„Nie można się wstydzić ani brzydzić”. Jak wygląda opieka nad seniorami? – 7 metrów pod ziemią
Gotowanie, toaleta, mycie
Jest bardzo wysoka odpowiedzialność. Opiekunka za to bierze bardzo dużą odpowiedzialność,
bo w przypadku komplikacji rodzina nie omieszka podać do sądu.
Jeżeli w nazwie firmy jest ,,24'',
no to Niemiec powie ,,no zaraz chwileczkę, przecież Ty pracujesz 24 godziny na dobę. ''
Hardkorową sytuacją była śmierć podopiecznego na moim zleceniu.
Kilka lat temu zdecydowałaś się na poważną zmianę w swoim życiu. Wyjechałaś do Niemiec, żeby pracować jako opiekunka u osób starszych.
Dlaczego się na to zdecydowałaś?
Przede wszystkim było to
kwestia ekonomiczna i względy finansowe.
To po pierwsze, a po za tym chciałam się przyjrzeć też mojemu życiu prywatnemu z dystansu.
Znałaś język?
Nie bardzo. Nie, absolutnie.
Miałam kontakt z językiem, bo po prostu w szkole kiedyś miałam niemiecki,
ale to już było bardzo dawno temu
i sobie pomyślałam, że
może spróbuję, ale największą przeszkodą był właśnie ten niemiecki w moim mniemaniu.
Ja myślałam, że jestem kompletną nogą z tego niemieckiego
i po telefonie do firmy
otrzymałam
taką
taki plik materiałów
do przejrzenia, żeby zobaczyć na jakim poziomie ten mój niemiecki rzeczywiście hula.
I co się okazało? Okazało się, że hula, że jest ok,
że jest dobrze.
Rozmowa kwalifikacyjna, taka niemiecka, podstawowe zwroty
praktycznie gdzie mieszkam?
Jak wyglądało to pierwsze doświadczenie kiedy pojechałaś do pierwszej rodziny?
Pierwsze doświadczenie
dostałam bardzo ciężki kontrakt
bo była dwójka ludzi
i dwójka ludzi chorych.
Przy czym wiadomo agencja nigdy nie powie, że jest bardzo ciężki kontrakt.
Dlatego, że oni muszą zapewnić podopiecznym ciągłość opieki.
Mają tak skonstruowane swoje kontrakty, więc
opiekunka wie można powiedzieć 60-80% na temat kontraktu
tego co zostanie w rzeczywistości.
Ciebie wrzucono na głęboką wodę, mówisz?
Dokładnie.
Jak wyglądała ta rzeczywistość jaką zastałaś?
Dwójka starszych ludzi.
Pan po wylewie,
pani z parkinsonem, z demencją, budząca się w nocy.
No ciężki kontrakt.
Pracuje się 24 godziny na dobę.
I o tym
niejednokrotnie zapominają
i agencje i niemieckie rodziny, że obowiązuje jakiś kodeks pracy, że obowiązują jakieś uregulowania.
I czasami zdarza się, że jeżeli w nazwie firmy jest ,,24''
na przykład jakaś tam firma ,, 24 coś tam, coś tam''
no to Niemiec powie ,, No zaraz chwileczkę przecież Ty pracujesz 24 godziny na dobę''.
Jeżeli ja przyjdę z moim dokumentem,
z moim kontraktem i pokażę mu, że tutaj jest
bo tak jest kontrakt napisany po polsku, po niemiecku czasem
że tutaj jest napisane, że ja mam mieć przerwę powiedzmy dwie, trzy godziny
to on to zaakceptuje, ale
jeżeli ja mu tego nie potrafię tego wytłumaczyć
albo nie umiem, albo nie wiem o tym
pracuje 24 godziny na dobę.
Są też takie panie, które po prostu
nie znają na tyle języka żeby sobie poradzić nawet po kilku latach pracy.
Jak wygląda taka codzienność, codzienna praca, codzienne obowiązki?
Gotowanie, toaleta, mycie,
takie nieskomplikowane zabiegi typu zmierzenie ciśnienia.
Nie wolno nam ingerować w powłoki skórne.
Nie wolno tego nam robić. To jest po za naszymi kompetencjami.
Czyli żadne iniekcje nie wchodzą w grę.
Były takie sytuacje, gdzie rodziny przy mnie jakoś obligowały żebym ja podawała heparynę.
No bo w końcu heparyna, no zaraz chwileczkę może każdy podać. Rodzina również.
To bardzo proszę, rodzina może podać. Ja niestety nie.
Nie zgodziłaś się na coś takiego?
Nie, nie.
Insulina, heparyna, no takie typowe rzeczy dla diabetyków to w ogóle nie należy do naszych kompetencji.
Jest bardzo wysoka odpowiedzialność. Opiekunka za to bierze bardzo dużą odpowiedzialność.
Bo w przypadku komplikacji rodzina nie omieszka podać do sądu firmy, opiekunki.
To już są bardzo duże nieprzyjemności.
Pracujesz jako opiekunka już kilka lat. Jakie sytuacje były dla Ciebie najbardziej wymagające?
Hardkorową sytuacją była śmierć podopiecznego na moim zleceniu.
To był taki rzeczywiście niespodziewany element dla mnie w mojej pracy.
Chociaż spodziewany dlatego, że ja...
Teoretycznie można się spodziewać.
Tak, to jest wkalkulowane w moje ryzyko zawodowe.
Ale nigdy się tego nie bierze pod uwagę, że coś takiego nastąpi.
Właściwie to, ta śmierć podopiecznego była bardzo dużym takim obciążeniem dla mnie.
Bo pan był bardzo ciężko chory.
Był bardzo ciężko chory, bardzo cierpiał.
I to ty byłaś z nim w tych ostatnich godzinach godzin?
I ja byłam z nim w tych ostatnich godzinach godzin.
I to było rzeczywiście dużo kontaktu z krwią, ze wszystkim co tylko możliwe.
Praktycznie rękawiczek nie zdejmowałam, ale nie poddałam się, zostałam do końca, zostałam do pogrzebu.
Rodzina mi była bardzo wdzięczna z tego powodu. No i mamy kontakt ze sobą do tej pory.
Przy czym to odejście tego pana było w bardzo też w zagadkowej sytuacji.
Bo muszę powiedzieć, że tam jest też taka
sytuacja dopuszczalna, że pacjent podpisuje specjalna klauzulę
żeby go nie ratować na siłę.
I jest to możliwe.
No i też ta profilaktyka przeciwbólowa, ta cała opieka przeciwbólowa jest tam bardzo rozbudowana.
No i w pewnym momencie doszło do tego, że spotkał się lekarz domowy z rodziną.
Ustalili co mieli do ustalenia.
Poinformowali mnie, że dostanie pan taką morfinę, w takiej dawce,
że 24 godziny później będzie już nie żył. Nie będzie już żył.
Sytuacja była jasna?
Dla mnie sytuacja była jasna, że to już po prostu była pomoc.
Ta profilaktyka przeciwbólowa czasami przekracza granice.
To jest bardzo płynna granica.
Czy ta praca jest cięższa psychicznie czy fizycznie?
Fizycznie jest to nieprzyjemna praca czasami.
Dlatego, że ma się do czynienia rzeczywiście z obsługą człowieka.
I tutaj nie można się wstydzić, bać, brzydzić.
Po prostu trzeba robić wszystko, żeby temu człowiekowi pomóc
bo jest on uzależniony od naszej pomocy.
To jest też bardzo trudne psychicznie, dlatego że po takich dwóch, trzech miesiącach człowiek się wypala.
To jest izolacja całkowita.
To jest 24 godziny na jednym miejscu.
Trafiają się zlecenia na wsiach.
Gdzie nie można wyjść do miasta.
Przy czym jeżdżą również panie, które są z gospodarstw rolnych w Polsce.
No bo jest mnóstwo takich pań które jeżdżą,
opiekunek które mają tutaj gospodarstwa
i dla nich to nie jest problemem
zwierzęta tudzież czy inne historie.
Ale powiedzmy sobie szczerze, jak masz dookoła tylko las i pola, las i pola i gdzie możesz wyjść?
Jak już nie masz do kogo ust otworzyć?
No bo nie umiesz, nie wiesz jak.
I las i pole i nic więcej.
No teraz jest elektronika i internet.
Można się wspomagać.
Internet jest raczej wszędzie, choć nie zawsze.
Czasami rodziny wychodzą z założenia, że Papa ma 99 lat i on nie potrzebuje internetu,
a opiekunka, jeśli chce to niech jej firma zafunduje,
a skoro nie ma firmy to niech siedzi i słucha niemieckiego radia albo telewizji na okrągło.
I to jest też obciążenie bardzo duże, psychiczne
to jest wypalenie.
Po pierwszych kontraktach ja wracałam kompletnie wypalona.
To wygląda się jak ta staruszka 90-letnia. I czuję się tak.
Dlatego też te panie,
my po zakończeniu kontraktu ruszamy w Polskę.
Niejednokrotnie są właśnie sanatoria, wyjazdy, turnusy rehabilitacyjne,
fryzjer, kosmetyczka.
Żeby wrócić mniej więcej do normy.
A że jest, są również możliwości finansowe po takim przyjeździe
no to w pierwszej kolejności inwestujemy w swoje samopoczucie można powiedzieć
i przygotowujemy się do kolejnego wyjazdu.
No właśnie. Czy pieniądze jakoś to rekompensują?
Jakie to są zarobki?
Generalnie rekompensują.
Ale jakby się tak naprawdę przyjrzeć
to w momencie kiedy my wyjeżdżamy na dwumiesięczne kontrakty
po czym jesteśmy miesiąc w domu, bo trzeba odpocząć.
Potem znowu jedziemy znowu na te dwa miesiące.
To jest takie ,,dwa kroki w przód, jeden w tył'' można powiedzieć.
No bo co? Pieniądze trzeba gdzieś zainwestować.
Czasem są długi,
czasem są jakieś do spłacenia
zobowiązania,
Jak to w życiu. Ale ile można w ten sposób wyciągnąć?
inwestycje.
Jakie są to stawki?
Stawki są zróżnicowane.
Od 800 euro
do czasami 2000 euro.
Miesięcznie?
Tak.
W zależności od tego jakie kwalifikacje ma opiekunka.
Najczęściej kwalifikatorem jest język
w agencjach.
Doświadczenie liczy się?
Nie tak bardzo jak język.
Język przede wszystkim.
Język przede wszystkim.
Druga sprawa to jest to
kiedy np. opiekujemy się dwójką osób.
Czasami zdarza się też
że są dwie osoby w domu, a my mamy zlecenie tylko na jedną
ale...
Na miejscu okazuje się, że...
na miejscu okazuje się, że trzeba się opiekować obydwoma.
albo nawet tą drugą osobą bardziej niż tą na którą mamy kontrakt.
Nawet takie sytuacje?
Nawet takie sytuacje. To są bardzo dynamiczne sytuacje.
To są osoby 90 plus, więc tu nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie pogorszenie sytuacji.
Czasami z tygodnia na tydzień sytuacja może się zmienić.
Dokładnie. To są bardzo ciężkie choroby.
Tam wchodzą już w rachubę takie choroby wieku starczego czyli demencja, Alzhaimer, Parkinson.
To są bardzo poważne choroby.
I czasami jest tak, że my nie mamy...
opiekunki nie mają pojęcia o symptomach takich chorób.
I wydawać by się mogło, że takie zachowania
tych podopiecznych są jakieś w ogóle z kosmosu wyjęte.
Opinia natychmiast jest, że ten jest wredny,
a ta jest wredna i paskudna,
a bo to Niemiec.
Ale...
ale to może być symptom choroby.
I my nie mamy na tyle kwalifikacji...
Żeby to ocenić?
żeby to ocenić. Bo w pierwszej kolejności my oceniamy emocjonalnie.
Podchodzimy emocjonalnie do tych ludzi.
Dzisiaj był taki kochany, a wczoraj mi tak dał do wiwatu
i się tam cztery razy w nocy obudził i ja musiałam wstawać.
Więc to są czasami symptomy choroby.
Czy dużo Polek pracuje w taki sposób? Czy spotykasz koleżanki z Polski?
Bardzo dużo, bardzo dużo osób pracuje.
Mam też dużo panów w tym fachu
chociaż niewielu, ale się zdarzają.
I jest mnóstwo Polek które wyjeżdżają.
To jest taki można powiedzieć fenomen,
bo my jesteśmy taką emigracją i nie emigracją.
My żyjemy w takich dwóch światach.
Wracamy po kilku miesiącach z powrotem do Polski
no i tu sobie żyjemy naszym życiem domowym
i nagle wyjeżdżamy z powrotem...
no to nie jest ta emigracja, która jest w Anglii czy w innych krajach,
że się wyjeżdża i koniec. Drzwi są zamknięte.
Tutaj właściwie jest tak,
że można sobie regulować tym czasem
kiedy my jesteśmy w pracy, kiedy jesteśmy w Polsce.
Ale to też się odbija na nas psychicznie dlatego, że mamy...
mamy dwie kultury w sobie.
I co?
My próbujemy tam nawracać na Polskę Niemców,
a przyjeżdżamy do Polski próbujemy nawracać Polaków
na niemieckie takie reguły.
Zwyczaje, przyzwyczajenia.
Dokładnie i wprowadzać.
No może to jest i dobre, ale na nas się to odbija
Na psychice się to odbija, bo czasami gubimy
takie... taką stabilizację.
Pracujesz w ten sposób już kilka lat.
Czy z tej perspektywy ta decyzja o wyjeździe była słuszna?
Nie żałujesz?
Nie. Nie żałuję dlatego, że
jak ja tutaj pracowałam w Polsce to miałam takie
zawsze z tyłu głowy
cyferki, numerki, tabelki, wyniki, targety.
Boże Święty komu to jest potrzebne?
I komu to służy?
Generalnie no to dla poprawy samopoczucia moich szefów pracowałam
za niewielkie pieniądze z resztą.
Ja jadę tam i wiem, że czekają na mnie ludzie, którzy
beze mnie sobie nie poradzą
i nie mają możliwości sami się nawet umyć,
nie mają możliwości zębów umyć,
nie mają możliwości nawet do toalety sami wyjść.
Po prostu czekają na to, że ktoś przyjedzie i pomoże im.
Czy taka praca daje więcej satysfakcji?
Tak.
Taka praca daje więcej satysfakcji,
bo wiesz, że jesteś komuś potrzebny
i czujesz za to wdzięczność.
Emilia bardzo dziękuję za spotkanie. Dziękuję za rozmowę.