Nasze ulubione hobby (1)
Ja nie wiem od czego zacząć. Nie mam pojęcia.
Wydaje mi się, że to mógł być początek. Tak wyobrażam sobie, że oglądam to.
I?
I zaczyna się to.
Ja nie wiem od czego zacząć.
Mmm. O Jezu.
Spojrzę w stronę naszych odbiorców.
Radio słuchaczy.
No radio słuchaczy, to głosem poprowadzę się w tamtą stronę do nich.
Do ich uszów? Ty powinieneś tym radiosłuchaczom powiedzieć...
Powinienem powiedzieć uszów specjalnie.
Ja wiem. Ja w ogóle też się boję, że ja już wyszłem z prawej.
Ała!
Na maksa.
Szybki kombeks, szybki strajk, szybki daggers, szybki szwinu.
Absolutnie. Ale bynajmniej będziemy się starali.
Bynajmniej.
Powiedz tylko państwu, radiosłuchaczom, którzy cię nie widzą, jak ty dzisiaj fantastycznie wyglądasz.
Kochani, ubrałem się dzisiaj fenomenalnie.
Mam na sobie pełny zestaw.
Pełny zestaw, ja go nazywam zestawem...
Pogrzebowym.
Nie, wielkanocnym. Pogrzebowym miał być czarną koszul.
Na sobie mam marynarkę.
Na sobie mam koszulę biała.
Pod koszulą, jako że nie lubię koszuli na ciało torc...
Ty nosisz takie...
Noszę bezrękawnik taki.
Serio? Taki lifebiter?
Ale właśnie nie taki lifebiter, ale z takim szerokim naramiennikiem.
A, rozumiem. OK.
Szerszy. Po prostu odcięty rękaw.
OK.
Dwa.
Nie lubisz koszuli na gołe ciało? Ciekawe.
Nie, nie lubię.
Nie lubię tak jakoś tą... I to nie tak, że mam wrażliwe na przykład...
Sutki.
Sutki. Po prostu mam...
Nie lubię tego uczucia.
Nie lubisz.
Ja wolę mieć zawsze jakby... Mam tak.
Ktoś mnie atakuje i zaskakuje i mówi
rozbieraj się, ściągaj tę koszulę.
I ja wtedy ściągam koszulę i dalej jestem ubrany.
Rozumiem.
Często się to zdarza?
Nie tak często.
Nie, no wiadomo, że to jest tak, że w tym podcaście jest dużo emocji
i to, że ja siedzę na tym krześle i się w miarę nie ruszam jeszcze
to jest naprawdę moja siła wodzi.
Siła przyzwyczajenia moim zdaniem.
Tak.
Ja bym to tak nazwał, wiesz?
Ja bym to tak nazwał, że bardziej się po prostu przez te lata, wiesz, osadziłeś, no.
Nie mogłem się doczekać.
Ja też.
Nie mogłem się doczekać. Jestem już czerwony wewnętrznie ze śmiechu.
Tak, no wewnętrznie jesteś czerwony, bo wiesz, tam masz po prostu dużo krwi, no 5 litrów.
Tak.
Słuchajcie.
Ciężko bym się z tym zaskoczył.
Ja też.
Bardzo, bardzo za tym tęskniłem.
Wróciliśmy do was z całym sezonem wspaniałych, nowych dyskusji.
Ajajaj.
Przeanalizowaliśmy w sumie redaktor Radek, redaktor Kotarski, chciałem w sumie powiedzieć.
No właśnie, troszeczkę szacunku w pierwszym odcinku. O to tylko chciałbym prosić.
Żeby w tym chociaż w pierwszym się utrzymało na jakimś poziomie.
Chociaż do intra.
W każdym razie redaktor Kotarski przestudiował wnikliwie ankiety.
Wiesz ile było ich?
W pi...
6 tysięcy.
8.
8 tysięcy.
No ja zobaczyłem parę i no i nawet chyba wzięliśmy pod uwagę te wyniki.
Absolutnie, że tak.
To nam dużo dało też takiego... Mi na przykład te wnioski, które dzięki tobie poznałem.
Dzięki radiosłuchaczom.
No dzięki ludziom, którzy mieli czas, żeby wypełnić ankiety i posłuchać naszych opowieści z pierwszego sezonu.
No ja się tak uspokoiłem.
Że to może być po prostu przyjemna chwila, przyjemny czas spędzony z nami i że to wystarczy.
To prawda.
Że nie trzeba się jakoś tutaj silić na jakiejś niesamowitości.
To jest niezwykłe, natomiast oczywiście mamy masę niespodzianek przez te 10 odcinków.
Ojej, ojej.
Wiesz co? Ja myślę tak.
Zanim się zacznie intro jeszcze, zanim to, zróbmy taką jedną formalność po to, żeby przytrzymać waszą uwagę do tego 10 odcinka.
W 10 odcinku specjalnym, finałowym tej serii wydarzy się coś niesamowitego, o czym jeszcze teraz nie powiemy.
Ale żeby się to wydarzyło, potrzebujemy słowa, potrzebujemy motywu, potrzebujemy czegoś wokół czego będziemy w stanie wybudować całą konstrukcję misternie przez te tygodnie,
które mamy od teraz do ostatniego odcinka.
Mamy tutaj niezależnie stworzoną, co to w ogóle jest? Doniczkę.
To jest doniczka w sumie.
To jest przeźroczysta doniczka, w której znajduje się 10 karteczek.
5 przygotował Dawid, 5 przygotował redaktor Podsiadło, 5 przygotował redaktor Kotarski.
I spośród tego wylosujemy jedną karteczkę, która będzie bardzo ważna, którą chcielibyśmy, żebyście zapamiętali jej treść.
I w 10 odcinku wszystko stanie się jasne, to będzie ważna sprawa.
Ale biorąc pod uwagę, że dzisiaj mamy odcinek związany z grami, a konkretnie z jedną grą, w klimacie tej gry wykorzystamy kostkę do tej gry.
Kto wyrzuci większą wartość, ten losuje karteczkę dla obu redaktorów.
Redaktor Podsiadło wygląda dzisiaj dużo lepiej niż ja, więc proponowałbym, żeby to on rzucił pierwszą.
To musimy rzucić inną kością, która zadecyduje o tym, kto rzuci pierwszy tą.
Masz rację, masz rację.
Krótka przerwa kochani, musimy iść po kości.
Mamy 700 kości.
Krótka, 405-minutowa przerwa.
Ja to mam 250 ile, że nie?
No właśnie. I to jeszcze z tyłu gromi.
Ale nawet nie wiem ile. A jedna pęknięta, nie? Albo dwie.
Nie wiadomo co z łękotką.
Łękotka to nie jest kość chyba.
Nie wiem, nie wiem, czy oni nawet mają ludzie.
Piszcie do nas.
Piszcie w sprawie na łękotka, małpa.
Rzucam.
Rzucaj.
Cztery. Oj, nie widzę tutaj dużego powodzenia w tym losowaniu.
Proszę bardzo.
Pięć.
No to blisko, ale podoba mi się też, że taki świąteczny gong.
Dobrze, zamykamy o trzy.
Nie świąteczny, tylko święty gong.
I wezmę coś takiego, o może takiego coś z brzegu.
Losuję, proszę bardzo, uwaga.
I teraz wszystko wokół czego wybudujemy to w dziesiątym odcinku, to będzie...
Częściowo udane samobójstwo.
Powodzenia życzę redaktorowi jednego i drugiemu.
Częściowo udane samobójstwo.
Ciekawa sytuacja.
O wow.
O wow.
No i nagle humory wszystkich zrzedły.
Myślę, że głównie redaktorowi podsiadlę, który będzie miał wokół tego niełatwe zadanie.
Jestem bardzo, bardzo ciekawy, jak sobie poradzi.
Myślę, że wyjdzie z tego na koniec coś pięknego.
Ale co? Zapraszamy do dziesiątego odcinka.
A tym samym jeszcze w ramach tego odcinka zapraszamy do tego odcinka.
A zaprośmy do tego.
Pierwszy odcinek drugiego sezonu PKP.
Zapraszamy do wysłuchania naszej czołówki.
Pamiętasz jeszcze pod którym jest przyciskiem?
Eee, nie pamiętam.
Dobra, to możesz zaśpiewać.
Eee, ty, ty, ty, ty, ty, ty.
Pod czerwonym.
Tak?
Tak, czerwone.
A, dobrze, intuicyjnie zrobiłeś. Proszę bardzo.
Dobrze.
Redaktorze.
Redaktorze.
Zaczęło się. Zaczęło się już na dobre.
Zaczęło się z grubej rury. Czy my powiemy, o czym dzisiaj będziemy mówili?
Czy od tego zaczynamy? Bo to jest moim zdaniem bardzo ważna sprawa.
Nie wiem, czemu to powiedziałeś.
Pomyślałem, że to taki stary redaktor z jakiejś radia.
Bardzo istotny temat, szanowni Państwo, dzisiaj.
Przed nami.
Chodzi mi o to, że nie ma scenariusza, w którym nie dojdziemy do tego,
ale używamy słów, które oddalają nas od reveal.
Absolutnie.
Podoba mi się to.
Podoba mi się to.
Podoba mi się to tym bardziej, że temat dzisiejszego odcinka jest,
no, można powiedzieć, tematem z pierwszych stron gazet w naszym codziennym życiu.
Jest to temat, który można nazywać wieloraką.
Jedną z takich nazw na pewno będzie hobby, drugą będzie hobby, trzecią będzie hobby.
Czwarta będzie ho.
I piątą by.
Tylko, że czwarta z piątą po prostu muszą chodzić w parze.
I one się muszą zawsze ze sobą dogadać.
Muszą. I to nie może być byho, tylko cztery pięć.
Byho to jest, po kolei.
Byho to jest moim zdaniem całkiem dobry pseudonim dla kolegi takiego,
który zawsze był największy.
Trochę się go bałeś, ale z drugiej strony jest przyjazny.
A wiesz, od razu z czym, dokąd moje myśli powędrowały od razu, jak usłyszałem byho?
Powiedz.
To jest marka napoju.
Słodki, kolorowy napój. Byho.
Wow.
Bierzemy byho?
Może przez frugo?
Ale jaki na przykład sok ma, albo napój marka byho?
Cztery pomarańcze?
Nie, nie.
Grapefruit, tropical.
Rozumiem.
Łapyko.
To jest bardzo, bardzo dobry pomysł biznesowy.
Myślę, że wytnę tą część rozmowy po to, żeby nam go nikt nie zabrał,
bo jest tak dobrym konceptem robienia dużej ilości pieniędzy.
Nikt na pewno, jak to wytniemy, nie zrobi takiego napoju
i nie zacznie kariery na globalną skalę sprzedając napój.
Na pewno by się nie ośmielił naszego pomysłu tak spieniężyć.
Bałbym się teraz takiego...
Nie, szczesne, jak wejdę kiedyś do sklepu i znajdę tam napój byho
i to nie będzie mój napój.
Wybacz mi od samego początku.
I dlatego ten temat jest ważki dzisiaj, istotny z punktu widzenia redakcyjnego.
Dlatego, że za chwileczkę powiemy, o czym będzie mowa.
O hobby.
Ale ja to hobby.
Chciałbym serdecznie przeprosić Ciebie za to, że przez całe miesiące
się z tego hobby w Twoim kontekście podśmiechiwałem,
robiłem niewybredne żarty,
uważałem je za hobby niegodne mężczyzny w ogóle,
niegodne człowieka w ogóle.
Zacznijmy od tego.
Nie, że Ciebie niegodne.
No dla mnie to było źródło żartów.
I chciałbym serdecznie przeprosić teraz,
po dwóch prawie miesiącach,
od kiedy stało się to także moim hobby, codziennym hobby.
I stało się to tak ważną częścią mojego życia, że ło Jezu.
Więc przepraszam drogi redaktorze, przyjmij...
Żaden problem radzinku.
Ok.
Nie myślałem, że to pójdzie tak szybko.
No nie, nie, nie.
Co ja mogę powiedzieć?
Cieszymy się, cieszymy się...
Z kim się cieszcie?
Cieszymy się tutaj w Magicu The Gatheringu,
że znalazłeś drogę.
Odkryłeś swoje kolora,
że zacząłeś grać w karty.
Tak.
Cieszymy się tym bardziej,
że dajesz nam pieniądze
i cieszysz się z tego.
Cieszymy się, że masz przestrzeń,
żeby usiąść i...
po prostu się spotkać z przyjaciółmi
i pograć w karty.
To są piękne chwile.
I ja też za Cię, za moje...
Za nie, za nie bardzo dziękuję.
Ale Ty przepraszałeś.
Ja Cię przepraszam w takim razie, że tak późno wywalczyłem,
przedarłem się przez ten mur,
który nie chciał drgnąć w posadach ani przez moment.
To prawda, byłem bardzo twardy
i też cieszę się, że Rada Ogólnoświatowa Magiców,
która się przez moment z nami połączyła,
razem znaczy z Panem Prezesem...
To byli Czarodzieje of the Coasta.
O, tak, właśnie, to są Czarodzieje of the Coasta.
Wybrzeżcy... Czarodzieje z Wybrzeża, no niestety.
No właśnie, bo tak się nazywa firma,
która wyprodukowała całą grę,
możemy tak o tym powiedzieć?
Tak, tak, tak.
No i w ramach tej firmy powstała gra w 93 roku.
Pamiętacie ten rok?
Pamiętacie.
Dokładnie wtedy urodziłem się ja.
Tak, narodziły się dwie ważne rzeczy.
Dla świata.
Magic the Gathering, o którym dzisiaj będziemy mówili
i Dawid Podsiadło, o którym też dzisiaj będziemy mówili.
Hej!
Hej!
Kto był pierwszy? Ciekawy miesiąc.
Ty jesteś, Maj, oni są...
Nie, nie widziałem tego.
Ciekawe, ciekawe.
Nie szukałem tych informacji.
Musimy kiedyś to zaeksplorować.
Kto kogo zainspirował?
Maj!
Nie wiadomo.
Nie wiem.
Natomiast zacznijmy może od tego, żebyśmy osobom,
którym... czyli mojej mamie na przykład,
powiedzieli, cóż to takiego jest?
Cóż to takiego jest?
I ja tylko powiem o tym, że pierwszą osobą,
która mnie wprowadziła, to oczywiście ty mnie do tego nakłoniłeś
i ja niczym ten dziadek z reklamy Allegro
chciałem z tobą móc przeżywać te emocje,
więc nauczyłem się na własną rękę na samym początku.
Potem ty przejąłeś moją edukację w zakresie tego,
jak w to grać i co z tym robić,
ale osobą, która jakby po raz pierwszy mi opowiedziała o zasadach
był nasz serdeczny przyjaciel Paweł Orzech,
czyli dr Bąbel, którego portret wisi za tobą.
Możesz go nawet chwycić, pokazać państwu doktora.
Nie będę tego dotykał.
Nie będziesz tego dotykał, no tak, bo to jest drogi portret.
Potem są głosy w komentarzach.
Brudne obrazy macie, brudne obrazy, umyjcie obrazy.
A, że ten kot wymiotujący tęczą jest brudny.
On nie jest brudny.
Jak może być obraz brudny?
Jak może być obraz brudny?
No, zapytajcie się, no ludzie.
I to co w drugim odcinku jest...
Po trzecim odcinku zdjęliśmy ten obraz, żeby nie było komentarzy, że obraz jest brudny.
To gdzie jest ten brudny obraz?
No, pisane.
I nie dogodzisz.
Schowany jest, bo się wstydzicie brudu?
Może umyjcie go obraz?
Bo się wstydzicie brudu, a tu jest brudno?
Jak można umyć obraz?
Znaczy, zacznijmy od tego, jak można pobrudzić obraz?
To jest tak, jak ja bym tym obrazem, nie wiem, na nim jadł.
No.
Więcej niż parę razy.
Ej, weź przestań.
Ej, dajcie spokój, osłabiacie mnie.
W każdym razie ten obraz nie jest brudny.
I tamten obraz też nie jest brudny naszego przyjaciela Pawła,
który właśnie w momencie, w którym się spotkałem z nim po raz pierwszy
i jeszcze z jego narzeczoną o tym rozmawialiśmy,
to on powiedział tak.
To było pierwsze słowo, które ja usłyszałem i pomyślałem,
jeszcze się zastanawiam, czy nie zrezygnować.
Bo my siedliśmy właśnie w trójkę i on powiedział tak.
Wyobraź sobie, że spotkało się trzech czarodziejów.
I pomyślałem, czy ja na pewno chcę w to grać?
Ja jestem chyba za stary.
Eee, no tak było.
No właśnie.
Czarodziejów, no czarodziej.
Zapamiętam to zdanie do końca życia.
I on to jeszcze tak powiedział na takiej zasadzie,
że to jest najpoważniejsza rzecz na świecie.
Konflikt Palestyna-Izrael jest niczym przy okazji tego,
co się stanie za pięć minut.
Spotkają się trzej starzy czarodzieje, magowie.
Adepci magicznej sztuki.
Każdy będzie miał 20 życia.
Tak, tak, tak, tak.
I tak się właśnie to zaczęło.
No i powodem, dla którego ja się przez całe lata z tego śmiałem,
to właśnie było to, że mi się to wydawało,
że to jest takie nerdowskie, wiesz, spotkanie ludzi,
którzy nie mają przyjaciół.
Wiem, wiem o co dzieje.
Damskie ciało widzieli może...
W gazecie.
Czy oni widzieli w gazecie?
Myślę, że raczej widzieli na pewnego rodzaju stronach w internecie
bardziej niż w gazecie.
W internecie też są strony?
Słuchaj, są takie strony z gołymi paniami, wyobraź sobie.
Tak, widziałeś?
Jak się ten podcast otwiera przed tobą horyzonty, Dawid?
I teraz sobie pomyśl...
O której my kończymy?
O której my kończymy?
Doskonały.
I wracając do tego tematu, no tak mi się zawsze to wydawało, wiesz,
że tam będę musiał chodzić na konwenty z takimi czapkami czarodziejskimi
i z różdżkami.
Tak, bo to faktycznie, jak słyszysz świat fantasy, gra,
wyobraź sobie czarodziejów, no to od razu się boisz,
że ktoś każe ci się przebierać w kostium elfa
i iść na jakieś spotkanie elfów, nie?
A teraz już bym sam poszedł.
Ja bym się nie przebrał za elfa, ja bym się przebrał za rycerza,
za human knighta.
Tak? A ja bym się przebrał...
Za dragona.
No, w ostatnich czasach pewnie za dragona.
Natomiast nie chciałbym się bawić z tym strojem za mnicha.
Ty masz te talie, gdzie jest Grandmaster of Flowers.
To tam masz takiego mnicha, który chyba wyszukuje coś z talii.
Open hand, coś tam?
Chodzi ci o samego Planeswalkera, że właśnie wchodzimy w ten...
Grandmaster of Flowers to jest jakby ten Planeswalker,
ale masz takiego mnicha, który ma albo prowess,
on coś robi fajnego.
A, jasne, tak, tak, tak.
To nie jest taki zły mnich.
To prawda.
Monk of the Flying... Nie.
Open hand.
To jest open hand, bo ten Planeswalker go wyciąga.
Tak, dokładnie.
I on rzeczywiście jest taki, że trochę jest w klimacie
władcy pierścieni, powiedzmy delikatnie.
I rzeczywiście jest tak, że dzisiaj wydaje mi się,
że moja opinia w zakresie tego świata była opinią o tyle niesprawiedliwą,
bo właśnie całe to doświadczenie, o którym chcielibyśmy ci powiedzieć,
chciałem powiedzieć, nie wiem, to brzmi...
Słuchaczu.
Najgorszy coach biznesowy.
Ja dzisiaj pokażę tobie sposób na niesamowite spędzanie czasu.
O Jezu.
W każdym razie właśnie paradoksalnie tego typu rozgrywka,
o której dzisiaj będziemy mówili,
ona w ogóle jest niesamowitym doświadczeniem towarzyskim.
Oj, absolutnie.
Ono się na tym opiera.
Przecież ta gra nazywa się Magic the Gathering.
Poprawnie jeśli się mylę, ale the gathering po angielsku oznacza...
Zbieranie...
Zbieraninę.
Zbieraninę.
Ludzi.
Ludzi.
No, zebranie.
Zebranie.
Tak.
Absolutnie.
Przyjemnie się tego słucha, bo...
Tego pierwszego kontaktu tak naprawdę.
Bo ja pamiętam swój pierwszy kontakt.
Co ciekawe, to nie był kontakt, po którym zacząłem grać w grę,
bo byłem po prostu bardzo młody.
Ale wydaje mi się, że to jest ważne.
W sensie fajnie obserwować kogoś, kto w tym momencie życia
poznał ten świat dopiero.
I że ten świat może być dla niego tak ekscytujący.
Ja aktywnie gram w Magica i interesuję się Magiciem faktycznie od...
Myślę, że dekady.
Co jak na twoje życie, to jest masa życia.
Prawie jedna trzecia, prawda?
Tak.
A nie liczymy tych pierwszych paru lat, bo kto by to liczył?
Ja wtedy nie umiałem liczyć, więc nie liczyłem sobie.
Nie.
Potem po prostu ktoś mi powiedział, że teraz to już musisz zacząć od 12.
No i liczyłem już dalej.
Od 12 w górę.
Tak, jak już umiałem liczyć. Do 15.
Ale mój pierwszy kontakt faktycznie to był w rodzinie.
Ja cię nigdy o to nie zapytałem. Jestem bardzo ciekawy.
Naprawdę?
Nie wiem.
Chyba to mówiłem, bo to zawsze dla mnie takie wzruszające wspomnienie,
które od jakiegoś czasu staram się dogonić.
Staram się dogonić te emocje, które wywołały we mnie wtedy
karty w klaserze mojego kuzyna.
Okej.
Bo wtedy zobaczyłem pierwszy raz na żywo karty Magica.
W ogóle nie rozumiałem pojęcia gier kolekcjonerskich, karcianych,
jakichkolwiek tak naprawdę.
Byłem bardzo mały, miałem myślę, nie wiem, 10 lat.
I wtedy to dla mnie było mało.
I pamiętam, jak oglądałem te karty.
Wtedy jeszcze trochę nie istniała instytucja koszulek,
bez których teraz sobie nie wyobrażamy trochę traktowania naszych kart.
Pamiętam słompy, pamiętam właśnie landy, te karty z maną.
I pamiętam, że zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.
Mój kuzyn opowiadał mi o tym i mówił, no to jest taka gra,
my tutaj z chłopakami gramy i ten.
I potem jakby wiedziałem, że przeżyłem coś takiego,
zrobiło to na mnie duże wrażenie, marzyłem trochę o tych kartach.
Wydaje mi się, że w podobnym czasie wtedy pojawiały się karty Pokemon,
czy coś takiego, karty z Dragon Balla.
Tylko, że ja wiedziałem, że to jest taka próba.
Ale to, co widziałem u tego kuzyna, te karty, to była prawdziwa magia.
I nie wiem, skąd ta siła przeciągania była.
Później oczywiście absolutnie zapomniałem na wiele lat.
I dopiero w liceum, kiedy poznałem się z moimi bliskimi przyjaciółmi.
Oni grali.
Właśnie ja nie pamiętam, co się stało, czy to ktoś przyniósł.
Bo wydaje mi się, że żaden z nas nie grał przed liceum.
Ale może się mylę, muszę się dopytać.
W każdym razie, jak się spotkaliśmy, to zaczęliśmy.
I gracie do dzisiaj. To jest piękne. To jest niesamowite.
I gramy do dzisiaj, rarnie się widujemy.
Co prawda już nie gramy, bo...
Och, Jezu, jaki to jest ogromny temat.
Dobrze, że mamy na to cały odcinek.
Przepraszamy Was oczywiście.
Też chciałbym naszych słuchaczy przeprosić.
Ja bym nie przepraszał, bo być może ktoś znajdzie w tym coś dla siebie.
I ja zachęcam do zapoznania się i spróbowania.
Tak, tylko, że łatwiej by nam było, gdyby przy tym stole siedział też lajk,
którego reakcją moglibyśmy widzieć, czy na przykład nie jesteśmy zbyt chaotyczni,
czy nie mówimy tego za szybko, czy nie mówimy tego zbyt szczegółowo,
co może przytłoczyć.
Oczywiście, że tak.
Bardziej mi chodzi o to, że jeżeli czegoś nie rozumiecie, oglądajcie dalej, wyluzujcie się.
Ja takie coś usłyszałem przed obejrzeniem filmu Tenet.
Przepraszam, to w filmie jest powiedziane.
W filmie jest taka scena, która mówi, główny bohater pyta się,
nie będę Wam za dużo spoilerował, w sensie prawie w ogóle,
ale główny bohater pyta się o to, w jaki sposób jakieś zjawisko działa.
I osoba, która ma pomóc mu to zrozumieć, mówi, nie staraj się tego zrozumieć, poczuj to.
I ja sobie założyłem, okej, nie analizuję, oglądam ten film do końca,
może zrozumiem, co się dzieje, może nie.
Pewnie, ale myślę, że słusznie zwróciłeś uwagę na ten element,
po to, żebyśmy pewne rzeczy upoczątkowali.
W grze chodzi o przeróżnego rodzaju magiczne operacje z kartami.
Te karty wyglądają tak, pokazujemy, są dość regularne
i wyglądają tak w miarę zwykło.
I teraz przypominam sobie od razu element, który był przeze mnie wyśmiewany,
bo zauważyłem, że właśnie moi przyjaciele robią coś takiego,
że nie dość, że rujnują się, bo tak trzeba o tym wprost powiedzieć,
na kupowanie tych kart, to robią coś takiego, że jak już kupią cenną kartę,
to wkładają ją w koszuleczkę, żeby jej, broń Boże, nie dotykać.
Taką koszuleczkę, która bardzo precyzyjnie tą kartę okala,
a robią to, mili państwo, po to, żeby włożyć to jeszcze w jedną koszuleczkę,
taką koszuleczkę już, w którą będą grali.
I tym samym jeden kawałek papieru znajduje się w dwóch kawałkach plastiku
i dopiero potem sobie tym grają.
Jak ja to zobaczyłem, pomyślałem, no wariaci, no wariaci, tak trzeba o tym powiedzieć.
Dzisiaj jestem kolekcjonerem kart, jednych koszuleczek
i też uwielbiam różne te drugie koszuleczki.
I na przykład moja ulubiona talia, no to już nie da się tego obronić,
ma koszulkę z moim ulubionym domem z Harry'ego Pottera, z Hufflepuffem, proszę bardzo.
A mojemu przyjacielowi darowałem jego ulubiony dom.
Mój ulubiony dom, czyli Ravenclaw.
No, no to już teraz w tym momencie myślę, że dobre 80% osób wyłączyło ten odcinek.
Tak, znaczy myślę, że absolutnie na luzie możemy,
ja zresztą nigdy tego nie ukrywałem i z dumą to celebrowałem w sobie,
że, znaczy bo bardzo wiele osób, które nie ma tak jakby przestrzeni w głowie,
prawdopodobnie żadnej, lubi podsumowywać wszystko tak jednowymiarowo.
W sensie, że to są nerdy, oni się jarają władcą pierścieni, kartami do gry,
fantazjami i Harrym Potterem.
Jakby, jasne, szokujące jest to, że świat nie jest jednowymiarowy.
To, że interesujemy się takimi rzeczami nie znaczy, że nie interesują nas też poważne rzeczy.
Cycki.
Na przykład, nie.
W sensie, no, zainteresowania to są zainteresowania.
Każdy z nas ma predyspozycję do czegoś innego,
każdy z nas, każdego z nas ciągnie do czegoś innego.
My znaleźliśmy totalne spełnienie, moim zdaniem, w tych kartach.
Kilkugodzinne sesje, kiedy sobie gramy i zaskakujemy się kombinacjami,
które się dzieją.
Tak.
Szereg po prostu przerywających sobie działań.
Ktoś ma jakiś plan od trzech tur, nagle dzieje się coś, co totalnie to wywraca do górnogami,
zwłaszcza, jeżeli gramy więcej niż dwie osoby, a zdarza się na szczęście tak dość często.
No, to jest niesamowity sposób na spędzanie czasu.
To prawda.
I powiem szczerze, że naprawdę od dłuższego czasu udaje nam się to robić,
odkąd redaktor Kotarski dołączył się.
Nawrócił się.
Tak, nawrócił, dołączył do naszej ekipy.
I bez kitu muszę powiedzieć, że...
No, jakby to...
It never gets boring.
Jakby...
Nie.
Ja nie mam tak, że...
Dobra, muszę odsapnąć miesiąc i nie chce mi się grać.
Gdyby to było poprawne społecznie, żebyśmy codziennie poświęcili pięć godzin,
doby na granie w Magic'i...
Co byśmy to zrobili?
Pewnie bym to robił.
Absolutnie tak.
To, co powiedziałeś jest o tyle dla mnie niezwykłe, że...
że nie spojrzałem na to jednowymiarowe ocenianie ludzi,
że a to jest nerd i jakiś zanurzony w świecie fantazy,
bo ja też nie za bardzo lubię świat fantazy.
Ja przeczytałem Harry'ego Pottera, przeczytałem Władcę Pierścieni
i jasne, podobały mi się te książki, ale nie czytam, wiesz, fantastyki.
Tu były też książki? Ty znowu sobie książki?
Śmiejesz się. Doskonale wiem, że Harry Potter jest na podstawie jednej książki.
I sytuacja, w której rzeczywiście mogę śmiało powiedzieć o sobie,
że jestem jakimś takim, wiesz, stereotypowym nerdem?
Pewnie nie jestem.
Natomiast wydaje mi się, że skala zanurzenia się w ten świat
jest uniwersalnie przyjemna, że trzeba po prostu dać temu szansę.
Dlatego, że to nie są rzeczy takie, które da się jakoś tak błaho
wrzucić w coś takiego, że hej, to jest jakieś po prostu opowiastka o smokach,
chociażby nawet, nie, nawet okoliczności tych poszczególnych kart,
o których czytamy, czy poszczególnych serii tych kart,
one pokazują uniwersalne problemy, walkę dobra ze złem,
czy tam jak na przykład graliśmy kiedyś w Guilds of Ravnica,
o tym, że zwaśnione plemiona za sobą walczą, a nie widzą większego zagrożenia,
która na nich czyha. Znowu, jestem taki głupi, że mam ciarki.
To jest niesamowite, że masz ciarki, tak się wkręciłeś tam.
Ale w sensie, czuję taką potrzebę, żeby zrobić taki lekki podsumowanie do tego momentu.
Dobrze.
Halo, dzień dobry.
Halo, dzień dobry.
Momencik.
Momencik.
To wasz ulubiony podcast.
Dawid Podsiadło i Radek Kotarski.
To ja. No, w topa, nie?
A, w topa, po prostu, nie, nie, absolutnie. W topa to by było,
jakbyśmy wypuścili ten odcinek bez tego fragmentu.
No tak.
A tymczasem...
Bo państwo, którzy nas nie widzą, a tylko słuchają, nie widzą, że my jesteśmy inaczej ubrani,
że w ogóle jest wieczór, jest inny dzień, jest wszystko inny.
To jest innego dnia, w trend. Ja, popy.
I my musieliśmy dograć to jeszcze raz, bo na montażu wyszło i Dawid słusznie zauważył
razem ze swoim rodzinnym konsylium, że my tak godomy, godomy o tych meczikach.
I mimo, że po polsku godomy, to tak nie do końca wiadomo, o co chodzi, bo my zapomnieliśmy,
tak się zaangażowaliśmy, ale to właśnie było to, że my tak zaczęliśmy godoć o tych,
że my zapomnieliśmy w ogóle powiedzieć, co to jest.
Dokładnie. Po prostu chcemy wam w tym momencie przedstawić parę podstawowych zasad
na temat Magic The Gathering Karcianki, żebyście się mogli czuć swobodniej słuchając
całego odcinka i trochę bardziej wiedzieć, o co generalnie w tej grze chodzi.
Bo były różne pytania od was w komentarzach w trakcie tego odcinka po nim,
zanim wstawiliśmy ten fragment, który tłumaczy. Były pytania, ale to co,
to ja rzucam kartami w tego przeciwnika?
O tak, na przykład ja pokazuję i go boli teraz i on przegrywa, czy nie?
I co to, ile mi zadałeś?
No właśnie.
Jedną kartę?
Nie wiadomo, o co chodzi.
Więc...
Tak. No to o co chodzi, Dawid?
Co musicie wiedzieć? Radek i Dawid grają ze sobą w mecziki.
Niestety grają przeciwko sobie.
Oni nie są razem.
Mój tata ostatnio to pytał, ale to co, wy gracie cały czas przeciwko i się lubicie?
Tak.
O, tak. Znaczy czasami możemy tworzyć sojusze, wiadomo.
Czasami możemy grać w formaty, w których jesteśmy faktycznie razem przeciwko komuś.
Ale podstawowy taki meczik, jak przychodzisz do stołu i mówisz, poproszę jeden meczik.
Co dostajesz?
Jeden na jeden pojedynek, w którym jesteście ze swoimi przyjaciółmi,
nagle przeciwnikami, na chwilę.
Na chwilę, ale to jest tak, no to jest ten, no jak gra.
Każdy z nas...
Zaczyna.
Zaczyna z 20 punktami życia.
Które to życie staramy się sobie wzajemnie odebrać?
Tak. I jeśli tak się stanie, ktoś będzie miał z 20 0 w pewnym momencie, to znaczy...
Albo mniej.
Albo mniej.
To zazwyczaj przegrywa.
Niestety.
A druga osoba wygrywa.
Tak. Używamy do tej gry takich pięknych kart, których może być bardzo dużo,
bo mamy też wiele różnych rodzajów, ale to, co jest najistotniejsze, to to,
że ta dana karta trochę zastępuje jakby czar, zaklęcie, którym jeden mag obdarza
tym zaklęciem drugiego maga.
I po to, żeby one znalazły jakąś fizyczną reprezentację w świecie,
to mamy dokładnie te karty, one temu służą.
Dokładnie. Czyli musimy zabrać 20 punktów życia przeciwnikowi,
posługując się kartami.
Karty są różnego rodzaju, nie będziemy wchodzić w szczegóły,
ale generalnie mamy karty, które są kreaturami, mamy karty, które są zaklęciami,
mamy różnego rodzaju karty.
Tak, absolutnie. I żeby używać tych kart, potrzebujemy takiej mocy trochę,
takiego paliwa dla tego, które nazywamy maną.
To już tak trochę nerdowsko brzmi delikatnie.
Delikatnie.
Mana jest tak jakby źródłem energii generalnie w światach różnych fantazy.
Tutaj nazywa się landami, które w tym odcinku parę razy wzywaliśmy.
Landy to jest ląde, to jest też ląde.
W Polsce gracze w Magic Movie mówią na to lądy.
My nie lubimy tego chyba.
Ale my tego nie lubimy, my mówimy landy.
My mówimy landy.
Albo na przykład nazywamy tak jak... dobra.
Ale zobacz, ściana jest za głęboko.
Tak, jest już za głęboko.
W każdym razie to jest tak, że rzeczywiście musimy mieć trochę paliwa,
żeby odpalać te wszystkie czary i zaklęcia.
I teraz cała idea polega na tym, że to nie jest tak, że my sobie siedzimy i ja rzucam...
Nie ma rzucania.
Albo jak w wojnie, że jedna karta za drugą. Nie.
Całość odbywa się w bardzo ustrukturyzowanym schemacie,
w ramach poszczególnych tur.
Najpierw jest na przykład moja kolej.
A potem moja kolej.
A potem?
A potem moja kolej.
A potem moja kolej.
Chyba, że...
Chyba, że...
Karta mówi inaczej.
Tak jest.
I teraz to, co jest bardzo ważne, to jest to, że w ramach tych tur, poszczególnych kolejek,
też są różne fazy rozgrywki, które na pewno poznacie w momencie,
w którym będziecie chcieli sami sobie w to zagrać, do czego nieustająco zachęcamy.
Absolutnie.
Żeby dowiedzieć się bardzo precyzyjnie i szczegółowo, jak wygląda tura gracza w Magicu,
czy w ogóle jak wygląda rozgrywka, polecamy na pewno zapoznanie się z elektroniczną wersją.
Tak.
Której za chwileczkę powiem w podcastie.
Tak, bo tam faktycznie ten tutorial bardzo w łatwy sposób tłumaczy, jak to działa,
co się dzieje, w jakiej kolejności, na co sobie w ogóle możecie pozwolić jako gracze w tej grze.
Natomiast, jeżeli nie lubicie komputerów i boicie się Terminatora,
to po prostu udajcie się do swojego lokalnego sklepu z Magicami.
Na pewno będziecie zaskoczeni, że wokół was jest ich więcej, niż wam się może wydawać.
Albo w ogóle nie ma i wtedy trzeba jechać do Katowic po prostu i zapójść do sklepu.
Nie tacy już jeździli do Katowic za Bytla, co?
Jaa, właśnie, mówię o sobie.
No i co? Wracamy do regularnego odcinka.
Natomiast, my się dzisiaj spotkaliśmy zupełnie nieprzypadkowo.
A, naprawdę? Ja myślałem, że pojawiłem się tutaj tylko po to,
żeby wyjaśnić naszym drogim słuchaczom i widzom, jak grać w Magicu.
To dlaczego tutaj leży przed tobą taka mata specjalna do gry?
Tylko po to, żeby twoim łokciom przez te 4 minuty było przyjemnie?
A, wiesz co? Ja już się domyślam, co się stało.
Aj, cóż się stało?
Będziemy grać w Magic King.
Niestety, tak. Tak będzie.
Zapraszamy w takim razie do reszty odcinka.
I my, i wy będziecie się dobrze bawili.
O, mam nadzieję. Mam nadzieję.
Pa, pa. Cóż tam ci redaktorzy jeszcze chcą powiedzieć ciekawego?
Proszę bardzo.
Radek!
Jest wersja elektroniczna teraz całkiem niezła.
W ramach aplikacji jest, no oczywiście można dzięki temu.
I to jest chyba całkiem niezłe, jeśli ktoś by chciał spróbować.
Zobaczyć, czy to jest w ogóle dla niego.
Tak, całkiem niezły samouczek, darmowa gra całkowicie.
Dokładnie.
No, wiadomo, że są wbudowane w system mikropłatności,
no bo ludzie lubią zarabiać pieniądze.
No tak, można sobie dokupować karty, koszulki, wszystko inne, ale nie trzeba.
Mamy w naszej drużynie, ekipie ludzi, którzy pieniędzy na kartę wydawać nie lubią
albo lubią wydawać ich bardzo niewiele i...
I grają.
Grają i mają fantastyczne doświadczenie, które jakby sama gra w ramach swojego systemu,
pozwala im...
Tym bardziej, że możesz się nimi wymieniać, tymi kartami, a nawet powinieneś się nimi wymieniać,
bo to od samego początku chodziło.
I...
Tymi fizycznymi.
Fizycznymi kartami, oczywiście, że tak.
Nie ma sposobu, żeby zintegrować, przynajmniej w tej aplikacji MTG Arena,
karty cyfrowe z kartami materialnymi, prawdziwymi.
To są dwa osobne światy i możesz mieć najlepsze karty.
Naprawdę, nie...
No nie zeskanujesz ich do komputera.
Nie zeskanujesz do komputera.
No możesz sobie zrobić skan, żeby mieć na pulpicie.
I grać na przykład przez maila.
Ja biorąc pod uwagę, że ty jesteś bardziej o wiele doświadczony w tym temacie
i chciałbym, żebyście wiedzieli, że Dawid też jest fantastycznym graczem.
To znaczy...
A łoi mi dupę po prostu 80% razy.
Parę razy się zdarzyło, ale z punktu widzenia...
Ja na ciebie też zupełnie inaczej spojrzałem.
To jak ty potrafisz analizować informacje, jak ty potrafisz wyciągać wnioski,
budować strategię tu i teraz, podpuszczać na takiej zasadzie,
robić mi tutaj jakieś, wiesz...
Ja robię blefiki.
Blef, to jest niesamowite.
Zwłaszcza, że dość często gram faktycznie taliami, które w swoich mechanikach
mają element zaskoczenia wykorzystywany i...
i korzystają na tym, że ktoś na przykład czegoś po prostu...
że się zapomni, że zainterpretuje.
Okej, on mnie atakuje kreaturą, którą ja bez problemu zabiję.
Na pewno?
Siedzę cicho.
Jasne. Blokuj.
Tak, tak, tak.
Wiesz...
Ja bardzo lubię grać.
Efektywnie jesteś bardzo, bardzo dobrym graczem.
Nawet jak ja obserwuję i teraz już zacząłem oglądać, jak grają inni ludzie na YouTubie
i widzę, jak wygląda naprawdę światowy poziom, to jesteś super i to jasna sprawa.
Więc zwłaszcza w takim kontekście...
Muszę powiedzieć, że Vin Diesel, absolutnie.
Fantastycznie się z Tobą gra.
Jestem pod ogromnym wrażeniem, że moim zdaniem wyprzedziłeś tak jakby...
Wiesz, to nie jest proste, żeby wejść do nowego świata,
poznać jego zasadę funkcjonowania, mechanikę
i po tak krótkim czasie budować talię.
W sensie, no ja gram w to od 10 lat
i jakby Ty w tydzień jesteś w stanie zaprojektować stukartową talię,
która ma ze sobą niesamowitą synergię, która ma super sens,
która jest przygotowana na to, że inne talie będą jej przeszkadzały.
W sensie, to jest świetnie zbudowany dek.
Jestem pewien, że gdybyś grał z moimi nauczycielami,
to byliby naprawdę pod ogromnym wrażeniem.
Oj!
Byłbyś w stanie zniszczyć talię niektórych z nich.
No bardzo dziękuję za uznanie.
Absolutnie.
Ale też miałem fantastycznego nauczyciela w Twojej postaci.
To jest taki nasz kącik.
Mi się podoba ten scenariusz właśnie pod tym kątem,
że ja sobie wtedy siebie widzę jako takiego starego chińskiego mistrza sztuk walki,
który ma takie piękne, takie pojedyncze...
Jak Miyaji w karatekijce.
Tak.
I każesz mi szorować podłogę.
Ja wiem, że to już się wydarzyło.
Ten młody uczeń, ten młody student,
on bardzo chciał i osiągnął to.
On jest silniejszy ode mnie, ale ja jeszcze mu tego nie powiem.
No, pięknie powiedziałeś.
O tym się różnie z Miyajim, że po prostu powiedziałem Ci.
To prawda, to prawda.
Jesteś troszkę też młodszy.