POZA ZASIĘGIEM
W tym roku Małgosia nie wyjechała na zimowe ferie. Rodzice nie mieli pieniędzy.
– Nie narzekaj! W wakacje szykuje ci się wyjazd do Stanów – powiedziała mama.
– Nic ci się nie stanie, jak posiedzisz dwa tygodnie w domu. Nie narzekaj, moja panno. Jest tyle dzieci, które mają znacznie gorzej niż ty.
„Łatwo im tak mówić” – pomyślała. Tak bardzo chciała jechać. I to z Maćkiem, który wraz z Białym Michałem i Aleksem wybrali się na obóz narciarski. Od kiedy dwa lata temu nauczył się jako tako jeździć na deskach, starał się nie przepuszczać żadnej okazji do szusowania po górskich stokach. Rodzice Małgosi nie zdecydowali się na taki wydatek. Tysiąc złotych za obóz było kwotą, na którą nie mogli sobie pozwolić. Kamila jak zwykle wyjechała za granicę. Też na narty. W Alpy szwajcarskie czy austriackie, Małgosia już sama nie wiedziała jakie. W Warszawie z ludzi z klasy została tylko Kaśka. Wprawdzie gips jej już zdjęli, ale nadal nie poruszała się zbyt sprawnie i jeździła na rehabilitację. Małgosia z nudów zaczęła odwiedzać Kaśkę i starała się wymyślić jakieś rozrywki. Niestety do scrabbli Kaśka zniechęciła się po pierwszej partii. Przegrała z kretesem i więcej nie chciała próbować. To samo było z grą w boggle, szachy, a nawet warcaby.
– Czy my musimy ciągle w coś grać? – spytała Małgosię.
– A co byś wolała porobić?
– Zabawmy się w kosmetyczkę – odparła Kaśka. – Pomalujemy sobie paznokcie.
– No dobrze – zgodziła się Małgosia, ale bez zbytniego entuzjazmu.
Kaśka przyniosła miseczkę pełną ciepłej wody i mydlin, patyczek do odsuwania skórek, cążki, lakier bezbarwny i kilka kolorowych lakierów.
– Najpierw opiłowujesz paznokcie, a potem wsadzasz ręce do miseczki. O tak! – mówiła Kaśka, pokazując Małgosi, co ma robić. Widać było, że jest w swoim żywiole. – Po rozmoczeniu odsuwasz skórki na bok ręcznikiem. Potem delikatnie usuwasz je patyczkiem, a później wycinasz cążkami. Osuszasz dłonie i wcierasz w nie krem. A teraz malujesz paznokcie bezbarwnym podkładem.
– Czy nie mogą takie zostać? – spytała Małgosia.
– Coś ty! – oburzyła się Kaśka. – Najfajniej jest mieć kolorowe. Przecież są ferie, nauczyciele się nie przyczepią!
– No dobra, ale to chcę taki jasny, perłowy – zgodziła się Małgosia.
– Już niemodny, ale jak chcesz… – odparła Kaśka i widać było, że nie pochwala wyboru Małgosi. Sama po chwili zaczęła malować paznokcie na czerwono i jak gdyby nigdy nic spytała Małgosię:
– Maciek się odzywa?
– Dzisiaj nie, ale może nie ma czasu…
– Jak to: „nie ma czasu”? Dla ciebie nie ma czasu? Albo kocha i kontaktuje się z tobą, albo tylko co jakiś czas to robi, by uśpić twą czujność.
– Jak to: „uśpić czujność”? – W serce Małgosi zaczął się wkradać niepokój.
– No coś ty! Facetów nie znasz? – zawyrokowała Kaśka głosem tej Kaśki, którą Małgosia znała najlepiej. Tej, która w mini i stringach wypinała tyłek w kierunku najprzystojniejszych w klasie chłopaków, która z pogardą odnosiła się do ich randek, na których „nic się nie działo poza buzi w policzek, bo wy nie wiecie, co trzeba robić z chłopakiem”. Małgosia tej Kaśki zdecydowanie nie lubiła. Aż przykro jej się zrobiło, gdy uświadomiła sobie, że wolała Kaśkę z nogą na wyciągu od tej zdrowej, malującej teraz paznokcie, która ciągnęła zimno: – On tam na pewno już jakąś poderwał. Ty się o tym nie dowiesz tak od razu, ale wierz mi, że wróci stamtąd jako inny człowiek. Trzeba było stanąć na głowie i z nim jechać.
– Jak miałam stawać na głowie, kiedy wszystko rozbiło się o pieniądze!
– Niestety – ciągnęła Kaśka – taka jest prawda. I dlatego musisz się nauczyć, że jeśli nie masz pieniędzy, nie masz nic. Nawet faceta. Owszem, możesz go zatrzymywać w inny sposób, ale ty… – tu Kaśka wymownie spojrzała na rysujące się pod bluzką piersi Małgosi – nie masz za bardzo czym go zatrzymać.
Małgosi aż zimno się zrobiło.
– Nie! – krzyknęła. – Maciek na pewno taki nie jest! Maciek jest inny!
– Ty wierzysz w to, że są jeszcze inni faceci? Wspomnisz moje słowa. Zresztą… jak trzy dni nie dostaniesz esemesa, sama się przekonasz, że to, co mówię, jest prawdą.
* * *
– Co za beznadzieja! – jęknął Maciek do Białego Michała. – Mam ochotę wywalić tę komórkę w śnieg.
– A o co chodzi?
– Brak zasięgu – syknął ze złością. – I jak tu wierzyć operatorom, którzy mówią ci, że zasięg jest w całej Polsce.
– To wyślij kartkę. – Biały Michał wzruszył ramionami.
– Kartka dojdzie za parę dni, a ja obiecałem Małgosi codziennie esemesa.
– Jezu! Wiązać się z dziewczyną to jak iść dobrowolnie do więzienia – mruknął Biały Michał i spojrzał na niego jak na idiotę.
– Czy ktoś ma pole? – spytał Maciek w czasie kolacji.
– Niejeden rolnik ma pole, ale wszystkie pola są ośnieżone – odparł Aleks i zachichotał.
Zawtórowała mu cała grupa.
– Chodzi mi o zasięg w komórce…
Niestety. Okazało się, że nikt nie ma zasięgu. Jakby tego było mało, okazało się, że do najbliższej poczty jest dość daleko i raczej nie będą się tam wybierać.
– Jesteście narciarzami, a nie zapłakanymi i zasmarkanymi babami – powiedział instruktor. – Rodzice wytrzymają bez listów od was.
* * *
Małgosia spała z komórką pod głową. Trzymała ją przy sobie bez przerwy. Sama wysłała do Maćka tylko dwa esemesy. I za każdym razem wyświetlił jej się raport, że wiadomość tekstowa oczekuje na odebranie.
– Co ty tak, córeczko, w tę komórkę patrzysz? – spytał tata, kiedy siedli do obiadu.
– Bo Maciek coś nie pisze…
– Dziecko, a co on ma pisać, jak szusuje na nartach?
– Ale obiecał…
– Obiecał, ale może nie mieć czasu.
– Albo zasięgu – wtrąciła mama i zaczęła nakładać ziemniaki.
* * *
– I ty wierzysz w ten brak zasięgu? – Kaśka parsknęła śmiechem. Małgosi komórka jak zaklęta milczała już piąty dzień. – Jakby kochał, i kilometr by przeszedł, żeby ci nadać tego głupiego esemesa. Poderwał jakąś, a ty jeszcze czekasz.
Ta rozmowa z Kaśką odebrała Małgosi cały spokój. I nawet esemes od Maćka, który nadszedł ostatniego dnia ferii, tego spokoju jej nie przywrócił: „Goniulka, nie miałem zasięgu. Strasznie się za tobą stęskniłem. Zobaczymy się jutro rano w szkole” – pisał Maciek.
„Nie wierzę ci” – odpowiedziała, po czym wyłączyła komórkę i… wybuchnęła płaczem.
* * *
– Ja muszę jeszcze dziś!
– Czyś ty zupełnie oszalał? – oburzyła się mama Maćka. – Jest dziesiąta wieczór. Co jej rodzice sobie pomyślą?
– Mamo, nie interesuje mnie, co pomyślą jej rodzice. Ja muszę się z nią zobaczyć dzisiaj.
– Nie możesz zadzwonić?
– Dzwoniłem, ale jej mama powiedziała, że Małgosia nie podejdzie. Słyszałem, jak ją woła, ale Małgosia nic.
– Leć. – Mama Maćka zrezygnowana machnęła ręką.
* * *
Maciek pędził chodnikami między domami. W ręku ściskał drewniane korale. Nie były najładniejsze. Wiedział to, ale tak bardzo chciał Małgosi coś przywieźć, a tam, w górach nie było nic lepszego do kupienia.
– Wejdź – zaprosił go tata Małgosi i zawołał w głąb pokoju: – Małgosia! Maciek do ciebie przyszedł.
– Przecież mówiłam, że nie chcę go widzieć – odpowiedziała.
Po jej głosie Maciek zorientował się, że dziewczyna płakała.
– Poczekaj tu chwilę… – Tata Małgosi wszedł do pokoju córki. – Nie chcę się wtrącać, ale Maciek ma prawo wiedzieć, dlaczego nie chcesz go widzieć.
– Powinien się domyślać.
– Nie jestem jasnowidzem! – krzyknął Maciek i mimo protestów Małgosi wszedł do pokoju. Na jego widok odwróciła się plecami i ukryła twarz w dłoniach. Podszedł do dziewczyny i w milczeniu zaczął zapinać na jej szyi drewniane korale. – Poza jazdą na nartach nic ciekawego. No i brak zasięgu, poczty… w ogóle odcięcie od świata.
Wyrzucał z siebie te słowa z prędkością karabinu maszynowego, ale Małgosia nadal nie odwracała twarzy.
– Wiem, że te korale nie są najładniejsze, ale nie było nic innego, co mógłbym ci przywieźć.
Odpowiedziało mu milczenie.
– Strasznie za tobą tęskniłem – dodał Maciek i leciutko pocałował Małgosię w czubek głowy.
– Nie było zasięgu?
– Nie było. Żadna z sieci nie miała zasięgu. Wszyscy się wściekali.
– Gdybyś kochał, to poszedłbyś kilometr dalej i znalazł zasięg.
– Ale tego zasięgu nie było w promieniu kilku kilometrów! Poza tym uznałem, że zrozumiesz. Zmieniłaś się. Moja Małgosia wiedziałaby, że mówię prawdę. Ktoś ci coś nagadał, tak? Mów mi zaraz kto? Małgosia po chwili milczenia zaczęła opowiadać. O wszystkim. O dwóch tygodniach spędzonych z Kaśką i rozmowach z nią.
– I ty uwierzyłaś Kaśce? – szepnął Maciek, tuląc Małgosię do siebie.
„A więc wszystko wróciło do normy. Kaśka znów jest najwstrętniejszą babą w klasie” – pomyślała Małgosia, wtulając głowę w jego ramię.