×

Używamy ciasteczek, aby ulepszyć LingQ. Odwiedzając stronę wyrażasz zgodę na nasze polityka Cookie.

image

Don Kichot z La Manchy - Miguel de Cervantes, Księga druga, Rozdział III

Księga druga, Rozdział III

Rozdział III

Przygoda Don Kichota z pasterzami.

Pasterze tych szałasów z otwartymi rękoma przyjęli naszego rycerza, a Sancho, spravivszy się co żywo z najdogodniejszym pomieszczeniem Rosynanta i osła, pobiegł zaraz w stronę, skąd go doleciał zapach koziny, którą pasterze piekli sobie na kolację.

Poczciwy giermek rad by ją był natychmiast, prosto z rożna do brzucha swego przeprowadził, ale rad nie rad, musiał wstrzymać swe zapędy, dopóki pasterze nie rozesłali na ziemi, zamiast obrusów, kilka skór kozich i baranich. Urządziwszy to wiejskie nakrycie, szczerym sercem zaprosili swych gości na to, co Bóg dał. Sześciu pasterzy szałas ten zamieszkujących zasiadło na ziemi wokoło skór, zaprosiwszy ceremonialnie Don Kichota, żeby siadł na przewróconym dla niego umyślnie korycie. Don Kichot zasiadł, a Sancho stał za nim, trzymając w ręku czarę, nie kryształową wprawdzie, lecz rogową, w której miał mu pić podawać. Widząc go tak stojącego, przemówił doń rycerz:

— Żebyś się przekonał, Sancho, ile to dobrego mieszczą w sobie zasady błędnego rycerstwa i jak dalece ludzie wyznający je powinni być czczeni i wielbieni na świecie, pozwalam ci zasiąść koło siebie razem z tą poczciwą gromadką; będziesz za pan brat z panem i władcą swoim, któremu służysz; będziesz jadł z tej samej misy i pił z nim z jednej szklanki; bo o rycerzach błędnych powiedzieć można to samo, co o miłości, że dla nich wszystko jest równe.

— Dziękuję waszej łaskawości — rzekł Sancho — ale bylem miał co, to wolę jeść sam i stojący, niż siedzieć obok najpotężniejszego władcy.

A nawet prawdę powiedziawszy, daleko mi lepiej smakuje kromka razowca z cebulą, zjedzona w kącie, bez przymusu i ceremonii, niż najpyszniejsze indory, kiedy je jeść trzeba w wymuszonej kompanii, gdzie muszę łykać powoli, popijać po odrobinie, obcierać gębę co minuta i nie śmiem ani kaszlnąć, ani kichnąć, kiedy mi przyjdzie ochota. Tak więc, łaskawy panie, te zaszczyty i łaski, którymi mnie obdarzać raczysz jako rycerskiego luzaka, zamieńmy lepiej na inne, co by mi więcej korzyści i wygody przyniosły; a za tamte serdecznie ci dziękuję i kwituję z nich od dzisiaj aż do końca świata.

— Dobrze to wszystko — rzekł Don Kichot — ale trzeba przecież, żebyś tu usiadł, bo kto się korzy, ten będzie wywyższon.

I pociągnął go tak silnie za rękę, że musiał nieborak usiąść koło niego.

Pasterze, nie rozumiejąc nic tej rozmowy rycerskiej, zajadali w najlepsze i spoglądali na gości, że łykali kawały duże jak pięście. Po mięsie zastawiono orzechy i ser twardy jak kamień; rogowa czara nie próżnowała, krążyła ciągłe z rąk do rąk to pełna, to próżna, tak często, że z dwóch worków wina jeden już był całkiem próżny. Don Kichot, podjadłszy sobie potężnie i widząc, że naładował brzuch, jak przystoi na nowoczesnego rycerza, wziął garść orzechów i czule na nie spoglądając, rzekł:

— O, wieku!

szczęśliwy wieku, któremu ojcowie nasi nadali miano złotego, nie dlatego, żeby złota, tak cennego w tym naszym wieku żelaznym, było więcej wtedy, ale dlatego, że wtedy nie znano dwóch złowrogich wyrazów: *moje* i *twoje*, które teraz świat cały rozdarły. Wtedy w tych czasach świętych, wszystko było między ludźmi wspólne. Każdemu dość było rękę przed siebie wyciągnąć, aby potrzebne do życia zbierać owoce. Zdroje czyste i rzeki rwące dostarczały w bujnej obfitości przezroczych wód do napoju. W szczelinach skał i drzew wydrążeliskach pracowite pszczółki państwa swe zakładały, bez żadnej opłaty każdemu gotowe dając słodyczy zasoby. Wszystko wtedy tchnęło pokojem, przyjaźnią i zgodą. Ostry lemiesz ciężkiego pługu nie śmiał jeszcze drzeć świętych wnętrzności matki naszej ziemi, bo ona sama z siebie hojne na całym ogromnym swym łonie wydawała plony, aż nadto dla dzieci jej ówczesnych wystarczające. Wtedy to niewinne i wesołe pastereczki biegały po wzgórzach i dolinach, tyle tylko ciała kryjąc odzieniem, ile skromność kryć zawsze ludziom nakazywała; powaby ich były nie takie, jak niewiast dzisiejszych, złoto, jedwabie i tyryjskie purpury nie były im potrzebne; sztuki w stroju nie znały, proste kwiecia i zieleni wieńce stroiły je lepiej niż najwymyślniejsze zbytku dzisiejszego wybryki stroją dzisiejsze panie. Miłość wyrażała się prosto i szczerze, nie szukając w wytwornych słówkach podniety dla siebie. We wszystkich czynnościach ludzi panowała otwartość dusz prostych i zacnych, daleka od oszustwa i niezdolna całkiem do obłudy. Sprawiedliwość, z oczami ciągle zawiązanymi, nie znała względu, ni zysku. W późniejszych to dopiero wiekach potworne te gadziny wyrosły i najohydniejszym jadem serca ludzkie przejąwszy, wyrugowały z nich wrodzoną szlachetność i zacność, które za wspólną zgodą ogółu wszystkim wtedy rządziły. Niewinność towarzyszyła wszędy dziewczętom, jak to już mówiłem, bez obrony i przewodników bujały one swobodnie, bać się nie potrzebując przestępnych, zbrodniczych na siebie zamiarów. Bezpieczne od innych i od własnych chuci, same wszędzie cześć i poszanowanie znachodziły. A dziś, w tych wiekach przebrzydłego zepsucia, któraż z nich może być bezpieczną, choćbyś ją nawet w kreteńskim osadził labiryncie? Zdrożna miłość przez najdrobniejsze zakrada się szczeliny, w powietrzu tchnie sprośność i piękne zasady wniwecz obraca. Ten nawał rosnącej z wiekami zdrożności, powołał do życia instytucję błędnych rycerzy, za cel sobie kładącą obronę dziewcząt, osłonę wdów, opiekę sierot i podporę nieszczęsnych. Tej to instytucji, tego zakonu, ja jestem członkiem; mili bracia pasterze! serdeczne składam wam dzięki za gościnne przyjęcie, jakiego od was razem z giermkiem mym doznałem; bo chociaż z samego prawa natury obowiązkiem jest każdego błędnych rycerzy zasilać, to jednak, bacząc na to, iż nie wiedzieliście kto jestem i z dobrego jedynie serca takie zgotowaliście dla mnie przyjęcie, słuszna wam się ode mnie należy podzięka i zapewnienie, że nigdy, do grobowej deski, wdzięczność i wspomnienie dla was serca mego nie opuszczą.

Orzechy to tak stanowczo przywiodły na pamięć wiek złoty rycerzowi naszemu i tę piękną natchnęły mu przemowę, bez której doskonale mógł się obejść, jako i pasterze, co słuchając jej pilnie, nic a nic nie rozumieli, a choć gęby pootwierali, ni słowa nie rzekli.

Sancho także ani pisnął, ale nie próżnował; pakował przez ten czas, co się zmieściło orzechów i sera, ustając gębą ruszać ledwie wtedy, gdy do drugiego worka z winem zaglądał. Po skończonej biesiadzie jeden z pasterzy tak się odezwał do Don Kichota:

— By ci dowieść, dostojny rycerzu, jak gorąco pragniemy przyjąć cię godnie i rozweselić między nami, przyprowadzim ci, abyś go posłuchał, jednego z naszych towarzyszów, który ci zapewne wiele przyjemności sprawi.

Jest to pastuszek bardzo rozkochany i wysoce uczony; umie czytać i pisać jak sam bakałarz, a przy tym śpiewa i wygrywa na skrzypcach, że rozkosz go słuchać.

Ledwie tych słów dokończył pasterz, dał się słyszeć odgłos skrzypiec, niezadługo ukazał się dziarski chłopak, wygrywający na nich, a około dwadzieścia dwa lata wieku mający.

Pasterze go pytali, czy jadł już wieczerzę, a kiedy odpowiedział, że jadł:

— To teraz, mój Antosiu — rzekł pasterz, który mówił z Don Kichotem — musisz nam co zaśpiewać, żeby rycerzowi temu a gościowi naszemu pokazać, iż w lasach i górach są przecież ludzie, co się na muzyce znają.

Jużeśmy mu powiedzieli, jaki to z ciebie łebski chłopak, i trzeba mu dowieść, że my kłamać nie umiemy. Siadaj więc, mój miły, i zaśpiewaj nam piosenkę, którą stryj twój, ksiądz, o miłostkach twoich ułożył i która w całej okolicy tak się podobała.

— Zaśpiewam chętnie, kiedy tak chcecie — odrzekł Antoni i nie dając się prosić, usiadł na pniaku dębowym, a nastroiwszy skrzypki, wdzięcznie zawiódł piosenkę:

Ja wiem Olallo, że kochasz mnie, Chociaż mi tego nie powiedziałaś Nawet, Olallo, twymi oczami Tymi ustami miłości twej!

O!

ty mnie kochasz — boś zrozumiała Dreszcz mego ciała i serca bicie! A każda miłość będzie przyjęta, Która wyrazić swój ogień zdoła.

I chociaż nieraz przez srogość twą Tyś mi, Olallo, wierzyć kazała, Że pierś twa biała, jak głaz nieczuła, Że twoja dusza twardsza niż brąz!

Przecież przez chmury twojego gniewu, I oziębłości twej szarej mgły, Zieloną szatę strojnej nadziei W dali świecącą widziałem gdzieś.

Jeżeli miłość zalotnie mówi, To twe, Olallo, niewinne słowa Tak poją serce moje nadzieją, Jak poi rosa uwiędły kwiat.

A jeśli tkliwe męskie starania Mogą rozczulić duszę niewieścią, To moje ciągłe dla cię usługi Dają mi prawo do uczuć twych.

Wiesz żem nie zważał na dzień powszedni, I gdym szedł, luba, zobaczyć cię, Brałem na siebie szaty niedzielne, W co najdroższego stroiłem się.

Bo zwykle miłość i strój ozdobny, Łącząc się, idą pospołu w drogę, Więc też pragnąłem, by w twoich oczach Miłym i pięknym pokazać się.

Dla ciebie, miła, rzuciłem taniec, Tylko pieśń tkliwą przy lutni drżącej Śpiewałem tobie wśród nocnej ciszy, I wśród rannego kogutów piania.

Że już nie liczę pochwał i cześci, Które twym wdziękom i hołdzie składam, Choć przez nie wszystkie twe towarzyszki Gniewne wymówki czyniły mi.

Raz mi Teresa Bezzacol rzekła, Gdym przy niej oczy wychwalał twe: „Ten sobie myśli, że czci anioła, A w brzydkiej małpie zakochał się,

Która cackami i sztuką zręczną, I swego serca chytrością znaną, Zwikłała głupca w sieci pajęcze, I wlecze dalej z sobą w świat”.

Zadałem kłamstwo oszczerczym słowom, Jej krewny wtedy wyzwawszy mię, Spotkał się ze mną — a co się stało, O tym, Olallo, ty dobrze wiesz.

Miłość w mym sercu nie jest szaleństwem. Nie pragnę ciebie kochanką mieć, Bo me uczucia prawe i czyste, Uczciwszy sobie obrały cel.

Kościół ma świętych węzłów ogniwa, Jak atłas gładkie, jak atłas białe, Pod słodkie jarzmo poddaj swą głowę, Ujrzysz jak chętnie ja oddam swą.

Jeżeli nie chcesz — przysięgam tobie Na najświętszego ze wszystkich świętych, Że albo nigdy z gór tych nie wyjdę, Lub kapucynem zostanę tu.

Gdy pastuszek skończył, Don Kichot prosił go, żeby mu jeszcze co zaśpiewał, ale Sancho, któremu się bardziej spać chciało, niżeli słuchać piosenek, sprzeciwił się temu, zwracając uwagę pana, iż czas pomyśleć o jakim na noc przytulisku i że tym biedakom, cały dzień krwawo pracującym, nie bardzo musi być na rękę w nocy bawić się piosenkami.

— Rozumiem cię, mój Sancho — odpowiedział Don Kichot — i widzę, żeś sobie łyknął tak dobrze, iż głowa ci cięży, ale nie do muzyki.

— Bogu Najwyższemu chwała — rzekł Sancho — ja łykał i pan łykał, i wszyscyśmy łykali, a nikt się nie wzdragał.

— Dobrze, dobrze — na to mu Don Kichot — możesz iść spać, kiedy ci się podoba; ludziom takim jak ja, czuwać, a nie spać przystoi.

Ale wprzód opatrz no mi ucho, bo dalipan, że mi kaducznie doskwiera.

Sancho zaczął się krzątać około maści, ale jeden z pasterzy, spostrzegłszy ranę, rzekł do Don Kichota, żeby się o nic nie turbował, że mu ją zaraz uzdrowi.

Nazbierał niebawem liści rozmarynowych, posiekał je, posolił i przywiązał plastrem do ucha, zapewniając, że już żadnego nie będzie potrzebował lekarstwa, jakoż całkiem się to sprawdziło.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

Księga druga, Rozdział III Livre II, chapitre III

Rozdział III

Przygoda Don Kichota z pasterzami. ||||the shepherds ||||пастушками

Pasterze tych szałasów z otwartymi rękoma przyjęli naszego rycerza, a Sancho, spravivszy się co żywo z najdogodniejszym pomieszczeniem Rosynanta i osła, pobiegł zaraz w stronę, skąd go doleciał zapach koziny, którą pasterze piekli sobie na kolację. пастухи||шатри||відкритими||прийняли|||||влаштувавшись|||||найзручнішим|місцем розташування||||||||||долетів до||||пастухи||||

Poczciwy giermek rad by ją był natychmiast, prosto z rożna do brzucha swego przeprowadził, ale rad nie rad, musiał wstrzymać swe zapędy, dopóki pasterze nie rozesłali na ziemi, zamiast obrusów, kilka skór kozich i baranich. |слуга||||||||вертела||живота||переніс би||||||||позиви||пастухи||розіслали||||скатертей|||||баранчих Urządziwszy to wiejskie nakrycie, szczerym sercem zaprosili swych gości na to, co Bóg dał. влаштувавши||сільське||щирим серцем||||||||| Sześciu pasterzy szałas ten zamieszkujących zasiadło na ziemi wokoło skór, zaprosiwszy ceremonialnie Don Kichota, żeby siadł na przewróconym dla niego umyślnie korycie. |пастирів|шатро|||сіли||||||||||||перевернутому||||кориті Don Kichot zasiadł, a Sancho stał za nim, trzymając w ręku czarę, nie kryształową wprawdzie, lecz rogową, w której miał mu pić podawać. |||||||||||a cup||||||||||| ||сів|||||||||чаша|||хоча не кришталеву||рогова|||||| Widząc go tak stojącego, przemówił doń rycerz:

— Żebyś się przekonał, Sancho, ile to dobrego mieszczą w sobie zasady błędnego rycerstwa i jak dalece ludzie wyznający je powinni być czczeni i wielbieni na świecie, pozwalam ci zasiąść koło siebie razem z tą poczciwą gromadką; będziesz za pan brat z panem i władcą swoim, któremu służysz; będziesz jadł z tej samej misy i pił z nim z jednej szklanki; bo o rycerzach błędnych powiedzieć można to samo, co o miłości, że dla nich wszystko jest równe. |||||||||||божевільного||||наскільки||які сповідують||||шановані||шановані та вшановані|||дозволяю||||||||порядною|групою|||||||||||служиш|||||||||||||склянки|||||||||||||||||

— Dziękuję waszej łaskawości — rzekł Sancho — ale bylem miał co, to wolę jeść sam i stojący, niż siedzieć obok najpotężniejszego władcy. ||||||||||||||||||найпотужнішого|

A nawet prawdę powiedziawszy, daleko mi lepiej smakuje kromka razowca z cebulą, zjedzona w kącie, bez przymusu i ceremonii, niż najpyszniejsze indory, kiedy je jeść trzeba w wymuszonej kompanii, gdzie muszę łykać powoli, popijać po odrobinie, obcierać gębę co minuta i nie śmiem ani kaszlnąć, ani kichnąć, kiedy mi przyjdzie ochota. ||||||||шматок хліба|цільнозернового хліба|||з'їдена||кутку||примусу||||найсмачніші|індички||||||примусовій|||||||||витирати обличчя|обличчя|||||смію||||чихнути|||| Tak więc, łaskawy panie, te zaszczyty i łaski, którymi mnie obdarzać raczysz jako rycerskiego luzaka, zamieńmy lepiej na inne, co by mi więcej korzyści i wygody przyniosły; a za tamte serdecznie ci dziękuję i kwituję z nich od dzisiaj aż do końca świata. ||милостивий|||почесті||благодаті|||обдаровувати|ти ласкаво|||лицаря-легковажного|||||||||користі||зручності|||||||||завершую з ними||||||||

— Dobrze to wszystko — rzekł Don Kichot — ale trzeba przecież, żebyś tu usiadł, bo kto się korzy, ten będzie wywyższon. |||||||||||||||кланяється|||високо піднятий

I pociągnął go tak silnie za rękę, że musiał nieborak usiąść koło niego. |потягнув|||||||||сісти||

Pasterze, nie rozumiejąc nic tej rozmowy rycerskiej, zajadali w najlepsze i spoglądali na gości, że łykali kawały duże jak pięście. Пастерзе|||||||завзято їли|||||||||куски|||pędy pięści Po mięsie zastawiono orzechy i ser twardy jak kamień; rogowa czara nie próżnowała, krążyła ciągłe z rąk do rąk to pełna, to próżna, tak często, że z dwóch worków wina jeden już był całkiem próżny. ||||||||||||||||||||||||||||bags of|||||| |м'ясі|поставили|горіхи|||твердий||||чаша||не бездіяла||безперервно||||||||порожня||||||мішків||||||порожній Don Kichot, podjadłszy sobie potężnie i widząc, że naładował brzuch, jak przystoi na nowoczesnego rycerza, wziął garść orzechów i czule na nie spoglądając, rzekł: ||підкравшись||потужно||||наповнив|||як личить||сучасного|||жменю|горіхів||ласкаво||||

— O, wieku!

szczęśliwy wieku, któremu ojcowie nasi nadali miano złotego, nie dlatego, żeby złota, tak cennego w tym naszym wieku żelaznym, było więcej wtedy, ale dlatego, że wtedy nie znano dwóch złowrogich wyrazów: *moje* i *twoje*, które teraz świat cały rozdarły. ||||||ім'я|||||||||||||||||||||||зловісних|||||||||розірвали Wtedy w tych czasach świętych, wszystko było między ludźmi wspólne. Każdemu dość było rękę przed siebie wyciągnąć, aby potrzebne do życia zbierać owoce. Zdroje czyste i rzeki rwące dostarczały w bujnej obfitości przezroczych wód do napoju. Джерела||||потужні ріки|постачали||пишній|пишної кількості|прозорих|||пиття W szczelinach skał i drzew wydrążeliskach pracowite pszczółki państwa swe zakładały, bez żadnej opłaty każdemu gotowe dając słodyczy zasoby. |||||в дуплах|працьовиті|бджілки|||гнізда|||плати|||||ресурси меду Wszystko wtedy tchnęło pokojem, przyjaźnią i zgodą. ||наповнило|миром||| Ostry lemiesz ciężkiego pługu nie śmiał jeszcze drzeć świętych wnętrzności matki naszej ziemi, bo ona sama z siebie hojne na całym ogromnym swym łonie wydawała plony, aż nadto dla dzieci jej ówczesnych wystarczające. |лезо||плуга||||рвати||внутрішності|||||||||щедра на|||||утробі||урожай||||||тодішніх|достатніми Wtedy to niewinne i wesołe pastereczki biegały po wzgórzach i dolinach, tyle tylko ciała kryjąc odzieniem, ile skromność kryć zawsze ludziom nakazywała; powaby ich były nie takie, jak niewiast dzisiejszych, złoto, jedwabie i tyryjskie purpury nie były im potrzebne; sztuki w stroju nie znały, proste kwiecia i zieleni wieńce stroiły je lepiej niż najwymyślniejsze zbytku dzisiejszego wybryki stroją dzisiejsze panie. ||невинні|||пастушенята|||на пагорбах||||||тільки стільки|одягом||скромність|||||urody||||||жінок|||шовк||тифійські||||||||одязі||||квіти|||вінки з квітів|прикрашали їх||||найвишуканіші|розкоші|||одягають|сучасні| Miłość wyrażała się prosto i szczerze, nie szukając w wytwornych słówkach podniety dla siebie. |||||||||||excitement|| |виявляла||||||||вишуканих||піднесення|| We wszystkich czynnościach ludzi panowała otwartość dusz prostych i zacnych, daleka od oszustwa i niezdolna całkiem do obłudy. ||діях|||відкритість||||шляхетних|||обману||нездатна|||лицемірства Sprawiedliwość, z oczami ciągle zawiązanymi, nie znała względu, ni zysku. |||constantly|||||| Справедливість|||||||пошани||прибутку W późniejszych to dopiero wiekach potworne te gadziny wyrosły i najohydniejszym jadem serca ludzkie przejąwszy, wyrugowały z nich wrodzoną szlachetność i zacność, które za wspólną zgodą ogółu wszystkim wtedy rządziły. |||||||||||||||||||||nobility and virtue|||||||| |||||жахливі||чудовиська|||||||оволодівши|вибили|||вроджену|||доброчесність і гідність|||||всього загалу|||керували всіма Niewinność towarzyszyła wszędy dziewczętom, jak to już mówiłem, bez obrony i przewodników bujały one swobodnie, bać się nie potrzebując przestępnych, zbrodniczych na siebie zamiarów. ||||||||||||they floated||||||||||| Невинність|супроводжувала|усюди|||||||||провідників|блукали||||||не потребуючи|злочинних||||намірів Bezpieczne od innych i od własnych chuci, same wszędzie cześć i poszanowanie znachodziły. ||||||пристрастей|||||повага| A dziś, w tych wiekach przebrzydłego zepsucia, któraż z nich może być bezpieczną, choćbyś ją nawet w kreteńskim osadził labiryncie? |||||жахливого|||||||безпечна|хоч би ти||||критському|| Zdrożna miłość przez najdrobniejsze zakrada się szczeliny, w powietrzu tchnie sprośność i piękne zasady wniwecz obraca. Здрошна|||найдрібніші|zakрада||щілини|||дихає|непристойність||||в нівеч|перевертає Ten nawał rosnącej z wiekami zdrożności, powołał do życia instytucję błędnych rycerzy, za cel sobie kładącą obronę dziewcząt, osłonę wdów, opiekę sierot i podporę nieszczęsnych. |наплив|зростаючої|||недоречності|покликав|||інституцію|||||||захист дівчат||захист вдов|вдів||сиріт||опору| Tej to instytucji, tego zakonu, ja jestem członkiem; mili bracia pasterze! ||інституції||закону|||членом||| serdeczne składam wam dzięki za gościnne przyjęcie, jakiego od was razem z giermkiem mym doznałem; bo chociaż z samego prawa natury obowiązkiem jest każdego błędnych rycerzy zasilać, to jednak, bacząc na to, iż nie wiedzieliście kto jestem i z dobrego jedynie serca takie zgotowaliście dla mnie przyjęcie, słuszna wam się ode mnie należy podzięka i zapewnienie, że nigdy, do grobowej deski, wdzięczność i wspomnienie dla was serca mego nie opuszczą. |складаю|||||прийом||||||слуги||зазнав||||||||||||підтримувати|||зважаючи на||||||||||||||зготували||||справедлива||||||||обіцянка||||гробової||вдячність||||||||

Orzechy to tak stanowczo przywiodły na pamięć wiek złoty rycerzowi naszemu i tę piękną natchnęły mu przemowę, bez której doskonale mógł się obejść, jako i pasterze, co słuchając jej pilnie, nic a nic nie rozumieli, a choć gęby pootwierali, ni słowa nie rzekli. |||||||||||||||||||||||||the shepherds||||||||||||||||| |||рішуче|наводили||||||||||натхнули|||||||||||пастирі||||||||||||роти|роти відкрили||||

Sancho także ani pisnął, ale nie próżnował; pakował przez ten czas, co się zmieściło orzechów i sera, ustając gębą ruszać ledwie wtedy, gdy do drugiego worka z winem zaglądał. |||прошепотів|||не бездіяльствував|пакував|||||||горіхів|||перестаючи|ротом|||||||мішок|||зазирнув Po skończonej biesiadzie jeden z pasterzy tak się odezwał do Don Kichota: |закінченій|бенкеті|||||||||

— By ci dowieść, dostojny rycerzu, jak gorąco pragniemy przyjąć cię godnie i rozweselić między nami, przyprowadzim ci, abyś go posłuchał, jednego z naszych towarzyszów, który ci zapewne wiele przyjemności sprawi. ||доказати||||||||гідно||розвеселити|||приведемо||||||||||||||забезпечить

Jest to pastuszek bardzo rozkochany i wysoce uczony; umie czytać i pisać jak sam bakałarz, a przy tym śpiewa i wygrywa na skrzypcach, że rozkosz go słuchać. ||||very enamored|||||||||||||||||||||| ||||вельми закоханий||високий||||||||бакалавр||||||грає||скрипці||||

Ledwie tych słów dokończył pasterz, dał się słyszeć odgłos skrzypiec, niezadługo ukazał się dziarski chłopak, wygrywający na nich, a około dwadzieścia dwa lata wieku mający. |||||||||||||spirited|||||||||||age |||докінчив|||||звук|скрипки||з'явився||сміливий||граючи|||||||||

Pasterze go pytali, czy jadł już wieczerzę, a kiedy odpowiedział, że jadł: ||||||supper|||||

— To teraz, mój Antosiu — rzekł pasterz, który mówił z Don Kichotem — musisz nam co zaśpiewać, żeby rycerzowi temu a gościowi naszemu pokazać, iż w lasach i górach są przecież ludzie, co się na muzyce znają. |||Антосю|||||||||||заспівати||||||||||||||||||||

Jużeśmy mu powiedzieli, jaki to z ciebie łebski chłopak, i trzeba mu dowieść, że my kłamać nie umiemy. |||||||smart|||||prove it||||| вже|||||||розумний||||||||брехати|| Siadaj więc, mój miły, i zaśpiewaj nam piosenkę, którą stryj twój, ksiądz, o miłostkach twoich ułożył i która w całej okolicy tak się podobała. |||||||||||||коханнях||склав||||||||

— Zaśpiewam chętnie, kiedy tak chcecie — odrzekł Antoni i nie dając się prosić, usiadł na pniaku dębowym, a nastroiwszy skrzypki, wdzięcznie zawiódł piosenkę: |||||||||||просити|||пеньку|||налаштувавши|||завів|

Ja wiem Olallo, że kochasz mnie, Chociaż mi tego nie powiedziałaś Nawet, Olallo, twymi oczami Tymi ustami miłości twej! ||Ола́лло|||||||||||твоїми|||||

O!

ty mnie kochasz — boś zrozumiała Dreszcz mego ciała i serca bicie! |||бо||дрижаки||||| A każda miłość będzie przyjęta, Która wyrazić swój ogień zdoła. ||||прийнята|||||зможе

I chociaż nieraz przez srogość twą Tyś mi, Olallo, wierzyć kazała, Że pierś twa biała, jak głaz nieczuła, Że twoja dusza twardsza niż brąz! ||||||ти||||||груди||||камінь|||||міцніша||мідь

Przecież przez chmury twojego gniewu, I oziębłości twej szarej mgły, Zieloną szatę strojnej nadziei W dali świecącą widziałem gdzieś. ||||||холодності||сірій|твоєї сірої туману||одяг|пишної||||що світиться||

Jeżeli miłość zalotnie mówi, To twe, Olallo, niewinne słowa Tak poją serce moje nadzieją, Jak poi rosa uwiędły kwiat. |||||||||||||||||wilted| ||залицяючись||||||||поїть|||||поїть||в'янучий|

A jeśli tkliwe męskie starania Mogą rozczulić duszę niewieścią, To moje ciągłe dla cię usługi Dają mi prawo do uczuć twych. ||зворушливі|чоловічі|||зворушити||жіночою душою|||постійні|||||||||твоїх

Wiesz żem nie zważał na dzień powszedni, I gdym szedł, luba, zobaczyć cię, Brałem na siebie szaty niedzielne, W co najdroższego stroiłem się. Знаєш||||||будній||||люба||||||сукня недільна|||||одягався|

Bo zwykle miłość i strój ozdobny, Łącząc się, idą pospołu w drogę, Więc też pragnąłem, by w twoich oczach Miłym i pięknym pokazać się. |||||декоративний|поєднуючи|||разом||||||||||||||

Dla ciebie, miła, rzuciłem taniec, Tylko pieśń tkliwą przy lutni drżącej Śpiewałem tobie wśród nocnej ciszy, I wśród rannego kogutów piania. |||я кинув||||зворушливу||||я співав|||нічній|||||півнів|

Że już nie liczę pochwał i cześci, Które twym wdziękom i hołdzie składam, Choć przez nie wszystkie twe towarzyszki Gniewne wymówki czyniły mi. ||||||честі|||||пошані|складаю|||||||гнівні|вимовки|мені робили|

Raz mi Teresa Bezzacol rzekła, Gdym przy niej oczy wychwalał twe: „Ten sobie myśli, że czci anioła, A w brzydkiej małpie zakochał się, |||||||||||||||honors||||||| ||Тереза|Bezzacol||||||||||||шанує||||потворній|мавпі||

Która cackami i sztuką zręczną, I swego serca chytrością znaną, Zwikłała głupca w sieci pajęcze, I wlecze dalej z sobą w świat”. |tricks|||skillful art||||||entangled||||spider's web||dragging||||| |забавами|||вправній||||хитрістю||заплутала|дурня|||павутинні||тягне|||||

Zadałem kłamstwo oszczerczym słowom, Jej krewny wtedy wyzwawszy mię, Spotkał się ze mną — a co się stało, O tym, Olallo, ty dobrze wiesz. ||slanderous|||||||||||||||||||| ||наклепницьким|словам||родич||викликавши|||||||||||||||знаєш

Miłość w mym sercu nie jest szaleństwem. ||||||madness Nie pragnę ciebie kochanką mieć, Bo me uczucia prawe i czyste, Uczciwszy sobie obrały cel. |||||||||||чесно|||

Kościół ma świętych węzłów ogniwa, Jak atłas gładkie, jak atłas białe, Pod słodkie jarzmo poddaj swą głowę, Ujrzysz jak chętnie ja oddam swą. |||of knots||||||||||yoke||||||||| |||вузлів|ланцюги||атлас|||||||ярмо|піддай|||побачиш|||||

Jeżeli nie chcesz — przysięgam tobie Na najświętszego ze wszystkich świętych, Że albo nigdy z gór tych nie wyjdę, Lub kapucynem zostanę tu. |||||||||||||||||||a capuchin|| ||||||найсвятішого|||||||||||||||

Gdy pastuszek skończył, Don Kichot prosił go, żeby mu jeszcze co zaśpiewał, ale Sancho, któremu się bardziej spać chciało, niżeli słuchać piosenek, sprzeciwił się temu, zwracając uwagę pana, iż czas pomyśleć o jakim na noc przytulisku i że tym biedakom, cały dzień krwawo pracującym, nie bardzo musi być na rękę w nocy bawić się piosenkami. ||||||||||||||||||||||протестував|||||||||||||притулку||||бідним||||що працюють|||||||||||піснями

— Rozumiem cię, mój Sancho — odpowiedział Don Kichot — i widzę, żeś sobie łyknął tak dobrze, iż głowa ci cięży, ale nie do muzyki. |||||||||ty||захопився||||||тягне||||

— Bogu Najwyższemu chwała — rzekł Sancho — ja łykał i pan łykał, i wszyscyśmy łykali, a nikt się nie wzdragał. |||||||||||||||||objected |Найвищому|||||пив|||||||||||соромився

— Dobrze, dobrze — na to mu Don Kichot — możesz iść spać, kiedy ci się podoba; ludziom takim jak ja, czuwać, a nie spać przystoi. ||||||||||||||||||пильнувати||||пристойно

Ale wprzód opatrz no mi ucho, bo dalipan, że mi kaducznie doskwiera. ||погляньте||||||||дуже|досадно мені

Sancho zaczął się krzątać około maści, ale jeden z pasterzy, spostrzegłszy ranę, rzekł do Don Kichota, żeby się o nic nie turbował, że mu ją zaraz uzdrowi. |||метушитися||мазі|||||помітивши||||||||||||||||вилікує

Nazbierał niebawem liści rozmarynowych, posiekał je, posolił i przywiązał plastrem do ucha, zapewniając, że już żadnego nie będzie potrzebował lekarstwa, jakoż całkiem się to sprawdziło. ||||порізав їх|||||пластиром|||забезпечуючи||||||||як же||||виправдало себе