×

Ми використовуємо файли cookie, щоб зробити LingQ кращим. Відвідавши сайт, Ви погоджуєтесь з нашими правилами обробки файлів «cookie».

image

Tomek w krainie kangurów - Alfred Szklarski, Part 3

Part 3

Przede wszystkim upewnił się, że ojciec będzie oczekiwał na nich w Trieście, bo Smuga powiadomił go telegraficznie o porze przyjazdu. Następnie dowiedział się, że statek, którym mieli płynąć do Australii, był starym węglowcem o wyporności dwóch tysięcy ton, wycofanym już z regularnej żeglugi. Przedsiębiorstwo Hagenbecka zakupiło go bardzo tanio na licytacji i przekazało stoczni w Trieście do przebudowy. Wnętrze parowca zostało przystosowane do przewozu zwierząt. Teraz właśnie dawny węglowiec miał wyruszyć w swą pierwszą podróż jako „pływający zwierzyniec".

Tomek zdążył również pogłębić nieco swe wiadomości o faunie australijskiej. Dowiedział się, że ssaki-torbacze (5), zwane również workowcami, to nie tylko długonogie, skaczące kangury. Grupa ta bowiem obejmuje liczne gatunki, wielce zróżnicowane pod względem wyglądu zewnętrznego i sposobu życia. Pośród torbaczy wyróżniają się gatunki żywiące się mięsem kręgowców, gatunki owadożerne i roślinożerne. Jedne z nich posuwają się skacząc jak kangury, inne biegają, wspinają się, jeszcze inne żyją w norach ziemnych, jak nasze krety. Jedną z charakterystycznych cech torbaczy jest występująca u samic torba, w której ukryte są sutki mleczne. Wszystkie torbacze należą do zwierząt żyworodnych i małe swe karmią mlekiem, wydzielanym przez otwory sutek. Są więc ssakami w ścisłym tego słowa znaczeniu. Torbacze (6) wyginęły już dawno niemal na wszystkich kontynentach, lecz w Australii znajdujemy je jeszcze w około stu sześćdziesięciu gatunkach.

5 Ssaki (Mammalia); ich podgromadę I stanowią stekowce (Monotremata), zaś podgromadę II torbacze (Marsupalia).

6 Torbacze, poza Australią i sąsiednimi wyspami, żyją jeszcze obecnie w Ameryce Północnej i Południowej. Tam reprezentuje je zresztą jedna tylko rodzina, przy czym większość gatunków tej rodziny żyje w Ameryce Południowej. Są to dydelfy (Didelphyidae). zwierzęta nocne, prowadzące samotny, skryty tryb życia. Najlepiej znanym przedstawicielem tej rodziny jest północnoamerykański opossum (Didelphys irginiana).

Nie mniej zaciekawiły Tomka, tak swoiste dla Australii, stekowce, podobne pod względem budowy przewodu pokarmowego oraz narządów moczopłciowych do ptaków, gadów i płazów. W pierwszej podgromadzie ssaków stekowce tworzą jeden rząd zwierząt podzielony na dwie rodziny: kolczatek i dziobaków.

Tomek niezmordowanie wypytywał Smugę o dzikie, drapieżne psy dingo, o ryby oddychające płucami i skrzelami, o ptaki lirogony i wiele, wiele innych ciekawiących go kwestii.

Już nawet ogólnikowe informacje podróżnika wprawiły Tomka w duże podniecenie. Zaczął więc z kolei zasypywać Smugę pytaniami o australijskich krajowców, o klimat i inne ciekawostki kontynentu. Pod lawiną pytań Smuga poczuł lekkie łaskotanie w gardle, a potem ogarnęła go nieprzezwyciężona senność. Zasnął wkrótce, niemal w połowie słowa. Siedział teraz naprzeciw Tomka i, mimo niewygodnej pozycji, spał już co najmniej od godziny. Początkowo Tomek spoglądał na niego ze zgorszeniem. Wprost nie rozumiał, w jaki sposób można nieoczekiwanie zasnąć podczas tak zajmującej rozmowy. Później zaczął bawić się doskonale, obserwując śmieszne ruchy, jakie wykonywała głowa i część tułowia śpiącego. „Jeśli ojciec śpi tak samo twardo jak pan Smuga, to niedługo pożyjemy w Australii - osądził w końcu Tomek - bo na przykład zaśniemy gdzieś na stepie, a zbudzimy się w żołądkach dzikich dingo. Będę musiał czuwać nad nimi."

Tomek urozmaicał sobie czas podobnymi rozmyślaniami, nie przypuszczając, ze to właśnie wartki potok jego pytań spowodował senność opiekuna. Tak było w rzeczywistości. Łowcę, który bez wysiłku potrafił przez całe tygodnie tropić dzikie zwierzęta, zmógł nawał pytań czternastoletniego, ciekawego chłopca i w końcu zasnął ze zmęczenia. Mijała godzina za godziną. Smuga spał bez przerwy. Tymczasem pociąg zbliżał się do Triestu. Pasażerowie zaczęli już przygotowywać się do wysiadania. Tomka ogarnął wielki niepokój. Widok twardo śpiącego Smugi nasunął mu straszliwe podejrzenie. Od najmłodszych lat interesował się przeżyciami sławnych podróżników. Wiele też wiedział już o niebezpieczeństwach czyhających na obcych lądach. Smuga dużo podróżował i wspominał mu, iż przebywał przez dłuższy czas w Afryce. Kto wie, czy przypadkiem nie ukąsiła go jakaś złośliwa mucha tse-tse (7)? Może też zachorował na śpiączkę? Zaczął więc wiercić się i głośno chrząkać, lecz nie odnosiło to jakiegokolwiek skutku. Smuga spał w najlepsze. Teraz Tomek uzmysłowił sobie grozę własnego położenia. Jeżeli to śpiączka, to nie rozpozna ojca na dworcu. Nie zna go nawet z fotografii. Po chwili wszakże twarz mu się rozpogodziła.

7 Ukąszenie muchy tse-tse zakażonej zarazkiem śpiączki powoduje u ludzi chorobę, przeważnie kończącą się śmiercią.

„Zawołam dwóch numerowych i każę obnosić śpiącego pana Smugę po peronie - postanowił. - Wtedy ojciec pozna nas na pewno!"

Tak uspokojony oczekiwał na dalsze wydarzenia. Na szczęście wszelkie obawy okazały się zbyteczne. Zaledwie pociąg zaczął zwalniać bieg, Smuga otworzył oczy i natychmiast spojrzał na zegarek.

- Zaraz wysiadamy - powiedział. - Zdrzemnąłem się trochę. Nie nudziłeś się, Tomku? Tomek spoglądał poważnie na Smugę i dopiero po dłuższej chwili zapytał:

- Czy pan jest pewny, że w czasie pobytu w Afryce nie ukąsiła pana mucha tse-tse?

Smuga potraktował zapytanie jako dalszą część przerwanej snem rozmowy i odparł:

- Mnie nie ukąsiła tse-tse, ale widziałem Murzynów chorujących na śpiączkę.

- A czy śpiączka jest zaraźliwa? - indagował Tomek.

- Nie, przecież powoduje ją jedynie ukąszenie tse-tse.

- Czy jest pan tego zupełnie pewny?

- Dlaczego o to pytasz? - zdziwił się Smuga.

- A może jednak poszedłby pan w Trieście do lekarza?

Teraz dopiero podróżnik domyślił się, co chłopca niepokoiło. Wybuchnął śmiechem.

- Nie obawiaj się - zawołał rozweselony - jestem zdrowy, a w stepie budzi mnie nawet szelest trawy.

Tomek miał zamiar wspomnieć o możliwości ocknięcia się ze snu w żołądku dzikiego dingo, ale w tej chwili przez okna pociągu zobaczyli budynki dworca w Trieście. Pociąg wjechał na peron. Smuga zaraz otworzył okno; wychylony rozglądał się za ojcem Tomka. Wkrótce też machnął ręką na powitanie, a w kilka minut później Tomek znalazł się w mocnych objęciach wysokiego, barczystego mężczyzny.

- Nareszcie jesteśmy razem, mój kochany synu - usłyszał głos i natychmiast zapomniał o przygotowywanej przez wiele miesięcy powitalnej mowie, którą zamierzał wygłosić w chwili spotkania. Zdołał tylko zawołać, tak jak to czynił przed laty:

- Mój, mój kochany tatuś! - i rozpłakał się jak małe dziecko.

Ojciec także wycierał załzawione oczy. Syn przypomniał mu przedwcześnie zmarłą żonę, którą musiał zostawić w kraju, oraz najcięższe w jego życiu chwile rozstania z nią. Tuląc chłopca w ramionach, ten silny, zahartowany przeciwnościami losu mężczyzna z trudem opanowywał wzruszenie. Dopiero po dłuższym milczeniu przemówił:

- Głowa do góry, Tomku! Teraz, gdy jesteśmy razem, mamy już najgorsze za sobą.

Smuga, cały czas obecny przy powitaniu, pełen subtelnej delikatności, nie odezwał się dotąd ni słowem. Znając już trochę upodobania Tomka, pragnął obecnie zwrócić uwagę chłopca na coś innego.

- Czy nasz statek jest już gotowy do wyruszenia w morze? - zapytał.

- Całkowicie. Jutro podnosimy kotwicę - potwierdził Wilmowski.

- Czy zaraz pojedziemy na statek? - natychmiast zainteresował się Tomek, ścierając z policzków ślady łez.

- Dzisiaj przenocujemy w hotelu - poinformował Wilmowski. - Na „Aligatora" przeniesiemy się jutro rano. No, a teraz zapraszam was na powitalny obiad, przygotowany dla nas na tarasie hotelu.

W tej chwili w porcie znajdującym się w pobliżu dworca rozległ się basowy ryk syreny okrętowej. Oczy Tomka zaiskrzyły się radością. Chwycił ojca mocno za rękę. Wyszli z dworca na ulicę. Do hotelu pojechali konną dorożką.

Zaledwie Smuga i Tomek zdążyli odświeżyć się po podróży, Wilmowski poprowadził ich na zastawiony stolikami taras. Roztaczał się stąd piękny widok na lazurowe wody Morza Adriatyckiego.

Tomek z zaciekawieniem spoglądał na widoczne w dali maszty statków. Ucieszył się bardzo, gdy zajęli stolik na końcu tarasu, skąd doskonale widać było część portu. Oczekując na podanie obiadu w cieniu olbrzymiego, barwnego parasola rozpiętego nad stolikiem, ojciec zaczął wypytywać syna o wszystko, co działo się w domu po jego ucieczce. Tomek opowiadał, że matka często była smutna i płakała. Udzielała lekcji, by zarobić na utrzymanie. Potem przyszła nieoczekiwana choroba i śmierć. Opowiedział również, jak to matka wtajemniczyła go w przyczyny ucieczki ojca z kraju, a także pochwalił się znajomością prawdziwej historii Polski.

Gdy Smuga powtórzył, co Tomek chciał zrobić w szkole, aby mieć powód do ucieczki za granicę, Wilmowski uściskał syna i poweselał.

W czasie obiadu przyjaciele wymieniali uwagi o przygotowaniach do dalekiej wyprawy.

- „Aligator" jest obecnie doskonale przystosowany do dalekomorskiego przewozu zwierząt - mówił Wilmowski.

- Cala załoga znajduje się na statku; w każdej chwili możemy wyruszyć w morze.

- A kto jest kapitanem „Aligatora"? - zagadnął Smuga.

- Irlandczyk, kapitan Mac Dougal. Pływał on już chyba po wszystkich morzach naszego globu. Prócz marynarzy zabieramy również pięciu ludzi danych nam przez Hagenbecka dla doglądania zwierząt.

- Czy formalności z władzami australijskimi zostały już załatwione? - indagował Smuga.

- Tą sprawą zajęło się przedsiębiorstwo Hagenbecka za pośrednictwem kierownika ogrodu zoologicznego w Melbourne, zoologa, Karola Bentleya. Będzie on również towarzyszył nam w wyprawie jako doradca - odparł Wilmowski. - Cztery dni temu otrzymałem wszystkie dokumenty. Zaproponowano nam jednocześnie przywiezienie do Australii pięćdziesięciu wielbłądów z Afryki oraz słonia i tygrysa bengalskiego z Cejlonu.

Nie będziemy wobec tego jechali do Australii bez ładunku.

- W jakiej miejscowości znajdują się te wielbłądy?

- W Port Sudan.

- To jest we Wschodniej Afryce nad Morzem Czerwonym - zaraz dodał Tomek.

- A gdzie w Australii mamy wyładować wielbłądy? - z kolei zapytał Smuga.

- W Port Augusta - wyjaśnił Wilmowski.

- Czy i my tam wylądujemy? - zaciekawił się Tomek.

- Tak, tam opuścimy statek. Słoń i tygrys także stamtąd będą odesłane koleją do ogrodu zoologicznego w Melbourne.

- Czy wielbłądy nie są przeznaczone dla ogrodu zoologicznego? - zdziwił się Tomek.

- One odbędą podróż w innym celu. Osadnicy zamieszkujący południową i zachodnią Australię wykorzystują te zwierzęta jako siłę pociągową, ze względu na ich wytrzymałość na brak wody - odpowiedział Wilmowski.

- Czy nie moglibyśmy już dzisiaj przenieść się na statek? - poprosił Tomek.

- To niemożliwe - odparł ojciec. - Przede wszystkim musimy ciebie zaopatrzyć w odpowiednie ubranie do podróży i w inne konieczne drobiazgi.

Smuga i Wilmowski zaczęli omawiać podział zajęć poszczególnych członków ekspedycji. Tomek słuchał ich rozmowy w milczeniu, odczuwając coraz większy niepokój. Smuga wkrótce to zauważył i domyśliwszy się przyczyn podniecenia chłopca, powiedział:

- Ponieważ każdy uczestnik wyprawy musi pełnić jakaś funkcję, należałoby i Tomka uczynić za coś odpowiedzialnym.

- Myślałem już o tym - rzekł Wilmowski, a zwracając się do syna zapytał: - Umiesz strzelać?

Tomek poczerwieniał z zadowolenia. Pochlebiało mu, że ojciec ma dla niego funkcję związaną ze strzelaniem. Lecz jak tu się przyznać, iż prócz wiatrówki nigdy w życiu nie miał w ręku innej broni? Chrząknął więc kilka razy i mruknął:

- To zależy... z czego?

- A tak... ze sztucera?

- Oczywiście, że umiem - potwierdził Tomek na wszelki wypadek, nie chcąc pozbawiać się przyjemnej funkcji.

- To bardzo dobrze - powiedział Wilmowski, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie ze Smugą. - Chcemy powierzyć ci zaopatrywanie ekspedycji w świeże mięso.

- To ja niby mam polować?

- Tak! Czy to ci nie odpowiada?

- Myślę, że... mogę to robić - odparł Tomek, zachowując jak największą obojętność, jakkolwiek poczuł się bardzo niepewnie w nowej roli myśliwego.

- Wobec tego załatwione - zakończył Smuga.

Wyruszyli na miasto po zakupy. Nim nadszedł wieczór, Tomek miał już odpowiedni ekwipunek na wyprawę. Własnoręcznie zapakował do walizy flanelowe koszule, spodnie i mocne sznurowane buty ze sztylpami, które miały go chronić przed ukąszeniem węży, licznie zadomowionych w Australii.

Resztę rzeczy, w myśl zapowiedzi ojca, miał znaleźć w swojej kabinie na „Aligatorze". Wieczorem wcześnie położyli się do łóżek, aby po raz ostatni przed długą morską podróżą wypocząć należycie na stałym lądzie. Tomek mimo wrażeń doznanych tego dnia zasnął niemal natychmiast. Przez całą noc śniły mu się polowania na kangury i dingo. Dzięki swej celności ratował ekspedycję od śmierci głodowej w stepach Australii, a nawet jednego upieczonego dzikiego dingo przesłał do Warszawy jako upominek wujostwu Karskim. Podczas gdy chłopiec przeżywał we śnie tyle bohaterskich przygód, ojciec jego nie mógł zasnąć przez długie godziny. Wspomnienia wywołane przybyciem syna budziły w jego sercu żal i niepokój. Życie przyniosło mu zbyt wiele trosk. Musiał porzucić najbliższą rodzinę, utracił żonę i pozostał sam na świecie. Naraz Tomek zawołał coś przez sen i wtedy Wilmowski uzmysłowił sobie, że przecież jest już przy nim ten kochany chłopiec, za którym tęsknił przez długie lata. Jakże poczuł się nagle szczęśliwy, że ma go przy sobie! Pojadą teraz na wyprawę do Australii, która w jego mniemaniu nie przedstawiała szczególnych niebezpieczeństw. Potem Tomek ukończy szkołę w Anglii. Wakacje będą spędzali razem i odbędą- wspólnie niejedną wyprawę. Może syn znajdzie w życiu więcej szczęścia.

NIESPODZIANKI NA „ALIGATORZE"

Był wczesny ranek, lecz na ulicach Triestu panował już ożywiony ruch. Dorożka, którą jechał Tomek z ojcem i Smugą, powoli torowała sobie drogę.

Po raz pierwszy Tomek znalazł się w portowym mieście. Z zaciekawieniem spoglądał na las masztów okrętowych widoczny w dużej zatoce. Skrzypienie dźwigów załadowujących na statki towary mieszało się z nawoływaniem marynarzy. Gwar, olbrzymi ruch panujący wokoło i widok potężnych parowców robiły na chłopcu wielkie wrażenie, a nawet w pewnej mierze napełniały lękiem przed wielkim, nie znanym mu dotąd światem. Tomkowi wydawało się, że jest zaledwie maleńkim pyłkiem na drodze kroczących olbrzymów i lada chwila musi zginąć pod ich ciężkimi stopami. Daleka Warszawa, kilkakrotnie większa od Triestu, zdawała mu się obecnie najbezpieczniejszym schronieniem na świecie. Naraz zrozumiał, dlaczego ciotka Janina tak bardzo obawiała się jego wyjazdu za granicę.

„Jeśli tutaj jest już tak strasznie obco - myślał - to cóż oczekuje mnie na olbrzymim morzu, a potem w tej dalekiej, nieznanej Australii?"

Przypomniał sobie słowa nauczyciela geografii, który opowiadał o wielkich, nie dających cienia australijskich lasach, o bezwodnych stepach, pustyniach oraz o czarnych ludziach, używających do polowania i walki groźnych w ich rękach bumerangów (8).

8 Bumerang - zakrzywiony drewniany pocisk, używany przez australijskich krajowców jako broń. Przy odpowiedniej wprawie posługiwania się nią - bumerang, nie trafiwszy w cel, wraca do miejsca, skąd został wyrzucony.

Aż pobladł z wrażenia uzmysławiając sobie wszystkie oczekujące go niebezpieczeństwa. Kiedy wydało mu się, że nie ma już dla niego żadnego ratunku, poczuł nagle na swoim ramieniu dotknięcie ciepłej dłoni i usłyszał głos ojca:

- To tylko w pierwszej chwili wszystko wydaje się takie obce, Tomku.

Po kilku tygodniach przywykniesz do nowych warunków i będziesz się czuł tak pewnie, jak ryba w wodzie.

Ze zdziwieniem spojrzał na ojca, a potem na Smugę. Obydwaj uśmiechali się przyjaźnie, jakby odgadywali wszystkie jego obawy.

„Jaki jestem niemądry! - pomyślał. - Przecież oni są ze mną!" Zaraz też zrobiło mu się weselej.

- W jaki sposób odnajdziemy „Aligatora" w tym gąszczu statków? - zagadnął.

- „Aligator" zakotwiczony jest w głębi zatoki - odparł ojciec. - Za chwilę ujrzysz łódź, która już nas oczekuje.

Po kilkunastu minutach dorożka zboczyła na nabrzeże.

- Jesteśmy na miejscu - poinformował Wilmowski.

Obładowani pakunkami przeszli zaledwie kilkadziesiąt kroków, gdy rozgarniając silnymi rękoma mrowie ludzkie, dotarł do nich wysoki marynarz o szerokich ramionach.

- Dzień dobry, Andrzeju, dzień dobry panie Smuga! - zawołał po polsku. - Widzę, że przybył już nasz warszawiak!

Wilmowski i Smuga przywitali się z marynarzem o osmalonej wichrem twarzy. - Tomku, przedstaw się naszemu bosmanowi, panu Tadeuszowi Nowickiemu - powiedział Wilmowski.

Dłoń Tomka zniknęła na chwilę w dużej, żylastej dłoni bosmana, który nie tracąc czasu odebrał mu walizkę, ujął go za rękę i poprowadził w kierunku przystani.

- No, kochany chłopie, toś ty zaledwie wczoraj przyjechał z Warszawy? - rubasznie zapytał bosman, gdy znaleźli się na mniej zatłoczonej ludźmi części mola.

- Tak, proszę pana - potwierdził Tomek.

- A powiedz mi, kiedy ostatni raz byłeś w Łazienkach? Tomek zastanowił się chwilę, po czym odparł:

- Akurat pięć dni temu poszedłem przed odjazdem popatrzeć jeszcze na łabędzie.

- Tak bardzo lubisz Łazienki i te łabędzie?

- Naprawdę lubię! Uciekałem z domu, aby włóczyć się po Łazienkach i Ogrodzie Botanicznym. Obrywałem też za to od ciotki!

- Toś mi bliski, brachu! Chętnie posłucham, co tam słychać w starej, kochanej Warszawie. Nie byłem przecież w domu ładnych parę lat!

- To pan także pochodzi z Warszawy? - zdziwił się Tomek.

- Z Powiśla, kochany brachu! I wierz mi, że chociaż wiele cudów ujrzysz podczas włóczęgi po świecie, takiej rzeki jak Wisła i takiego miasta jak Warszawa nigdzie nie znajdziesz.

Tomek sam nie wiedział, dlaczego nagle poczuł wielką sympatię dla olbrzymiego bosmana. Nie zastanawiając się ani chwili, rzekł:

- Przed odjazdem z Warszawy kupiłem sobie komplet pocztówek z widokami miasta. Podzielę się nimi z panem.

- Widzę, że szukaliśmy się w korcu maku - wesoło rzekł olbrzymi bosman. - Taki upominek uraduje mnie więcej niż butelka najlepszego rumu.

Rozmawiając zbliżali się do krańca pomostu, gdzie w dużej łodzi oczekiwało na nich czterech marynarzy. Bosman usadowił Tomka obok siebie na ławce przy sterze. Natychmiast odbili od brzegu.

Tomek z uwagą odczytywał nazwy statków, szukając „Aligatora". Nie mogąc go dostrzec, zwrócił się do marynarza:

- Panie bosmanie, czy stąd można już zobaczyć nasz statek?

- Zerknij na ten parowiec w głębi zatoki, z którego komina wali dym jak z Wezuwiusza(9) - wyjaśnił bosman. - To jest właśnie, nasz „Aligator".

9 Wezuwiusz - stale czynny wulkan w południowych Włoszech nad Morzem Tyrreńskim, wysokość 1186 m.

Tomek spojrzał we wskazanym kierunku. Ujrzał statek niezbyt wielkich rozmiarów, w porównaniu z innymi dalekomorskimi parowcami zakotwiczonymi w porcie. Łódź szybko zbliżyła się do „Aligatora". Z pokładu zwisały na blokach liny; do nich to zaraz przymocowano łódź i opuszczono sznurową drabinkę.

Tomek zachęcony przez bosmana pierwszy wszedł po chwiejnych stopniach na pokład. Zaledwie dotknął go stopami, ujrzał niskiego, szczupłego mężczyznę z fajką w zębach.

- Jeżeli się nie mylę, to mam przyjemność widzieć młodego pogromcę dzikich zwierząt. Oczekujemy na ciebie już od wczoraj - odezwał się mężczyzna wyjmując fajeczkę z ust - Jestem Mac Dougal.

- Dzień dobry, panie kapitanie! - odpowiedział Tomek po angielsku, stwierdzając z zadowoleniem, że nauka obcego języka nie poszła na marne. - Jestem Tomasz Wilmowski.

Kapitan dotknął dwoma palcami daszka czapki i podał Tomkowi rękę mówiąc:

- Bosman Nowicki przygotował dla ciebie kajutę tuż obok mojej, będziemy sąsiadami. Czy chrapiesz bardzo głośno w czasie snu?

- Chrapię tylko wtedy, gdy śpię na wznak, panie kapitanie.

- Nie przejmuj się tym. Ja to czynię w każdej pozycji - odparł z uśmiechem kapitan witając się z Wilmowskim i Smugą wchodzącymi kolejno na pokład.

- Czy wszystko przygotowane do odjazdu? - zapytał Wilmowski.

- Kotły trzymamy pod parą już od świtu - odpowiedział Mac Dougal.

- Jeśli pan gotów, to możemy podnieść kotwicę - polecił Wilmowski.

Po wąskich, żelaznych stopniach weszli na górny pokład, gdzie umocowano łódź wyciągniętą z morza. Mac Dougal stanął na mostku kapitańskim; natychmiast zaczął wydawać rozkazy. Wkrótce też rozległa się syrena okrętowa. Tomkowi wydało się, że pokład drży pod jego stopami. Usłyszał chrzęst łańcuchów podnoszących kotwice. Syrena po raz trzeci zahuczała głuchym basem. Statek drgnął, jakby nagle ożył, i nieznacznie zaczął zmieniać swoje położenie.

- No, Tomku, rozpoczęliśmy naszą pierwszą wspólną wyprawę - zagadnął Wilmowski.

- Patrz, tatusiu! Wygląda, jakby brzeg odsuwał się od nas, a nie my od niego - zawołał Tomek.

Zaledwie wyczuwalne drżenie pokładu oznajmiło uruchomienie maszyn. „Aligator" ruszył naprzód, wkrótce wypłynął z zatoki w morze. Tomek stojąc obok ojca obserwował ląd oddalający się coraz bardziej...

- Kapitan Mac Dougal powiedział, że moja kajuta znajduje się tuż obok jego - odezwał się, kiedy domy na wybrzeżu zaczęły zmieniać się w wąski kolorowy pasek.

- Mamy na statku dość dużo wolnych pomieszczeń - wyjaśnił Wilmowski - wobec tego każdy z nas otrzymał własny kącik. Jest to bardzo celowe, na „Aligatorze" spędzimy kilka miesięcy.

- Czy w czasie pobytu w Australii będziemy również mieszkać na statku? - zaciekawił się Tomek.

- „Aligator" jest naszą główną bazą operacyjną. Stosownie do potrzeb będzie mógł zmieniać miejsce postoju. W ten sposób zwierzęta schwytane w czasie poszczególnych wypraw możemy odsyłać na statek. Większość z nich bardzo źle znosi pierwszy okres niewoli. W nieodpowiednich warunkach transportowych wiele zwierząt ginie niepotrzebnie. Dlatego też „Aligator" będzie dla nich najdogodniejszym miejscem pobytu.

- Czy zwierzęta chorują w czasie morskiej podróży? - pytał niezmordowany Tomek.

- Niektóre chorują, lecz niemal wszystkie są rozdrażnione. Pomówimy o tym przy okazji. Teraz musisz urządzić się w swojej kabinie.

Wilmowski zaprowadził syna do nadbudówki położonej na górnym pokładzie. Po obydwóch stronach wąskiego korytarza znajdowały się drzwi opatrzone tabliczkami z numerami. Wilmowski zatrzymał się na progu i poinformował syna:

- Pierwsze drzwi po lewej - to kabina kapitana. Następne twoja, trzecie moja, a ostatnie należą do Smugi. Drugą stronę korytarza zajmują oficerowie i bosman Nowicki. Reszta załogi ma swoje kwatery o piętro niżej. Tam też mieszczą się wspólne sale.

Wilmowski przystanął przed kabiną przeznaczoną dla Tomka; z uśmiechem zaproponował:

- Wydaje mi się, że najlepiej będzie zacząć zwiedzanie statku od twojej własnej kabiny. Proszę, wejdź pierwszy!

Tomek otworzył drzwi. Ogarnęło go zdumienie, gdy rozejrzał się po przytulnym pokoiku. Nad wąskim, przymocowanym do ściany łóżkiem wisiał lśniący sztucer.

- Tatusiu, czy wszystko to, co jest w kabinie, należy do mnie? - upewniał się, z trudem hamując ogarniające go wzruszenie.

- Tak - odparł ojciec - znajdziesz tu cały ekwipunek konieczny na wyprawę.

- Irka, Witek i Zbyszek pękną z zazdrości, kiedy im o tym napiszę! - zawołał Tomek.

- Czy masz ochotę zwiedzić teraz resztę statku? - zapytał Wilmowski, widząc, że Tomek co chwila niecierpliwie spogląda na wiszący nad łóżkiem sztucer. - A może wolisz najpierw rozejrzeć się tutaj?

- Myślę, że tak będzie najlepiej. Później mogę obejrzeć statek - orzekł Tomek zadowolony z propozycji.

- Dobrze, zostań więc w swojej kabinie, a ja pójdę na naradę z panem Smugą i kapitanem. Będziemy w palarni na dolnym pokładzie. Wystarczy zejść schodkami znajdującymi się w końcu korytarza, aby trafić do nas.

- Doskonale, tatusiu. Przyjdę tam do Was.

Zaledwie drzwi zamknęły się za ojcem, Tomek jednym susem wskoczył na łóżko; z największą ostrożnością zdjął sztucer z wieszaka. W skupieniu oglądał na wszystkie strony lśniącą broń. Wyraz niepokoju ukazał się na jego twarzy. Tak był zajęty, że nawet nie usłyszał wejścia bosmana.

- Ho, ho! Widzę, że zafundowałeś sobie piękną broń na wyprawę - odezwał się bosman Nowicki.

Tomek drgnął przestraszony i omal nie upuścił sztucera.

Learn languages from TV shows, movies, news, articles and more! Try LingQ for FREE

Part 3 Teil 3 Part 3 Частина 3

Przede wszystkim upewnił się, że ojciec będzie oczekiwał na nich w Trieście, bo Smuga powiadomił go telegraficznie o porze przyjazdu. Następnie dowiedział się, że statek, którym mieli płynąć do Australii, był starym węglowcem o wyporności dwóch tysięcy ton, wycofanym już z regularnej żeglugi. Przedsiębiorstwo Hagenbecka zakupiło go bardzo tanio na licytacji i przekazało stoczni w Trieście do przebudowy. ||приобрело|||||||передало||||| Wnętrze parowca zostało przystosowane do przewozu zwierząt. Teraz właśnie dawny węglowiec miał wyruszyć w swą pierwszą podróż jako „pływający zwierzyniec".

Tomek zdążył również pogłębić nieco swe wiadomości o faunie australijskiej. Dowiedział się, że ssaki-torbacze (5), zwane również workowcami, to nie tylko długonogie, skaczące kangury. Grupa ta bowiem obejmuje liczne gatunki, wielce zróżnicowane pod względem wyglądu zewnętrznego i sposobu życia. Pośród torbaczy wyróżniają się gatunki żywiące się mięsem kręgowców, gatunki owadożerne i roślinożerne. ||||||||позвоночных|||| Jedne z nich posuwają się skacząc jak kangury, inne biegają, wspinają się, jeszcze inne żyją w norach ziemnych, jak nasze krety. Jedną z charakterystycznych cech torbaczy jest występująca u samic torba, w której ukryte są sutki mleczne. One of the distinctive features of marsupials is the pouch found in females, in which the mammary glands are hidden. Одной из характеристических черт сумчатых является наличие у самок мешка, в котором находятся молочные железы. Wszystkie torbacze należą do zwierząt żyworodnych i małe swe karmią mlekiem, wydzielanym przez otwory sutek. All marsupials are viviparous animals and their young are fed with milk secreted through the openings of the mammary glands. Все сумчатые относятся к живородящим животным и своих детенышей кормят молоком, выделяемым через сосковые отверстия. Są więc ssakami w ścisłym tego słowa znaczeniu. Therefore, they are mammals in the strictest sense of the word. И они являются млекопитающими в строгом смысле этого слова. Torbacze (6) wyginęły już dawno niemal na wszystkich kontynentach, lecz w Australii znajdujemy je jeszcze w około stu sześćdziesięciu gatunkach.

5 Ssaki (Mammalia); ich podgromadę I stanowią stekowce (Monotremata), zaś podgromadę II torbacze (Marsupalia). 5 Mammals (Mammalia); their subclass I consists of monotremes (Monotremata), while subclass II consists of marsupials (Marsupalia).

6 Torbacze, poza Australią i sąsiednimi wyspami, żyją jeszcze obecnie w Ameryce Północnej i Południowej. 6 Marsupials, apart from Australia and neighboring islands, still live in North and South America. Tam reprezentuje je zresztą jedna tylko rodzina, przy czym większość gatunków tej rodziny żyje w Ameryce Południowej. There, they are represented by only one family, with the majority of species of this family living in South America. Są to dydelfy (Didelphyidae). zwierzęta nocne, prowadzące samotny, skryty tryb życia. Najlepiej znanym przedstawicielem tej rodziny jest północnoamerykański opossum (Didelphys irginiana).

Nie mniej zaciekawiły Tomka, tak swoiste dla Australii, stekowce, podobne pod względem budowy przewodu pokarmowego oraz narządów moczopłciowych do ptaków, gadów i płazów. ||||||||||||строения|||||||||| However, Tomek was also intrigued by monotremes, so unique to Australia, similar in terms of digestive and urogenital systems to birds, reptiles, and amphibians. W pierwszej podgromadzie ssaków stekowce tworzą jeden rząd zwierząt podzielony na dwie rodziny: kolczatek i dziobaków. ||подгруппе|||||||||||ежи||уток In the first subclass of mammals, monotremes form one order of animals divided into two families: echidnas and platypuses.

Tomek niezmordowanie wypytywał Smugę o dzikie, drapieżne psy dingo, o ryby oddychające płucami i skrzelami, o ptaki lirogony i wiele, wiele innych ciekawiących go kwestii. Томек|неутомимость|||||||||||||||птицы|лирогон||||||| Tomek tirelessly asked Smuga about wild, predatory dingoes, fish that breathe with lungs and gills, lyrebirds, and many, many other issues that interested him.

Już nawet ogólnikowe informacje podróżnika wprawiły Tomka w duże podniecenie. Zaczął więc z kolei zasypywać Smugę pytaniami o australijskich krajowców, o klimat i inne ciekawostki kontynentu. Pod lawiną pytań Smuga poczuł lekkie łaskotanie w gardle, a potem ogarnęła go nieprzezwyciężona senność. Under a avalanche of questions, Smuga felt a slight tickle in his throat, and then he was overwhelmed by an irresistible drowsiness. Zasnął wkrótce, niemal w połowie słowa. He fell asleep soon, almost in the middle of a word. Siedział teraz naprzeciw Tomka i, mimo niewygodnej pozycji, spał już co najmniej od godziny. He was now sitting across from Tomek and, despite the uncomfortable position, had been asleep for at least an hour. Początkowo Tomek spoglądał na niego ze zgorszeniem. ||смотрел||||недоумением Wprost nie rozumiał, w jaki sposób można nieoczekiwanie zasnąć podczas tak zajmującej rozmowy. He simply could not understand how one could unexpectedly fall asleep during such an engaging conversation. Później zaczął bawić się doskonale, obserwując śmieszne ruchy, jakie wykonywała głowa i część tułowia śpiącego. Later on, he had great fun watching the funny movements the sleeping man's head and upper body were making. „Jeśli ojciec śpi tak samo twardo jak pan Smuga, to niedługo pożyjemy w Australii - osądził w końcu Tomek - bo na przykład zaśniemy gdzieś na stepie, a zbudzimy się w żołądkach dzikich dingo. "If my father sleeps as deeply as Mr. Smuga, we will soon live in Australia - Tomek finally concluded - because for example, we might fall asleep somewhere on the steppe and wake up in the stomachs of wild dingoes. Będę musiał czuwać nad nimi."

Tomek urozmaicał sobie czas podobnymi rozmyślaniami, nie przypuszczając, ze to właśnie wartki potok jego pytań spowodował senność opiekuna. Tak było w rzeczywistości. Łowcę, który bez wysiłku potrafił przez całe tygodnie tropić dzikie zwierzęta, zmógł nawał pytań czternastoletniego, ciekawego chłopca i w końcu zasnął ze zmęczenia. |||||||||||победил||||||||||| The hunter, who could effortlessly track wild animals for weeks, was exhausted by the barrage of questions from a curious fourteen-year-old boy and eventually fell asleep from fatigue. Mijała godzina za godziną. Hour passed by hour. Smuga spał bez przerwy. Smuga slept without interruption. Tymczasem pociąg zbliżał się do Triestu. Pasażerowie zaczęli już przygotowywać się do wysiadania. Tomka ogarnął wielki niepokój. Widok twardo śpiącego Smugi nasunął mu straszliwe podejrzenie. The sight of Snuffy sleeping soundly gave him a terrible suspicion. Od najmłodszych lat interesował się przeżyciami sławnych podróżników. From an early age, he was interested in the experiences of famous travelers. Wiele też wiedział już o niebezpieczeństwach czyhających na obcych lądach. He also knew a lot about the dangers lurking in foreign lands. Smuga dużo podróżował i wspominał mu, iż przebywał przez dłuższy czas w Afryce. Kto wie, czy przypadkiem nie ukąsiła go jakaś złośliwa mucha tse-tse (7)? Może też zachorował na śpiączkę? Zaczął więc wiercić się i głośno chrząkać, lecz nie odnosiło to jakiegokolwiek skutku. So he started to squirm and cough loudly, but it had no effect. Smuga spał w najlepsze. Smudge was sleeping soundly. Teraz Tomek uzmysłowił sobie grozę własnego położenia. ||осознал|||| Now Tom realized the horror of his own situation. Jeżeli to śpiączka, to nie rozpozna ojca na dworcu. Nie zna go nawet z fotografii. Po chwili wszakże twarz mu się rozpogodziła.

7 Ukąszenie muchy tse-tse zakażonej zarazkiem śpiączki powoduje u ludzi chorobę, przeważnie kończącą się śmiercią.

„Zawołam dwóch numerowych i każę obnosić śpiącego pana Smugę po peronie - postanowił. позову||||||||||| I will call two porters and have them carry the sleeping Mr. Smuga across the platform - he decided. - Wtedy ojciec pozna nas na pewno!" - Then Father will definitely recognize us!

Tak uspokojony oczekiwał na dalsze wydarzenia. So reassured, he waited for further developments. Na szczęście wszelkie obawy okazały się zbyteczne. Zaledwie pociąg zaczął zwalniać bieg, Smuga otworzył oczy i natychmiast spojrzał na zegarek.

- Zaraz wysiadamy - powiedział. - Zdrzemnąłem się trochę. Nie nudziłeś się, Tomku? Tomek spoglądał poważnie na Smugę i dopiero po dłuższej chwili zapytał:

- Czy pan jest pewny, że w czasie pobytu w Afryce nie ukąsiła pana mucha tse-tse?

Smuga potraktował zapytanie jako dalszą część przerwanej snem rozmowy i odparł: Smuga treated the question as a further part of the interrupted conversation in his dream and replied:

- Mnie nie ukąsiła tse-tse, ale widziałem Murzynów chorujących na śpiączkę. - Tsetse did not bite me, but I saw Negroes suffering from sleeping sickness.

- A czy śpiączka jest zaraźliwa? - Is sleeping sickness contagious? - indagował Tomek.

- Nie, przecież powoduje ją jedynie ukąszenie tse-tse. - No, it's only caused by a tsetse bite.

- Czy jest pan tego zupełnie pewny? - Are you completely sure about that?

- Dlaczego o to pytasz? - Why do you ask? - zdziwił się Smuga.

- A może jednak poszedłby pan w Trieście do lekarza?

Teraz dopiero podróżnik domyślił się, co chłopca niepokoiło. Now the traveler only realized what was worrying the boy. Wybuchnął śmiechem. He burst into laughter.

- Nie obawiaj się - zawołał rozweselony - jestem zdrowy, a w stepie budzi mnie nawet szelest trawy. - Don't worry - he shouted cheerfully - I'm healthy, and in the steppe even the rustle of grass wakes me up.

Tomek miał zamiar wspomnieć o możliwości ocknięcia się ze snu w żołądku dzikiego dingo, ale w tej chwili przez okna pociągu zobaczyli budynki dworca w Trieście. ||||о||||||||||||||||||||| Tomek was going to mention the possibility of waking up in the stomach of a wild dingo, but at that moment they saw the station buildings in Trieste through the train windows. Pociąg wjechał na peron. The train pulled into the platform. Smuga zaraz otworzył okno; wychylony rozglądał się za ojcem Tomka. Smuga immediately opened the window; leaning out, he looked for Tomek's father. Wkrótce też machnął ręką na powitanie, a w kilka minut później Tomek znalazł się w mocnych objęciach wysokiego, barczystego mężczyzny. ||||||||||||||||||крепкого|

- Nareszcie jesteśmy razem, mój kochany synu - usłyszał głos i natychmiast zapomniał o przygotowywanej przez wiele miesięcy powitalnej mowie, którą zamierzał wygłosić w chwili spotkania. - Finally we are together, my dear son - he heard a voice and immediately forgot about the welcome speech he had been preparing for months, which he intended to deliver at the moment of the meeting. Zdołał tylko zawołać, tak jak to czynił przed laty: He could only exclaim, as he had done years before:

- Mój, mój kochany tatuś! - My, my dear dad! - i rozpłakał się jak małe dziecko.

Ojciec także wycierał załzawione oczy. Syn przypomniał mu przedwcześnie zmarłą żonę, którą musiał zostawić w kraju, oraz najcięższe w jego życiu chwile rozstania z nią. The son reminded him of his deceased wife prematurely, whom he had to leave in the country, and the hardest moments of parting with her in his life. Tuląc chłopca w ramionach, ten silny, zahartowany przeciwnościami losu mężczyzna z trudem opanowywał wzruszenie. ||||этот||||судьбы|мужчина|||| Hugging the boy in his arms, this strong, hardened man who had faced many challenges struggled to control his emotions. Dopiero po dłuższym milczeniu przemówił: Only after a long silence did he speak:

- Głowa do góry, Tomku! - Chin up, Tom! Teraz, gdy jesteśmy razem, mamy już najgorsze za sobą. Now that we are together, we have the worst behind us.

Smuga, cały czas obecny przy powitaniu, pełen subtelnej delikatności, nie odezwał się dotąd ni słowem. Smuga, always present at the greeting, full of subtle delicacy, has not spoken a word yet. Znając już trochę upodobania Tomka, pragnął obecnie zwrócić uwagę chłopca na coś innego.

- Czy nasz statek jest już gotowy do wyruszenia w morze? - zapytał.

- Całkowicie. Jutro podnosimy kotwicę - potwierdził Wilmowski.

- Czy zaraz pojedziemy na statek? - natychmiast zainteresował się Tomek, ścierając z policzków ślady łez.

- Dzisiaj przenocujemy w hotelu - poinformował Wilmowski. - Na „Aligatora" przeniesiemy się jutro rano. We will move to the 'Alligator' tomorrow morning. No, a teraz zapraszam was na powitalny obiad, przygotowany dla nas na tarasie hotelu. Well, now I invite you to a welcome dinner, prepared for us on the hotel terrace.

W tej chwili w porcie znajdującym się w pobliżu dworca rozległ się basowy ryk syreny okrętowej. At this moment, in the port located near the station, the bass roar of a ship's siren resounded. Oczy Tomka zaiskrzyły się radością. Chwycił ojca mocno za rękę. Wyszli z dworca na ulicę. Do hotelu pojechali konną dorożką.

Zaledwie Smuga i Tomek zdążyli odświeżyć się po podróży, Wilmowski poprowadził ich na zastawiony stolikami taras. Roztaczał się stąd piękny widok na lazurowe wody Morza Adriatyckiego.

Tomek z zaciekawieniem spoglądał na widoczne w dali maszty statków. Ucieszył się bardzo, gdy zajęli stolik na końcu tarasu, skąd doskonale widać było część portu. Oczekując na podanie obiadu w cieniu olbrzymiego, barwnego parasola rozpiętego nad stolikiem, ojciec zaczął wypytywać syna o wszystko, co działo się w domu po jego ucieczce. While waiting for the dinner to be served in the shade of a giant, colorful umbrella spread over the table, the father began to question his son about everything that had happened at home since his escape. В ожидании подачи обеда в тени огромного яркого зонтика, развёрнутого над столиком, отец начал допрашивать сына обо всем, что происходило в доме после его бегства. Tomek opowiadał, że matka często była smutna i płakała. Tomek told him that his mother was often sad and cried. Томек рассказывал, что мать часто была грустной и плакала. Udzielała lekcji, by zarobić na utrzymanie. проводила||||| She gave lessons to earn a living. Она проводила уроки, чтобы заработать на пропитание. Potem przyszła nieoczekiwana choroba i śmierć. Opowiedział również, jak to matka wtajemniczyła go w przyczyny ucieczki ojca z kraju, a także pochwalił się znajomością prawdziwej historii Polski.

Gdy Smuga powtórzył, co Tomek chciał zrobić w szkole, aby mieć powód do ucieczki za granicę, Wilmowski uściskał syna i poweselał.

W czasie obiadu przyjaciele wymieniali uwagi o przygotowaniach do dalekiej wyprawy.

- „Aligator" jest obecnie doskonale przystosowany do dalekomorskiego przewozu zwierząt - mówił Wilmowski. - "The Aligator" is currently well suited for long-distance animal transport - Wilmowski said.

- Cala załoga znajduje się na statku; w każdej chwili możemy wyruszyć w morze. - The entire crew is on board; we can set sail for the sea at any moment.

- A kto jest kapitanem „Aligatora"? - And who is the captain of "The Aligator"? - zagadnął Smuga. спросил Смуга|- спросил Смуга.

- Irlandczyk, kapitan Mac Dougal. ||Мак|Дугал - Irishman, Captain Mac Dougal. Pływał on już chyba po wszystkich morzach naszego globu. He has probably sailed on all the seas of our globe. Prócz marynarzy zabieramy również pięciu ludzi danych nam przez Hagenbecka dla doglądania zwierząt. |||||||||||ухода за| In addition to sailors, we also take five people given to us by Hagenbeck to look after the animals.

- Czy formalności z władzami australijskimi zostały już załatwione? ||||австралийскими властями|||улажены - indagował Smuga. допрашивал Смуга|

- Tą sprawą zajęło się przedsiębiorstwo Hagenbecka za pośrednictwem kierownika ogrodu zoologicznego w Melbourne, zoologa, Karola Bentleya. ||||||||||||Мельбурне|зоолога Карла Бентли||Бентли - The matter was taken care of by the Hagenbeck company through the mediation of the Melbourne Zoo's director, zoologist Karol Bentley. Będzie on również towarzyszył nam w wyprawie jako doradca - odparł Wilmowski. ||||||экспедиции|||| He will also accompany us on the expedition as an advisor - replied Wilmowski. - Cztery dni temu otrzymałem wszystkie dokumenty. - Four days ago I received all the documents. Zaproponowano nam jednocześnie przywiezienie do Australii pięćdziesięciu wielbłądów z Afryki oraz słonia i tygrysa bengalskiego z Cejlonu. |||доставка||||верблюдов|||||||||

Nie będziemy wobec tego jechali do Australii bez ładunku. Therefore, we will not drive to Australia without cargo.

- W jakiej miejscowości znajdują się te wielbłądy? ||||||верблюды - In which town are these camels located?

- W Port Sudan. ||В Порт-Судан. - In Port Sudan.

- To jest we Wschodniej Afryce nad Morzem Czerwonym - zaraz dodał Tomek.

- A gdzie w Australii mamy wyładować wielbłądy? ||||||верблюдов - Where in Australia are we going to unload the camels? - А где в Австралии нам выгрузить верблюдов? - z kolei zapytał Smuga. |||Смуга спросил - Smuga asked in turn. - спросил Смуга.

- W Port Augusta - wyjaśnił Wilmowski. - In Port Augusta - explained Wilmowski. - В Порт-Огусти, - пояснил Вильмовски.

- Czy i my tam wylądujemy? ||||приземлимся - Приземлимся ли и мы там? - zaciekawił się Tomek. - Томек заинтересовался.

- Tak, tam opuścimy statek. ||покинем| - Да, там мы выйдем с корабля. Słoń i tygrys także stamtąd będą odesłane koleją do ogrodu zoologicznego w Melbourne. ||||||отправлены||||||

- Czy wielbłądy nie są przeznaczone dla ogrodu zoologicznego? |верблюды|||||| - zdziwił się Tomek.

- One odbędą podróż w innym celu. Osadnicy zamieszkujący południową i zachodnią Australię wykorzystują te zwierzęta jako siłę pociągową, ze względu na ich wytrzymałość na brak wody - odpowiedział Wilmowski. The settlers inhabiting southern and western Australia use these animals as draft animals because of their resistance to lack of water - Wilmowski replied.

- Czy nie moglibyśmy już dzisiaj przenieść się na statek? - Could we move to the ship today? - poprosił Tomek. - Tom asked.

- To niemożliwe - odparł ojciec. - Przede wszystkim musimy ciebie zaopatrzyć w odpowiednie ubranie do podróży i w inne konieczne drobiazgi. - First of all, we need to equip you with appropriate clothing for the journey and other necessary trinkets.

Smuga i Wilmowski zaczęli omawiać podział zajęć poszczególnych członków ekspedycji. Smuga and Wilmowski began to discuss the division of tasks among the members of the expedition. Tomek słuchał ich rozmowy w milczeniu, odczuwając coraz większy niepokój. Tomek listened to their conversation in silence, feeling increasingly anxious. Smuga wkrótce to zauważył i domyśliwszy się przyczyn podniecenia chłopca, powiedział: Soon, Smuga noticed this and, guessing the reasons for the boy's excitement, said:

- Ponieważ każdy uczestnik wyprawy musi pełnić jakaś funkcję, należałoby i Tomka uczynić za coś odpowiedzialnym. "- Because every participant of the expedition must fulfill some role, it would be fitting to assign Tomasz some responsibility."

- Myślałem już o tym - rzekł Wilmowski, a zwracając się do syna zapytał: - Umiesz strzelać? "- I was already thinking about it - Wilmowski said, turning to his son he asked: - Can you shoot?"

Tomek poczerwieniał z zadowolenia. Pochlebiało mu, że ojciec ma dla niego funkcję związaną ze strzelaniem. Lecz jak tu się przyznać, iż prócz wiatrówki nigdy w życiu nie miał w ręku innej broni? |||||что||пневматические винтовки||||||||| Chrząknął więc kilka razy i mruknął: He cleared his throat and muttered a few times:

- To zależy... z czego? - That depends... on what?

- A tak... ze sztucera? - Oh... on the pistol?

- Oczywiście, że umiem - potwierdził Tomek na wszelki wypadek, nie chcąc pozbawiać się przyjemnej funkcji.

- To bardzo dobrze - powiedział Wilmowski, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie ze Smugą. - Chcemy powierzyć ci zaopatrywanie ekspedycji w świeże mięso. - We want to entrust you with supplying the expedition with fresh meat.

- To ja niby mam polować? - So I'm supposed to hunt?

- Tak! - Yes! Czy to ci nie odpowiada? Doesn't this suit you?

- Myślę, że... mogę to robić - odparł Tomek, zachowując jak największą obojętność, jakkolwiek poczuł się bardzo niepewnie w nowej roli myśliwego. - I think... I can do it - Tomek replied, maintaining as much indifference as possible, although he felt very unsure in his new role as a hunter.

- Wobec tego załatwione - zakończył Smuga. - So that's settled - Smuga concluded.

Wyruszyli na miasto po zakupy. They set out to the city for shopping. Они отправились в город за покупками. Nim nadszedł wieczór, Tomek miał już odpowiedni ekwipunek na wyprawę. Before evening came, Tomek had the appropriate equipment for the expedition. К вечеру Томек уже имел подходящий снаряжение для похода. Własnoręcznie zapakował do walizy flanelowe koszule, spodnie i mocne sznurowane buty ze sztylpami, które miały go chronić przed ukąszeniem węży, licznie zadomowionych w Australii. |||||||||шнурованные|||||||||||многочисленно||| He personally packed flannel shirts, pants, and sturdy laced boots with high shafts into the suitcase, which were supposed to protect him from snake bites, as snakes were abundant in Australia. Он лично упаковал в чемодан фланелевые рубашки, брюки и прочные шнурованные ботинки с шипами, которые должны были его защитить от укусов змей, которые обитали в Австралии в большом количестве.

Resztę rzeczy, w myśl zapowiedzi ojca, miał znaleźć w swojej kabinie na „Aligatorze". The rest of the things, according to his father's announcement, he was supposed to find in his cabin on the 'Alligator'. Остальные вещи, как по обещанию отца, он должен был найти в своей каюте на «Аллигаторе». Wieczorem wcześnie położyli się do łóżek, aby po raz ostatni przed długą morską podróżą wypocząć należycie na stałym lądzie. In the evening, they went to bed early to rest properly on solid ground for the last time before the long sea journey. Вечером они легли спать рано, чтобы последний раз перед долгим морским путешествием отдохнуть должным образом на суше. Tomek mimo wrażeń doznanych tego dnia zasnął niemal natychmiast. |несмотря||||||| Despite the experiences of the day, Tomek fell asleep almost immediately. Томек, несмотря на впечатления этого дня, почти мгновенно заснул. Przez całą noc śniły mu się polowania na kangury i dingo. Dzięki swej celności ratował ekspedycję od śmierci głodowej w stepach Australii, a nawet jednego upieczonego dzikiego dingo przesłał do Warszawy jako upominek wujostwu Karskim. Podczas gdy chłopiec przeżywał we śnie tyle bohaterskich przygód, ojciec jego nie mógł zasnąć przez długie godziny. Wspomnienia wywołane przybyciem syna budziły w jego sercu żal i niepokój. Życie przyniosło mu zbyt wiele trosk. Жизнь||||| Musiał porzucić najbliższą rodzinę, utracił żonę i pozostał sam na świecie. Naraz Tomek zawołał coś przez sen i wtedy Wilmowski uzmysłowił sobie, że przecież jest już przy nim ten kochany chłopiec, za którym tęsknił przez długie lata. Jakże poczuł się nagle szczęśliwy, że ma go przy sobie! Pojadą teraz na wyprawę do Australii, która w jego mniemaniu nie przedstawiała szczególnych niebezpieczeństw. They will now go on an expedition to Australia, which in his opinion did not present any particular dangers. Potem Tomek ukończy szkołę w Anglii. Then Tomek will finish school in England. Wakacje będą spędzali razem i odbędą- wspólnie niejedną wyprawę. They will spend the holidays together and will go on many adventures together. Może syn znajdzie w życiu więcej szczęścia.

NIESPODZIANKI NA „ALIGATORZE"

Był wczesny ranek, lecz na ulicach Triestu panował już ożywiony ruch. Dorożka, którą jechał Tomek z ojcem i Smugą, powoli torowała sobie drogę. The carriage in which Tomek was riding with his father and Smuga slowly paved its way.

Po raz pierwszy Tomek znalazł się w portowym mieście. For the first time, Tomek found himself in a port city. Z zaciekawieniem spoglądał na las masztów okrętowych widoczny w dużej zatoce. He looked with interest at the forest of ship masts visible in the large bay. Skrzypienie dźwigów załadowujących na statki towary mieszało się z nawoływaniem marynarzy. The creaking of cranes loading goods onto ships mixed with the shouts of sailors. Gwar, olbrzymi ruch panujący wokoło i widok potężnych parowców robiły na chłopcu wielkie wrażenie, a nawet w pewnej mierze napełniały lękiem przed wielkim, nie znanym mu dotąd światem. The hustle and bustle, the huge movement all around, and the sight of mighty steamers made a great impression on the boy, and even to some extent filled him with fear of the great, unknown world. Tomkowi wydawało się, że jest zaledwie maleńkim pyłkiem na drodze kroczących olbrzymów i lada chwila musi zginąć pod ich ciężkimi stopami. ||||||маленьким|||||||||||||| Tomek felt like he was just a tiny speck on the path of walking giants, and at any moment he could perish under their heavy feet. Daleka Warszawa, kilkakrotnie większa od Triestu, zdawała mu się obecnie najbezpieczniejszym schronieniem na świecie. Distant Warsaw, several times larger than Trieste, now seemed to him the safest refuge in the world. Naraz zrozumiał, dlaczego ciotka Janina tak bardzo obawiała się jego wyjazdu za granicę. Suddenly he understood why Aunt Janina was so afraid of his trip abroad.

„Jeśli tutaj jest już tak strasznie obco - myślał - to cóż oczekuje mnie na olbrzymim morzu, a potem w tej dalekiej, nieznanej Australii?" "If it already feels so foreign here - he thought - what awaits me on the vast sea, and then in that distant, unknown Australia?"

Przypomniał sobie słowa nauczyciela geografii, który opowiadał o wielkich, nie dających cienia australijskich lasach, o bezwodnych stepach, pustyniach oraz o czarnych ludziach, używających do polowania i walki groźnych w ich rękach bumerangów (8). He remembered the words of the geography teacher, who spoke about the great, shade-less Australian forests, the waterless steppes, deserts, and about the black people, using dangerous boomerangs for hunting and fighting (8).

8 Bumerang - zakrzywiony drewniany pocisk, używany przez australijskich krajowców jako broń. 8 Boomerang - a curved wooden projectile, used by Australian natives as a weapon. Przy odpowiedniej wprawie posługiwania się nią - bumerang, nie trafiwszy w cel, wraca do miejsca, skąd został wyrzucony. With proper skill in using it - a boomerang, if it fails to hit the target, returns to the place from where it was thrown.

Aż pobladł z wrażenia uzmysławiając sobie wszystkie oczekujące go niebezpieczeństwa. He turned pale with emotion, realizing all the dangers that awaited him. Kiedy wydało mu się, że nie ma już dla niego żadnego ratunku, poczuł nagle na swoim ramieniu dotknięcie ciepłej dłoni i usłyszał głos ojca: When it seemed to him that there was no longer any rescue for him, he suddenly felt a warm hand on his shoulder and heard his father's voice:

- To tylko w pierwszej chwili wszystko wydaje się takie obce, Tomku. - It's only in the first moment that everything seems so foreign, Tomek.

Po kilku tygodniach przywykniesz do nowych warunków i będziesz się czuł tak pewnie, jak ryba w wodzie.

Ze zdziwieniem spojrzał na ojca, a potem na Smugę. Obydwaj uśmiechali się przyjaźnie, jakby odgadywali wszystkie jego obawy.

„Jaki jestem niemądry! "How foolish I am!", - pomyślał. - he thought. - Przecież oni są ze mną!" - After all, they are with me!" Zaraz też zrobiło mu się weselej.

- W jaki sposób odnajdziemy „Aligatora" w tym gąszczu statków? - zagadnął.

- „Aligator" zakotwiczony jest w głębi zatoki - odparł ojciec. - Za chwilę ujrzysz łódź, która już nas oczekuje. - In a moment, you will see the boat that is already waiting for us.

Po kilkunastu minutach dorożka zboczyła na nabrzeże. After a few minutes, the carriage turned towards the waterfront.

- Jesteśmy na miejscu - poinformował Wilmowski. - We have arrived - Wilmowski informed.

Obładowani pakunkami przeszli zaledwie kilkadziesiąt kroków, gdy rozgarniając silnymi rękoma mrowie ludzkie, dotarł do nich wysoki marynarz o szerokich ramionach. Loaded with packages, they had only taken a few dozen steps when, pushing through the crowd with strong arms, a tall sailor with broad shoulders reached them.

- Dzień dobry, Andrzeju, dzień dobry panie Smuga! - Good morning, Andrzej, good morning Mr. Smuga! - zawołał po polsku. - he called out in Polish. - Widzę, że przybył już nasz warszawiak!

Wilmowski i Smuga przywitali się z marynarzem o osmalonej wichrem twarzy. - Tomku, przedstaw się naszemu bosmanowi, panu Tadeuszowi Nowickiemu - powiedział Wilmowski.

Dłoń Tomka zniknęła na chwilę w dużej, żylastej dłoni bosmana, który nie tracąc czasu odebrał mu walizkę, ujął go za rękę i poprowadził w kierunku przystani. Tomek's hand briefly disappeared in the large, veiny hand of the bosun, who, not wasting any time, took his suitcase, grasped him by the hand and led him toward the dock.

- No, kochany chłopie, toś ty zaledwie wczoraj przyjechał z Warszawy? |дорогой|||||||| - Well, dear boy, you just arrived from Warsaw yesterday? - rubasznie zapytał bosman, gdy znaleźli się na mniej zatłoczonej ludźmi części mola. - the bosun asked roguishly, when they found themselves in a less crowded part of the pier.

- Tak, proszę pana - potwierdził Tomek.

- A powiedz mi, kiedy ostatni raz byłeś w Łazienkach? Tomek zastanowił się chwilę, po czym odparł:

- Akurat pięć dni temu poszedłem przed odjazdem popatrzeć jeszcze na łabędzie.

- Tak bardzo lubisz Łazienki i te łabędzie? |||Лазенки|||лебеді - Do you really like Łazienki and those swans?

- Naprawdę lubię! - I really like them! Uciekałem z domu, aby włóczyć się po Łazienkach i Ogrodzie Botanicznym. I ran away from home to wander around Łazienki and the Botanical Garden. Obrywałem też za to od ciotki! Я получал|||||

- Toś mi bliski, brachu! Chętnie posłucham, co tam słychać w starej, kochanej Warszawie. Nie byłem przecież w domu ładnych parę lat!

- To pan także pochodzi z Warszawy? - zdziwił się Tomek.

- Z Powiśla, kochany brachu! I wierz mi, że chociaż wiele cudów ujrzysz podczas włóczęgi po świecie, takiej rzeki jak Wisła i takiego miasta jak Warszawa nigdzie nie znajdziesz. And believe me, that although you will see many wonders while wandering around the world, you will not find such a river as the Vistula and such a city as Warsaw anywhere.

Tomek sam nie wiedział, dlaczego nagle poczuł wielką sympatię dla olbrzymiego bosmana. Tomek himself did not know why he suddenly felt a great sympathy for the enormous bosun. Nie zastanawiając się ani chwili, rzekł: Without thinking for a moment, he said:

- Przed odjazdem z Warszawy kupiłem sobie komplet pocztówek z widokami miasta. Podzielę się nimi z panem.

- Widzę, że szukaliśmy się w korcu maku - wesoło rzekł olbrzymi bosman. - I see we've been looking for each other in a poppy seed - said the jolly giant bosun. - Taki upominek uraduje mnie więcej niż butelka najlepszego rumu. - Such a gift will please me more than a bottle of the best rum.

Rozmawiając zbliżali się do krańca pomostu, gdzie w dużej łodzi oczekiwało na nich czterech marynarzy. As they talked, they approached the end of the pier, where four sailors were waiting for them in a large boat. Bosman usadowił Tomka obok siebie na ławce przy sterze. |||||на||| The bosun seated Tomek next to him on the bench by the helm. Natychmiast odbili od brzegu. They immediately pushed off from the shore.

Tomek z uwagą odczytywał nazwy statków, szukając „Aligatora". Tomek attentively read the names of the ships, searching for the 'Alligator'. Nie mogąc go dostrzec, zwrócił się do marynarza:

- Panie bosmanie, czy stąd można już zobaczyć nasz statek?

- Zerknij na ten parowiec w głębi zatoki, z którego komina wali dym jak z Wezuwiusza(9) - wyjaśnił bosman. - Look at that steamer in the bay, from which smoke is billowing like from Vesuvius(9) - explained the bosun. - To jest właśnie, nasz „Aligator". - This is our 'Alligator'.

9 Wezuwiusz - stale czynny wulkan w południowych Włoszech nad Morzem Tyrreńskim, wysokość 1186 m. 9 Vesuvius - an active volcano in southern Italy above the Tyrrhenian Sea, with a height of 1186 m.

Tomek spojrzał we wskazanym kierunku. Ujrzał statek niezbyt wielkich rozmiarów, w porównaniu z innymi dalekomorskimi parowcami zakotwiczonymi w porcie. He saw a ship not too large, compared to other ocean-going steamers anchored in the port. Łódź szybko zbliżyła się do „Aligatora". The boat quickly approached the 'Alligator'. Z pokładu zwisały na blokach liny; do nich to zaraz przymocowano łódź i opuszczono sznurową drabinkę. |||||||||||||опустили||лестница Ropes were hanging from the deck; the boat was soon attached to them, and a rope ladder was lowered.

Tomek zachęcony przez bosmana pierwszy wszedł po chwiejnych stopniach na pokład. |||||вошел||||| Tomek, encouraged by the bosun, was the first to step unsteadily onto the deck. Zaledwie dotknął go stopami, ujrzał niskiego, szczupłego mężczyznę z fajką w zębach. As soon as he touched it with his feet, he saw a short, thin man with a pipe in his mouth.

- Jeżeli się nie mylę, to mam przyjemność widzieć młodego pogromcę dzikich zwierząt. ||||||||молодого|погромщик|| - If I'm not mistaken, I have the pleasure of meeting a young beast tamer. Oczekujemy na ciebie już od wczoraj - odezwał się mężczyzna wyjmując fajeczkę z ust - Jestem Mac Dougal.

- Dzień dobry, panie kapitanie! - odpowiedział Tomek po angielsku, stwierdzając z zadowoleniem, że nauka obcego języka nie poszła na marne. - Jestem Tomasz Wilmowski.

Kapitan dotknął dwoma palcami daszka czapki i podał Tomkowi rękę mówiąc: The captain touched the visor of his cap with two fingers and extended his hand to Tomek, saying:

- Bosman Nowicki przygotował dla ciebie kajutę tuż obok mojej, będziemy sąsiadami. - Bosman Nowicki has prepared a cabin for you right next to mine, we will be neighbors. Czy chrapiesz bardzo głośno w czasie snu? Do you snore very loudly while sleeping?

- Chrapię tylko wtedy, gdy śpię na wznak, panie kapitanie. ||||||спині||

- Nie przejmuj się tym. Ja to czynię w każdej pozycji - odparł z uśmiechem kapitan witając się z Wilmowskim i Smugą wchodzącymi kolejno na pokład. I do this in every position - replied the captain with a smile as he greeted Wilmowski and Smuga who were boarding in turn.

- Czy wszystko przygotowane do odjazdu? - Is everything ready for departure? - zapytał Wilmowski. - asked Wilmowski.

- Kotły trzymamy pod parą już od świtu - odpowiedział Mac Dougal.

- Jeśli pan gotów, to możemy podnieść kotwicę - polecił Wilmowski.

Po wąskich, żelaznych stopniach weszli na górny pokład, gdzie umocowano łódź wyciągniętą z morza. On the narrow, iron steps, they climbed to the upper deck, where a boat was secured that had been pulled from the sea. Mac Dougal stanął na mostku kapitańskim; natychmiast zaczął wydawać rozkazy. Mac Dougal stood on the captain's bridge; he immediately began to issue orders. Wkrótce też rozległa się syrena okrętowa. Soon the ship's siren sounded. Tomkowi wydało się, że pokład drży pod jego stopami. Usłyszał chrzęst łańcuchów podnoszących kotwice. He heard the crunch of chains lifting the anchors. Syrena po raz trzeci zahuczała głuchym basem. Statek drgnął, jakby nagle ożył, i nieznacznie zaczął zmieniać swoje położenie. The siren roared for the third time with a deep bass. The ship stirred as if it suddenly came to life and slightly began to change its position.

- No, Tomku, rozpoczęliśmy naszą pierwszą wspólną wyprawę - zagadnął Wilmowski. - Well, Tomek, we've started our first joint expedition - Wilmowski remarked.

- Patrz, tatusiu! Wygląda, jakby brzeg odsuwał się od nas, a nie my od niego - zawołał Tomek.

Zaledwie wyczuwalne drżenie pokładu oznajmiło uruchomienie maszyn. „Aligator" ruszył naprzód, wkrótce wypłynął z zatoki w morze. Tomek stojąc obok ojca obserwował ląd oddalający się coraz bardziej...

- Kapitan Mac Dougal powiedział, że moja kajuta znajduje się tuż obok jego - odezwał się, kiedy domy na wybrzeżu zaczęły zmieniać się w wąski kolorowy pasek.

- Mamy na statku dość dużo wolnych pomieszczeń - wyjaśnił Wilmowski - wobec tego każdy z nas otrzymał własny kącik. Jest to bardzo celowe, na „Aligatorze" spędzimy kilka miesięcy. This is very intentional, we will spend several months on the 'Alligator'.

- Czy w czasie pobytu w Australii będziemy również mieszkać na statku? - While staying in Australia, will we also live on the ship? - zaciekawił się Tomek. - Tom was intrigued.

- „Aligator" jest naszą główną bazą operacyjną. Stosownie do potrzeb będzie mógł zmieniać miejsce postoju. W ten sposób zwierzęta schwytane w czasie poszczególnych wypraw możemy odsyłać na statek. In this way, the animals caught during each expedition can be sent back to the ship. Większość z nich bardzo źle znosi pierwszy okres niewoli. Most of them handle the first period of captivity very poorly. W nieodpowiednich warunkach transportowych wiele zwierząt ginie niepotrzebnie. In inappropriate transport conditions, many animals unnecessarily die. Dlatego też „Aligator" będzie dla nich najdogodniejszym miejscem pobytu. ||||||найзручнішим||

- Czy zwierzęta chorują w czasie morskiej podróży? - pytał niezmordowany Tomek.

- Niektóre chorują, lecz niemal wszystkie są rozdrażnione. Pomówimy o tym przy okazji. Teraz musisz urządzić się w swojej kabinie.

Wilmowski zaprowadził syna do nadbudówki położonej na górnym pokładzie. ||||надстройки|||| Po obydwóch stronach wąskiego korytarza znajdowały się drzwi opatrzone tabliczkami z numerami. Wilmowski zatrzymał się na progu i poinformował syna:

- Pierwsze drzwi po lewej - to kabina kapitana. Następne twoja, trzecie moja, a ostatnie należą do Smugi. Drugą stronę korytarza zajmują oficerowie i bosman Nowicki. Reszta załogi ma swoje kwatery o piętro niżej. Tam też mieszczą się wspólne sale.

Wilmowski przystanął przed kabiną przeznaczoną dla Tomka; z uśmiechem zaproponował:

- Wydaje mi się, że najlepiej będzie zacząć zwiedzanie statku od twojej własnej kabiny. Proszę, wejdź pierwszy!

Tomek otworzył drzwi. Ogarnęło go zdumienie, gdy rozejrzał się po przytulnym pokoiku. Nad wąskim, przymocowanym do ściany łóżkiem wisiał lśniący sztucer. Above the narrow bed, which was attached to the wall, hung a shiny rifle.

- Tatusiu, czy wszystko to, co jest w kabinie, należy do mnie? - Daddy, does everything in the cabin belong to me? - upewniał się, z trudem hamując ogarniające go wzruszenie. ||с трудом||||| - he made sure, struggling to hold back the overwhelming emotion.

- Tak - odparł ojciec - znajdziesz tu cały ekwipunek konieczny na wyprawę.

- Irka, Witek i Zbyszek pękną z zazdrości, kiedy im o tym napiszę! - zawołał Tomek.

- Czy masz ochotę zwiedzić teraz resztę statku? - zapytał Wilmowski, widząc, że Tomek co chwila niecierpliwie spogląda na wiszący nad łóżkiem sztucer. - A może wolisz najpierw rozejrzeć się tutaj? - Or maybe you prefer to look around here first?

- Myślę, że tak będzie najlepiej. - I think that will be best. Później mogę obejrzeć statek - orzekł Tomek zadowolony z propozycji. Later I can look at the ship - Tomek stated, pleased with the suggestion.

- Dobrze, zostań więc w swojej kabinie, a ja pójdę na naradę z panem Smugą i kapitanem. Będziemy w palarni na dolnym pokładzie. ||курилке||| ||курильні||| Wystarczy zejść schodkami znajdującymi się w końcu korytarza, aby trafić do nas. Just go down the stairs at the end of the hallway to reach us.

- Doskonale, tatusiu. - Perfect, daddy. Przyjdę tam do Was. I will come to you.

Zaledwie drzwi zamknęły się za ojcem, Tomek jednym susem wskoczył na łóżko; z największą ostrożnością zdjął sztucer z wieszaka. W skupieniu oglądał na wszystkie strony lśniącą broń. He was intently looking at the shiny weapon from all sides. Wyraz niepokoju ukazał się na jego twarzy. A look of concern appeared on his face. Tak był zajęty, że nawet nie usłyszał wejścia bosmana. He was so engrossed that he didn't even hear the bosun's entrance.

- Ho, ho! Widzę, że zafundowałeś sobie piękną broń na wyprawę - odezwał się bosman Nowicki. ||забезпечив|||||||||

Tomek drgnął przestraszony i omal nie upuścił sztucera.