Jak TRUDNE DZIECIŃSTWO wpływa na dorosłe życie? – 7 metrów pod ziemią
Moje dzieciństwo nie było łatwo, nie było przyjemne.
Byłam poniżana, byłam bita.
Ojciec zaczął się nade mną znęcać, pił alkohol. Molestował mnie.
Byłam uzależniona, było to dla mnie ciężkie.
Ale jak miałam na przykład myśl taką, że „o Jezu, ale mam ochotę, muszę przyćpać”,
no to myślałam o dziecku, które mam w brzuchu.
Zostałam sama z Mateuszem, nie miałam za co żyć.
Mogę zostawić mu list, wyjaśnić w tym liście dlaczego tak to wszystko się stało, i swoje zdjęcie.
I on jak będzie chciał, to mnie będzie kiedyś mógł odnaleźć.
Paula, nie miałaś łatwego dzieciństwa. Jak ono wyglądało?
Moje dzieciństwo nie było łatwe, nie było przyjemne jak dla mnie.
Bo nie zaznałam tak naprawdę miłości.
Nie usłyszałam słowa „kocham cię” od mamy lub taty.
Byłam taki wyrzutkiem. Jak ja się urodziłam...
Moja mama w ogóle ze mną w ciąży ćpała heroinę dożylnie.
I po urodzeniu mnie – cudem przeżyłam – zostawiła mnie jak byłam małym dzieckiem.
Więc tak naprawdę nie wiem, co to jest mama.
Na przykład nie wiem, jak to jest powiedzieć „kocham cię, mamo”.
I wiem, że już nigdy tego nie zaznam.
Mój ojciec na przykład pił alkohol.
Do tej pory spożywa.
Ale żeby uniknąć na przykład domu dziecka albo jakiejś innej placówki jak byłam mała,
to po prostu poszłam do dziadków – do mojego ojca rodziców.
I z dziadkami mieszkałam do 10. roku życia.
Po 10. roku życia dziadkowie stwierdzili, że już mają swoje lata i nie mają siły się mną zajmować.
I powiedzieli ojcu, że mam z nim zamieszkać.
Ojciec miał swoje mieszkanie. Zamieszkałam w nim w wieku 10 lat.
I wtedy zaczęły się problemy.
Byłam poniżana, byłam bita.
Ojciec miał nową partnerkę.
I później się okazało, że ta partnerka jest z nim w ciąży.
I wtedy wszystko się już poprzekręcało do góry nogami. Całe życie moje.
Bo ja miałam zabierane jedzenie. Nie mogłam nic zjeść, bo ona musiała zjeść.
Opowiem taką historię, że pamiętam, że...
Zrobili rosół no i makaron. Tam ileś makaronu było.
A ja byłam głodna.
I myślałam, że ona jadła. Bo ja przyszłam ze szkoły.
I zjadłam tę porcję drugą makaronu.
I wielkie oburzenie do mnie było pamiętam. Miałam zamkniętą lodówkę na kłódkę.
Nie mogłam nic jeść, ja chodziłam głodna.
Ojciec zaczął się nade mną znęcać, pił alkohol.
Molestował mnie.
Molestował cię seksualnie?
Tak, tylko to nie było na takiej zasadzie, żeby z nim coś robić tam więcej, tylko mnie dotykał.
I na przykład ja tego... Nie umiałam tego wytrzymać i w końcu po kilku latach uciekłam z domu.
Czyli w wieku kilkunastu lat doświadczyłaś bezdomności?
Tak.
Jak sobie radziłaś na ulicy? Gdzie spałaś?
Po klatkach, po melinach, po różnych takich stancjach, gdzie można było.
Tylko żeby się przekimać chwilę.
Albo posiedzieć w cieple, bo to pamiętam był okres zimowy.
I pamiętam, jak ja wyszłam wtedy z domu,
to miałam na sobie kapcie, cienkie baleriny tylko.
Chciałam przyjść do domu, on powiedział, że... Nie otwierał mi drzwi czasami.
Nie raz się bałam wracać do domu też, no bo wiadomo: może był pod wpływem i że mi coś zrobi.
Kiedyś zostałam przekopana nawet przez niego.
Co to znaczy?
No skopał mnie.
Rzucił mnie na ziemię i mnie przekopał.
Czy ty miałaś kontakt z mamą? Czy ty ją poznałaś?
Czy wy się być może od czasu do czasu widywałyście?
Nie.
To było tak, że ja widziałam mojej mamy zdjęcia jak wyglądają.
W wieku 18 lat spotkałam ją na ulicy, była w masakrycznym stanie.
Przypadkiem?
Tak.
Poznałaś ją?
Tak, poznałam ją. Bo nic się nie zmieniła, tylko tyle że no wiekiem.
Wiadomo: policzki opuchnięte i w ogóle.
Ale dalej ćpa, dalej bierze narkotyki.
Teraz obecnie mam kontakt taki...
To znaczy ja nie mam z nią kontaktu, tylko po prostu moja babcia – mojej mamy mama
mi mówi, że ma z nią kontakt i w ogóle.
Ma nogę niewładną, ma HIV, ma wszystkie możliwe choroby, jakie są.
Nie ma dla niej ratunku – już sami lekarze mówią tak.
Pamiętasz tamtą sytuację, kiedy spotkałaś ją na ulicy?
Mhm.
Przerażona byłam.
I nawet...
Podeszłaś?
Podeszła ona do mnie.
Bo ja udawałam, że jej nie znam, ale sama podeszła do mnie.
I po prostu...
Dwa zdania padły i ja odeszłam.
Dla mnie to był szok. Dla mnie to było ciężkie, żeby ją zobaczyć po tylu latach.
A pamiętasz, jakie to były zdania?
Nie.
Jak to się skończyło? Jak to się przerwało? Kiedy ta bezdomność się skończyła?
Byłam...
Na klatce spałam na pierwszym piętrze. U siebie na klatce spałam.
Policja przyjechała, bo ktoś zawiadomił policję, że od jakiegoś czasu śpię na klatkach i w ogóle.
Policja do mnie podchodzi i pyta co tu robię.
Ja powiedziałam – pamiętam po dzień dzisiejszy – „czekam na tatę, bo z pracy wraca”.
A dlaczego nie powiedziałaś prawdy?
Bo to było... Chciałam...
Nie chciałam stracić chociaż takiego człowieka jak ojciec.
Nie chciałam go stracić, nawet jakbym powiedziała.
I zabrali mnie na policję.
Dali mi – pamiętam – słodką bułkę i herbatę ciepłą,
żebym zjadła i się napiła.
Zadzwonili do mojego ojca. Spytali się go tylko: „czy odbiera pan córkę?”.
A on powiedział, że nie, nie odbiera.
I pamiętam, że oni odpowiedzieli: „to w takim razie my ją zabieramy”.
Ja już się bałam, że na izbę dziecka na Wiśniową.
Ale ja pojechałam do pogotowia opiekuńczego. Na Dębińskiego mnie zawieźli.
I tam...
trafiłam.
I tam się już tak naprawdę bezdomność moja skończyła.
No tylko fakt faktem, że nie miałam własnego domu rodzinnego.
Tak można powiedzieć.
Ale mieszkałam z 5-6 dziewczynami na pokoju.
Chodziłam do szkoły, miałam wyżywienie.
Dostawaliśmy kieszonkowe. Inaczej było.
Jak dziś wspominasz tamten czas? Czy to był ciężki czas w twoim życiu?
No był ciężki, bo widziałam jak rodzice przychodzą do dzieci.
Odwiedzają je. A ja byłam sama.
Ja nawet na święta czasami zostawałam sama.
Ojciec nigdy cię nie odwiedził?
Nie.
Nawet na Dzień Taty albo na Dzień Dziecka i na zakończenie roku szkolnego nie przyszedł,
chociaż wysyłali mu zaproszenia.
Co czuje dziecko w takiej sytuacji?
Kiedy do innych...
Smutek.
Zazdrość.
Przykro jest. Płakać mi się chciało.
I płakałam.
Że oni pomimo... Na przykład jednej rodzic pije, ale przyszedł.
A mój co?
Mój nie pije, siedział w domu, zajmował się moją siostrą młodszą.
Mógł przyjść odwiedzić mnie, chociaż na 10 minut.
Byłaś tam półtora roku.
Ale uciekłaś.
Tak.
Dlaczego?
Uciekałam, żeby...
Nie myśleć o niczym. Jedna ucieczka, wracałam normalnie.
Druga ucieczka, wracałam.
Dwa razy mnie policja przyprowadziła.
No było chyba z kilka tych ucieczek.
Ale chodziłam... Później dostałam się do szkoły zawodowej.
I...
Po jakichś dwóch-trzech miesiącach chciałam wychodzić do szkoły.
I przyszła pani. Powiedziała, że ja nigdzie nie wychodzę.
I żebym poczekała chwilę.
I się okazało, że ja wyjeżdżam do MOW-u.
Że mam spakować swoje rzeczy. I...
że wyjeżdżam do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego.
Co to jest za miejsce i czym ono się różniło od tego pogotowia?
Różni się tym, że musiałam się całkiem przeprowadzić.
Musiałam zabrać wszystkie swoje rzeczy, bo wiedziałam, że już nie wrócę.
Czyli to już nie była Warszawa?
No nie. To był Śląsk.
600 km za Warszawą.
Zupełnie nowe miejsce?
Tak.
W Radzionkowie.
I no...
Moja myśl pierwsza, jak tam jechałam, była taka, że:
„o Jezu, będzie tyle dziewczyn, siądą na mnie”. Co ze mną będzie? Że sobie nie dam rady psychicznie.
A jak ja przyjechałam do tego ośrodka...
to...
wychowawcy mówią, że nikt mnie nie może uderzyć.
Że nic mi się nie może stać, ja nie mogę nikogo uderzyć.
Inne zasady panowały. Ja ten ośrodek...
Byłam w grupie. Mieliśmy grupy, było 5 grup.
Od 1 do 5.
I ja byłam w drugiej grupie, gdzie moja grupa była...
zgrana. Wychowawcy traktowali nas jak własne dzieci.
Mieliśmy tam wyżywienie. To nie tak, że nam ktoś gotował,
tylko codziennie rano osoba była wyznaczana.
Do śniadania, do obiadu i do kolacji.
I samodzielnie...?
Samodzielnie przygotowywałyśmy posiłki.
Tak.
W MOW-ie spędziłaś łącznie 2 lata i stamtąd też uciekłaś. Dlaczego?
Bo chciałam... Miałam taką opcję, że w ciągu 2 lat robię trzy klasy zawodowe.
Trzy klasy mogłam sobie zrobić od razu w ciągu 2 lat.
I...
Tak naprawdę kolidowało to z moim wiekiem.
Bo miałam... Jak ja byłam już prawie u kończenia tych wszystkich klas,
to pół roku mi zostało do ukończenia, a już miałam wtedy 18 lat. Bym miała.
I wiedziałam, że nie dostanę tego przedłużenia od sądu. No bo gdzie?
Nie mogą trzymać kogoś po 18. roku życia, bo zawsze MOW-y są do 18. roku życia i inne zakłady.
Więc...
Postanowiłam uciec. Z dziewczynami uzgodniłam, że ja uciekam i w ogóle kryły mnie też.
W jaki sposób uciekłaś?
Uciekłam w taki sposób, że...
Wiedziałam, kto jest na dyżurze.
Była taka pani Asia – pamiętam do dnia dzisiejszego.
I ona była taka bardzo spokojna, że ona się prawie nie ruszała.
Ona siedziała w pokoju. Jak dziewczyny ją zawołały...
I ja spakowałam...
wszystkie – no prawie wszystkie – swoje rzeczy w worki.
Czarne, na śmieci.
Na górę położyłam śmierci z pokoju do wyrzucenia.
Powiedziałam jej...
A wcześniej byłam umówiona, że znajomi przyjadą po nas,
bo to razem z koleżanką uciekałyśmy.
Powiedziałam, że idę wyrzucić śmieci.
I pojechali kawałek od tyłu ośrodka, gdzie był śmietnik.
Powiedziałam, że idę wyrzucić śmieci razem z koleżanką.
I już nie widziała nas od tamtej pory, tylko słyszała jak...
Pisk opon był. I wiem, że wyleciała i dziewczyny też wyleciały z ośrodka.
I odjechałaś.
Ale odjechałaś dokąd?
Miałaś dokąd pójść?
Do Raciborza.
Tam moja koleżanka stamtąd pochodziła.
Zatrzymaliśmy się u jej znajomego.
I wtedy zaczęłam... Popadłam w narkotyki.
Też.
Zbłądziłam.
Bo przez to, że popadłam w narkotyki...
doprowadziłam się do takiego stanu, że dokonałam rozboju z napadem i z pobiciem.
I za to mam też...
zawiasy.
Okradłam ze znajomymi domek, altankę.
Na ogródkach działkowych.
Policja przyjechała i nas zawinęła wszystkich na dołek.
Najpierw na komendę, a później na dołek.
I przesłuchiwali nas chyba trzy dni.
72 godziny prawie tam byłam.
Ale nas wypuścili.
Dostaliśmy postanowienie, że jesteśmy zwolnieni, ale mamy zawieszoną karę.
Mieliśmy po jakimś czasie sprawę.
I dostałam zawiasy za to.
Czego szukaliście w tej altance? No bo chyba nie pieniędzy.
Czegoś, żeby na czymś zarobić.
Potrzebowaliście pieniędzy na narkotyki?
Też. No i żeby coś jeść, żeby jakoś żyć.
Co działo się dalej?
Po tym czasie właśnie już jak...
jak dokonałam tego rozboju i w ogóle
doszłam do wniosku, że nie chcę tak żyć.
I że chcę wrócić do Warszawy.
Więc wróciłam do Warszawy. Byłam bezdomna dalej.
Ale podjęłam pracę.
Pracowałam w kebabie wtedy jako kasjerka i telefonistka.
I przy pierwszej wypłacie wynajęłam sobie pokój.
No i...
Dalej ćpałam, wiadomo.
Aż do momentu jak nie poznałam byłego partnera, z którym byłam kilka miesięcy.
Zaszłam z nim w ciążę.
Miałaś wtedy...
18 lat miałam skończone.
Już byłam pełnoletnia, zdecydowałam sama za siebie.
I wtedy przestałam ćpać.
Udało ci się? Nie byłaś uzależniona?
Byłam uzależniona, było to dla mnie ciężkie.
Ale jak miałam na przykład myśl taką, że „o Jezu, ale mam ochotę, muszę przyćpać”,
no to myślałam o dziecku, które mam w brzuchu.
Że jak ja to zrobię, to ja go mogę zabić.
Było mi ciężko, nie umiałam sobie z tym poradzić.
Ale dałam sobie jakoś radę.
No już jestem czysta prawie trzy lata.
Twoja matka, będąc w ciąży z Tobą...
Tak, ćpała.
... zażywała heroinę.
Też.
I dlatego nie chciałam...
Nie chciałaś powtarzać tych samych błędów?
Nie chciałam powtarzać tego, tak.
Czy to, że jesteś w ciąży, to była fatalna wiadomość?
Powiem tak...
Czy cieszyłaś się?
Robiłam test ciążowy.
Pamiętam siedziałam na kiblu i nie mogłam wstać.
Chciało mi się płakać, cieszyłam się.
I nie wiedziałam, co mam zrobić.
Mieszanka uczuć?
Tak.
Bo nie mam pracy, ojciec Mateusza siedział.
No byłam sama. Mówię: „jak ja dam sobie radę?”.
No i jak dałaś?
Poszłam do opieki społecznej.
I opieka społeczna mi załatwiła dom samotnej matki.
Przez pół roku mieszkałam w domu samotnej matki.
Urodziłam Mateusza.
I ogólnie jeszcze jak Mateusz był w brzuchu, jak w ciąży chodziłam,
to z dyrektorką się nie układało nam.
Ona miała do mnie zastrzeżenia, ja do niej miałam.
Wychodziłam któregoś razu do sklepu.
Przyjechała opieka społeczna.
Przyjechał kurator.
Pokazali mi postanowienie z sądu.
Że ona, właśnie dyrektorka, wystąpiła o rodzinę zastępczą dla Mateusza.
Jak to się skończyło?
No tym, że musiałam opuścić dom samotnej matki.
Poszłam mieszkać do ojca Mateusza.
Ale niestety nie układało nam się, bo obwiniał mnie,
że to moja wina, że mi zabrali Mateusza.
I...
Miałam taką siłę wtedy w sobie, żeby walczyć o niego.
O Mateusza. I walczyłam.
Jeździłam do niego trzy razy w tygodniu.
Jeździłam.
No i było to dla mnie trudne, ale dałam radę, no bo mnie pamiętał.
Trzy razy w tygodniu kontakt z dzieckiem no to już jest coś więcej niż raz w tygodniu.
Po jakichś dwóch miesiącach, jak on był w rodzinie,
znalazłam ogłoszenie w internecie, że jest taka fundacja.
Fundacja Po DRUGIE.
I zadzwoniłam.
Odebrała pani Agnieszka Sikora, prezes i założyciel fundacji.
Umówiłam się na dane spotkanie i...
opowiedziałam jej historię. Że miałam trudne dzieciństwo,
opowiedziałam wszystko o sobie.
I...
Dostałam od niej możliwość taką pomocy, że mi pozwoli zamieszkać u siebie w mieszkaniach treningowych.
Co to za miejsce? Na czym to polega?
Mieszkanie treningowe?
O co chodzi?
To jest miejsce, gdzie...
masz swój własny kąt.
Że nie musisz się o nic martwić. Tylko jest tak, że...
Normalne mieszkanie?
Normalne mieszkanie, tak. To było akurat dwupokojowe mieszkanie, gdzie mieszkały cztery dziewczyny.
I w tym czasie, jak ja tam mieszkałam, starałam się o Mateusza.
Miałam zgodę, że jak Mateusz do mnie wróci,
żebym mogla z nim zamieszkać.
W tym mieszkaniu?
Tak.
Miałam zgodę.
Starałam się i pamiętam, że to było w lipcu.
Któryś lipca był właśnie, miałam ostatnią sprawę o Mateusza.
I ją wygrałam.
I ja już chciałam od razu pojechać po Mateusza, ale niestety nie mogłam.
Więc na drugi dzień przywieźli mi Mateusza.
Pobyłam z nim w mieszkaniu treningowym pół roku.
Znalazłam sobie...
To jest dom interwencji kryzysowej dla matki z dzieckiem na...
Nie pamiętam, jaka to była ulica, ale to było w Warszawie.
Tam też przez jakiś czas pobyłam.
I tam cały czas już byłaś z Mateuszem?
Tak, tak.
Cały czas z Mateuszem byłam.
W końcu miałam pieniądze, bo dostałam tam...
Dlatego że Mateusz był w rodzinie zastępczej, miałam wstrzymane te 500+ i tysiąc,
więc przyszło mi wyrównanie.
Z tych właśnie świadczeń.
I poprosiłam ojca Mateusza, żeby wynajął mieszkanie.
Dałam mu jakąś tam część sumy, żeby poszedł wynająć nam mieszkanie.
No oczywiście...
Wynajął, tylko gdybym wiedziała, że tam takie warunki są,
ja bym tam nie poszła w ogóle z dzieckiem.
Mieszkanie było nieogrzane, w mieszkaniu było brudno.
No było 80 metrów kwadratowych, trzy pokoje,
ale nie nadawało się to tak naprawdę.
Jeszcze do tego wybuchł piec,
który grzał na całe mieszkanie.
No i w tym domu było zimno.
Czym to się skończyło?
No tym, że mieszkałam tam jeszcze przez jakiś czas z Mateuszem,
a Marcin poszedł siedzieć znowu, bo go policja mi zrobiła...
O godzinie 6 rano weszli sobie do domu.
Zabrali go. Dostał wyrok.
I zostałam sama z Mateuszem, nie miałam za co żyć.
Nie miałam... Ja sobie odmawiałam, żeby on miał.
Ja żyłam za 500 zł tylko.
Żyłam tylko za 500 zł miesięcznie. A z czego opłacić dom?
Z czego kupić dziecku pampersy, jedzenie?
To wiadomo kosztuje.
I pamiętam, że...
dzwonił do mnie z kryminału, mówiłam, ale nie zapytał się ani razu,
czy Mateusz ma co jeść, czy Mateusz ma pampersy. Nie zapytał się ani nic.
Przemilczałam ten temat. Raz zadzwonił, drugi raz, trzeci raz.
Mówię mu: „rozmawiałam z twoją adwokatką”,
a on mówi: „mówiłem ci, żebyś się nie wtrącała w moje życie”.
No to ja mówię: „ty tak samo w nasze się nie wtrącaj, żegnam”.
I zakończyłam z nim temat. I mi...
narobił trochę problemów.
Bo powiedział, że nad dzieckiem się znęcam, bije go.
Że ćpam dalej, gdzie w ogóle nie brałam narkotyków.
I...
Ten adwokat był dobry. Miał dobrego adwokata.
Bo zabrali mi dziecko.
Godzina 9 rano któregoś tam dnia miesiąca, przyjeżdża policja.
Gdzie ja do dzielnicowego miałam numer,
dzielnicowy do mnie dzwoni, pyta się, czy jestem w domu. Ja mówię, że tak.
Otwieram mu drzwi, a tu cała obsada do odebrania dziecka.
Czyli wtedy po raz kolejny straciłaś Mateusza?
Tak.
I do tej pory go nie mam.
Jak dziś wygląda twoja sytuacja?
Moja sytuacja dzisiaj wygląda tak, że mam partnera.
Jest mi z nim dobrze, mieszkamy razem już.
Pracuje od ponad pół roku.
No już 7-8 miesiąc będzie leciał.
Jakie to miejsce? Gdzie pracujesz?
To jest...
Ośrodek socjoterapii dla osób...
Hospicjum takie.
To jest hospicjum. I pracuję w pralni.
Przy maglu.
No i tak naprawdę stanęłam na nogi.
Bo mam pracę. To jest najważniejsze, żeby mieć pracę,
żeby mieć jakiś dochód, żeby nie być od kogoś zależnym,
tylko od samej siebie, żeby się nie prosiło: „daj mi na bułkę, daj mi na to”.
Pracuje, zarabiam i stać mnie na to, co bym chciała.
Na swoje przyjemności.
Wynajmujecie wspólnie mieszkanie.
Tak.
Warunki są już...?
Są dobre warunki. Lepsze są niż gdziekolwiek, gdzie wynajmowałam coś.
To były masakryczne, ale teraz są dobre.
Co dalej?
Dalej to...
Chcemy jakoś unormować sobie to życie, bo on też nie miał łatwego życia.
No i chcemy być szczęśliwi.
Ogólnie to ja chciałabym mieć własną rodzinę. Taką, jakiej ja nie miałam.
Dać dziecku miłość, ciepło.
On tak samo.
W tej chwili Mateusz przebywa...?
W rodzinie zastępczej w Pułtusku.
Jak długo już tam jest?
Rok niecały.
Czy będziesz podejmowała próbę...?
Powiem tak: jeździłam do niego po dwóch tygodniach.
Bo po dwóch tygodniach od zabrania od matki można go odwiedzić było.
Pojechałam po dwóch tygodniach, nie poznawał mnie w ogóle.
Byłam dla niego obcą osobą.
Przebolałam to.
Pojechałam drugi raz na spotkanie.
Też byłam dla niego obca w ogóle.
Nie chciał iść do mnie. Nawet nie mówił słowa „mama”,
tylko „ma” na przykład, że „masz”.
I na trzecim spotkaniu już nie dałam rady.
Musiałam wyjść.
No i...
Psychicznie nie wytrzymywałam tego. To mnie bolało, że on...
Widzę, że zamiast biec do mnie na przykład, to biegnie do tamtej rodziny, do tamtej pani. I to mnie bolało.
Ale wiem, że... No co ja mogę mu zapewnić?
Nie mam co mu zapewnić. Mam pracę, ale nie mam stałego swojego kąta.
Bo zawsze mogą mnie wyrzucić z tego mieszkania. No wiadomo, coś może się zadziać.
A w tym momencie, jak on tam jest,
on ma perspektywy na lepsze życie. Pójdzie do adopcji.
Dużo jest rodzin, które nie mogą mieć dzieci.
I będą szczęśliwi, że mają takie dziecko jak Mateusz.
Jak chciałabyś, żeby potoczyło się życie Mateusza?
Chciałabym, żeby miał miłość, ciepło.
Żeby był kimś, żeby poszedł na studia.
Żeby skończył dobrą szkołę.
Wiem, że jeżeli on pójdzie do adopcji, to ja mam możliwość taką, że...
Bo już nie ma adopcji ze wskazaniem.
Mogę zostawić mu list, wyjaśnić w tym liście dlaczego tak to wszystko się stało, i swoje zdjęcie.
I on jak będzie chciał, to mnie będzie kiedyś mógł odnaleźć.
Tylko boję się, że jak to zrobię...
i jak mnie odnajdzie, to mnie znienawidzi za to.
Że nie zrozumie tego.
Ale może się mylę. To są moje takie...
Tylko moja taka wizja.
Czy podjęłaś już decyzję, jak postąpisz?
Czy to jest wciąż proces? Wciąż zastanawiasz się?
Czy będziesz walczyła?
Nie. Podjęłam decyzję, że już nie będę walczyła.
Nie będziesz.
Ale będzie mnie to bardzo bolało, jak powiem, że będę musiała się zrzec praw.
No bo już nie będę dla niego nikim takim ważnym.
Postanowiłam, że dam mu perspektywę na lepsze życie, którego ja nie miałam.
Paula, bardzo dziękuje za tę historię. Wszystkiego najlepszego i dla ciebie, i dla Mateusza. Dziękuję.
Dzięki.