosów. Na czubku głowy była otwarta rana po oparzeniu…
– Jak to…? − Tylko to był w stanie z siebie wykrztusić.
– Zamierzałam rozjaśnić włosy, ale mama nie chciała mi dać forsy na farbę. No to wzięłam sposobem babcinym wodę utlenioną. No i takie mokre zaczęłam suszyć suszarką… jakieś zwarcie było czy coś… w każdym razie włosy się zapaliły… Bolało jak cholera! Popłakałam się z tego bólu. Matka siłą trzymała mi łeb pod kranem z zimną wodą. Jezu! Jak ja teraz wyglądam…
Klaudia nie płakała. Nie rozpaczała, co zrobiłaby z pewnością każda inna dziewczyna. Była po prostu wściekła. Na dodatek bardziej na matkę niż na siebie, bo nie dostała od niej kasy na farbę. Głowa piekła niemiłosiernie. Michał przyglądał się resztkom spalonych włosów.
Klaudia, widząc jego skupioną minę, zaśmiała się.
– Co tak patrzysz? Myślisz, że znajdziesz tam coś ciekawego?
– Wyglądasz jeszcze bardziej ekstrawagancko niż przedtem – odparł i ośmielony faktem, że dziewczyna zdaje się niezbyt zmartwiona tym, co się stało, dodał: – Na twoim miejscu bym się nie przejmował. Włosy odrosną. Na razie chodź w czapce.
Klaudia wzruszyła ramionami.
– Wolę malować łeb gencjaną i mówić, że taka moda. To co, idziemy?
– Jednak chcesz iść?
– A co? Mam siedzieć w chacie ileś tam tygodni?
– Nie, no dlaczego…
– A co? Wstydzisz się mnie wziąć?
– Nie, nie… – zaprzeczył szybko Michał, choć rzeczywiście przez chwilę zastanawiał się, jak zareaguje reszta, gdy zobaczy go z dziewczyną z czymś takim na głowie.
– Będę gotowa za kwadrans – powiedziała Klaudia i owinąwszy się szczelniej szlafrokiem, wyszła z pokoju.
* * *
Na miejsce przyszli spóźnieni. Ewa wróżyła już z kart. W kuchni trwały przygotowania do lania wosku. A w dużym pokoju Natalia z Zosią szykowały jakieś kubeczki, karteczki i mnóstwo innych niespodzianek. Wielu osób z klasy nie było. Ale… przybyli też nowi. Małgosia z Maćkiem przyprowadzili ze sobą jakiegoś Marcina. Z kolei Staszek zaskoczył wszystkich, bo wparował z dziewczyną. Gdzie ją poznał? Chodził przecież do męskiej szkoły. Dziewczyny, ale nie tylko dziewczyny, bo i chłopcy, chętnie by się tego dowiedzieli, ale Staszek nie odstępował na krok swojej ukochanej. Na dodatek ku zdumieniu Aleksa, Mateusza i Białego Michała bez przerwy się z nią całował. Pewnie dlatego wejście Klaudii i Michała nie wzbudziło wielkiej sensacji. Tylko Ewa uważniej przyjrzała się jego nowej znajomej. I z plotkarskiego nawyku odnotowała, że Klaudia ubrana była w skórzane spodnie, skórzaną kurtkę, a w uszach miała kilkanaście kolczyków.
Kinga przyszła jeszcze później. Ewie zapowiedziała, że wpadnie tylko na chwilę, ale usłyszawszy, że Michał nie jest sam, postanowiła zostać. Mniej więcej po półgodzinie stanęła tuż obok niego i zerknąwszy na Klaudię, spytała:
– Nie przedstawisz mnie?
Michał wzruszył ramionami, jednak po chwili szybko dokonał prezentacji.
– Jesteś jego dziewczyną? – spytała Kinga.
Klaudia już miała zaprzeczyć, ale… zerknęła na Michała i coś w jego spojrzeniu kazało jej wstrzymać się z odpowiedzią.
– Czemu pytasz?
– A tak sobie…
– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Znasz takie powiedzonko?
Kinga prychnęła i odeszła.
– Twoja eks?
– Skąd wiesz? – spytał Michał.
– Nie jestem głupia. Szkoda, że nie powiedziałeś, po co jestem ci tu potrzebna.
– To nie tak… – zaprotestował.
– Eee, daj spokój. Mogłeś szczerze powiedzieć. Nic by się nie stało. Uwielbiam odgrywać komedie. Naprawdę jestem w tym dobra.
– To cię z Wojtkiem poznam – mruknął Michał, bo chciał przez chwilę pobyć sam z własnymi myślami, a akurat w tej chwili w progu pokoju stanęli oboje: Kamila i Wojtek. Zamachał do nich ręką.
– Co ci się stało? – spytała Kamila na widok Klaudii.
Ze wszystkich zgromadzonych tylko ona wiedziała, jak dziewczyna wygląda na co dzień, dlatego też widok koleżanki z ekstrawagancko zawiązaną na głowie czerwoną bandaną trochę ją zdziwił.
– Spaliłam sobie łeb, jeśli chcesz wiedzieć – wyjaśniła Klaudia.
– Rany! – jęknęła Kamila. – I co?
– Nic. Mam na łbie ranę, która za jakiś czas zamieni się w strup.
– Ale od czego?
– Chciałam mieć włosy jak ty – powiedziała Klaudia i choć w pierwszej chwili Kamila wzięła to za złośliwy żart, to jednak w głosie Klaudii brzmiało coś, co kazało jej uwierzyć. Dla Kamili był to szok. Ona sama za wszelką cenę pozbyłaby się tych jasnych kudłów, które matka zabrania jej ufarbować, a tu ktoś chce mieć na głowie coś takiego.
– Zostawię was na moment – powiedział Wojtek i zniknął w tłumie gości.
Czy wyrośli już z wróżb, czy też towarzyskie historie stały się dla nich ważniejsze, nie wiadomo. W każdym razie Ewa bezskutecznie poszukiwała kogoś, komu mogłaby postawić kabałę. Wreszcie udało jej się namówić Klaudię.
– Wielkie zmiany w twoim życiu… – zaczęła Ewa, a Klaudia wybuchnęła śmiechem.
– Jasne! Tą największą zmianą jest fryzura. Hehehe…
– Poznasz wiele nowych osób – ciągnęła Ewa, a Klaudia zaśmiała się jeszcze głośniej.
– Niemożliwe – mruknęła kpiąco pod nosem i dodała już głośniej: – Jak się domyśliłaś? – Po chwili jednak dodała z sarkazmem: – Chyba logiczne, że jak przylazłam tu pierwszy raz i poza Michałem i tą dwójką z jego klasy nie znam nikogo, to poznam dużo osób.
– Będziesz kimś bardzo znanym w przyszłości – powiedziała Ewa, nie zrażając się komentarzami Klaudii.
– Ale ty bredzisz – odezwała się w tym momencie Kinga, która do tej pory w milczeniu przysłuchiwała się wróżbie.
– Przestań, Kinga, wiesz dobrze, że moje wróżby się sprawdzają. Zresztą spytaj Kaśkę czy Kamilę…
– Właśnie! Kaśka! A co z nią? – zainteresowała się Kamila, wchodząc do kuchni.
– Dzwoniłam kilka razy, ale mama mówiła, że nie ma jej w domu i nieprędko wróci – powiedziała Ewa.
Małgosia z Maćkiem wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Do tej pory żadne z nich nie podzieliło się z nikim wiadomością o zniknięciu Kaśki.
– No dobra, co z tą wróżbą? – spytała zniecierpliwiona Klaudia.
– A co? Chcesz wiedzieć, czy kocha? – odgryzła się Kinga.
Najwyraźniej chciała wejść z Klaudią w otwarty konflikt, ale dziewczyna nie dawała się sprowokować. Jednak informacja o tym, że w małym pokoju robi się coraz ciekawiej, dotarła do wielu. Ciasna przestrzeń powoli zapełniała się kolejnymi osobami.
Na zaczepkę Kingi Klaudia wzruszyła jedynie ramionami.
– Interesuje się tobą jakiś facet… – mruczała Ewa, patrząc w rozłożone karty.
– A ciekawszych rzeczy tam nie widzisz?
– To znaczy jakich? – spytała Ewa, ale Klaudia w sumie nie wiedziała, jaką ciekawą rzecz chciałaby usłyszeć. Dlatego na pytanie Ewy odpowiedziała wzruszeniem ramion.
– A szkoła? – spytała Kinga.
– Co tam jej w szkole wychodzi?
– Szkoła nie najlepiej – westchnęła Ewa.
– Wiedziałam – odparła Kinga z triumfem.
Nie była już w stanie ukrywać swojej zazdrości. Mimo że sama zerwała z Michałem, wkurzyło ją, że zamiast się uczyć, marnuje tu teraz czas i patrzy na to, jak on przysuwa się coraz bliżej tej jakiejś wydrowatej i zapewne łatwej panienki.
– Co wiedziałaś? – spytała Klaudia, spoglądając w jej stronę.
– Nic. Wiedziałam, że taka jak ty to musi się nie najlepiej uczyć.
– Kinga zawsze była najlepszą uczennicą – wyjaśniła Ewa, widząc pytające spojrzenie Klaudii, a potem zwróciła się w stronę Kingi: – Kłopoty w szkole nie oznaczają kłopotów z nauką.
Ale na to, by załagodzić konflikt, było już za późno.
– Ty masz jakiś problem? Zazdrosna jesteś? – wycedziła Klaudia, patrząc na Kingę spod przymrużonych powiek. Widok dziewczyny, która aż dyszy z wściekłości, bardzo ją rozbawił.
– Zazdrosna? Nie jestem zazdrosna – burknęła Kinga, choć teraz już każdy w pokoiku, nie tylko Michał, rozumiał, że ściemnia. Jak on mógł tak szybko się pocieszyć? A z drugiej strony? Czego się spodziewała, przychodząc tu? I jeszcze ta idiotka w chustce się śmieje. Jawnie się śmieje! Nie myśląc, co robi, Kinga złapała Klaudię za czerwoną bandanę. Dziewczyna syknęła z bólu. Poparzona głowa ukazała się w całej krasie. Zapadła cisza. Tylko Klaudia wstała z krzesła i podszedłszy wolno do Kingi, wyjęła jej z ręki chustkę, a potem rzuciła do tłumu:
– Co się tak gapicie? Poparzenia nikt nie widział? – I zaczęła spokojnie zawiązywać bandanę na głowie.
Kinga podeszła do Michała.
– Nie żałuję, że z tobą zerwałam. Jeśli potrafisz po mnie mieć przy sobie taką łysą i tępą wydrę… Zobaczysz, że ona skończy na ulicy. Takie jak ona tak kończą. A do mnie będziesz…
Michał spojrzał Kindze prosto w oczy.
– Nie wiem, co się z tobą stało. Ale to ty ze mną zerwałaś. Ja się nie wtrącam w twoje życie i ty w moje też się nie wtrącaj.
– Quidquid agis prudenter agas et respice finem – rzuciła Klaudia. – Wiesz, co to znaczy? – spytała Kingę. Nie doczekała się odpowiedzi. – Szóstki nie wypełnią ci całego życia. Trzeba czytać coś jeszcze poza szkolnymi lekturami – rzuciła i porwawszy z wieszaka kurtkę, wyszła z mieszkania Ewy.
Michał ruszył za nią.
– Cokolwiek czynisz, mądrze czyń i oczekuj końca.
– Co? – spytał Michał, kiedy byli już na schodach.
– Nic. Stara maksyma Owidiusza. Ty też myśl o tym, co robisz. Wyszedłeś ze mną. Czy warto?
Michał jednak milczał. Na to pytanie nie znał odpowiedzi. I tylko w głębi duszy miał nadzieję, że tak.