×

LingQ'yu daha iyi hale getirmek için çerezleri kullanıyoruz. Siteyi ziyaret ederek, bunu kabul edersiniz: çerez politikası.

image

Wyspa skarbów - Robert Louis Stevenson, XXXI. Poszukiwanie skarbu — drogowskaz Flinta

XXXI. Poszukiwanie skarbu — drogowskaz Flinta

XXXI. Poszukiwanie skarbu — drogowskaz Flinta

— Jimie — rzekł Silver, gdy byliśmy sami. — Jeżeli ja ocaliłem ci życie, to i ty ocaliłeś moje, a tego ci nie zapomnę. Widziałem, że doktor namawiał cię do ucieczki, widziałem kącikiem oka, i widziałem, żeś powiedział: nie! zupełnie jakbym słyszał. Jimie, za to jestem ci bardzo wdzięczny! Jest to pierwsza iskierka nadziei, jaka mi zabłysła od czasu, gdy zawiódł nas atak na warownię. Tobie zawdzięczam tę nadzieję. Teraz, Jimie, mamy iść na poszukiwanie skarbu, z jakimiś tajnymi poleceniami. Tego to nie lubię. Musimy obaj trzymać się razem, jeden niemal u boku drugiego, a ocalimy szyje, na przekór wszelkim przeciwnościom losu!

Jeden z ludzi uwijających się przy ognisku zawołał na nas, że śniadanie już gotowe, toteż niezadługo siedzieliśmy na piasku i posilaliśmy się sucharami i przypiekanym solonym mięsem. Ognisko było tak wielkie, że można by na nim upiec całego wołu; właśnie w owej chwili wystrzeliło ono i rozgorzało tak potężnie, że podejść ku niemu można było jedynie od strony wiatru, i to z wielką ostrożnością. Z tą samą rozrzutnością przygotowali trzy razy więcej jadła, niż zdołaliśmy zjeść, a jeden z nich z pustym śmiechem cisnął resztę jadła na ognisko, które rozbłysło i zahuczało, podsycone tym niezwykłym paliwem. Nigdy w życiu nie widziałem ludzi tak mało dbających o jutro. Cały ich tryb życia w tym się streszczał, żeby być sytym w danej chwili. Widząc, jak marnowali żywność i spali na warcie, nabierałem przeświadczenia, że choć mieli dość śmiałości do staczania małych utarczek, to jednak byli całkiem niezdatni do jakiejkolwiek dłuższej wojny.

Nawet Silver, który wciąż zajadał trzymając Kapitana Flinta na ramieniu, nie miał dla nich słowa napomnienia za tę nieprzezorność. Dziwiło mnie to tym bardziej, że sądziłem, iż nigdy nie okazał się bardziej przebiegły niż wówczas.

— Tak, marynarze — mówił — wasze szczęście, że macie Patelnię, który za was pracuje głową. Zdobyłem, co chciałem, tak jest! Oni na pewno mają okręt w swych rękach. Gdzie go ukrywają, na razie jeszcze nie wiem, ale kiedy posiądziemy skarb, zaczniemy szukać na wszystkie strony, aż go znajdziemy, a wtedy, kamraci, mając łodzie stanowczo zwyciężymy!

Uwijał się ustawicznie wśród nich i gadał, choć usta miał pełne gorącego boczku. W ten sposób ożywiał ich nadzieje i zaufanie, a zarazem, jak mi się zdaje, sam sobie dodawał otuchy.

— Co się tyczy zakładnika — mówił dalej — zapewniam was, że była to ostatnia jego pogawędka z tymi, których kocha tak gorąco! Uzyskałem kilka nowych wiadomości, za które jestem mu bardzo wdzięczny. Na tym jednakże koniec. Kiedy pójdziemy na poszukiwanie skarbów, wezmę go na postronek, bo musimy go na wszelki wypadek zatrzymać na pewien czas przy sobie. Trzeba go tymczasem na wszelki wypadek strzec jak oka w głowie, zapamiętajcie to, kamraci! Kiedy już zdobędziemy i okręt, i skarb, i pohulamy na morzu, jak przystało na wesołych towarzyszy, wtedy i owszem, pogadamy z mości Hawkinsem i damy mu należną zapłatę za wszystkie jego grzeczności, a jakże.

Nic dziwnego, że łotrzykowie wpadli w doskonały humor. Co do mnie, byłem niesłychanie przygnębiony. Gdyby plan przed chwilą wysunięty był możliwy do wykonania, Silver, który już dwakroć okazał się zdrajcą, na pewno nie zawahałby się go urzeczywistnić. Stał jeszcze na rozdrożu między jednym a drugim obozem, a nie ulegało wątpliwości, że przeniósłby bogactwo i swobodę po stronie korsarzy nad samo ocalenie głowy od stryczka, czego w najlepszym wypadku mógł się spodziewać po naszej stronie.

A zresztą, gdyby nawet tak się złożyły okoliczności, że byłby zmuszony wytrwać w zobowiązaniach względem doktora Liveseya, jakież i wówczas oczekiwały nas niebezpieczeństwa! Jakaż to będzie chwila, gdy sprawdzą się podejrzenia jego podwładnych i gdy on, kaleka, wraz ze mną, pacholęciem, będzie musiał walczyć w obronie życia przeciw pięciu silnym i zwinnym marynarzom!

Do tego podwójnego kłopotu dodać należy tajemnicę, która osłaniała działalność mych przyjaciół, ich niewytłumaczoną ucieczkę z twierdzy, wręcz niepojęte dla mnie wyrzeczenie się mapy, a wreszcie, co jeszcze trudniej było odgadnąć, słowa, którymi doktor niedawno ostrzegał Silvera: „Wystrzegaj się krzyków, gdy go znajdziesz” — a chyba uwierzycie, że śniadanie nie bardzo mi smakowało i że z ciężkim sercem wyruszyłem na poszukiwanie skarbu w towarzystwie ludzi, którzy mnie pojmali.

Tworzyliśmy dziwny orszak; zdumiałby się, gdyby nas tak kto zobaczył! Wszyscy byliśmy odziani w zasmolone ubrania marynarskie i wszyscy prócz mnie byli uzbrojeni od stóp do głów. Silver przewiesił sobie przez ramię dwie rusznice, jedną z przodu, a drugą z tyłu; do boku przypasał wielki kordelas, a w każdej kieszeni swego wciętego surduta miał pistolet. Dziwacznego jego wyglądu dopełniał Kapitan Flint, który siedział mu na ramieniu, papląc bez związku urywkami gwary żeglarskiej. Ja, opasany liną na biodrach, szedłem z uległością za kucharzem, który trzymał luźny koniec powroza bądź w wolnej ręce, bądź w swych potężnych zębach. Słowem, byłem prowadzony jak tańczący niedźwiedź.

Reszta ludzi była rozmaicie objuczona. Jedni dźwigali kilofy i łopaty — gdyż był to najpierwszy sprzęt, który wynieśli na ląd z „Hispanioli” — inni byli obładowani wieprzowiną, pieczywem i wódką przeznaczoną na obiad. Wszystkie te zapasy pochodziły z naszego składu i mogłem się przekonać o prawdziwości słów Silvera, wypowiedzianych zeszłej nocy. Gdyby on i jego rabusie nie zawarli układu z doktorem, wówczas, odcięci od okrętu, musieliby poprzestawać na czystej wodzie i na łupach z polowania. Woda nie bardzo przypadałaby im do smaku, a żeglarz zazwyczaj bywa lichym myśliwym. Zresztą skoro tak marnie zaopatrzyli się w żywność, prawdopodobnie także nie mieli pod dostatkiem prochu.

W takim rynsztunku wyruszyliśmy wszyscy pospołu — nawet ów drab z rozbitą głową, który z pewnością wolałby pozostać w cieniu — i wymknęliśmy się gęsiego ku wybrzeżu, gdzie oczekiwały na nas dwa czółna. Nawet i one nosiły ślady pijackiego szaleństwa piratów, gdyż jedno miało strzaskaną ławeczkę, a oba były zabłocone i zaśmiecone. Mieliśmy je wziąć z sobą na wszelki wypadek: na razie podzieliwszy się na dwie gromadki poczęliśmy się przeprawiać przez zatokę.

Podczas przeprawy wywiązał się spór na temat mapy. Czerwony krzyżyk był oczywiście zbyt wielki, aby mógł stanowić dostateczną wskazówkę, a słowa notatki na odwrotnej stronie, jak się dowiecie, nastręczały pewne dwuznaczności. Były one, jak czytelnik pamięta, następujące:

Wysokie drzewo, cypel „Lunety”, kierując się na Pn. od strzałki kompasu Pn. Pn. W. Wyspa Szkieletów W. Pn. W., ku W. Dziesięć stóp.

Zatem wysokie drzewo było najważniejszym punktem orientacyjnym. Otóż na wprost przed nami zatoka była obrzeżona wyżyną wznoszącą się na dwieście do trzystu metrów, która na północy przylegała do stromego zbocza południowego Lunety, natomiast ku południowi piętrzyła się w dziką skalistą wyniosłość zwaną Bezanmasztem. Wierzch płaskowyżu był gęsto zarośnięty sosnami różnej wielkości. Tu i ówdzie jakieś drzewo odmiennego gatunku wzbijało się czterdzieści lub pięćdziesiąt stóp ponad swe otoczenie; które z nich było owym „wysokim drzewem”, wymienionym przez Flinta, można było stwierdzić dopiero na miejscu podług wskazówek kompasu.

Mimo to, zanim przebyliśmy połowę drogi, każdy z jadących na czółnach upatrzył sobie jakieś drzewo.

Jedynie Długi John wzruszał ramionami i radził im, by zaczekali, aż przybędą na miejsce.

Wiosłowaliśmy lekko, wedle zleceń Silvera, aby nie przemęczać się przedwcześnie. Po dość długiej jeździe wylądowaliśmy koło ujścia drugiej rzeki, tej, która wypływa z leśnego parowu Lunety. Następnie skręciwszy w lewo poczęliśmy wdzierać się po urwisku ku wyżynie.

Na wstępie ścieżki błotnisty grunt i splątana roślinność bagienna utrudniały niezmiernie nasz pochód; z wolna jednak wzgórze poczęło się piąć stromo i droga stawała się kamienista, a las zmieniał charakter, stawał się bardziej przestronny. Ta połać, do której przybliżaliśmy się, stanowiła chyba najpiękniejszą część wyspy. Wonne janowce i rozliczne kwitnące krzewy zastąpiły niemal zupełnie trawę. Gąszcze zielonych drzew muszkatowych, urozmaicone w rzadkich odstępach czerwonawymi pniami i szerokimi baldachimami sosen, wsączały swój ostry aromat do innych woni. Powietrze, świeże i orzeźwiające, w jasnych promieniach słońca było cudownym pokrzepieniem dla naszych zmysłów.

Banda rozsypała się wachlarzowato, krzycząc i biegając na wszystkie strony. Mniej więcej w środku i w sporym oddaleniu od innych postępował Silver wraz ze mną — ja uwiązany na powrozie, on zaś brnąc z trudem, wśród ciężkich westchnień, po osuwającym się żwirze. Od czasu do czasu musiałem go po prostu prowadzić za rękę; w przeciwnym razie byłby się potknął i runął na wznak ze zbocza wzgórka.

Przeszliśmy prawie pół mili i zbliżaliśmy się do krańca płaskowyżu, gdy wtem człowiek idący najdalej na lewo począł krzyczeć jakby w przerażeniu, a następnie nawoływać swych kamratów, którzy rzucili się pędem w tym kierunku.

— Wątpię, żeby on znalazł skarb — rzekł stary Morgan przebiegając co żywo koło nas z prawej strony — bo skarb jest tam wyżej!

Istotnie, jak przekonaliśmy się doszedłszy również na miejsce, było to coś zupełnie innego. U stóp pięknej wybujałej sosny, spowinięty w zielone pnącze, które nawet podniosły w górę kilka drobnych kostek, leżał na ziemi szkielet ludzki z kilkoma strzępkami odzienia. Sądzę, że przez chwilę mróz ściął wszystkim krew w żyłach.

— To marynarz! — odezwał się George Merry, który śmielszy od innych, podszedł bliżej i badał strzępy ubrania. — Miał na sobie dobre sukno marynarskie.

— A jakże — rzekł Silver — pewno że marynarz! Przecież nie znalazłbyś tu biskupa. Ale dlaczego te kości leżą w ten sposób? To nienaturalne!

W rzeczy samej, przypatrzywszy się dokładniej, nie można było przypuszczać, by ciało znajdowało się w pozycji naturalnej. Pominąwszy parę drobnych skrzywień — które zapewne były dziełem ptaków, żenujących na nim, lub powoli rosnącego pnącza, który stopniowo owijał jego szczątki — człowiek ów leżał zupełnie wyprostowany, tak iż stopy jego wskazywały w jednym kierunku, a jego dłonie, wzniesione nad głową jak u nurka, wyciągnięte były w stronę przeciwną.

— Coś mi zaświtało w starej mózgownicy! — zauważył Silver. — Oto jest kompas. Tam widać szczyt Wyspy Szkieletów, sterczący jak ząb. Teraz wyznaczcie kierunek w przedłużeniu tych kości.

Uczyniono, jak mówił. Zwłoki wskazywały dokładnie kierunek wyspy, a na kompasie odczytano rzeczywiście: W. Pd. W., ku W.

— Tak pomyślałem — zawołał kucharz — oto jest drogowskaz. Stąd to właśnie wiedzie nasza droga ku gwieździe polarnej i ku korsarskim talarom. A niech mnie piorun trzaśnie, ciarki mnie przechodzą, kiedy pomyślę sobie o Flincie. To jeden z jego żartów, ani słowa. Był tu sam przeciwko tamtym sześciu. Pozabijał każdego z osobna, a tego jednego przywlókł tutaj i ułożył według kompasu, a niechże mnie piorun strzeli! Długie kościska, a włosy jasne! Tak, to na pewno był Allardyce. Pamiętasz Allardyce'a, Tomie Morganie? — A jakże — odpowiedział Morgan — pamiętam! Był mi winien trochę grosza i zabrał mój nóż.

— Skoro mowa o nożach — rzekł inny — dlaczego nie znajdujemy przy nim jego noża? Flint nie miał zwyczaju gmerać po kieszeniach marynarza, a ptaki, sądzę, zostawiłyby nóż w spokoju!

— Prawda, u licha! — krzyknął Silver.

— Nie pozostawiono przy nim niczego — zauważył Merry obmacując jeszcze kościotrupa. — Ani złamanego szeląga, ani pudełka z tytoniem. Nie wydaje mi się to naturalne!

— Tak, niech to piorun strzeli! — przytakiwał Silver. — Ani naturalne, ani przyjemne, słusznie powiadasz! Do kroćset dział, kamraci. Gdyby Flint żył, byłoby na tym miejscu gorąco i mnie, i wam! Sześciu ich było, jak sześciu nas jest w tej chwili, a pozostały z nich tylko kości…

— Widziałem go na własne oczy nieżywego — rzekł Morgan. — Billy mnie wprowadził do jego kajuty. Leżał z pensowymi monetami na powiekach.

— Umarł… tak. Pewno, że umarł i zszedł z tego świata — oświadczył opryszek z obwiązaną głową. — Ale jeżeli kiedykolwiek jaki duch chodził po świecie, to chyba duch Flinta. Był to walny chłop, nasz Flint, ale umarł straszną śmiercią.

— Tak, tak, straszliwie konał — dorzucił drugi. — To dostawał napadów szału, to znów wołał, żeby mu przynieść rumu, to śpiewał: „Piętnastu chłopów”. Była to jego jedyna śpiewka, kamraci, a powiem wam prawdę, że odtąd nigdy nie lubiłem słuchać tej pieśni. Był wielki upał i okno było otwarte, więc wyraźnie słyszałem rozbrzmiewającą tę starą pieśń i czułem, jak śmierć brała tego człowieka w swoje szpony.

— Chodźmy już, chodźmy! — rzekł Silver. — Dość tej gadaniny! Flint umarł i nie tuła się po świecie, to wiem na pewno. Przynajmniej nie chodzi za dnia. Możecie być tego pewni. Indyk myślał i zdechł. Ruszymy na poszukiwanie dublonów.

Ruszyliśmy w drogę, lecz pomimo skwaru słonecznego i olśniewającego światła dziennego piraci już nie rozbiegali się na wszystkie strony i nie pohukiwali po lesie, ale trzymali się jeden przy drugim i mówili przytłumionym szeptem. Postrach nieżyjącego korsarza zaciążył nad ich duszami.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

XXXI. Poszukiwanie skarbu — drogowskaz Flinta XXXI(1)|||дорожній вказівник| XXXI. Die Suche nach dem Schatz - Flints Wegweiser XXXI. The search for treasure - Flint's signpost XXXI. Поиск сокровищ - указатель Флинта XXXI. Пошуки скарбів - вказівник Флінта

XXXI. Poszukiwanie skarbu — drogowskaz Flinta

— Jimie — rzekł Silver, gdy byliśmy sami. - Джиммі, - сказала Сільвер, коли ми залишилися наодинці. — Jeżeli ja ocaliłem ci życie, to i ty ocaliłeś moje, a tego ci nie zapomnę. - Якщо я врятував твоє життя, то ти врятував і моє, і я цього не забуду. Widziałem, że doktor namawiał cię do ucieczki, widziałem kącikiem oka, i widziałem, żeś powiedział: nie! ||||||||краєм|||||| Я бачив, що лікар закликав тебе тікати, бачив краєм ока, і бачив, що ти сказала: "Ні!". zupełnie jakbym słyszał. як я і чула. Jimie, za to jestem ci bardzo wdzięczny! Джиме, за це я тобі дуже вдячний! Jest to pierwsza iskierka nadziei, jaka mi zabłysła od czasu, gdy zawiódł nas atak na warownię. Це перша іскра надії, яка засяяла для мене після того, як атака на фортецю провалилася. Tobie zawdzięczam tę nadzieję. Вам я завдячую цією надією. Teraz, Jimie, mamy iść na poszukiwanie skarbu, z jakimiś tajnymi poleceniami. ||||||||||наказами Тепер, Джиме, ми вирушаємо на пошуки скарбів з деякими секретними інструкціями. Tego to nie lubię. Це те, що мені не подобається. Musimy obaj trzymać się razem, jeden niemal u boku drugiego, a ocalimy szyje, na przekór wszelkim przeciwnościom losu! Ми повинні триматися разом, один майже пліч-о-пліч, і ми врятуємо наші шиї, незважаючи ні на що!

Jeden z ludzi uwijających się przy ognisku zawołał na nas, że śniadanie już gotowe, toteż niezadługo siedzieliśmy na piasku i posilaliśmy się sucharami i przypiekanym solonym mięsem. ||||||||||||||||||||підживлювалися|||||| Один з чоловіків, що крутився біля багаття, гукнув нам, що сніданок готовий, тож незабаром ми вже сиділи на піску і їли сухарі та запечене солоне м'ясо. Ognisko było tak wielkie, że można by na nim upiec całego wołu; właśnie w owej chwili wystrzeliło ono i rozgorzało tak potężnie, że podejść ku niemu można było jedynie od strony wiatru, i to z wielką ostrożnością. |||||||||спекти||вола||||||||загорілося||||||||||||||||| Багаття було таке велике, що на ньому можна було б засмажити цілого вола, але саме в цей момент воно розгорілося і розжарилося так, що до нього можна було підійти тільки з навітряного боку і з великою обережністю. Z tą samą rozrzutnością przygotowali trzy razy więcej jadła, niż zdołaliśmy zjeść, a jeden z nich z pustym śmiechem cisnął resztę jadła na ognisko, które rozbłysło i zahuczało, podsycone tym niezwykłym paliwem. |||марнотратством||||||||||||||||||||||||загриміло|підсмажене||| З такою ж екстравагантністю вони приготували втричі більше їжі, ніж ми встигли з'їсти, а один з них, глухо регочучи, кинув рештки їжі у вогнище, яке розгорілося і заревіло, підживлюючись цим незвичним паливом. Nigdy w życiu nie widziałem ludzi tak mało dbających o jutro. Ніколи в житті я не бачив, щоб люди так мало дбали про завтрашній день. Cały ich tryb życia w tym się streszczał, żeby być sytym w danej chwili. |||||||стиснувся|||||| Весь їхній спосіб життя зводився до того, щоб бути ситими в будь-який момент. Widząc, jak marnowali żywność i spali na warcie, nabierałem przeświadczenia, że choć mieli dość śmiałości do staczania małych utarczek, to jednak byli całkiem niezdatni do jakiejkolwiek dłuższej wojny. |||||||||переконання|||||||старання||суперечок|||||||||

Nawet Silver, który wciąż zajadał trzymając Kapitana Flinta na ramieniu, nie miał dla nich słowa napomnienia za tę nieprzezorność. Навіть Сілвер, який все ще заклопотано тримав капітана Флінта на плечі, не знайшов для них жодного слова догани за цю необачність. Dziwiło mnie to tym bardziej, że sądziłem, iż nigdy nie okazał się bardziej przebiegły niż wówczas. |||||||||||||підступний|| Це здивувало мене ще більше, бо я думав, що він ніколи не показував себе більш хитрим, ніж тоді.

— Tak, marynarze — mówił — wasze szczęście, że macie Patelnię, który za was pracuje głową. |||||||Пательня||||| - "Так, моряки, - сказав він, - вам пощастило, що Сковорідка робить за вас головну роботу. Zdobyłem, co chciałem, tak jest! Я отримав те, що хотів, ось як! Oni na pewno mają okręt w swych rękach. Корабель, безумовно, в їхніх руках. Gdzie go ukrywają, na razie jeszcze nie wiem, ale kiedy posiądziemy skarb, zaczniemy szukać na wszystkie strony, aż go znajdziemy, a wtedy, kamraci, mając łodzie stanowczo zwyciężymy! ||||||||||посідаємо||||||||||||||||переможемо Де вони його ховають, я ще не знаю, але коли ми заволодіємо скарбом, то почнемо шукати на всі боки, поки не знайдемо, і тоді, товариші, маючи човни, ми здобудемо рішучу перемогу!

Uwijał się ustawicznie wśród nich i gadał, choć usta miał pełne gorącego boczku. Увивався|||||||||||| Він постійно ухилявся від них і балакав, хоча його рот був повний гарячого бекону. W ten sposób ożywiał ich nadzieje i zaufanie, a zarazem, jak mi się zdaje, sam sobie dodawał otuchy. Цим він відродив їхні надії та впевненість, а заодно, як мені здається, підбадьорив і себе.

— Co się tyczy zakładnika — mówił dalej — zapewniam was, że była to ostatnia jego pogawędka z tymi, których kocha tak gorąco! - "Що стосується заручника, - продовжив він, - запевняю вас, що це була його остання розмова з тими, кого він так палко любить! Uzyskałem kilka nowych wiadomości, za które jestem mu bardzo wdzięczny. Я отримав нові знання, за що дуже йому вдячний. Na tym jednakże koniec. На цьому, однак, історія закінчується. Kiedy pójdziemy na poszukiwanie skarbów, wezmę go na postronek, bo musimy go na wszelki wypadek zatrzymać na pewien czas przy sobie. ||||||||повідок|||||||||||| Коли ми підемо на пошуки скарбів, я візьму його на пост, тому що нам потрібно деякий час тримати його з собою, про всяк випадок. Trzeba go tymczasem na wszelki wypadek strzec jak oka w głowie, zapamiętajcie to, kamraci! ||||||стежити||||||| А поки що його треба оберігати всіма силами, пам'ятайте про це, товариші! Kiedy już zdobędziemy i okręt, i skarb, i pohulamy na morzu, jak przystało na wesołych towarzyszy, wtedy i owszem, pogadamy z mości Hawkinsem i damy mu należną zapłatę za wszystkie jego grzeczności, a jakże. ||||||||поплаваемо|||||||||||||||||||||||ввічливості|| Коли ми захопимо і корабель, і скарби, і поблукаємо морями, як і належить веселим товаришам, тоді, так, ми поговоримо з Його Величністю Гокінсом і неодмінно віддячимо йому за всі його люб'язності.

Nic dziwnego, że łotrzykowie wpadli w doskonały humor. |||розбійники|||| Не дивно, що бешкетники були в чудовому настрої. Co do mnie, byłem niesłychanie przygnębiony. Щодо мене, то я був у неймовірній депресії. Gdyby plan przed chwilą wysunięty był możliwy do wykonania, Silver, który już dwakroć okazał się zdrajcą, na pewno nie zawahałby się go urzeczywistnić. Якби щойно висунутий план був здійсненним, Сілвер, який вже двічі довів, що є зрадником, без сумніву, без вагань втілив би його в життя. Stał jeszcze na rozdrożu między jednym a drugim obozem, a nie ulegało wątpliwości, że przeniósłby bogactwo i swobodę po stronie korsarzy nad samo ocalenie głowy od stryczka, czego w najlepszym wypadku mógł się spodziewać po naszej stronie. |||перехресті|||||табором||||||||||||||||||шибениці|||||||||| Він все ще стояв на роздоріжжі між одним табором і іншим, і не було жодних сумнівів, що він віддав би перевагу багатству і свободі на боці корсарів, а не просто врятувати свою голову від зашморгу, що в кращому випадку могло чекати на нього на нашому боці.

A zresztą, gdyby nawet tak się złożyły okoliczności, że byłby zmuszony wytrwać w zobowiązaniach względem doktora Liveseya, jakież i wówczas oczekiwały nas niebezpieczeństwa! І, більше того, навіть якщо б обставини склалися так, що він був би змушений наполегливо виконувати свої зобов'язання перед доктором Лівсі, які небезпеки чекали б на нас і тоді! Jakaż to będzie chwila, gdy sprawdzą się podejrzenia jego podwładnych i gdy on, kaleka, wraz ze mną, pacholęciem, będzie musiał walczyć w obronie życia przeciw pięciu silnym i zwinnym marynarzom! |||||||||||||||||хлопчаком|||||||||||спритними| Яким же буде момент, коли підозри його підлеглих підтвердяться і йому, каліці, разом зі мною, буркотуном, доведеться боротися за своє життя проти п'ятьох сильних і спритних моряків!

Do tego podwójnego kłopotu dodać należy tajemnicę, która osłaniała działalność mych przyjaciół, ich niewytłumaczoną ucieczkę z twierdzy, wręcz niepojęte dla mnie wyrzeczenie się mapy, a wreszcie, co jeszcze trudniej było odgadnąć, słowa, którymi doktor niedawno ostrzegał Silvera: „Wystrzegaj się krzyków, gdy go znajdziesz” — a chyba uwierzycie, że śniadanie nie bardzo mi smakowało i że z ciężkim sercem wyruszyłem na poszukiwanie skarbu w towarzystwie ludzi, którzy mnie pojmali. ||||||||освітлювала||||||||||незбагнене|||відмова||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||| До цього подвійного скрутного становища слід додати таємницю, яка прикривала діяльність моїх друзів, їхню незрозумілу втечу з фортеці, майже незбагненну для мене відмову від мапи, і, нарешті, що ще важче здогадатися, слова, якими Доктор нещодавно застеріг Сільвера: "Остерігайся кричати, коли знайдеш його". - І я думаю, ви повірите, що сніданок мені не дуже сподобався і що з важким серцем я вирушив на пошуки скарбу в товаристві людей, які мене захопили.

Tworzyliśmy dziwny orszak; zdumiałby się, gdyby nas tak kto zobaczył! ||парад|здивувався б|||||| Ми утворили дивну процесію, він був би здивований, якби хтось побачив нас у такому вигляді! Wszyscy byliśmy odziani w zasmolone ubrania marynarskie i wszyscy prócz mnie byli uzbrojeni od stóp do głów. ||||сажа|||||||||||| Ми всі були одягнені в засапаний матроський одяг і всі, крім мене, були озброєні з ніг до голови. Silver przewiesił sobie przez ramię dwie rusznice, jedną z przodu, a drugą z tyłu; do boku przypasał wielki kordelas, a w każdej kieszeni swego wciętego surduta miał pistolet. ||||||||||||||||||||||||втиснутого||| Сільвер перекинув через плече два своїх пістолети, один спереду, а другий ззаду; він прив'язав до боку великий карабін, а в кожній кишені його сюртука було по пістолету. Dziwacznego jego wyglądu dopełniał Kapitan Flint, który siedział mu na ramieniu, papląc bez związku urywkami gwary żeglarskiej. |||||||||||балакати||||| Його химерний вигляд доповнював капітан Флінт, який сидів у нього на плечі і теревенив незв'язаними уривками морського діалекту. Ja, opasany liną na biodrach, szedłem z uległością za kucharzem, który trzymał luźny koniec powroza bądź w wolnej ręce, bądź w swych potężnych zębach. |обв'язаний|канатом|||||покорою|||||вільний||||||||||| Я, перев'язана мотузкою на стегнах, покірно йшла за кухарем, який тримав вільний кінець мотузки чи то у вільній руці, чи то в могутніх зубах. Słowem, byłem prowadzony jak tańczący niedźwiedź. Одним словом, мене водили, як танцюючого ведмедя.

Reszta ludzi była rozmaicie objuczona. ||||обтяжена Решта людей були різною мірою залякані. Jedni dźwigali kilofy i łopaty — gdyż był to najpierwszy sprzęt, który wynieśli na ląd z „Hispanioli” — inni byli obładowani wieprzowiną, pieczywem i wódką przeznaczoną na obiad. |доставляли|кілофы||||||||||||||||обладнані|свининою|||||| Одні несли кирки та лопати - це було перше спорядження, яке вони принесли з "Іспаньоли" на берег, інші - свинину, хліб і горілку, призначені на вечерю. Wszystkie te zapasy pochodziły z naszego składu i mogłem się przekonać o prawdziwości słów Silvera, wypowiedzianych zeszłej nocy. Всі ці запаси були з нашого складу, і я переконався в правдивості слів Сільвера напередодні ввечері. Gdyby on i jego rabusie nie zawarli układu z doktorem, wówczas, odcięci od okrętu, musieliby poprzestawać na czystej wodzie i na łupach z polowania. |||||||||||||||попридатися||||||добычі|| Якби він і його розбійники не уклали угоду з Доктором, то, відрізані від корабля, їм довелося б харчуватися чистою водою і здобиччю полювання. Woda nie bardzo przypadałaby im do smaku, a żeglarz zazwyczaj bywa lichym myśliwym. |||||||||||поганим|мисливцем Вода їх не дуже приваблює, а моряк, як правило, поганий мисливець. Zresztą skoro tak marnie zaopatrzyli się w żywność, prawdopodobnie także nie mieli pod dostatkiem prochu. Крім того, оскільки вони були так погано забезпечені їжею, вони, ймовірно, не мали й пороху в надлишку.

W takim rynsztunku wyruszyliśmy wszyscy pospołu — nawet ów drab z rozbitą głową, który z pewnością wolałby pozostać w cieniu — i wymknęliśmy się gęsiego ku wybrzeżu, gdzie oczekiwały na nas dwa czółna. ||ринштуку||||||||розбитою||||||||||||гусаком|||||||| У такому спорядженні ми всі дружно рушили - навіть сірий чоловік з розбитою головою, який напевно волів би залишитися в тіні, - і гусячим строєм вислизнули до берега, де на нас чекали два бліндажі. Nawet i one nosiły ślady pijackiego szaleństwa piratów, gdyż jedno miało strzaskaną ławeczkę, a oba były zabłocone i zaśmiecone. |||носили||||||||розбиту|лавочку||||забруднені||смітні Навіть вони несли на собі сліди п'яного розгулу піратів: одна лавка була розтрощена, а обидві - брудні та засмічені. Mieliśmy je wziąć z sobą na wszelki wypadek: na razie podzieliwszy się na dwie gromadki poczęliśmy się przeprawiać przez zatokę. Про всяк випадок довелося взяти їх з собою: поки що, розділившись на дві групи, ми почали переправлятися через бухту.

Podczas przeprawy wywiązał się spór na temat mapy. ||виникнув||||| Під час переправи виникла суперечка через карту. Czerwony krzyżyk był oczywiście zbyt wielki, aby mógł stanowić dostateczną wskazówkę, a słowa notatki na odwrotnej stronie, jak się dowiecie, nastręczały pewne dwuznaczności. ||||||||||||||||||||надавали|| Червоний хрест, звичайно, був занадто великим, щоб бути достатньою підказкою, а слова записки на зворотному боці, як ви побачите, породжували деяку двозначність. Były one, jak czytelnik pamięta, następujące: |||читач|| Вони були, як читач пам'ятає, наступними:

Wysokie drzewo, cypel „Lunety”, kierując się na Pn. |дерево|||||| Високе дерево, мис "Лунети", напрямок на північ. od strzałki kompasu Pn. від стрілки компаса Pn. Pn. W. Wyspa Szkieletów W. Pn. W., ku W. Dziesięć stóp. На захід, у напрямку на захід, 10 футів.

Zatem wysokie drzewo było najważniejszym punktem orientacyjnym. Тож високе дерево було найважливішим орієнтиром. Otóż na wprost przed nami zatoka była obrzeżona wyżyną wznoszącą się na dwieście do trzystu metrów, która na północy przylegała do stromego zbocza południowego Lunety, natomiast ku południowi piętrzyła się w dziką skalistą wyniosłość zwaną Bezanmasztem. ||||||||висотою|||||||||||||||південного||||півдню|піднімався|||||висота||Безанмаштем Прямо по курсу бухту облямовувала височина заввишки двісті-триста метрів, яка з півночі прилягала до крутого південного схилу Лунети, а з півдня обривалася диким скелястим виступом Безанмашта. Wierzch płaskowyżu był gęsto zarośnięty sosnami różnej wielkości. |плато||||||великості Вершина плато густо поросла соснами різного розміру. Tu i ówdzie jakieś drzewo odmiennego gatunku wzbijało się czterdzieści lub pięćdziesiąt stóp ponad swe otoczenie; które z nich było owym „wysokim drzewem”, wymienionym przez Flinta, można było stwierdzić dopiero na miejscu podług wskazówek kompasu. |||||іншого||піднімалося||||||||||||||||||||||||||| Де-не-де дерево іншого виду височіло на сорок чи п'ятдесят футів над навколишнім середовищем; яке з них було "високим деревом", згаданим Флінтом, можна було визначити лише на місці за показаннями компаса.

Mimo to, zanim przebyliśmy połowę drogi, każdy z jadących na czółnach upatrzył sobie jakieś drzewo. Тим не менш, на той час, коли ми були на півдорозі, всі, хто їхав у земляних каное, вибрали собі дерево.

Jedynie Długi John wzruszał ramionami i radził im, by zaczekali, aż przybędą na miejsce. |||||||||||||місце Тільки Довгий Джон знизав плечима і порадив їм почекати, поки вони прибудуть на місце.

Wiosłowaliśmy lekko, wedle zleceń Silvera, aby nie przemęczać się przedwcześnie. |||замовлень||||втомлювати|| Ми гребли налегке, виконуючи наказ Сільвера не втомлюватися передчасно. Po dość długiej jeździe wylądowaliśmy koło ujścia drugiej rzeki, tej, która wypływa z leśnego parowu Lunety. Після досить довгої їзди ми висадилися біля гирла другої річки, тієї, що витікає з лісистого випаровування Лунети. Następnie skręciwszy w lewo poczęliśmy wdzierać się po urwisku ku wyżynie. ||||||||урвищі||височині Потім, повернувши ліворуч, ми почали підніматися по скелі в бік високогір'я.

Na wstępie ścieżki błotnisty grunt i splątana roślinność bagienna utrudniały niezmiernie nasz pochód; z wolna jednak wzgórze poczęło się piąć stromo i droga stawała się kamienista, a las zmieniał charakter, stawał się bardziej przestronny. |на початку||брудний||||||||||||||||підніматися|||||||||змінювався|||||просторий На початку шляху багниста земля і заплутана болотяна рослинність вкрай ускладнювали наше просування, але поступово пагорб почав круто підніматися вгору, стежка стала кам'янистою, а ліс змінив характер, ставши більш просторим. Ta połać, do której przybliżaliśmy się, stanowiła chyba najpiękniejszą część wyspy. Простір, до якого ми наближалися, був, мабуть, найкрасивішою частиною острова. Wonne janowce i rozliczne kwitnące krzewy zastąpiły niemal zupełnie trawę. Вонне|жовтець||||||||траву Ароматний чагарник і численні квітучі кущі майже повністю замінили траву. Gąszcze zielonych drzew muszkatowych, urozmaicone w rzadkich odstępach czerwonawymi pniami i szerokimi baldachimami sosen, wsączały swój ostry aromat do innych woni. |||мускатних|||||||||балдахінами||просочували||гострий||||ароматів Зарості зелених ондатрових дерев, подекуди поцятковані червонуватими стовбурами та широкими кронами сосен, настояли свій різкий аромат на інших пахощах. Powietrze, świeże i orzeźwiające, w jasnych promieniach słońca było cudownym pokrzepieniem dla naszych zmysłów. |||освіжаюче||||||чудовим|підбадьоренням||| Свіже і бадьоре повітря під яскравим сонячним промінням було чудовою поживою для наших почуттів.

Banda rozsypała się wachlarzowato, krzycząc i biegając na wszystkie strony. |||віялом|||||| Гурт розбігся віялом, кричачи і бігаючи на всі боки. Mniej więcej w środku i w sporym oddaleniu od innych postępował Silver wraz ze mną — ja uwiązany na powrozie, on zaś brnąc z trudem, wśród ciężkich westchnień, po osuwającym się żwirze. ||||||||||||||||прив'язаний|||||бредучи|||||зітхань||||гравії Більш-менш посередині і на значній відстані від інших просувався зі мною Сільвер - я, прив'язаний до мотузки, а він, важко зітхаючи, просувався по ковзкому гравію. Od czasu do czasu musiałem go po prostu prowadzić za rękę; w przeciwnym razie byłby się potknął i runął na wznak ze zbocza wzgórka. Час від часу мені просто доводилося вести його за руку, інакше він би спіткнувся і впав зі схилу пагорба.

Przeszliśmy prawie pół mili i zbliżaliśmy się do krańca płaskowyżu, gdy wtem człowiek idący najdalej na lewo począł krzyczeć jakby w przerażeniu, a następnie nawoływać swych kamratów, którzy rzucili się pędem w tym kierunku. ||||||||краю||||||||||||||||||||||||| Ми пройшли майже півмилі і наближалися до краю плато, коли чоловік, що йшов найдалі ліворуч, почав кричати, ніби в жаху, а потім покликав своїх супутників, які кинулися в тому напрямку.

— Wątpię, żeby on znalazł skarb — rzekł stary Morgan przebiegając co żywo koło nas z prawej strony — bo skarb jest tam wyżej! - "Сумніваюся, що він знайде скарб, - сказав старий Морган, жваво пробігаючи повз нас праворуч, - тому що скарб там, нагорі!

Istotnie, jak przekonaliśmy się doszedłszy również na miejsce, było to coś zupełnie innego. Дійсно, як ми також з'ясували, коли приїхали туди, це було щось зовсім інше. U stóp pięknej wybujałej sosny, spowinięty w zielone pnącze, które nawet podniosły w górę kilka drobnych kostek, leżał na ziemi szkielet ludzki z kilkoma strzępkami odzienia. |||пишної|||||плющ||||||||||||||||обривками| Біля підніжжя красивої пишної сосни, оповитої зеленою лозою, яка навіть підняла кілька крихітних кісточок, на землі лежав людський скелет з кількома пошматованими шматками одягу. Sądzę, że przez chwilę mróz ściął wszystkim krew w żyłach. ||||мороз||||| Здається, на якусь мить мороз зупинив кров у всіх жилах.

— To marynarz! - Він моряк! — odezwał się George Merry, który śmielszy od innych, podszedł bliżej i badał strzępy ubrania. ||||||||||||обривки| - заговорив Джордж Меррі, який сміливіше за інших підійшов ближче і оглянув подертий одяг. — Miał na sobie dobre sukno marynarskie. - На ньому була гарна військово-морська форма.

— A jakże — rzekł Silver — pewno że marynarz! ||||||моряк - І як же, - сказав Сільвер, - звичайно ж, той моряк! Przecież nie znalazłbyś tu biskupa. Зрештою, ви не знайдете тут єпископа. Ale dlaczego te kości leżą w ten sposób? Але чому ці кістки так лежать? To nienaturalne! Це неприродно!

W rzeczy samej, przypatrzywszy się dokładniej, nie można było przypuszczać, by ciało znajdowało się w pozycji naturalnej. Дійсно, придивившись уважніше, не можна було припустити, що тіло знаходиться в природному положенні. Pominąwszy parę drobnych skrzywień — które zapewne były dziełem ptaków, żenujących na nim, lub powoli rosnącego pnącza, który stopniowo owijał jego szczątki — człowiek ów leżał zupełnie wyprostowany, tak iż stopy jego wskazywały w jednym kierunku, a jego dłonie, wzniesione nad głową jak u nurka, wyciągnięte były w stronę przeciwną. |||кривд||||||яких||||||плітка|||обвивав||||||||||||||||||||||||нурка||||| За винятком кількох незначних викривлень - які, ймовірно, були справою рук птахів, що погризли його, або повільно зростаючої лози, яка поступово обвивала його останки - цей чоловік лежав абсолютно вертикально, так що його ноги були спрямовані в один бік, а руки, підняті над головою, як у водолаза, були витягнуті в протилежний бік.

— Coś mi zaświtało w starej mózgownicy! - Щось осяяло мій старий мозок! — zauważył Silver. — Oto jest kompas. - Ось компас. Tam widać szczyt Wyspy Szkieletów, sterczący jak ząb. Звідти видніється вершина острова Скелет, що випинається, наче зуб. Teraz wyznaczcie kierunek w przedłużeniu tych kości. |визначте||||| Тепер визначте напрямок витягування цих кісток.

Uczyniono, jak mówił. зроблено|| Це було зроблено, сказав він. Zwłoki wskazywały dokładnie kierunek wyspy, a na kompasie odczytano rzeczywiście: W. Pd. Труп вказував на точний напрямок острова, а компас справді показував: З.-Пд. W., ku W. На захід, у напрямку на захід.

— Tak pomyślałem — zawołał kucharz — oto jest drogowskaz. - Я так і думав, - вигукнув кухар, - ось вказівник. Stąd to właśnie wiedzie nasza droga ku gwieździe polarnej i ku korsarskim talarom. ||||||||||||талерам Звідси, саме звідси веде наш шлях до полярної зірки і до корсарських таласів. A niech mnie piorun trzaśnie, ciarki mnie przechodzą, kiedy pomyślę sobie o Flincie. І нехай мене вразить блискавка, мене пробирає дрож, коли я думаю про Флінта. To jeden z jego żartów, ani słowa. Це один з його жартів, ні слова більше. Był tu sam przeciwko tamtym sześciu. Тут він був один проти тих шістьох. Pozabijał każdego z osobna, a tego jednego przywlókł tutaj i ułożył według kompasu, a niechże mnie piorun strzeli! Він убив кожного окремо, а цього приніс сюди і розташував за компасом, і нехай мене вдарить блискавка! Długie kościska, a włosy jasne! |кістки||| Довгі кістки і світле волосся! Tak, to na pewno był Allardyce. |||||Алардайс Так, це точно був Аллардайс. Pamiętasz Allardyce'a, Tomie Morganie? |Аллардайса|| — A jakże — odpowiedział Morgan — pamiętam! Był mi winien trochę grosza i zabrał mój nóż. Він заборгував мені копійку і забрав мій ніж.

— Skoro mowa o nożach — rzekł inny — dlaczego nie znajdujemy przy nim jego noża? - "До речі, про ножі, - сказав інший, - чому ми не знайшли його ножа при ньому? Flint nie miał zwyczaju gmerać po kieszeniach marynarza, a ptaki, sądzę, zostawiłyby nóż w spokoju! ||||шукати|||||||||| Кремінь не мав звички нишпорити по кишенях моряка, та й птахи, гадаю, залишили б ніж у спокої!

— Prawda, u licha! - Точно! — krzyknął Silver.

— Nie pozostawiono przy nim niczego — zauważył Merry obmacując jeszcze kościotrupa. ||||||||ще|скелета - Від нього нічого не залишилося", - зауважив Меррі, продовжуючи намацувати скелет. — Ani złamanego szeląga, ani pudełka z tytoniem. ||шеляга|||| - Ні ламаного шекеля, ні коробки тютюну. Nie wydaje mi się to naturalne!

— Tak, niech to piorun strzeli! - Так, нехай його вб'є блискавка! — przytakiwał Silver. - кивнув Сільвер. — Ani naturalne, ani przyjemne, słusznie powiadasz! - Не природно і не приємно, ви правильно кажете! Do kroćset dział, kamraci. До сотні, товариші. Gdyby Flint żył, byłoby na tym miejscu gorąco i mnie, i wam! Якби Флінт був живий, і мені, і вам було б гаряче! Sześciu ich było, jak sześciu nas jest w tej chwili, a pozostały z nich tylko kości… Їх було шестеро, як і нас зараз шестеро, і від них залишилися лише кістки....

— Widziałem go na własne oczy nieżywego — rzekł Morgan. - Я бачив його мертвим на власні очі", - сказав Морган. — Billy mnie wprowadził do jego kajuty. - Біллі провів мене до своєї хатини. Leżał z pensowymi monetami na powiekach. ||пенсовими||| Він лежав з копійчаними монетами на повіках.

— Umarł… tak. - Він помер, так. Pewno, że umarł i zszedł z tego świata — oświadczył opryszek z obwiązaną głową. Напевно, він помер і пішов з цього світу", - заявив бандит зі зв'язаною головою. — Ale jeżeli kiedykolwiek jaki duch chodził po świecie, to chyba duch Flinta. - Але якщо коли-небудь привид і ходив світом, то це, мабуть, був привид Флінта. Był to walny chłop, nasz Flint, ale umarł straszną śmiercią.

— Tak, tak, straszliwie konał — dorzucił drugi. |||вмирав|| - Так, так, страшенно занепалий, - додав інший. — To dostawał napadów szału, to znów wołał, żeby mu przynieść rumu, to śpiewał: „Piętnastu chłopów”. - Воно впадало в істерику, знову кликало принести йому рому, співало: "П'ятнадцять селян". Była to jego jedyna śpiewka, kamraci, a powiem wam prawdę, że odtąd nigdy nie lubiłem słuchać tej pieśni. Це була його єдина пісня, "Камергер", і скажу вам правду, відтоді я ніколи не любив слухати цю пісню. Był wielki upał i okno było otwarte, więc wyraźnie słyszałem rozbrzmiewającą tę starą pieśń i czułem, jak śmierć brała tego człowieka w swoje szpony. |||||||||||||||||||||||лапи Стояла сильна спека, вікно було відчинене, тож я чітко чув, як лунає стара пісня, і відчував, як смерть забирає цього чоловіка у свої пазурі.

— Chodźmy już, chodźmy! — rzekł Silver. — Dość tej gadaniny! - Досить балачок! Flint umarł i nie tuła się po świecie, to wiem na pewno. ||||блукає||||||| Флінт помер і не блукає світом, це я знаю точно. Przynajmniej nie chodzi za dnia. Принаймні, він не ходить вдень. Możecie być tego pewni. Можете не сумніватися. Indyk myślał i zdechł. Індик подумав і помер. Ruszymy na poszukiwanie dublonów. |||дублонів Ми вирушили на пошуки дублонів.

Ruszyliśmy w drogę, lecz pomimo skwaru słonecznego i olśniewającego światła dziennego piraci już nie rozbiegali się na wszystkie strony i nie pohukiwali po lesie, ale trzymali się jeden przy drugim i mówili przytłumionym szeptem. ||||||||осліплюючого|||||||||||||гукали|||||||||||| Ми вирушили, але, незважаючи на палюче сонце і сліпуче денне світло, пірати вже не розбігалися на всі боки і не розбігалися по лісу, а трималися один біля одного і розмовляли приглушеним шепотом. Postrach nieżyjącego korsarza zaciążył nad ich duszami. Страх перед покійним корсаром заволодів їхніми душами.