GÓWNO (3)
Nie minęło nawet pół godziny, gdy w domu Olka znów pojawiła się Kamila.
– Przyszłam po Kubę – rzuciła lekko, jakby nie było ani całej poprzedniej rozmowy, ani zamieszania, które wywołała swoim zachowaniem.
Olek bez słowa otworzył drzwi na oścież. Chciał wyjaśnić, że Kuba miał nocować, ale przypomniawszy sobie niedawne wrzaski Kamili, nie odezwał się słowem. Kamila minęła go i od razu weszła na schody wiodące do pokoju Malwiny. Przez chwilę obserwował, jak sięga do klamki. Już miał się odwrócić i wrócić do gości, ale zauważył, że dziewczyna wyraźnie czymś zaintrygowana najpierw przytknęła ucho do drzwi, a potem zajrzała do pokoju przez dziurkę od klucza. Nagle… zachichotała. Oderwała wzrok od dziurki, spojrzała na Olka i pomachała ręką, jakby zachęcała, by do niej podszedł. Nie bardzo miał na to ochotę, więc nie ruszył się z miejsca. Kamila machnęła jeszcze dwa razy, a w końcu zbiegła na parter i pociągnęła go za sobą na schody.
– Musisz to zobaczyć! – powiedziała takim głosem, że Olek nie mógł uwierzyć, że to ta sama dziewczyna, która pół godziny temu urządziła scenę.
Stanęli pod drzwiami. Choć przeszkadzała im nieco muzyka dobiegająca z salonu, słyszeli, że w pokoju Malwiny rozbrzmiewa rechot, który czasem przechodzi w odgłos przypominający kwikanie prosięcia. Spojrzeli po sobie. Kamila pchnęła Olka w stronę klamki.
– Zajrzyj – szepnęła.
Przysunął twarz do dziurki od klucza. Na wprost drzwi stało łóżko Malwiny. Młodsza siostra Olka stała na nim i próbowała coś na głos czytać. Nie bardzo jej to szło, bo nie mogła przestać chichotać. Na dywanie zaś leżał Kuba, pokładając się ze śmiechu. Co takiego Malwina czytała? Tego Olek ni w ząb nie mógł zrozumieć. Ale sądząc z reakcji Kuby, który aż zaczął się krztusić i w końcu płakać, musiało to być coś bardzo zabawnego.
Olek spojrzał na Kamilę.
– Wchodzimy?
Za klamkę złapali równocześnie.
– Co tam czytasz? – spytał od progu.
– Gównianą opowieść – odparła Malwina i zachichotała, a Kuba ze śmiechu dostał czkawki.
Olek zabrał Malwinie kartkę z ręki.
– Zostaw! To moje! – krzyknęła.
– No zaraz ci oddam, tylko przeczytam – uspokoił ją i zaczął recytować na głos.
Szło mu to tak samo kiepsko jak Malwinie, a oczy coraz szerzej otwierały się ze zdumienia. Na kartce widniał bowiem wierszyk:
GÓWNIANA OPOWIEŚĆ
W MOJEJ ŁAZIENCE
KOŁO KIBELKA
LEŻAŁO GÓWNO
NA DNIE RONDELKA.
DŁUGO LEŻAŁO,
STRASZNIE ŚMIERDZIAŁO
NAGLE ZNIKNĘŁO.
CO SIĘ Z NIM STAŁO?
TO ŻUCZEK GNOJARZ
WZIĄŁ JE NA TACZKĘ,
POSZEDŁ OBDZIELIĆ
NIM ŻUCZKÓW PACZKĘ.
„NIECH KAŻDY ŻUCZEK
GÓWIENKO TOCZY,
SZYBCIEJ MU MINIE
DZIONEK UROCZY”.
POWIEDZIAŁ ŻUCZEK
I WRĘCZYŁ KUPKI,
WKRÓTCE POWSTAŁY
Z GÓWIENKA SŁUPKI.
POTEM BUDYNKI
I MIASTO CAŁE
GÓWNIANE BYŁO,
ALE WSPANIAŁE.
TYLE TO MOŻNA
ZROBIĆ Z GÓWIENKA,
KTÓRYM ŚMIERDZIAŁA
MOJA ŁAZIENKA.
– Co to, kurde, jest? – Olek z niedowierzaniem patrzył na siostrzyczkę.
Potem, kręcąc głową, znów spojrzał na kartkę.
– Wierszyk! – wykrzyknęła Malwina, rechocząc.
– Skąd to wytrzasnęłaś?
– Maciek dla mnie napisał – odparła, podskakując na łóżku jak na batucie, po czym z niego zeskoczyła i wyrwała bratu kartkę z ręki.
– Moje! – krzyknęła, przyciskając stronę do piersi jak największy skarb. – Zajebiste, co nie?
Kamila, która do tej pory tylko pokwikiwała, ryknęła ze śmiechu i wykrztusiła:
– Ale masz minę!
Podeszła do Olka i wtuliła twarz w jego ramię. Zastygł w bezruchu. Że też nie mógł tego wszystkiego naprawić zdrowy rozsądek. Musiało… gówno. „I kto tu zrozumie kobiety?” – pomyślał i pokręcił głową. Chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie na dole rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Musiał pójść sprawdzić, co się stało. W końcu był gospodarzem.