×

Używamy ciasteczek, aby ulepszyć LingQ. Odwiedzając stronę wyrażasz zgodę na nasze polityka Cookie.

image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, PIENINY (2)

PIENINY (2)

O postawienie wróżby z kart poprosiła Ewę Anka. Wiedziała, że Ewa od dziecka stawia kabałę, a karty zawsze ma ze sobą. Także i tym razem miała dwie talie do gry i malutką talijkę do wróżenia. Jednak na seans z przepowiadaniem przyszłości musieli poczekać do imienin. Ewa powiedziała, że musi mieć natchnienie, a do tego potrzeba wolnego umysłu.

Imieniny Anny wypadły w wyjątkowo słoneczny dzień i już z samego rana okazało się, że obie solenizantki, Anka i Hanka, są przeciwne ruszaniu się gdzieś daleko. Anka z powodu kabały, a Hanka stwierdziła, że jest przemęczona.

– Chciałabym mieć prawdziwą labę – powiedziała Hanka i padła na leżak, odmawiając wyjścia gdziekolwiek.

– Może chociaż na łódkę – zaproponował Jasiek.

– Ale ja nawet nie dotknę wiosła.

– Dobra!

Na łódki poszli też Maciek z Michałem. Spytek z kolei zdecydował się na samotną wyprawę do położonej niedaleko wioski Frydman. Wybrał się na wypożyczonym z campingu rowerze, bo nie miał kto go podwieźć. Chłopcy byli przecież na łódkach, a Marta powiedziała wprost, że ma niemal suchy bak, a nie chce jej się teraz jechać na stację, bo jest straszny skwar. Gdy Spytek zniknął za horyzontem, w obozowisku zostały Ewa, Marta i Anka.

Marta najpierw leniwie i w zupełnym milczeniu obserwowała, jak Ewa wróży Ance. Mówiła jej o sukcesach, miłości, ale… przepowiadała też chorobę w rodzinie i kłopoty na uczelni. Gdyby ktoś spytał Martę, czemu poprosiła o wróżbę dla siebie, nie umiałaby odpowiedzieć. A szybko okazało się, że w świetle wróżb jej przyszłość nie jawiła się w różowych kolorach.

– Jest przy tobie facet, który ma problem z uczuciami.

– Nie kocha mnie? – spytała Marta.

– Tego nie powiedziałam – odparła Ewa. – To jest taka sytuacja, że on sam nie wie, bo jest pogubiony…

– To znaczy?

– Nic więcej nie wiem, poza tym, że czeka was jakieś straszne trzęsienie ziemi.

– Trzęsienie ziemi?

Marta była zdziwiona. W końcu z Maćkiem właściwie nigdy się nie kłóciła. Ani razu nie było między nimi konfliktu. Nawet w błahych sprawach, jak jedzenie czy kino. Zaakceptował nawet to, że nie lubiła, gdy ją odwiedzał, i częściej ona jeździła do niego. Nie pytał czemu. Tak jak ani razu nie spytał, czemu do rodziców zwraca się bezosobowo. Ta informacja o trzęsieniu ziemi jej nie pasowała, więc mruknęła, że dłużej nie chce tego słuchać.

– Ale spokojnie – powiedziała Ewa. – Potem wszystko się wyjaśni…

– Oj, tam! – Marta machnęła ręką. – To są jakieś ogólnikowe pierdoły – stwierdziła i choć Anka zaprotestowała, że pierdoły to wcale nie są, bo wróżby Ewy się sprawdzają, to Marta posłała obu dziewczynom spojrzenie pełne politowania i podniósłszy się z leżaka, poszła nad wodę wypatrywać łódek.

Ucztę imieninową rozpoczęli wczesnym wieczorem obiadem, który zrobili panowie, a konkretnie Spytek. Okazało się bowiem, że kupił świeże ryby, a ponieważ na terenie campingu było miejsce do pieczenia i grillowania, więc rozsiedli się z rybami, sałatkami, ziemniakami i piwem, którego Jasiek przywiózł całą skrzynkę.

Gdy potem Marta analizowała, co się stało, doszła do wniosku, że może wszystkiemu winien był wypity alkohol. W każdym razie początkowo uczta przebiegała przyjemnie; kalambury, w które postanowili się bawić, też wyszły zabawnie. Spytek, który wylosował hasło „podpaska Bella” i najpierw wkładał sobie dłoń między nogi, co miało oznaczać podpaskę, a potem wydymał usteczka w ciup i mrugał rzęsami, co z kolei znaczyło bella, czyli „piękna”, doprowadził wszystkich do ataku śmiechu, a Jaśka nawet do czkawki.

Michał wylosował jakieś hasło i pokazywał na Jaśka i kiwał twierdząco głową, a potem na Maćka i Martę, przy czym wykonywał gest świadczący o tym, że coś tu jest nie tak. O ile hasło „podpaska Bella” po jakimś czasie wspólnie zgadli, o tyle tego, co miał do przekazania Michał, nie byli w stanie zrozumieć. Padały pytania, czy chodzi o tytuł filmu Głupi i głupszy, czy o Flipa i Flapa, ale za każdym razem okazywało się, że odpowiedź jest błędna. Marta zaś miała wrażenie, że Michał pokazuje na nią i robi takie gesty, jakby jej miało tu nie być. Gdy po półgodzinie wszyscy się poddali, Michał musiał podać rozwiązanie:

– Jaś i Małgosia! Debile! – krzyknął z triumfem w głosie i wziął łyk piwa.

Jasiek, Hanka i Anka ryknęli śmiechem, ale Maciek, Spytek, Ewa i Marta zaniemówili. Ewa błyskawicznie podeszła do Michała i wyjęła mu butelkę z ręki.

– Zwariowałeś? – spytała, zniżając głos, ale Michał zupełnie nie zrozumiał, o co chodzi.

– To było bardzo nietaktowne – stwierdził Spytek i zaproponował, by położyć się spać.

Szybko uwinęli się ze sprzątaniem i rozeszli do namiotów. Na to, że zarówno Maciek, jak i Marta milczą, nikt nie zwrócił uwagi.

* * *

Gdyby potem ktoś spytał Maćka, jak do tego doszło, nie umiałby dokładnie opowiedzieć. W każdym razie w namiocie Marta spytała, czy na pewno jest dla niego ważna. Czy na pewno nie żałuje, że ona jest tu, a nie Małgosia. Maciek nie chciał takiej rozmowy. Nie chciał o tym myśleć. Nie chciał myśleć o Małgosi, nie chciał też kłamać. Bo Marta była ważna, ale Małgosia jeszcze siedziała mu w głowie jak zadra. A kalambury po prostu podrażniły niezagojoną ranę.

Starał się uspokoić Martę, nie odpowiadając na pytanie, tylko zmieniając temat. Jak doszło, że w tym ferworze sięgnął po portfel? Po co? Nie mógł sobie przypomnieć. W każdym razie z portfela wypadło mu… zdjęcie Małgosi. Zapomniał, że je ma. Na co dzień było schowane za kartami bibliotecznymi i lojalnościowymi. Zdjęcie wypadło akurat w momencie, w którym mówił, że Małgosia wcale nie jest ważniejsza od Marty.

– Ojej… to nie jest tak, jak myślisz – zaczął.

Ale Marta nie chciała słuchać. Błyskawicznie złapała swój mały plecaczek i w skarpetkach wybiegła z namiotu. Zanim Maciek się zorientował, co się stało, już jej nie było.

– Przepraszam! Przepraszam!

Wróć! – wołał w mrok, ale odpowiedziała mu cisza. Po chwili w oddali zobaczył zapalające się światła samochodu i usłyszał odgłos włączanego silnika. Auto odjechało, a on w zupełnej ciemności został sam na parkingu.

Biały Michał wypił tyle, że kompletnie nie nadawał się do siadania za kierownicę i poszukiwań Marty. Jasiek z kolei ocenił, że dziewczyna w skarpetkach za daleko nie ujedzie, więc radził poczekać. Maciek pobiegł do bramy campingu, ale tam powiedziano mu tylko, że pojechała w kierunku Harklowej i Szlembarku.

– Za kwadrans wróci – pocieszał Jasiek Maćka.

Ale Marta nie wracała. Próbował dzwonić, ale po chwili zorientował się, że słyszy jej telefon w namiocie.

– To tym bardziej wróci – uznał Jasiek i zniknął w swoim namiocie, skąd po chwili dobiegło Maćka chichotanie Hanki. W końcu miała imieniny.

Maciek szybko wpakował do małego plecaka tenisówki Marty, bluzę, portfel, powerbank z kablem i telefon i zarzuciwszy sobie plecak na ramię, pobiegł w kierunku szosy łączącej Nowy Targ z Krościenkiem, oświetlając sobie drogę latarką. Dobiegł do minironda i stanął. Nie wiedział, dokąd biec. Czy Marta pojechała do Nowego Targu? Czy w przeciwnym kierunku, na Krościenko przez Maniowy? Nagle wydało mu się, że na poboczu drogi w kierunku Krościenka, w odległości kilku metrów od zakrętu, ale po drugiej stronie szosy pod kapliczką stoi jakieś auto. Podbiegł i… stanął jak wryty. To był opel Marty. W środku nie dostrzegł jednak nikogo. Na dodatek drzwi auta były otwarte na oścież, w stacyjce tkwił klucz, a na podłodze od strony pasażera leżały dwie mokre chusteczki do nosa.

Maciek stanął na szosie i krzyknął ile sił w płucach:

– Marta! Przepraszam!

Odpowiedziało mu jednak tylko echo. Zrezygnowany siadł na ziemi i oparł się o kapliczkę. Wyobraźnia zaczęła mu pracować. Może Martę ktoś uprowadził? Może wciągnął w krzaki i zamordował? A może sama postanowiła zrobić sobie krzywdę? W głowie pisał coraz czarniejsze scenariusze, aż rozdygotany wyciągnął z plecaka tenisówki Marty i nieporadnie tuląc do siebie, się rozpłakał.

Płakał nad sobą, nad Martą i nad całą sytuacją. Na szosie nie działo się nic. Pewnie dlatego nawet nie zauważył, kiedy ze zmęczenia zasnął.

Obudził go szum silnika. Ocknął się. Była noc. Z audi, które zatrzymało się na poboczu, wysiadła Marta, z bagażnika wyjęła kanister z benzyną. Po tym wszystkim zatrzasnęła bagażnik i pożegnała się z kierowcą. Dopiero gdy audi zniknęło w ciemności szosy wiodącej do Nowego Targu, spostrzegła siedzącą na ziemi postać.

– Kto to?! – krzyknęła przestraszona.

Ale Maciek nie odpowiedział. W milczeniu podszedł do niej i błyskawicznie, jednym ruchem przyciągnął do siebie i z całej siły przytulił. W tej ciemności poznała go po zapachu, ale mimo to próbowała odepchnąć. Maciek był jednak silniejszy. Obejmował ją tak mocno, że czuła, iż nie ma szans. Stali więc tak w zupełnej ciemności koło kapliczki, dopóki Marta nie wypuściła z ręki kanistra, a ten odbiwszy się od jakiegoś kamienia, wydał głuchy dźwięk, który jako jedyny przerwał ciszę. Ale nawet i wtedy Maciek nie zelżył uścisku. Czekał, aż Marta podniesie dłonie i obejmie go.

Zrobiła to po kwadransie. Jednak gdyby ktoś go spytał, czy był to kwadrans, odpowiedziałby, że to oczekiwanie trwało wieki.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

PIENINY (2) PIENINEN (2) MONEY (2)

O postawienie wróżby z kart poprosiła Ewę Anka. Ewa Anka asked for a fortune telling. Wiedziała, że Ewa od dziecka stawia kabałę, a karty zawsze ma ze sobą. Także i tym razem miała dwie talie do gry i malutką talijkę do wróżenia. This time, too, she had two decks to play and a tiny fortune-teller. Jednak na seans z przepowiadaniem przyszłości musieli poczekać do imienin. However, they had to wait until the name day for the fortune-telling session. Ewa powiedziała, że musi mieć natchnienie, a do tego potrzeba wolnego umysłu. Eve said she must have inspiration, and that requires a free mind.

Imieniny Anny wypadły w wyjątkowo słoneczny dzień i już z samego rana okazało się, że obie solenizantki, Anka i Hanka, są przeciwne ruszaniu się gdzieś daleko. Anna's name day fell on an exceptionally sunny day and in the morning it turned out that both the birthday girls, Anka and Hanka, are against going somewhere far away. Anka z powodu kabały, a Hanka stwierdziła, że jest przemęczona. Anka because of the Kabbalah, and Hanka stated that she was exhausted.

– Chciałabym mieć prawdziwą labę – powiedziała Hanka i padła na leżak, odmawiając wyjścia gdziekolwiek. "I wish I had a real lab," Hanka said and fell down on the deck chair, refusing to go anywhere.

– Może chociaż na łódkę – zaproponował Jasiek.

– Ale ja nawet nie dotknę wiosła.

– Dobra!

Na łódki poszli też Maciek z Michałem. Maciek and Michał also went on the boats. Spytek z kolei zdecydował się na samotną wyprawę do położonej niedaleko wioski Frydman. Spytek, in turn, decided to go on a lonely trip to the nearby village of Frydman. Wybrał się na wypożyczonym z campingu rowerze, bo nie miał kto go podwieźć. Chłopcy byli przecież na łódkach, a Marta powiedziała wprost, że ma niemal suchy bak, a nie chce jej się teraz jechać na stację, bo jest straszny skwar. Gdy Spytek zniknął za horyzontem, w obozowisku zostały Ewa, Marta i Anka.

Marta najpierw leniwie i w zupełnym milczeniu obserwowała, jak Ewa wróży Ance. Mówiła jej o sukcesach, miłości, ale… przepowiadała też chorobę w rodzinie i kłopoty na uczelni. She told her about successes, love, but ... she also predicted illness in the family and troubles at the university. Gdyby ktoś spytał Martę, czemu poprosiła o wróżbę dla siebie, nie umiałaby odpowiedzieć. A szybko okazało się, że w świetle wróżb jej przyszłość nie jawiła się w różowych kolorach.

– Jest przy tobie facet, który ma problem z uczuciami.

– Nie kocha mnie? – spytała Marta.

– Tego nie powiedziałam – odparła Ewa. – To jest taka sytuacja, że on sam nie wie, bo jest pogubiony…

– To znaczy?

– Nic więcej nie wiem, poza tym, że czeka was jakieś straszne trzęsienie ziemi. "I don't know anything else, except that some terrible earthquake is waiting for you."

– Trzęsienie ziemi? - Earthquake?

Marta była zdziwiona. W końcu z Maćkiem właściwie nigdy się nie kłóciła. After all, she had never argued with Maciek. Ani razu nie było między nimi konfliktu. Not once was there a conflict between them. Nawet w błahych sprawach, jak jedzenie czy kino. Even in trivial matters like food or movies. Zaakceptował nawet to, że nie lubiła, gdy ją odwiedzał, i częściej ona jeździła do niego. He even accepted that she didn't like him to visit her, and she would come to him more often. Nie pytał czemu. He didn't ask why. Tak jak ani razu nie spytał, czemu do rodziców zwraca się bezosobowo. Ta informacja o trzęsieniu ziemi jej nie pasowała, więc mruknęła, że dłużej nie chce tego słuchać.

– Ale spokojnie – powiedziała Ewa. – Potem wszystko się wyjaśni… - Then everything will be explained ...

– Oj, tam! – Marta machnęła ręką. – To są jakieś ogólnikowe pierdoły – stwierdziła i choć Anka zaprotestowała, że pierdoły to wcale nie są, bo wróżby Ewy się sprawdzają, to Marta posłała obu dziewczynom spojrzenie pełne politowania i podniósłszy się z leżaka, poszła nad wodę wypatrywać łódek.

Ucztę imieninową rozpoczęli wczesnym wieczorem obiadem, który zrobili panowie, a konkretnie Spytek. They started the name day feast with an early evening dinner made by the gentlemen, namely Spytek. Okazało się bowiem, że kupił świeże ryby, a ponieważ na terenie campingu było miejsce do pieczenia i grillowania, więc rozsiedli się z rybami, sałatkami, ziemniakami i piwem, którego Jasiek przywiózł całą skrzynkę. It turned out that he had bought fresh fish, and because the campsite had a place for baking and grilling, they sat down with fish, salads, potatoes and beer, which Jasiek had brought with a whole box.

Gdy potem Marta analizowała, co się stało, doszła do wniosku, że może wszystkiemu winien był wypity alkohol. When Martha later analyzed what had happened, she concluded that maybe everything was due to the alcohol she had drunk. W każdym razie początkowo uczta przebiegała przyjemnie; kalambury, w które postanowili się bawić, też wyszły zabawnie. At first, the feast was pleasant; the puns they decided to play came out funny too. Spytek, który wylosował hasło „podpaska Bella” i najpierw wkładał sobie dłoń między nogi, co miało oznaczać podpaskę, a potem wydymał usteczka w ciup i mrugał rzęsami, co z kolei znaczyło bella, czyli „piękna”, doprowadził wszystkich do ataku śmiechu, a Jaśka nawet do czkawki.

Michał wylosował jakieś hasło i pokazywał na Jaśka i kiwał twierdząco głową, a potem na Maćka i Martę, przy czym wykonywał gest świadczący o tym, że coś tu jest nie tak. Michał drew a password and pointed to Jasiek and nodded his head in the affirmative, and then to Maciek and Marta, making a gesture that showed that something was wrong here. O ile hasło „podpaska Bella” po jakimś czasie wspólnie zgadli, o tyle tego, co miał do przekazania Michał, nie byli w stanie zrozumieć. Padały pytania, czy chodzi o tytuł filmu Głupi i głupszy, czy o Flipa i Flapa, ale za każdym razem okazywało się, że odpowiedź jest błędna. Marta zaś miała wrażenie, że Michał pokazuje na nią i robi takie gesty, jakby jej miało tu nie być. Gdy po półgodzinie wszyscy się poddali, Michał musiał podać rozwiązanie:

– Jaś i Małgosia! - Jaś and małgosia! Debile! – krzyknął z triumfem w głosie i wziął łyk piwa.

Jasiek, Hanka i Anka ryknęli śmiechem, ale Maciek, Spytek, Ewa i Marta zaniemówili. Jasiek, Hanka and Anka roared with laughter, but Maciek, Spytek, Ewa and Marta were speechless. Ewa błyskawicznie podeszła do Michała i wyjęła mu butelkę z ręki. Eve quickly approached Michał and took the bottle out of his hand.

– Zwariowałeś? – spytała, zniżając głos, ale Michał zupełnie nie zrozumiał, o co chodzi. She asked, lowering her voice, but Michael didn't quite understand what it was all about.

– To było bardzo nietaktowne – stwierdził Spytek i zaproponował, by położyć się spać. "It was very tactless," said Spytek and suggested that they go to sleep.

Szybko uwinęli się ze sprzątaniem i rozeszli do namiotów. They quickly started cleaning and went to the tents. Na to, że zarówno Maciek, jak i Marta milczą, nikt nie zwrócił uwagi. Nobody paid any attention to the fact that both Maciek and Marta were silent.

* * *

Gdyby potem ktoś spytał Maćka, jak do tego doszło, nie umiałby dokładnie opowiedzieć. W każdym razie w namiocie Marta spytała, czy na pewno jest dla niego ważna. Anyway, in the tent, Marta asked if she was really important to him. Czy na pewno nie żałuje, że ona jest tu, a nie Małgosia. Are you sure he does not regret that she is here and not Małgosia. Maciek nie chciał takiej rozmowy. Maciek did not want such a conversation. Nie chciał o tym myśleć. He didn't want to think about it. Nie chciał myśleć o Małgosi, nie chciał też kłamać. He did not want to think about Małgosia, nor did he want to lie. Bo Marta była ważna, ale Małgosia jeszcze siedziała mu w głowie jak zadra. Because Marta was important, but Małgosia was still sitting in his head like a torment. A kalambury po prostu podrażniły niezagojoną ranę. And puns just irritated the unhealed wound.

Starał się uspokoić Martę, nie odpowiadając na pytanie, tylko zmieniając temat. He tried to reassure Marta by not answering the question, just changing the subject. Jak doszło, że w tym ferworze sięgnął po portfel? Po co? Nie mógł sobie przypomnieć. He couldn't remember. W każdym razie z portfela wypadło mu… zdjęcie Małgosi. Anyway, his wallet fell out of ... a photo of Małgosia. Zapomniał, że je ma. He forgot he had them. Na co dzień było schowane za kartami bibliotecznymi i lojalnościowymi. Every day it was hidden behind library and loyalty cards. Zdjęcie wypadło akurat w momencie, w którym mówił, że Małgosia wcale nie jest ważniejsza od Marty. The photo fell out just as he said that Małgosia is not more important than Marta.

– Ojej… to nie jest tak, jak myślisz – zaczął. "Gee ... it's not what you think," he began.

Ale Marta nie chciała słuchać. But Martha did not want to listen. Błyskawicznie złapała swój mały plecaczek i w skarpetkach wybiegła z namiotu. Instantly, she grabbed her little backpack and, wearing socks, ran out of the tent. Zanim Maciek się zorientował, co się stało, już jej nie było. Before Maciek realized what had happened, she was gone.

– Przepraszam! - Excuse me! Przepraszam!

Wróć! – wołał w mrok, ale odpowiedziała mu cisza. He called out into the darkness, but silence answered him. Po chwili w oddali zobaczył zapalające się światła samochodu i usłyszał odgłos włączanego silnika. After a moment, in the distance, he saw the car's lights coming on and he heard the sound of the engine starting. Auto odjechało, a on w zupełnej ciemności został sam na parkingu. The car drove away, and in complete darkness he was left alone in the parking lot.

Biały Michał wypił tyle, że kompletnie nie nadawał się do siadania za kierownicę i poszukiwań Marty. White Michał drank so much that he was completely unfit to sit behind the wheel and look for Marta. Jasiek z kolei ocenił, że dziewczyna w skarpetkach za daleko nie ujedzie, więc radził poczekać. Jasiek, in turn, estimated that a girl in socks would not travel too far, so he advised to wait. Maciek pobiegł do bramy campingu, ale tam powiedziano mu tylko, że pojechała w kierunku Harklowej i Szlembarku. Maciek ran to the campsite gate, but there he was only told that she had gone towards Harklowa and Szlembark.

– Za kwadrans wróci – pocieszał Jasiek Maćka.

Ale Marta nie wracała. Próbował dzwonić, ale po chwili zorientował się, że słyszy jej telefon w namiocie. He tried to call, but soon realized he could hear her phone in the tent.

– To tym bardziej wróci – uznał Jasiek i zniknął w swoim namiocie, skąd po chwili dobiegło Maćka chichotanie Hanki. - It will come back even more - Jasiek decided and disappeared in his tent, from where Maciek heard Hanka giggling. W końcu miała imieniny. After all, she had a name day.

Maciek szybko wpakował do małego plecaka tenisówki Marty, bluzę, portfel, powerbank z kablem i telefon i zarzuciwszy sobie plecak na ramię, pobiegł w kierunku szosy łączącej Nowy Targ z Krościenkiem, oświetlając sobie drogę latarką. Maciek quickly packed Marta's sneakers, a sweatshirt, a wallet, a powerbank with a cable and a phone into his small backpack and, throwing his backpack over his shoulder, he ran towards the road connecting Nowy Targ with Krościenko, lighting his way with a flashlight. Dobiegł do minironda i stanął. Nie wiedział, dokąd biec. He didn't know where to run. Czy Marta pojechała do Nowego Targu? Did Marta go to Nowy Targ? Czy w przeciwnym kierunku, na Krościenko przez Maniowy? Or in the opposite direction, to Krościenko through Maniów? Nagle wydało mu się, że na poboczu drogi w kierunku Krościenka, w odległości kilku metrów od zakrętu, ale po drugiej stronie szosy pod kapliczką stoi jakieś auto. Podbiegł i… stanął jak wryty. He ran up and… stopped dead. To był opel Marty. It was Marty's Opel. W środku nie dostrzegł jednak nikogo. But there was no one inside. Na dodatek drzwi auta były otwarte na oścież, w stacyjce tkwił klucz, a na podłodze od strony pasażera leżały dwie mokre chusteczki do nosa. In addition, the car door was wide open, there was a key in the ignition switch and two wet handkerchiefs on the floor on the passenger side.

Maciek stanął na szosie i krzyknął ile sił w płucach: Maciek stood on the road and shouted as much as possible in his lungs:

– Marta! Przepraszam!

Odpowiedziało mu jednak tylko echo. But only an echo answered him. Zrezygnowany siadł na ziemi i oparł się o kapliczkę. Resigned, he sat down on the ground and leaned against the chapel. Wyobraźnia zaczęła mu pracować. His imagination began to work for him. Może Martę ktoś uprowadził? Maybe Marta was kidnapped? Może wciągnął w krzaki i zamordował? Maybe he was dragged into the bushes and murdered? A może sama postanowiła zrobić sobie krzywdę? Or maybe she decided to hurt herself? W głowie pisał coraz czarniejsze scenariusze, aż rozdygotany wyciągnął z plecaka tenisówki Marty i nieporadnie tuląc do siebie, się rozpłakał. In his head, he wrote darker and darker scenarios, until, trembling, he pulled Martha's sneakers from his backpack and, clumsily hugging him, burst into tears.

Płakał nad sobą, nad Martą i nad całą sytuacją. He cried for himself, for Marta, and for the whole situation. Na szosie nie działo się nic. Nothing happened on the road. Pewnie dlatego nawet nie zauważył, kiedy ze zmęczenia zasnął. That's probably why he didn't even notice when he fell asleep from exhaustion.

Obudził go szum silnika. The hum of the engine woke him. Ocknął się. He woke up. Była noc. It was night. Z audi, które zatrzymało się na poboczu, wysiadła Marta, z bagażnika wyjęła kanister z benzyną. Marta got out of the Audi, which stopped at the side of the road, and took a can of petrol out of the trunk. Po tym wszystkim zatrzasnęła bagażnik i pożegnała się z kierowcą. After that, she slammed the trunk and said goodbye to the driver. Dopiero gdy audi zniknęło w ciemności szosy wiodącej do Nowego Targu, spostrzegła siedzącą na ziemi postać. It was only when the Audi disappeared into the darkness of the road leading to Nowy Targ that she noticed a figure sitting on the ground.

– Kto to?! - Who is this?! – krzyknęła przestraszona. She screamed frightened.

Ale Maciek nie odpowiedział. But Maciek did not answer. W milczeniu podszedł do niej i błyskawicznie, jednym ruchem przyciągnął do siebie i z całej siły przytulił. He silently approached her and in a flash, in one movement he pulled her to him and hugged her with all his strength. W tej ciemności poznała go po zapachu, ale mimo to próbowała odepchnąć. In the darkness, she recognized him by the smell, but she tried to push him away anyway. Maciek był jednak silniejszy. However, Maciek was stronger. Obejmował ją tak mocno, że czuła, iż nie ma szans. He hugged her so tightly she felt she had no chance. Stali więc tak w zupełnej ciemności koło kapliczki, dopóki Marta nie wypuściła z ręki kanistra, a ten odbiwszy się od jakiegoś kamienia, wydał głuchy dźwięk, który jako jedyny przerwał ciszę. So they stood there in complete darkness, next to the chapel, until Martha dropped the canister from her hand, and the canister bounced off some stone and made a hollow sound that broke the silence. Ale nawet i wtedy Maciek nie zelżył uścisku. But even then Maciek did not loosen his grip. Czekał, aż Marta podniesie dłonie i obejmie go. He waited for Marta to raise her hands and hug him.

Zrobiła to po kwadransie. She did it after a quarter of an hour. Jednak gdyby ktoś go spytał, czy był to kwadrans, odpowiedziałby, że to oczekiwanie trwało wieki. However, if someone asked him if it was a quarter of an hour, he would answer that the waiting took ages.