KAWAŁ
– To ty z NIM?! Za moimi plecami? Słowa wypowiedziane przez Białego Michała na wpół z gniewem, na wpół ze zdziwieniem brzmiały jej w uszach. Tasowane szybciutko karty szeleściły w rękach. Ewa lubiła ten dźwięk. Po raz kolejny w ciągu ostatnich dni stawiała sobie kabałę. Co to będzie? Michał się obraził. Na jak długo? I o co? O list? A właściwie o kawał? Czy mu minie? Dzwoniła. Tłumaczyła. Ale… dlaczego właściwie ma przepraszać za to, że ze Spytkiem przesyłają sobie mailem kawały?
Tak się cieszyła, że udało się jej ocalić tę znajomość. W końcu Spytek pisał jej wcześniej, że nie chce być tylko kolegą. A jednak! Więcej nie wracał do tematu. Nie prosił o spotkanie. Tylko niemal codziennie przysyłał prześmieszne filmiki, rysunki, dźwięki i kawały. Ten ostatni tuż przed Świętami Wielkanocnymi zburzył spokój w związku Ewy i Michała. Ewa chciała opowiedzieć kawał i Maćkowi, i Małgosi, i Michałowi, ale był długi i go zapomniała. Musiała zajrzeć do poczty. Do szkolnej biblioteki poszli we czwórkę.
* * *
– Był sobie facet, który nazywał się Wilson i miał fabrykę artykułów żelaznych: śrubki, gwoździe, nakrętki itp. – czytała Ewa maila od Spytka. Małgosia z Maćkiem słuchali. Michał nie przestawał całować jej w szyję. Tu w bibliotece nikt nie zwracał na to uwagi, choć Ewa opędzała się jak od natrętnej muchy, popiskując w czasie czytania. – Wilson zamówił w pewnej firmie reklamę gwoździ. Ała! Po tygodniu specjalista pokazuje mu film reklamowy, a tam rzymski żołnierz przybija gwoździami Jezusa do krzyża i mówi: „Gwoździe Wilsona utrzymają wszystko!”. Michał.
Nie łaskocz! Wilson zaczął krzyczeć, że nie można czegoś takiego puścić w telewizji, że w reklamówce nie może być Rzymianina krzyżującego Jezusa, bo to jest obrazoburcze. No weź, daj czytać! Specjalista obiecał to zmienić i po tygodniu pokazuje mu film, na którym widać samego ukrzyżowanego Jezusa, który mówi: „Gwoździe Wilsona utrzymają wszystko”. Michał, no weź! Wilson wściekł się jeszcze bardziej niż poprzednio i zaczął wykrzykiwać, że tego też nie można puścić w telewizji i że chce film bez ukrzyżowanego Zbawiciela. Facet od reklamy zrobił kwaśną minę i poszedł. Hi, hi. Michał.
No weź, nie łaskocz! Wrócił po tygodniu i pokazuje trzeci film, a na nim wychudzony człowiek w przepasce na biodrach i koronie cierniowej ucieka przed hordą rzymskich żołnierzy, z których jeden nagle zatrzymuje się i dysząc ciężko ze zmęczenia, mówi do kamery: „A gdybyśmy mieli gwoździe Wilsona…”.
Małgosia i Maciek ryknęli śmiechem.
– Michał? Nie bawi cię? – spytała Ewa, targając mu blond czuprynę.
– Bawi – odparł i nachylił się, by znów pocałować ją w szyję. Ewa zamknęła w komputerze okno z listem. Michał kątem oka zerknął w stronę jej skrzynki i zobaczywszy liczbę listów od Spytka, zagotował się. Nieważne, że z kawału o gwoździach Wilsona śmiała się nawet bibliotekarka. Zaczął wykrzykiwać: – To ty z nim?! Za moimi plecami?!
Z nim?! O! I jaki tu jest tytuł listu: „Nie miej kompleksów z powodu cycków”! Szczyt! To co? Pokazywałaś mu? – Ciszej, kochani! To biblioteka! Tu nie wolno krzyczeć – dobiegł ich głos bibliotekarki.
– Michał! Daj spokój! – prosił Maciek.
– Daj spokój? I ty to mówisz?! – oburzył się Michał. – Ale jak twoja korespondowała sobie z jakimś dupkiem ze Stanów, to przeżywałeś jak koń podorywkę.
– Bo głupi byłem!
– Tak! Głupi, że na to pozwoliłeś!
– A co? Miał mi zabronić kontaktu ze znajomymi?
– To co? Pozwoliłeś? – zdziwił się Michał.
– Małgo nie jest moją własnością – zauważył Maciek, a gdy Michał nie przestawał się wściekać, wzruszył ramionami.
– Co wzruszasz?! Co wzruszasz?! Ja tam się nie godzę, by moja kobita korespondowała z jakimś dupkiem, który pisze jej o cyckach.
– Chodź, Małgo – westchnął Maciek. – Ten człowiek najwyraźniej oszalał z miłości.
– Raczej z zazdrości – stwierdziła Małgosia i wraz z Maćkiem ruszyła w kierunku stołu, przy którym siedziała bibliotekarka.
Po chwili Ewa i Michał usłyszeli, jak pyta, czy jest coś fajnego w nowościach.
– Dlaczego on ci takie rzeczy przysyła? Co on wie o twoich cyckach? Te jego kawały cię śmieszą? Mnie nie śmieszą. Niedojrzałe głupoty i tyle.
Natarczywe pytania Michała ją wkurzały. Miała ochotę się jakoś odciąć, ale nie zdążyła, bo Michał powiedział:
– Z nami koniec.
I wyszedł z biblioteki, mocno trzaskając drzwiami.
* * *
To wszystko cały czas stało Ewie przed oczami. Zwłaszcza że mijały tygodnie, a Michał się nie odzywał. Nie odprowadzał po szkole. Nie dzwonił, a nawet nie słał esemesów. Przyłapała go, gdy na korytarzu całował Aśkę. Trochę się zdziwiła. Przecież wcześniej mówił, że Aśka ma płaską dupę, a nawet przez bluzkę widać, że jej cycki to kozie wymiona. Prześwięciła go wtedy, że nie można tak mówić o koleżance, ale… miło jej było, że nie ogląda się za innymi. Teraz − wręcz przeciwnie. Gwizdał za niemal każdą laską na korytarzu. I to tylko wtedy, gdy wiedział, że ona, Ewa, jest w pobliżu. A niby zerwał. Dzieciuch. Ale… co robić, kiedy ona bez rozmów z tym dzieciuchem i przez kłótnię z nim źle sypia? Kiedy tęskni i za jego pocałunkami w szyję, i za śmiechem.
Karty na stoliku mówiły jedno. Ruch należy do niej. Ale jaki? Wolałaby, żeby ktoś jej pomógł. By ktoś z Michałem porozmawiał. Maciek próbował. Nic to nie dało, tylko się pokłócili. Małgosia machnęła ręką. Powiedziała, że Michałowi samo przejdzie, ale… nie przechodziło. Może Spytek porozmawiałby z Michałem? Wyjaśniłby, że to tylko kawały? Że to z cyckami to prezentacja pokazująca najbrzydsze cycki świata. Wśród nich na pewno te, które kisi pod bluzką Aśka. Ewa uśmiechnęła się do swoich myśli z dziką satysfakcją.
Ale po chwili uśmiech zamarł na jej ustach. Znów ciężko westchnęła. No bo czy Michał pozwoli Spytkowi się odezwać? Poza tym… musiałaby powiedzieć Spytkowi, co się stało, a ona nie chce. Po prostu nie chce, żeby Spytek wiedział, co dzieje się w jej życiu. „Czy zadzwonić do Michała?”. Ewa po raz kolejny potasowała karty i postawiła pasjansa. Wyszedł. Sięgnęła po telefon, ale Michał nie odbierał. Za trzecim razem włączyła się poczta, a na niej nagranie: „Jeśli nazywasz się Ewa, to nie dzwoń do mnie”.
Co robić?
Ewa podjęła męską decyzję.
* * *
Raz naciśnięty dzwonek wygrał melodyjkę z Love story. Otworzył Michał. Chciał zamknąć drzwi z powrotem, ale Ewa postawiła stopę na progu.
– Słuchaj, ja na chwilę. I nie przerywaj mi. Od ciebie zależy, czy to jest moja ostatnia wizyta. I czy to nasza ostatnia rozmowa. Wolno mi korespondować, z kim chcę, i to nie przesądza o mojej lojalności wobec ciebie. Nie będziesz mi robił głupich scen. Kocham cię i wiem, że ty mnie też. Masz pięć minut na podjęcie decyzji. Ale odtąd olewasz moje mailowanie ze Spytkiem, bo mi ufasz.
– Jestem zazdrosny – bąknął Michał i spuścił wzrok.
– Wiem – odparła Ewa, opierając się o ścianę tuż pod przyciskiem dzwonka.
– Nie umiem nie być.
– Musisz.
– Ale to trudne.
– Nieprawda.
– Tak mówisz, bo ty nie jesteś.
– Też jestem. Tylko nie robię scen. Ale wiesz… jak na korytarzu pocałowałeś Aśkę, to mnie wkurzyłeś.
– Specjalnie tobie na złość…
– Wiem. Dzieci tak robią.
– Możliwe. Ale nie chcę, by moja kobieta korespondowała z jakimś dupkiem. Nawet jeśli ta korespondencja to tylko kawały.
– Spytek to nie jest dupek. I będę z nim korespondować. I wiesz co… – Ewa nagle urwała. – Uparłeś się niemal tak samo jak ten, co robił reklamę gwoździ Wilsona. On krzyżował Jezusa, a ty masz swoją mantrę ze Spytkiem i kawałami.
– Jaka reklama? Jakie gwoździe? Jaki Jezus? – Michał spojrzał na Ewę, nic nie rozumiejąc.
– No to pięknie. – Ewa osunęła się plecami po ścianie. – Nawet nie pamiętasz kawału, z powodu którego zrobiłeś mi awanturę. Masz teraz… – Ewa spojrzała na zegarek – …już tylko dwie minuty na pocałowanie mnie. Inaczej nigdy, przenigdy nie odezwę się do ciebie, dupku. Też będę taka jak ty dla mnie przez ostatnie tygodnie. Albo i gorsza. Całujesz?
Michał milczał. Ale Ewa złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie. Serce waliło jej tak mocno. Ale Michałowi też. Zupełnie jakby miało wyskoczyć mu z piersi.
Michał wpił się mocno w jej usta. Nie zwracał uwagi na nic. Ani na to, że ramieniem naciska dzwonek drzwi, który po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku minut zaczął wygrywać melodyjkę z Love story. Ani na rodziców, którzy z głębi mieszkania wołali, by zamknął drzwi. Nic nie było ważne. Marzył o tym, by znów Ewę całować. Po co to wszystko zrobił? Nie wiedział. Maciek miał rację, że zazdrość to niszcząca siła. On już się o tym przekonał. Jak dobrze, że Ewa to przerwała. Sam nie podjąłby decyzji. Pewnie dlatego, że Maciek powiedział mu, że zachowuje się jak baba. No i cały czas podkreślał, że ten kawał, który Ewa wtedy czytała, był potwornie śmieszny. Co to ona teraz mówiła? Że zachował się jak kto? Facet od reklamy? O co chodzi? Spyta ją za chwilę. Tylko jeszcze raz… jeszcze raz… Dźwięk melodyjki z Love story zmieszał się z krzykiem rodziców:
– Michał! Co się z tobą dzieje? No właśnie! Co?