Czy POLSKA to przyjazne miejsce dla UKRAIŃCÓW? – 7 metrów pod ziemią
Osiem lat temu przyjechałam do Warszawy
na stypendium na miesiąc.
I tak się wydarzyło, że ten miesiąc trwa do dziś.
Podpity pan w wieku 40-stu paru lat myślę,
zaczął mnie wyzywać tylko dlatego, że ja odebrałam telefon i zaczęłam rozmawiać po ukraińsku.
Doznaję przykrych rzeczy w internecie, gdzie mi ludzie piszą, że mnie zabiją dlatego, że jestem Ukrainką.
Gdzie mi piszą: k* j* urwę ci łeb - cytuję.
Przepraszam, że ja takie słowa mówię na antenie, ale tak mi piszą.
Sytuacja na froncie się nie zmieniła, tam jak była wojna, tak nadal trwa wojna.
Wśród Ukraińców też były takie osoby, które mówią:
"a wiesz to tam jest gdzieś daleko, ja to w sumie tego nie odczuwam".
Tylko w momencie, jak kogoś bliskiego ci zabiją, to ty nagle zaczynasz to odczuwać.
Natalia, 8 lat temu przeprowadziłaś się z Połtawy do Warszawy. Dlaczego? Jaka była Twoja motywacja?
"Przeprowadziłam się" to jest w moim przypadku za bardzo powiedziane.
Bo 8 lat temu przyjechałam do Warszawy
na stypendium na miesiąc.
No i tak się wydarzyło, że ten miesiąc trwa do dziś.
Na naszej uczelni połtawskiej, na której wtedy studiowałam, był projekt polsko-ukraiński
i w ramach tego projektu był konkurs naukowy,
gdzie trzeba było napisać pracę o odnawialnych źródłach energii
i osoby, które napisały najlepsze prace dostawały wyjazd do Polski na miesiąc na stypendium.
I to byłaś Ty?
To było kilka osób i jedną z tych osób byłam ja.
Wzięłam malutką walizkę, bo co mi jako studentce było potrzebne na miesiąc,
parę jeansów i jakaś kurtka, bo to było na jesieni w październiku i pojechałam do Warszawy.
Zaczęłam studiować, poznawać koleżanek i kolegów z roku,
było super fajnie
i już myślałam, że jadę do domu
i z rodzicami rozmawiałam, że wracam i z moimi wykładowcami z tamtej uczelni też rozmawiałam, że wracam,
wszystko szło zgodnie z planem...
Zanim jednego dnia, chyba tydzień przed wyjazdem do domu dostałam telefon,
od ówczesnego prodziekana do spraw studenckich,
z prośbą, żebym przyszła do niego.
I to był poniedziałek...
a w sobotę była impreza w akademiku
i jedyne co mi przyszło do głowy, że dlaczego mogą mnie wzywać do dziekanatu,
że ktoś coś narozrabiał, a poszło na nas.
I ja całą drogę rano od akademiku do dziekanatu,
wymyślałam sobie usprawiedliwienia,
dlaczego to nie ja, dlaczego nie warto mnie wyrzucać z uczelni i nie pisać pismo na moją uczelnię ukraińską, że
ja tu narozrabiałam.
Myślę, kurcze, ale będzie wtopa, jak mnie wysłali jako najlepszą studentkę na tę uczelnię,
i ja zaraz wracam z pismem, że "halo, tu wasza studentka narozrabiała".
Naprawdę, ja już szłam i myślałam, że to będzie najgorsze spotkanie w moim życiu.
I będzie wstyd?
I kurcze będzie wstydu na poziomie międzynarodowym.
To musiała być niezła impreza?
No była niezła, w akademiku tylko takie się zdarzały, ale no... nie wiem...
Ale okazało się, że...?
I okazało się... Wchodzę do niego i już naprawdę mam całą wymówkę w głowie przygotowaną,
"Dzień dobry". A on do mnie, że Pani Natalio, tutaj była rada wydziału,
na której profesorowie podjęli kwestię, żeby zaproponować Pani zostać na naszej uczelni, ponieważ
jest Pani bardzo dobra
i ma... w ciągu tego miesiąca zebrała Pani bardzo dużo dobrych opinii od profesorów,
To proponujemy Pani zostać i kontynuować studia magisterskie na naszej uczelni.
No i decyzja zapadła, że zostajesz?
Tak jest.
Myślę sobie, że jeszcze kilka lat temu
Ukrainka na polskiej uczelni to jednak
było coś rzadkiego.
Dzisiaj na wielu polskich uczelniach ukraińscy studenci
niekiedy stanowią nawet większość.
Dlaczego tak chętnie Ukraińcy studiują w Polsce?
To prawda, że kiedyś to była rzadkość, bo ja
poszłam na swojej uczelni,
my mieliśmy... bo ja studiowałam na SGGW - Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego,
mieliśmy tam dział międzynarodowy,
który zajmował się studentami z zagranicy.
Poprosiłam, żeby pani dała mi listę studentów z Ukrainy,
bo myślę, że może ktoś jeszcze tutaj studiuję
i ona na całą uczelnię, a tam są dziesiątki tysięcy studentów,
znalazła mi tylko 3 studentów i 2 wykładowców z Ukrainy,
a resztę mi wypisała i Rosjanów i Białorusinów,
wszystkich jak leci,
z kim ja mogłam się integrować.
I mnie to zaskoczyło, że tylko trzy osoby na całą uczelnię,
a na mój wydział to ja byłam jedyną studentką z Ukrainy.
Teraz...
Jest zupełnie inaczej?
Jest zupełnie inaczej. Dlatego, że studia na Ukrainie są płatne,
ceny są porównywalne do polskich,
jeżeli student ma wybierać studia na Ukrainie,
a wybrać studia w Polsce, gdzie
poza dyplomem uzyska jeszcze jakieś nowe doświadczenie,
nauczy się nowego języka,
będzie miał dyplom europejski, jak to na Ukrainie jest postrzegane i będzie miał więcej możliwości,
no to wiadomo, że wybiera opcję wyjechać do Polski.
Poza tym stał się ten kierunek wydaje mi się bardzo modny, ze względu na to, że
dużo Ukraińców przyjeżdża do Polski i im się tutaj podoba.
Oni opowiadają o tym swoim znajomym,
piszą w mediach społecznościowych itd.
i wszyscy wiedzą, że w Polsce jest fajnie, więc
nawet jak wybierają studia zagraniczne, bo
są np. kraje, które oferują darmowego dla Ukraińców, w odróżnieniu od Polski.
Natomiast nawet pomimo tego,
Ukraińcy chętnie wybierają Polskę, bo Polska jest bardzo blisko geograficznie,
Polska jest bardzo bliska kulturowo,
językowo też, bo w pół roku
Ukrainiec, który w ogóle nie znał języka potrafi nauczyć się języka.
Znam to po sobie.
Także myślę, że przede wszystkim,
z tych względów Ukraińcy wybierają sobie Polskę jako kraj
i dla studiów, i teraz bardzo często dla pracy
i w ogóle kraj do którego można przyjechać, gdzie można zamieszkać itd.
Studenci to jedno, natomiast do Polski przyjeżdża cała masa Ukraińców do pracy.
Szacuje się, że w tej chwili mniej więcej to będzie nawet milion osób.
Jak wyglądają różnice pomiędzy płacami w Polsce, a na Ukrainie?
Płace za wykonywanie tej samej
pracy w Polsce, a na Ukrainie,
dwukrotnie, czasami nawet trzykrotnie
się różnią.
Czyli w Polsce za wykonywanie tej samej pracy można dostać dwa razy tyle,
czasem w niektórych branżach nawet trzy razy tyle wynagrodzenia.
I w związku z tym, że od momentu
rozpoczęcia wojny na Ukrainie sytuacja gospodarcza się pogorszyła,
wiadomo, że ogromny wysiłek i
gospodarczy i ekonomiczny idzie na to, żeby
tę wojnę utrzymać, bo wojna nadal trwa, ona nigdzie nie zniknęła.
W związku z tym ludziom
coraz ciężej jest się po prostu utrzymać.
I oni podejmują decyzję o tym, że
niektórzy wyjeżdżają z kraju.
Niektórzy wyjeżdżają do Polski, niektórzy wyjeżdżają gdzieś indziej,
niektórzy wyjeżdżają całymi rodzinami,
ale w większości jest tak, że np. jest jedna osoba z rodziny,
która opuszcza rodzinę i jedzie gdzieś do Polski zarabia pieniądze,
póżniej wraca
i w taki sposób po prostu utrzymuję swoją rodzinę.
Wspomniałaś o wojnie, mijają już cztery lata, odkąd się rozpoczęła,
jak dzisiaj sytuacja wygląda
czy wciąż umierają ludzie?
Tak. W odróżnieniu od tego, że w mediach już się zrobiła cisza,
bo po prostu
chyba temat się mediom znudził
i nie mówię tutaj tylko o mediach zagranicznych, tak samo w mediach ukraińskich temat wojny jest coraz mniej omawiany,
Ale sytuacja na froncie się nie zmieniła,
tak tam jak była wojna, tak nadal trwa wojna,
jedyne co, to ten konflikt nabrał takiej formy bardziej
zamrożonej, czyli nie ma ostrzałów
tak jak było kiedyś i ofiar po sto osób nawet dziennie,
Są to ofiary, które się zdarzają
raz, kilka razy w tygodniu
i ofiary ranne i ofiary śmiertelne.
Są też w wyniku ostrzału, bo ostrzały nadal trwają,
jak ofiary wojenne, tak ofiary cywilne, czasami niestety to się zdarza.
My na Ukrainie mamy coś takiego, co się nazywa przegląd wojenny,
gdzie codziennie mówi się o tym
co było na wojnie
jak minęła ta noc, ile było ostrzałów, ile jest ofiar.
Ostatnio, jakieś dwa tygodnie temu, z mojego miasta,
z którego właśnie pochodzę, z Połtawy,
zabili chłopaka, który miał 20 lat,
poszedł do wojska,
był właśnie na linii frontu i w wyniku ostrzału został postrzelony.
Takie pogrzeby zdarzają się cały czas.
Ja nawet ze swojego Facebooka, gdzie mam sporo znajomych
z różnych regionów Ukrainy,
faktycznie co tydzień widzę informację o czyjejś śmierci,
o czyimś pogrzebie itd.
Więc wojna nadal trwa i my to zauważamy
tak naprawdę wszędzie, tego się nie da nie zauważać, bo
tutaj w Polsce i w ogóle jak rozmawiam ze swoimi znajomymi nie z Ukrainy,
oni się pytają:
"a jak daleko Ty masz od linii frontu?"
No mam daleko, mam ponad tam jakieś 500km.
Tylko to nie jest tak, że wojna jest tylko tam,
tak, fizycznie strzelają tylko tam,
ale ludzie walczą z całej Ukrainy, z mojej wsi, z której pochodzę, z mojego miasta, w którym studiowałam,
Moi znajomi z uczelni, ze szkoły,
ktoś gdzieś tam, z kim się poznałam kiedyś na dyskotece,
oni walczą na tej wojnie. Oni umierają na tej wojnie i pomimo iż moi rodzice
mieszkają 500km stąd, to nas ta wojna tak samo dotyczy jak każdego Ukraińca, któremu mogłoby się wydarzać, że jego to też nie dotyczy.
Bo niestety na początku tej wojny wśród Ukraińców były też takie osoby, które
mówiły, a bo wiesz, to jest tam gdzieś daleko, ja to w sumie tego nie odczuwam.
Tylko, że w momencie, jak kogoś bliskiego Ci zabiją,
to Ty nagle zaczynasz to odczuwać.
Odczuwamy to też w sytuacji gospodarczej, która jest
w porównaniu z tym, co było przed wojną, jest dużo gorsza.
I ja, jako ekonomistka z wykształcenia,
zdaje sobie sprawę, że też do momentu, dopóki
tej wojny nie zakończymy,
sytuacja gospodarcza nie może się polepszyć.
Dlatego, że wojna ciągnie za sobą ogromne nakłady i pracy, finansów i wydatków
I ona pożera coraz więcej, bo jak na początku armia ukraińska
nie była w ogóle przygotowana na wojnę, nie była wyposażona, często
żołnierze musieli walczyć w klapkach, bo nawet jakiegoś tam
obuwia nie mieli, nie mówiąc już o karabinach.
To teraz armia jest dobrze wyposażona, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że to się wyposaża kosztem czegoś.
To co mogło iść na rozwój gospodarki, na budowanie jakichś nowych szkół czy przedszkoli,
To dzisiaj ładujemy w to, żeby utrzymać
pokój na swoim terytorium i żeby walczyć z najemnikami Rosji. I z armią rosyjską tak naprawdę.
Czy nie brakuje ochotników do tego, żeby walczyć?
Młodzi ludzie myślę sobie mają jakiś dylemat,
przecież mogą wyjechać do Europy...
Właśnie nie, ochotników u nas nigdy nie brakowało. Na początku w ogóle było tak, że ochotników było więcej niż
wojskowych na tej wojnie, jak ta wojna się zaczynała,
to tak naprawdę to bataliony ochotnicze to wszystko
zatrzymali tam na granicy ugańskiego i donieckiego obwodu.
Już później armia zaczęła się do tego przygotowywać,
zaczęli pobierać chłopaków i dzisiaj
na szczęście
w większości walczą tam tylko wojskowi.
Ochotników zostało tak naprawdę bardzo mało,
został chyba tylko część
batalionu prawego sektoru,
który tam jakoś inaczej się nazywa i batalionu Azof.
A cała reszta już przeszła do wojska, więc
nawet ci którzy poszli na wojnę jako ochotnicy,
później zostali przyjęci do wojska i dzisiaj
są żołnierzami ukraińskiej armii, więc teraz ochotników jest coraz mniej.
Natomiast jeżeli chodzi o pobory,
na Ukrainie było już 6, jeżeli się nie mylę, fal poboru,
i za każdym razem norma była wyrabiana. Bardzo dużo osób chce iść walczyć, bo...
bo Ukraińcy rozumieją, za co my walczymy.
My walczymy za swoją ziemię i za swój kraj, więc jakiegoś problemu z tym, że nie ma komu walczyć
oczywiście zdarzają się przypadki, kiedy chłopacy
wybierają nie iść na wojnę, wymyślają jakieś tam schematy, uciekają, wyjeżdżają za granicę itd.
Bo tak jest ukształtowany człowiek.
Ktoś sobie po prostu wybiera, tak, że on woli uciekać,
bo się boi śmierci. Nie oszukujmy się, nie wiemy,
jakie decyzje my byśmy podejmowali w takich sytuacjach.
Ale jednak większość osób idzie na tę wojnę.
Nie wszyscy później wracają.
Ja mam np. znajomych, którzy nigdy nic nie mieli wspólnego z wojskiem,
ale chcieli tam iść i chcieli pokazać, że Ukraina jest dla nich czymś ważniejszym,
pomimo tego, że wcale nie byli przygotowani na wojnę, to tam szli.
Natalia, a jak to w ogóle się zaczęło, jak zaczął się ten konflikt?
Zaczęło się to od tego, że
rosyjskie służby specjalne i rosyjscy wojskowi, przebrani za tak zwanych "zielonych ludzików",
bo byli to wojskowi z Rosji,
ale nie mieli na sobie swoich mundurów,
tylko byli po prostu na wojskowo ubrani.
Przyjechali na Krym jednego dnia i powiedzieli, że
oni, wspólnie z miejscowymi działaczami,
nie chcą być częścią Ukrainy,
w związku z czym ogłaszają, że są niepodlegli.
Oczywiście od razu i miejscowi i armia ukraińska,
która tam była obecna, powiedzieli, że to jest Rosja,
że są to wojskowi rosyjscy, bo nawet w rozmowie z nimi był wyczuwalny akcent rosyjski, który
w Ukrainie nikt nie mówi.
Putin powiedział, że nie, że Rosja absolutnie nic z tym wspólnego nie ma.
Po czym oczywiście
Putin wszędzie potwierdzał, że to Rosjanie pomogli wyzwolić Krym,
W związku z czym wprowadzili tam rubel rosyjski,
w związku z czym powiedzieli, że to oni
będą wspierać ten półwysep.
W związku z czym na dzień dzisiejszy Krym jest
okupowany przez Rosję, obowiązuje tam waluta rosyjska, flaga rosyjska,
paszporty obywatele dostali rosyjskie,
zostali jak gdyby częścią Rosji.
Później
jak Krym im się okazało za mało
i oni chcieli pójść dalej,
kolejny obwody to był obwód doniecki i ługański,
gdzie w podobny sposób przebrana armia rosyjska z jakimiś tam aktywistami miejscowymi...
aktywistami - nawet ciężko ich nazwać aktywistami,
są to po prostu ludzie, którzy dostawali pieniądze od Rosji
i weszli do tej armii tak zwanych "republik" samoutworzonych.
Separatyści tak zwani.
Oni wspólnie z armią rosyjską
też zaczęli mówić, że oni nie chcą być częścią Ukrainy,
że oni chcą być niepodlegli
i dosłownie ten sam scenariusz:
tworzyły się, utworzyły się dwie tak zwane republiki ludowe,
ta republika DNR i LNR,
czyli Doniecka i Ługańska Republika Narodowa.
Oni wybrali sobie jakieś tam władze
i są niby kierowani przez obywateli Ukrainy,
natomiast są sterowani i finansowani z Rosji.
Co z Ukraińcami, którzy mieszkają na Krymie?
Jak tam wygląda życie?
Na Krymie życie wygląda fatalnie - powiedziałabym to tak, bo teraz właśnie
skończyły się wybory. Były kilka dni temu wybory
na prezydenta Rosji, na Krymie też były przeprowadzane
i właśnie dużo dziennikarzy w związku z tym odwiedziło Krym.
I polskich i ukraińskich.
I jak czytam te relacje, to szczerze mówiąc
ja myślałam, że będzie źle, ale nie myślałam, że będzie aż tak źle.
Po pierwsze cały Krym zrobił się jedną...
jednym ogromnym terytorium propagandy.
Wszędzie wisi mnóstwo plakatów o Rosji, o tym jak to Rosja
kocha Krym, o tym, że Putin jest najlepszym prezydentem itd.
Jeżeli chodzi o ceny i sytuację gospodarczą to jest fatalna,
bo ceny są 3-4 razy wyższe niż na Ukrainie.
A zarobki te same?
A zarobki są troszkę wyższe, ale nie aż na tyle jak ceny.
No i najgorzej oczywiście tam jest Ukraińcom i Tatarom Krymskim,
którzy są tak naprawdę narodem rdzennym Krymu,
bo dzisiaj oni są represjonowani, często za swoje poglądy
wrzucani do więzienia rosyjskiego.
Często są prześladowani, często są torturowani.
Wszyscy, z przymusu, byli zmuszeni do tego, żeby wymienić swoje paszporty na rosyjskie.
Niektórym ludziom udało się tego nie robić, za co teraz,
że tak powiem teraz odpłacają, bo mają wszędzie ogromne z tym problemy.
Niektórzy mają po dwa paszporty, bo wzięli sobie rosyjski z przymusu, ale z miłości do Ukrainy zostawili sobie swój i wierzą, że to się zmieni. No ale niektórzy sobie pozmieniali już,
według paszportu nie liczą się Ukraińcami, tylko Rosjanami.
Tak naprawdę sytuacja jest fatalna, ludziom, którzy tam zostali. jest
jest bardzo ciężko.
Sporo osób mogło i się przeprowadziło do innych regionów Ukrainy.
Teraz jak jedziemy do Lwowa, Kijowa, do Połtawy, wszędzie spotykamy mnótwo ludzi, którzy opowiadają
swoje historie, że oni uciekli z Krymu i założyli sobie - zaczęli życie od zera w zupełnie innym mieście.
Ale wiadomo, że nie każda rodzina mogła sobie na to pozwolić. Ja mam znajomych, którzy mają tam rodziny, domy
którzy nie mogli tego wszystkiego tak łatwo opuścić i zostali.
I którzy piszą nam, że oni czekają aż Ukraina przyjdzie, że oni chcą, żeby tu była Ukraina,
ale nie mogą o tym głośno mówić, bo się po prostu boją.
Natalia, mieszkasz w Polsce już 8 lat, to kawał czasu,
czy Polacy lubią Ukraińców? Jakie są Twoje doświadczenia?
Moje doświadczenia są takie, że Polacy generalnie, w większości, lubią Ukraińców.
Czyli jeżeli mówić
o tym jak ja się czuję tutaj w ciągu tych 8 lat,
co mnie spotkało, ile mnie spotkało dobrego i złego,
to zdecydowanie Polacy lubią Ukraińców.
Bardzo często jak się spotykam na co dzień czy to w pracy, czy to nawet gdzieś tam w życiu prywatnym z Polakami to doznaję tylko, nie wiem, jakichś najlepszych doświadczeń.
Natomiast
jest część Polaków,
głównie są to środowiska narodowościowe,
które nie lubią Ukraińców
i jeżeli wcześniej mogli nie lubić i za głośno o tym nie mówić
to w ciągu ostatnich lat mówią o tym coraz głośniej.
I niestety takie wiadomości o tym,
że coś się złego wydarzyło, czy że jakiś Ukrainiec został
pobity w Polsce tylko ze względu na swoją narodowość,
bardzo szybko docierają na Ukrainę, w związku z czym
i w sumie bardzo szybko rozchodzą się tutaj po Polsce,
w związku z czym można odnieść takie wrażenie,
że tutaj Polacy już nie lubią Ukraińców,
nienawidzą, biją,
obrażają itd.
Owszem to się zdarza. Nie można
tego gdzieś tam zasuwać pod dywan i mówić, że tego nie ma,
bo to jest.
I to rzeczywiście w ciągu ostatnich lat zdarza się
coraz częściej, kiedy my jesteśmy tylko
na tle narodowościowym dyskryminowani, wyzywani,
opluwani, szarpani
w transporcie publicznym np.
Tobie także się zdarzają takie sytuacje, czy o tym się po prostu tylko słyszy?
Mi się zdarzyła taka sytuacja w tramwaju,
gdzie
podpity pan,
w wieku, nie wiem, 40 paru lat myślę,
zaczął mnie wyzywać tylko dlatego, że ja odebrałam telefon i zaczęłam rozmawiać po ukraińsku.
Jechałam tramwajem, ktoś do mnie zadzwonił, ja odebrałam i on zaczął tam
Usłyszał język?
Usłyszał język i to, że mówię po ukraińsku i zaczął mówić dużo niemiłych rzeczy.
I tutaj właśnie sytuacja mnie przeraziła, bo to było
akurat on wszedł na jednym przystanku i do
następnego przystanku on mnie wyzywał
i żadna osoba w tym tramwaju nie zareagowała.
Ja, żeby tego nie prowokować, bo myślałam, że może być tylko gorzej,
zaczęłam się kierować w stronę drzwi i na kolejnym przystanku po prostu od razu wysiadłam,
żeby nie prowokować.
Nie wiem, mógł mnie uderzyć, mógł zrobić cokolwiek, jakbym się tylko do niego odezwała.
Widać było, że był pijany
i właśnie ja nawet nie na tyle się przeraziłam
od tego, co on zaczął do mnie mówić, no bo okej,
takie osoby się zdarzają.
Ja się bardziej przeraziłam dlatego,
że w Polsce, w której mieszkam od 8 lat
i która mi się wydawała zupełnie
innym krajem niż zobaczyłam wtedy w tym tramwaju,
nikt na podobną sytuację nie zareagował.
Niestety takie sytuacje w Polsce zdarzają się coraz częściej i moim zdaniem
dlatego, że osoby robiące takie rzeczy nie są w żaden sposób karane,
to takich sytuacji będzie coraz więcej, bo oni dostają na to przyzwolenie.
Kiedy w Londynie wydarzyła się sytuacja, że pobito Polaków, to trzech ministrów polskich tam pojechało,
żeby pokazywać służbom
brytyjskim jak w podobnych sytuacjach trzeba działać.
A kiedy w ich kraju bije się ludzi tylko dlatego, że jesteśmy trochę inni i że nie jesteśmy Polakami,
to jakoś 3 ministrów nigdy na podobną sytuację nie zareagowało.
I to jest tak naprawdę przykre, bo
bo jeżeli dzisiaj tego nie zatrzymamy, jeżeli nie pokażemy temu społeczeństwu, że takich rzeczy robić nie wolno,
że nie można człowieka opluwać, nie można go szarpać,
że nie można go wyzywać i grozić śmiercią,
bo poza tym, co ja doznałam osobiście, to ja jeszcze doznaję
przykrych rzeczy w internecie, gdzie mi ludzie piszą, że mnie zabiją,
dlatego, że jestem Ukrainką, że mi piszą
k, urwę ci łeb - cytuję, przepraszam, że ja takie słowa mówię na antenie, ale tak mi piszą
i ja muszę z tym żyć, i nikt na to nie reaguje.
Ja to zgłosiłam do prokuratury, śledztwo trwa już ponad trzy lata
i nic się w tej sprawie nie dzieje.
Czy oni piszą dlaczego?
Nie piszą dlaczego. Po prostu, bo jesteś Ukrainką, im tego wystarczy, dla nich to jest argument.
Historia polsko-ukraińska nie jest łatwa,
mamy krew na rękach po obu stronach,
oczywiście, jeśli zacząć się licytować, co moim zdaniem nie ma żadnego sensu,
to można udowodnić, kto ma więcej, a kto ma mniej.
Na to nie mamy wpływu. Ja mam 20 kilka lat,
ja nie mam nic wspólnego z OUN, UPA, banderą, Szuchewyczem,
ja się w ogóle urodziłam w Ukrainie centralnej, gdzie te jednostki nawet nie były -
my mieliśmy Armię Czerwoną, my nie mieliśmy nic wspólnego z OUN, UPA.
I dzisiaj mnie zaczynają z tego rozliczać?
I kiedy Ukraińcy mówią, że oni nic na ten temat nie wiedzą,
co w większości jest prawdą, bo nas ten temat nie dotyczy, kiedyś gdzieś tam na lekcjach historii coś na ten temat było, ale nikt konkretnie nie pamięta co i kiedy,
ludzie często nie wiedzą, kto to jest Bandera, kto to jest Szuchewycz, dlaczego się wydarzyła rzeź wołyńska,
to jak słyszą, że ja nie wiem,
to taka osoba od razu jest atakowana, bo
ty nie możesz nie wiedzieć, ty udajesz, że nie wiesz.
Nie, to tak nie jest, Ukraińcy rzeczywiście mogą o tym nie wiedzieć.
I my, nawet jak wiemy, to nie mamy na to wpływu.
Natalia, na polityków pewnie mamy niewielki wpływ, a powiedz
co my, jako zwykli, szarzy ludzie możemy zrobić,
żeby Ukraińcom w Polsce żyło się jak najlepiej?
Co mogą zrobić szarzy ludzie?
W sumie to samo, co mogą zrobić politycy, tylko na swoim poziomie.
Np. taki szary człowiek może
w tramwaju zareagować na zachowanie podobnego pana
i powiedzieć mu, że takie zachowanie jest nieodpowiednie.
I pomóc temu obcokrajowcowi.
Bo często... np. ja, kiedy już wysiadłam z tramwaju, to do mnie dotarło,
że było trzeba wezwać policję i na to zareagować.
Ale ja się na tyle tego nie spodziewałam i przestraszyłam,
że ja... wtedy mój mózg co mógł najszybciej to zrobić, żeby się obronić, to wyjść z tego tramwaju.
I właśnie taki Polak może pomóc zatrzymać tego pana, może zgłosić go na policję,
może pokazać, że coś takiego robić w jego kraju nie wolno.
Może z szacunkiem traktować Ukraińca i przecież
i tak jak mówię, pomimo tego, co mi się w życiu wydarzyło tutaj kilka razy,
to ja nie mogę o Polakach i Polsce powiedzieć nic złego.
Bo jeżeli ja zaczynam jakoś to współmierzyć, to
tych złych, to nie wiem ile...
Na szczęście?
dwa procent jest na szczęście, a tych dobrych jest dużo więcej.
Więc jeżeli po prostu będziecie
w porządku, to tego nam wystarczy, bo my od Was tak naprawdę niczego specjalnego nie potrzebujemy. Bądźcie sobą - nam tego wystarczy.
Czyli jest dobrze, ale może być lepiej, dlatego apelujemy: nie bądźmy obojętni.
Natalio, bardzo dziękuje za spotkanie, dziękuje Ci za rozmowę.
Dziękuję.