STANCJA (2)
– Powtarzam: albo zapłaci pani za naprawę, albo potrącę sobie z czynszu najmu – usłyszał Aleks wzburzony głos Roberta, gdy tylko wszedł do mieszkania. Oboje z właścicielką siedzieli przy stole w kuchni i rozmawiali podniesionymi głosami. – Pani nie robi mi łaski, że pani mi wynajmuje, bo ja za ten wynajem płacę! A grzebanie w moich rzeczach jest po prostu niedopuszczalne!
– Ale tam były moje kwiaty, ja przyszłam sprawdzić, czy są podlane… – próbowała się bronić pani Kukiełka, jednak Robert nie dawał sobie w kaszę dmuchać.
– W podpisanej umowie najmu nie ma słowa o tym, że mam obowiązek opiekować się pani kwiatami. Robię to z własnej woli. Jeśli uważa pani, że kwiatki są źle podlewane, proszę je sobie zabrać. W umowie jest tylko o tym, że mam nie zniszczyć mebli. Nie ma też w niej słowa, że będzie pani robiła inspekcję i grzebała w moich rzeczach…
– Ja nie grzebałam… – Właścicielka mieszkania skuliła się w sobie, a wtedy Robert mocniej na nią natarł.
– Kamera sama spadła na podłogę? Tak sama z siebie?
– Może spadła. – Barbara Kukiełka nagle odzyskała pewność siebie. – Jaki pan ma dowód na to, że jej dotykałam?
– To w takim razie ja zawiadomię policję, że było włamanie, bo skoro pani nie dotykała kamery, to niech zbadają, kto jej dotykał. Myślę, że odciski palców…
– Odciski palców? – Barbara Kukiełka aż podskoczyła na krześle. – Oczywiście, że są na niej moje odciski palców, bo sam pan mi ją przed chwilą dał do obejrzenia. Wydało się! Sam pan kamerę zepsuł i próbuje zwalić na mnie. Jak pan udowodni, że ona wcześniej nie była uszkodzona?
– Po co miałbym brać ze sobą uszkodzoną kamerę? – spytał wściekły Robert i walnął pięścią w stół. – Dotykała pani mojej kamery czy nie?
– Oczywiście, że dotykałam. Sam pan mi ją dał do ręki! I niech pan tak nie wrzeszczy! Sąsiedzi i bez tego się na pana skarżą!
– Na mnie? Ciekawe o co? Że nie podlewam pani kwiatków?
– Że gości pan przyjmuje i jest głośno!
– Gości? Jakich gości? Przecież całe dnie nie ma mnie w domu! Teraz wyjątkowo przyszedłem, ale tylko po to, by z panią porozmawiać. Widzę, że się nie porozumiemy. Chyba będę musiał znaleźć sobie nowe lokum.
– Proszę bardzo – powiedziała pani Kukiełka z wyrazem triumfu na twarzy. − Umowa najmu została podpisana na czas określony do końca września przyszłego roku.
– Każdą umowę można rozwiązać – stwierdził Robert już mniej pewnym tonem.
– Owszem, ale tu obowiązuje pana trzymiesięczne wypowiedzenie – odparowała pani Barbara i podniosła się z krzesła z zamiarem wyjścia z mieszkania.
– W takim razie uprzedzam panią, że w drzwi swojego pokoju wmontuję zamek, by pod moją nieobecność nie mogła pani w nim myszkować. A kwiatki proszę z niego natychmiast zabrać.
– Kwiatki mogę zabrać, a pan będzie płacił za zniszczenie drzwi.
– To kwota i tak mniejsza niż zniszczenie kamery.
– Gdyby trzymał ją pan w odpowiednim pokrowcu, pewnie nic by się nie stało. Sam jest pan sobie winien – odparła właścicielka mieszkania i ruszyła w kierunku drzwi wejściowych. Spostrzegłszy jednak, że wrócił Aleks, weszła do jego pokoju.
– Bardzo pana proszę, by sprzątał pan swoje rzeczy i nie rozrzucał ich po podłodze – powiedziała.
Aleks spojrzał na nią rozbawiony i pokiwał głową na znak, że się zgadza. Chciał, by właścicielka wyszła z domu jak najszybciej. Ta jednak jeszcze zajrzała do łazienki i do pokoju Szymona, który siedział przy stoliku i na dźwięk otwieranych drzwi, nie podnosząc głowy znad komputera, przekonany, że to któryś z chłopaków, rzucił:
– Nie przeszkadzać!
Dopiero gdy odpowiedziała mu cisza, podniósł głowę, a ujrzawszy właścicielkę mieszkania, dodał:
– Pamiętam! W piątek odkurzyć.
– To jest jakiś terror – stwierdził wieczorem Robert, ale nikt tego nie skomentował.
Aleksowi nie chciało się rozmawiać na temat pani Basi, a Szymon, który w jej mieszkaniu wynajmował pokój już trzeci rok, po prostu się przyzwyczaił. Dlatego Robert z kubkiem kawy poszedł do siebie i tylko przez dłuższy czas z jego pokoju dochodziły odgłosy rozmowy, którą podniesionym głosem z kimś prowadził. Ale z kim? Ani Aleksa, ani Szymona tak naprawdę to nie interesowało.
* * *
Zajęcia z historii literatury były ciekawe, jednak Aleks zupełnie nie mógł się skupić na tym, co mówił wykładowca. Rozmyślał o Aśce. W najbliższy weekend wybierał się do domu. Umówili się całą paczką na imprezę w piwiarni. Mieli być Marcin, Maciek, Ewa, oba Michały, Kamila, Kinga… Czy Aśka będzie? Teoretycznie mógłby zadzwonić do niej i spytać. Albo wysłać maila. Albo esemesa. W końcu, gdyby wszystko poszło dobrze, to spotkaliby się na jednym roku, na jednej uczelni, a tak… miał słabsze świadectwo i wtedy, gdy ona spokojnie studiowała anglistykę w Warszawie, on wylądował tu. I teraz zastanawiał się, czy dzwonić do niej, czy nie? Było mu trochę głupio. Z rozmyślania wyrwał go dźwięk własnego telefonu, który zadzwonił w środku wykładu.
– Proszę albo wyłączyć, albo wyjść i odebrać – zarządził profesor i spojrzał karcącym wzrokiem na Aleksa, który z telefonem przy uchu przeciskał się w kierunku drzwi prowadzących z sali na korytarz.
– Słucham?
– Panie Aleksandrze… – Głos pani Basi nie brzmiał zbyt miło. – Jest prośba, by nie chodził pan po mieszkaniu bez ubrania, bo sąsiedzi się gorszą.
– Słucham?
Czego mam nie robić?
– Nie paradować bez majtek, rozumie pan? – powiedziała pani Kukiełka, podnosząc głos. Aleksa zatkało.
– Rozumie pan?
– Nie bardzo…
– A co tu jest trudnego do zrozumienia? – Właścicielka mieszkania wyraźnie się zezłościła. – Jak nie chce pan chodzić ubrany, to proszę zasłaniać okna albo rozwiążemy umowę. Nie chcę kłopotów z sąsiadami.
Aleks westchnął ciężko i obiecał, że więcej nie będzie paradował goły, choć wydawało mu się, że jakoś musi się przebierać. Nie będzie pod ręcznikiem wciągał na tyłek majtek, kiedy jest sam w pokoju. Przez myśl przeszło mu też, że sąsiedzi są nie mniej szurnięci od pani Basi, skoro zaglądają mu w okna. Jednak to nie był koniec rozmowy. Druga prośba właścicielki mieszkania po prostu zwaliła go z nóg.
– Proszę jeszcze, by porozmawiał pan z panem Szymonem, żeby ciszej uprawiał seks ze swoją dziewczyną. Sąsiedzi się skarżą. Ci z piętra niżej, że im nad głową łupie łóżkiem, a ci zza ściany, że ona hałasuje. Chcieli nawet kartkę na drzwiach przyczepić. Bo podobno ta Zosia to…
Aleks wyłączył słuch. Jedyne, na co się zdobył, to powiedzenie pani Basi, że on nic takiego nie słyszy i żeby sama na ten temat rozmawiała z Szymonem. Był natomiast pewien dwóch rzeczy. W październiku przyszłego roku już go w tym mieszkaniu nie będzie. No i wyjaśniło się wreszcie, czemu co roku zmieniają się tu wynajmujący. Ale dlaczego Szymon tu tkwi? Tego Aleks nie mógł zrozumieć. Zwłaszcza że kilka dni temu pani Basia zażądała od niego dodatkowej opłaty za… śmieci. Twierdząc, że gdy raz na jakiś czas odwiedzi go Zosia, to tak jakby na stałe mieszkały tu i śmieciły cztery, a nie trzy osoby.