WRÓŻBY
– Wejdźcie. Tylko szybko! – szepnęła Ewa, przybierając najbardziej tajemniczą ze swoich min, i błyskawicznie rozejrzawszy się po klatce, jakby bała się, że ktoś podgląda, zamknęła drzwi.
– Dawno u ciebie nie byłam… – przyznała Kamila, wchodząc do pokoju i rozglądając się ciekawie dookoła.
Z dawnych przedmiotów, które pamiętała z czasów gimnazjalnych, nie zostało tu prawie nic. Gdzie podziały się pluszaki? Wysoko na regale Kamila dostrzegła wielki wazon pełen suchych kwiatów, zza którego wystawała lalka Barbie. Wyglądało na to, że właścicielce trudno było się z nią rozstać, choć z drugiej strony trzymanie jej uważała za wstydliwe. Na środku pokoju Kamila spostrzegła okrągły stolik, a na nim różne talie kart, wielką, grubą świecę, stojak do kadzidełek, a obok niego ciężką marmurową zapalniczkę.
Przyszły tu z Małgosią, bo spotkały się po dłuższej przerwie. Kamila nie mogła znaleźć sobie miejsca w domu. Myślała o Kiełpinie, Wojtku, Olku, zakłamaniu matki i − pobiegła do przyjaciółki. Miały teraz tak mało czasu dla siebie, a problemy domowe całkowicie przytłoczyły Kamilę. Chciała się kogoś poradzić.
* * *
– Ojej, a ja akurat wychodzę! – zasmuciła się Małgosia, otwierając drzwi Kamili. Na nogach miała buty, na głowie czapkę i widać było, że gdzieś się wybiera.
– Musisz? – spytała Kamila, nie wchodząc do mieszkania.
– Chcę. Mam takie problemy, że nie masz pojęcia.
– To pogadajmy! – Kamila przestąpiła z nogi na nogę.
Było jej głupio. Całe tygodnie milczała, nie miała dla Małgosi czasu, a teraz… tak bardzo chciała pogadać.
– Chodź ze mną – powiedziała Małgosia, sięgając po płaszcz. – Wiesz… umówiłam się z Ewą na wróżby. Nie mogę tak żyć w niepewności.
– Porąbało cię? W jakiej niepewności?
– Co do taty, no i wiesz…
– Ale co do taty?
– Wydaje mi się, że… – Małgosia zamilkła. Otwarte drzwi na klatkę nie zachęcały do mówienia o tak poważnych sprawach. A nuż sąsiedzi usłyszą.
– Oszalałaś? Wiesz, jakie są Ewki wróżby. – Kamila popatrzyła na przyjaciółkę zdumiona.
– No co? – obruszyła się Małgosia. – Przecież zawsze ci się sprawdzały.
– Eeee… – Kamila wzruszyła ramionami. – Często się zastanawiam, czy to sprawdzały się jej wróżby, czy moje wyobrażenie o tym, co oznaczały.
– No przecież to niemal to samo! – Małgosia energiczne zapinała guziki płaszcza.
– Niemal.
– Chodź ze mną. Dobrze ci to zrobi.
– Dobrze? Z moimi problemami?
– Po drodze mi opowiesz – ucięła dyskusję Małgosia i zamknęła drzwi.
Przez chwilę słychać było tylko szczęk zamka w drzwiach. Kamila się skrzywiła. Wróżby. Kiedyś pierwsza by poleciała, ale dziś zupełnie nie miała na to ochoty. Jednak, jakby na przekór sobie, dała zaprowadzić się do Ewy.
* * *
– To co? – spytała Małgosia.
– Powróżysz?
– Postaram się, ale rozumiecie, jak jest… jeszcze nie wszystko wiem o tych kartach. – Ewa dostawiała do okrągłego stolika dodatkowe trzecie krzesło.
– A jakie to karty? – spytała Kamila, nie odrywając wzroku od stojącej na regale ramki ze zdjęciem Ewki w tańcu z Białym Michałem. – Sylwester? – Ewa skinęła głową i uśmiechnęła się, spuszczając wzrok.
– No właśnie – ożywiła się Małgosia. – Miałaś powiedzieć mi o tych kartach.
– Oj… no jest tak: tarot, karty cygańskie i karty lenormand… – zaczęła Ewa, która wróżbami interesowała się od zawsze, a ostatnio wreszcie stała się szczęśliwą posiadaczką talii tarota narysowanej według Waite'a. – Jakie? – zaśmiała się Kamila. – Nienormand?
– No weź… – żachnęła się Ewa. – Ty sobie żarty stroisz, a to jest poważna sprawa. Karty lenormand pochodzą z osiemnastego wieku. Wymyśliła je wróżka, która nawet Napoleonowi wróżyła…
– I co mu wywróżyła? – zapytała Kamila z nieskrywaną kpiną.
– Różne rzeczy, na przykład rozwód z Józefiną. – Ewa zajęta zapalaniem świeczki nie zwróciła uwagi na ton Kamili. Zorientowała się dopiero po chwili. – Ojej… wiesz co… Jak do tego tak podchodzisz, to nie będę ci wróżyć.
– Dlaczego?
– Bo nie wolno stawiać kabały komuś, kto podchodzi do tego sceptycznie.
– Ja nie podchodzę – odezwała się Małgosia. – Mnie powróż.
– Którymi kartami? – spytała Ewa, przesuwając po kolei wszystkie trzy talie nad płonącą świecą.
– Może tymi… – Małgosia się zawahała. Nazwa uleciała jej z głowy.
– Tarot?
– Nie, i cygańskie też nie. Jakieś te takie trzecie.
– Lenormand! – Ewa się uśmiechnęła.
– Nienormand – mruknęła Kamila.
Ewa zgromiła ją wzrokiem i zaczęła tasować karty. Po chwili przestała i postawiła przed Małgosią stosik.
– Przełóż lewą ręką do siebie na trzy kupki.
Małgosia posłusznie wykonała polecenie. Ewa odwróciła przełożone karty i zaczęła wróżbę. Mówiła o cierpliwości, spokoju, że wyjaśnianie tego, co dzieje się w domu, a najpewniej się nie dzieje, potrwa. Bo „dom się zagubił”. Takiego użyła określenia. Małgosia słuchała uważnie, ale ilekroć spojrzała na kpiącą minę Kamili, tylekroć ogarniały ją wątpliwości. Może Ewa to mówi, bo tyle o Małgosi wie? Wie, po co tu przyszła. Ten ojciec… mama… Maciek.
– Tu książka, a obok kosa. Ty się ucz. Rozumiesz? Możesz mieć kłopoty w szkole, jak zaniedbasz naukę. Choć rozumiem, że nie chcesz się uczyć, bo w rodzinie są kłopoty, ale one się skończą. Może nie tak, jak byś chciała, ale nadejdzie ich kres.
– To znaczy co? Tata odejdzie? – spytała Małgosia drżącym głosem.
– Nie przerywaj. Nie ma tu nic, że odejdzie – burknęła Ewa i sięgnęła po książkę Twoja przyszłość czytana z kart lenormand. Przez chwilę wertowała strony, a palec jej prawej ręki leżał na styku dwóch kart, z których jedna przedstawiała dom, a druga krzyż.
– No co? – spytała Małgosia, patrząc uważnie na Ewę.
– Poczekaj… ja się cały czas uczę tych kart i nie znam jeszcze wszystkiego na pamięć. Tu mi wychodzi… – Ewa zamilkła.
Wpatrywała się w tekst w książce jakby z niedowierzaniem. „Dowiesz się o czyjejś śmierci; ten układ nie oznacza śmierci w rodzinie (do tego potrzebujemy karty lilii), możesz się dowiedzieć o śmierci kogoś znajomego”. No, tego to Ewa nie powie. Zresztą w tej książce o tarocie wyczytała, że dobry wróż takich rzeczy nie mówi.
– No co? – spytała Małgosia bardziej natarczywie.
– Nic. Nic w twoim domu, raczej w otoczeniu. Ogólnie wynika z tych kart, że to u twoich znajomych czy sąsiadów staną się jakieś poważne sprawy. U ciebie jedynie kłopoty z nauką, niespodziewana wizyta, która narobi mnóstwa problemów, ale też pokaże, co jest ważne, nauczy cię czegoś. No, ale to jeszcze nie teraz. Poza tym raczej nuda – powiedziała Ewa i złożyła karty.
– To teraz ja – odezwała się Kamila.
– Przecież powiedziałaś, że to bzdury?
– Oj, powiedziałam, ale… zawsze mi się sprawdzały…
– A możesz mi coś jeszcze sprawdzić? – spytała Małgosia.
– Co?
– Zdrowie mamy.
– Hm… poczekaj. – Ewa sięgnęła po inną talię. – To karty cygańskie – wyjaśniła.
Szybko je potasowała i kazała Małgosi wyciągnąć trzy ze środka. Po chwili na blacie stolika leżały trzy kolorowe obrazki z napisami w różnych językach.
– Jeszcze nieprędko, ale będzie poprawa.
– A wyzdrowienie?
– Tu widzę, że trzeba cierpliwości i że są szanse. Ale ktoś będzie musiał dokonać jakiegoś wyboru. Raczej nie ty, ale… ty też.
Małgosia wzruszyła ramionami. Niby nic złego nie usłyszała, ale wcale jej te wróżby nie uspokoiły. Nie było w nich nic konkretnego. Powiedziała to na głos.
– Karty nie są od tego, by wyjawiać detale – wyjaśniła Ewa. – Są po to, by powoli przygotowywać na przyszłość, ale by też wskazać możliwości. W końcu człowiek ma wolną wolę.
– To po co wróżyć?
– Bo czasem dobrze jest się przygotować. Zwłaszcza gdy coś jest nieuniknione.
– To my mamy ten los zapisany w gwiazdach czy sami go kształtujemy?
– Trochę tak, a trochę tak – odparła Ewa.
Małgosia westchnęła ciężko.
– No a ja?
Ewa spojrzała na czekającą Kamilę. Sięgnęła jednak po karty. Przesunęła talią dwukrotnie nad świecą i zaczęła tasować.
– Co tak długo? – spytała Kamila po chwili.
– Muszę oczyścić karty z tego, co było dla Małgosi. Więc ogień zdjął z nich wszelkie niepotrzebne energie. Teraz tasuję. Przestanę dopiero wtedy, gdy uznam, że już. Ty skup się na swoich sprawach. Myśl cały czas o tym, czego chcesz się dowiedzieć.
– Nie wiem, czy chcę się dowiedzieć – mruknęła Kamila.
– Kama, przestań – westchnęła Ewa. – Bo ja już nie wiem, czy wróżyć, czy nie.
– Wróż. Ja muszę to wiedzieć.
Po chwili Kamila, podobnie jak wcześniej Małgosia, przekładała karty na trzy kupki. Rozpoczęła się wróżba.
– Zmiany w domu, to może być nawet zmiana miejsca zamieszkania.
Te słowa sprawiły, że Kamila zaniemówiła. Więc jednak! A rodzice do tej pory nie odezwali się słowem.
– Co dalej?
– Dalej… kłopoty w komunikacji.
– A zmiana szkoły? Widzisz zmianę szkoły?
– Widzę…
– Nie. – Kamila pokręciła głową. – Po moim trupie.
– No…
Ewa się zawahała. Odsłoniła właśnie kolejne karty: dom i krzyż. Westchnęła ciężko i oparła głowę na dłoniach.
– No co? – warknęła Kamila.
Słysząc jej ton, Ewa miała wielką chęć powiedzieć, że trup będzie, ale nie jej.
– No mów!
– Coś się w twoim życiu skończy, a zacznie coś nowego…
– Zapewne nowy rok szkolny. – Kamila zaśmiała się sarkastycznie.
– Nie o to chodzi. To rzecz, która dotyczy raczej uczuć.
– To znaczy?
– Jedno uczucie się skończy. Nawet powiem, że zostanie jakby brutalnie przerwane. Będzie trwać jako uczucie, ale jakby bez możliwości kontynuacji związku. Natomiast odnowi się coś, co wydawało ci się, że dawno za sobą zamknęłaś.
– Mowa o uczuciach?
– Może to być przyjaźń…
– Wiesz co… – warknęła Kamila. – Ty się lepiej naucz wróżyć, bo pieprzysz jak pokręcona. Ja nic z tego twojego bełkotu nie rozumiem. Myślisz, że jak się obstawiłaś dziwnymi kartami, świeczkami i kadzidełkami, to już jesteś jakaś wyrocznia?
– Nic ci więcej nie powiem – żachnęła się Ewa i zgarnęła rozłożone karty.
– To nie mów! – krzyknęła Kamila i strąciła talię ze stołu. – Podróba Davida Harklaya!
– Nikt cię tu nie zapraszał – rzuciła Ewa.
– Ja ją zaprosiłam. – Małgosia ujęła się za przyjaciółką.
– Ale to jednak mój dom – zauważyła Ewa, podnosząc z ziemi rozsypane karty.
– To se w nim siedź – warknęła Kamila.
– Zapłacisz najwyższą cenę za swoje zachowanie – powiedziała Ewa.
– Grozisz mi?
– Nie! Przepowiadam przyszłość.
– Nie rozśmieszaj mnie! Przyszłość to przepowiadał Nostradamus. Ty nawet nie jesteś… cieniem jego odbicia.
– Mam gdzieś to, co na ten temat sądzisz.
Ewa cały czas ze spokojem układała karty. Nie podnosiła już wzroku znad talii. Nie wstała od stolika nawet wtedy, kiedy zarówno Małgosia, jak i Kamila skierowały się w stronę wyjścia.
Kiedy usłyszała trzask zamykanych drzwi, spokojnie zaczęła przesuwać nad płomieniem świecy talię. Jej myśli krążyły wokół Kamili, Małgosi, ale i Michała. Dziewczyny jej nie wierzą. Właściwie to Kamila jej nie wierzy, a przecież Ewa sama sobie wywróżyła Michała. I to zwykłymi kartami. Mało tego. Wywróżyła też śmierć Staśka. Choć wtedy, gdy widziała ją w kartach, nie myślała, że to o Staśka chodzi. A gdyby powiedziała im to, co teraz wie o sobie, odkąd zaczęła studiować te trzy talie kart – pewnie by padły. Albo że jej też od jakiegoś czasu wychodzi z kart śmierć kogoś znajomego, mogłyby się jeszcze bardziej przerazić. Albo… uznałyby, że jest głupia.
Te okropne dwie karty „dom” i „krzyż” jakby zlepiły się ze sobą. Michałowi, któremu mimo protestów postawiła kabałę, też wyszły. Kazał jej wyrzucić karty do śmieci. Nie wyrzuciła. Zrobi to wtedy, gdy… no właśnie. Kiedy? Kiedy wróżba się ziści? Przecież wtedy okaże się, że mówią prawdę. Może więc wyrzucić je teraz? W końcu na razie powodują tylko konflikty. Choć z drugiej strony dały jej tyle odpowiedzi na różne pytania, że sama już nie wie, czy wróżby to coś dobrego, czy nie.
* * *
– Czemu tak nagadałaś Ewie? – spytała Małgosia, odprowadzając przyjaciółkę.
– Bo jestem wściekła.
– Na nią?
– Nie… tak… nie. W sumie nie na nią. – Kamila kopnęła ze złością pustą puszkę po coli leżącą na chodniku. Z hałasem odbiła się od wystającej płyty i wylądowała na burym o tej porze roku trawniku. – Jestem wściekła, bo mamy się przeprowadzić, ale oficjalnie nikt mi o tym nie powiedział. No i mama podobno będzie robiła wszystko, bym zmieniła szkołę. Ale po moim trupie.
– No przecież właśnie to wyszło ci w tych kartach. Przeprowadzka i zmiana szkoły.
– I dlatego jestem tak wściekła!
– No tak… mnie w sumie też wyszła prawda. Tylko tej niespodziewanej wizyty nie kojarzę.
– Jak można kojarzyć coś niespodziewanego? – spytała Kamila.
– W sumie fakt – odparła Małgosia i nagle obie wybuchnęły głośnym, zdrowym śmiechem.