TEGO nie dowiesz się z TV – 7 metrów pod ziemią (3)
I taki... w ogóle się tak
wewnętrznie, taki dygot, że tak powiem.
No i wiesz, no... Kurwa, no.
Dociera do ciebie, że ktoś chciał cię
zabić, wiesz. A ty tu
w pokojowych przyjechałeś
zamiarach. Ale
to nie jest, wiesz, to jest trudne do opisania,
takie... Że na przykład, wiesz,
jak jest, w ogóle,
czy ktoś strzela do ciebie, czy jak jest
ostrzał, czy jak
spadają bomby na przykład,
to jest takie uczucie, wiesz...
Znaczy, jak do ciebie strzelają, to wiadomo, że możesz coś zrobić, tak?
No trzeba uciekać, tak?
Zachować
na tyle zimną krew,
ta adrenalina musi ci podpowiadać
dobre rozwiązania,
na tyle zimną krew, żeby się z tego po prostu
wykaraskać. Lewan zareagował,
chociaż myśmy, nam się koła w pewnym momencie
zablokowały, zabuksowały
w... To taka leśna
droga była.
W związku z tym
Lewan próbował wykręcić, te strzały
padały dalej. Tu nam
te przednie koła buksowały, Lewan
klął. Pamiętam... w sumie
to najbardziej pamiętam Lewana, który klął,
a talent miał wybitny zawsze, znaczy - ma
do tego.
I myśmy w końcu zawrócili.
Lewan, no, rura, tak?, pełna
i odjechaliśmy,
no nie przekroczyliśmy
tej granicy z Osetią.
Natomiast w momencie, kiedy, wiesz, taką
trudną sytuacją jest, kiedy
spadają bomby.
I ty nie wiesz, bo tak: to jest
zawsze takie zastanawianie się, nie wiem, mam
biec w prawo, w lewo, przed siebie?
W sumie nie wiadomo.
Nie wiadomo, bo jest takie myślenie, wiesz, że
"a może w prawo?",
"a jak spadnie w prawo, to może ja zostanę tu, pobiegnę",
wiesz, to jest taka
paranoja w pewnym momencie, człowiek zaczyna
trochę, wiesz,
fiksować, nie? A przecież
przed bombą nie uciekniesz.
Mhm.
Myślę sobie, że to jest taki zawód, gdzie
trzeba, no, wysoką cenę zapłacić,
ale też taką osobistą.
Bo...
ciężko później wytłumaczyć
ludziom, co ty przeżywasz,
jaki to ma
wpływ na ciebie.
Jak było z tobą,
musiałaś jakąś taką cenę zapłacić,
jeśli chodzi o życie osobiste?
Tak, ja, wiesz,
ja nie znam korespondenta, który by nie płacił
takiej ceny, bo
wiesz, to jest tak, że
my jesteśmy cały czas
w pogotowiu. Jeżeli coś się dzieje na świecie,
to nie musi być wojna,
to może być trzęsienie ziemi na przykład.
W takie miejsca też jeździliśmy.
Dzwoni telefon, pakuj się, jedź.
Dzwoni telefon, pakuj się, jedziesz, tak? Każdy z nas ma plecak
gdzieś tam spakowany do połowy, tak, żeby
tylko dopakować w zależności od rejonu,
gdzie się leci, no i...
I to nie jest
istotne, czy tam święta na przykład, czy
masz wakacje zaplanowane,
czy tam trzeba gdzieś tam, gdzieś
coś tam, co tam.
Pozałatwiać, remont w domu czy coś,
nie. Najważniejsza jest wojna.
W związku z powyższym,
bliscy po jakimś czasie, twoi,
zaczynają mieć
tego dosyć.
Bo...
czują się, ja to zawsze powtarzam,
że czują się, jakby,
że zawsze są na drugim miejscu.
Że na pierwszym miejscu jest zawsze wojna.
Wiesz, no jakbyś się czuł,
że jednak nie jesteś najważniejszy
w związku z osobą, z którą jesteś,
tak? Że jednak zawsze
jesteś ten drugi, no, to nie jest fajne
poczucie. W związku
z powyższym
wielu z nas wracało
do pustych domów po jakichś
tam wyjazdach,
bo ta druga strona miała po prostu dość.
Wiesz, jeszcze
dodatkowo, jak jest rodzina, w której są
dzieci, no to...
Najczęściej jednak ten zawód wykonują mężczyźni,
tak? Więc kobieta
zostaje sama z małym dzieckiem.
Facet wyjeżdża i zawsze na
pytanie: "kiedy wrócisz?" jest odpowiedź: "nie wiem".
No właśnie.
I oglądasz go tylko w telewizji. I widzisz, co się dzieje...
I boisz się o jego życie.
I boisz się o jego życie, oczywiście. Potem przychodzi
czas, kiedy dzieci dorastają
i częściej widzą tatusia czy mamusię
na ekranie telewizora niż w domu.
I zaczynają kumać, że, wiesz,
jeżeli czegoś potrzebują, to w zasadzie
nie mogą liczyć, tak?, na
to, że on będzie, tak? Czy ona.
Więc to jest trudne, wiesz. Ja nie mam
dzieci, bo nigdy nie chciałam,
jakoś nie moja bajka.
Ale w takich relacjach
damsko-męskich
to nie jest łatwe, tak?
To nie jest... Ja uważam, że tutaj
takim
chyba idealnym
związkiem, to jest połączenie, kiedy
jest
dwoje korespondentów wojennych ze sobą
albo
korespondent wojenny z operatorem kamery,
który jeździ na wojnę, tak?
No to taka idealna sytuacja.
Tak. Zrozumienie też można
znaleźć wśród żołnierzy,
bo to jest też taki...,
to jest ten zawód, który
na tej samej jakby platformie operuje.
Okej. To powiedz mi jeszcze taką jedną rzecz a propos żołnierzy.
Wielu powtarza, wielu mówi,
co ciekawe i paradoksalne,
że w wyjazdach
na różne misje
najgorsze są powroty do Polski.
Oczywiście.
O co chodzi, na czym to polega, dlaczego to jest kłopot?
To jest racja, ja się zgadzam w stu procentach.
Wiesz, to jest tak, że,
ja zawsze też tak miałam,
że tam się adaptowałam od razu,
obojętnie, gdzie by to nie było.
I teraz, widzisz, na czym to polega.
Przebywasz
w tamtym rejonie, który jest
totalnie inny niż ten,
w którym tu jesteśmy.
Przebywasz tam,
w skrajnie trudnych czasami
warunkach.
Strzelają do ciebie.
Jedziesz drogą,
masz świadomość, że możesz
najechać na ajdika. Mogą cię porwać,
mogą cię zabić. Nie możesz
nawet stanąć, żeby się, za przeproszeniem,
wysikać, bo musisz
stać tylko na twardym, bo jak wejdziesz na miękkie, to
do widzenia, tak?
Ale jest
adrenalina i zaczynasz w tych realiach
funkcjonować tydzień,
drugi, trzeci, czwarty. Wiesz, chłopaki
jak jeżdżą, to oni na zmianę, to na pół roku
jadą, tak? Myśmy... To znaczy, wiesz, ja potrafiłam
w ciągu pół roku być kilkanaście razy
w Afganie czy w Iraku, tak? Bo myśmy przecież
nie jeździli na zmiany.
I wchodzisz
w to, i potem,
jak przyjeżdżasz tu,
to tak mówisz -
kurwa, co to w ogóle, o co tu
chodzi, w ogóle, o co tym ludziom
chodzi? O co oni się martwią,
w ogóle przecież
wszystko jest okej. Jest prąd, jest gaz,
jest wyro do spania, tak? Ciepła,
zimna woda, bo ja zawsze to powtarzam,
to jest po prostu, mnie to... To jest luksus
niesamowity. Idziesz do sklepu,
kupujesz jedzenie,
czyli głodny nie chodzisz.
Nikt do ciebie nie strzela, możesz sobie chodzić,
gdzie chcesz, ale
w pewnym momencie jednak
ta część, taka duża
część ciebie zostaje tam.
I to wtłoczenie
znowu w tą rzeczywistość, ty jesteś
jakby, wiesz co...
Nie jesteś już stąd,
a jeszcze nie jesteś
stamtąd. Jesteś gdzieś pomiędzy.
I te światy,
one się nie, wiesz, nie
zazębiają. Zawsze
gdzieś coś zgrzyta. I na tym
polega ten problem tego dostosowania
się tutaj.
Ale to życie tutaj wydaje się jakieś takie jałowe,
bezcelowe, błahe?
Tak, jałowe, bezcelowe, wolne.
Wydaje ci się, że ludzie,
twoi znajomi na przykład,
wyolbrzymiają problemy.
Znaczy, ja w ogóle zawsze uważałam, ze ludzie mają
tendencję do wyolbrzymiania problemów, ale
ale już po wyjazdach,
jak już byłam korespondentką,
to ja wracałam i, wiesz,
to czasami, ja
byłam w stanie, wiesz, ktoś mnie gdzieś zaprosił,
jakaś impreza, wiesz, tak zwani normalni ludzie,
tak? I tak, wiesz, i siedzą tam, gadają,
no dobra, jakiś drink, coś ten. Więc
ja tak w pewnym momencie tak...
Kurdę...
Co ja tu robię?
Ja nie mam z nimi o czym rozmawiać, wiesz... Komuś się urodziło dziecko, ktoś
kupił samochód na raty, ktoś
wziął kredyt na mieszkanie, ktoś ten.
A wiesz, ja dwa dni temu
widziałam zabite dzieci
na ulicy, wiesz? I...
nie chcę im o tym opowiadać,
bo nie chcę im psuć radości z tego, że
kupili nową furę, nie?
Bo nie będę, wiesz, no...
A jednocześnie masz to w dupie.
A jednocześnie mam w dupie to, że oni mają nowy samochód, że
wiesz, bo to nie jest mój świat.
I to z kolei doprowadza
do tego, że korespondenci
zaczynają się spotykać tylko w swoim gronie.
Tylko.
I nie ma takiej sytuacji,
że ty komuś psujesz wieczór, bo na przykład,
wiesz, ja pamiętam, jak gdzieś tam
byłam u znajomych, zaproszona,
no i tak wiesz, ja sobie siedziałam, no tam gadają, gadają,
o jakimś takim, wiesz, normalnym,
zwykłym życiu. Ja nie mówię,
że ja mam jakieś niesamowite, ale w porównaniu
do tego, zupełnie inne.
No i tak, ja siedzę, no tak
piję tego drinka, ale tak za bardzo się
nie odzywam, zupełnie jak nie ja.
No i tak: "no, Anka,
no a co u ciebie? Bo ty gdzieś, jakoś tam cię widziałam,
gdzieś na wyjeździe byłaś?".
Ja mówię: "no...".
"No i co, jak?".
Ja mówię: "pytasz mnie, jak było w Bagdadzie?".
"No!".
Ja mówię: "no, nie wiem, co mam ci powiedzieć, no,
fajnie...?
Niefajnie? Dużo
ludzi tam ginie?". "Dużo ludzi
ginie? Tam straszna sytuacja jest, nie?".
Ja mówię: "no tak, wiesz, akurat...". No i zaczęłam
opowiadać, nie? I wszyscy tak...
Ja mówię: "dobra, spoko,
nie było tematu, gadajcie".
Wiesz, ja po angielsku się zmyłam po prostu.
I zadzwoniłam do mojego kumpla,
korespondenta.
Mówi: "ty miałaś gdzieś tam być, na jakiejś kolacji, coś tam...", ja mówię: "ty..."
Idziemy na wódkę.
Idziemy na wódkę, dawaj do mnie.
Bo to nie przystają te światy.
Twój przyjaciel
powiedział ci kiedyś, że
na wojnie nie znajdziesz niczego dobrego,
ale znajdziesz tam
rzeczy, które bezpowrotnie
odmienią twoje życie.
Jak wojna odmieniła twoje życie?
Wiesz co, bardzo, i to na wielu
płaszczyznach.
Bo na pewno
nauczyła mnie
szacunku
do innych kultur.
Ja go zawsze miałam, ale,
ale...
szacunku do tego, że,
wiesz, że w zasadzie
przecież wszyscy mamy prawo żyć, tak?
I nie...
nie trzeba,
wiesz, ja nie rozumiem takich rzeczy, że,
pomimo tego, że tyle lat jeździłam na wojnę,
że ta walka
religijna, która jest
przecież napędzana, wiesz,
to jest żenujące, to jest straszne, że ludzie
w to idą, że są tym manipulowani.
I to mnie zawsze strasznie
irytowało. Nauczyłam się takiego,
takiego szacunku
do kultury i takiego
szerszego spojrzenia na świat,
wiesz? Nie tylko, że ja widzę ten
mój, tylko po prostu
ten obiektyw
mój jest szerszy.
Nauczyłam się
szanować takie
małe, codzienne rzeczy,
cieszyć się nimi.
Właśnie ta woda.
Banalne, ale prawdziwe.
Ale prawdziwe. To, że na przykład,
no teraz jest trochę
specyficzna sytuacja z uwagi na koronawirusa,
ale to na przykład,
że, ja mieszkam niedaleko Parku
Szczęśliwickiego, w zasadzie przy samym parku,
że ja sobie
biorę kocyk, jak jest ciepło,
idę się pierdzielnę na tym kocyku i
sobie, rozumiesz, leżę i sobie patrzę, jak nade mną
drzewa szumią. I mówię: "ale odjazd",
"po prostu czad", poważnie.
Biorę sobie książkę, czasami se przysnę na tym
kocyku, wiesz. To są takie cudowne
chwile, kiedy po prostu
ja się relaksuję. Nauczyłam się
też, wiesz, takie...
Doceniłam bardzo
przyjaźń, to znaczy
zauważyłam, że te przyjaźnie,
które
powstały na wojnie,
one scementowane tą wojną,
są nie do rozkruszenia.
Są niezwykle... Zobacz, ile lat minęło
od wojny w Gruzji,
a my z Lewanem cały czas jesteśmy w kontakcie.
My jesteśmy cały czas gdzieś tam
na łączach, bo to jest niesamowity
człowiek, to jest niesamowita przyjaźń.
No dobrze. Mówiłaś chwilę temu
o szacunku.
Wielki szacun. Wielki szacun
za to, co robisz. Dziękuję
co za rozmowę, dziękuję, że wpadłaś.
Dzięki serdeczne.
Wybaczcie, że tak długo, ale ten zawód to także moja pasja.
Dzięki.
Dzięki jeszcze raz.