LOG (2)
– Jaką Aśkę z waszej klasy? – spytała ostrożnie dyrektor Marczak. – Chyba nie chodzi o Grabowicz?
– Właśnie o Grabowicz.
– A co ona znów zmalowała? – spytała dyrektor takim tonem, że Maciek aż się skulił.
– No właśnie chodzi o to, że… nic – powiedział cicho.
– Nie rozumiem. To po co tu przyszedłeś?
– No żeby powiedzieć, że ona nic nie zrobiła. Że znamy ją, że ręczymy za nią, że to nieprawda i…
– Kochany – przerwała mu dyrektor. – A my to znaczy kto?
– My to znaczy klasa.
– Cała klasa?
– No nie wiem, czy cała, ale jest nas kilkanaście osób – powiedział. – My po prostu ją znamy i to, co jej zarzucają, jest na pewno nieprawdą. To jest wręcz niemożliwe. Ja sobie daję rękę uciąć.
– Kochany! Za nikogo nie dawaj sobie obcinać ręki, bo możesz ją stracić. Zobacz, co zrobiła w naszym kraju lustracja. Ile osób za kogo ręczyło i co z tego wynikło. Ręczyli, a potem ci przepraszali, że zawiedli, i przyznawali się, że donosili.
– Ale to nie to samo… – zaoponował Maciek.
– Ja rozumiem, że skala trochę inna, ale wszystko jedno. Ja ci po prostu mówię, byś za nikogo nie ręczył, nie mając pewności.
– Ja mam pewność.
– Jaka to pewność?
– Słowo Aśki.
– Gratuluję jej oddanych przyjaciół.
Te słowa w ciągu tygodnia usłyszeli i Małgosia, i Biały Michał, i Konrad z Przemkiem, i Ewa, i Aleks, który wstydził się jako pierwszy pójść bronić Aśki, ale jak przyszło co do czego, to w gabinecie dyrektorki spędził najwięcej czasu. Właściwie to po jego wizycie dyrektorka zdecydowała, by wysłać Aśkę na rozmowę do psychologa szkolnego i pedagoga. Psycholog z rozmowy wysnuła jeden wniosek:
– Coś tu jest nie tak. Powinna pani wezwać rodziców całej trójki i te trzy dziewczyny też – powiedziała.
* * *
– Proszę pani, ja znam swoją córkę – mówił ojciec Jolki do mamy Aśki.
W gabinecie dyrektor Marczak zebrały się nie tylko Jolka, Magda i Aśka, ale też rodzice wszystkich trzech dziewczyn, dyrektorka, psycholog i policjant wezwany do szkoły oczywiście przez ojca Magdy.
– Ja też znam pana córkę – odparła mama Aśki.
– No to pani wie, że to grzeczna i dobrze ułożona dziewczynka.
– Pan pozwoli, że będę miała na ten temat inne zdanie, ale przy pana córce go nie powiem.
– A ja przy pani córce mogę powiedzieć, co myślę na jej temat.
– Już pan to udowodnił. Wszyscy wysłuchaliśmy. I nie tylko my, ale wszyscy sąsiedzi w bloku!
– No a teraz również szkoła dowiedziała się prawdy! – ojciec Magdy nie krył satysfakcji.
– Dowiedziała się. Ale czy prawdy, to się jeszcze okaże – wtrąciła Aśka.
– A ty się, gówniaro, nie odzywaj! – warknął ojciec Magdy. – Miejsce takich jak ty jest w poprawczaku.
– I dlatego się będę odzywać. Nie mam już nic do stracenia. Skoro grozi mi i obniżone sprawowanie, i poprawczak, i kurator – odwarknęła Aśka.
– Spokój! – zainterweniował policjant. – Ja tylko przypominam, że prawda i tak się za chwilę wyda.
– Tak – wtrąciła milcząca dotąd pani psycholog. – Ja bym jednak proponowała, byśmy, zanim zaczniemy sobie nasze szkolne przesłuchania, zaapelowali, by dziewczyny wyznały prawdę.
Odpowiedziała cisza.
– Dziewczynki… – zaczęła psycholog, ale nie znajdując odpowiednich słów, spojrzała błagalnie na policjanta, który na szczęście w lot ją zrozumiał i zaczął mówić, powoli cedząc słowa:
– Chciałabym w tym miejscu coś wszystkim państwu uświadomić. Nie jest problemem zbadać, jak ta sprawa wyglądała. Chodzi tylko o to, czy warto?
– Co czy warto?! – burknął ojciec Magdy. – Ile razy mam mówić, że jestem prokuratorem i…
– Pan tak nie straszy… – odcięła się Aśka. – Najwyraźniej nie ma pan na swoim koncie spektakularnych zwycięstw, skoro uparł się oskarżać mnie.
Ojca Magdy aż zatkało. I tylko dyrektor Marczak z trudem powstrzymała uśmiech.
– To już bezczelność! – krzyknął ojciec Magdy.
– A nie zastanawia pana fakt, że Aśka idzie w zaparte, a pana córka i jej koleżanka milczą i patrzą w podłogę? – spytała pani psycholog. – Dziewczyny. Mówcie prawdę. Przecież to się i tak wyda, bo właściciele portalu Gadu-Gadu na prośbę policji prześlą zapis waszych rozmów. Słyszałyście, co grozi waszej koleżance.
Ale swojego wywodu pani psycholog już nie dokończyła, bo w pokoju rozległo się chlipanie Jolki.
– A panna czemu płacze? – spytał policjant. – Co jest z tym logiem? Najpierw mówiła panna, że to z panny komputera, a dziś słyszałem, że powiedziała panna, że niechcący skasowała sobie całe archiwum… To co? Pisać pismo do Gadu-Gadu czy panna sama powie?
W słowie „panna” dało się wyczuć kpinę. I pewnie dlatego Jolka pękła. Przyznała, że loga rozmowy spreparowała. Chciała skłócić Magdę z Aśką. Dlaczego? Bo miała wrażenie, że Aśka tak Magdzie zaimponowała grą w kręgle i biliarda, że ona – Jolka – przestała się liczyć.