×

LingQ'yu daha iyi hale getirmek için çerezleri kullanıyoruz. Siteyi ziyaret ederek, bunu kabul edersiniz: çerez politikası.


image

Tomek na wojennej ścieżce - Alfred Szklarski, Wojenny fortel (2)

Wojenny fortel (2)

Następnego dnia tuż przed zapadnięciem zmroku ośmiu mężczyzn wspięło się na platformę skalną zawieszoną nad pueblem Zuni. Ostrożnie złożyli na ziemi ogromny zwój lin i broń, po czym przylgnęli do skały, aby nie zwrócić na siebie uwagi mieszkańców pueblo.

– Czy nic nowego nie zdarzyło się w pueblu? – zagadnął Czarna Błyskawica.

– Nie, wszystko w porządku – wyjaśnił zwiadowca. – Dzisiaj odbywały się u nich jakieś uroczystości, gdyż wszyscy mężczyźni spędzili całe popołudnie w podziemnych kiwach i dopiero niedawno powrócili do swoich wigwamów.

– Czy wódz Zuni będzie u siebie? – niepokoił się Tomek.

– Ugh! Zdaje się, że jest; razem z nim na tarasie widziałem dwóch mężczyzn i trzy squaw. Jedna stara i dwie dziewczyny.

– Dobra nasza – ucieszył się bosman. – Wygarniemy ich z gniazda jak młode szpaki.

Palący Promień i wszyscy inni wojownicy postanowili dokładnie poznać teren działań wojennych przed zapadnięciem ciemności. Kolejno czynili obserwacje życia w pueblu. Oprócz Tomka, bosmana, Palącego Promienia i Przeciętej Twarzy wódz wybrał jeszcze czterech młodych, silnych i odważnych Indian, których zadaniem było wzięcie do niewoli wodza Zuni. Reszta z wodzami Długie Oczy i Chytrym Lisem miała jeszcze przed świtem okrążyć osiedle i w ten sposób uniemożliwić jego mieszkańcom ewentualną ucieczkę.

Z wolna zapadał zmierzch. Nad skalnym cyplem pokazały się pierwsze gwiazdy, potem wypłynął zza gór srebrzysty księżyc w pełni, który majestatycznie żeglował ponad stepem. Życie skalnego osiedla cichło coraz bardziej, aż w końcu wokół zapanowała nocna cisza.

Pełen niepokoju nastrój mimo woli ogarnął Tomka. Indianie z przysłowiową indiańską cierpliwością w milczeniu spoczywali obok niego, a bosman, jak zwykle niefrasobliwy i pozbawiony uczucia lęku, pochrapywał w najlepsze. Już trzeci raz na najniższym tarasie puebla zmieniła się warta.

Tomek miał wątpliwości, czy ryzykowny plan da się zrealizować. Bo cóż się stanie, jeżeli któryś z wartowników na dolnej platformie spojrzy w górę w czasie, gdy ze skalnego cypla zaczną się opuszczać na linie? Oczywiście wtedy nie uda im się zaskoczyć wodza, a ostrzeżeni mieszkańcy będą jeszcze czujniejsi. Jaki los czeka wówczas kochaną Sally?

Na szczęście wszystko na tym świecie ma swój początek i koniec, więc i niepokój Tomka rozwiał się natychmiast, gdy nadeszła tak niecierpliwie oczekiwana chwila działania.

Oto Czarna Błyskawica spojrzał w niebo, potem odwrócił się w kierunku puebla i obrzuciwszy je czujnym wzrokiem, cicho powstał. Był to najodpowiedniejszy moment do akcji, księżyc znikał już bowiem za górami i cały skalny cypel tonął w mroku. Przygotowano linę.

Tomek trącił bosmana. Marynarz drgnął, otworzył oczy.

– Czy to już…? – zapytał.

Czarna Błyskawica skinął znacząco i przyłożył palec do ust. Zrozumieli, że nakazywał milczenie.

Ruchem ręki przywołał Palącego Promienia. Ten pojął od razu, że Czarna Błyskawica wyróżnił go wśród tylu dzielnych i nieustraszonych wojowników. Szybko przełożył karabin przez plecy, a przytrzymujący go rzemień mocno ściągnął na piersiach. Nóż i tomahawk wsunął za szeroki pas okalający biodra, był gotów. Bosman i czterej Indianie mocno ujęli linę. Wolno opuszczano ją w przepaść.

Czarna Błyskawica wyjrzał poza urwisko. Tomek wątpił, czy wódz zdoła cokolwiek ujrzeć w ciemności, lecz w pewnym momencie dał znak, by już więcej nie opuszczano liny.

Palący Promień bez słowa usiadł na ziemi, spuścił nogi w przepaść. Pewnie ujął linę i znikł w czarnej czeluści. Mijały sekundy… Pozostali na platformie pilnie wpatrywali się w naprężony sznur. Naraz lina zwisła luźno. Dwukrotne lekkie szarpnięcie oznaczało, że Palący Promień znajduje się już w pueblu. Czarna Błyskawica wskazał na Tomka.

Chłopiec zarzucił na ramię sztucer, ujął oburącz linę, usiadł na ziemi i wolno zsunął się z krawędzi. Teraz piersiami odwrócił się do skalnego bloku. Stopami odpychał się od stromego urwiska, opuszczając się na rękach. Po chwili zawisł w powietrzu między niebem a ziemią. Silny nad wiek, sprawnie zsuwał się po linie. Niebawem w mroku zamajaczyły mu białe kontury domów. Wkrótce dotknął stopami płaskiego dachu budowli. Dwukrotnie szarpnął linę, po czym położył się obok Palącego Promienia.

Z kolei pojawili się Czarna Błyskawica, po nim Przecięta Twarz i jeszcze dwóch innych czerwonoskórych. Bosman z dwoma Indianami pozostali na skalnym cyplu i stamtąd, gdyby zaszła konieczność, mieli razić z karabinów mieszkańców puebla.

Na znak Czarnej Błyskawicy kolejno opuszczali się z płaskiego dachu na taras. Dom wodza znajdował się na najwyższym piętrze puebla. Z tego też względu do jego wnętrza prowadził z tarasu normalny otwór drzwiowy, osłonięty jedynie grubym kocem. Czarna Błyskawica i Palący Promień pierwsi podkradli się doń, tuż za nimi przyczaił się Tomek. Czarna Błyskawica mową znaków wskazał jednemu z Indian opuszczoną na niższe piętro drabinę. Dopiero teraz ostrożnie uchylił zasłony.

Wewnątrz domku żarzyło się ognisko. W jego mdłym odblasku ujrzeli śpiących mieszkańców. Byli to trzej mężczyźni i trzy kobiety. Czarna Błyskawica szybko powziął decyzję. Gestami wydawał rozkazy. Palący Promień z bronią gotową do strzału miał tarasować drzwi. Tomek wraz z jednym czerwonoskórym otrzymał rozkaz unieszkodliwienia starej Indianki, podczas gdy dwaj następni Indianie mieli się zaopiekować śpiącą na prawo od wejścia dziewczyną. Trzecią kobietę wziął na siebie sam Czarna Błyskawica. W tym czasie Palący Promień powinien bronią szachować mężczyzn, gdyby się przypadkiem zbudzili.

Jednocześnie ruszyli ku śpiącym. Bezszelestnie zbliżyli się do posłań na matach. Indianin szarpnął koc, narzucił go na głowę starszej kobiety, podczas gdy Tomek rzemieniami szybko związał jej ręce i nogi. Z kolei zakneblowali przerażonej dziewczynie usta i już było po wszystkim. Pozostałym towarzyszom również powiodło się doskonale. Trzy kobiety leżały skrępowane i przyduszone kocami.

Teraz po dwóch zaczęli się skradać w kierunku posłań mężczyzn. Indianie wyciągnęli zza pasów tomahawki. Dobycie broni przez czerwonoskórych nie przestraszyło Tomka, poznał już bowiem na tyle ich zwyczaje, iż wiedział, co to oznacza – obróconymi na płask tomahawkami ogłuszali swe ofiary lekkim uderzeniem w głowę. Widocznie przewidywali możliwość oporu ze strony Zuni.

Na palcach zbliżali się do posłań. W tej właśnie chwili mijali ognisko żarzące się na środku izby. Naraz coś ciężkiego zwaliło się na dach domu. Cienka warstwa adoby stanowiąca pokrycie załamała się pod wpływem silnego uderzenia. Rozległy się głuchy trzask, łomot spadających kamieni i… na środku izby znalazło się olbrzymie cielsko bosmana. On to bowiem był sprawcą całego nieszczęścia.

Trudno się dziwić bosmanowi, że nie mógł się pogodzić z rolą wyznaczoną mu przez Czarną Błyskawicę. Podczas gdy Tomek walczył o wolność Sally, on miał spokojnie leżeć z karabinem gotowym do strzału na górze? Marynarz nie mógł się od razu sprzeciwić rozkazom Czarnej Błyskawicy, aby nie dawać złego przykładu, wszakże po kilku minutach, gdy sześciu towarzyszy znalazło się już w pueblu, polecił pozostałym z nim Indianom trzymać linę i odważnie opuścił się w przepaść. Z początku wszystko szło jak najlepiej. Jeszcze najwyżej dziesięć metrów dzieliło go od dachu domu, gdy naraz runął w dół. To dwaj Indianie, nie mogąc utrzymać tak znacznego ciężaru, puścili linę, aby nie stoczyć się ze skalnej platformy.

Bosman zachował się dzielnie. Nie krzyknął, spadając jak kamień, nie jęknął, gdy razem z kupą gruzu wylądował na środku izby prosto w żarze ognia. Musiał jednak poczuć rozpalone węgle, ponieważ zerwał się szybciej, niż skacze królik umykający w stepie przed kojotem. Ognisko przygasło, lecz mimo to bosman rozpoznał swoich. Zanim zaskoczeni wypadkiem towarzysze ochłonęli, wyrżnął pięścią w głowę wrzeszczącego wodza Zuni. Wielkie chłopisko ucichło natychmiast i zwaliło się na ziemię. Teraz rozgorzała krótka walka z jego obydwoma synami, lecz i oni szybko ulegli napastnikom. Po chwili wszyscy już leżeli mocno skrępowani.

Czarna Błyskawica pozostawił w na pół zrujnowanej izbie Przeciętą Twarz przy jeńcach, sam zaś z resztą towarzyszy podążył na taras. Był już na to najwyższy czas. Wyrwani ze snu łomotem i krzykiem napadniętych, Pueblo wybiegli z domostw z bronią w ręku. Kilku zamieszkałych piętro niżej już przystawiło drabinę do muru.

Czarna Błyskawica zdjął karabin z pleców i nie przykładając go nawet do ramienia, nacisnął spust. Indianin wdzierający się na stopnie drabiny runął na ziemię.

Głośne krzyki przerażenia ozwały się we wszystkich zakątkach puebla. Zuni przestraszeni czaili się na tarasach, nie mogąc zrozumieć, w jaki sposób wróg przedostał się do samego serca fortecy.

Na rozkaz Czarnej Błyskawicy Apacze i biali ukryli się za niskim ogrodzeniem obramowującym najwyższy taras, po czym jednocześnie wypalili z karabinów ponad głowami rozkrzyczanych Zuni. W odpowiedzi na salwę u stóp murów puebla rozległ się przeciągły okrzyk bojowy. To wodzowie Chytry Lis i Długie Oczy przychodzili z pomocą swym towarzyszom.

Z nastaniem świtu wielu mieszkańców pueblo z bronią w ręku próbowało zająć stanowiska obronne na najniższym dachu, lecz wtedy posypały się na nich strzały z sadyby wodza. Wszczęło się nieopisane zamieszanie, z którego właśnie Tomek zamierzał skorzystać. Razem z Czarną Błyskawicą wszedł do na pół zdemolowanego domku. Obydwaj zatrzymali się przed wodzem Zuni. Przecięta Twarz odkneblował mu usta.

Wódz Zuni nie mógł zrozumieć, co się stało. W jaki sposób biali i Apacze wdarli się do jego domu? Czy oznaczało to, że pueblo zostało zdobyte bez walki? Wystraszonym wzrokiem spoglądał na stojących przed nim napastników.

– Usiądź, abyś mógł z nami godnie rozmawiać, jak przystało na wodza, chociaż nie jestem pewny, czy wart jesteś tego zaszczytu – dumnie odezwał się wódz Apaczów.

Zuni usiadł na posłaniu. Uspokoił się nieco, ujrzawszy swą rodzinę skrępowaną powrozami. Skoro jeszcze żyli, to był dobry znak.

– Dlaczego napadliście na nasze pueblo? Czego od nas chcecie? – zaczął niepewnie. – Nie mamy już zapasów żywności. Wszystko zjedliśmy przez okres długotrwałej suszy.

Czarna Błyskawica nic nie odpowiedział. Długo mierzył Zuni pogardliwym spojrzeniem, aż w końcu rzekł:

– Masz odpowiadać tylko na pytania, parszywy psie puebloski! Powiedz nam swoje imię, jeżeli w ogóle taki kiepski wódz może je mieć.

Ciemna twarz Zuni poszarzała pod wpływem tej obelgi. Opuścił głowę na piersi. Zrozumiał swoją bezsilność.

– Czy masz imię? – ostro zapytał Czarna Błyskawica.

– Moi bracia nazywają mnie Ma'kya, co w języku białych oznacza Łowca Orłów – ponuro odparł Zuni. – Ciebie nazywają Łowcą Orłów? – roześmiał się Apacz. – Raczej powinieneś polować na zające. Co to za wódz, który zgubił własne plemię! Możemy teraz zabić ciebie, twoich synów i twoje squaw. Uczynimy to również z wszystkimi Zuni, jeżeli nie podporządkujesz się naszej woli.

Ma'kya milczał. Nie miał przecież nic do powiedzenia. Wrogowie wzięli go do niewoli i prawdopodobnie zdobyli całe pueblo. Był na ich łasce, a czy można było spodziewać się litości od Apaczów?

Czarna Błyskawica z zadowoleniem patrzył na zgnębionego Zuni. Porozumiewawczo spojrzał na Tomka. Grunt został przygotowany. Biały przyjaciel mógł rozpocząć pertraktacje.

– Czy zrozumiałeś już dostatecznie, że ty i twoi ludzie znajdujecie się teraz na naszej łasce? – zapytał Tomek.

Ma'kya nic nie odpowiedział, więc Tomek mówił dalej: – Wzięliśmy do niewoli ciebie razem z rodziną. Możemy was zabić bądź darować wam życie. Nie zasługujecie jednak na litość i należy się wam surowa kara.

W tej chwili na platformie przed domem rozległy się strzały. Jednocześnie oblegający pueblo również rozpoczęli kanonadę. Czarna Błyskawica wybiegł z chaty. Niebawem wrócił i mrugnął nieznacznie do Tomka. Wszystko było w porządku.

– Tchórzliwi mieszkańcy jak psy pochowali się do swych nor przed naszymi wojownikami – odezwał się pogardliwie.

Błysk zaciekawienia pojawił się w oczach Ma'kya. Co miały oznaczać te słowa? Czyżby pueblo nie było jeszcze w rękach wroga? W jaki wobec tego sposób Apacze znajdowali się w jego chacie?

– Ma'kya nie rozumie jeszcze, co się stało – rzekł Tomek, jakby w odpowiedzi na skryte myśli wodza Zuni. – Zaraz mu pokażemy, w jaką sytuację wpakował się przez podłość i głupotę.

Odwrócił się do Przeciętej Twarzy i rozkazał:

– Niech mój brat rozwiąże Ma'kya nogi! Wyprowadził wodza Zuni na taras zalany promieniami wschodzącego słońca. Na widok Czarnej Błyskawicy i Tomka wojownicy u stóp puebla wydali przeraźliwy okrzyk bojowy. Ma'kya w dalszym ciągu nie mógł zrozumieć, w jaki sposób wzięto go do niewoli. Wróg znajdował się tylko na najwyższym piętrze i otaczał jednocześnie osiedle, podczas gdy na pozostałych tarasach kryli się wystraszeni Zuni.

Z powrotem wprowadzili Ma'kya do chaty i związali mu nogi. – Czego ode mnie chcecie? – zapytał pokornie.

– Przybyliśmy, aby cię ukarać za napad na ranczo szeryfa Allana i porwanie młodej białej squaw. Zależnie od tego, jak obchodziliście się z białą dziewczynką, potraktujemy was bardziej lub mniej surowo. Czy wiesz teraz, o co chodzi? – odpowiedział Tomek.

Wyraz ulgi ukazał się na twarzy Ma'kya. Widząc to, Tomek odetchnął pełną piersią. Był to przecież widomy znak, że Sally nie stała się krzywda.

– Skąd możecie wiedzieć, że to my właśnie porwaliśmy białą squaw? – chytrze zapytał Ma'kya. – Gdybyśmy nawet wczoraj nie widzieli jej spacerującej po dolnym tarasie, to twoje naiwne pytanie powiedziałoby nam teraz całą prawdę – odparł Tomek. – Każ w tej chwili przyprowadzić ją tutaj albo zginiesz, jak na to zasługujesz!

Czarna Błyskawica zbliżył się do Zuni. Wolno wydobył długi nóż. Lewą dłonią chwycił przerażonego jeńca za włosy, prawą przyłożył ostrze do czoła.

– Spiesz się albo zedrę ci skalp, a dopiero potem pchnę nożem – groźnie warknął Apacz.

Ma'kya trząsł się ze strachu. Z trudem zapytał:

– Czy zostawicie nas w spokoju, jeśli wydamy wam białą squaw?

– Biała squaw sama o tym zadecyduje – odparł Tomek.

– Dobrze, rozwiążcie mnie, abym mógł po nią pójść.

– Omyliłeś się, sądząc, że jesteśmy tak niemądrzy jak ty – gniewnie powiedział Tomek. – Twoja najmłodsza córka pójdzie ze mną po białą squaw, lecz pamiętaj, że ty i twoi synowie jesteście zakładnikami. W razie zdrady zginiecie natychmiast!

– Dobrze, dobrze, niech tak będzie, jak mówisz.

Czarna Błyskawica zmarszczył brwi, słysząc słowa białego przyjaciela, lecz nie chciał oponować. Przecież to Nah'tah ni yez'zi ułożył cały plan działania. Pochylił się nad Ma'kya, chwycił go za kark i wywlókł na taras. Inni Apacze uczynili to samo z jego synami, żoną i córkami. Tomek przeciął więzy najmłodszej Indiance. Z kolei Ma'kya polecił jej udać się z Tomkiem po brankę. Zanim Czarna Błyskawica pozwolił im zejść do Sally, Ma'kya głośno musiał oznajmić Zuni swą wolę. Tomek odważnie schodził po drabinie na niższy taras. Z rewolwerem w dłoni prowadził przed sobą córkę wodza. Wojownicy na stepie krzyknęli donośnie, jakby zrozumieli, że w tej właśnie chwili należy przerazić mieszkańców.

Tomek drżał z niecierpliwości. W ostatniej chwili postanowił sam pójść po Sally, ponieważ każda chwila oczekiwania wydawała mu się wiecznością. Czy postąpił roztropnie? Za późno było na refleksje.

Szedł więc stanowczym krokiem, chociaż dziesiątki par rozgniewanych oczu śledziło każdy jego ruch.

Byli już na najniższym tarasie. Naraz Tomek powziął jakąś myśl. Odwrócił się do swych towarzyszy na szczycie puebla i zawołał po polsku do bosmana:

– Zakneblujcie jeńcowi usta!

Teraz bez wahania wsunął się w ciemny otwór dachu wiodący do podziemnych kiwów. Kilkunastu uzbrojonych Zuni zaraz otoczyło go zwartym kołem. Wylękniona córka wodza wyjawiła im wolę ojca. W ponurym milczeniu poprowadzili ich w głąb podziemia.

Przez zamaskowane w skale otwory wpadało tu nieco dziennego światła, które mieszało się z czerwonawym odblaskiem żaru ognisk. Indianie przywiedli Tomka przed osłonięte wzorzystym kocem drzwi.

– Tutaj jest biała squaw – powiedziała córka wodza.

Tomek odsunął zasłonę. Ujrzał plecy Indianki, która, przykucnąwszy na ziemi, z ożywieniem tłumaczyła coś towarzyszce siedzącej na matach.

– Sally…! – zawołał Tomek zdławionym głosem.

Indianka odwróciła się, odsłaniając jednocześnie białą dziewczynę. Była to naprawdę Sally.

Zdumionym i pełnym niedowierzania wzrokiem spoglądała na Tomka, stojącego z rewolwerem w dłoni w drzwiach.

– Tommy, Tommy… – szepnęła zaledwie, jakby jeszcze nie dowierzała własnym oczom.

Do głębi wzruszony chłopiec nie mógł wymówić ani słowa. Przed nim znajdowała się Sally, za którą tak bardzo tęsknił i której omal nie stracił na zawsze… Wyciągnął więc tylko do niej lewą dłoń, a dziewczyna, gdy w końcu zrozumiała, że to naprawdę jej Tommy przybył tu po nią, porwała się jak szalona na równe nogi, skoczyła ku niemu i objęła go drżącymi ze wzruszenia ramionami.

Mieszkańcy onieśmieleni, a może i przejęci niezwykłą sceną, cofnęli się nieznacznie. Tymczasem dzielny biały chłopiec mężnie pokonał własne wzruszenie. Sytuacja była niebezpieczna i najmniejsza nieostrożność mogła spowodować nieobliczalne następstwa.

Przyjrzał się Sally. Przybladła trochę, lecz mimo to wyglądała zupełnie zdrowo.

– Czy nie stała ci się jakaś krzywda? – zapytał, z trudem tłumiąc radość.

– Nie, nie, Tommy! Powiedz mi, co z mamą i ze stryjem? Czy…?

– Zdrowi są i tęsknią za tobą – odparł szybko, widząc, że dziewczyna za chwilę sie rozpłacze.

– Czy… naprawdę?

– Sally, czy mógłbym cię okłamywać?

– Kiedy mnie porwali, słyszałam strzały i odgłosy walki na ranczu… Mama była w sadzie…

– To właśnie ją uratowało. Gdy przybiegła, było już po wszystkim. Stryj był ranny, ale powoli przychodzi do zdrowia.

– Słowo honoru?

– Oczywiście… Później wszystko ci opowiem. Musisz być teraz nadal dzielna. Napadliśmy z bosmanem i przyjaciółmi na pueblo, aby cię uwolnić. Podczas gdy ja przyszedłem po ciebie, oni trzymają w szachu wodza Zuni jako zakładnika. Chodźmy prędko! Kto wie, co może się zdarzyć…

Po kilku minutach znaleźli się na najniższym tarasie. Tomek nie miał zamiaru przedłużać pobytu Sally w skalnym osiedlu. Odwrócił się do Zuni, którzy wyszli za nimi z kivas i rozkazał stanowczym głosem:

– Opuścić drabinę!

Zawahali się. U stóp puebla znajdowała się wataha Apaczów i Nawahów. Czy nie skorzystają z okazji i nie wedrą się do osiedla?

Tomek wolno uniósł rewolwer.

– Liczę do trzech. Na mój znak zginą wasz wódz i jego rodzina!

Teraz mieszkańcy pueblo pospiesznie wykonali rozkaz, a wódz, mając zakneblowane usta, nie mógł zaoponować.

Zaledwie Sally stanęła na drabinie, rozległo się chrapliwe szczekanie Dinga, trzymanego na uwięzi przez Czerwonego Orła.

Tomek z bronią w ręku nie ruszał się z miejsca, a tymczasem Czarna Błyskawica widząc, iż Nah'tah ni yez'zi znów zmienił plan, już schodził niżej, prowadząc przed sobą Ma'kya. Za nim szli bosman i inni Indianie. Niebawem byli przy Tomku.

– Słuchaj, Ma'kya – odezwał się Tomek. – Traktowaliście dobrze białą squaw, więc dotrzymamy słowa i zostawimy was w spokoju. Musisz mi jednak powiedzieć, dlaczego napadliście na ranczo szeryfa Allana i porwali białą squaw.

Ma'kya już pozbył się obaw. Apacz własnym nożem przeciął więzy jego squaw, uwolnił synów, a i on sam nie był teraz skrępowany. Nic mu nie groziło, skoro spełnił żądanie napastników.

Odrzekł szczerze:

– Don Pedro namówił nas do wszystkiego. On pożyczył nam dużo kukurydzy podczas suszy, a potem zażądał, abyśmy zdobyli dla niego mustanga, który wygrał wyścig na rodeo. Ponieważ szeryf nie chciał sprzedać konia i darował go białej squaw, więc Don Pedro kazał ją porwać, aby potem zwrócić dziewczynę w zamian za wierzchowca.

– Co ty pleciesz, kłamczuchu? Nic z tego, co mówisz, nie rozumiem – rozgniewał się bosman. – Kogo Don Pedro kazał wam porwać? Konia czy dziewczynę?

– Zaraz, zaraz! Wiem, o co chodzi! – zawołał Tomek. – Gdyby Don Pedro nie miał aktu sprzedaży, nie mógłby zgłaszać Nil'chi na wyścigi do Stanów! Za zwrócenie Sally chciał wymusić na szeryfie oficjalną sprzedaż.

– Tak, tak! Tak, właśnie chciał uczynić – gorąco zapewniał Ma'kya. – No, czort z nim, dostał za swoje – rzekł bosman. – Ruszajmy!

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

Wojenny fortel (2) |військовий Wartime foray (2)

Następnego dnia tuż przed zapadnięciem zmroku ośmiu mężczyzn wspięło się na platformę skalną zawieszoną nad pueblem Zuni. ||одразу перед|||сутінок|||взобралися|||||підвішену||| Ostrożnie złożyli na ziemi ogromny zwój lin i broń, po czym przylgnęli do skały, aby nie zwrócić na siebie uwagi mieszkańców pueblo. ||||||канатів||||||||||привернути|||||

– Czy nic nowego nie zdarzyło się w pueblu? ||||сталося||| – zagadnął Czarna Błyskawica. запитав||

– Nie, wszystko w porządku – wyjaśnił zwiadowca. – Dzisiaj odbywały się u nich jakieś uroczystości, gdyż wszyscy mężczyźni spędzili całe popołudnie w podziemnych kiwach i dopiero niedawno powrócili do swoich wigwamów. ||||||||||||пополудні|||хатах-курен|||||||вігвамах - Сегодня у них было что-то вроде праздника, поскольку все мужчины провели день в подземных кивах и только недавно вернулись в свои вигвамы.

– Czy wódz Zuni będzie u siebie? – niepokoił się Tomek.

– Ugh! Zdaje się, że jest; razem z nim na tarasie widziałem dwóch mężczyzn i trzy squaw. Jedna stara i dwie dziewczyny.

– Dobra nasza – ucieszył się bosman. ||зрадів|| – Wygarniemy ich z gniazda jak młode szpaki. виведемо|||||| - Они будут изгнаны из гнезда, как молодые скворцы.

Palący Promień i wszyscy inni wojownicy postanowili dokładnie poznać teren działań wojennych przed zapadnięciem ciemności. ||||||||||діяльності|||| Kolejno czynili obserwacje życia w pueblu. послідовно||спостереження||| Oprócz Tomka, bosmana, Palącego Promienia i Przeciętej Twarzy wódz wybrał jeszcze czterech młodych, silnych i odważnych Indian, których zadaniem było wzięcie do niewoli wodza Zuni. ||||||||||||||||||||взяття|||| Reszta z wodzami Długie Oczy i Chytrym Lisem miała jeszcze przed świtem okrążyć osiedle i w ten sposób uniemożliwić jego mieszkańcom ewentualną ucieczkę. ||вождями||||Лисом Хит|||||світанком||поселення|||||перешкодити|||можливою|

Z wolna zapadał zmierzch. |повільно||сумерки Медленно опускались сумерки. Nad skalnym cyplem pokazały się pierwsze gwiazdy, potem wypłynął zza gór srebrzysty księżyc w pełni, który majestatycznie żeglował ponad stepem. |скельним|скелею||||||виплив з|||срібляст|місяць у пов||||маjestатично|плив над|| Życie skalnego osiedla cichło coraz bardziej, aż w końcu wokół zapanowała nocna cisza. ||поселення||||||||||

Pełen niepokoju nastrój mimo woli ogarnął Tomka. |тривоги||||охопив| Indianie z przysłowiową indiańską cierpliwością w milczeniu spoczywali obok niego, a bosman, jak zwykle niefrasobliwy i pozbawiony uczucia lęku, pochrapywał w najlepsze. ||прислівковою||||||||||||безтурботний|||||хропів|| Już trzeci raz na najniższym tarasie puebla zmieniła się warta. ||||найнижчому|терасі||||

Tomek miał wątpliwości, czy ryzykowny plan da się zrealizować. ||сумніви||ризикований|||| Bo cóż się stanie, jeżeli któryś z wartowników na dolnej platformie spojrzy w górę w czasie, gdy ze skalnego cypla zaczną się opuszczać na linie? |||||||вартові||||подивиться||||||||клифа|||опустяться|| Oczywiście wtedy nie uda im się zaskoczyć wodza, a ostrzeżeni mieszkańcy będą jeszcze czujniejsi. ||||||здивувати|||попереджені||||пильнішими Jaki los czeka wówczas kochaną Sally? |доля||тоді|кохану|

Na szczęście wszystko na tym świecie ma swój początek i koniec, więc i niepokój Tomka rozwiał się natychmiast, gdy nadeszła tak niecierpliwie oczekiwana chwila działania. ||||||||||||||||||||||очікувана||

Oto Czarna Błyskawica spojrzał w niebo, potem odwrócił się w kierunku puebla i obrzuciwszy je czujnym wzrokiem, cicho powstał. |||||||||||||обернувшись|||||вставив Вот Черная Молния взглянула на небо, затем повернулась к пуэбло и, окинув его внимательным взглядом, тихо поднялась. Był to najodpowiedniejszy moment do akcji, księżyc znikał już bowiem za górami i cały skalny cypel tonął w mroku. ||найбільш відповідний|||||||||||||мисливець|тонула||темряві Przygotowano linę.

Tomek trącił bosmana. |вдарив| Marynarz drgnął, otworzył oczy.

– Czy to już…? – zapytał.

Czarna Błyskawica skinął znacząco i przyłożył palec do ust. ||skinął|значно||приклав||| Zrozumieli, że nakazywał milczenie.

Ruchem ręki przywołał Palącego Promienia. ||покликав|| Ten pojął od razu, że Czarna Błyskawica wyróżnił go wśród tylu dzielnych i nieustraszonych wojowników. |зрозумів||||||вибрав|||стільки|сміливих||| Szybko przełożył karabin przez plecy, a przytrzymujący go rzemień mocno ściągnął na piersiach. |перекинув|||||||ремінь||потягнув||грудях Nóż i tomahawk wsunął za szeroki pas okalający biodra, był gotów. ||||||пояс|обхватний||| Bosman i czterej Indianie mocno ujęli linę. Wolno opuszczano ją w przepaść. ||||прірва

Czarna Błyskawica wyjrzał poza urwisko. ||висунувся||урвище Черная Молния посмотрел на утес. Tomek wątpił, czy wódz zdoła cokolwiek ujrzeć w ciemności, lecz w pewnym momencie dał znak, by już więcej nie opuszczano liny. |сумнівався|||зможе||побачити||||||||||||||каната

Palący Promień bez słowa usiadł na ziemi, spuścił nogi w przepaść. |||||||опустив|||прірва Pewnie ujął linę i znikł w czarnej czeluści. напевно|вхопив||||||безодня Он уверенно ухватился за веревку и исчез в черных глубинах. Mijały sekundy… Pozostali na platformie pilnie wpatrywali się w naprężony sznur. |секунди|інші||||пильно дивилися|||натягнутий| Naraz lina zwisła luźno. |лінія|звисала|вільно Dwukrotne lekkie szarpnięcie oznaczało, że Palący Promień znajduje się już w pueblu. дворазове||різке потяг||||||||| Czarna Błyskawica wskazał na Tomka.

Chłopiec zarzucił na ramię sztucer, ujął oburącz linę, usiadł na ziemi i wolno zsunął się z krawędzi. |накинув||плече|гвинтівка||двома руками||||||||||краю Teraz piersiami odwrócił się do skalnego bloku. |грудьми||||| Stopami odpychał się od stromego urwiska, opuszczając się na rękach. |відштовхував|||крутого|урвища|||| Po chwili zawisł w powietrzu między niebem a ziemią. ||зависнув|||||| Silny nad wiek, sprawnie zsuwał się po linie. |||вміло|з'їждж||| Сильный не по годам, он ловко скользил по канату. Niebawem w mroku zamajaczyły mu białe kontury domów. ||темряві|з'явилися|||контури| Wkrótce dotknął stopami płaskiego dachu budowli. |доторкнувся||плоского|| Dwukrotnie szarpnął linę, po czym położył się obok Palącego Promienia. |різко потяг||||||||

Z kolei pojawili się Czarna Błyskawica, po nim Przecięta Twarz i jeszcze dwóch innych czerwonoskórych. Bosman z dwoma Indianami pozostali na skalnym cyplu i stamtąd, gdyby zaszła konieczność, mieli razić z karabinów mieszkańców puebla. ||||залишилися|||мисіонерсь||||якщо виникне|||стріляти по||||

Na znak Czarnej Błyskawicy kolejno opuszczali się z płaskiego dachu na taras. ||||по черзі|опускалися|||плоского|||терасу Dom wodza znajdował się na najwyższym piętrze puebla. ||||||поверху| Z tego też względu do jego wnętrza prowadził z tarasu normalny otwór drzwiowy, osłonięty jedynie grubym kocem. |||причинившись|||внутрішнього|вів|||||дверний отвір|прикритий|лише|| Czarna Błyskawica i Palący Promień pierwsi podkradli się doń, tuż za nimi przyczaił się Tomek. ||||||||do нього|поряд з|||підкрадався|| Czarna Błyskawica mową znaków wskazał jednemu z Indian opuszczoną na niższe piętro drabinę. |||||||||||поверху| Dopiero teraz ostrożnie uchylił zasłony. ||||штори

Wewnątrz domku żarzyło się ognisko. ||палахкотіло|| W jego mdłym odblasku ujrzeli śpiących mieszkańców. |||відблиску|побачили|| Byli to trzej mężczyźni i trzy kobiety. Czarna Błyskawica szybko powziął decyzję. |||прийняв| Gestami wydawał rozkazy. жестами||накази Он отдавал приказы жестами. Palący Promień z bronią gotową do strzału miał tarasować drzwi. |промінь|||готовою||||перекривати| В дверном проеме показался дымящийся Рэй с пистолетом наготове. Tomek wraz z jednym czerwonoskórym otrzymał rozkaz unieszkodliwienia starej Indianki, podczas gdy dwaj następni Indianie mieli się zaopiekować śpiącą na prawo od wejścia dziewczyną. |||||||||||||||||потурбувати|сплячою|||||дівчиною Тому вместе с одним краснокожим было приказано обезвредить старую индианку, а еще двое индейцев должны были позаботиться о спящей девочке справа от входа. Trzecią kobietę wziął na siebie sam Czarna Błyskawica. третю||||||| W tym czasie Palący Promień powinien bronią szachować mężczyzn, gdyby się przypadkiem zbudzili. |||||||шахувати|||||прокинулися В это время Горящий Луч должен защищать людей своими шахматами, если они случайно проснутся.

Jednocześnie ruszyli ku śpiącym. |||сплячим Bezszelestnie zbliżyli się do posłań na matach. Безшумно||||||матах Они молча подошли к подстилкам на циновках. Indianin szarpnął koc, narzucił go na głowę starszej kobiety, podczas gdy Tomek rzemieniami szybko związał jej ręce i nogi. |різко потяг||накинув|||||||||||зв'язав|||| Z kolei zakneblowali przerażonej dziewczynie usta i już było po wszystkim. ||зашили|переляканій||||||| В свою очередь, они заткнули рот перепуганной девушки кляпом, и на этом все закончилось. Pozostałym towarzyszom również powiodło się doskonale. |товаришам||вдалося|| Trzy kobiety leżały skrępowane i przyduszone kocami. |||зв'язані||пригнічені|

Teraz po dwóch zaczęli się skradać w kierunku posłań mężczyzn. |||||крастися|||постелів| Indianie wyciągnęli zza pasów tomahawki. |витягнули||| Dobycie broni przez czerwonoskórych nie przestraszyło Tomka, poznał już bowiem na tyle ich zwyczaje, iż wiedział, co to oznacza – obróconymi na płask tomahawkami ogłuszali swe ofiary lekkim uderzeniem w głowę. заволодіння|||||||||||||||||||оберненими||плоскими||знеболювали|||||| Widocznie przewidywali możliwość oporu ze strony Zuni. очевидно|передбачали|||||

Na palcach zbliżali się do posłań. ||підкрадалися|||посланця W tej właśnie chwili mijali ognisko żarzące się na środku izby. ||||проходили повз||що тліє||||кімнати Naraz coś ciężkiego zwaliło się na dach domu. |||звалило|||| Cienka warstwa adoby stanowiąca pokrycie załamała się pod wpływem silnego uderzenia. Тонка|шар||яка є||зламалася|||||удару Rozległy się głuchy trzask, łomot spadających kamieni i… na środku izby znalazło się olbrzymie cielsko bosmana. ||||глухий гуркі||||||кімната||||тіло| On to bowiem był sprawcą całego nieszczęścia. ||||винуватцем||нещастя

Trudno się dziwić bosmanowi, że nie mógł się pogodzić z rolą wyznaczoną mu przez Czarną Błyskawicę. ||||||||примиритися||||||| Podczas gdy Tomek walczył o wolność Sally, on miał spokojnie leżeć z karabinem gotowym do strzału na górze? ||||||||||||гвинтівкою|готовим|||| Marynarz nie mógł się od razu sprzeciwić rozkazom Czarnej Błyskawicy, aby nie dawać złego przykładu, wszakże po kilku minutach, gdy sześciu towarzyszy znalazło się już w pueblu, polecił pozostałym z nim Indianom trzymać linę i odważnie opuścił się w przepaść. |||||||наказам|||||||приклад|однак же|||||||||||||||||||||опустився|||прірва Z początku wszystko szło jak najlepiej. Jeszcze najwyżej dziesięć metrów dzieliło go od dachu domu, gdy naraz runął w dół. |максимум||||||||||||вниз To dwaj Indianie, nie mogąc utrzymać tak znacznego ciężaru, puścili linę, aby nie stoczyć się ze skalnej platformy. ||||||||ваги|відпустили||||зірватися|||| Двое индейцев, не выдержав столь значительного веса, отпустили веревку, чтобы не скатиться со скальной платформы.

Bosman zachował się dzielnie. |повівся||гідно Nie krzyknął, spadając jak kamień, nie jęknął, gdy razem z kupą gruzu wylądował na środku izby prosto w żarze ognia. ||||||не стогнав||||купа||приземлився|||кімната|||вогні| Musiał jednak poczuć rozpalone węgle, ponieważ zerwał się szybciej, niż skacze królik umykający w stepie przed kojotem. ||||вугілля||він зірвав||||стрибає||що утікає|||| Ognisko przygasło, lecz mimo to bosman rozpoznał swoich. |пригасло|||||узнав| Zanim zaskoczeni wypadkiem towarzysze ochłonęli, wyrżnął pięścią w głowę wrzeszczącego wodza Zuni. |вражені|випадком||прийшли до|вдарив|кулаком|||що кричить|| Не успели его товарищи, удивленные происшествием, остыть, как он ударил кулаком по голове кричащего вождя зуни. Wielkie chłopisko ucichło natychmiast i zwaliło się na ziemię. ||замовкло|||упало||| Teraz rozgorzała krótka walka z jego obydwoma synami, lecz i oni szybko ulegli napastnikom. |спалахнула|||||||||||піддалися|нападниками Po chwili wszyscy już leżeli mocno skrępowani. ||||||сильно зв'язан

Czarna Błyskawica pozostawił w na pół zrujnowanej izbie Przeciętą Twarz przy jeńcach, sam zaś z resztą towarzyszy podążył na taras. ||залишив|||||кімната|порізану|||в полонених||||рештою||пішов на|| Był już na to najwyższy czas. Wyrwani ze snu łomotem i krzykiem napadniętych, Pueblo wybiegli z domostw z bronią w ręku. |||громом|||||||осель|||| Kilku zamieszkałych piętro niżej już przystawiło drabinę do muru. ||поверхом|||поставило|||

Czarna Błyskawica zdjął karabin z pleców i nie przykładając go nawet do ramienia, nacisnął spust. ||зняв||||||||||плеча|натиснув|спусковий г Indianin wdzierający się na stopnie drabiny runął na ziemię. |що лізе|||ступені||||

Głośne krzyki przerażenia ozwały się we wszystkich zakątkach puebla. Гучні||жаху|пролунали||||куточках| Zuni przestraszeni czaili się na tarasach, nie mogąc zrozumieć, w jaki sposób wróg przedostał się do samego serca fortecy. |перелякані|ховалися||||||||||ворог|проникнув|||||

Na rozkaz Czarnej Błyskawicy Apacze i biali ukryli się za niskim ogrodzeniem obramowującym najwyższy taras, po czym jednocześnie wypalili z karabinów ponad głowami rozkrzyczanych Zuni. |||||||сховалися|||низьким|огородженням|обрамлюючим||||||вистрілили|||||гучних Зун| W odpowiedzi na salwę u stóp murów puebla rozległ się przeciągły okrzyk bojowy. |||залп|||стін||пролунув||протяжний|крик| To wodzowie Chytry Lis i Długie Oczy przychodzili z pomocą swym towarzyszom.

Z nastaniem świtu wielu mieszkańców pueblo z bronią w ręku próbowało zająć stanowiska obronne na najniższym dachu, lecz wtedy posypały się na nich strzały z sadyby wodza. ||світанку|||||||||||оборонні позиції||||||посипалися||||||| Wszczęło się nieopisane zamieszanie, z którego właśnie Tomek zamierzał skorzystać. почалося||неописане|плутанина|||||планував| Razem z Czarną Błyskawicą wszedł do na pół zdemolowanego domku. ||||||||напів зруйн| Obydwaj zatrzymali się przed wodzem Zuni. Przecięta Twarz odkneblował mu usta. ||відкрив йому||

Wódz Zuni nie mógł zrozumieć, co się stało. W jaki sposób biali i Apacze wdarli się do jego domu? ||||||вламалися|||| Czy oznaczało to, że pueblo zostało zdobyte bez walki? ||||||захоплене|| Wystraszonym wzrokiem spoglądał na stojących przed nim napastników. переляканим|||||||нападників

– Usiądź, abyś mógł z nami godnie rozmawiać, jak przystało na wodza, chociaż nie jestem pewny, czy wart jesteś tego zaszczytu – dumnie odezwał się wódz Apaczów. |||||гідно|||przystoi wodz||||||||варт|||честі|пишно||||

Zuni usiadł na posłaniu. |||на ліжку Uspokoił się nieco, ujrzawszy swą rodzinę skrępowaną powrozami. |||побачивши|||зв'язаною|канатами Skoro jeszcze żyli, to był dobry znak.

– Dlaczego napadliście na nasze pueblo? Czego od nas chcecie? – zaczął niepewnie. |невпевнено – Nie mamy już zapasów żywności. ||||їжі Wszystko zjedliśmy przez okres długotrwałej suszy. |||період|тривалої|посуху

Czarna Błyskawica nic nie odpowiedział. Długo mierzył Zuni pogardliwym spojrzeniem, aż w końcu rzekł: |поглядав||зневажливим|поглядом||||

– Masz odpowiadać tylko na pytania, parszywy psie puebloski! |||||||плебейський Powiedz nam swoje imię, jeżeli w ogóle taki kiepski wódz może je mieć. ||||||||поганий||||

Ciemna twarz Zuni poszarzała pod wpływem tej obelgi. |||попсувалася||||образи Opuścił głowę na piersi. опустив|||груди Zrozumiał swoją bezsilność. ||безсилля

– Czy masz imię? – ostro zapytał Czarna Błyskawica. різко|||

– Moi bracia nazywają mnie Ma'kya, co w języku białych oznacza Łowca Orłów – ponuro odparł Zuni. ||||Макиа||||||||похмуро|| – Ciebie nazywają Łowcą Orłów? ||Мисливцем| – roześmiał się Apacz. – Raczej powinieneś polować na zające. ||||зайців Co to za wódz, który zgubił własne plemię! Możemy teraz zabić ciebie, twoich synów i twoje squaw. Uczynimy to również z wszystkimi Zuni, jeżeli nie podporządkujesz się naszej woli. ||||||||підкоришся|||

Ma'kya milczał. Nie miał przecież nic do powiedzenia. ||ж бо|||сказання Wrogowie wzięli go do niewoli i prawdopodobnie zdobyli całe pueblo. ||||||ймовірно|захопили|| Był na ich łasce, a czy można było spodziewać się litości od Apaczów? |||милості|||||||помилування|| Он был в их власти, а разве можно было ожидать милосердия от апачей?

Czarna Błyskawica z zadowoleniem patrzył na zgnębionego Zuni. ||||||пригноблен| Porozumiewawczo spojrzał na Tomka. пояснююче||| Grunt został przygotowany. Почва уже подготовлена. Biały przyjaciel mógł rozpocząć pertraktacje. ||||переговори

– Czy zrozumiałeś już dostatecznie, że ty i twoi ludzie znajdujecie się teraz na naszej łasce? |||достатньо||||||знаходитесь|||||милості - Достаточно ли вы поняли, что вы и ваш народ теперь в нашей власти? – zapytał Tomek.

Ma'kya nic nie odpowiedział, więc Tomek mówił dalej: – Wzięliśmy do niewoli ciebie razem z rodziną. взяли|||||| Możemy was zabić bądź darować wam życie. Nie zasługujecie jednak na litość i należy się wam surowa kara. |заслуговує|||пощада||||||

W tej chwili na platformie przed domem rozległy się strzały. Jednocześnie oblegający pueblo również rozpoczęli kanonadę. |обложники||||обстріл Czarna Błyskawica wybiegł z chaty. Niebawem wrócił i mrugnął nieznacznie do Tomka. |||поморга́|непомітно|| Wszystko było w porządku.

– Tchórzliwi mieszkańcy jak psy pochowali się do swych nor przed naszymi wojownikami – odezwał się pogardliwie. собачі||||сховалися||||||||||зневажливо

Błysk zaciekawienia pojawił się w oczach Ma'kya. Co miały oznaczać te słowa? Czyżby pueblo nie było jeszcze w rękach wroga? W jaki wobec tego sposób Apacze znajdowali się w jego chacie? ||||||||||хаті

– Ma'kya nie rozumie jeszcze, co się stało – rzekł Tomek, jakby w odpowiedzi na skryte myśli wodza Zuni. – Zaraz mu pokażemy, w jaką sytuację wpakował się przez podłość i głupotę. ||||||вплутався|||підлість||

Odwrócił się do Przeciętej Twarzy i rozkazał: ||||||наказав

– Niech mój brat rozwiąże Ma'kya nogi! Wyprowadził wodza Zuni na taras zalany promieniami wschodzącego słońca. вивів|||||залитий||східного| Na widok Czarnej Błyskawicy i Tomka wojownicy u stóp puebla wydali przeraźliwy okrzyk bojowy. |||||||||||жахливий|крик| Ma'kya w dalszym ciągu nie mógł zrozumieć, w jaki sposób wzięto go do niewoli. Wróg znajdował się tylko na najwyższym piętrze i otaczał jednocześnie osiedle, podczas gdy na pozostałych tarasach kryli się wystraszeni Zuni. ||||||поверху||оточував||житловий комплекс||||інших||||перелякані|

Z powrotem wprowadzili Ma'kya do chaty i związali mu nogi. ||ввели|||||зв'язали|| – Czego ode mnie chcecie? – zapytał pokornie. |покірно

– Przybyliśmy, aby cię ukarać za napad na ranczo szeryfa Allana i porwanie młodej białej squaw. |||покарати||||||||викрадення||| Zależnie od tego, jak obchodziliście się z białą dziewczynką, potraktujemy was bardziej lub mniej surowo. ||||ви поводилися||||дівчинкою|поставимо||||| Czy wiesz teraz, o co chodzi? – odpowiedział Tomek.

Wyraz ulgi ukazał się na twarzy Ma'kya. |полегшення|з'явився|||| Widząc to, Tomek odetchnął pełną piersią. |||зітхнув||грудьми Był to przecież widomy znak, że Sally nie stała się krzywda. ||адже ж|очевидний|||||||

– Skąd możecie wiedzieć, że to my właśnie porwaliśmy białą squaw? – chytrze zapytał Ma'kya. розумно|| – Gdybyśmy nawet wczoraj nie widzieli jej spacerującej po dolnym tarasie, to twoje naiwne pytanie powiedziałoby nam teraz całą prawdę – odparł Tomek. ||||||||нижньому|терасі|||||сказало б|||||| – Każ w tej chwili przyprowadzić ją tutaj albo zginiesz, jak na to zasługujesz! każ||||привести||||||||заслуговує

Czarna Błyskawica zbliżył się do Zuni. Wolno wydobył długi nóż. Lewą dłonią chwycił przerażonego jeńca za włosy, prawą przyłożył ostrze do czoła. ||схопив|переляканого|||||приклав|лезо||

– Spiesz się albo zedrę ci skalp, a dopiero potem pchnę nożem – groźnie warknął Apacz. поспішай|||||||||вперед|||прошипів|

Ma'kya trząsł się ze strachu. |тремтів||| Z trudem zapytał:

– Czy zostawicie nas w spokoju, jeśli wydamy wam białą squaw? ||||||віддамо|||

– Biała squaw sama o tym zadecyduje – odparł Tomek.

– Dobrze, rozwiążcie mnie, abym mógł po nią pójść. |розв'яжіть||||||піти по

– Omyliłeś się, sądząc, że jesteśmy tak niemądrzy jak ty – gniewnie powiedział Tomek. Ти помилив||судя||||непомірно||||| – Twoja najmłodsza córka pójdzie ze mną po białą squaw, lecz pamiętaj, że ty i twoi synowie jesteście zakładnikami. |||||||||||||||||заручниками W razie zdrady zginiecie natychmiast! |||загинете|

– Dobrze, dobrze, niech tak będzie, jak mówisz.

Czarna Błyskawica zmarszczył brwi, słysząc słowa białego przyjaciela, lecz nie chciał oponować. ||зморщив|||||||||протестувати Przecież to Nah'tah ni yez'zi ułożył cały plan działania. адже ж|||||склав||| Pochylił się nad Ma'kya, chwycił go za kark i wywlókł na taras. ||||схопив|||шию||виволік|| Inni Apacze uczynili to samo z jego synami, żoną i córkami. ||вчинили|||||||| Tomek przeciął więzy najmłodszej Indiance. |перерізав||наймолодшій| Z kolei Ma'kya polecił jej udać się z Tomkiem po brankę. ||||||||||бранку В свою очередь, Ма'кия велела ей пойти с Томом за бранкой. Zanim Czarna Błyskawica pozwolił im zejść do Sally, Ma'kya głośno musiał oznajmić Zuni swą wolę. |||||зійти||||||||| Tomek odważnie schodził po drabinie na niższy taras. ||спускався||||| Z rewolwerem w dłoni prowadził przed sobą córkę wodza. ||||вів|||| Wojownicy na stepie krzyknęli donośnie, jakby zrozumieli, że w tej właśnie chwili należy przerazić mieszkańców. ||||гучно|||||||||налякати|

Tomek drżał z niecierpliwości. |тремтів|| W ostatniej chwili postanowił sam pójść po Sally, ponieważ każda chwila oczekiwania wydawała mu się wiecznością. |||вирішив||піти|||||||||| Czy postąpił roztropnie? |вчинив|обережно Za późno było na refleksje. ||||рефлексії

Szedł więc stanowczym krokiem, chociaż dziesiątki par rozgniewanych oczu śledziło każdy jego ruch. ||рішучим|||||розгніваних||слідкувало|||

Byli już na najniższym tarasie. Naraz Tomek powziął jakąś myśl. ||взяв|| Odwrócił się do swych towarzyszy na szczycie puebla i zawołał po polsku do bosmana:

– Zakneblujcie jeńcowi usta! заткніть|в'язню|

Teraz bez wahania wsunął się w ciemny otwór dachu wiodący do podziemnych kiwów. |||||||||що веде|||київ Kilkunastu uzbrojonych Zuni zaraz otoczyło go zwartym kołem. ||||||щільним| Wylękniona córka wodza wyjawiła im wolę ojca. Злякана|||виявила||| W ponurym milczeniu poprowadzili ich w głąb podziemia. |похмурому||повели||||підземелля

Przez zamaskowane w skale otwory wpadało tu nieco dziennego światła, które mieszało się z czerwonawym odblaskiem żaru ognisk. |замасковані||||wpadało - проник|||||||||червонуват|відблиском|вугілля в| Indianie przywiedli Tomka przed osłonięte wzorzystym kocem drzwi. |привели|||прикриті|візерунков|| Индейцы привели Тома к двери, закрытой узорчатым покрывалом.

– Tutaj jest biała squaw – powiedziała córka wodza.

Tomek odsunął zasłonę. |відсунув|штору Ujrzał plecy Indianki, która, przykucnąwszy na ziemi, z ożywieniem tłumaczyła coś towarzyszce siedzącej na matach. ||||присівши||||захопленням|перекладала|||||

– Sally…! – zawołał Tomek zdławionym głosem. ||задушеним|

Indianka odwróciła się, odsłaniając jednocześnie białą dziewczynę. |обернулася||відкриваючи||| Była to naprawdę Sally.

Zdumionym i pełnym niedowierzania wzrokiem spoglądała na Tomka, stojącego z rewolwerem w dłoni w drzwiach. Здивованим|||недовіри|||||||||||

– Tommy, Tommy… – szepnęła zaledwie, jakby jeszcze nie dowierzała własnym oczom. |||||||||очам

Do głębi wzruszony chłopiec nie mógł wymówić ani słowa. Przed nim znajdowała się Sally, za którą tak bardzo tęsknił i której omal nie stracił na zawsze… Wyciągnął więc tylko do niej lewą dłoń, a dziewczyna, gdy w końcu zrozumiała, że to naprawdę jej Tommy przybył tu po nią, porwała się jak szalona na równe nogi, skoczyła ku niemu i objęła go drżącymi ze wzruszenia ramionami. |||||||||сумував за|||ледве|||||||||||||||||||||||||||встала як шал|||||||стрибнула до нь||||обняла його||тремтячими|||обіймами з

Mieszkańcy onieśmieleni, a może i przejęci niezwykłą sceną, cofnęli się nieznacznie. |сором'язливі||||зворушені|||||непомітно Tymczasem dzielny biały chłopiec mężnie pokonał własne wzruszenie. |хоробрий|||мужньо|переміг||зворушення Sytuacja była niebezpieczna i najmniejsza nieostrożność mogła spowodować nieobliczalne następstwa. |||||||спричинити|непередбачув|наслідки

Przyjrzał się Sally. подивився|| Przybladła trochę, lecz mimo to wyglądała zupełnie zdrowo. поблідла|||||||

– Czy nie stała ci się jakaś krzywda? – zapytał, z trudem tłumiąc radość. |||пригнічуючи|

– Nie, nie, Tommy! Powiedz mi, co z mamą i ze stryjem? Czy…?

– Zdrowi są i tęsknią za tobą – odparł szybko, widząc, że dziewczyna za chwilę sie rozpłacze. |||сумують|||||||||||заплаче

– Czy… naprawdę?

– Sally, czy mógłbym cię okłamywać? ||||обманювати - Салли, может, я тебе вру?

– Kiedy mnie porwali, słyszałam strzały i odgłosy walki na ranczu… Mama była w sadzie… ||||||звуки|||||||

– To właśnie ją uratowało. |||врятувало Gdy przybiegła, było już po wszystkim. |вона прибігла|||| Stryj był ranny, ale powoli przychodzi do zdrowia.

– Słowo honoru? - Слово чести?

– Oczywiście… Później wszystko ci opowiem. Musisz być teraz nadal dzielna. ||||смілива Вы должны продолжать оставаться храбрыми. Napadliśmy z bosmanem i przyjaciółmi na pueblo, aby cię uwolnić. Podczas gdy ja przyszedłem po ciebie, oni trzymają w szachu wodza Zuni jako zakładnika. |||я прийшов||||||шаху||||заручника Chodźmy prędko! Kto wie, co może się zdarzyć… |||||статися

Po kilku minutach znaleźli się na najniższym tarasie. Tomek nie miał zamiaru przedłużać pobytu Sally w skalnym osiedlu. |||наміру|продовжувати|||||поселенні Odwrócił się do Zuni, którzy wyszli za nimi z kivas i rozkazał stanowczym głosem: |||||||||ківи|||рішучим|

– Opuścić drabinę!

Zawahali się. завивалися| U stóp puebla znajdowała się wataha Apaczów i Nawahów. |||||група||| Czy nie skorzystają z okazji i nie wedrą się do osiedla? ||використають|||||вдеруться|||

Tomek wolno uniósł rewolwer. ||повільно підня|

– Liczę do trzech. Na mój znak zginą wasz wódz i jego rodzina!

Teraz mieszkańcy pueblo pospiesznie wykonali rozkaz, a wódz, mając zakneblowane usta, nie mógł zaoponować. |||поспішно||||||зав'язаними||||висловити зап

Zaledwie Sally stanęła na drabinie, rozległo się chrapliwe szczekanie Dinga, trzymanego na uwięzi przez Czerwonego Orła. |||||||хрипке|гавкання||якого тримали||на повідку|||

Tomek z bronią w ręku nie ruszał się z miejsca, a tymczasem Czarna Błyskawica widząc, iż Nah'tah ni yez'zi znów zmienił plan, już schodził niżej, prowadząc przed sobą Ma'kya. ||||||рухався|||||||||||||||||||ведучи||| Za nim szli bosman i inni Indianie. Niebawem byli przy Tomku.

– Słuchaj, Ma'kya – odezwał się Tomek. – Traktowaliście dobrze białą squaw, więc dotrzymamy słowa i zostawimy was w spokoju. ви ставилися|||||дотримаємо слова|||||| Musisz mi jednak powiedzieć, dlaczego napadliście na ranczo szeryfa Allana i porwali białą squaw.

Ma'kya już pozbył się obaw. ||позбувся||сумнівів Apacz własnym nożem przeciął więzy jego squaw, uwolnił synów, a i on sam nie był teraz skrępowany. ||||зв'язки|||звільнив|||||||||зв'язаний Nic mu nie groziło, skoro spełnił żądanie napastników. |||||виконав|вимога нападників|

Odrzekł szczerze: |щиро

– Don Pedro namówił nas do wszystkiego. On pożyczył nam dużo kukurydzy podczas suszy, a potem zażądał, abyśmy zdobyli dla niego mustanga, który wygrał wyścig na rodeo. |позичив|||||посуху|||вимагав||||||||перегони|| Ponieważ szeryf nie chciał sprzedać konia i darował go białej squaw, więc Don Pedro kazał ją porwać, aby potem zwrócić dziewczynę w zamian za wierzchowca. ||||||||||||||||викрасти|||повернути|||||

– Co ty pleciesz, kłamczuchu? ||бредеш|брехунчику Nic z tego, co mówisz, nie rozumiem – rozgniewał się bosman. – Kogo Don Pedro kazał wam porwać? |||||викрасти Konia czy dziewczynę?

– Zaraz, zaraz! Wiem, o co chodzi! – zawołał Tomek. – Gdyby Don Pedro nie miał aktu sprzedaży, nie mógłby zgłaszać Nil'chi na wyścigi do Stanów! ||||||продажу|||реєструвати|||перегони|| - Если бы у дона Педро не было купчей, он не смог бы выставить Нильчи на скачки в Штатах! Za zwrócenie Sally chciał wymusić na szeryfie oficjalną sprzedaż. |повернення|||вимагати||||продажу Чтобы вернуть Салли, он хотел устроить официальную распродажу.

– Tak, tak! Tak, właśnie chciał uczynić – gorąco zapewniał Ma'kya. – No, czort z nim, dostał za swoje – rzekł bosman. – Ruszajmy!