Jak opowiedzieć historię, by zmienić historię. | Monika Górska | TEDxTarnow
Tłumaczenie: Monika Guzik-Skirzyńska Korekta: Barbara Guzik
Jedną z takich najważniejszych lekcji życiowych
dał mi mój syn, Tymek.
Miał wtedy cztery lata.
Dzisiaj ma siedemnaście.
Siedzimy sobie w kuchni.
To był jeden z takich niekończących się posiłków,
kolacja.
Tymek w pewnym momencie pokazuje na ścinę i mówi:
"Mamo, zobacz! Matka Boska!".
Ja mówię: "Synu, jedz".
"Mamo, ale zobacz! No, przecież Matka Boska!"
"Synu, jedz". I tak sobie myślę, egzorcysta czy psychiatra?
On mówi: "Mamo, ale zobacz
(Śmiech)
(Brawa)
przecież tutaj widzisz:
tu ma główkę, tutaj ma rączki, a tutaj ma nóżki".
Wtedy ją zobaczyłam.
Do dzisiaj w naszej kuchni wisi obraz: "Matka Boska Kuchenna".
Uwieczniona w ramach, na pamiątkę lekcji, którą dał mi mój syn.
Jeżeli nawet kawałek drewna potrafi opowiadać historię,
to co dopiero my!
Wystarczy tylko spojrzeć na naszą historię trochę z innej perspektywy.
Zobaczyć głębiej, bardziej uważnie i połączyć kropki.
Czy każdą historię warto opowiadać?
Nie.
Ale warto opowiadać taką historię,
która ilustruje ważne dla nas przesłanie, ważne dla nas wartości.
Przede wszystkim taką,
która u naszych odbiorców wywołuje fizjologiczną reakcję,
że coś poczujemy, że ściśnie nas w gardle,
że ciarki będą, gęsia skórka, popłyną łzy albo pojawi się śmiech.
Archimedes mówił:
"Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię".
Wierzę, że jeżeli jest coś, dzisiaj,
co jest w stanie poruszyć naszą Ziemię,
to są właśnie opowieści.
Zwłaszcza te, które są opowiadane językiem filmowym.
Chciałam wam pokazać przykład takiej opowieści,
którą widziałam już chyba z 77 razy.
Za każdym razem, kiedy ją widzę,
ściska mnie w dołku i coś się ze mną dzieje.
Tę opowieść zrealizowała agencja "Ogilvy & Mather"
dla "TrueMove H" z Bangoku.
(Nagranie video)
(Koniec nagrania video)
To jest prawdziwa historia.
Ona się rzeczywiście zdarzyła i została odtworzona.
Kiedy ten film został pokazany w Internecie,
w pierwszym tygodniu zobaczyło go dziewięć milionów ludzi na całym świecie.
Dzisiaj jest powyżej 25 milionów.
To jest
taka sytuacja, że jeżeli chcesz porwać ludzi, dzisiaj, globalnie,
to dotrzeć do ludzi na całym świecie możesz w przeciągu sekund.
To się dzieje właśnie przez Sieć.
Jak to zrobić, żeby naprawdę ich porwać,
żeby przekonać ich do twojej wielkiej wizji?
Po prostu opowiedz historię.
Zrób to najlepiej językiem filmu.
Bo to jest język, który rozumieją ludzie na całym świecie.
Mogę cię nauczyć, teraz,
jak opowiedzieć taką historię filmową.
Rzeczywiście, tak jak mówiliście, mam na koncie setkę filmów.
Te filmy zostały obejrzane przez miliony ludzi na całym świecie.
Ale przede wszystkim, taka moja ukochana działalność to jest uczenie.
Jestem po prostu belfrem z krwi i kości.
Uczyłam studentów, w 24 godziny, jak opowiedzieć historię.
Od początku.
Oni przychodzili, nie znając się na kamerze, w ogóle,
ani na montażu.
Nie rozumieli, czym jest opowieść visual storytelling.
Po 24 godzinach zajęć wychodzili z opowieściami filmowymi,
które zdobywały nagrody na festiwalach.
My tu mamy dużo mniej minut,
ale postaram się pokazać wam na przykładzie tego filmu,
jak można taką opowieść skonstruować.
Przede wszystkim zacznij od przesłania.
To, co dla ciebie jest naprawdę ważne.
Dlaczego żyjesz?
Po co wstajesz z łóżka?
Co cię napędza?
Co sprawia, że chce ci się żyć?
Może ta jedna lekcja, którą odebrałeś od twojego syna,
od przyjaciół, od nauczyciela, od kogoś ważnego dla ciebie.
A potem pomyśl,
jak w najbardziej emocjonujący sposób możesz ją opowiedzieć.
I to wystarczy.
Przesłanie, które wynika z tajskiej opowieści to:
"Dawanie łączy" albo: "Dobro wraca".
Moje życiowe przesłanie,
to, dlaczego codziennie wstaję z łóżka,
to jest taka prosta myśl,
że możesz wybrać, czy twoje życie, biznes i świat
będzie dobrą czy kiepską fabułą.
Steve Jobs mówił: "Myśl inaczej".
Przesłań jest wiele.
Teraz jest kwestia, że musisz wybrać twoje.
Jeżeli to będzie twoje prawdziwe przesłanie,
to ono poniesie.
Żeby to przesłanie rzeczywiście trzymało się kupy,
żeby ludzie chcieli je podawać dalej,
to musi też być struktura, która nie wypuści uwagi ludzi.
Czyli pomoże ci w tym taka struktura,
która jest jedną z najprostszych struktur, jaką można sobie wyobrazić.
Ja ją opracowałam, upraszczając przez wiele lat.
To jest struktura "sykomor",
która pozwoli wam skonstruować każdą opowieść,
taką, która będzie trzymała cały czas w napięciu.
Bo o to właśnie chodzi w opowieściach,
żeby widz ani przez moment nie chciał pójść do drugiego pokoju,
odwrócić się, odebrać telefonu.
On ma być prowadzony.
To napięcie musi rosnąć w taki sposób,
żeby człowiek sobie powiedział: "Co będzie dalej?
Uda mu się czy nie uda mu się?".
Vonnegut tak świetnie mówił: "To napięcie jest takie okropne.
Spraw, żeby się nigdy nie skończyło".
Temu właśnie pomaga struktura.
"Sykomor" to jest prosty akronim, żeby wam łatwiej było zapamiętać.
Pierwsze jest "sy" - jak sytuacja.
Na początku musimy w opowieści przedstawić bohatera.
Jaki jest jego świat?
Jakiś rys charakterystyczny.
Gdzie się znajdujemy?
Jakie jest miejsce?
Jaki jest czas akcji?
Tu w filmie jest to tajska ulica,
jakieś bistro.
Mężczyzna, który, jak widać już w pierwszej scenie,
chce pomagać innym,
robi coś dla innych.
Prowadzi normalne, spokojne życie.
Pewno chce być szczęśliwy ze swoją córką.
Ale pomaga.
To potem wraca w drugiej scenie filmu.
Znowu pomaga.
Rzeczywiście, taki jest nasz bohater.
Drugi element, bardzo ważny w opowieści.
Tak naprawdę opowieść zaczyna się wtedy,
kiedy na drodze życiowej bohatera pojawiają się komplikacje, przeszkody.
Bez przeszkód nie ma opowieści.
Nasz bohater, właściciel bistro, chciałby pomagać innym.
Chciałby to robić pewno przez całe życie.
Chciałby po prostu żyć, ale to się nie udaje.
Na jego drodze pojawia się, prawdopodobnie, nowotwór mózgu.
Jest jeszcze druga komplikacja. Dużo poważniejsza.
W Tajlandii jest bardzo duży kłopot z ubezpieczeniami społecznymi.
W związku z tym trzeba samemu płacić za takie operacje.
75 tysięcy złotych to jest już duża suma.
Teraz to, co pozwoli wam zapamiętać, jak tworzymy komplikacje w opowieści.
Przypomnijcie sobie zawsze regułę Czerwonego Kapturka.
Pamiętacie?
Idzie Czerwony Kapturek przez las,
aż tu nagle zza krzaka wyskakuje wilk.
Chodzi o to, żeby w waszych opowieściach,
był kilka razy taki moment: "Aż tu nagle zza krzaka".
Te komplikacje stopniujemy,
od takich mniejszych do tych najcięższych.
W dużych filmach, w dużych opowieściach jest ich więcej.
Potem jest bardzo ważny moment w każdej opowieści,
w filmowej, w tej opowiadanej, w biznesowej, i w literackiej.
W każdej opowieści.
Myślimy już, że bohaterowi się nie uda,
że te problemy są już tak trudne, że po prostu on za chwilę polegnie.
To jest moment przełomu.
To jest moment, kiedy już myślimy, że nie,
a nagle coś się zmienia.
Punkt zwrotny. Akcja się odwraca o 180 stopni.
W tym filmie była sytuacja, że rachunek się nagle wyczyścił
i nie trzeba zapłacić za operację.
I na końcu: rozwiązanie.
Rozwiązanie, czyli moment, kiedy wszystko się wyjaśnia.
I żyją nasi bohaterowie długo i szczęśliwie.
A w niektórych opowieściach także i nie.
Tutaj mamy sytuację jasną.
Ten mały chłopiec, któremu kiedyś uratował życie,
albo uratował od więzienia,
okazał się lekarzem, który odmienia teraz jego los.
Dobro wraca.
To jest wszystko. To jest "sykomor".
Mamy strukturę opowieści:
"sy" - sytuacja, "ko" - komplikacje,
"mo" - moment przełomu, "ro" - rozwiązanie.
Umiecie już zbudować każdą opowieść.
To jest tylko schemat, wiadomo.
To trzeba ubierać, przepuszczać przez waszą wrażliwość.
Ale tak to właśnie działa.
Wiecie, jak się konstruuje opowieści?
OK. To sprawdzamy.
Pokażę wam film.
Zobaczymy, jak na każdym etapie tego krótkiego filmu
ta struktura funkcjonuje.
Co tu jest?
Sytuacja.
Mamy bohatera, miejsce.
O!
Co?
Komplikacje!
(Video) Pasażer: Przykro mi.
Monika Górska: I?
Moment przełomu.
(Video) Kierowca: Przykro mi.
MG: I rozwiązanie.
Brawo. Dla was.
(Brawa)
Teraz naprawdę znacie największy sekret visual storytellingu.
To jest tak proste. Ale to jest dokładnie to.
Visual storytelling to jest sztuka oddziaływania
na emocje, na wyobraźnię waszych słuchaczy, waszych widzów
za pomocą opowieści.
Ta opowieść jest w formie obrazów ruchomych albo nieruchomych.
Czyli pierwsza rzecz. Zaczynaj od ważnego dla ciebie przesłania.
Po drugie.
Opowiedz to, zilustruj to przesłanie w taki sposób,
żeby wytworzyć u twojego widza, słuchacza bardzo silne emocje.
Po trzecie. Nadaj temu strukturę.
Możesz jakąkolwiek strukturę.
"Sykomor" jest po prostu najprostszą.
Wtedy masz najważniejsze narzędzia,
żeby zacząć zmieniać historię.
Ale to nie wszystko.
Żeby zmienić coś w historii,
żeby rzeczywiście pociągnąć za sobą miliony,
nie wystarczy tylko opowiadać historię, ale trzeba nią żyć.
Nie wystarczy mieć przesłanie, ale trzeba być tym przesłaniem.
Dla mnie mistrzem, osobą,
która dokładnie robiła to, co mówiła,
wierzyła w to, o czym mówiła, był Steve Jobs.
To jest człowiek, który jest absolutnym mistrzem storytellingu.
Od jego słynnego wystąpienia w Stanford na uniwersytecie,
gdzie podzielił się trzema prostymi historiami ze swojego życia
i otworzył serca ludzi na całym świecie,
przez swoje filmy, które zawsze miały to samo przesłanie,
reklamowe filmy, które pamiętacie na pewno:
"Myśl inaczej".
Bardzo klarowna, czysta wizja tego, co chce zmienić w świecie.
Że wystarczy inaczej spojrzeć, a ten świat może się zmienić.
I on ze swoimi ludźmi, zarówno w branży technologicznej,
jak i przede wszystkim w branży, która mi jest szczególnie bliska,
czyli w animacji, w studiu Pixar, które kupił i które rozwinął,
robił dokładnie to: opowiadał opowieści,
tworzył opowieść, spójną narrację firmy
i robił to przez całe życie.
Musiałam pojechać na jego grób
do Palo Alto w Kalifornii koło San Francisco,
żeby mu za to podziękować.
Zrobiłam to w zeszłym roku w październiku.
Wiedziałam, że prawdopodobnie nie znajdę tego grobu,
bo on leży w nieoznakowanym grobie
na Alta Mesa Memorial Park.
Nikt nie wie, gdzie on jest.
Wiedziałam tylko, że jest niedaleko sadu morelowego,
na małym wzgórku.
Pomyślałam sobie: "To nie ma znaczenia.
Po prostu chcę być na tym cmentarzu.
Chcę mu podziękować za to wszystko, co zrobił dla mnie, dla wszystkich ludzi.
Za swoją żelazną konsekwencję,
za to, że naprawdę miałam wrażenie, że nigdy nie robił tego dla pieniędzy,
tylko robił to po to, żeby ten świat zmienić,
i że nie były to tylko słowa".
Jestem już na tym cmentarzu.
Niedziela rano. Piękny, słoneczny dzień.
Rozglądam się, gdzie tu sad morelowy.
Nic.
Ale jest taki jeden pan.
Z grabiami chodził, takim ekwipunkiem.
Podchodzę do niego i mówię: "Wie pan co, dzień dobry...
Ja tu z Polski jestem. Przyjechałam.
Tak by mi bardzo zależało... Czy pan może mi powiedzieć..."
On tak patrzy na mnie, o co mi chodzi.
"Gdzie jest grób Steve'a Jobsa?"
A on mówi: "Tak, mogę".
A ja słyszałam, że absolutnie mają zakaz.
Nikt. Rodzina nie może.
Wszyscy pracownicy, tam na cmentarzu, nie mają prawa powiedzieć.
Zaprowadził mnie do tego grobu.
Faktycznie, dokładnie tak było.
Był sad morelowy Był mały wzgórek i był jego grób.
Chcę wam ten grób pokazać.
Jak wygląda grób człowieka, który zmienił świat.
Nie każdy będzie Jobsem. Nie ma takiej potrzeby.
Wystarczy być sobą.
A gdyby tak opowiedzieć o twoim przesłaniu? W Sieci.
I użyć do tego języka, który rozumie każdy.
Języka opowieści filmowej, bo to jest język serca, głowy i duszy.
Ile byśmy dodali sensu bezsensownemu czasem naszemu światu?
Wierzę, że poruszylibyśmy go.
Grudka po grudce.
Serce po sercu.
Nie musisz się zgadzać na świat, w którym żyjesz.
Możesz wybrać,
czy twoje życie, biznes i czy nasz świat
będzie dobrą czy kiepską fabułą?
Każdego dnia, w każdej sytuacji, możesz wybrać twoją historię.
Wierzę, że dzięki temu zmienisz historię.
Bo historia zaczyna się od dziś.
Od twojego wyboru.
Dziękuję bardzo.
(Brawa)