×

LingQ'yu daha iyi hale getirmek için çerezleri kullanıyoruz. Siteyi ziyaret ederek, bunu kabul edersiniz: çerez politikası.


image

Licencja na dorosłość - Małgorzata Karolina Piekarska, MENELICA (2)

MENELICA (2)

Pierwsze kłopoty z współmieszkańcami pojawiły się w styczniu. Aleks wrócił po Nowym Roku i… odkrył, że wprawdzie z jego pokoju nikt nie korzystał, ale… jego kawa, herbata i płatki śniadaniowe zniknęły. W kuchennej szafce, w której trzymał swoje rzeczy, znalazł tylko okruchy. Pierwszego ranka po powrocie w kuchni nadział się na pana Wiesława. Spytał go, czy nie wie, co się stało z jego zapasami, ale pan Wiesław mruknął pod nosem:

– Pewnie Jolka.

I poszedł do toalety. Po chwili wyszedł z niej, a gdy po pięciu minutach Aleks otworzył tam drzwi, w nos uderzył go smród papierosów.

– Panie Wiesławie! – krzyknął w głąb mieszkania. – Przecież była prośba właścicieli, by nie palić.

– Jak Jolka może, to i ja mogę! – odkrzyknął pan Wiesław i po chwili ubrawszy się ciepło, wyszedł z domu.

Po chwili wyszedł też Aleks. Na uczelni miał tego dnia sporo zajęć. Do mieszkania wrócił późno i dopiero na klatce schodowej przypomniał sobie o braku choćby grama kawy i herbaty. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga, czyli godzina, o której zamykano najbliższy sklep.

Postanowił jednak najpierw rozmówić się z panią Jolą. W końcu jako student miał o wiele mniejszy budżet niż manikiurzystka pracująca w luksusowej galerii. Pewnie wypiła mu wszystko, bo w święta sklepy działały krócej, a potem zapomniała odkupić. Aleks wbiegł na górę, przeskakując po kilka schodków. Był pewien, że pani Jola jest już w domu, bo przed wejściem do budynku zerknął w jej okno. Paliło się w nim światło.

W mieszkaniu panowała jednak cisza. Owszem, w pokoju zajmowanym przez panią Jolę rzeczywiście paliło się światło, ale drzwi nie otwierał nikt, choć Aleks pukał kilka razy. Nacisnął klamkę. Były zamknięte od środka. Pomyślał, że pewnie manikiurzystka gdzieś wyszła i zapomniała zgasić światło. Westchnął ciężko. Zrezygnowany przeliczył pieniądze w portfelu i błyskawicznie zbiegł po schodach, by zdążyć przed zamknięciem sklepu. Rodzice mieli mu przelać pieniądze dopiero następnego dnia. Z tego, co znalazł, starczyło mu tylko na malutki słoiczek kawy, malutką torebkę herbaty, litr mleka i torebkę płatków. Na szczęście miał ze sobą miód, który wcisnęła mu do walizki mama.

Po kwadransie był już z powrotem. Gdy tylko otworzył drzwi mieszkania, w nozdrza uderzył go odrażający wręcz smród. Początkowo nie wiedział skąd. Dopiero po chwili zauważył, że drzwi pokoju zajmowanego przez panią Jolę były otwarte. Stanął w progu. Oczom jego ukazało się… pobojowisko. To było pierwsze słowo, które przyszło mu do głowy. Gdy później opisywał stan pokoju właścicielce mieszkania, sam nie wierzył, że to widział. Na podłodze były i odchody, i wymiociny, i rozbite naczynia, i krew, i rozsypane resztki jego rozpuszczalnej kawy.

Pani Jola pojawiła się po chwili. Niczym zjawa wyszła z kuchni z butelką wody z kranu. W niczym nie przypominała kobiety, którą widział tu do tej pory. Miała brudną twarz, a oczy zapuchnięte od płaczu. Była rozczochrana, a porwanego szlafroka i dziurawych rajstop nie dawało się nazwać ubraniem. Pani Jola nie szła, ale obijając się o ściany, wlokła w kierunku pokoju. W połowie drogi przewróciła się i zanim zszokowany Aleks zdążył do niej podejść, na czworakach doczołgała się do celu.

– Pani Jolu… co się stało? – spytał Aleks, bo czegoś takiego jeszcze nigdy nie widział.

Ale Jola nie odpowiedziała, tylko usiadła w progu pokoju, opierając się o framugę, i pociągnęła solidny łyk wody z butelki.

– Ona tak od kilku dni! – krzyknął pan Wiesław ze swojego pokoju, ale nie wyszedł na korytarz, tylko… nagle pogłośnił telewizor. Był to jawny znak, że to, co działo się w drugiej części mieszkania, pan Wiesław miał w głębokim poważaniu.

– Pani Jolu? Czy jakoś pani pomóc? – spytał, nachylając się nad kobietą.

– Pomóc… pomóc… – wybełkotała po chwili i dorzuciła: – Dżesika… nawciskała mi. Ma nadzieję, że zdechnę… – Ledwo to powiedziała, przewróciła się i… przestała reagować na jakiekolwiek słowa Aleksa.

Nie wiedział, co robić. Zapukał do pokoju pana Wiesława, ale ten odpowiedział zza drzwi:

– Niech leży tam, gdzie padła! Za kilka godzin wstanie! Menelica cholerna!

Aleks był w kropce. Pani Jola nie dawała znaku życia. Oddychała, ale nie odpowiadała na żadne wołanie. Na podłodze jej pokoju w wymiocinach leżał jej telefon. Aleks z obrzydzeniem go wyciągnął. Spojrzał na listę ostatnich połączeń. Kilka z nich było do kogoś, kto został wpisany w kontaktach jako „Mama”, a kilka do kogoś zapisanego jako „Dżesi”. Dzwonienie o tej porze do kogoś, kto mógł być mamą pani Joli, a więc osobą starszą, Aleks uznał za nie najlepszy pomysł. Wybrał więc kontakt z Dżesi. Wcisnął zieloną słuchawkę, ale ktoś po drugiej stronie odrzucił połączenie. Zadzwonił pod ten numer ze swojego telefonu, jednak w słuchawce usłyszał żeński głos, który puścił mu wiąchę i rzucił słuchawką. Z wiąchy zrozumiał, że osoba myślała, że to pani Jola, a pani Jola ma do Dżesi więcej nie dzwonić. Choć ta prośba została przekazana o wiele wulgarniej. Aleks czuł, że przeznaczona była dla pani Joli, bo padły słowa o norze na Bałutach, a osoba, która to wykrzyczała, była jej córką, bo Dżesi stwierdziła również, że pani Jola jest szmatą, a nie matką.

Aleks spojrzał na próg pokoju. Szmata, a nie matka, czyli pani Jola, nadal leżała na podłodze. Wprawdzie na chwilę ocknęła się i zwymiotowała na szlafrok, który niedokładnie skrywał odziane tylko w porwane rajstopy ciało, ale potem znów padła.

Zdenerwowany Aleks miał ochotę wysłać esemesa do tej całej Dżesi. Napisać jej, że może pani Jola to zła matka, ale jednak matka. Doszedł jednak do wniosku, że niczego to nie zmieni. Zdecydował się zadzwonić do matki pani Joli. Na wszelki wypadek zrobił to ze swojego telefonu.

„Najwyżej zdenerwuję staruszkę” – pomyślał, ale uważał, że nie ma wyjścia. Nie potrafił tak po prostu iść do siebie, a współlokatorkę zostawić leżącą na podłodze. Zachowanie pana Wiesława, który na cały regulator oglądał telewizję, wydało mu się w tej sytuacji oburzające.

– Halo? – powiedział do słuchawki, bo osoba wpisana w telefonie pani Joli jako „mama” odebrała telefon, ale nie odezwała się nawet słowem.

Dopiero po jego „halo” nastąpiło jej „halo”. Wypowiedziane żeńskim, choć ewidentnie przepalonym papierosami głosem.

– Przepraszam bardzo, że tak późno dzwonię, nazywam się Aleksander…

– Do rzeczy. O co chodzi – przerwał mu przepalony głos.

– Czy rozmawiam z mamą Jolanty Czuber? – Aleks chciał się jeszcze upewnić.

– Tak, i proszę szybko mówić, o co chodzi…

Aleks na chwilę zaniemówił. Nie wiedział, jak rozmawiać z kobietą w wieku swojej babci o córce w wieku swojej matki, ale jakoś musiał. Zwłaszcza że pani Jola leżała na podłodze i zaczynała charczeć.

– Pani córka leży tu na podłodze i…

– I niech zdycha! – krzyknęła kobieta, która przyznała się, że jest mamą pani Joli i, podobnie jak wcześniej Dżesi, odłożyła słuchawkę.

Aleks był w szoku. Takich kontaktów rodzinnych jak żył, jeszcze nie widział. Na dodatek pani Jola zacharczała, znów zwymiotowała, choć właściwie nie miała już czym. Dlatego Aleks postanowił wezwać do nieprzytomnej pogotowie. Przyjechało po pięciu minutach. Lekarz natychmiast po przyjeździe zawyrokował:

– Naćpana!

A widząc, w jakim stanie jest wynajmowany przez panią Jolę pokój, zawiadomił policję.

– Po coś to, gówniarzu, zrobił?! – krzyknął Wiesław, wypadając na korytarz, gdy tylko drzwi za zabierającym panią Jolę pogotowiem się zamknęły. – Dopiero teraz będą kłopoty.

– Ale jakie kłopoty?

Jednak na odpowiedź na to pytanie nie trzeba było długo czekać. Policjanci wpadli błyskawicznie i to niemal z drzwiami. Nie byli resztą zbyt przyjemni. Aleks z panem Wiesławem spędzili na komisariacie niemal całą noc. W tym czasie funkcjonariusze przeszukali ich pokoje. Jednak już w połowie całego zdarzenia zmienili front. Okazało się, że początkowo wzięli ich za dilerów narkotykowych, a wynajmowane przez nich mieszkanie za melinę, których w tej części Łodzi było sporo. Ponieważ jednak w żadnym z pokoi nie znaleźli nic podejrzanego, więc nad ranem obu puścili do domów, informując, że w razie czego będą wezwani na dodatkowe wyjaśnienia.

Jakie? Aleks powoli dowiadywał się wszystkiego od pana Wiesława. Panią Jolę rzucił ukochany, a ta z rozpaczy poszła w tak zwany cug. Z alkoholem miała problemy już wcześniej. Była podobno nawet na odwyku. Teraz załamana porzuceniem postanowiła zwierzyć się Dżesi, czyli Dżesice – swojej dwudziestoletniej córce, o której istnieniu Aleks dowiedział się dopiero teraz, a którą wychowywała podobno babcia.

Jak wynikało z relacji Wiesława, który to wszystko słyszał, córka przyjechała do mieszkania, poczęstowała matkę jakimś skrętem, który miał jej poprawić nastrój. Jednak niespecjalnie poprawił, bo obie podobno wymyślały sobie, a nawet doszło między nimi do rękoczynów. Na koniec pani Joli zrobiło się słabo, a córka wykrzyczała jej w twarz: „To była heroina, a ty wreszcie zdechniesz, bo mi życie zmarnowałaś! Szmato!”. I wyszła z mieszkania.

Wtedy, czyli od Bożego Narodzenia, zaczęło się picie pani Joli. I to od tamtego czasu nie wychodziła z domu do pracy.

– Pewnie nawet nie wie, że już tam nie pracuje – zauważył Wiesław, gdy nad ranem wracali do mieszkania, a on relacjonował mu wszystko to, co działo się pod nieobecność Aleksa w mieszkaniu, w którym wynajmował pokój.

– To co z nią będzie?

– To już nie nasza sprawa – odparł współlokator i skręcił do sklepu po piwo. – Ja też muszę odreagować te stresy. Mam wielką nadzieję, że ona tu więcej nie wróci.

I rzeczywiście. Pani Jola więcej do mieszkania nie wróciła. Jakieś dwa tygodnie później po jej rzeczy przyjechała matka. Podobno chciała porozmawiać z Aleksem, tak twierdził pan Wiesław, i przeprosić go za swoje zachowanie. Jednak Aleks był wtedy w bibliotece.

Pokój pani Joli do końca roku akademickiego pozostał niezamieszkały. Właściciele mieszkania byli tym załamani, ale cóż… lokum wymagało generalnego remontu. Do wymiany były tapety, wykładzina i łóżko, na co właściciele nie mieli pieniędzy, bo jak się okazało, pani Jola nie zapłaciła ani za grudzień, ani za styczeń i nie zanosiło się na to, by kiedykolwiek ściągnęli od niej zaległe pieniądze.

Aleks jednego był pewien. Na trzecim roku zamieszka w akademiku. Niech go ręka boska broni przed kolejną stancją.

MENELICA (2) MENELICA (2) MENELICA (2)

Pierwsze kłopoty z współmieszkańcami pojawiły się w styczniu. The first problems with fellow residents appeared in January. Aleks wrócił po Nowym Roku i… odkrył, że wprawdzie z jego pokoju nikt nie korzystał, ale… jego kawa, herbata i płatki śniadaniowe zniknęły. Alex returned after the New Year and ... discovered that his room was not used by anyone, but ... his coffee, tea, and cereals were gone. W kuchennej szafce, w której trzymał swoje rzeczy, znalazł tylko okruchy. In the kitchen cupboard where he kept his things, he found nothing but crumbs. Pierwszego ranka po powrocie w kuchni nadział się na pana Wiesława. The first morning after returning in the kitchen, he ran into Mr. Wiesław. Spytał go, czy nie wie, co się stało z jego zapasami, ale pan Wiesław mruknął pod nosem: He asked him if he did not know what had happened to his supplies, but Mr. Wiesław muttered under his breath:

– Pewnie Jolka.

I poszedł do toalety. And he went to the toilet. Po chwili wyszedł z niej, a gdy po pięciu minutach Aleks otworzył tam drzwi, w nos uderzył go smród papierosów. After a moment he left her, and five minutes later Alex opened the door there, and the stench of cigarettes hit him in the nose.

– Panie Wiesławie! – krzyknął w głąb mieszkania. He shouted deeper into the apartment. – Przecież była prośba właścicieli, by nie palić.

– Jak Jolka może, to i ja mogę! - How can Jolka, I can! – odkrzyknął pan Wiesław i po chwili ubrawszy się ciepło, wyszedł z domu. - shouted Mr. Wiesław and after a while dressed warmly, he left the house.

Po chwili wyszedł też Aleks. After a while, Alex also left. Na uczelni miał tego dnia sporo zajęć. Do mieszkania wrócił późno i dopiero na klatce schodowej przypomniał sobie o braku choćby grama kawy i herbaty. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga, czyli godzina, o której zamykano najbliższy sklep.

Postanowił jednak najpierw rozmówić się z panią Jolą. W końcu jako student miał o wiele mniejszy budżet niż manikiurzystka pracująca w luksusowej galerii. After all, as a student, he had a much smaller budget than a manicurist working in a luxury gallery. Pewnie wypiła mu wszystko, bo w święta sklepy działały krócej, a potem zapomniała odkupić. She probably drank it all for him, because the shops were shorter on Christmas, and then she forgot to buy it back. Aleks wbiegł na górę, przeskakując po kilka schodków. Był pewien, że pani Jola jest już w domu, bo przed wejściem do budynku zerknął w jej okno. Paliło się w nim światło. There was light in it.

W mieszkaniu panowała jednak cisza. Owszem, w pokoju zajmowanym przez panią Jolę rzeczywiście paliło się światło, ale drzwi nie otwierał nikt, choć Aleks pukał kilka razy. Yes, there was a light in the room occupied by Mrs. Jola, but no one answered the door, although Aleks knocked several times. Nacisnął klamkę. Były zamknięte od środka. Pomyślał, że pewnie manikiurzystka gdzieś wyszła i zapomniała zgasić światło. Westchnął ciężko. Zrezygnowany przeliczył pieniądze w portfelu i błyskawicznie zbiegł po schodach, by zdążyć przed zamknięciem sklepu. Rodzice mieli mu przelać pieniądze dopiero następnego dnia. Z tego, co znalazł, starczyło mu tylko na malutki słoiczek kawy, malutką torebkę herbaty, litr mleka i torebkę płatków. From what he found, he only needed a tiny jar of coffee, a tiny tea bag, a liter of milk, and a bag of cereals. Na szczęście miał ze sobą miód, który wcisnęła mu do walizki mama.

Po kwadransie był już z powrotem. After a quarter of an hour he was back. Gdy tylko otworzył drzwi mieszkania, w nozdrza uderzył go odrażający wręcz smród. Początkowo nie wiedział skąd. Dopiero po chwili zauważył, że drzwi pokoju zajmowanego przez panią Jolę były otwarte. Stanął w progu. Oczom jego ukazało się… pobojowisko. His eyes appeared ... battlefield. To było pierwsze słowo, które przyszło mu do głowy. It was the first word that came to mind. Gdy później opisywał stan pokoju właścicielce mieszkania, sam nie wierzył, że to widział. Na podłodze były i odchody, i wymiociny, i rozbite naczynia, i krew, i rozsypane resztki jego rozpuszczalnej kawy.

Pani Jola pojawiła się po chwili. Niczym zjawa wyszła z kuchni z butelką wody z kranu. W niczym nie przypominała kobiety, którą widział tu do tej pory. Miała brudną twarz, a oczy zapuchnięte od płaczu. Była rozczochrana, a porwanego szlafroka i dziurawych rajstop nie dawało się nazwać ubraniem. She was disheveled, and the torn robe and torn tights could not be called clothing. Pani Jola nie szła, ale obijając się o ściany, wlokła w kierunku pokoju. Mrs. Jola did not walk, but, bumping against the walls, dragged herself towards the room. W połowie drogi przewróciła się i zanim zszokowany Aleks zdążył do niej podejść, na czworakach doczołgała się do celu. Halfway up, she fell over, and before the shocked Alex could approach her, she crawled to her destination on all fours.

– Pani Jolu… co się stało? - Mrs. Jolu ... what happened? – spytał Aleks, bo czegoś takiego jeszcze nigdy nie widział. Alex asked, for he had never seen anything like this before.

Ale Jola nie odpowiedziała, tylko usiadła w progu pokoju, opierając się o framugę, i pociągnęła solidny łyk wody z butelki. But Jola didn't answer, just sat down on the threshold of the room, leaning against the doorframe, and took a long drink of the water from the bottle.

– Ona tak od kilku dni! - She has been like that for several days! – krzyknął pan Wiesław ze swojego pokoju, ale nie wyszedł na korytarz, tylko… nagle pogłośnił telewizor. - shouted Mr. Wiesław from his room, but he did not go out into the corridor, but ... suddenly the TV turned on louder. Był to jawny znak, że to, co działo się w drugiej części mieszkania, pan Wiesław miał w głębokim poważaniu. It was a clear sign that Mr. Wiesław had deep respect for what was happening in the other part of the apartment.

– Pani Jolu? Czy jakoś pani pomóc? – spytał, nachylając się nad kobietą.

– Pomóc… pomóc… – wybełkotała po chwili i dorzuciła: – Dżesika… nawciskała mi. "Help ... help ..." she muttered after a while and added: "The jersey ... pressed me." Ma nadzieję, że zdechnę… – Ledwo to powiedziała, przewróciła się i… przestała reagować na jakiekolwiek słowa Aleksa. She hopes to die… ”She barely said it when she fell over and… stopped responding to any words from Alex.

Nie wiedział, co robić. He didn't know what to do. Zapukał do pokoju pana Wiesława, ale ten odpowiedział zza drzwi: He knocked on Mr. Wiesław's room, but the latter replied from behind the door:

– Niech leży tam, gdzie padła! - Let it lie where it fell! Za kilka godzin wstanie! In a few hours, she'll be up! Menelica cholerna! Bloody Menelica!

Aleks był w kropce. Alex was in a spot. Pani Jola nie dawała znaku życia. Oddychała, ale nie odpowiadała na żadne wołanie. She was breathing but not answering any calls. Na podłodze jej pokoju w wymiocinach leżał jej telefon. Her phone was lying on the floor of her room in a vomit. Aleks z obrzydzeniem go wyciągnął. Alex pulled it out in disgust. Spojrzał na listę ostatnich połączeń. He looked at the list of recent calls. Kilka z nich było do kogoś, kto został wpisany w kontaktach jako „Mama”, a kilka do kogoś zapisanego jako „Dżesi”. Some of them were for someone who was listed as "Mama" in their contacts, and some for someone who was listed as "Dżesi". Dzwonienie o tej porze do kogoś, kto mógł być mamą pani Joli, a więc osobą starszą, Aleks uznał za nie najlepszy pomysł. Calling at this time to someone who could be Mrs. Jola's mother, and therefore an elderly person, Alex found it not a good idea. Wybrał więc kontakt z Dżesi. Wcisnął zieloną słuchawkę, ale ktoś po drugiej stronie odrzucił połączenie. He pressed the green receiver button, but someone on the other end rejected the call. Zadzwonił pod ten numer ze swojego telefonu, jednak w słuchawce usłyszał żeński głos, który puścił mu wiąchę i rzucił słuchawką. He called the number from his phone, but heard a female voice on the receiver, which gave him a sigh and threw the receiver. Z wiąchy zrozumiał, że osoba myślała, że to pani Jola, a pani Jola ma do Dżesi więcej nie dzwonić. He understood with a sigh that the person thought that it was Mrs. Jola, and that Mrs. Jola was not to call Dzyś anymore. Choć ta prośba została przekazana o wiele wulgarniej. Aleks czuł, że przeznaczona była dla pani Joli, bo padły słowa o norze na Bałutach, a osoba, która to wykrzyczała, była jej córką, bo Dżesi stwierdziła również, że pani Jola jest szmatą, a nie matką. Aleks felt that it was intended for Mrs. Jola, because there were words about the burrow in Bałuty, and the person who shouted it was her daughter, because Dżesi also stated that Mrs. Jola was a rag and not a mother.

Aleks spojrzał na próg pokoju. Alex looked at the threshold of the room. Szmata, a nie matka, czyli pani Jola, nadal leżała na podłodze. The rag, not the mother, that is Mrs. Jola, was still lying on the floor. Wprawdzie na chwilę ocknęła się i zwymiotowała na szlafrok, który niedokładnie skrywał odziane tylko w porwane rajstopy ciało, ale potem znów padła. Admittedly, she woke up for a moment and vomited on the bathrobe that did not completely conceal her body in only torn tights, but then she collapsed again.

Zdenerwowany Aleks miał ochotę wysłać esemesa do tej całej Dżesi. Upset, Alex wanted to send a text to all of this Jesi. Napisać jej, że może pani Jola to zła matka, ale jednak matka. Write to her that maybe Mrs. Jola is a bad mother, but still a mother. Doszedł jednak do wniosku, że niczego to nie zmieni. But he figured it wouldn't change anything. Zdecydował się zadzwonić do matki pani Joli. He decided to call Mrs. Jola's mother. Na wszelki wypadek zrobił to ze swojego telefonu. Just in case, he did it from his phone.

„Najwyżej zdenerwuję staruszkę” – pomyślał, ale uważał, że nie ma wyjścia. "The best thing to do is to annoy the old woman," he thought, but he thought there was no way out. Nie potrafił tak po prostu iść do siebie, a współlokatorkę zostawić leżącą na podłodze. He couldn't just walk over to himself and leave his roommate lying on the floor. Zachowanie pana Wiesława, który na cały regulator oglądał telewizję, wydało mu się w tej sytuacji oburzające. The behavior of Mr. Wiesław, who was watching TV at full blast, seemed outrageous in this situation.

– Halo? – powiedział do słuchawki, bo osoba wpisana w telefonie pani Joli jako „mama” odebrała telefon, ale nie odezwała się nawet słowem. - He said into the handset, because the person entered in Mrs. Jola's phone as "mom" answered the phone, but did not even say a word.

Dopiero po jego „halo” nastąpiło jej „halo”. Only after his "hello" came her "hello". Wypowiedziane żeńskim, choć ewidentnie przepalonym papierosami głosem. Spoken in a female, though evidently smoked-out voice.

– Przepraszam bardzo, że tak późno dzwonię, nazywam się Aleksander… - Sorry for calling so late, my name is Alexander ...

– Do rzeczy. - To the point. O co chodzi – przerwał mu przepalony głos. What is it? A burned-out voice interrupted him.

– Czy rozmawiam z mamą Jolanty Czuber? - Am I talking to Jolanta Czuber's mother? – Aleks chciał się jeszcze upewnić. Alex wanted to make sure.

– Tak, i proszę szybko mówić, o co chodzi… - Yes, and please tell me quickly what you mean ...

Aleks na chwilę zaniemówił. Alex was speechless for a moment. Nie wiedział, jak rozmawiać z kobietą w wieku swojej babci o córce w wieku swojej matki, ale jakoś musiał. He didn't know how to talk to a woman his grandmother's age about a daughter his mother's age, but somehow he had to. Zwłaszcza że pani Jola leżała na podłodze i zaczynała charczeć. Especially since Mrs. Jola was lying on the floor and was starting to wheeze.

– Pani córka leży tu na podłodze i… - Your daughter is lying here on the floor and ...

– I niech zdycha! - And let him die! – krzyknęła kobieta, która przyznała się, że jest mamą pani Joli i, podobnie jak wcześniej Dżesi, odłożyła słuchawkę. - shouted the woman, who admitted that she is Mrs. Jola's mother and, similarly to Dżesi, hung up the phone.

Aleks był w szoku. Alex was shocked. Takich kontaktów rodzinnych jak żył, jeszcze nie widział. He had not yet seen family contacts as he lived. Na dodatek pani Jola zacharczała, znów zwymiotowała, choć właściwie nie miała już czym. In addition, Mrs. Jola coughed, threw up again, although she had nothing to do with it. Dlatego Aleks postanowił wezwać do nieprzytomnej pogotowie. Therefore, Alex decided to call for an unconscious ambulance. Przyjechało po pięciu minutach. It came in five minutes. Lekarz natychmiast po przyjeździe zawyrokował: Upon arrival, the doctor ruled:

– Naćpana! - Stoned!

A widząc, w jakim stanie jest wynajmowany przez panią Jolę pokój, zawiadomił policję. And seeing the condition of the room rented by Mrs. Jola, he notified the police.

– Po coś to, gówniarzu, zrobił?! - What did you do that little shit for ?! – krzyknął Wiesław, wypadając na korytarz, gdy tylko drzwi za zabierającym panią Jolę pogotowiem się zamknęły. - shouted Wiesław, falling into the corridor as soon as the door behind the ambulance taking Mrs. Jola closed closed. – Dopiero teraz będą kłopoty. - There's only going to be trouble now.

– Ale jakie kłopoty? - But what kind of trouble?

Jednak na odpowiedź na to pytanie nie trzeba było długo czekać. However, it did not take long to answer this question. Policjanci wpadli błyskawicznie i to niemal z drzwiami. The policemen burst in with lightning speed, almost with the door. Nie byli resztą zbyt przyjemni. The rest weren't very pleasant. Aleks z panem Wiesławem spędzili na komisariacie niemal całą noc. Aleks and Mr. Wiesław spent almost the entire night at the police station. W tym czasie funkcjonariusze przeszukali ich pokoje. At that time, officers searched their rooms. Jednak już w połowie całego zdarzenia zmienili front. However, already halfway through the event, they changed fronts. Okazało się, że początkowo wzięli ich za dilerów narkotykowych, a wynajmowane przez nich mieszkanie za melinę, których w tej części Łodzi było sporo. It turned out that they initially mistook them for drug dealers, and the apartment they rented for a hiding place, of which there were a lot in this part of Łódź. Ponieważ jednak w żadnym z pokoi nie znaleźli nic podejrzanego, więc nad ranem obu puścili do domów, informując, że w razie czego będą wezwani na dodatkowe wyjaśnienia. However, as they did not find anything suspicious in any of the rooms, they let both of them go home in the morning, informing that they would be called for additional explanations if necessary.

Jakie? What? Aleks powoli dowiadywał się wszystkiego od pana Wiesława. Aleks slowly learned everything from Mr. Wiesław. Panią Jolę rzucił ukochany, a ta z rozpaczy poszła w tak zwany cug. Mrs. Jola was thrown by her beloved, and she, out of despair, went into the so-called cug. Z alkoholem miała problemy już wcześniej. She had problems with alcohol before. Była podobno nawet na odwyku. She was even reportedly in rehab. Teraz załamana porzuceniem postanowiła zwierzyć się Dżesi, czyli Dżesice – swojej dwudziestoletniej córce, o której istnieniu Aleks dowiedział się dopiero teraz, a którą wychowywała podobno babcia.

Jak wynikało z relacji Wiesława, który to wszystko słyszał, córka przyjechała do mieszkania, poczęstowała matkę jakimś skrętem, który miał jej poprawić nastrój. Jednak niespecjalnie poprawił, bo obie podobno wymyślały sobie, a nawet doszło między nimi do rękoczynów. Na koniec pani Joli zrobiło się słabo, a córka wykrzyczała jej w twarz: „To była heroina, a ty wreszcie zdechniesz, bo mi życie zmarnowałaś! At the end, Mrs. Joli felt weak and her daughter shouted in her face: "It was heroin, and you will finally die, because you wasted my life! Szmato!”. I wyszła z mieszkania. And she left the apartment.

Wtedy, czyli od Bożego Narodzenia, zaczęło się picie pani Joli. Then, that is from Christmas, Ms. Jola's drinking started. I to od tamtego czasu nie wychodziła z domu do pracy. And since then, she has not left home to go to work.

– Pewnie nawet nie wie, że już tam nie pracuje – zauważył Wiesław, gdy nad ranem wracali do mieszkania, a on relacjonował mu wszystko to, co działo się pod nieobecność Aleksa w mieszkaniu, w którym wynajmował pokój. - He probably does not even know that he does not work there anymore - Wiesław noticed when they returned to the apartment in the morning, and he reported to him everything that had happened in the absence of Aleks in the apartment where he was renting a room.

– To co z nią będzie? - Then what will happen to her?

– To już nie nasza sprawa – odparł współlokator i skręcił do sklepu po piwo. "It's none of our business," replied the roommate, and turned to the store for a beer. – Ja też muszę odreagować te stresy. - I also need to relieve these stresses. Mam wielką nadzieję, że ona tu więcej nie wróci. I sincerely hope she won't come back here again.

I rzeczywiście. And actually. Pani Jola więcej do mieszkania nie wróciła. Mrs. Jola did not come back to the apartment any more. Jakieś dwa tygodnie później po jej rzeczy przyjechała matka. About two weeks later, her mother came to pick up her things. Podobno chciała porozmawiać z Aleksem, tak twierdził pan Wiesław, i przeprosić go za swoje zachowanie. Jednak Aleks był wtedy w bibliotece.

Pokój pani Joli do końca roku akademickiego pozostał niezamieszkały. Ms. Jola's room remained uninhabited until the end of the academic year. Właściciele mieszkania byli tym załamani, ale cóż… lokum wymagało generalnego remontu. The owners of the apartment were devastated by this, but well ... the apartment needed a general renovation. Do wymiany były tapety, wykładzina i łóżko, na co właściciele nie mieli pieniędzy, bo jak się okazało, pani Jola nie zapłaciła ani za grudzień, ani za styczeń i nie zanosiło się na to, by kiedykolwiek ściągnęli od niej zaległe pieniądze. Wallpapers, carpeting and a bed were to be replaced, for which the owners did not have money, because as it turned out, Mrs. Jola did not pay either for December or January and it did not seem that they would ever collect the outstanding money from her.

Aleks jednego był pewien. Alex was sure of one thing. Na trzecim roku zamieszka w akademiku. Niech go ręka boska broni przed kolejną stancją. Let God's hand protect him from the next station.