×

Nós usamos os cookies para ajudar a melhorar o LingQ. Ao visitar o site, você concorda com a nossa política de cookies.


image

7 metrów pod ziemią, „Zdrowy pies lizał mnie po ręce, a ja odbierałam mu życie" – 7 metrów ... (2)

„Zdrowy pies lizał mnie po ręce, a ja odbierałam mu życie" – 7 metrów ... (2)

zrobić albo powiedzieć?

Myślę, że nie powiedzieć nic. I to się często,

wiesz, też zdarza. Ja chodziłam na

praktyki też jako studentka i sama obserwowałam wielu

różnych lekarzy w pracy i...

zdarzało się, że niektórzy właśnie,

tak jak powiedziałeś wcześniej, znieczulali się na to i jakby

traktowali to jako czynność medyczną

i po prostu podawali zastrzyk, odcinali się

od tego, nie mówili nic. Ja zawsze mówię, co robię, krok po

kroku, co się teraz będzie działo,

co się wydarzy w następnym

kroku i to też sprawia, że klienci,

opiekunowie zwierząt, czują, że są

zaangażowani w ten proces.

Wiedzą, co się dzieje.

A jak wygląda sam proces? Jak on przebiega?

Najpierw podajemy zwierzętom tak zwaną

premedykację. To jest podanie środków,

które sprawią, że one zasną, nie będą czuły już bólu.

Zakładamy im wenflon w

którąś z żył, czy to z przodu na łapie, czy też z tyłu.

I ja przygotowuję moich opiekunów

na to, co się potem wydarzy,

czyli zawsze staram się, żeby to...

ta sytuacja była w takim komfortowym

środowisku, przy lekko ściemnionym świetle, zwierzę jest na swoim

ulubionym kocyku i...

I mówię, że teraz podam kolejny zastrzyk,

który sprawi, że serce się zatrzyma.

I zatrzyma się też oddech. I też

uprzedzam właścicieli, co może się wydarzyć później,

bo zdarza się też, że zwierzę, wiesz, odda kał, mocz,

że może mieć drżenia,

chcę ich na to przygotować, może wziąć kilka takich odruchów,

takich głębokich wdechów, żeby też się nie przestraszyli,

bo takie sytuacje mają miejsce i oni przygotowani

też lepiej to przechodzą. I...

podajemy wtedy drugi zastrzyk, który zatrzymuje akcje serca

i potem osłuchuje się zwierzę,

i mówi się właścicielowi, że

już jest po wszystkim i że...

zwierze nie żyje. I...

takie fizyczne doświadczanie też, wiesz, eutanazji,

takiej śmierci, że właściciel jest przy tym, że...

że widzi to, pomaga mu również

w przejściu w proces żałoby ten późniejszy,

pogodzenie się ze stratą, takie fizyczne doświadczanie

śmierci. I mogę powiedzieć, wiesz, że

śmierć też jest nieodzowną częścią

mojego życia, pracy też lekarza weterynarii.

I to jest taka właśnie trudna rzecz, na którą nas w ogóle

nikt w szkole nie przygotowuje.

A kiedy patrzysz na statystyki,

to do jakiego wniosku dochodzisz? Czy

ta eutanazja zwierzęca częściej jest właśnie

dla tych zwierząt ulgą, pomocą,

czy jednak ucieczką przed kosztami

leczenia? Jak jest częściej?

Właśnie ciężko powiedzieć, wiesz, czy ucieczką

od... od kosztów.

Często jedyną słuszną możliwością, bo po prostu

rzeczywiście tego właściciela nie stać, szczególnie,

że w Polsce nie mamy ubezpieczeń dla zwierząt.

W mojej percepcji, w mojej

praktyce częściej jest jednak tak, że jest to przesłanka

medyczna i po prostu temu zwierzęciu

nie da się bardziej pomóc i...

jest to jedna z opcji, którą wybiera też właściciel, bo on zawsze

słyszy, że możemy też spróbować, możemy dać mu

szansę i na przykład dzięki temu zyskamy kilka

dni, ale to jest wszystko...

na koniec decyzja opiekuna, kiedy... gdzie jest jego

granica. I... ile on jeszcze

jest w stanie znieść cierpienia swoje zwierzęcia i swojego

własnego i każdy tę granicę ma gdzieś indziej

postawioną.

Mhm. Wspomniałaś o tym,

że w Polsce nie ma czegoś takiego jak NFZ

dla zwierzaków,

co oznacza, że za wszystkie zabiegi trzeba

zapłacić, no, z własnej kieszeni.

To dobrze czy niedobrze?

W ogóle na całym świecie

za leczenie zwierząt trzeba zapłacić z własnej

kieszeni. To jest częsty w ogóle błąd, który...

taki, wiesz, poznawczy, w który

wpadają ludzie, myśląc, że ja mam składkę

i nie płacę w ogóle za swoje leczenie,

to czemu nagle koszty leczenia zwierząt,

są tak wysokie. W porównaniu do kosztów

usług w ludzkiej medycynie,

weterynaria ma stawki o wiele niższe

i... Sam fakt, że nie ma w Polsce też ubezpieczeń

prywatnych dla zwierząt

sprawia, że jeżeli ktoś ma wydać na

zabieg hospitalizacji zwierzęcia, na ratowanie życie

powiedzmy 2000 zł czy 2400 zł,

a to jest jego średnia pensja,

no to siłą rzeczy po prostu nie może sobie na to pozwolić.

I niestety panuje taka społeczna percepcja, że

jakby mam zwierzę i często

oczekuje się od lekarzy weterynarii, że oni będą

leczyli za darmo, że "jak to? pan bierze pieniądze

za swoją usługę?", bo to jest przecież...

to jest misja, to jest zawód, który jest powołaniem.

Czyli ludzie przyzwyczaili się, że leczenie jest za darmo?

Tak. I dziwią się często, że w ogóle też muszą coś zapłacić.

Myślę, że to częściej ma też miejsce

w mniejszych miejscowościach i na wsi. I, wiesz,

posiadanie zwierzęcia

to jest w dzisiejszych czasach dobro luksusowe.

I jakby ludzie też nie łączą tego...

Np. biorą sobie psa drogiej rasy,

chorowitego, np. buldoga francuskiego,

i jakby nie liczą się zupełnie z kosztami leczenia,

tego, że te zwierzęta ciężko chorują ze względu na

układ oddechowy i...

nie mają w ogóle przewidzianego później budżetu,

co by się działo, gdyby to zwierzę zachorowało.

I nagle pojawia się problem, że trzeba wydać więcej na leczenie

i... trochę...

Cześć z nich obwinia lekarzy, że

te koszty w ogóle są.

Są tak wysokie i że w ogóle są.

Tak. Wiesz, ja jestem lekarzem weterynarii, ale nie mam swojego psa.

Bardzo o tym marzę, też mieszkam

akurat w małym mieszkaniu,

ale ze względu na mój styl życia, bardzo dużo wyjeżdżam akurat

do pracy, też dużo jeżdżę po Polsce

i za granicę. I...

wiem, że nie mogę sobie w tym momencie na to

pozwolić. I to jest moja świadoma decyzja.

A te decyzje o wzięciu zwierzaka są często podejmowane

pod wpływem chwili albo to jest prezent, albo

teraz ludzie brali zwierzęta, bo nie chcieli

siedzieć sami w domu i...

pojawia się problem, bo to jest zobowiązanie na lata.

A czy zdarza się, że

ty wykonujesz jakąś usługę medyczną,

wystawiasz rachunek i klient nie chce

zapłacić?

Zdarzają się takie sytuacje.

I to jest,

myślę, jedna z najtrudniejszych części naszej pracy.

Zdarza się, że

pacjent umrze na naszych rękach, że ratujemy

zwierzę i niestety coś się nie powiedzie.

Albo na przykład operujemy i...

okazuje się, że nie udaje się zwierzęcia uratować, bo było

potrącone przez samochód i był krwotok wewnętrzny,

pacjent zatrzymuje się na stole.

I trzeba wykonać trudny telefon do opiekuna,

poinformować o tej sytuacji.

I mimo np tego, że klient

wyraził zgodę na leczenie i na koszty,

nie chce uregulować rachunku, bo

zwierzę nie żyje, no to za co... za co on ma zapłacić?

A, wiesz, cały zespół jest postawiony do pionu.

Chirurg, anestezjolog,

pielęgniarki w szpitalu, wiesz... I...

nie liczy się w ogóle z tym, że

praca została też, wiesz, wykonana. To są takie bardzo

trudne sytuacje.

A bywa, że masz po ludzku dość tego wszystkiego?

Ja myślę, że każdemu zdarzają się takie momenty.

Najbardziej mnie chyba boli, że niektórzy

opiekunowie zwierząt

czasami traktują swoich podopiecznych jak

przedmioty albo jak problem, którego należy się

pozbyć.

I myślę, że taką jedną z sytuacji,

które zapadły mi w pamięć, była

młoda mama, która przyszła

do nas z młodą suką rasy akita,

dwuletnią, twierdząc, że pies

ugryzł dziecko.

Mówiła, że miała małe dziecko w domu,

trzyletnie, więc jak nietrudno sobie wyobrazić

pewnie dziecko biegało po domu z rączkami,

wiesz, uniesionymi do góry albo ciągnęło za ucho

zwierzaka i... Możemy tylko, wiesz,

myśleć: pokazał zęby, może rzeczywiście złapał

ją za rękę, tego nie wiemy.

I twierdziła... Weszła do lecznicy

i od razu jakby przyszła do nas z żądaniem, że ona

po prostu chce tego psa uśpić. Wiesz, zlikwidować.

I ta sytuacja miała miejsce w Anglii, więc

zgodnie z tamtym prawem

jakby właściciel tutaj...

Zwierzę jest przedmiotem

w świetle prawa, więc (właściciel) ma pełne

prawo zadecydować, co się stanie, i my w takiej sytuacji nie możemy

odmówić, więc zaczęliśmy spisywać protokół,

próbując jeszcze ją namówić, czy może...

może my spróbujemy znaleźć dom

temu psu. Bo pies nie był w ogóle, wiesz, agresywny

i zwierzę lizało nas po rękach, więc,

wiesz, taka bardzo trudna sytuacja.

Ona absolutnie powiedziała, że się na to nie zgadza.

Zapłaciła, powiedziała, że w ogóle nie chce przy tym być

i wyszła. My też dzwoniłyśmy jeszcze

po fundacjach, żeby

spróbować znaleźć dom dla tego zwierzaka, no ale jakby decyzja

zapadła. I menadżerka lecznicy powiedziała nam, że

my po prostu tego psa musimy uśpić, że nie ma

dyskusji. I razem z koleżanką założyłyśmy wenflon

temu psu i, wiesz, to była

straszna sytuacja, w której zdrowy zupełnie, młody

pies, naprawdę kochany,

lizał nas po twarzy, po rękach i...

A my odbierałyśmy mu życie, ponieważ tak

zadecydował właściciel i nie ma dyskusji.

I...

Uśpiłyśmy tę suczkę i...

pół godziny później

powoli ją, wiesz, owijamy w kocyk,

przygotowujemy ją też do odbioru,

do kremacji i...

przychodzi do nas menadżerka z góry i mówi, że

właścicielka zadzwoniła i że się

rozmyśliła, że my jednak...

Poważnie?

Że my jednak możemy poszukać jej domu.

A pies już był... już go nie było między

nami. I, wiesz, po prostu zalałyśmy się łzami, bo

to jest taka sytuacja, w której nikt...

Nie chciałbyś być w naszych butach, powiem ci.

Po dziś dzień, jak o tym myślę, to

po prostu jest mi tak strasznie przykro

i takich sytuacji, wiesz,

każdy z nas, lekarzy weterynarii, ma

w swojej karierze co najmniej kilka.

No kompletnie demotywująca

sytuacja.

Co dzieje się z ciałem zwierzaka?

Jakie są procedury?

Wszystko zależy, jaką decyzję podejmie właściciel. W Polsce zgodnie z prawem

zwierzę należy poddać kremacji

po jego śmierci, czyli musi trafić

do specjalnego miejsca, gdzie zostanie jego

ciało spopielone, jednakże

właściciele często chcą odebrać na przykład ciało

swojego zwierzaka i...

na przykład zakopać je w ogródku albo w lesie.

Jest taka możliwość?

No i to jest trudna sytuacja,

bo zgodnie z prawem my nie możemy tego

robić, ponieważ zwierzę powinno... Nie można

zakopywać zwierząt, tak jak ciał

ludzi, wiesz, w nieprzeznaczonych do tego miejscach, więc...

Czyli nie możecie wydać ciała?

Tylko za zgodą właściciela, kiedy on podpisze

dokument, że on bierze odpowiedzialność za to, więc

jakby... To jest taka trudna sytuacja, ale...

Czyli on zobowiązuje się, że nie zakopie, choć wiadomo, że zakopie?

Mhm. Ale za to

za granicą najczęściej,

no, w Polsce zresztą coraz częściej też, właściciele

po prostu chcą zwierze kremować i...

coraz częściej są to właśnie kremacje indywidualne,

gdzie opiekunowie chcą

odebrać prochy zwierzęcia i wtedy złożyć je na przykład

do urny albo

wtedy zakopać u siebie w ogródku.

I też coraz bardziej rozwija się taki trend na świecie,

gdzie trzymają prochy swoich zwierząt w...

specjalnej urnie. W kamiennej, w drewnianej.

Nawet, wiesz, biżuteria się pojawia

z prochami zwierząt, można taki, nie wiem,

kamień albo diament sobie też

przygotować, więc coraz bardziej ludzie podchodzą

do tego jak do

straty bliskiej osoby.

A jaki jest twój stosunek do tego, gdyby

prawo miało zależeć od twojej woli,

to jakbyś to uporządkowała?

Myślę, że każdy powinien mieć tutaj wybór.

Nie do końca zgadzam się rzeczywiście

z tym, żeby móc zakopać zwierzę

czy, wiesz, człowieka gdziekolwiek, ponieważ

są do tego specjalne przeznaczone

miejsca i ryzykujemy też tym, że na przykład,

wiesz, dzikie zwierzęta gdzieś albo

na przykład na wsi pałętające się psy gdzieś

wykopią po prostu to zwierzę, więc

rzeczywiście ta sytuacja powinna być

uporządkowana, jednak ja jestem za tym, żeby

dawać tutaj ludziom wybór. I często dla nich

ta możliwość pożegnania się ze swoim

przyjacielem w taki sposób to jest też część

wejścia w ten proces żałoby.

Dużo rozmawialiśmy o tych, no,

mniej przyjemnych aspektach, demotywujących sytuacjach.

No ale na pewno są sytuacje, które przecież sprawiają,

że jednak masz ochotę następnego dnia przyjść

do tego gabinetu,

które wywołują uśmiech na twojej twarzy.

Jakie są to sytuacje?

Czasem jak,

wiesz, mam zapisane dwa tygodnie grafiku na

ostrym dyżurze i mam same takie ciężkie przypadki,

i zdarzy się, że dostaję dyżur

na właśnie pierwszym

kontakcie i nagle w moim grafiku

pojawiają się, wiesz, szczepienia,

odrobaczenia, czipowanie

małych szczeniaków, kociąt i jest

dużo, wiesz, miłości, przytulania,

malutkich zwierząt i wszyscy, wiesz, od razu mają uśmiech na twarzy,

bo to jest nowy członek rodziny. To jest, wiesz, taka bardzo przyjemna

odmiana. I uwielbiam absolutnie

porody i cesarki.

Cesarskie cięcia też - zabieg, kiedy

pomagamy zwierzętom urodzić

na świat małe szczeniaki, kocięta

i też to jest takie, wiesz, nowe życie. To zawsze...

To jest taki wzruszający moment, kiedy masz dziesięć maluchów

i po prostu je, wiesz, nacierasz, wybudzasz i...

I wszystkie są takie słodkie.


„Zdrowy pies lizał mnie po ręce, a ja odbierałam mu życie" – 7 metrów ... (2)

zrobić albo powiedzieć?

Myślę, że nie powiedzieć nic. I to się często,

wiesz, też zdarza. Ja chodziłam na

praktyki też jako studentka i sama obserwowałam wielu

różnych lekarzy w pracy i...

zdarzało się, że niektórzy właśnie,

tak jak powiedziałeś wcześniej, znieczulali się na to i jakby

traktowali to jako czynność medyczną

i po prostu podawali zastrzyk, odcinali się

od tego, nie mówili nic. Ja zawsze mówię, co robię, krok po

kroku, co się teraz będzie działo,

co się wydarzy w następnym

kroku i to też sprawia, że klienci,

opiekunowie zwierząt, czują, że są

zaangażowani w ten proces.

Wiedzą, co się dzieje.

A jak wygląda sam proces? Jak on przebiega?

Najpierw podajemy zwierzętom tak zwaną

premedykację. To jest podanie środków,

które sprawią, że one zasną, nie będą czuły już bólu.

Zakładamy im wenflon w

którąś z żył, czy to z przodu na łapie, czy też z tyłu.

I ja przygotowuję moich opiekunów

na to, co się potem wydarzy,

czyli zawsze staram się, żeby to...

ta sytuacja była w takim komfortowym

środowisku, przy lekko ściemnionym świetle, zwierzę jest na swoim

ulubionym kocyku i...

I mówię, że teraz podam kolejny zastrzyk,

który sprawi, że serce się zatrzyma.

I zatrzyma się też oddech. I też

uprzedzam właścicieli, co może się wydarzyć później,

bo zdarza się też, że zwierzę, wiesz, odda kał, mocz,

że może mieć drżenia,

chcę ich na to przygotować, może wziąć kilka takich odruchów,

takich głębokich wdechów, żeby też się nie przestraszyli,

bo takie sytuacje mają miejsce i oni przygotowani

też lepiej to przechodzą. I...

podajemy wtedy drugi zastrzyk, który zatrzymuje akcje serca

i potem osłuchuje się zwierzę,

i mówi się właścicielowi, że

już jest po wszystkim i że...

zwierze nie żyje. I...

takie fizyczne doświadczanie też, wiesz, eutanazji,

takiej śmierci, że właściciel jest przy tym, że...

że widzi to, pomaga mu również

w przejściu w proces żałoby ten późniejszy,

pogodzenie się ze stratą, takie fizyczne doświadczanie

śmierci. I mogę powiedzieć, wiesz, że

śmierć też jest nieodzowną częścią

mojego życia, pracy też lekarza weterynarii.

I to jest taka właśnie trudna rzecz, na którą nas w ogóle

nikt w szkole nie przygotowuje.

A kiedy patrzysz na statystyki,

to do jakiego wniosku dochodzisz? Czy

ta eutanazja zwierzęca częściej jest właśnie

dla tych zwierząt ulgą, pomocą,

czy jednak ucieczką przed kosztami

leczenia? Jak jest częściej?

Właśnie ciężko powiedzieć, wiesz, czy ucieczką

od... od kosztów.

Często jedyną słuszną możliwością, bo po prostu

rzeczywiście tego właściciela nie stać, szczególnie,

że w Polsce nie mamy ubezpieczeń dla zwierząt.

W mojej percepcji, w mojej

praktyce częściej jest jednak tak, że jest to przesłanka

medyczna i po prostu temu zwierzęciu

nie da się bardziej pomóc i...

jest to jedna z opcji, którą wybiera też właściciel, bo on zawsze

słyszy, że możemy też spróbować, możemy dać mu

szansę i na przykład dzięki temu zyskamy kilka

dni, ale to jest wszystko...

na koniec decyzja opiekuna, kiedy... gdzie jest jego

granica. I... ile on jeszcze

jest w stanie znieść cierpienia swoje zwierzęcia i swojego

własnego i każdy tę granicę ma gdzieś indziej

postawioną.

Mhm. Wspomniałaś o tym,

że w Polsce nie ma czegoś takiego jak NFZ

dla zwierzaków,

co oznacza, że za wszystkie zabiegi trzeba

zapłacić, no, z własnej kieszeni.

To dobrze czy niedobrze?

W ogóle na całym świecie

za leczenie zwierząt trzeba zapłacić z własnej

kieszeni. To jest częsty w ogóle błąd, który...

taki, wiesz, poznawczy, w który

wpadają ludzie, myśląc, że ja mam składkę

i nie płacę w ogóle za swoje leczenie,

to czemu nagle koszty leczenia zwierząt,

są tak wysokie. W porównaniu do kosztów

usług w ludzkiej medycynie,

weterynaria ma stawki o wiele niższe

i... Sam fakt, że nie ma w Polsce też ubezpieczeń

prywatnych dla zwierząt

sprawia, że jeżeli ktoś ma wydać na

zabieg hospitalizacji zwierzęcia, na ratowanie życie

powiedzmy 2000 zł czy 2400 zł,

a to jest jego średnia pensja,

no to siłą rzeczy po prostu nie może sobie na to pozwolić.

I niestety panuje taka społeczna percepcja, że

jakby mam zwierzę i często

oczekuje się od lekarzy weterynarii, że oni będą

leczyli za darmo, że "jak to? pan bierze pieniądze

za swoją usługę?", bo to jest przecież...

to jest misja, to jest zawód, który jest powołaniem.

Czyli ludzie przyzwyczaili się, że leczenie jest za darmo?

Tak. I dziwią się często, że w ogóle też muszą coś zapłacić.

Myślę, że to częściej ma też miejsce

w mniejszych miejscowościach i na wsi. I, wiesz,

posiadanie zwierzęcia

to jest w dzisiejszych czasach dobro luksusowe.

I jakby ludzie też nie łączą tego...

Np. biorą sobie psa drogiej rasy,

chorowitego, np. buldoga francuskiego,

i jakby nie liczą się zupełnie z kosztami leczenia,

tego, że te zwierzęta ciężko chorują ze względu na

układ oddechowy i...

nie mają w ogóle przewidzianego później budżetu,

co by się działo, gdyby to zwierzę zachorowało.

I nagle pojawia się problem, że trzeba wydać więcej na leczenie

i... trochę...

Cześć z nich obwinia lekarzy, że

te koszty w ogóle są.

Są tak wysokie i że w ogóle są.

Tak. Wiesz, ja jestem lekarzem weterynarii, ale nie mam swojego psa.

Bardzo o tym marzę, też mieszkam

akurat w małym mieszkaniu,

ale ze względu na mój styl życia, bardzo dużo wyjeżdżam akurat

do pracy, też dużo jeżdżę po Polsce

i za granicę. I...

wiem, że nie mogę sobie w tym momencie na to

pozwolić. I to jest moja świadoma decyzja.

A te decyzje o wzięciu zwierzaka są często podejmowane

pod wpływem chwili albo to jest prezent, albo

teraz ludzie brali zwierzęta, bo nie chcieli

siedzieć sami w domu i...

pojawia się problem, bo to jest zobowiązanie na lata.

A czy zdarza się, że

ty wykonujesz jakąś usługę medyczną,

wystawiasz rachunek i klient nie chce

zapłacić?

Zdarzają się takie sytuacje.

I to jest,

myślę, jedna z najtrudniejszych części naszej pracy.

Zdarza się, że

pacjent umrze na naszych rękach, że ratujemy

zwierzę i niestety coś się nie powiedzie.

Albo na przykład operujemy i...

okazuje się, że nie udaje się zwierzęcia uratować, bo było

potrącone przez samochód i był krwotok wewnętrzny,

pacjent zatrzymuje się na stole.

I trzeba wykonać trudny telefon do opiekuna,

poinformować o tej sytuacji.

I mimo np tego, że klient

wyraził zgodę na leczenie i na koszty,

nie chce uregulować rachunku, bo

zwierzę nie żyje, no to za co... za co on ma zapłacić?

A, wiesz, cały zespół jest postawiony do pionu.

Chirurg, anestezjolog,

pielęgniarki w szpitalu, wiesz... I...

nie liczy się w ogóle z tym, że

praca została też, wiesz, wykonana. To są takie bardzo

trudne sytuacje.

A bywa, że masz po ludzku dość tego wszystkiego?

Ja myślę, że każdemu zdarzają się takie momenty.

Najbardziej mnie chyba boli, że niektórzy

opiekunowie zwierząt

czasami traktują swoich podopiecznych jak

przedmioty albo jak problem, którego należy się

pozbyć.

I myślę, że taką jedną z sytuacji,

które zapadły mi w pamięć, była

młoda mama, która przyszła

do nas z młodą suką rasy akita,

dwuletnią, twierdząc, że pies

ugryzł dziecko.

Mówiła, że miała małe dziecko w domu,

trzyletnie, więc jak nietrudno sobie wyobrazić

pewnie dziecko biegało po domu z rączkami,

wiesz, uniesionymi do góry albo ciągnęło za ucho

zwierzaka i... Możemy tylko, wiesz,

myśleć: pokazał zęby, może rzeczywiście złapał

ją za rękę, tego nie wiemy.

I twierdziła... Weszła do lecznicy

i od razu jakby przyszła do nas z żądaniem, że ona

po prostu chce tego psa uśpić. Wiesz, zlikwidować.

I ta sytuacja miała miejsce w Anglii, więc

zgodnie z tamtym prawem

jakby właściciel tutaj...

Zwierzę jest przedmiotem

w świetle prawa, więc (właściciel) ma pełne

prawo zadecydować, co się stanie, i my w takiej sytuacji nie możemy

odmówić, więc zaczęliśmy spisywać protokół,

próbując jeszcze ją namówić, czy może...

może my spróbujemy znaleźć dom

temu psu. Bo pies nie był w ogóle, wiesz, agresywny

i zwierzę lizało nas po rękach, więc,

wiesz, taka bardzo trudna sytuacja.

Ona absolutnie powiedziała, że się na to nie zgadza.

Zapłaciła, powiedziała, że w ogóle nie chce przy tym być

i wyszła. My też dzwoniłyśmy jeszcze

po fundacjach, żeby

spróbować znaleźć dom dla tego zwierzaka, no ale jakby decyzja

zapadła. I menadżerka lecznicy powiedziała nam, że

my po prostu tego psa musimy uśpić, że nie ma

dyskusji. I razem z koleżanką założyłyśmy wenflon

temu psu i, wiesz, to była

straszna sytuacja, w której zdrowy zupełnie, młody

pies, naprawdę kochany,

lizał nas po twarzy, po rękach i...

A my odbierałyśmy mu życie, ponieważ tak

zadecydował właściciel i nie ma dyskusji.

I...

Uśpiłyśmy tę suczkę i...

pół godziny później

powoli ją, wiesz, owijamy w kocyk,

przygotowujemy ją też do odbioru,

do kremacji i...

przychodzi do nas menadżerka z góry i mówi, że

właścicielka zadzwoniła i że się

rozmyśliła, że my jednak...

Poważnie?

Że my jednak możemy poszukać jej domu.

A pies już był... już go nie było między

nami. I, wiesz, po prostu zalałyśmy się łzami, bo

to jest taka sytuacja, w której nikt...

Nie chciałbyś być w naszych butach, powiem ci.

Po dziś dzień, jak o tym myślę, to

po prostu jest mi tak strasznie przykro

i takich sytuacji, wiesz,

każdy z nas, lekarzy weterynarii, ma

w swojej karierze co najmniej kilka.

No kompletnie demotywująca

sytuacja.

Co dzieje się z ciałem zwierzaka?

Jakie są procedury?

Wszystko zależy, jaką decyzję podejmie właściciel. W Polsce zgodnie z prawem

zwierzę należy poddać kremacji

po jego śmierci, czyli musi trafić

do specjalnego miejsca, gdzie zostanie jego

ciało spopielone, jednakże

właściciele często chcą odebrać na przykład ciało

swojego zwierzaka i...

na przykład zakopać je w ogródku albo w lesie.

Jest taka możliwość?

No i to jest trudna sytuacja,

bo zgodnie z prawem my nie możemy tego

robić, ponieważ zwierzę powinno... Nie można

zakopywać zwierząt, tak jak ciał

ludzi, wiesz, w nieprzeznaczonych do tego miejscach, więc...

Czyli nie możecie wydać ciała?

Tylko za zgodą właściciela, kiedy on podpisze

dokument, że on bierze odpowiedzialność za to, więc

jakby... To jest taka trudna sytuacja, ale...

Czyli on zobowiązuje się, że nie zakopie, choć wiadomo, że zakopie?

Mhm. Ale za to

za granicą najczęściej,

no, w Polsce zresztą coraz częściej też, właściciele

po prostu chcą zwierze kremować i...

coraz częściej są to właśnie kremacje indywidualne,

gdzie opiekunowie chcą

odebrać prochy zwierzęcia i wtedy złożyć je na przykład

do urny albo

wtedy zakopać u siebie w ogródku.

I też coraz bardziej rozwija się taki trend na świecie,

gdzie trzymają prochy swoich zwierząt w...

specjalnej urnie. W kamiennej, w drewnianej.

Nawet, wiesz, biżuteria się pojawia

z prochami zwierząt, można taki, nie wiem,

kamień albo diament sobie też

przygotować, więc coraz bardziej ludzie podchodzą

do tego jak do

straty bliskiej osoby.

A jaki jest twój stosunek do tego, gdyby

prawo miało zależeć od twojej woli,

to jakbyś to uporządkowała?

Myślę, że każdy powinien mieć tutaj wybór.

Nie do końca zgadzam się rzeczywiście

z tym, żeby móc zakopać zwierzę

czy, wiesz, człowieka gdziekolwiek, ponieważ

są do tego specjalne przeznaczone

miejsca i ryzykujemy też tym, że na przykład,

wiesz, dzikie zwierzęta gdzieś albo

na przykład na wsi pałętające się psy gdzieś

wykopią po prostu to zwierzę, więc

rzeczywiście ta sytuacja powinna być

uporządkowana, jednak ja jestem za tym, żeby

dawać tutaj ludziom wybór. I często dla nich

ta możliwość pożegnania się ze swoim

przyjacielem w taki sposób to jest też część

wejścia w ten proces żałoby.

Dużo rozmawialiśmy o tych, no,

mniej przyjemnych aspektach, demotywujących sytuacjach.

No ale na pewno są sytuacje, które przecież sprawiają,

że jednak masz ochotę następnego dnia przyjść

do tego gabinetu,

które wywołują uśmiech na twojej twarzy.

Jakie są to sytuacje?

Czasem jak,

wiesz, mam zapisane dwa tygodnie grafiku na

ostrym dyżurze i mam same takie ciężkie przypadki,

i zdarzy się, że dostaję dyżur

na właśnie pierwszym

kontakcie i nagle w moim grafiku

pojawiają się, wiesz, szczepienia,

odrobaczenia, czipowanie

małych szczeniaków, kociąt i jest

dużo, wiesz, miłości, przytulania,

malutkich zwierząt i wszyscy, wiesz, od razu mają uśmiech na twarzy,

bo to jest nowy członek rodziny. To jest, wiesz, taka bardzo przyjemna

odmiana. I uwielbiam absolutnie

porody i cesarki.

Cesarskie cięcia też - zabieg, kiedy

pomagamy zwierzętom urodzić

na świat małe szczeniaki, kocięta

i też to jest takie, wiesz, nowe życie. To zawsze...

To jest taki wzruszający moment, kiedy masz dziesięć maluchów

i po prostu je, wiesz, nacierasz, wybudzasz i...

I wszystkie są takie słodkie.