ROZDARCIE (2)
Dlaczego nie wspomniała Maćkowi o kinie z Kubą? Sama sobie nie umiała szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Czuła jednak, że zachowuje się trochę jak ojciec spotykający się z… molem, jak w myślach nazywała tę kobietę.
Powoli szła na spotkanie. Tym razem seans Dyskusyjnego Klubu Filmowego Uniwersytetu Warszawskiego odbywał się w kinie Muranów. Kubę spostrzegła z daleka. Nie był sam. Wraz z nim przed kinem stała grupka znajomych, w większości dziewczyn. Wolno podeszła w ich kierunku. Kuba nie zauważył, gdy stanęła obok.
– Cześć – przywitała się cicho.
– Cześć – odparł Kuba i nachylił się, by ją pocałować w policzek.
Skrzywiła się.
– Co ci? – spytał zdziwiony.
– Nic. Zła jestem na siebie.
– Z powodu?
Małgosia się zmieszała. Głupio tak przy ludziach mówić, że nie wie, na jaki film przyszła. Zamiast tego spytała:
– Nie przedstawisz mnie?
– Racja! – zmitygował się Kuba i rozpoczął prezentację.
Nie dokończył jednak, bo jedna z dziewczyn rzuciła:
– My tu gadu-gadu, a seans tuż-tuż.
* * *
– Podobało się?
– spytał Kuba, gdy autobusem 111 wracali z placu Bankowego na Saską Kępę.
– Podobało się?
Małgosia się zamyśliła. Zdecydowanie słowo „podobało” znów nie oddawało jej odczuć. Niemiecki film Życie na podsłuchu poruszył ją, ale ona słów „podobało się” używała raczej do opisania rzeczy ładnych. A film zdecydowanie do ładnych nie należał. Zdjęcia, owszem, ale przedstawione w nim życie bohaterów − już nie.
Zamiast odpowiedzieć, zmieniła temat:
– Niepotrzebnie ze mną wracasz. Trzeba było z koleżankami…
– Wiem, co powiedzą. – Kuba machnął ręką. – Będą analizowały wpływ terroru na jednostkę, zastanawiały się, czyja postawa jest właściwa. I jak ocenić podsłuchującego agenta Stasi. Będą niekończące się dywagacje, czemu on krył głównego bohatera.
– Z nimi nie chcesz się kłócić?
Kuba się uśmiechnął.
– Ciebie pytam o zdanie.
– Ale nie mam zdania. – Małgosia wzruszyła ramionami i ruchem głowy wskazała wolne miejsca w autobusie. Piątkowy wieczór to był początek weekendu. Ludzie poruszali się po mieście. Znaleźć dwa wolne miejsca w łączącym dwa brzegi Wisły autobusie to było coś. Usiedli.
– Niemożliwe, żebyś nie miała zdania – powiedział Kuba. – Ty? Której przez głowę galopują stada myśli?
Małgosia wzruszyła ramionami.
– W sumie to najbardziej zainteresowało mnie, że facet cierpiał na kryzys twórczy i dopiero, gdy dowiedział się, że był jednak podsłuchiwany, zaczął znów tworzyć.
– A to akurat nie jest nic dziwnego. Z reguły ludzie tworzą pod wpływem jakichś wydarzeń.
– Nie zgadzam się. Są tacy, dla których to jest rzemiosło.
– Na przykład?
– Józef Ignacy Kraszewski.
– Facet nie żyje. Nie wiemy, jakie miał stresy.
– Stresów miał od groma, bo mu na przykład zsyłka groziła. Ale nie o to chodzi. Facet napisał ponad sześćset tomów. Rozumiesz? W czasach, gdy nie było komputerów, napisał ponad sześćset tomów! Nie jest możliwe, by tyle pisać pod wpływem stresu. Wiesz, że jego rekordu nikt do tej pory nie pobił? Nikt na świecie?
– A ja myślałem, że Kraszewski to tylko Starą baśń napisał.
– No, jak widzisz nie. Ja naprawdę poważnie myślę o bibliotekoznawstwie.
– A ja cię chciałem namówić na archiwistykę…
– Żebym grzebała w takich papierach Stasi jak nasz Instytut Pamięci Narodowej w ubeckich? Dziękuję. Nie cierpię polityki. Bardziej mnie interesuje książka.
– Archiwiści grzebią i w dawniejszych. A poza tym książka też bywa polityczna.
– No tak, ale to zależy od interpretacji…
– Wszystko da się różnie interpretować.
– To wiem. Nawet Biblię. – Małgosia skinęła głową i wstała. Autobus minął Walecznych, by zatrzymać się przed ogródkiem jordanowskim. Wysiedli.
– Chętnie dokończyłbym tę dyskusję – powiedział Kuba, gdy stanęli przed jej klatką.
– Ale to nie teraz – odparła.
– A jakbym jutro wyciągnął cię na spacer?
– To bądź o jedenastej przed domem – odparła Małgosia i otworzyła drzwi na klatkę.
Zrobiła to tak szybko, żeby Kuba nie zdążył jej pocałować. Udało się.
* * *
Styczniowy poranek był mroźny. Pewnie dlatego po pięciu minutach spaceru oboje mieli dosyć. Zdążyli dojść do alei Waszyngtona i zaledwie zaczęli dyskusję o filmie oraz tworzeniu reżimów pod dyktando. Park z oszronionymi, łysymi drzewami odstraszał. Spojrzeli na siebie i bez słowa ruszyli wzdłuż Waszyngtona w kierunku Międzynarodowej. Gdyby ktoś spytał Małgosię, czemu nie weszli do którejś z knajpek, pewnie nie umiałaby odpowiedzieć. Idąc w milczeniu, szybko stanęli przed blokiem Kuby i Kingi.
– Zapraszam cię na herbatę – powiedział Kuba, wstukując kod wejściowy domofonu.
Nie protestowała. Szczękanie zębami wystarczyło za odpowiedź.
– Dzień dobry – przywitała się, przekraczając próg mieszkania Krosnowskich.
– Nikogo nie ma – odparł Kuba. – Starzy pojechali do babci, a Kinga poszła do Michała.
– Po co?
– Głupie pytanie. – Kuba wzruszył ramionami i wziąwszy od Małgosi płaszcz, wskazał swój pokój. Weszła zmieszana, a za nią Kuba.
– Proponowałeś herbatę – przypomniała.
Kuba posłusznie poszedł do kuchni, a ona rozejrzała się po pokoju. Stosy książek, płyt, mikrowieża, jakiś sweter… Na półce dostrzegła zdjęcie. Na nim kilka osób z nartami w garści – roześmiane dziewczyny i chłopcy. Wśród nich Kuba. „Czy któraś z nich to jego dziewczyna? Czy to jest typowy pokój studenta?” − pytała samą siebie. Po chwili wrócił z kubkiem z misiem.
– Tu ci stawiam, bo gorąca. Słodzisz?
Chwilę gadali właściwie o niczym. O szkole, o Kindze i Michale, że dobrze, że się wreszcie pogodzili. I może dlatego Małgosia nie wiedziała, jak to wszystko się stało. Jak doszło do tego, że nagle usiedli koło siebie i zaczęli się całować, i ręce Kuby wślizgnęły się pod jej bluzkę? Pocałunki okrywały jej twarz, szyję i dekolt. Paliły. Maciek nigdy się do tego nie posunął, a Kuba… nie przestawał. Powoli zsuwał jej prawe ramiączko stanika. Zrobiło się jej gorąco. Dlaczego mu na to pozwoliła? Dlaczego w ogóle pozwoliła, by zdjął jej sweter, by rozpiął guziki koszuli? Dlaczego sama zdjęła mu sweter i T-shirt? „Co ja robię?” − spytała samą siebie i odepchnęła Kubę.
Gdy chwilę potem biegła do domu, paliły ją uszy, wargi i sumienie. Zwłaszcza że w kieszeni zadzwoniła komórka. Po melodyjce poznała, że to Maciek. Akurat teraz nie chciała z nim rozmawiać. Z nikim nie chciała rozmawiać. Czuła się rozdarta jak chyba jeszcze nigdy dotąd.