×

Ми використовуємо файли cookie, щоб зробити LingQ кращим. Відвідавши сайт, Ви погоджуєтесь з нашими cookie policy.


image

"Przygody Tomka Sawyera"/ "The Adventures of Tom Sawyer", 5. Rozdział 5 (piąty)

5. Rozdział 5 (piąty)

Rozdział V Około wpół do jedenastej zadzwonił pęknięty dzwon kościelny i niebawem ludzie zaczęli schodzić się na przedpołudniowe kazanie.

Dzieci ze szkółki niedzielnej rozproszyły się po całym kościele i zajęły miejsca w ławkach obok rodziców, by być pod nadzorem. Przyszła też ciotka Polly. Tomek, Sid i Mary usiedli przy niej. Tomka posadzono po stronie nawy, aby w miarę możliwości był jak najdalej od otwartego okna i wszystkich rozpraszających widoków za oknem. Tłum wypełnił wnętrze kościoła: sędziwy i mizerny poczmistrz, który pamiętał lepsze czasy; burmistrz z żoną — bo miasto posiadało, obok innych niepotrzebnych rzeczy, także i burmistrza; sędzia pokoju; wdowa Douglas, przystojna, elegancka, szczupła, szczera, dobra i zamożna osoba (do niej należała jedyna willa w mieście) — bardzo gościnna i znana z najwystawniejszych przyjęć, jakimi St.

Petersburg mógł się poszczycić; pochylony wiekiem, otoczony powszechnym szacunkiem major Ward z żoną; adwokat Riverson — świeżo przybyła ze świata znakomitość; potem jakaś miejscowa piękność, za którą tłoczyła się cała gromada młodych, wystrojonych pogromców serc; następnie weszli wszyscy młodzi urzędnicy miejscy, którzy tak długo stali w przedsionku, tworząc zbite półkole wypomadowanych i wzdychających wielbicieli, dopóki ostatnia, wchodząca do kościoła dziewczyna, nie przeszła przez ogień ich spojrzeń; na koniec zjawił się wzór chłopców, Willie Mufferson, który prowadził matkę pod rękę z taką przesadną troskliwością, jakby była ze szkła. Zawsze prowadził matkę do kościoła i był przedmiotem podziwu wszystkich starszych pań. Chłopcy nie cierpieli go właśnie dlatego, że ciągle stawiano im go za wzór. Biała chusteczka do nosa zwisała mu, według niedzielnej mody, z tylnej kieszeni — niby to przypadkiem. Tomek nie miał chusteczki do nosa i chłopców, którzy jej używali uważał za maminsynków. Kiedy zebrali się już wszyscy wierni, dzwon odezwał się jeszcze raz, aby przynaglić do pośpiechu ostatnich spóźnialskich, po czym w kościele zapanowała uroczysta cisza, którą mąciły tylko chichoty i szepty na chórze.

Chór zawsze szeptał i chichotał przez cały czas nabożeństwa. Pastor zapowiedział hymn, a następnie odczytał go z uczuciem, nadając swemu głosowi osobliwą intonację, podziwianą w całej okolicy.

Zaczynał dość cicho, potem podnosił głos coraz bardziej, aż osiągnąwszy punkt kulminacyjny, potężnie akcentował ostatnie słowo i dawał nura w dół jak z trampoliny. Czy możesz wynieść mnie do siebie , wśród kwiatów wieczny Panie , Gdy trzeba zdobyć chwałę w niebie wśród walk, w krwi oceanie? Uchodził za świetnego lektora.

Na wszystkich zebraniach kościelnych proszono go o czytanie wierszy. Za każdym razem, gdy skończył, panie podnosiły ręce do góry i opuszczały je bezwładnie na kolana, przewracały oczami i potrząsały głowami, co miało znaczyć: „To było tak piękne, że nie da się tego wyrazić słowami”. Po odśpiewaniu hymnu wielebny pastor Sprague zamieniał się w żywą tablicę ogłoszeń i czytał tak przeraźliwie długą listę komunikatów o zebraniach, posiedzeniach i innych sprawach, że miało się wrażenie, iż się przed Sądem Ostatecznym nie skończy.

Potem pastor przystąpił do modlitwy. Była to piękna, szlachetna modlitwa i bardzo szczegółowa. Wznoszono modły za Kościół i dzieci Kościoła, za inne Kościoły w miasteczku, za samo miasteczko, za cały okręg, za Stany Zjednoczone, za urzędników stanu, za Kongres, za prezydenta, za ministrów, za żeglarzy na morzu, za ludzi na Wschodzie, za pogan na dalekich wyspach wśród oceanów — a kończono błaganiem, by słowa, które pastor wypowie, zostały wysłuchane, by stały się ziarnem, które padło na urodzajny grunt i przyniosło bogaty plon wszelakiego dobra. Amen. Zaszeleściły suknie i wszyscy usiedli.

Chłopiec, którego przygody opisuje ta książka, nie przejmował się modlitwą, zaledwie ją znosił, a i tak jeszcze buntował się przeciwko słuchaniu.

Jakieś fragmenty modlitwy docierały jednak do niego, mimo że nie uważał. Od dawna znał całą powtarzającą się treść, więc ilekroć pastor pozwolił sobie na dodanie do modlitwy choćby jednego nowego słowa, ucho Tomka natychmiast wychwytywało tę nieprawidłowość i wszystko w chłopcu burzyło się przeciwko takiemu skandalowi. Wszelkie nadprogramowe dodatki uważał po prostu za bezczelne oszustwo. W połowie kazania mucha usiadła na oparciu ławki przed Tomkiem i zaczęła się z nim drażnić.

Tarła jedną nóżkę o drugą, obejmowała głowę łapkami i tarła tak gwałtownie, jakby chciała oderwać ją od tułowia. Potem tylnymi nóżkami wycierała skrzydełka i przyciskała je do siebie niczym płaszcz. Całą tę toaletę wykonywała tak spokojnie, jakby wiedziała, że jest całkowicie bezpieczna. I istotnie była, bo choć Tomka strasznie korciło, żeby ją schwytać, nie śmiał jednak tego uczynić w trakcie modlitwy; był pewny, że za taki zuchwały czyn jego dusza zostałaby potępiona na wieki. Ale już pod koniec dłoń jego zaczęła skradać się w stronę oparcia; przy słowie „Amen” mucha padła łupem wojennym. Ciotka odkryła jednak ten występek i kazała wypuścić ją na wolność. Pastor zapowiedział temat kazania i zaczął ględzić w sposób tak beznadziejnie nudny, że głowy słuchaczy jedna po drugiej poczęły się kiwać.

Jego wywody z taką hojnością szafowały wiecznym ogniem i siarką, że liczbę kandydatów do nieba zredukowały do maleńkiej garstki — szkoda było nawet zachodu koło ich zbawienia. Tomek liczył strony kazania.

Po nabożeństwie zawsze wiedział ile było kartek kazania, ale o jego treści nie miał zielonego pojęcia. Dzisiaj jednak naprawdę zainteresował się na chwilę. Otóż pastor nakreślił majestatyczny i wzruszający obraz zastępów ludzi całego świata zebranych wspólnie na łonie królestwa bożego na ziemi, kiedy to lew i jagnię będą leżały obok siebie w pokoju, a małe dziecko będzie nimi rządzić. Moralna i pouczająca wzniosłość tego widowiska nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Natomiast poruszyła go świetność roli głównego bohatera — dziecka — na którego miały z podziwem patrzeć wszystkie narody. To wyobrażenie rozpromieniło Tomkowi twarz i obudziło w nim życzenie, by być owym dzieckiem, oczywiście pod warunkiem, że lew będzie naprawdę oswojony. Potem znowu zaczęła się męka, gdyż pastor powrócił do nudnych tematów.

Nagle Tomek przypomniał sobie o skarbie, który miał w kieszeni i wyjął go. Był to duży czarny chrząszcz z potężnymi szczypcami, ochrzczony przez niego „szczypawką”. Za mieszkanie służyło mu pudełko od zapałek. Zaraz na początku chrząszcz ugryzł Tomka w palec. Chłopak trzepnął ręką i chrząszcz upadł na podłogę, na środek kościoła, brzuchem do góry. Owad leżał, przebierając rozpaczliwie nóżkami, nie mogąc się obrócić. Tomek widział go doskonale i próbował dosięgnąć ręką, ale na szczęście dla chrząszcza, był za daleko. Dla innych wiernych chrześcijan, tak samo zainteresowanych kazaniem jak Tomek, chrząszcz był bardzo pożądaną rozrywką. Wtem do kościoła wszedł zabłąkany znudzony pudel.

Rozleniwiony ciszą i spokojem letniego dnia, uszczęśliwiony swobodą, szukał przygód. Wytropił chrząszcza, podniósł ogon do góry i zaczął nim merdać. Przyjrzał się zdobyczy, okrążył ją, obwąchał z bezpiecznej odległości, okrążył raz jeszcze, zebrał się na odwagę, obwąchał z bliska, wreszcie wyszczerzył zęby, zamierzył się ostrożnie i kłapnął paszczą. Chybił. Ponownie spróbował schwytać chrząszcza i — naraz zaczęło go to bawić. Położył się na brzuchu, wziął owada między łapy i dalej z nim eksperymentował. Wreszcie znudził się, zobojętniał, uleciał duchem gdzie indziej. Głowa zaczęła mu się sennie kiwać, morda zniżała coraz bardziej, aż w końcu dotknęła wroga, który chwycił ją kurczowo swoimi szczypcami. Rozległ się krótki skowyt, pudel otrząsnął się energicznie, chrząszcz odleciał na kilka kroków i znowu upadł na grzbiet. Najbliżsi widzowie trzęśli się od tłumionego śmiechu, niejedna twarz ukryła się za wachlarzem lub chustką do nosa, a Tomek był w siódmym niebie. Pies miał bardzo niemądrą minę — na pewno czuł się głupio. Obudziła się w nim mściwość i zapragnął odwetu. Podkradł się do chrząszcza i ostrożnie zaatakował. Doskakiwał ze wszystkich stron, padał przed nim na przednie łapy, kłapał zębami coraz bliżej, potrząsał głową, aż mu uszy latały. Lecz po jakimś czasie zabawa znowu mu się znudziła. Spróbował zapolować na muchę, jednak nie przyniosło mu to zadowolenia. Puścił się w pogoń za mrówką, z nosem tuż przy podłodze, ale i to go prędko zniechęciło. Ziewnął, westchnął, zupełnie zapomniał o chrząszczu i... usiadł na nim. Przeraźliwy jęk bólu — i pudel zaczął szaleńczo galopować po kościele. Ze skowytem przeleciał przed ołtarzem, wpadł w boczną nawę i gnał dalej w poszukiwaniu wyjścia. Gonitwa potęgowała jeszcze jego rozpacz. Raz po raz mijał drzwi, gnając przed siebie na oślep. Wykonawszy w szalonym pędzie kilka okrążeń wokół kościoła, nieszczęsny męczennik w ostatecznej rozpaczy skoczył na kolana swemu panu, który wyrzucił go przez okno. Odgłosy psiej niedoli były coraz słabsze, aż wreszcie ucichły gdzieś w oddali. Przez cały ten czas wszyscy w kościele mieli czerwone twarze i krztusili się od śmiechu, kazanie zaś ugrzęzło w martwym punkcie.

Teraz zostało podjęte na nowo, lecz wyraźnie kulało — słuchacze nie byli już zdolni do głębszych wzruszeń, a najbardziej nawet wzniosłe słowa pastora spotykały się ciągle z tłumionymi wybuchami bezbożnej wesołości i chowaniem się pod ławki, jakby biedny pastor opowiadał jakieś doskonałe dowcipy. Tomek Sawyer wracał do domu w świetnym humorze.

Uważał, że nabożeństwo może dać człowiekowi sporo zadowolenia, gdy się je nieco urozmaici. Jedno go tylko martwiło: nie miał nic przeciwko temu, żeby pies pobawił się jego „szczypawką”, ale nie było to z jego strony w porządku, że mu ją zabrał.


5. Rozdział 5 (piąty) Глава 5 (пятая) Kapitel 5 (femte) Розділ 5 (П'ятий)

Rozdział V Około wpół do jedenastej zadzwonił pęknięty dzwon kościelny i niebawem ludzie zaczęli schodzić się na przedpołudniowe kazanie. About half past eleven the broken church bell rang, and soon people began to come to the morning sermon.

Dzieci ze szkółki niedzielnej rozproszyły się po całym kościele i zajęły miejsca w ławkach obok rodziców, by być pod nadzorem. The Sunday School children scattered throughout the church and took seats next to their parents to be supervised. Przyszła też ciotka Polly. Aunt Polly was there too. Tomek, Sid i Mary usiedli przy niej. Tom, Sid and Mary sat next to her. Tomka posadzono po stronie nawy, aby w miarę możliwości był jak najdalej od otwartego okna i wszystkich rozpraszających widoków za oknem. Tom was seated on the side of the nave, to be as far away as possible from the open window and all the distracting views outside the window. Tłum wypełnił wnętrze kościoła: sędziwy i mizerny poczmistrz, który pamiętał lepsze czasy; burmistrz z żoną — bo miasto posiadało, obok innych niepotrzebnych rzeczy, także i burmistrza; sędzia pokoju; wdowa Douglas, przystojna, elegancka, szczupła, szczera, dobra i zamożna osoba (do niej należała jedyna willa w mieście) — bardzo gościnna i znana z najwystawniejszych przyjęć, jakimi St. The crowd filled the interior of the church: an aged and meager postmaster who remembered better times; the mayor with his wife - because the city had, apart from other unnecessary things, also a mayor; Justice of the Peace; widow Douglas, handsome, elegant, slim, sincere, good and wealthy person (she owned the only villa in town) - very hospitable and known for the most sumptuous parties that St.

Petersburg mógł się poszczycić; pochylony wiekiem, otoczony powszechnym szacunkiem major Ward z żoną; adwokat Riverson — świeżo przybyła ze świata znakomitość; potem jakaś miejscowa piękność, za którą tłoczyła się cała gromada młodych, wystrojonych pogromców serc; następnie weszli wszyscy młodzi urzędnicy miejscy, którzy tak długo stali w przedsionku, tworząc zbite półkole wypomadowanych i wzdychających wielbicieli, dopóki ostatnia, wchodząca do kościoła dziewczyna, nie przeszła przez ogień ich spojrzeń; na koniec zjawił się wzór chłopców, Willie Mufferson, który prowadził matkę pod rękę z taką przesadną troskliwością, jakby była ze szkła. Petersburg could be proud of; age-leaning, surrounded by universal respect, Major Ward and his wife; attorney Riverson - celebrity fresh from the world; then some local beauty crowded with a crowd of young, dressed-up heartbreakers; then all the young city officials who had stood for so long in the vestibule entered, forming a dense semicircle of gasping and groaning devotees, until the last girl to enter the church passed through the fire of their gazes; Finally, there was a boy pattern, Willie Mufferson, who led his mother by the arm with such exaggerated care as if she were made of glass. Zawsze prowadził matkę do kościoła i był przedmiotem podziwu wszystkich starszych pań. Chłopcy nie cierpieli go właśnie dlatego, że ciągle stawiano im go za wzór. The boys hated him precisely because he was constantly being held up as a role model. Biała chusteczka do nosa zwisała mu, według niedzielnej mody, z tylnej kieszeni — niby to przypadkiem. A white handkerchief was hanging from his back pocket, according to the Sunday fashion, as if by accident. Tomek nie miał chusteczki do nosa i chłopców, którzy jej używali uważał za maminsynków. Tom did not have a handkerchief and he considered the boys who used it to be sissies. Kiedy zebrali się już wszyscy wierni, dzwon odezwał się jeszcze raz, aby przynaglić do pośpiechu ostatnich spóźnialskich, po czym w kościele zapanowała uroczysta cisza, którą mąciły tylko chichoty i szepty na chórze. When all the faithful were assembled, the bell rang once more to rush the last latecomers into haste, and there was a solemn silence in the church, disturbed only by giggles and whispers in the choir.

Chór zawsze szeptał i chichotał przez cały czas nabożeństwa. The choir always whispered and chuckled throughout the service. Pastor zapowiedział hymn, a następnie odczytał go z uczuciem, nadając swemu głosowi osobliwą intonację, podziwianą w całej okolicy. The pastor announced the hymn and then read it with feeling, giving his voice a peculiar intonation that was admired throughout the neighborhood.

Zaczynał dość cicho, potem podnosił głos coraz bardziej, aż osiągnąwszy punkt kulminacyjny, potężnie akcentował ostatnie słowo i dawał nura w dół jak z trampoliny. He started quietly enough, then raised his voice more and more until it climaxed, heavily emphasizing the last word and diving down like a springboard. Czy możesz wynieść mnie do siebie ,   wśród kwiatów wieczny Panie ,   Gdy trzeba zdobyć chwałę w niebie   wśród walk, w krwi oceanie? Can you raise me to you, eternal Lord among the flowers, When it is necessary to gain glory in heaven amid battles, in the blood of the ocean? Uchodził za świetnego lektora. He was considered a great teacher.

Na wszystkich zebraniach kościelnych proszono go o czytanie wierszy. At all church meetings, he was asked to read poems. Za każdym razem, gdy skończył, panie podnosiły ręce do góry i opuszczały je bezwładnie na kolana, przewracały oczami i potrząsały głowami, co miało znaczyć: „To było tak piękne, że nie da się tego wyrazić słowami”. Every time he finished, the ladies would put their hands up and let them fall limply to their knees, rolled their eyes and shook their heads, which was supposed to mean, "It was so beautiful you can't put into words." Po odśpiewaniu hymnu wielebny pastor Sprague zamieniał się w żywą tablicę ogłoszeń i czytał tak przeraźliwie długą listę komunikatów o zebraniach, posiedzeniach i innych sprawach, że miało się wrażenie, iż się przed Sądem Ostatecznym nie skończy. After singing the hymn, Reverend Sprague turned into a living bulletin board and read such a frighteningly long list of announcements about meetings, meetings, and other matters that it gave the impression that he would not end before the Doomsday.

Potem pastor przystąpił do modlitwy. Then the pastor proceeded to pray. Była to piękna, szlachetna modlitwa i bardzo szczegółowa. It was a beautiful, noble and very detailed prayer. Wznoszono modły za Kościół i dzieci Kościoła, za inne Kościoły w miasteczku, za samo miasteczko, za cały okręg, za Stany Zjednoczone, za urzędników stanu, za Kongres, za prezydenta, za ministrów, za żeglarzy na morzu, za ludzi na Wschodzie, za pogan na dalekich wyspach wśród oceanów — a kończono błaganiem, by słowa, które pastor wypowie, zostały wysłuchane, by stały się ziarnem, które padło na urodzajny grunt i przyniosło bogaty plon wszelakiego dobra. Prayers were raised for the Church and the children of the Church, for the other churches in the town, for the town itself, for the entire district, for the United States, for state officials, for Congress, for the president, for ministers, for sailors at sea, for the people of the East, for pagans on distant islands in the middle of the oceans - and it ended with a plea that the words the pastor spoke would be heard, that they would become the seed that fell on fertile ground and brought a rich harvest of all good. Amen. Zaszeleściły suknie i wszyscy usiedli. Dresses rustled and everyone sat down.

Chłopiec, którego przygody opisuje ta książka, nie przejmował się modlitwą, zaledwie ją znosił, a i tak jeszcze buntował się przeciwko słuchaniu. The boy whose adventures this book describes did not care about prayer, he barely put up with it, and he still rebelled against listening.

Jakieś fragmenty modlitwy docierały jednak do niego, mimo że nie uważał. However, some parts of the prayer reached him, even though he wasn't paying attention. Od dawna znał całą powtarzającą się treść, więc ilekroć pastor pozwolił sobie na dodanie do modlitwy choćby jednego nowego słowa, ucho Tomka natychmiast wychwytywało tę nieprawidłowość i wszystko w chłopcu burzyło się przeciwko takiemu skandalowi. He had known all the repetitive content for a long time, so whenever the pastor allowed himself to add even one new word to the prayer, Tom's ear immediately picked up the irregularity and everything about the boy turned against the scandal. Wszelkie nadprogramowe dodatki uważał po prostu za bezczelne oszustwo. He simply considered any extra additions to be brazen cheating. W połowie kazania mucha usiadła na oparciu ławki przed Tomkiem i zaczęła się z nim drażnić. Halfway through the sermon, the fly sat on the back of the bench in front of Tom and teased him.

Tarła jedną nóżkę o drugą, obejmowała głowę łapkami i tarła tak gwałtownie, jakby chciała oderwać ją od tułowia. She rubbed one leg against the other, put her paws around her head and rubbed it as vigorously as if she wanted to tear it away from her torso. Potem tylnymi nóżkami wycierała skrzydełka i przyciskała je do siebie niczym płaszcz. Then she wiped the wings with her hind legs and pressed them together like a coat. Całą tę toaletę wykonywała tak spokojnie, jakby wiedziała, że jest całkowicie bezpieczna. She was doing this whole toilet as calmly as if she knew it was perfectly safe. I istotnie była, bo choć Tomka strasznie korciło, żeby ją schwytać, nie śmiał jednak tego uczynić w trakcie modlitwy; był pewny, że za taki zuchwały czyn jego dusza zostałaby potępiona na wieki. And it was indeed, because although Tom was terribly tempted to capture her, he did not dare to do so while praying; he was sure that for such an audacious act his soul would be damned forever. Ale już pod koniec dłoń jego zaczęła skradać się w stronę oparcia; przy słowie „Amen” mucha padła łupem wojennym. But at the end his hand began to creep towards the back; with the word "Amen" the fly was the prey of war. Ciotka odkryła jednak ten występek i kazała wypuścić ją na wolność. The aunt, however, discovered this vice and ordered her to be released. Pastor zapowiedział temat kazania i zaczął ględzić w sposób tak beznadziejnie nudny, że głowy słuchaczy jedna po drugiej poczęły się kiwać. The pastor announced the subject of the sermon and began to chatter in a manner so hopelessly boring that the heads of the audience began to nod one after another.

Jego wywody z taką hojnością szafowały wiecznym ogniem i siarką, że liczbę kandydatów do nieba zredukowały do maleńkiej garstki — szkoda było nawet zachodu koło ich zbawienia. His arguments were so generous with eternal fire and brimstone that they reduced the number of candidates to heaven to a tiny handful - it was a pity even to the west near their salvation. Tomek liczył strony kazania. Tom counted the pages of the sermon.

Po nabożeństwie zawsze wiedział ile było kartek kazania, ale o jego treści nie miał zielonego pojęcia. After the service, he always knew how many pages of the sermon were, but he had no idea about its content. Dzisiaj jednak naprawdę zainteresował się na chwilę. Today, however, I really got interested for a while. Otóż pastor nakreślił majestatyczny i wzruszający obraz zastępów ludzi całego świata zebranych wspólnie na łonie królestwa bożego na ziemi, kiedy to lew i jagnię będą leżały obok siebie w pokoju, a małe dziecko będzie nimi rządzić. Well, the pastor has painted a majestic and touching picture of the multitudes of people around the world gathered together in the bosom of God's kingdom on earth, where the lion and the lamb will lie side by side in the room and the little child will rule over them. Moralna i pouczająca wzniosłość tego widowiska nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. The moral and instructive sublime of this spectacle made no impression on him. Natomiast poruszyła go świetność roli głównego bohatera — dziecka — na którego miały z podziwem patrzeć wszystkie narody. On the other hand, he was moved by the splendor of the role of the main character - a child - whom all nations were supposed to admire. To wyobrażenie rozpromieniło Tomkowi twarz i obudziło w nim życzenie, by być owym dzieckiem, oczywiście pod warunkiem, że lew będzie naprawdę oswojony. This image lit Tom's face and made him wish to be that child, provided, of course, that the lion would be really tame. Potem znowu zaczęła się męka, gdyż pastor powrócił do nudnych tematów.

Nagle Tomek przypomniał sobie o skarbie, który miał w kieszeni i wyjął go. Suddenly, Tom remembered the baby he had in his pocket and took it out. Był to duży czarny chrząszcz z potężnymi szczypcami, ochrzczony przez niego „szczypawką”. It was a large black beetle with powerful claws, which he called "pincers". Za mieszkanie służyło mu pudełko od zapałek. His apartment was a matchbox. Zaraz na początku chrząszcz ugryzł Tomka w palec. Right at the beginning, the beetle bit Tom's finger. Chłopak trzepnął ręką i chrząszcz upadł na podłogę, na środek kościoła, brzuchem do góry. Owad leżał, przebierając rozpaczliwie nóżkami, nie mogąc się obrócić. Tomek widział go doskonale i próbował dosięgnąć ręką, ale na szczęście dla chrząszcza, był za daleko. Tom could see it perfectly and tried to reach with his hand, but luckily for the beetle, it was too far away. Dla innych wiernych chrześcijan, tak samo zainteresowanych kazaniem jak Tomek, chrząszcz był bardzo pożądaną rozrywką. For other faithful Christians, just as interested in the sermon as Tom, the beetle was a very welcome entertainment. Wtem do kościoła wszedł zabłąkany znudzony pudel.

Rozleniwiony ciszą i spokojem letniego dnia, uszczęśliwiony swobodą, szukał przygód. Lazy with the peace and quiet of a summer day, overjoyed at his freedom, he looked for adventure. Wytropił chrząszcza, podniósł ogon do góry i zaczął nim merdać. He tracked down a beetle, lifted its tail up and began wagging it. Przyjrzał się zdobyczy, okrążył ją, obwąchał z bezpiecznej odległości, okrążył raz jeszcze, zebrał się na odwagę, obwąchał z bliska, wreszcie wyszczerzył zęby, zamierzył się ostrożnie i kłapnął paszczą. He looked at the prey, circled it, sniffed it from a safe distance, circled it again, gathered his courage, sniffed it up close, finally grinned, looked carefully, and snapped its jaws. Chybił. He missed. Ponownie spróbował schwytać chrząszcza i — naraz zaczęło go to bawić. He tried to catch the beetle again and - suddenly it started to amuse him. Położył się na brzuchu, wziął owada między łapy i dalej z nim eksperymentował. He lay down on his stomach, took the insect between its paws and continued experimenting with it. Wreszcie znudził się, zobojętniał, uleciał duchem gdzie indziej. Finally, he got bored, indifferent, and lost his spirit elsewhere. Głowa zaczęła mu się sennie kiwać, morda zniżała coraz bardziej, aż w końcu dotknęła wroga, który chwycił ją kurczowo swoimi szczypcami. His head began to nod sleepily, his mouth dropped more and more until it finally touched the enemy, who gripped her tightly with his tongs. Rozległ się krótki skowyt, pudel otrząsnął się energicznie, chrząszcz odleciał na kilka kroków i znowu upadł na grzbiet. There was a short howl, the poodle shook itself vigorously, the beetle flew away a few paces and fell on its back again. Najbliżsi widzowie trzęśli się od tłumionego śmiechu, niejedna twarz ukryła się za wachlarzem lub chustką do nosa, a Tomek był w siódmym niebie. The closest viewers were trembling with muffled laughter, many faces were hidden behind a fan or a handkerchief, and Tomek was in cloud nine. Pies miał bardzo niemądrą minę — na pewno czuł się głupio. The dog looked very silly - he must have felt stupid. Obudziła się w nim mściwość i zapragnął odwetu. His revenge was awakened and he wanted revenge. Podkradł się do chrząszcza i ostrożnie zaatakował. Doskakiwał ze wszystkich stron, padał przed nim na przednie łapy, kłapał zębami coraz bliżej, potrząsał głową, aż mu uszy latały. He jumped on all sides, fell on his front paws in front of him, snapped his teeth closer and closer, shook his head until his ears were flying. Lecz po jakimś czasie zabawa znowu mu się znudziła. But after a while he got bored with the fun again. Spróbował zapolować na muchę, jednak nie przyniosło mu to zadowolenia. He tried to hunt a fly, but it did not bring him satisfaction. Puścił się w pogoń za mrówką, z nosem tuż przy podłodze, ale i to go prędko zniechęciło. He chased the ant with his nose close to the floor, but that too quickly discouraged him. Ziewnął, westchnął, zupełnie zapomniał o chrząszczu i... usiadł na nim. He yawned, sighed, forgot about the beetle completely and ... sat on it. Przeraźliwy jęk bólu — i pudel zaczął szaleńczo galopować po kościele. A terrible groan of pain - and the poodle began galloping frantically around the church. Ze skowytem przeleciał przed ołtarzem, wpadł w boczną nawę i gnał dalej w poszukiwaniu wyjścia. With a whine, he flew in front of the altar, fell into the aisle, and ran on in search of an exit. Gonitwa potęgowała jeszcze jego rozpacz. The chase made his despair even worse. Raz po raz mijał drzwi, gnając przed siebie na oślep. Time and time again he passed the door, racing blindly. Wykonawszy w szalonym pędzie kilka okrążeń wokół kościoła, nieszczęsny męczennik w ostatecznej rozpaczy skoczył na kolana swemu panu, który wyrzucił go przez okno. After making a few circuits around the church in a mad rush, the unfortunate martyr in final despair jumped to his lord's knees, who threw him out the window. Odgłosy psiej niedoli były coraz słabsze, aż wreszcie ucichły gdzieś w oddali. The sounds of the dog's misery grew fainter and faded away somewhere in the distance. Przez cały ten czas wszyscy w kościele mieli czerwone twarze i krztusili się od śmiechu, kazanie zaś ugrzęzło w martwym punkcie. All this time, everyone in the church was red-faced and choked with laughter, and the sermon had stalled.

Teraz zostało podjęte na nowo, lecz wyraźnie kulało — słuchacze nie byli już zdolni do głębszych wzruszeń, a najbardziej nawet wzniosłe słowa pastora spotykały się ciągle z tłumionymi wybuchami bezbożnej wesołości i chowaniem się pod ławki, jakby biedny pastor opowiadał jakieś doskonałe dowcipy. Tomek Sawyer wracał do domu w świetnym humorze.

Uważał, że nabożeństwo może dać człowiekowi sporo zadowolenia, gdy się je nieco urozmaici. He believed that a service can give a person a lot of satisfaction when it is varied a little. Jedno go tylko martwiło: nie miał nic przeciwko temu, żeby pies pobawił się jego „szczypawką”, ale nie było to z jego strony w porządku, że mu ją zabrał. One thing worried him: he didn't mind the dog playing with his 'pincers', but it wasn't fair on his part to take it from him.