×

We gebruiken cookies om LingQ beter te maken. Als u de website bezoekt, gaat u akkoord met onze cookiebeleid.

image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, BUTELKA

BUTELKA

Skąd weźmiemy butelkę? – spytała Natalia.

– Przecież pijemy piwo! – Mateusz spojrzał na nią jak na wariatkę.

Kamila parsknęła śmiechem.

– Ale powinna być z zakrętką… – Natalia wydęła wargi, po czym pokręciła głową z dezaprobatą. – Że też muszę tłumaczyć takie oczywistości.

– Zosia ma półlitrową coca-colę – wtrąciła Kamila. – Niech po prostu wypije szybciej…

– Półlitrowa za mała, a poza tym plastik się nie nadaje… – oceniła Kinga i dodała, że butelka musi być szklana i z zakrętką.

* * *

Ostatnia sobota czerwca była nie tylko słoneczna, lecz także upalna. Spotkanie, którego inicjatorem był mieszkający na stałe w Stanach Zjednoczonych Mateusz Wolski, miało zgromadzić wszystkich uczniów dawnej trzeciej A z saskokępskiego gimnazjum przy Zwycięzców i wszystkich z klasy humanistycznej w liceum im. Bolesława Prusa. Marcin z Maćkiem przyszli na miejsce jeszcze przed siedemnastą. Wprawdzie w knajpie nad jeziorem byli kilka dni wcześniej i zarezerwowali stoliki, ale Maciek zadecydował, że trzeba przyjść na miejsce przed czasem, by zrobić z tych stolików dwa duże stoły z podziałem na klasy.

– Nas jest tylko piątka chodząca do obu klas, więc spokojnie będziemy się między tymi stołami przemieszczać – powiedział do Marcina.

Obsługa knajpy nie robiła problemu z zestawieniem stolików. Maciek szybko ustawił na nich przygotowane w domu tabliczki z napisami: „Klasa pani Czajki” oraz „Klasa pani Janeckiej”. I dopiero stawiając je, uświadomił sobie, że mogli zaprosić swoje wychowawczynie, ale… jakoś nikomu nie przyszło to do głowy.

Mateusz, z którym Maciek rozmawiał przez internet, przyszedł jako pierwszy. Maciek z trudem poznał gimnazjalnego kolegę. Po dawnej tuszy nie został nawet ślad. Przed nim stał wysportowany, młody mężczyzna, przy którym nawet Olek mógłby odczuwać coś na kształt wstydu. I tylko uśmiech pozostał mu ten sam.

– Dobrze, że już jesteś! – Maciek klepnął Mateusza w ramię tak, jakby wczoraj się rozstali. – Siadaj u szczytu tego stołu i pilnuj go. Aha. Zamawia się przy barze i od razu płaci. To niweluje nieporozumienia.

– Super! – Mateusz uśmiechnął się i poszedł w kierunku baru, skąd po chwili wrócił z wielką butelką wody mineralnej.

Zanim nadeszła reszta, Maciek zdążył się dowiedzieć, że w USA studiuje dietetykę. Po kwadransie nadeszła Ewa z Białym Michałem, który siadł przy stole klasy pani Czajki, a ona wybrała stół klasy pani Janeckiej. Na pytanie Mateusza, czemu tak się podzielili, pierwsza odpowiedziała Ewa:

– Siebie to my mamy codziennie, więc poprzebywajmy teraz z innymi.

– Ojej! – wykrzyknął zdumiony. – To jesteście parą?

– Tak! – wyjaśnił szybko Michał i przyciągnąwszy do siebie Ewę, ucałował ją w same usta.

Skrzywiła się. Zosia, która też już przyszła, uśmiechnęła się na ten widok. Kilka innych osób też zachichotało, zwłaszcza że Michał natychmiast dodał:

– Jesteśmy papużki nierozłączki z przewagą nierozłączek.

To stwierdzenie wzbudziło jeszcze większą wesołość.

Jedynie Maciek się nie zaśmiał. Czuł, że między Ewą a Białym Michałem jest jakieś napięcie. Wiele razy miał wrażenie, że Ewa miała dość jego zaborczości, ale czy to o to chodziło? Ewa była zmieniona na twarzy. Zamówiła tylko wodę z cytryną i siadła koło Małgosi.

Małgosia… Maciek w czasie tego wieczora zerknął kilka razy w jej stronę. Kilka razy przyłapał też jej wzrok na sobie. Ale nie podszedł, by porozmawiać sam na sam. Nawet nie dlatego, że gdzieś tam na Bemowie siedziała Marta. Bardziej z tego powodu, że ta Małgosia, która przyszła na spotkanie, wydała mu się osobą obcą. Nie chodziło bynajmniej o to, że zamiast okularów miała szkła kontaktowe. Ani o to, że nie była już dziewczyną, a kobietą. Ten jej Bazyli mówił o niej „Małgorzata”. Maciek miał wrażenie, że tamtą Małgosię ktoś zaczarował, a może nawet podmienił? Widział kiedyś w telewizji taki film. Przychodziła istota z kosmosu i zajmowała ciało człowieka. On znikał, a ta istota przejmowała jego życie. Teraz miał wrażenie, że to nie fikcja filmowców, ale prawda. Jakaś istota przejęła życie Małgosi. Nie tylko nie było w nim miejsca dla niego, lecz także dla czegoś, co by ich łączyło. Co pozwoliłoby im porozmawiać ze sobą. Bo niby o czym? Dlatego gdy ona siedziała przy stole klasy pani Janeckiej, on przechodził do stołu klasy pani Czajki i odwrotnie.

Chyba jedynymi osobami, które zwróciły na to uwagę, byli Kamila z Marcinem, z których każde, z racji tego, że nigdy nie byli w jednej klasie, siedziało przy osobnym stole. Kamila zresztą rozumiała Maćka. Sama też nie miała ochoty rozmawiać z Małgosią. Niby przywitały się. Ucałowały nawet. Ale nie było to już to, co dawniej. Marcin też domyślał się, że Maćkowi jest ciężko, ale tym razem nie był w stanie skupić się na problemie przyjaciela. Miał swój własny problem, który nazywał się Kamila. Ta zaś nie tylko siedziała przy innym stole ze swoją klasą gimnazjalną i ani razu nie zerknęła w stronę jego stołu, lecz także jeszcze cały czas gadała z tym Mateuszem, którego jeszcze nie tak dawno nie pamiętała. Czemu raptem tego wieczora okazali się nierozłączni? Co ich połączyło?

Maciek, który usłyszał ich rozmowę, domyślił się, że tym czymś był angielski. Zresztą…, ilekroć siadał przy stole klasy pani Czajki, tylekroć słyszał w rozmowie Kamili z Mateuszem temat akcentów, zwyczajów, a nawet używanych słów. Powiedział przyjacielowi, by się nie denerwował, ale Marcin uspokoił się tylko trochę.

„Jakie to dziwne” – pomyślał Maciek, patrząc na Kamilę, która wręcz zanosiła się od śmiechu po opowiedzianym przez Mateusza jakimś amerykańskim dowcipie. – „W gimnazjum chyba nigdy ze sobą nie gadali”.

– Nie rozmawiasz z Małgosią? – Kamila zagadnęła Maćka, gdy Mateusz poszedł do toalety.

– Jak widzisz.

– Nie masz o czym – odparła i pokiwała głową. – Ja też już nie mam…

Temu ostatniemu wyznaniu towarzyszyło westchnienie.

– Za to ty cały czas gadasz z Mateuszem. Marcinowi może być przykro…

– Bez przesady! Jest dorosły. A z Mateuszem gadam, choć wcześniej chyba nigdy w życiu z nim nie gadałam. Ale wiesz, jak to jest. On i tak za tydzień wraca do Stanów. Pewnie się już nigdy w życiu nie zobaczymy, a tu tyle tematów…

Ostatnie zdanie usłyszał Biały Michał i nagle… zaproponował:

– Słuchajcie! Słuchajcie wszyscy! Obie klasy! – To mówiąc, wszedł na krzesło i zrobiwszy z obu dłoni coś w rodzaju megafonu, perorował na cały regulator.

Po obu stołach najpierw przeszedł szmer, ale po minucie wzajemnego uciszania się wszystkie twarze spojrzały na niego.

– Mam propozycję nie do odrzucenia! Być może jest to nasze ostatnie spotkanie. I tak nie jesteśmy w komplecie…

– A kogo brakuje, bo ja widzę wszystkich? – odezwał się jakiś głos przy stole klasy pani Janeckiej.

Biały Michał spojrzał w tamtym kierunku. Głos należał do Patryka.

– Od nich bodajże trzech osób. – Marcin szturchnął Patryka w bok, bo w tym momencie twarz Kamili mocno się zmieniła. Wprawdzie nigdy nie rozmawiał z nią na temat Wojtka, ale jego historię znał.

– Nie ma Wojtka, bo zginął w wypadku samochodowym – powiedziała Ewa i dodała: – Nie ma Stasia, bo odebrał sobie życie. I nie ma Kaśki, ale… przyznam, że nie wiem dlaczego.

– Bo ma coś z głową – odparł Marcin.

– A ty skąd wiesz? – zdumiała się Ewa, ale Marcin nie zdążył jej opowiedzieć o wyprawie do Hali Marymonckiej, bo Biały Michał mówił dalej:

– Mam propozycję, by spisać wszystkie nasze nazwiska, dzisiejszą datę i włożyć je do butelki, a butelkę zakopać dla potomności!

– Same nazwiska? – zdumiała się Kinga. – Może napiszmy, kim jesteśmy i kim chcemy być.

– Po co! – zawołali równocześnie siedzący przy stole klasy pani Janeckiej Przemek z Konradem, którzy nadal byli nierozłączni. Zupełnie tak samo jak wtedy, gdy w pierwszej klasie liceum zamknęli w szafie Białego Michała i kazali mu śpiewać.

– Jak znam Kingę, to po to, żeby kiedy zostanie kimś sławnym, można było sprzedać tę kartkę z butelki na jakiejś aukcji za grube miliony – zakpił Aleks.

– Wyobraź sobie, że nie po to – powiedziała ze złością Kinga i dodała po chwili już spokojniej: – Możemy się umówić tu za pół wieku, odkopać butelkę i zobaczyć, ilu nas zostało i jak spełniły się nasze marzenia. Jeżeli ich nie zapiszemy, to będziemy mogli potem wmawiać, że były zupełnie inne…

– Raczej czy w ogóle się spełniły – szepnęła Ewa, ale chyba nikt jej nie słyszał.

– Ja tam jestem za tym, by do butelki włożyć też zdjęcia… – oznajmił nagle Czarny Michał.

– I drobne przedmioty – dorzuciła Ewa, wpadając Michałowi w słowo.

– Jakie zdjęcia? – spytała Natalia, ale ta nie miała pojęcia, co Czarny Michał ma na myśli.

– Jakie przedmioty? – zaniepokoił się Patryk. – To muszą być jakieś drobne rzeczy, bo duże to się nie zmieszczą w butelce.

– Takie, które są ważne z punktu widzenia tych, którzy to kiedyś odkopią, a z którymi możemy się rozstać – wyjaśniła Ewa.

– Zdjęcia? – zdziwił się Marcin.

Czarny Michał stanął obok Białego Michała na drugim krześle i gromkim głosem wyjaśnił:

– Mam ze sobą aparat. Zrobię dwa grupowe zdjęcia klasowe, pobiegnę do domu i wydrukuję, a potem oba włożymy do butelki…

Gdyby ktoś popatrzył z boku na to, jak dwie klasy próbują ustawić się do fotografii, pomyślałby, że były bardzo zgrane, ale wszyscy wiedzieli, że to nieprawda. Jednak… w sprawie zdjęcia wszyscy nagle okazali się zgodni. Przy stoliku klasy pani Czajki jedynym problemem zdawała się… butelka.

– Skąd weźmiemy butelkę? – spytała Natalia.

– Przecież pijemy piwo! – Mateusz spojrzał na nią jak na wariatkę.

Kamila parsknęła śmiechem.

– Ale powinna być z zakrętką… – Natalia wydęła wargi, po czym pokręciła głową z dezaprobatą. – Że też muszę tłumaczyć takie oczywistości.

– Zosia ma półlitrową coca-colę – wtrąciła Kamila. – Niech po prostu wypije szybciej…

– Półlitrowa za mała, a poza tym plastik się nie nadaje… – oceniła Kinga i dodała, że butelka musi być szklana i z zakrętką.

Wytłumaczyła przy tym, że jeśli chcą, by ich list do potomnych długo przetrwał, muszą go włożyć do szklanej butelki.

– Takie to są tylko po wódce – zauważył Mateusz i zasugerował, że może trzeba kupić butelkę, ale w tym momencie Kamila wydęła wargi w obrzydzeniu.

– Wybaczcie, ale ja nie zamierzam kupować wódki ani jej wypijać tylko po to, by dostać pustą butelkę.

Mateusz parsknął śmiechem, a Kamila wstała od stołu.

– Obraziłaś się? – zdumiał się Mateusz.

– Nie. Po prostu pójdę i spytam barmana. Może mają pustą butelkę gdzieś w śmieciach lub na zapleczu.

Ale nie zdążył, bo Czarny Michał zaczął ustawiać wszystkich do zdjęcia. Jednak zanim po raz pierwszy nacisnął spust migawki, minął dobry kwadrans. Klasa pani Janeckiej choć przed chwilą zdawała się niezwykle zgodna, nagle zaczęła głośno kłócić się o to, kto gdzie ma stać do zdjęcia. Wreszcie Marcin zdecydował się pomóc wszystko porządkować:

– Najwyżsi stoją. Najniżsi siedzą, a średniacy kucną przed najniższymi… – powiedział, szeregując towarzystwo.

– To jest jakieś drętwe – mruknął Patryk, ale posłusznie stanął w ostatnim rzędzie.

– Co jest drętwe? – spytał Marcin, stawiając przed nim krzesło i sadzając na nim Ewę, która wyglądała wyjątkowo blado.

– Takie szkolne ustawianie się… – mruknął Patryk.

– A jak inaczej chcesz się ustawić? Chodzi przecież o to, by wszystkich było widać. By za te pół wieku można nas było rozpoznać.

* * *

– Myślałem, że nigdy nie uda się ich ustawić – powiedział Czarny Michał, gdy pół godziny później w towarzystwie Maćka biegł do domu wydrukować fotografie i… przynieść butelkę.

– Ale wracając, wpadniemy do mnie do domu. Okej?

– Po co?

– Chcę coś wziąć i wrzucić do butelki – powiedział Maciek.

– Coś – powtórzył Michał, ale nie spytał, co to takiego.

– Na pewno masz w domu butelkę? – spytał Maciek.

Butelka była ważna. Okazało się bowiem, że wszystkie puste, które zostały w barze, były w środku wilgotne. Ale od obsługi parkowej knajpy dostali kartki do drukarki. Patrycja, która w klasie pani Janeckiej była najlepszą uczennicą, równym pismem wypisywała w kolejności alfabetycznej nazwiska całej klasy. W klasie pani Czajki to samo robiła Kinga.

Kiedy obaj wrócili z wydrukowanymi zdjęciami i porządną, a przede wszystkim suchą w środku szklaną butelką po wódce, spisy nazwisk były już gotowe.

– Teraz list – powiedział Biały Michał.

– Jaki list? Ty jakiś list chcesz jeszcze pisać? – Patryk popatrzył na niego z politowaniem.

– List dla potomności. – Kinga, wziąwszy trzecią kartkę, zaczęła pisać, czytając na głos zapisywane na papierze słowa:

– Zebraliśmy się tu z inicjatywy Mateusza Wolskiego…

– Mateusza Wolskiego? – zdumiał się Patryk. – Kto to jest Mateusz Wolski?

– Cicho! – zgromiła go Kamila. – Jak nie będziesz przeszkadzał, to się dowiesz.

Pisanie listu przez Kingę trwało. Szybko okazało się, że pomysł rzucony przez Białego Michała nie był prosty do wykonania. Tyle osób, tyle zdań, tyle pomysłów i charakterów, które spotkały się przy dwóch stołach, powodowało, że słowa pisane przez Kingę wykreślano, dopisywano od nowa i w końcu cały tekst trzeba było trzy razy przepisywać. Sprawa tego, kto wymyślił spotkanie, nie miała znaczenia. Pewnie dlatego gotowy list brzmiał:

W sobotę 30 czerwca roku… tu, w parku Skaryszewskim, zebrali się absolwenci humanistycznej klasy pani Janeckiej z liceum im. Bolesława Prusa oraz absolwenci klasy pani Czajki z gimnazjum przy ulicy Zwycięzców. Niektórzy z nas już pracują, ale większość w tym roku pisze licencjat. Są wśród nas tacy, którzy zamierzają dalej studiować, i to nawet za granicą… Chcemy być lekarzami, prawnikami, naukowcami…

Czarny Michał patrzył na czytającą te słowa Kingę i wiedział, że miała na myśli siebie. Zawsze miała pęd do nauki. Zawsze odnosił wrażenie, że to jest dla niej coś najważniejszego w życiu. Czuł, że jeżeli chce ją przy sobie zatrzymać, powinien jej pozwolić jechać na stypendium. Zresztą przecież pozwolił. Tylko… czy Kinga wróci do niego? Czy wyjazd do Hamburga jej nie odmieni i jemu nie odbierze? Kto to może wiedzieć? W życiu wszystko zmienia się czasem jak w kalejdoskopie. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że będzie miał tyle mieszkań, samochód, dwóch dziadków, pewnie by nie uwierzył.

Spojrzał na Maćka, który na obu listach zebranych przy swoim nazwisku pisał, co robi i co planuje, i na Małgosię, która ani razu w ciągu tego wieczora nie podeszła do niego, rozmawiając właściwie głównie z Ewą, gdy siadała przy stole klasy pani Janeckiej, a czasem z Natalią, gdy siadała przy stole klasy pani Czajki, choć Michał nie pamiętał, by w gimnazjum utrzymywała z nią nawet luźny kontakt. Kiedyś Maciek i Małgosia stanowili niemal wzorcową parę, a teraz?

Związek Kamili z Olkiem też nie przetrwał próby czasu. Zresztą… Michał zastanawiał się, czy w przypadku Kamili może być cokolwiek trwałego. Obserwował jej profil, myśląc, że tak go kiedyś fascynowała. Ale gdyby go ktoś spytał czemu, nie umiałby na to pytanie rzeczowo odpowiedzieć. Może przez te włosy. A może… tak po prostu. Czasem tak się zdarza.

Maciek skończył pisać. Podał Michałowi długopis. Rozejrzał się po twarzach znajomych z obu swoich klas. Aleks z Aśką chichocząc, przekomarzali się, że teraz, kiedy razem wylądują na jednym roku na magisterskich, rozpoczną prawdziwą rywalizację o to, kto jest lepszym anglistą, bo licencjat licencjatem, ale stopni z niego porównać nie można, bo są wystawione przez dwie różne uczelnie.

Licencjat. Na dźwięk tego słowa Maciek westchnął ciężko. „Żeby ten licencjat był równoznaczny z licencją na dorosłość” – pomyślał i przed oczami stanęła mu Marta borykająca się z problemem, jak wybaczyć rodzicom i czy w ogóle nazywać ich rodzicami. Cóż to jest ten licencjat? Maciek wiedział, że nie dla wszystkich oznacza koniec studiów. Nie jest też żadnym patentem na to, jak żyć ani co robić ze swoim życiem. Jest etapem w podróży. Jednym z wielu takich, które nie rozwiązują niczego. Jest jak stacja przesiadkowa. Tylko który pociąg teraz wybrać? Dokąd? I jaki? Nie dla wszystkich jazda ekspresem jest korzystna. Można przegapić jakieś ważne stacje.

– Uwaga! Kartki wrzucone! – oznajmił gromkim głosem Biały Michał, stając na krześle.

– Zdjęcia też! – dodał równie głośno Czarny Michał, stając koło kumpla, a poczuwszy, że ktoś go trąca, spojrzał w dół. To była Ewa.

– Przypomnij, by wrzucali też do butelki drobne przedmioty – powiedziała.

Na dworze ściemniało się. Butelka wypełniona papierami krążyła między obydwoma stołami, ale nie każdy miał coś, co nadawało się do wrzucenia, dlatego ktoś zaproponował dorzucenie monet. Patryk wrzucił żeton do wózka do hipermarketu, a Ewa korzystając z zamieszania i z tego, że nikt na nią nie patrzy, wepchnęła do środka jakiś długi, wąski, plastikowy przedmiot, starając się, by trafił prosto w rulon z tekstami i zdjęciami. Jednak to jej się nie udało. Przedmiot był widoczny. Na szczęście, gdy po chwili butelka wróciła do Białego Michała, ten, nie zwróciwszy uwagi na niego, a wziąwszy do ręki zakrętkę, spytał gromkim głosem:

– Czy wszyscy wrzucili to, co chcieli tam wrzucić?

– Taaak!!! – odpowiedział chór.

– Raczej spytaj, czy ktoś chce coś dorzucić – dodał Mateusz, a gdy Michał powtórzył jego pytanie i nie znaleźli się chętni, zakręcił butelkę.

– Gdzie zakopujemy? – spytał.

– Może pod dębem? – zaproponowała Kamila, a wziąwszy butelkę do rąk, podsunęła ją pod nos i mrużąc oczy, zaczęła przyglądać się zawartości. Po chwili krzyknęła:

– A kto tu wrzucił test ciążowy?

Zapadła cisza. Wszyscy zaczęli patrzeć na siebie. Wszystkie dziewczyny głośno chichotały. Ewa też chichotała, choć jakby bardziej nerwowo niż inne. Jednak do testu nie przyznała się żadna z nich. Potem wszyscy niepytani, jeden przez drugiego zaczęli opowiadać, kto co wrzucił do środka butelki.

– Tylko do testu nikt się nie przyznaje – stwierdził po chwili Biały Michał i chichocząc, szturchnął w ramię Maćka. – A ty?

– Co ja? Myślisz, że ja wrzuciłem test ciążowy? Zgłupiałeś? Skąd miałbym go wziąć? Ja tam wrzuciłem pół starego srebrnego serduszka – powiedział i spojrzał w kierunku Małgosi.

Odwróciła wzrok. Oboje wiedzieli, co to była za połówka. Drugą kiedyś, jeszcze w gimnazjum, dostała ona. Czy miała ją jeszcze? Jeśli tak, to gdzie? On swojej pozbył się dopiero teraz. Zrobił to tak, jak ona pozbyła się jego ze swojego życia. Patrzył teraz na nią z wyrzutem.

Nagle, ku zdumieniu Maćka, Małgosia podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. Przez chwilę patrzyli na siebie. Po chwili ona uśmiechnęła się nieporadnie. Ale nie był to taki uśmiech jak kiedyś. Nie było w nim radości, a raczej prośba o wybaczenie. Jakby chciała przeprosić za to, że znalazła swoje miejsce w życiu i nie jest ono u jego boku.

Maciek pokiwał głową. Teraz on odwrócił wzrok. Dlatego nie widział już momentu, w którym Małgosia podniosła dłoń i odgarnęła nią włosy znad czoła. Nie widział błyszczącego na jej palcu starego pierścionka z oczkiem, które czerwonym kolorem oznajmiało, że to, co buduje z dala od warszawskiego zgiełku, jest naprawdę poważne.

„Ciekawe, czyj to test ciążowy?” – spytał samego siebie, ale po chwili stwierdził, że to i tak wyda się za kilka miesięcy. Przecież logiczne, że test wrzucił ten, kto pierwszy zostanie rodzicem. „O! Rodzicielstwo to jest wyzwanie!” – pomyślał i przed oczami stanęła mu znowu zapłakana Marta opowiadająca o rodzicach.

Odszedł od stołów i wyjął z kieszeni telefon. Nie zważając na późną porę, wybrał numer. Odebrała natychmiast. Odebrała właściwie po to, by powiedzieć tylko kilka słów: „Przyjeżdżaj natychmiast i zostań do jutra. Stęskniłam się”. I tylko ona wiedziała, jak bardzo kamień spadł jej z serca, gdy zobaczyła jego imię na wyświetlaczu. W końcu nie było późno. Mógł jeszcze siedzieć ze znajomymi i rozmawiać, a jednak… zadzwonił.

Z parku wyszedł bez pożegnania. Nawet nie zaczekał na zakopywanie butelki. Zresztą… zakopywana była dla przyszłych pokoleń. A on jest tu i teraz. „I tylko to, co teraz się liczy” – pomyślał, idąc w kierunku ronda Waszyngtona na postój taksówek. A teraz ważna była tylko Marta. Małgosia naprawdę stała się już przeszłością. Wrzucenie do butelki połówki serduszka, choć symboliczne, sprawiło, że poczuł ulgę. Jakby dopiero teraz naprawdę uwolnił się od przeszłości.

Przyspieszył.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

BUTELKA FLASCHE BOTTLE GARRAFA

Skąd weźmiemy butelkę? Where are we going to get the bottle? – spytała Natalia. Natalia asked.

– Przecież pijemy piwo! - We're drinking beer! – Mateusz spojrzał na nią jak na wariatkę. - Mateusz looked at her as if she was crazy.

Kamila parsknęła śmiechem. Kamila parsknęła śmiechem.

– Ale powinna być z zakrętką… – Natalia wydęła wargi, po czym pokręciła głową z dezaprobatą. – Że też muszę tłumaczyć takie oczywistości.

– Zosia ma półlitrową coca-colę – wtrąciła Kamila. – Niech po prostu wypije szybciej… - Just let him drink it faster ...

– Półlitrowa za mała, a poza tym plastik się nie nadaje… – oceniła Kinga i dodała, że butelka musi być szklana i z zakrętką.

* * *

Ostatnia sobota czerwca była nie tylko słoneczna, lecz także upalna. The last Saturday in June was not only sunny but also hot. Spotkanie, którego inicjatorem był mieszkający na stałe w Stanach Zjednoczonych Mateusz Wolski, miało zgromadzić wszystkich uczniów dawnej trzeciej A z saskokępskiego gimnazjum przy Zwycięzców i wszystkich z klasy humanistycznej w liceum im. The meeting, initiated by Mateusz Wolski, who permanently resides in the United States, was to bring together all the students of the former third A from the Saskokępski gymnasium at Zwycięzców and all from the humanities class at the Bolesława Prusa. Marcin z Maćkiem przyszli na miejsce jeszcze przed siedemnastą. Wprawdzie w knajpie nad jeziorem byli kilka dni wcześniej i zarezerwowali stoliki, ale Maciek zadecydował, że trzeba przyjść na miejsce przed czasem, by zrobić z tych stolików dwa duże stoły z podziałem na klasy. Although they had been to the pub by the lake a few days earlier and had reserved tables, Maciek decided that it was necessary to come to the place early in order to make two large tables with division into classes out of these tables.

– Nas jest tylko piątka chodząca do obu klas, więc spokojnie będziemy się między tymi stołami przemieszczać – powiedział do Marcina.

Obsługa knajpy nie robiła problemu z zestawieniem stolików. The pub staff did not have any problems with arranging the tables. Maciek szybko ustawił na nich przygotowane w domu tabliczki z napisami: „Klasa pani Czajki” oraz „Klasa pani Janeckiej”. I dopiero stawiając je, uświadomił sobie, że mogli zaprosić swoje wychowawczynie, ale… jakoś nikomu nie przyszło to do głowy. And only when he put them up, he realized that they could invite their tutors, but… somehow nobody thought of it.

Mateusz, z którym Maciek rozmawiał przez internet, przyszedł jako pierwszy. Maciek z trudem poznał gimnazjalnego kolegę. Po dawnej tuszy nie został nawet ślad. Przed nim stał wysportowany, młody mężczyzna, przy którym nawet Olek mógłby odczuwać coś na kształt wstydu. I tylko uśmiech pozostał mu ten sam.

– Dobrze, że już jesteś! – Maciek klepnął Mateusza w ramię tak, jakby wczoraj się rozstali. – Siadaj u szczytu tego stołu i pilnuj go. Aha. Zamawia się przy barze i od razu płaci. To niweluje nieporozumienia.

– Super! – Mateusz uśmiechnął się i poszedł w kierunku baru, skąd po chwili wrócił z wielką butelką wody mineralnej.

Zanim nadeszła reszta, Maciek zdążył się dowiedzieć, że w USA studiuje dietetykę. Before the rest came, Maciek found out that he was studying dietetics in the USA. Po kwadransie nadeszła Ewa z Białym Michałem, który siadł przy stole klasy pani Czajki, a ona wybrała stół klasy pani Janeckiej. Na pytanie Mateusza, czemu tak się podzielili, pierwsza odpowiedziała Ewa:

– Siebie to my mamy codziennie, więc poprzebywajmy teraz z innymi.

– Ojej! – wykrzyknął zdumiony. – To jesteście parą?

– Tak! – wyjaśnił szybko Michał i przyciągnąwszy do siebie Ewę, ucałował ją w same usta.

Skrzywiła się. She grimaced. Zosia, która też już przyszła, uśmiechnęła się na ten widok. Zosia, who had also come, smiled at the sight. Kilka innych osób też zachichotało, zwłaszcza że Michał natychmiast dodał: Several other people chuckled too, especially as Michael immediately added:

– Jesteśmy papużki nierozłączki z przewagą nierozłączek.

To stwierdzenie wzbudziło jeszcze większą wesołość. This statement caused even greater hilarity.

Jedynie Maciek się nie zaśmiał. Czuł, że między Ewą a Białym Michałem jest jakieś napięcie. Wiele razy miał wrażenie, że Ewa miała dość jego zaborczości, ale czy to o to chodziło? Ewa była zmieniona na twarzy. Zamówiła tylko wodę z cytryną i siadła koło Małgosi.

Małgosia… Maciek w czasie tego wieczora zerknął kilka razy w jej stronę. Kilka razy przyłapał też jej wzrok na sobie. Ale nie podszedł, by porozmawiać sam na sam. Nawet nie dlatego, że gdzieś tam na Bemowie siedziała Marta. Bardziej z tego powodu, że ta Małgosia, która przyszła na spotkanie, wydała mu się osobą obcą. More because this Małgosia who came to the meeting seemed to him a stranger. Nie chodziło bynajmniej o to, że zamiast okularów miała szkła kontaktowe. Ani o to, że nie była już dziewczyną, a kobietą. Ten jej Bazyli mówił o niej „Małgorzata”. Maciek miał wrażenie, że tamtą Małgosię ktoś zaczarował, a może nawet podmienił? Widział kiedyś w telewizji taki film. Przychodziła istota z kosmosu i zajmowała ciało człowieka. On znikał, a ta istota przejmowała jego życie. Teraz miał wrażenie, że to nie fikcja filmowców, ale prawda. Jakaś istota przejęła życie Małgosi. Some creature took over Małgosia's life. Nie tylko nie było w nim miejsca dla niego, lecz także dla czegoś, co by ich łączyło. Co pozwoliłoby im porozmawiać ze sobą. Which would allow them to talk to each other. Bo niby o czym? Because what about? Dlatego gdy ona siedziała przy stole klasy pani Janeckiej, on przechodził do stołu klasy pani Czajki i odwrotnie. Therefore, when she was sitting at Mrs Janecka's class table, he would go to Mrs Czajka's class table and vice versa.

Chyba jedynymi osobami, które zwróciły na to uwagę, byli Kamila z Marcinem, z których każde, z racji tego, że nigdy nie byli w jednej klasie, siedziało przy osobnym stole. Kamila zresztą rozumiała Maćka. Sama też nie miała ochoty rozmawiać z Małgosią. Niby przywitały się. Ucałowały nawet. Ale nie było to już to, co dawniej. Marcin też domyślał się, że Maćkowi jest ciężko, ale tym razem nie był w stanie skupić się na problemie przyjaciela. Marcin also guessed that it was hard for Maciek, but this time he was unable to focus on his friend's problem. Miał swój własny problem, który nazywał się Kamila. Ta zaś nie tylko siedziała przy innym stole ze swoją klasą gimnazjalną i ani razu nie zerknęła w stronę jego stołu, lecz także jeszcze cały czas gadała z tym Mateuszem, którego jeszcze nie tak dawno nie pamiętała. Czemu raptem tego wieczora okazali się nierozłączni? Co ich połączyło?

Maciek, który usłyszał ich rozmowę, domyślił się, że tym czymś był angielski. Zresztą…, ilekroć siadał przy stole klasy pani Czajki, tylekroć słyszał w rozmowie Kamili z Mateuszem temat akcentów, zwyczajów, a nawet używanych słów. Powiedział przyjacielowi, by się nie denerwował, ale Marcin uspokoił się tylko trochę.

„Jakie to dziwne” – pomyślał Maciek, patrząc na Kamilę, która wręcz zanosiła się od śmiechu po opowiedzianym przez Mateusza jakimś amerykańskim dowcipie. – „W gimnazjum chyba nigdy ze sobą nie gadali”.

– Nie rozmawiasz z Małgosią? – Kamila zagadnęła Maćka, gdy Mateusz poszedł do toalety.

– Jak widzisz.

– Nie masz o czym – odparła i pokiwała głową. – Ja też już nie mam…

Temu ostatniemu wyznaniu towarzyszyło westchnienie.

– Za to ty cały czas gadasz z Mateuszem. Marcinowi może być przykro…

– Bez przesady! Jest dorosły. A z Mateuszem gadam, choć wcześniej chyba nigdy w życiu z nim nie gadałam. Ale wiesz, jak to jest. On i tak za tydzień wraca do Stanów. Pewnie się już nigdy w życiu nie zobaczymy, a tu tyle tematów…

Ostatnie zdanie usłyszał Biały Michał i nagle… zaproponował: White Michał heard the last sentence and suddenly ... suggested:

– Słuchajcie! Słuchajcie wszyscy! Obie klasy! – To mówiąc, wszedł na krzesło i zrobiwszy z obu dłoni coś w rodzaju megafonu, perorował na cały regulator.

Po obu stołach najpierw przeszedł szmer, ale po minucie wzajemnego uciszania się wszystkie twarze spojrzały na niego.

– Mam propozycję nie do odrzucenia! Być może jest to nasze ostatnie spotkanie. I tak nie jesteśmy w komplecie…

– A kogo brakuje, bo ja widzę wszystkich? – odezwał się jakiś głos przy stole klasy pani Janeckiej.

Biały Michał spojrzał w tamtym kierunku. Głos należał do Patryka.

– Od nich bodajże trzech osób. – Marcin szturchnął Patryka w bok, bo w tym momencie twarz Kamili mocno się zmieniła. Wprawdzie nigdy nie rozmawiał z nią na temat Wojtka, ale jego historię znał.

– Nie ma Wojtka, bo zginął w wypadku samochodowym – powiedziała Ewa i dodała: – Nie ma Stasia, bo odebrał sobie życie. I nie ma Kaśki, ale… przyznam, że nie wiem dlaczego.

– Bo ma coś z głową – odparł Marcin.

– A ty skąd wiesz? – zdumiała się Ewa, ale Marcin nie zdążył jej opowiedzieć o wyprawie do Hali Marymonckiej, bo Biały Michał mówił dalej:

– Mam propozycję, by spisać wszystkie nasze nazwiska, dzisiejszą datę i włożyć je do butelki, a butelkę zakopać dla potomności!

– Same nazwiska? – zdumiała się Kinga. – Może napiszmy, kim jesteśmy i kim chcemy być.

– Po co! - For what! – zawołali równocześnie siedzący przy stole klasy pani Janeckiej Przemek z Konradem, którzy nadal byli nierozłączni. Zupełnie tak samo jak wtedy, gdy w pierwszej klasie liceum zamknęli w szafie Białego Michała i kazali mu śpiewać.

– Jak znam Kingę, to po to, żeby kiedy zostanie kimś sławnym, można było sprzedać tę kartkę z butelki na jakiejś aukcji za grube miliony – zakpił Aleks. - When I know Kinga, it is so that, when he becomes someone famous, he could sell this bottle card at some auction for a fat millions - Aleks mocked.

– Wyobraź sobie, że nie po to – powiedziała ze złością Kinga i dodała po chwili już spokojniej: – Możemy się umówić tu za pół wieku, odkopać butelkę i zobaczyć, ilu nas zostało i jak spełniły się nasze marzenia. Jeżeli ich nie zapiszemy, to będziemy mogli potem wmawiać, że były zupełnie inne… If we do not write them down, we will be able to convince later that they were completely different ...

– Raczej czy w ogóle się spełniły – szepnęła Ewa, ale chyba nikt jej nie słyszał.

– Ja tam jestem za tym, by do butelki włożyć też zdjęcia… – oznajmił nagle Czarny Michał.

– I drobne przedmioty – dorzuciła Ewa, wpadając Michałowi w słowo.

– Jakie zdjęcia? - What pictures? – spytała Natalia, ale ta nie miała pojęcia, co Czarny Michał ma na myśli.

– Jakie przedmioty? – zaniepokoił się Patryk. – To muszą być jakieś drobne rzeczy, bo duże to się nie zmieszczą w butelce.

– Takie, które są ważne z punktu widzenia tych, którzy to kiedyś odkopią, a z którymi możemy się rozstać – wyjaśniła Ewa.

– Zdjęcia? - Photos? – zdziwił się Marcin.

Czarny Michał stanął obok Białego Michała na drugim krześle i gromkim głosem wyjaśnił:

– Mam ze sobą aparat. Zrobię dwa grupowe zdjęcia klasowe, pobiegnę do domu i wydrukuję, a potem oba włożymy do butelki…

Gdyby ktoś popatrzył z boku na to, jak dwie klasy próbują ustawić się do fotografii, pomyślałby, że były bardzo zgrane, ale wszyscy wiedzieli, że to nieprawda. If someone looked sideways at the two classes trying to position themselves for a photo, you'd think they were very tight, but everyone knew that wasn't true. Jednak… w sprawie zdjęcia wszyscy nagle okazali się zgodni. Przy stoliku klasy pani Czajki jedynym problemem zdawała się… butelka. At Mrs. Czajka's class table, the only problem seemed to be ... the bottle.

– Skąd weźmiemy butelkę? - Where do we get the bottle? – spytała Natalia.

– Przecież pijemy piwo! – Mateusz spojrzał na nią jak na wariatkę.

Kamila parsknęła śmiechem. Kamila laughed.

– Ale powinna być z zakrętką… – Natalia wydęła wargi, po czym pokręciła głową z dezaprobatą. – Że też muszę tłumaczyć takie oczywistości.

– Zosia ma półlitrową coca-colę – wtrąciła Kamila. – Niech po prostu wypije szybciej… - Just let him drink it faster ...

– Półlitrowa za mała, a poza tym plastik się nie nadaje… – oceniła Kinga i dodała, że butelka musi być szklana i z zakrętką.

Wytłumaczyła przy tym, że jeśli chcą, by ich list do potomnych długo przetrwał, muszą go włożyć do szklanej butelki.

– Takie to są tylko po wódce – zauważył Mateusz i zasugerował, że może trzeba kupić butelkę, ale w tym momencie Kamila wydęła wargi w obrzydzeniu.

– Wybaczcie, ale ja nie zamierzam kupować wódki ani jej wypijać tylko po to, by dostać pustą butelkę.

Mateusz parsknął śmiechem, a Kamila wstała od stołu.

– Obraziłaś się? – zdumiał się Mateusz.

– Nie. no Po prostu pójdę i spytam barmana. Może mają pustą butelkę gdzieś w śmieciach lub na zapleczu.

Ale nie zdążył, bo Czarny Michał zaczął ustawiać wszystkich do zdjęcia. But he did not have time, because Black Michał started to arrange everyone for the photo. Jednak zanim po raz pierwszy nacisnął spust migawki, minął dobry kwadrans. But it was a good fifteen minutes before he pressed the shutter button for the first time. Klasa pani Janeckiej choć przed chwilą zdawała się niezwykle zgodna, nagle zaczęła głośno kłócić się o to, kto gdzie ma stać do zdjęcia. Wreszcie Marcin zdecydował się pomóc wszystko porządkować:

– Najwyżsi stoją. Najniżsi siedzą, a średniacy kucną przed najniższymi… – powiedział, szeregując towarzystwo.

– To jest jakieś drętwe – mruknął Patryk, ale posłusznie stanął w ostatnim rzędzie.

– Co jest drętwe? – spytał Marcin, stawiając przed nim krzesło i sadzając na nim Ewę, która wyglądała wyjątkowo blado.

– Takie szkolne ustawianie się… – mruknął Patryk. - Such school positioning ... - muttered Patrick.

– A jak inaczej chcesz się ustawić? - How else do you want to line up? Chodzi przecież o to, by wszystkich było widać. The point is that everyone should be seen. By za te pół wieku można nas było rozpoznać. So that we could be recognized in those half a century.

* * *

– Myślałem, że nigdy nie uda się ich ustawić – powiedział Czarny Michał, gdy pół godziny później w towarzystwie Maćka biegł do domu wydrukować fotografie i… przynieść butelkę. - I thought that we would never be able to set them up - said Black Michał when half an hour later, accompanied by Maciek, he ran home to print photos and ... bring a bottle.

– Ale wracając, wpadniemy do mnie do domu. - But on our way back, we'll come over to my house. Okej?

– Po co? - For what?

– Chcę coś wziąć i wrzucić do butelki – powiedział Maciek.

– Coś – powtórzył Michał, ale nie spytał, co to takiego. "Something," Michael repeated, but he didn't ask what it was.

– Na pewno masz w domu butelkę? - Are you sure you have a bottle at home? – spytał Maciek. - Maciek asked.

Butelka była ważna. The bottle was important. Okazało się bowiem, że wszystkie puste, które zostały w barze, były w środku wilgotne. It turned out that all the empty ones left in the bar were damp inside. Ale od obsługi parkowej knajpy dostali kartki do drukarki. But from the staff of the park pub, they got cards for the printer. Patrycja, która w klasie pani Janeckiej była najlepszą uczennicą, równym pismem wypisywała w kolejności alfabetycznej nazwiska całej klasy. Patrycja, who was the best student in Ms Janecka's class, wrote down the names of the whole class in an equal script in alphabetical order. W klasie pani Czajki to samo robiła Kinga. Kinga did the same in Mrs. Czajka's class.

Kiedy obaj wrócili z wydrukowanymi zdjęciami i porządną, a przede wszystkim suchą w środku szklaną butelką po wódce, spisy nazwisk były już gotowe.

– Teraz list – powiedział Biały Michał.

– Jaki list? Ty jakiś list chcesz jeszcze pisać? Do you still want to write a letter? – Patryk popatrzył na niego z politowaniem.

– List dla potomności. – Kinga, wziąwszy trzecią kartkę, zaczęła pisać, czytając na głos zapisywane na papierze słowa: Kinga, taking the third sheet of paper, began to write, reading aloud the words written on the paper:

– Zebraliśmy się tu z inicjatywy Mateusza Wolskiego… - We are gathered here on the initiative of Mateusz Wolski ...

– Mateusza Wolskiego? - Mateusz Wolski? – zdumiał się Patryk. – Kto to jest Mateusz Wolski? - Who is Mateusz Wolski?

– Cicho! - Quiet! – zgromiła go Kamila. – Jak nie będziesz przeszkadzał, to się dowiesz.

Pisanie listu przez Kingę trwało. Szybko okazało się, że pomysł rzucony przez Białego Michała nie był prosty do wykonania. Tyle osób, tyle zdań, tyle pomysłów i charakterów, które spotkały się przy dwóch stołach, powodowało, że słowa pisane przez Kingę wykreślano, dopisywano od nowa i w końcu cały tekst trzeba było trzy razy przepisywać. Sprawa tego, kto wymyślił spotkanie, nie miała znaczenia. Pewnie dlatego gotowy list brzmiał:

W sobotę 30 czerwca roku… tu, w parku Skaryszewskim, zebrali się absolwenci humanistycznej klasy pani Janeckiej z liceum im. On Saturday, June 30 ... here, in Skaryszewski Park, graduates of the humanities class of Mrs. Janecka from the Lyceum named after Bolesława Prusa oraz absolwenci klasy pani Czajki z gimnazjum przy ulicy Zwycięzców. Bolesław Prus and graduates of Mrs. Czajka's class from the gymnasium at Zwycięzców Street. Niektórzy z nas już pracują, ale większość w tym roku pisze licencjat. Są wśród nas tacy, którzy zamierzają dalej studiować, i to nawet za granicą… Chcemy być lekarzami, prawnikami, naukowcami… There are those among us who intend to continue their studies, even abroad ... We want to be doctors, lawyers, scientists ...

Czarny Michał patrzył na czytającą te słowa Kingę i wiedział, że miała na myśli siebie. Zawsze miała pęd do nauki. Zawsze odnosił wrażenie, że to jest dla niej coś najważniejszego w życiu. Czuł, że jeżeli chce ją przy sobie zatrzymać, powinien jej pozwolić jechać na stypendium. Zresztą przecież pozwolił. Tylko… czy Kinga wróci do niego? Czy wyjazd do Hamburga jej nie odmieni i jemu nie odbierze? Kto to może wiedzieć? W życiu wszystko zmienia się czasem jak w kalejdoskopie. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że będzie miał tyle mieszkań, samochód, dwóch dziadków, pewnie by nie uwierzył.

Spojrzał na Maćka, który na obu listach zebranych przy swoim nazwisku pisał, co robi i co planuje, i na Małgosię, która ani razu w ciągu tego wieczora nie podeszła do niego, rozmawiając właściwie głównie z Ewą, gdy siadała przy stole klasy pani Janeckiej, a czasem z Natalią, gdy siadała przy stole klasy pani Czajki, choć Michał nie pamiętał, by w gimnazjum utrzymywała z nią nawet luźny kontakt. Kiedyś Maciek i Małgosia stanowili niemal wzorcową parę, a teraz? Once upon a time, Maciek and Małgosia were almost an exemplary pair, and now?

Związek Kamili z Olkiem też nie przetrwał próby czasu. Kamila's relationship with Olek also did not survive the test of time. Zresztą… Michał zastanawiał się, czy w przypadku Kamili może być cokolwiek trwałego. Obserwował jej profil, myśląc, że tak go kiedyś fascynowała. Ale gdyby go ktoś spytał czemu, nie umiałby na to pytanie rzeczowo odpowiedzieć. But if someone had asked him why, he would not have been able to answer it matter-of-factly. Może przez te włosy. Maybe this hair. A może… tak po prostu. Czasem tak się zdarza.

Maciek skończył pisać. Maciek finished writing. Podał Michałowi długopis. He handed Michał a pen. Rozejrzał się po twarzach znajomych z obu swoich klas. Aleks z Aśką chichocząc, przekomarzali się, że teraz, kiedy razem wylądują na jednym roku na magisterskich, rozpoczną prawdziwą rywalizację o to, kto jest lepszym anglistą, bo licencjat licencjatem, ale stopni z niego porównać nie można, bo są wystawione przez dwie różne uczelnie.

Licencjat. Na dźwięk tego słowa Maciek westchnął ciężko. „Żeby ten licencjat był równoznaczny z licencją na dorosłość” – pomyślał i przed oczami stanęła mu Marta borykająca się z problemem, jak wybaczyć rodzicom i czy w ogóle nazywać ich rodzicami. Cóż to jest ten licencjat? What is this bachelor's degree? Maciek wiedział, że nie dla wszystkich oznacza koniec studiów. Nie jest też żadnym patentem na to, jak żyć ani co robić ze swoim życiem. Jest etapem w podróży. Jednym z wielu takich, które nie rozwiązują niczego. Jest jak stacja przesiadkowa. Tylko który pociąg teraz wybrać? Dokąd? I jaki? Nie dla wszystkich jazda ekspresem jest korzystna. Można przegapić jakieś ważne stacje.

– Uwaga! Kartki wrzucone! – oznajmił gromkim głosem Biały Michał, stając na krześle.

– Zdjęcia też! - Pictures too! – dodał równie głośno Czarny Michał, stając koło kumpla, a poczuwszy, że ktoś go trąca, spojrzał w dół. To była Ewa.

– Przypomnij, by wrzucali też do butelki drobne przedmioty – powiedziała.

Na dworze ściemniało się. It was getting dark outside. Butelka wypełniona papierami krążyła między obydwoma stołami, ale nie każdy miał coś, co nadawało się do wrzucenia, dlatego ktoś zaproponował dorzucenie monet. Patryk wrzucił żeton do wózka do hipermarketu, a Ewa korzystając z zamieszania i z tego, że nikt na nią nie patrzy, wepchnęła do środka jakiś długi, wąski, plastikowy przedmiot, starając się, by trafił prosto w rulon z tekstami i zdjęciami. Jednak to jej się nie udało. Przedmiot był widoczny. Na szczęście, gdy po chwili butelka wróciła do Białego Michała, ten, nie zwróciwszy uwagi na niego, a wziąwszy do ręki zakrętkę, spytał gromkim głosem: Fortunately, when the bottle returned to White Michael after a while, the latter, ignoring him and taking the cap in his hand, asked in a loud voice:

– Czy wszyscy wrzucili to, co chcieli tam wrzucić? - Did they all throw in what they wanted to put in there?

– Taaak!!! – odpowiedział chór.

– Raczej spytaj, czy ktoś chce coś dorzucić – dodał Mateusz, a gdy Michał powtórzył jego pytanie i nie znaleźli się chętni, zakręcił butelkę.

– Gdzie zakopujemy? – spytał.

– Może pod dębem? – zaproponowała Kamila, a wziąwszy butelkę do rąk, podsunęła ją pod nos i mrużąc oczy, zaczęła przyglądać się zawartości. Po chwili krzyknęła:

– A kto tu wrzucił test ciążowy?

Zapadła cisza. Wszyscy zaczęli patrzeć na siebie. Everyone started looking at each other. Wszystkie dziewczyny głośno chichotały. Ewa też chichotała, choć jakby bardziej nerwowo niż inne. Jednak do testu nie przyznała się żadna z nich. Potem wszyscy niepytani, jeden przez drugiego zaczęli opowiadać, kto co wrzucił do środka butelki.

– Tylko do testu nikt się nie przyznaje – stwierdził po chwili Biały Michał i chichocząc, szturchnął w ramię Maćka. – A ty?

– Co ja? Myślisz, że ja wrzuciłem test ciążowy? Zgłupiałeś? Skąd miałbym go wziąć? Ja tam wrzuciłem pół starego srebrnego serduszka – powiedział i spojrzał w kierunku Małgosi. I threw half an old silver heart there - he said and looked at Małgosia.

Odwróciła wzrok. Oboje wiedzieli, co to była za połówka. They both knew what the half was. Drugą kiedyś, jeszcze w gimnazjum, dostała ona. She got the second one, still in junior high school. Czy miała ją jeszcze? Jeśli tak, to gdzie? On swojej pozbył się dopiero teraz. He got rid of his only now. Zrobił to tak, jak ona pozbyła się jego ze swojego życia. Patrzył teraz na nią z wyrzutem. He looked at her reproach now.

Nagle, ku zdumieniu Maćka, Małgosia podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. Przez chwilę patrzyli na siebie. Po chwili ona uśmiechnęła się nieporadnie. Ale nie był to taki uśmiech jak kiedyś. Nie było w nim radości, a raczej prośba o wybaczenie. There was no joy in him, but rather a plea for forgiveness. Jakby chciała przeprosić za to, że znalazła swoje miejsce w życiu i nie jest ono u jego boku. As if she wanted to apologize for the fact that she found her place in life and it is not by his side.

Maciek pokiwał głową. Maciek nodded. Teraz on odwrócił wzrok. Now he looked away. Dlatego nie widział już momentu, w którym Małgosia podniosła dłoń i odgarnęła nią włosy znad czoła. Therefore, he could no longer see the moment when Gretel raised her hand and pushed her hair from her forehead with it. Nie widział błyszczącego na jej palcu starego pierścionka z oczkiem, które czerwonym kolorem oznajmiało, że to, co buduje z dala od warszawskiego zgiełku, jest naprawdę poważne. He did not see the old ring shining on her finger with a red eye that announced that what she was building away from the hustle and bustle of Warsaw was really serious.

„Ciekawe, czyj to test ciążowy?” – spytał samego siebie, ale po chwili stwierdził, że to i tak wyda się za kilka miesięcy. Przecież logiczne, że test wrzucił ten, kto pierwszy zostanie rodzicem. „O! Rodzicielstwo to jest wyzwanie!” – pomyślał i przed oczami stanęła mu znowu zapłakana Marta opowiadająca o rodzicach.

Odszedł od stołów i wyjął z kieszeni telefon. He walked away from the tables and took the phone out of his pocket. Nie zważając na późną porę, wybrał numer. Despite the late hour, he dialed the number. Odebrała natychmiast. Odebrała właściwie po to, by powiedzieć tylko kilka słów: „Przyjeżdżaj natychmiast i zostań do jutra. She picked up just to say a few words: “Come right now and stay until tomorrow. Stęskniłam się”. I tylko ona wiedziała, jak bardzo kamień spadł jej z serca, gdy zobaczyła jego imię na wyświetlaczu. And only she knew how much a stone had fallen from her heart when she saw his name on the display. W końcu nie było późno. After all, it was not late. Mógł jeszcze siedzieć ze znajomymi i rozmawiać, a jednak… zadzwonił. He could still sit with friends and talk, and yet… he called.

Z parku wyszedł bez pożegnania. He left the park without saying goodbye. Nawet nie zaczekał na zakopywanie butelki. He didn't even wait for the bottle to be buried. Zresztą… zakopywana była dla przyszłych pokoleń. Anyway ... it was buried for future generations. A on jest tu i teraz. And he is here and now. „I tylko to, co teraz się liczy” – pomyślał, idąc w kierunku ronda Waszyngtona na postój taksówek. And only what matters now, he thought as he walked towards the Washington Roundabout to the taxi rank. A teraz ważna była tylko Marta. And now only Marta was important. Małgosia naprawdę stała się już przeszłością. Małgosia has really become a thing of the past. Wrzucenie do butelki połówki serduszka, choć symboliczne, sprawiło, że poczuł ulgę. Throwing half the heart into the bottle, although symbolic, made him feel relieved. Jakby dopiero teraz naprawdę uwolnił się od przeszłości. As if only now he had really freed himself from the past.

Przyspieszył. He sped up.