„Zdrowy pies lizał mnie po ręce, a ja odbierałam mu życie" – 7 metrów ... (1)
Niektórzy opiekunowie zwierząt
czasami traktują swoich podopiecznych jak
przedmioty albo jak problem, którego należy się pozbyć.
Zdrowy zupełnie, młody pies
lizał nas po twarzy, po rękach i...
A my odbierałyśmy mu życie, ponieważ tak
zadecydował właściciel i nie ma dyskusji.
Nie powiem, że się znieczulam, ale...
jest to dla mnie też olbrzymie obciążenie.
Od sześciu lat jesteś lekarzem weterynarii. Powiedz,
proszę, czy Polacy dbają o swoje
domowe zwierzaki?
Dbają i nie dbają. Wiesz, często
osoby,
bardzo skromne i niezamożne
są w stanie wydać na swoje zwierzęta
bardzo dużo. Jest wiele osób, które traktują
zwierzaki jak swoich członków rodziny
i poświęcają bardzo dużo czasu,
ale wiesz, wystarczy też wyjechać
poza granice większego miasta i zobaczyć zwierzęta
na łańcuchu, które są
wychudzone, stoją przy budzie, więc
sytuacja myślę, że jest no taka
bardzo różnorodna u nas Jeśli mówimy o tych sytuacjach,
kiedy nie dbają właściciele
o swoje zwierzęta, to na czym to
niedbalstwo najczęściej polega?
Myślę, że przede wszystkim
kiepskim żywieniem zwierząt, tym, że
karmią zwierzęta
wieprzowiną, kośćmi z
rosołu, które są kruche i mogą pokaleczyć układ
pokarmowy psa, rzeczami niejadalnymi.
Jest dużo rzeczy, wiesz, trujących też dla zwierząt jak
czekolada czy rodzynki, cebula,
czosnek, część przypraw i...
Cześć osób sobie w ogóle z tego nie zdaje sprawy,
że te rzeczy szkodzą zwierzętom, tak jak
konserwanty w jedzeniu. Też często
właściciele przychodzą do nas za późno, kiedy
już zwierzęciu nie da się pomóc, bo przegapili
ważne objawy, które świadczyły o tym na przykład, że zwierzę
boli albo że cierpi, albo na przykład że przestało jeść
od pewnego czasu. I...
właściciel zareagował, wiesz, dość późno.
I...
No to jest taka trudna sytuacja, która pokazuje,
że nadal wiele osób
nie ma zupełnie świadomości o tym, że
zwierzęta też mają potrzeby tak jak ludzie i
też potrzebują specjalistycznej
opieki medycznej, tak jak my.
A czy bywają sytuacje, kiedy przychodzi do ciebie
klient ze zwierzakiem
np. po to, żeby wyczyścić zęby,
no a ty widzisz, że problem jest
znacznie poważniejszy, bo na przykład zwierzak
jest bity, kopany. Czy jesteś w stanie
takie rzeczy zauważyć?
Oczywiście, jesteśmy w stanie to zobaczyć.
Widać to po zachowaniu zwierzęcia, że ono jest
zalęknione, że się boi, że na przykład, wiesz, ma takie
zachowania, że robi uniki, że
gdzieś się, wiesz, kuli, jest zalęknione i...
Też są zwierzęta po różnych traumach,
wzięte np. ze schroniska,
ale zdarza się i przemoc w stosunku
do zwierząt, kiedy widzisz, że zwierzę jest
bite, kiedy jest
wychudzone, kiedy ma, wiesz, powrastaną np. obrożę.
Takie sytuacje też mają
miejsce, myślę, że częściej właśnie na wsi
i w mniejszych miejscowościach.
Co w takiej sytuacji?
Możemy zgłosić sprawę na policję,
do inspektoratu
i do Towarzystwa Ochrony nad Zwierzętami,
ale sytuacja jest o tyle trudna, że
z jednej strony jesteśmy zmuszeni do zachowania tajemnicy
lekarskiej, z drugiej strony
powinniśmy reagować. W praktyce też osoba, która
tak się zachowuje,
która znęca się nad zwierzęciem, zdarza się też
że znęca się nad swoimi członkami rodziny, więc...
To często idzie w parze?
Tak, bo okazuje się, wiesz, właśnie, że
jakby nie było, to
przemoc zaczyna się w stosunku
najczęściej do zwierząt, później przenosi się na ludzi,
a potem pojawiają się przestępstwa i...
Często lekarze obawiają się wręcz o samych siebie,
o swoje życie. Ja na szczęście nie miałam...
Nie pracuje też na wsi, więc nie mam do czynienia z takimi
sytuacjami, ale koledzy moi
mają przypadki rzeczywiście takiej przemocy w stosunku
do zwierząt. To są dramatyczne sytuacje,
gdzie
no siłą rzeczy musisz taką sprawę zgłosić
po prostu na policję. Natomiast w Polsce nasza ustawa
o ochronie zwierząt też nie jest od lat
na tyle rygorystyczna, żeby tych ludzi potem
pociągać do odpowiedzialności i kolejne
rządy... Nie ma obietnic,
niestety nadal nic z tym nie robią i...
Czyli jak to wygląda w praktyce?
No w praktyce, jeśli taka
sytuacja w ogóle, wiesz, trafia
na wokandę, ktoś zgłosi znęcanie
się nad zwierzęciem, bo słyszy się o kimś, kto zakopał zwierzę
w lesie albo ciągnął zwierzę za sobą
i to zostanie zgłoszone,
to prawdopodobnie ta osoba co najwyżej dostanie, wiesz,
500 zł grzywny i jakiś wyrok w zawieszeniu, czyli w praktyce
nic. Bardzo rzadko
słyszy się o takich wyrokach, że rzeczywiście ktoś musiał
coś odpracować albo trafić do więzienia i...
Nadal od lat ta ustawa
jest w niezmienionej w formie, a powinna
być gruntownie przebudowana.
To są takie mało przyjemne aspekty twojej pracy, kiedy
spotykasz się właśnie z takimi sytuacjami.
A czy jest ich więcej? Tych mniej przyjemnych.
Myślę, że wszelkiego typu trudne
decyzje związane z leczeniem zwierząt.
Bardzo taką, no, trudną częścią naszej
pracy jest moment, w którym musimy porozmawiać
z opiekunem o dalszych losach
zwierzęcia, kiedy np. nie ma
pieniędzy na leczenie, to jest taka
częsta sytuacja w naszej pracy, gdzie
w momencie, kiedy
możemy zwierzę leczyć, mamy do tego sprzęt, mamy wiedzę,
mamy doświadczenie, mamy specjalizację,
po prostu nie ma finansów i pada decyzja
o eutanazji, uśpieniu zwierzęcia.
To jest jeden, myślę, z takich czynników ważnych
wypalenia zawodowego w naszej branży.
Coś, co sprawia, że wiele osób czuje,
że ślizga się po powierzchni, że nie może pomóc,
mimo że mogłoby, to tak naprawdę...
Te sytuacje bardzo mocno na nas psychicznie wpływają.
Zdarzyła ci się taka sytuacja, kiedy
wiedziałaś, że można by leczyć tego zwierzaka,
a jednak uszanowałaś decyzję właściciela
i przeprowadziłaś eutanazję?
Oczywiście, wielokrotnie. I jakby
opiekun zwierzęcia ma zawsze tutaj ostatnie
słowo i trzeba
je uszanować, bo to on podejmuje decyzje
za naszą radą i też rekomendacją,
ale decyzja w 100 proc. jest do niego.
Takim przykładem jest choćby choroba,
która nazywa się ropomacicze. To jest choroba suk, pojawia się
u zwierząt, które nie są sterylizowane. No i
jakby leczeniem z wyboru jest sterylizacja
tego zwierzęcia i usunięcie tego zmienionego organu.
No ale w Polsce wiele zwierząt nie jest sterylizowanych
i ta choroba bardzo często się pojawia
i właściciele, słysząc,
że może zwierzę leczyć i zabieg kosztuje,
nie wiem, kilkaset złotych, mówi, że nie ma takich pieniędzy
i podejmuje decyzję właśnie o uśpieniu zwierzęcia.
Za granicą również, więc...
A ile kosztuje samo uśpienie?
To wszystko zależy, wiesz, od zwierzęcia, czy jest
to kot, czy jest to pies, mały czy też
duży. Różnie, między 150,
nawet 300-400 złotych.
Wszystko zależy od tego, ile też trzeba podać zwierzęciu środka
właśnie do uśpienia.
Ale najczęściej jest to tańsze
niż leczenie tego zwierzaka.
Zdecydowanie.
A czy ty nie możesz po prostu odmówić?
Możemy odmówić w momencie, kiedy nie mamy medycznych
przesłanek do tego,
ale zawsze trzeba wziąć pod uwagę
również sytuację ekonomiczną właściciela i...
dobro tego zwierzęcia, bo jeżeli na przykład
nie będzie w stanie ten właściciel zapewnić mu
prawidłowej opieki później, opiekować się na przykład zwierzęciem,
nie wiem, sparaliżowanym albo przewlekle chorym,
któremu trzeba podawać leki, karmić je
specjalistyczną, drogą karmą, to
też musi właściciel usłyszeć o wszystkich możliwościach,
więc to jest taki, wiesz, olbrzymi
dylemat również pomiędzy
dobrem zwierzęcia, dobrem właściciela, a też kwestią
ekonomiczną, bo nie należy zapominać,
że jednak zakład
leczniczy dla zwierząt to jest firma,
która też generuje zysk i tym samym
wynagrodzenie dla pracowników i...
A eutanazja to usługa.
Jest też właśnie usługą, więc...
taką siłą rzeczy to miejsce
skazuje się też, no,
w tym momencie na stratę.
No sama eutanazja, ale również później kremacja zwierzęcia, więc...
Bardzo trudna sytuacja.
A czy zdarzają się sytuacje odwrotne, kiedy
przesłanki są takie, żeby jednak
zaoszczędzić temu zwierzakowi cierpienia,
a właściciel za wszelką cenę
chce to życie przedłużyć. Mówi: "nie,
nie zgadzam się".
Tak, takie sytuacje też często się zdarzają, ponieważ
opiekun zwierzęcia
często słysząc od nas niepomyślne wieści
w swojej takiej, wiesz,
zupełnie instynktownej reakcji zaprzecza temu,
co słyszy. To jest taka reakcja obronna na
niepomyślne wieści. I jakby nie dopuszcza tego do siebie.
To jest też taki moment wchodzenia w proces żałoby,
przyjęcia niepomyślnych wieści. Na początku
takiej złości, zaprzeczenia, potem próby targowania
się i dopiero takiego, wiesz, smutku,
akceptacji, przejścia dalej i...
niejednokrotnie mamy zwierzęta terminalnie chore,
które na przykład mają nowotwory i są w końcowym
stadium choroby i właściciel prosi
jeszcze, żeby walczyć, żeby utrzymać je przy życiu.
I musi od nas usłyszeć po prostu
też o wszystkich za i przeciw, ale on na koniec dnia
podejmuje decyzję i...
Pamiętaj też, że na koniec
płaczemy nad sobą, nad
swoją stratą, po stracie członka rodziny,
bliskiej osoby, ale też zwierzęcia, bo, wiesz, dzisiaj
pies czy kot jest członkiem rodziny.
I... będzie chciał jeszcze właśnie
często do końca walczyć, kiedy wiemy, że sytuacja
jest beznadziejna. Dla nas najważniejsze jest to, żeby
wyczuć ten trudny moment, kiedy jest
czas, żeby powiedzieć "do widzenia".
Macie jakieś sposoby na to, żeby
znieczulić, zmniejszyć ból człowieka
wynikający z faktu, że musi pożegnać się ze swoim,
tak jak mówisz, przyjacielem, członkiem rodziny.
W szkole nikt nas kompletnie tego nie uczy,
nie ma żadnych zajęć w Polsce
z przekazywania niepomyślnych wieści.
Bardzo dużo zależy od samej
osobowości lekarza weterynarii, od umiejętności komunikacyjnych,
od...
przede wszystkim empatii i...
Wiele osób w ogóle, wiesz, myli
empatię ze współczuciem. Empatia to nie jest
współczucie komuś i poklepanie go po ramieniu "o,
jest mi przykro w związku z pana sytuacją".
Empatia to jest..., która jest
niezbędną częścią naszej pracy, jest umiejętnością
współodczuwania, czyli wstawienia się
w buty tej osoby, w jej sytuację,
ale zachowania też własnej perspektywy,
w związku z czym my jesteśmy takim okrętem i sterem
dla tej osoby w trudnej sytuacji, która może
wpaść w histerię, może się nam rozpłakać
może się zdenerwować i wyjść, może trzasnąć drzwiami,
może... może... Wiesz, jest
w ciężkich często emocjach i taka
umiejętność samokontroli, zapanowania nad sytuacją i pokazania
"jestem tutaj dla ciebie", "widzę, że cierpisz".
I przede wszystkim też nieokazywania tylko tej empatii
zwierzęciu, tylko drugiej osobie,
o czym właśnie często wielu lekarzy zapomina.
I mówią to również badania, że nie jesteśmy z tego
przeszkoleni, to jest umiejętność, którą się nabywa.
Empatia do innych wzrasta z czasem też
z doświadczeniem, więc młodzi lekarze też nie czują się na tyle pewnie.
Tak, muszą się tego nauczyć. Ale co można powiedzieć?
Tak już to sprowadzając do
tej sytuacji. Co powiedzieć takiemu człowiekowi,
żeby jakoś mu
było lepiej?
Jakie są twoje doświadczenia? Jak ty postępujesz?
Przede wszystkim sam fakt, że lekarz
wypowie, że widzi, co czuje ta osoba, a często,
a często czuje żal, złość, smutek.
Często lęk w takiej sytuacji. Powiedzenie
opiekunowi zwierzęcia, że "widzę, że jest pani ciężko",
okazanie zrozumienia dla tej sytuacji,
okazanie wsparcia
i powiedzenie, że jesteśmy tutaj razem
i zrobiliśmy wszystko, żeby pani zwierzęciu pomóc.
Takie, wiesz, drobne gesty, które... To się
nazywa w ogóle kojący dotyk
i ja nie mówię teraz o, wiesz, rzucaniu się w ramiona
obcej osobie czy przytulaniu
obcych ludzi, chociaż powiem ci szczerze, że ja w ogóle nie mam z tym problemu.
Bo ja w ogóle w swojej pracy, jak pracuję
na ostrym dyżurze
często mam bardzo dużo eutanazji, zdarza mi się, że mam,
wiesz, sześć takich zabiegów dziennie.
W ciągu jednego dnia?
W ciągu jednego dnia. Bo wiele zwierząt trafia do nas
w bardzo ciężkim stanie,
odesłanych np. z innych lecznic, okazuje się, że
niestety nie możemy nic więcej zrobić albo
koszty leczenia przerastają możliwości właścicieli.
Czy ty się nie znieczulasz wtedy?
Nie powiem, że się znieczulam, ale...
jest to dla mnie też olbrzymie obciążenie, już, wiesz,
w takiej ilości.
Średnio mówi się, że lekarze
dokonują, nie wiem, 5-10 eutanazji
w miesiącu. Lekarze, którzy
pracują w lecznicach całodobowych myślę, że mają znacznie
więcej ich na swoim koncie, bo tam jest więcej po prostu takich
bardzo ciężkich przypadków.
I... Ja na przykład delikatnie
trzymam za rękę opiekuna i...
kładę komuś rękę na ramieniu i...
wielokrotnie zdarzało mi się, że zupełnie obca osoba sama
padała mi w ramiona. I wtedy odwzajemniam ten uścisk,
przytulam taką osobę,
gładzę na przykład kogoś po ramieniu i...
ludzie bardzo dobrze na to reagują, bo to jest często
po prostu taki odruch...
Zupełnie ludzki.
Ludzki, człowieczeństwa. I to jest to, czego potrzebują.
Chociaż wiem, że wielu lekarzy tego nie
praktykuje...
Często to jest właśnie to, co sprawia, że
w percepcji tego opiekuna
my wychodzimy właśnie na tych ludzkich, współodczuwających, że
on ma fizyczny dowód na to,
że my jesteśmy przy nim.
A jaka jest najgorsza rzecz, jaką lekarz mógłby w takiej sytuacji